Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20


Kolejny dzień pracy w nowojorskim biurze zapowiadał się pracowicie.

Andrew odwiózł mnie do firmy, a potem miał jechać do swojego biura, ale najpierw postanowił sprawdzić jak się trzyma Alan. To, że będzie miał cholernego kaca było wiadome, pytanie jak z jego emocjami.

Mieliśmy już wchodzić go gabinetu Alana, gdy usłyszeliśmy podniesione głosy i wtem otworzyły się drzwi, z których wybiegła rozwścieczona Amanda.

Dziewczyna była nieźle wkurzona. Gdy nas zobaczyła stanęła i spojrzała z jadem w oczach na nas.

- To nie koniec Peterson. Zapłacisz mi za to. – wrzasnęła i pobiegła w stronę wind.

Weszliśmy czym prędzej do pomieszczenia zamykając za sobą drzwi. Alan stał oparty o biurko ze szklanką wody. Nie wyglądał najlepiej.

- Powiedziałem jej, że wiem o wszystkim i że między nami koniec. Próbowała mnie przekonywać, że tym razem jest inaczej, że jej na mnie naprawdę zależy, ale nie dałem się wciągnąć kolejny raz w jej kłamstwa i zakończyłem to. Zaczęła się wygrażać. Nastraszyłem ją ochroną, by wyszła. W końcu się udało, co widzieliście. – odpowiedział Alan drżącym ze zdenerwowania głosem.

- Stary, przykro mi, ale dobrze zrobiłeś - odparł Andrew poklepując mężczyznę po ramieniu.

- Wiem, ale czuje się okropnie. Jestem zły sam na siebie, że dałem się jej tak wkręcić. Kurwa jak mogłem być taki ślepy. – rzekł Alan przeczesując włosy ręką.

- Alan przestań się obwiniać. To urodzona aktorka. Od lat zajmuje się uwodzeniem bogatych mężczyzn, ma w tym niezłą wprawę. Takie jak ona idą po trupach do celu – oznajmił Andrew.

- Alan, nie zadręczaj się. Dobrze, że to wyszło teraz, nim byłoby za późno. – rzekłam próbując pocieszyć przyjaciela, ale zdawałam sobie sprawę, że musi to sam przetrawić.

- Dobra kochani, ja uciekam do swojej firmy. Alan głowa do góry, trzymaj się. – powiedział Andrew zbierając się do wyjścia. – A i zabieramy cię dzisiaj z Aną na kolację, ale o tym to już ci moja narzeczona sama powie – dodał, po czym się pożegnał i zostaliśmy z Alanem sami w biurze.

- Wiem, że dobrze zrobiłem Ana, ale czuje się jak kretyn. Na samą myśl, że dałem się tak omotać tej gówniarze jestem wściekły – wyrzucił z siebie nalewając sobie whisky.

- Rozumiem, ale słyszałeś co powiedział Andrew. Nie zadręczaj się, to nic nie da. Dobrze, że to zakończyłeś. Teraz czas iść do przodu. – rzekłam podchodząc do barku, by zrobić sobie kawy.

- Dzięki, na was zawsze można liczyć – odparł oglądając projekt przygotowanej reklamy.

- Chcesz coś jeszcze zmienić? Rozmieszczenie, grafika? – zapytałam podchodząc do stołu na którym były rozmieszczone rysunki z planem kampanii reklamowej.

Firma Alana zaczęła współpracę z największym potentatem biznesowym w branży finansowej w Europie i musieliśmy przygotować odpowiednią kampanie reklamową, by przyciągnąć nowych klientów i inwestorów.

- Myślę nad czcionką. Coś mi tutaj nie gra. – odpowiedział wpatrując się w projekt.

- Hmm, a gdyby tak dać trochę większą, zobacz – odpowiedziałam nanosząc poprawki na laptopie.

- Tak jest super, bardziej przejrzyście i czytelnie – zachwycał się Alan.

- W takim razie czas zwołać zebranie z działem marketingu – odpowiedziałam zadowolona.

Mężczyzna podszedł do biurka, chwycił za słuchawkę telefonu i zadzwonił do kierownika działu marketingu z informacją o zebraniu, które miało się już odbyć za godzinę.

Moja praca została zakończona i mogłam wracać do Bostonu. Pozostało mi tylko uzgodnić wyjazd z Andrew po dzisiejszej kolacji i mogliśmy lecieć.

Dwie godziny później byliśmy już po spotkaniu z marketingowcami. Mimo, że działali prężnie, to było widać, że brak kierownika działał na zespół negatywnie. Każda grupa potrzebowała lidera, który by nią kierował, a w tym dziale tego brakowało.

- Dzięki Ana. Twoja pomoc w ten projekt jest nieoceniona. – poklepał mnie po ramieniu Alan z ulgą w głosie.

- Nie ma sprawy, to moja praca – odparłam uśmiechając się. – Alan powiedz mi jak widzisz ten dział bez kierownika. Nie wiesz kiedy obecny wróci z chorobowego i czy w ogóle wróci. Czas poszukać kogoś na zastępstwo. – dodałam poważniejąc.

Byłam niemal absolutnie pewna, że bez stałego nadzoru dział przestanie sobie radzić. Po zajrzeniu do nich w przerwie przed zebraniem zastałam ogromny chaos. Owszem kilku pracowników pracowało tak jak zwykle, ale kilku siedziało lub krzątało się po biurze nic nie robiąc. Tymi, którzy wykonywali swoją prace solidnie byli ci, którzy pracowali tutaj jeszcze za czasów Maxa, oraz jeden nowy mężczyzna, którego widziałam po praz pierwszy. Pozostała czwórka się obijała. Alan musiał zrobić z tym porządek.

Zawsze był wymagającym szefem, ale widać, że ostatnio chyba nie panował nad ludźmi. I domyślałam się co było tego powodem.

Amanda. Ta dziewczyna go rozpraszała, odciągała od pracy. Jak tak dalej by szło, to w krótkim czasie mężczyzna nie zapanowałby nad pracownikami.

- O czym myślisz ślicznotko? – zapytał rozbawiony Alan.

- O tobie i twoich pracownikach – odpowiedział uśmiechając się.

- A to ciekawe. Byłem przekonany, że myślami jesteś przy Petersonie – odparł szczerząc zęby w uśmiechu.

- Roudney, bo ci przywalę – ostrzegłam śmiejąc się.

- Dobra, dobra, mów co zajmuje twoją głowę do tego stopnia, że nie słuchasz tego co mówię. – rzekł przyglądając mi się w dalszym ciągu.

- Alan....jak ostatnio z twoją pracą?

- Co masz na myśli Ana?

- Alan, wiem, że jesteś wymagającym szefem. Zawsze wszystko musisz mieć dopięte na ostatni guzik, pracownicy muszą być wydajni i efektowni, a to co dzisiaj zobaczyłam jak poszłam do marketingowców to woła o pomstę do nieba. Część ludzi pracuje, a część się obija. Harmider, samowolka na całego. Ja wiem, że ich kierownik jest na zwolnieniu, ale mają głównego szefa, czyli ciebie, a to co zastałam wyglądało jakby w ogóle nikt tam nie zaglądał, nie panował nad tym jak pracują twoi ludzie. Bez urazy, ale to co widziałam zaskoczyło mnie i to bardzo. – powiedziałam poważnie patrząc mężczyźnie w oczy.

- Chyba masz rację. Odkąd pojawiła się Amanda sam zaniedbałem pracę i mam tego efekt. Wiesz, ona potrafiła wparować z nienacka do biura i wyciągnąć mnie na lunch czy zakupy w środku dnia. Potem zmęczony nie miałem już siły wracać do biura. Jedyne o czym myślałem to odpoczynek i cisza. – odparł zażenowany.

- Tak myślałam, że to przez nią. Ale na szczęście już jej nie ma i pora wziąć się do roboty jeśli nie chcesz pójść z torbami prezesie – odparłam mocno akcentując ostatnie słowo.

- Masz rację. Ta dziewczyna tak mnie omotała, że zacząłem zaniedbywać to na co pracowałem latami. Zachowałem się jak jakiś uczniak, który zadurzył się w dziewczynie, ehh – odparł pocierając ręką kark.

- Na początek proponuje Harego na kierownika. Przyglądałam mu się i jest niezły w swojej pracy. Mimo iż jest na takim samym stanowisku jak reszta jego kolegów z działu to gdyby nie on to zapanowałaby tam istna katastrofa. Uważam, że mianowanie go kierownikiem będzie odpowiednim posunięciem. Druga kwestia jest taka, że są pracownicy, którzy ślizgają się na pracy innych. Nie robią kompletnie nic. Musisz poważnie myśleć o reorganizacji tego dział, a nawet o zwolnieniach. – powiedziałam mając nadzieję, że weźmie sobie moje wskazówki do serca

- Masz rację. Wstyd mi, że doprowadziłem firmę do takiego stanu, że musze słuchać reprymendy, ale chyba to było mi potrzebne, bym zszedł na ziemię. Dzięki – powiedział z trudem ciężko wypuszczając powietrze z płuc.

- Nie ma sprawy. Wiem, że jesteś moim szefem i w sumie nie powinnam ci tego mówić, ale przede wszystkim jesteś moim przyjacielem. Nie mogłabym patrzeć jak wszystko ci się wali na głowę. – odpowiedziałam.

- Ana obiecaj mi coś – rzekł niespodziewanie.

- Tak....

- Jak jeszcze kiedyś mi odbije to przywal mi, bym się ocknął.

- Masz to zagwarantowane, a tymczasem ja uciekam. Andrew powinien zaraz być. Pogadaj z Harym i widzimy się o dziewiętnastej w Sky Limits – odpowiedziałam zbierając się do wyjścia.

- Do wieczora Ana.

*******************

- Alan jesteś w końcu. Dzięki. Jeszcze chwilę, a rozniosłaby to krzesło w obawie, że nie przyjdziesz – powiedział Andrew z ulgą, gdy zobaczył mężczyznę zmierzającego do naszego stolika.

- Ana aż tak się za mną stęskniłaś? - zapytał z rozbawieniem siadając na przeciwko nas.

- Żebyś wiedział dupku. Poł godziny spóźnienia. Myślałam, że się nie zjawisz.

- Zasiedziałem się w firmie. Przyjechałem prosto z biura, przepraszam was za spóźnienie. – odparł patrząc na mnie.

- Alan nie rób takich maślanych oczu do Any, bo ci do tyłka nakopie – odparł niby rozbawiony Andrew, ale z dziwnym napięciem w głosie.

- Peterson nie pierdol, że aż tak jesteś zazdrosny – rzekł z rozbawieniem mężczyzna.

- Żebyś kurwa wiedział, że jestem – wycedził spięty Andrew.

- Stary nieźle cię wzięło. Masz kompletnego bzika na punkcie Any, ale to dobrze. Zrób wszystko, by jej nie stracić, bo w przeciwnym razie to ja ci nakopie do tyłka – odparł Alan już poważniej.

- Nie ma takiej opcji. Nigdy się ode mnie nie uwolni – odparł puszczając mi oczko.

- Chłopcy wystarczy już. Przekomarzacie się jak dzieci.

- Masz rację kochanie, przepraszam – powiedział i pocałował mnie w policzek.

- Miło się na was patrzy. Cieszę się, że się pogodziliście. Wy nie potraficie bez siebie żyć. Jesteście jak dwie połówki jabłka, należycie do siebie. – powiedział Alan popijając swojego drinka.

- No właśnie Alan. Mam do ciebie prośbę. Myślę, że Ana nie będzie miała nic przeciwko – rzekł spoglądając na mnie – Chciałbym, abyś był moim świadkiem na naszym ślubie. – powiedział z powagą Andrew.

Uśmiechnęłam się do siebie. Uważałam to za świetny pomysł. Alan dużo mnie wspierał po rozstaniu z Petersonem, a potem kibicował nam, przemawiał mi do rozumu. Był prawdziwym przyjacielem i cieszyłam się z pomysłu narzeczonego. Dla mnie to dużo znaczyło.

Położyłam dłoń na jego kolanie i lekko je ścisnęłam. Spojrzał na mnie uśmiechając się. Chwycił swoją dłonią moją rękę i jej nie puszczał. Zrozumiał bez słów, że jestem mu wdzięczna za ten gest.

- To mnie zaskoczyłeś Peterson. Ty to kurwa potrafisz budować napięcie – rzekł Alan pociągając duży łyk drinka.

- To jak? Zgadzasz się? – zapytał poddenerwowany Andrew.

- Pewnie, że się zgadzam. To dla mnie zaszczy stary. – powiedział Roudney stukając swoim kieliszkiem w kieliszek Andrew, a potem mój. – Tylko nie spieprz po drodze – dodał szczerząc zęby.

- Alan nie wkurwiaj mnie, bo zaraz pożałuje swojej decyzji – odciął się Andrew.

- Chłopie przecież żartuje, czego się tak spinasz. Wiem, że się bardzo kochacie. Nie pozwólcie, by cokolwiek was podzieliło. Nie dajcie się. Brońcie swojej miłości. Niech nikt już nie będzie w stanie was rozdzielić. Za miłość – wniósł toast Alan.

Roudney przez ostatnie lata bardzo się zmienił. Od czasu zerwania z Caroline stał się bardziej spokojny. Przestał być bad boyem. Zrozumiał, że przygodny seks to nie jest właściwy sposób na życie. Dojrzał do tego, by ustabilizować swoje jestestwo. W głębi duszy pragnął szczęścia i miłości tak jak każdy. Niestety na razie na tym polu walki ponosił klęskę, ale wiedziałam, że w końcu i on trafi na tą odpowiednią kobietę. To tylko kwestia czasu.

Po kolacji pojechaliśmy windą prosto do apartamentu. To była nasza ostatnia noc w Nowym Jorku.

Andrew

Będąc w sypialni pomogłem Anie odpiąć suwak od sukni, po czym osunęła się ona na podłogę. Moja narzeczona została tylko w czarnej, koronkowej bieliźnie. Wyglądała niczym bogi. Seksowna i kusząca.

Pociągnąłem ją w stronę łóżka sadzając na sobie. Zacząłem językiem pieścić jej kark. Ana mruknęła zadowolona na co zacząłem schodzić z pieszczotami niżej w kierunku jej piersi. Odpiąłem jej stanik rzucając go na łóżko. Pieściłem rękoma jej nabrzmiałe piersi urzeczony widokiem.

Kurwa jej ciało nigdy mi się nie znudzi. Była idealna, stworzona wprost dla mnie. Zacząłem pogłębiać pieszczoty, gdy rozdzwoniła się jej komórka. Nie przestawałem ssać jej sutków ignorując dźwięk dzwonka cholernego telefonu.

- Andrew musze odebrać, może to coś ważnego – wydusiła podnieconym głosem.

- Później oddzwonisz. Widzisz przestał dzwonić – rzekłem, gdy telefon w końcu zamilkł.

Niestety po chwili rozdzwonił się na nowo.

Kurwa, że też musi dzwonić teraz.

- Lepiej odbiorę – odezwała się zachrypniętym głosem Ana zsuwając się ze mnie i sięgając po telefon leżący na szafce nocnej.

- Cześć Mary, przepraszam, że nie odebrałam telefonu od razu, ale byłam zajęta – odparła moja narzeczona.

Kurwa, Mary, naprawdę? Kocham ta kobietę jak członka rodziny, ale z nią to Ana może pogruchać przez telefon później.

- Powiedz, że oddzwonisz później – szepnąłem jej do ucha, ale odsunęła mnie od siebie ręką.

Ok. Chciała ze mną pogrywać? W porządku. Zagram w jej grę. Wiedziała, że czekanie, aż skończy rozmowę to tortury dla mojego nabrzmiałego już kutasa. Robiła to celowo, więc postanowiłem jej się odgryźć.

Słysząc, że rozmowa dobiega końca, wstałem, obszedłem łóżko dookoła. Sięgnąłem po marynarkę i poinformowałem ją, że skoro jest zajęta rozmową przez telefon to schodzę do baru na drinka i ma dać znać jak już skończy.

Spojrzała na mnie jakby ją zamurowało. Wiedziałem już, że podziałało. Nie zwracając uwagi na nią zacząłem zakładać na siebie marynarkę, gdy usłyszałem jak Ana kończy rozmowę. Po chwili rozłączyła się odkładając telefon z powrotem na szafkę.

Zamierzałem się odwrócić i wyjść z sypialni, gdy się nagle odezwała. – Ty tak na serio? – zapytała.

- Tak kochanie schodzę na dół – odparłem próbując zachować powagę.

- Mówisz poważnie? – zapytała ponownie tym razem oburzonym tonem.

- Tak – odparłem przeczesując ręką włosy.

Jej spojrzenie momentalnie powędrowało w dół mojego brzucha. Oblizała wargi, a następnie je przegryzając spojrzała na mnie. Zmrużyła oczy jakby czytając mi w myślach.

Pochyliła się do przodu podpierając dłonie na materacu. Uniosła biodra go góry i zaczęła się czołgać po łóżku w moją stronę nie spuszczając ze mnie wzroku.

Oblizała górną wargę, gdy dotarła do krawędzi łóżka. Zaczęła odpinać klamrę od paska moich spodni, a potem ponownie spojrzała na mnie płonącym od pożądania wzrokiem. Odpięła moje spodnie i zsunęła je w dół razem z bokserkami.

Na widok sterczącego penisa westchnęła z zachwytu. Zaczęła językiem przesuwać od podstawy mojej potężnej erekcji aż do jej czubka. Gdy zrobiła to ponownie mój kutas zaczął drgać.

Zlizała krople spermy z mojego napletka, po czym otworzyła szerzej usta i wzięła główkę mojego fiuta do ust wirując wokół niego językiem i ssąc go mocniej.

Jęknąłem z doznawanej przyjemności. Wiedziała doskonale co ma robić, bym stracił zmysły. Była w tym niezła.

Po chwili już miała go całego w ustach.

- Mmmm. Właśnie tak cię potrzebuje mała.

Przymknąłem oczy dając się ponieść podnieceniu. Gdy byłem blisko przerwała swoje zabiegi. Otworzyłem oczy i zobaczyłem, że staje na łóżku. Zsunęła z siebie koronkowe majtki i zawiesiła ręce na moje szyi.

- Weź mnie Andrew. Teraz. – jęknęła błagalnym tonem.

O to mi właśnie chodziło. Nie zastanawiając się dłużej ściągnąłem z siebie do końca ubranie czemu przyglądała się wyczekująco.

Podciągnąłem ją do góry i owinąłem jej nogi wokół mojej talii. Niosłem ją do łazienki, gdy składała pocałunki na mojej szyi. Była cholernie podniecona i potrzebowała spełnienia tak samo jak ja, a może nawet i bardziej. Lubiłem tę jej uległą stronę w łóżku. Poczucie władzy w sypialni mnie jarało z czego doskonale zdawała sobie sprawę.

Wchodząc z nią pod prysznic i opierając o zimne płytki wszedłem w nią od razu. Była tak mokra, że przyjęła mojego kutasa bez problemu. Zacząłem wbijać się raz po raz w jej ciasną cipkę.

- Mocniej Andrew – błagała między oddechami. Nie czekając zacząłem się wbijać w nią z całą intensywnością po same jądra mocno przyspieszając. Zaczęła kręcić biodrami powodując, że moje ciało zalała fala przyjemności.

Wbijała swoje paznokcie na moich plecach powodując zadrapania. Jej cipka zaciskała się tak mocno na moim fiucie, że mój orgazm zaczął natychmiast podążać za jej. Wykrzykiwała raz za razem w ekstazie moje imię, a po chwili doszliśmy niemal jednocześnie. Orgazm zawładnął naszymi ciałami z intensywnością tsunami. Zmęczeni dysząc opieraliśmy się naszymi czołami o siebie.

Po chwili postawiłem ją na nogi namiętnie całując. Namydliłem jej boskie ciało, myjąc ją dokładnie, a potem to samo ona zrobiła z moim ciałem. Wiedziałem, że na tym nie koniec. Zamierzałem kochać się z nią całą noc przenosząc się do sypialni.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro