Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 23

Od trzech tygodni głównym tematem w moim domu było urządzanie pokoi moich córek oraz nowego domu moich przyjaciół. Mary cieszyła się jak nastolatka planując urządzanie domu. Aranżacja kolejnych pomieszczeń według jej pomysłów przynosiła niesamowite efekty końcowe. W salonie dominowały odcienie szarości i beli przełamane dodatkami z drewna. Minimalistycznie, świeżo i przytulnie.

Dziewczyny z kolei były pochłonięte wybieraniem kolorów, które miały znaleźć się na ścianie oraz mebli do pokojów.

Do wesela został już tylko dobry miesiąc i był to bardzo wymagający dla nas okres. Sprawy związane z uroczystością, praca, przeprowadzka. Wszystko skumulowało się naraz. Dobrze, że zatrudniliśmy dekoratora wnętrz oraz wedding plannera. W innym wypadku nie wiem czy zdążylibyśmy ze wszystkim na czas. Na pewno prędzej wyzionęłabym ducha. Doba już zdawała się być za krótka, a co by było dopiero, gdybym wszystkim musiała zająć się osobiście.

Zaplanowaliśmy małą uroczystość w domu Andrew. Salon był na tyle duży, że z łatwością pomieści wszystkich gości. Miało być kameralnie, w otoczeniu najbliższych. Jedno huczne wesele miałam za sobą i to mi wystarczy. Andrew również był za tym, aby to nie była uroczystość na wielką skalę, tylko kameralne przyjęcie. Co do tego byliśmy zgodni.

- Ana przyszły raporty za zeszły kwartał – oznajmił Dylan wchodząc do gabinetu.

- Witaj Dylan, usiądź. Jak się ma sprawa z Japończykami? - zapytałam starając się trzymać rękę na pulsie.

- Jesteśmy na ostatniej prostej. Wysłałem im mailem dokumenty po poprawkach. Czekamy na zatwierdzenie kontraktu. – odpowiedział przyglądając mi się z uwagą.

- Czyli jesteśmy na finiszu, to dobrze – odpowiedziałam z ulgą.

- Ana nie za dużo ostatnio na siebie wzięłaś? Praca, nowe kontrakty, ślub – zapytał mężczyzna.

- Jak widzisz na razie daje radę – odpowiedziałam przeglądając raport finansowy.

- Wydajesz się być przemęczona, dlatego pytam – odparł mężczyzna.

- Wiem i dziękuje, ale nie ciesz się za szybko. Po nowym roku wyjeżdżam na miesiąc miodowy. Będziesz miał okazje się wykazać. Jeszcze zatęsknisz za moim pracoholizmem – odparłam śmiejąc się do swojego zastępcy.

- Już się boje – odpowiedział ze śmiechem.

- Czekam na informacje o podpisanym kontrakcie z firmą pana Jakuzy, a teraz uciekaj. Mam mnóstwo pracy jak widzisz – powiedziałam wlepiając nos w ekran laptopa.

- Już uciekam szefowo. Postaraj się nie siedzieć znowu do wieczora – odarł na odchodne Dylan.

Po trzech godzinach ciągłego siedzenia przy biurku nad dokumentami musiałam wreszcie wstać i rozprostować kości. Kark cały mi zesztywniał od schylania się nad papierzyskami.

Zaparzyłam sobie herbaty z melisy i popijając ja chodziłam po gabinecie. Musiałam rozruszać obolałe kości.

- Tak Lu? – odezwałam się do sekretarki odbierając telefon.

- Pani Ano, jest tutaj jedna pani. Nie była umówiona, tłumaczyłam, że jest pani zajęta, ale ona upiera się, że to ważne i nie odejdzie dopóki z panią nie porozmawia – tłumaczyła zdenerwowana Lu.

- Lu uspokój się. Co to za kobieta? -  zapytałam zaniepokojona.

- Mówi, że pani ją zna, ma na imię Chantel – odpowiedziała dziewczyna.

- Chantel? – zapytałam, a po kręgosłupie przebiegł mi zimy dreszcz.

- Tak pani Ano.

- Dobrze Lu, wpuść ją do mnie – odpowiedziałam odkładając słuchawkę telefonu na miejsce.

Herbata z melisy to był jednak dobry pomysł. Coś czułam, że będzie mi ona dzisiaj potrzebna.

- Witaj Ana, dobrze cię widzieć – powiedziała radośnie Chantel wchodząc do gabinetu.

-Witaj Chantel, co cię do mnie sprowadza? – zapytałam wprost wiedząc, że to nie jest towarzyska wizyta.

- Co ty taka oficjalna? Może mi najpierw pogratulujesz? – oznajmiła kładąc rękę na brzuchu.

Dopiero po chwili zorientowałam się, że kobieta była w zaawansowanej ciąży. Nie chciałam być niemiła, więc zaproponowałam, by usiadła.

- Gratuluję Chantel. W czym ci mogę pomóc? Domyślam się, że nie przyszłaś tutaj po to, by pochwalić się, że zostaniesz mamą – powiedziałam chcąc, by wreszcie oznajmiła co ją do mnie sprowadza.

- No tak, proszę – odparła wręczając mi kartkę papieru zgiętą na pół.

- Co to jest? – zapytałam nic nie rozumiejąc.

- Potwierdzenie, że jestem w ciąży - rzekła z zadowoleniem.

- Po co mi to pokazujesz? – spytałam coraz bardziej zdziwiona.

- Słyszałam, że bierzecie ślub z Andrew? – odpowiedziała wymijająco.

- Owszem, skąd o tym wiesz?

- Widzisz mam dobrych informatorów – rzekła niemal śmiejąc mi się w twarz. – Przeczytaj Ano. – dodała.

Na piśmie od lekarza była informacja, że Chantel jest w dwudziestym dziewiątym tygodniu ciąży.

- To już siódmy miesiąc, gratuluję – odpowiedziałam niewzruszona.

- Owszem jestem w ciąży od kwietnia. Wtedy jeszcze byliśmy parą. Ja i Andrew – wypaliła, a ja poczułam się jakbym dostała prosto w twarz.

- Chantel co próbujesz mi powiedzieć? – zapytałam zdając sobie doskonale sprawę z tego dokąd ta rozmowa zmierza.

- Ana jesteś inteligentną osobą, nie udawaj, że nie wiesz o co mi chodzi. Jednak skoro musisz to usłyszeć prosto w twarz to ci powiem. Ojcem mojego dziecko jest Andrew.

Czułam się jak w jakimś głupim filmie. To nie mogło dziać się naprawdę. Nie znowu.

Byliśmy tak blisko z Andrew zostania rodziną, a okazuje się, że Andrew w krótce będzie miał inną rodzinę.

- Andrew wie? – zapytałam wprost.

- Jeszcze nie. Przyszłam z tym najpierw do ciebie – odparła kobieta.

- Dlaczego do mnie?

- Jesteś kobietą i myślę, że mnie zrozumiesz. Wiedząc, że Andrew i ja zostaniemy rodzicami myślę, że podejmiesz jedyną słuszną decyzję i odwołasz ślub. Chyba nie chcesz dziecka pozbawiać ojca – oznajmiła swoje wymagania wstając.

- Nie uważasz, że Andrew powinien wiedzieć?

- Dowie się owszem, ale chciałam porozmawiać najpierw z tobą. Liczę na to, że pokierujesz się dobrem tego maleństwa - odpowiedziała łapiąc się teatralnie za brzuch.

- Zastanawia mnie jedno. Dlaczego dopiero teraz zdecydowałaś się powiedzieć o ciąży? Dlaczego milczałaś przez tyle miesięcy? – zapytałam wprost.

- Widzisz skoro ja nie mogę być szczęśliwa, to dlaczego wy macie być? Andrew potraktował mnie jak zabawkę zostawiając mnie dla ciebie. Kiedy Amanda powiedziała mi o waszych zaręczynach uznałam, że czas najwyższy, by Peterson zszedł z piedestału i postąpił tak jak do niego należy. Mnie nie musi kochać. Nosząc jego dziecko ma zapewnić mi i jemu odpowiednią przyszłość. – oznajmiła ta żmija bez ogródek dając do zrozumienia, że chodzi jej o pieniądze i zemstę.

- Zrozumiałam przekaz Chantel, a teraz pozwól, ale mam dużo pracy – oznajmiłam chcąc, by wyszła jak najszybciej z gabinetu. Im szybciej tym lepiej, dopóki jestem w stanie zapanować nad swoimi emocjami.

- Jesteś mądra kobietą i wierzę, że postąpisz właściwie. A, bym zapomniała. Pozdrowienia od Amandy – odparła i wyszła.

Jak tylko zamknęły się za nią drzwi opadłam na krzesło. Przetwarzałam sobie w głowie zaistniałą sytuację i nie mogłam uwierzyć w to, co miało miejsce chwilę temu.

Wszystko we mnie się gotowało, emocje zaczęły brać górę, a po policzkach popłynęły mi łzy. Andrew nie kochał Chantel, ale czy miałam prawo zabierać dziecku ojca? Czy mogłabym być szczęśliwa wiedząc, że dziecko Chantel wychowuje się bez taty?

- Lu wychodzę i dzisiaj już mnie nie będzie. Kieruj wszystko do Dylana – powiedziałam do sekretarki wychodząc z pracy.

- Pani Ano, wszystko w porządku? Jest Pani jakaś blada – zapytała zmartwiona.

- Wszystko w porządku, to tylko przemęczenie, do widzenia – odparłam i ruszyłam w stronę wind.

Było jeszcze wcześnie, dziewczyny były w szkole, pojechałam do domu. Po przekroczeniu jego progu od razu skierowałam się na górę do sypialni. Wzięłam chłodny prysznic dla orzeźwienia, założyłam czystą bieliznę, na to nałożyłam czerwoną koktajlową sukienkę poprawiłam rozmazany częściowo makijaż i zeszłam na dół.

Sięgnęłam po laptopa, by wszystko przygotować po czym zadzwoniłam do Mary, że wychodzę oraz aby miała oko na moje córki.

W międzyczasie wysłałam jeszcze Andrew swoje zdjęcie w bieliźnie z informacją, że będę na niego czekać w jego domu.

Już jadę maleńka. Czekaj gotowa . - brzmiała wiadomość od Andrew.

Po półtorej godzinie byłam na miejscu. Lokaj wpuścił mnie do domu, a ja od razu udałam się schodami do piwnicy. Wyciągnęłam z torebki kluczyk do kłódki sekretnych drzwi i weszłam.

Andrew lubił mnie zaskakiwać i z tym pokojem było podobnie. Był on odzwierciedleniem tego jak wyglądał pokój uciech w domu jego rodziców w Nowym Jorku. Poza tym, że wyglądał identycznie to był większy i miał podwieszane na łańcuch łóżko.

Po wejściu do środka przekluczyłam drzwi i odłożyłam torebkę na mały stoliczek. Zsunęłam z siebie suknie zostając w samej koronkowej bieliźnie koloru czerwonego i w tego samego koloru szpilkach. Usiadłam na łóżku patrząc wprost na drzwi.

Nie musiałam czekać długo. Chwilę później drzwi się otworzyły i stanął w nich mój narzeczony.

- Ana, wyglądasz.... - stał patrząc na mnie jak urzeczony.

Zeskoczyłam z łóżka i zmysłowym krokiem ruszyłam do niego. Po chwili stając z nim twarzą w twarz zarzuciłam mu ręce na szyje, na co zareagował od razu obejmując mnie w talii i przyciągając do siebie.

-Tęskniłeś? – zapytałam muskając delikatnie swoimi ustami jego.

- Nawet nie wiesz jak bardzo. – odparł całując mnie w czoło.

Czułam jaki był spięty i wiedziałam czym to było spowodowane.

- Miałam dzisiaj ciężki dzień i potrzebuje by mój narzeczony pomógł mi się zrelaksować – odparłam łapiąc go za klamrę paska od spodni. – Kochaj się ze mną Peterson – dodałam oblizując dolną wargę.

- Ana pragnę cię, ale najpierw powinienem ci o czymś powiedzieć – oznajmił spinając się jeszcze bardziej.

Nie dając mu nic więcej powiedzieć wpiłam się w jego usta całując go namiętnie. Andrew nie pozostał mi dłużny. Odwzajemnił mój pocałunek z taką samą pasją.

Gdy oderwaliśmy się od siebie uśmiechnęłam się lubieżnie i klęknęłam przed nim. Rozpięłam mu do końca spodnie i zsunęłam je wraz z bokserkami w dół.

Spojrzałam na niego, po czym nie tracąc z nim kontaktu wzrokowego objęłam jego penisa ręką, wzięłam go do buzi i zaczęłam ssać jego główkę. Reakcja Andrew była natychmiastowa. Przymknął oczy wskutek odczuwanej przyjemności. Zaczęłam ustami poruszać po całej jego długości pieszcząc go językiem, a drugą ręką masowałam jego jądra. Z każdą chwilą czułam jak coraz bardziej pęcznieje w moich ustach. Z ust Andrew wydobył się jęk rozkoszy powodujący mrowienie w moim czułym miejscu.

Mężczyzna położył mi rękę na głowie przyspieszając ruchy, przejmując tym samym dominację. Trzymając mnie po chwili obiema rękoma za włosy pieprzył moje usta szybkimi ruchami wchodząc aż po same gardło. Gdy w oczach zbierały mi się łzy i brakowało mi oddechu wysuwał się, by po chwili zaatakować moje gardło ponownie. Po kilku minutach doszedł w moich ustach.

Wstałam chcąc go pocałować jednak mi na to nie pozwolił. Odwrócił mnie gwałtownie tyłem do siebie i przycisnął do ściany. Trzymając mnie jedną ręką za oba nadgarstki na plecach drugą rękę wsunął między moje uda w majtki. Zaczął pieścić mój wzgórek łonowy palcami powodując tym coraz większą potrzebę poczucia go w środku. Płonęłam i potrzebowałam dojść, ale on nie posuwał się dalej.

- Andrew, błagam – skomlałam.

- O co błagasz mała? – zapytał władczym tonem wzmacniając ucisk na łechtaczce.

- Potrzebuję więcej – odparłam dysząc między oddechami.

- Na kolana – warknął puszczając mnie.

Odwróciłam się plecami do niego i patrzyłam jak idzie w kierunku fotelu i siada na nim.

- Na kolana mała! – rozkazał.

Zrobiłam posłusznie to co chciał i podpierając się rękoma czekałam na to co dalej.

- Chodź do mnie, ale nie wstawaj.

Przyczołgałam się do niego na kolanach powolnymi ruchami, mocno wypinając tyłek do góry. Cały czas patrzyłam na jego twarz. Uwielbiałam kiedy pożerał mnie wzrokiem.

Kiedy znalazłam się przed nim przygryzłam wargi zerkając na jego nabrzmiałego fiuta. Byłam wilgotna i gotowa na to co miało nastąpić za chwilę.

- Wstań i ściągnij majtki, szpilki zostaw. – oznajmił Peterson siedząc na fotelu z rękoma na oparciu.

Powolnym ruchem zsunęłam z siebie przemoczone majtki rzucając nimi w niego. Mężczyzna podniósł się lekko siadając prosto. Złapał mnie za pośladki rękoma przysuwając mnie do siebie.

- Cała moja, tylko moja – rzekł zachrypniętym głosem po czym wpił usta w moją szparkę. Zaczął ją lizać i ssać, a mnie ogarnęła fala pożądania.

Ciepło zaczęło się rozchodzić po całym moim ciele. Wprawiłam powoli pośladki w ruch dając tym mężczyźnie znak, że chce więcej. Nie przestając pieścić mojego wzgórka wsadził we mnie od razu dwa palce na co jęknęłam. Nie był delikatny i powolny. Od razu zaczął pieprzyć mnie mocno szybkimi ruchami. Gdyby mnie nie przytrzymywał zapewne upadłabym. Z każdym ruchem jego ręki czułam jak zaciskam się na jego palcach, a cipka pulsuje. Widząc, że jestem blisko dołożył trzeci palec. Wsuwał je we mnie bezlitośnie przyprawiając mnie o zawrót głowy. Jęki mimowolnie same wychodziły z moich ust. Orgazm przyszedł szybciej niż bym się mogła spodziewać zalewając całe moje ciało seksualnym upojeniem.

Po chwili wysunął ze mnie palce i oparł się z powrotem o oparcie fotela. Oblizał swoje palce z moich skoków patrząc mi przy tym w oczy. Gdy skończył kazał mi na siebie usiąść.

- Włóż go sobie do środka – oznajmił siedząc bez ruchu.

Nakierowałam jego kutasa na swoją cipkę i włożyłam go do środka powoli zsuwając się na nim aż do końca.

- Ujeżdżaj go. Pokaż mi jak bardzo go pragniesz.

Zaczęłam powoli poruszać się na nim w górę i w dół. Po chwili wypełniał mnie już całkowicie uderzając w najczulszy punkt.

Andrew patrzył na mnie lubieżnie dając się ponieść pożądaniu. Po chwili przyspieszyłam ruchy na co zmysłowo jęknął. Podniecało mnie to, że siedział z rękoma położonymi na oparcie i przyglądał mi się jak go dosiadam. To ja miałam teraz stery. Nie dotykał mnie, nie całował, tylko się przyglądał ja się poruszam na nim z jego fiutem wewnątrz mojej spragnionej dziurki.

Chcąc sprawić mu jeszcze większą przyjemność zaczęłam się dotykać. Sunęłam rękoma po całym swoim ciele zatrzymując się po chwili na piersiach. Posuwałam go ugniatając swoje piersi, bawiąc się sutkami przez materiał. Po chwili byłam już na skraju. Wygięłam ciało odchylając głowę do tyłu. Oparłam ręce o jego nogi przyspieszając rytm, który niósł mnie ku orgazmowi. Zacisnęłam się na Andrew niczym imadło osiągając szczyt. Po chwili mój ukochany również doszedł.

Przyciągnął mnie do siebie i pocałował namiętnie wsuwając swój język głęboko aż do podniebienia. Całowaliśmy się do utraty tchu. Oderwaliśmy się od siebie dopiero, gdy obojgu nam brakowało powietrza.

Załóż na siebie płaszcz, ja wezmę twoje rzeczy i zabieram cię do sypialni.

*******************

Kochaliśmy się bez ustanku między przerwami jakby to miał być nasz ostatni raz. Nawet kolacje zjedliśmy w łóżku, do którego mnie później zaniósł. Nie wychodziliśmy z sypialni już tego wieczoru.

Rano obudził mnie budzik, który nastawiłam wieczorem, gdy mężczyzna zasnął obok mnie. Wstałam po cichu nie budząc Andrew. Ubrałam się, sięgnęłam po torebkę, w rękę chwyciłam szpilki i udałam się do wyjścia.

Zatrzymałam się przy drzwiach, spojrzałam na śpiącego spokojnie mężczyznę, a z oczu popłynęła mi po policzku łza. Nie zwlekając już dłużej otworzyłam drzwi i po cichu wyszłam z pokoju.

Wsiadając do auta wybrałam numer w komórce. Ruszając z podjazdu posiadłości narzeczonego mimo wczesnej godziny udało mi się dodzwonić do Roudneya.

- Ana co tak wcześnie. Dopiero piąta.

- Cześć Alan. Załatwiłeś wszystko? - zapytałam oczekując pozytywnej odpowiedzi.

- Tak Ana. Jak będziesz na miejscu znajomy z autem będzie na ciebie czekał. Zawiezie cię na miejsce i wszystko pokaże. – odpowiedział zaspany.

- Dziękuje ci Alan, za wszystko. – odpowiedziałam łamiącym się głosem.

- Mam nadzieję, że wiesz co robisz Ana. Pomagam ci, bo jesteś moją przyjaciółką, ale nie pochwalam tego. Jak Andrew się dowie, że maczałem w tym palce to mnie zabije. Odezwij się jak już będziesz na miejscu, bym się nie martwił. – powiedział z troską w głosie.

- Dzięki Alan za wszystko, odezwę się, cześć – odpowiedziałam i się rozłączyłam.

Nie wiedziałam czy to co robię jest do końca właściwe, ale inaczej nie potrafiłam. Musiałam tak postąpić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro