Rozdział 13
Po dokładnie dwudziestu minutach auto zatrzymało się przed ogromną bramą. Za nią jednak nie było widać nic poza zielonym trawnikiem wokoło. Nie znałam tej okolicy. Byliśmy na obrzeżach Bostonu.
Andrew pilotem otworzył bramę i wjechaliśmy do środka. Jechaliśmy jeszcze jakieś trzy minuty drogą zanim dotarliśmy na miejsce. Moim oczom ukazała się wielka dwupiętrowa rezydencja otoczona lasem na kilku hektarowej działce.
- Co to za miejsce? – zapytałam urzeczona widokiem.
- Witaj w moim domu – odpowiedział prowadząc mnie w stronę ogromnych dwuskrzydłowych drzwi.
- To jest twój dom? - zapytałam niedowierzając. – A ty mówiłeś, że to niby ja mam wielkie podwórko. – dodałam będąc w szoku wielkością całej posiadłości.
- Ty masz duże podwórko z mnóstwem roślin i pięknych kwiatów, u mnie poza zielonym trawnikiem i basenem na tyłach domu nie za wiele się dzieje. – odparł uśmiechając się.
Gdy doszliśmy do drzwi wejściowych one od razu się otworzyły i przywitał nas w nich starszy postawny mężczyzna.
- Dzień dobry panie Peterson, witamy w domu. Nie wiedzieliśmy, że wróci pan dzisiaj wcześniej z pracy. Maria dopiero przygotowuje kolację – rzekł mężczyzna.
- Witaj John. Kolacja niech będzie o tej porze co zawsze, z tym, że dzisiaj dla dwóch osób – odrzekł Andrew do mężczyzny klepiąc go po ramieniu.
Nigdy bym nie przypuszczała, że Andrew kupi taki wielki dom i będzie miał lokaja i kucharkę. Moje niedowierzanie z każdą chwilą rosło coraz bardziej.
Idąc w stronę ogromnych schodów z prawej strony znajdował się ogromnych rozmiarów salon z panoramicznymi oknami i wyjściem na taras, gdzie znajdował się basen. Cały dom był utrzymany w odcieniach bieli z czarnymi i złotymi dodatkami nadając wnętrzu elegancji i wytworności.
Rozglądałam się dookoła jak mała dziewczynka, która zwiedzając pałac zachwyca się każdym jego detalem.
Schody były szerokie i tak jak podłoga wyłożone marmurem. Dla ocieplenia wnętrza położono na nich perski dywan, który powodował, że wnętrze wydawało się ciepłe i przytulniejsze.
Po wejściu na górę skierowaliśmy się na lewo. Na końcu korytarza na wprost znajdowały się duże, podwójne ciemne drzwi. Domyślałam się co może za nimi się znajdować. Z nerwów czułam przyspieszone palpitacje serca.
Po chwili weszłam do środka. Moim oczom ukazała się ogromna przestrzeń z oknami od podłogi po sam sufit z wyjściem na ogromny balkon. Widok zapierał dech w piersiach. Nie mogąc się powstrzymać wyszłam na zewnątrz. Wokół roztaczał się widok na las, a za nim w oddali widać było rzekę Missisipi.
Urzeczona widokiem i ciszą jaka panowała wokół zamknęłam oczy wdychając świeże powietrze. Czułam jak moje spięte ciało się odpręża.
- Podoba ci się? – zapytał miękkim głosem Andrew stając za mną.
- Tutaj jest pięknie, magicznie. Nie czuć, że się jest tak blisko Bostonu. Zupełnie jakbym była setki kilometrów od hałaśliwej aglomeracji. Oaza spokoju i relaksu. – powiedziałam stając cały czas z zamkniętymi oczami. Poczułam się jakbyśmy byli razem, jednością i upajali się spokojem po ciężkim dniu pracy.
- Miałem nadzieję, że ci się spodoba. Później oprowadzę cię po domu, a teraz proszę – rzekł podając mi kieliszek prosecco.
- Dziękuję – odpowiedziałam patrząc jak siada ze swoim kieliszkiem trunku na fotelu.
- Chodź – odparł ciągnąc mnie lekko za rękę i sadzając sobie na kolanach.
- Uważaj, bo się obleje. – powiedziałam lekko zawstydzona.
- To cię najwyżej rozbiorę, abyś nie chodziła w mokrym ubraniu – odpowiedział rozbawiony nie spuszczając ze mnie wzroku, puszczając oczko.
Nigdy dotąd ten mężczyzna nie ośmielał mnie tak bardzo jak teraz. Zastanawiałam się czym to było spowodowane. Czyżby dlatego, że tak dobrze mnie znał i wiedział, że pragnę go tak samo jak on mnie, tylko się przed tym bronie? Obnażał mnie z moich myśli, emocji i pragnień. Czytał ze mnie jak z otwartej księgi.
Czując jego palące od pożądania spojrzenie przechyliłam kieliszek z alkoholem upijając dużego łyka.
- Z czym wymieszałeś prosecco? Smakuje wybornie – zapytałam delektując się drinkiem i chcąc rozluźnić atmosferę.
- Z likierem pomarańczowym i wodą gazowaną – rzekł cały czas skupiając swoją uwagę na mojej twarzy.
- Ciekawe połączenie smaków. Skąd pomysł na ten dom? – zapytałam zaciekawiona i zaintrygowana tym, po co mu taka ogromna posiadłość dla jednej osoby.
- Gdy się przeprowadzałem do Bostonu potrzebowałem miejsca, gdzie będzie cisza i spokój. Znajomy mi go pokazał. Jak to sam wtedy określił, nie wiedział kompletnie dlaczego mi go pokazuje, ale intuicja mu podpowiadała, że jest on dla mnie. I się nie mylił - odpowiedział odkładając swój kieliszek na stolik obok.
- Miał nosa, ale po co ci taki ogromny dom? – spytałam kończąc dopijać ostatnie łyki swojego drinka.
- Kupowałem go z myślą o nas. Jak go zobaczyłem to pierwsze o czym pomyślałem, to ze spodobałby ci się. Nie zastanawiając się długo złożyłem ofertę i jak widzisz jestem jego posiadaczem.
- Jak to pomyślałeś, że mi się spodoba, że dla nas? Nie rozumiem – zapytałam lekko zdenerwowana.
- Proste. Zawsze wiedziałem, że nigdy z ciebie nie zrezygnuję. Kupiłem ten dom z myślą o nas jako o rodzinie. Jest tutaj tyle pokoi, że każda z dziewczynek, teraz już panien będzie miała swój kąt, a może i kiedyś w jednym z nich będzie spało i nasze maleństwo – rzekł głaszcząc mnie po plecach.
- Andrew, o czym ty mówisz? Chyba za bardzo odpłynąłeś w swojej wyobraźni – odpowiedziałam nerwowo wstając z jego kolan, ale pociągnął mnie z powrotem tak, że teraz siedziałam na nim okrakiem twarzą zwróconą w jego stronę.
- Nie Ana. Nigdy nikogo tak nie kochałem jak ciebie. Zrobię wszystko byśmy byli razem szczęśliwi. Niczego bardziej nie pragnę niż tego, byś została moją żoną. – rzekł nachylając się nade mną.
Jego usta powoli zbliżały się do moich jakby czekały na mój ruch. Nie potrafiłam dalej trzymać się od niego z daleka. Nie chciałam.
Zbliżyłam się do niego, by złączyć nasze usta w pocałunku.
Andrew nie czekając dłużej przywarł do mnie z siłą tornado tańcząc swoim językiem tango. Przysunął mnie do siebie tak, że nasze ciała się o siebie ocierały. Czułam jak jego spodnie się wypełniają. Całowaliśmy się jak szaleni, jakbyśmy nie mogli się sobą nasycić.
Gdy po chwili oderwaliśmy się od siebie nie potrafiłam już kryć swoich emocji. Zaczęłam go całować jak szalona po twarzy, ustach, szyi, znów po całej twarzy tak jakbym na nowo chciała zapamiętać każdy milimetr jego ciała. Byłam jak w transie. Czułam się tak jakbym scałowywała z niego wszystkie te lata rozłąki, wszystkie te lata z daleka od siebie.
Andrew podniósł nas z fotela i trzymając mnie w objęciach, gdy oplotłam go swoim nogami wniósł do wnętrza pokoju. Nie przerywając się całować po chwili doszliśmy do łóżka. Odpiął mi z tyłu zamek od sukni i położył mnie na wielkim łóżku.
Gdy zdyszani oderwaliśmy się od siebie ściągnęłam suknie chwytając go za rękę i kładąc na swojej piersi.
- Dotknij mnie – wyszeptałam patrząc mu głęboko w oczy.
Andrew
Te dwa słowa sprawiły, że w głowie wystrzeliły mi fajerwerki, a mój kutas czuł się, jakby właśnie wygrał kartę zwolnienia z więzienia w Eurobiznes. Tak długo na to czekałem. Mój penis był gotowy jak nigdy dotąd.
Jednak tym razem nie zamierzałem się spieszyć. Postanowiłem robić wszystko, co w mojej mocy, aby kochać się z nią powoli. Chciałem dać jej taką rozkosz, jakiej nigdy dotychczas nie zaznała. Nawet ode mnie.
Odsłoniłem jej piersi ze stanika i wziąłem je w dłonie. Były takie jak zapamiętałem. Urzeczony widokiem skierowałem usta prosto do jej prawego sutka. Zacząłem bawić się nim, ssąc jego małą otoczkę. Ana zaczęła jęczeć wyginając plecy w łuk, co mnie jeszcze bardziej nakręciło.
Po chili zająłem się drugą piersią poświęcając jej tyle samo czasu co pierwszej. Gdy się od nich oderwałem pozwoliłem moim rękom wędrować po całym jej ciele, jakbym odtwarzał przez to obraz jej boskiego ciała w pamięci. Zacząłem całować ją od szyi w dół do jej piersi. Centymetr po centymetrze, milimetr po milimetrze.
Poświęcając po raz kolejny uwagę jej cudownym piersiom zacząłem zjeżdżać językiem coraz niżej.
W podziękowaniu za doznawane przyjemności mogłem się rozkoszować jej cudownymi jękami, które jeszcze bardziej rozpaliły moje zmysły.
Zsunąłem z niej odpiętą suknie. Moim oczom ukazały się czarne, niewiele zakrywające koronkowe majtki.
Gdyby wiedziała co w tej chwili robiła z moim kutasem. Czułem, że byłem na skraju, ale musiałem wytrzymać.
Zacząłem pocierać jej łechtaczkę przez koronkowe majtki czując jej soki przesiąkające przez materiał. Miałem świadomość tego, że była na mnie gotowa. Wiła się na łóżku z rozkoszy, a to dopiero był początek tego co zamierzałem jej dać.
Gdy już wiedziałem, że rozpaliłem kobietę do czerwoności, nie zastanawiając się dłużej, odsunąłem bieliznę i zacząłem opuszkami palców pieścić jej cudowną kobiecość.
Ana z rozkoszy próbowała zacisnąć uda, ale jej na to nie pozwoliłem. Bezustannie kreśliłem kółeczka na jej wzgórku, składając pocałunki po wewnętrznej stronie jej ud. Bliska memu sercu kobieta wiła się niczym piskorz z przyjemności. Zacząłem językiem pieścić jej cudowne miejsce. Zasysałem, ssałem i kreśliłem kółka na jej łechtaczce. Blondynka z zamkniętymi oczami oddawała się rosnącemu podnieceniu, które lada chwilę miało ją wynieść na wyżyny przyjemności.
Nagle zaprzestałem swoich działań wiedząc, że jest bliska szczytowania. Uniosłem się tak, że byłem na wysokości jej ust. Ana zaczęła rozpinać w pośpiechu guziki mojej koszuli, aż pozbyła się jej całkowicie.
Ana
Pieszczoty Andrew doprowadziły mnie na skraj przepaści zwanej spełnieniem. Sięgnęłam rękoma do paska jego spodni. Jednym ruchem ręki rozpięłam go, a następnie odpięłam guzik spodni, zsuwając je w dół. Andrew przewrócił się na plecy ciągnąc mnie za sobą tak, że teraz to ja byłam na górze. Zsunęłam się w dół tak, że byłam na wysokości jego przyrodzenia. Chwyciłam je i zaczęłam posuwać nim ręką, a z ust mężczyzny wydobył się jęk zadowolenia. Nie zwlekając dłużej zbliżyłam swoje usta do jego penisa i zaczęłam wodzić po nim językiem. Po chwili objęłam go wargami posuwając po nim góra-dół. Spojrzałam w jego oczy pełne pożądania. Przyspieszyłam swoje ruchy chcąc dać temu mężczyźnie jak najwięcej przyjemności. Andrew wplótł ręce w moje włosy i przejął inicjatywę. Zaczął nadawać rytm moim poczynaniom, po chwili przytrzymując mi głowę tak, że niemal wepchnął mi penisa do samego gardła.
- Chryste...Ana – wysyczał przez zaciśnięte z podniecenia zęby.
Gdy czuł, że był blisko przyciągnął mnie do siebie złączając nasze usta w żarliwym pocałunku. Znowu odwrócił nas tak, że zawisnął nade mną. Odsunął się na chwilę, by ściągnąć z siebie całkowicie spodnie i bokserki. Widok jego zupełnie roznegliżowanego ciała spowodował, że między nogami poczułam przyjemne mrowienie. Jednym ruchem kolana rozłożył moje nogi na boki tak, że znajdował się dokładnie między moimi udami. Tam, gdzie najbardziej go pragnęłam.
Jednak on nie zamierzał się spieszyć. Pocierał swoim penisem mój wzgórek łonowy przyprawiając mnie o nową fale przyjemności. Drażnił się ze mną tak przez chwilę, aż w końcu wsunął główkę w moją kobiecość, jednak po chwili wyciągnął, ponownie pieszcząc mój wzgórek. Jego działania doprowadzały mnie o zawrót głowy. Nie byłam w stanie dłużej znieść tych miłosnych tortur.
- Andrew, proszę....- wysyczałam.
- O co prosisz Ana? – zapytał całując skórę mojej szyi nie przestając drażnić mojej łechtaczki.
- Proszę, wejdź we mnie. Chce go poczuć w sobie, nie wytrzymam dłużej – odpowiedziałam przyspieszonym oddechem przygryzając wargi.
W końcu energicznie wsunął go we mnie całego, aż krzyknęłam z przyjemności. Nasze ciała zaczęły się posuwać w swoim własnym, znanym tylko nam rytmie.
Oplotłam jego szyje rękoma przyciągając go do siebie. Andrew przyspieszył swoje ruchy wzmacniając tym odczuwane przez nas doznania.
Spojrzał na mnie zamglonym wzrokiem. Ścisnął swoją dłonią moją szyję jednocześnie wchodząc we mnie z zawrotną prędkością po same jądra. Czułam jak ścianki mojej kobiecości zaciskają się na jego penisie. Zaczęłam wić się z rozkoszy wydając z siebie coraz głośniejsze jęki. Moje ciało wpadło w trans. Wygięłam ciało w łuk, odchylając głowę do tyłu z nadmiaru błogości. Nasze ciała odbijały się od siebie nawzajem. Mężczyzna złączył nasze usta w gwałtownym pocałunku. Byłam bliska szczytowania. Moje mięśnie drżały do granic możliwości, by po chwili ciało mogło eksplodować. Doszliśmy niemal jednocześnie. Andrew opadł na mnie wykończony wtulając się w moje rozżarzone upojeniem ciało całując mnie w czoło. Po chwili zsunął się na materac łóżka obok mnie. Przyciągnął mnie do siebie tak, że leżeliśmy wtuleni w siebie. Wokół panowała cisza, którą zakłócały jedynie nasze przyspieszone oddechy. Cisza, która znaczyła więcej niż jakiekolwiek słowa.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro