Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 14


- Zostań na noc. – powiedział Andrew podczas kolacji, którą przygotowała dla nas pani Maria.

Była to przesympatyczna starsza kobieta średniego wzrostu. Petersona traktowała jak wnuka. Pomyślałam, że idealnie by się dogadały z Mary. były w podobnym wieku.

- Nie wiem czy to dobry pomysł. Rano muszę jechać do pracy – odpowiedziałam popijając moją ulubioną herbatę z melisy.

Nawet o tym pamiętał. Przez głowę przemknęła mi myśl. Czy było coś o czym ten mężczyzna nie pamiętał, a co tyczyło się mojej osoby? Chyba nie. To stwierdzenie mimowolnie wywołało lekki uśmiech na mojej twarzy.

- Jak pani dyrektor raz się spóźni to nic się nie stanie. Wystarczy, że zadzwonisz i poinformujesz, że będziesz później. Przecież masz zastępcę – rzekł popijając swoją czarną herbatę.

- W sumie to masz rację. – odparłam uśmiechając się. – Tylko nie mam rzeczy na przebranie – dodałam czując jak entuzjazm powoli ze mnie opada.

- Coś wymyślę, zaufaj mi – puścił mi oczko szeroko się uśmiechając.

Po kolacji Andrew zaczął oprowadzać mnie po domu. Na parterze w lewym skrzydle, za kuchnią i jadalnią był mały korytarz, który prowadził do małego mieszkania dla służby.

W prawym skrzydle znajdował się ogromny salon z wyjściem na taras i do ogrodu, oraz strefa wypoczynkowa z ogromnym telewizorem. Następnie zeszliśmy do piwnicy, gdzie znajdowała się pokaźnych rozmiarów kolekcja różnego rodzaju win. Barek z innymi alkoholami znajdował się tuż przy salonie.

Wracaliśmy w stronę schodów na parter, gdy po lewej stronie zobaczyłam drzwi, a na nich kłódkę. Zaciekawiona przystanęłam.

- Andrew, a za tymi drzwiami co się znajduje? – zapytałam mężczyznę badając go uważnie wzrokiem.

- To teraz nieistotne. Dowiesz się w odpowiednim momencie kochanie – odpowiedział z błyskiem w oku.

- Czy to jest....

Nie zdążyłam więcej powiedzieć, ponieważ zamknął mi usta w czułym pocałunku.

Siedzieliśmy na tarasie popijając drinki, gdy zaczął dzwonić telefon Andrew. Po chwili się rozłączył, a potem usłyszałam za sobą głos.

- Dobry wieczór pani Thorman. Proszę oto pani rzeczy – przywitał się kierowca Andrew podając mi pokrowiec.

Spojrzałam na niego zdziwiona nic nie rozumiejąc z rozdziawioną buzią. Peterson zaczął się śmiać widząc moją reakcje.

- Dziękuję Luis. To wszystko na dzisiaj – poinformował kierowcę Peterson zabierając od niego pokrowiec.

- Wyglądasz uroczo, gdy jesteś taka zaskoczona – rzekł Andrew całując mnie w policzek. – Zadzwoniłem do Mary, informując, że nie zjawisz się dzisiaj w domu, a na jutro są ci potrzebne rzeczy do ubrania nim udasz się do pracy. Na szczęście jeszcze nie zdążyli wyjechać na lotnisko. Zostawiła ona przygotowane ciuchy w ogrodzie na stoliku, a mój kierowca je odebrał – dodał jakby to nie było nic szczególnego.

- Kiedy to niby zdążyłeś zadzwonić? – zapytałam, gdy szliśmy na górę do sypialni.

- Kiedy urządziłyście sobie pogawędkę z Marią – odparł zadowolony.

Zanieśliśmy moje rzeczy do sypialni, Andrew powiesił je w swojej garderobie i oprowadził po reszcie domu. Obok jego sypialni była jeszcze jedna mniejsza, a po drugiej stronie schodów cztery kolejne z garderobami i łazienkami.

Na drugim piętrze znajdowała się ogromnych rozmiarów biblioteka z kącikiem czytelniczym oraz dwa gabinety i łazienka. W jednym z nich pracował Andrew, a drugi stał pusty.

Wszystko w tym domu było idealnie rozplanowane, a oprócz dużego ogrodu i widoków na zewnątrz największe wrażenie zrobiła na mnie biblioteka. To ona podbiła moje serce.

- Widzę, że ci się spodobała biblioteka. Na razie nie ma w niej za wiele książek, ale regularnie po trochu ją uzupełniam i mam nadzieję, że twoje książki również się tutaj w niedalekiej przyszłości znajdą. – powiedział ciągnąc mnie na drugi koniec korytarza.

Miło było słyszeć takie słowa, ale nie chciałam niczego robić pochopnie. Życie mnie nauczyło przezorności. Potrzebowałam czasu i pewności, że nasze uczucie tym razem przetrwa i nic nas nie rozdzieli. Mimo, że minęły lata chemia między nami była wręcz namacalna. Mimo upływu czasu rozumieliśmy się bez słów.

- Tutaj mamy salę kinową i salę zabaw, które są wygłuszone, a teraz pójdziemy na spacer wokół domu. – poinformował mnie, gdy stanęliśmy przed kolejnymi drzwiami.

Andrew nacisnął przycisk w ścianie i drzwi się rozsunęły. Moim oczom ukazała się winda. Kolejny raz na mojej twarzy odmalowało się zdziwienie.

- Chodź skarbie. Zjedziemy na dół. Winda w tym domu to praktyczne rozwiązanie. Na samej górze są gabinety, a ciągłe chodzenie po schodach góra-dół, szybko by wymęczyło. – tłumaczył widząc moją reakcję.

- Masz rację – odpowiedziałam śmiejąc się, gdy wyobraziłam sobie dyszącego ze zmęczenia Petersona wchodzącego po schodach.

Po chwili byliśmy na parterze i wyszliśmy na zewnątrz. Teren był ogromny. Spacerowaliśmy po posiadłości prawie godzinę, dopóki się nie ściemniło. Rozmawialiśmy o tym co się u nas wydarzyło przez te cztery lata oraz o przyszłości. Wyjaśniłam mu swoje wątpliwości i poczułam ulgę.

Andrew zapewniał mnie, że zrozumiał swój błąd i już nigdy nie dopuści do naszego rozstania i mimo, że mu uwierzyłam potrzebowałam czasu. Wyjaśniłam mu, że nie chce się z niczym spieszyć. Jeśli mamy rzeczywiście być razem, to niech wszystko dzieje się naturalnie, samo, bez żadnego pośpiechu. On najlepiej już zaraz by planował ślub, ale ja tego w ten sposób nie widziałam. Minęły cztery długie lata. Każdy z nas w jakiś sposób się zmienił, ma za sobą nowy bagaż doświadczeń.

W końcu oboje doszliśmy do wniosku, że pośpiech może być złym doradcą. Zdecydowaliśmy się zacząć wszystko od początku. Zaczynamy od punktu startowego, a co będzie czekało na nas na mecie, to się okaże z czasem.

Posłuchałam rad Mary i Alana i postanowiłam zaryzykować. Mary miała rację, że strach mnie paraliżował do tego stopnia, że wszystko widziałam w czarnym kolorze.

Nie chciałabym do końca życia zadręczać się pytaniami, co by było, gdybym nie spróbowała dać nam szansy. Postanowiłam nie rozpamiętywać przeszłości. Wiedziałam, że jeśli nie zostawię za sobą tego co było, to będzie się to za mną ciągnęło w nieskończoność. Byłam już tym wszystkim zmęczona. Nie chciałam, by przeszłość zniszczyła przyszłość. To, co wydarzyło się lata temu było dla nas obojga lekcją. Wyciągnęliśmy z tego wnioski i czas, by ciągnący się za nami bagaż doświadczeń przestał nas przygniatać.

Widziałam światełko w tunelu dla naszej relacji i to było najważniejsze.

Po relaksującym prysznicu wyszłam jeszcze na balkon. Szum drzew działał na mnie kojąco. Podobało mi się to miejsce. Uśmiechnęłam się na tę myśl.

- Uwielbiam kiedy się uśmiechasz – szepnął Andrew, który nie wiem kiedy znalazł się obok mnie.

- Pięknie tutaj. Ta cisza jest magiczna.

- Yhy – mruknął składając pocałunki w zgłębieniu mojej szyi.

Odwróciłam się twarzą do niego. Wpatrywałam się w jego oczy, które przyciągały mnie jak magnez. Ciepło jego spojrzenia przyjemnie rozpalało moje ciało.

Dotknęłam dłonią jego policzka jakbym chciała sprawdzić czy mężczyzna, który stoi przede mną nie jest tylko wytworem mojej wyobraźni.

Uśmiechnął się i ujął moją dłoń w swoją po czym ją czule pocałował.

- Boję się Andrew. Tak bardzo się boję, ale nie chce już dłużej być z daleka od ciebie. – niemal wypowiedziałam te słowa szeptem jakbym nie była pewna czy chce, by je usłyszał.

- Wiem kochanie. – odpowiedział całując mnie w czoło, a potem zamknął mnie w swoich ramionach.

**********

Rano obudziłam się rozglądając po pomieszczeniu. Uśmiechnęłam się do siebie na myśl o poprzednim dniu. Odwróciłam się, by sprawdzić czy Andrew jeszcze śpi.

- Dzień dobry kochanie – odezwał się wpatrując się we mnie.

- Dawno się obudziłeś? – spytałam zaspana przyglądając mu się.

Wyglądał cholernie seksownie. Miał boskie ciało, które miałam ochotę całować cały czas. Pociągał mnie z jakąś obłędną siłą zarówno fizycznie jak i psychicznie.

- Parę minut temu. Patrzyłem jak słodko wyglądasz kiedy śpisz – odpowiedział pochylając się, by mnie pocałować.

Złączył nasze usta w delikatnym pocałunku, a gdy się oderwaliśmy od siebie pogłaskał mnie po policzku. Wpatrywał się we mnie jak w obrazek.

- Czumu mi się tak przyglądasz? – zapytałam onieśmielona naporem jego spojrzenia.

- Zastanawiam się czy to nie sen, że leżysz w moim łóżku. Nawet nie wiesz ile razy wyobrażałem sobie, że rano się budzę i jesteś obok – odparł nawijając sobie moje włosy na palec.

- Andrew....

- Bo to prawda Ana. Niczego bardziej w życiu nie pragnę niż ciebie. Jesteś jak jedna na milion. Drugiej takiej wyjątkowej kobiety nie znajdę. Jesteś stworzona dla mnie. – rzekł z powagą w głosie.

Moje serce niemal wyskoczyło z piersi na te słowa. Tym razem to ja przybliżyłam się do niego całując go.

- Kocham cię mała.

- A ja ciebie.

Patrzyliśmy sobie w oczy kiedy przyciągnął mnie mocno do siebie i zaczął żarliwie całować. Po chwili leżałam już pod nim. Ustami ocierał się o moje usta jakby chciał sprawdzić ile wytrzymam. Rozchyliłam wargi, by dać mu dostęp do siebie. Sunął językiem po moich ustach celowo drocząc się ze mną. Zaczęłam ssać jego język wiedząc, że doprowadzę go tym do szaleństwa. Czułam jak jego przyciśnięty do mnie kutas twardnieje.

Nie musiałam długo czekać na jego reakcję. Wsunął rękę pod moją koszulkę i zsunął ze mnie matki. Przejechał palcami wzdłuż mojej cipki, by sprawdzić jaka jestem mokra.

Po chwili mruknął z zadowoleniem i zrzucił z siebie bokserki. Chwycił mnie za tyłek i przycisnął się jeszcze bliżej mnie. Wziął swojego penisa w rękę i przesuwał nim po mojej kobiecości.

- Jesteś taka wilgotna Ana.

Zamknęłam oczy i zaczęłam się o niego ocierać. Potrzebowałam więcej. Niespodziewanie wsunął we mnie palec na co odpowiedziałam mu jękiem. Pod wpływem doznanej przyjemności ścisnęłam uda, ale je rozsunął, a następnie całując każdy centymetr mojego ciała zsuwał się coraz niżej.

Po chwili całował już wewnętrzną stronę moich ud. Przyjemny dreszcz przebiegł po moim ciele. Lizał i smakował moją cipkę, powodując, że z zaznawanej przyjemności zaczęły mi się trząść nogi.

Następnie oderwał się ode mnie, sięgnął do nocnej szafki po prezerwatywę i sprawnym ruchem nałożył ją na nabrzmiałego wacka.

Zaczął kciukiem pocierać moją łechtaczkę, a następnie powoli wsunął we mnie swojego członka. Nie zaprzestając pchnięć powoli zwiększał prędkość powodując tym, że przez moje ciało przeszedł przyjemny impuls. Wchodził we mnie po sam koniec. Moje pożądanie wezbrało jeszcze bardziej na sile. Byłam już nakręcona na maksa.

- Sprawiasz, że jest mi tak dobrze mała – syczał napierając na mnie swoim przyrodzeniem z dzikością.

Zaczęłam się coraz mocniej zaciskać na jego członku, a moja cipka pulsowała tak bardzo, że wiedziałam iż nie dam rady kontrolować nadchodzącego orgazmu, który się we mnie budował.

Obiełam go mocno ramionami, gdy jego pchnięcia się jeszcze bardziej nasiliły.

Wiedząc, że jestem na skraju, nachylił się nade mną i łakomie wepchnął swój język do moich ust całując mnie żarliwie, aż traciłam oddech.

Ogarnęło mnie przytłaczające uczucie przyjemności, które zawładnęło moim ciałem. Czułam że zaraz eksploduje. Odchyliłam głowę do tyłu tracąc kontrole nad swoim drżącym ciałem.

- Andrew – krzyknęłam, gdy orgazm zalewał moje ciało.

- Kurwa, uwielbiam jak dochodzisz. Mógłbym twoich jęków słuchać całą dobę. – oznajmił sapiąc między oddechami.

Zmęczona padłam na poduszki, gdy niespodziewanie przewrócił mnie na brzuch. Wsunął swoją rękę między materac unosząc moją talię do góry i odchylając ciało do tyłu.

Klęczałam teraz na kolanach z głową przyciśniętą do poduszki.

Delikatnie wszedł do mojej drugiej dziurki. Zaczął posuwać się w niej powolnymi ruchami dając mi czas na przyzwyczajenie się do jego męskości. Wolną ręką zataczał kółeczka na mojej łechtaczce zwiększając tym samym intensywność doznań.

Zaczęłam przygryzać prześcieradło, gdy kolejna fala zaczęła zalewać mnie od środka.

- Dojdź dla mnie mała – chrząkał, powodując tym, że odpłynęłam całkowicie.

Z moich ust wydobywały się coraz głośniejsze jęki. Byłam jak w transie, gdy znienacka chwycił mnie za szyję i pociągnął do góry. Opierałam się teraz ciałem o jego klatkę piersiową czując jego kutasa jeszcze głębiej w sobie.

Posuwając mnie dalej chwycił rękoma moje piersi, po czym zaczął je ugniatać i szczypać.

Czując jak jego penis zaczął we mnie pulsować doszłam wyginając swoje ciało w łuk, ściskając rękoma mocno prześcieradło czemu towarzyszyły coraz głośniejsze krzyki ekstazy. Andrew doszedł wnet po mnie zwalniając ruchy. Oplótł mnie rękoma w talii składając pocałunki na mojej szyi.

Po wspólnym prysznicu zeszliśmy do kuchni na późne śniadanie.

Maria akurat zastawiła suto stół podśpiewując cicho pod nosem. Cała była w skowronkach. Ciekawa byłam co ją wprawiło w tak wyśmienity nastrój, ale o nic nie wypytywałam.

Po posiłku pożegnałam się z kobietą i pojechaliśmy z Andrew do jego firmy. Musiałam odebrać z parkingu firmowego moje auto.

Zabrałam swoje rzeczy z samochodu mężczyzny i poszliśmy do mojego land rovera.

- Żałuję, że nie mogę się urwać z pracy i cię porwać – powiedział obejmując mnie ramionami.

- Nie kuś Andrew, bo to ja cię zaraz porwie – odpowiedziałam całując go w policzek.

Mężczyzna zaczął się śmiać tuląc mnie do siebie. Zamknięta w jego ramionach czułam się taka bezpieczna. Nie widziałam poza nim świata.

- Kocham cię skarbie – rzekł głaszcząc mnie po policzku.

Pocałowaliśmy się namiętnie na pożegnanie obiecując się zdzwonić. Dochodziła godzina dwunasta, gdy wsiadłam do swojego auta i ruszyłam z podziemnego parkingu do pracy.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro