Rozdział 10
Andrew
Wyjrzałem przez okno i podziwiałem panoramę miasta. Moje biuro znajdowało się na szczycie biurowca Peterson's Company. Widok był spektakularny. Panoramiczne okna od podłogi do sufitu dawały mi namiastkę tego co miałem w firmie w Nowym Yorku. Zwykle przyglądanie się malutkim ludzikom na dole działało na mnie uspokajająco, lecz dzisiaj nic nie było w stanie ukoić moich nerwów.
Minął tydzień od kolacji z Aną. Nie spodziewałem się, że rzuci mi się w ramiona, ale ta cisza....ten brak odzewu z jej strony mnie rozwalał od środka. Dzwoniłem do niej dzisiaj od rana, ale odrzucała moje połączenia.
Jak tak dalej pójdzie to osiwieje w przeciągu kilku dni.
- Cześć Andrew, przyniosłem ostateczne plany budowy magazynu Alana Roudneya. Przejrzyj i podpisz. Za godzinę mam spotkanie na mieście, to po drodze zawiozę je Anie Thorman. – powiedział Mark kładąc dokumenty na biurku.
- Zostaw, ja je zawiozę – odpowiedziałem z rękoma w kieszeni odwracając się w jego stronę.
- W porządku Andrew....nie chce być wścibski, ale co się dzieje między tobą, a Aną? Kiedy cię zobaczyła w firmie to przez chwilę się bałem, czy nie zejdzie, taka była blada. Nigdy jej takiej nie widziałem. Nawet wyszła ze spotkania – pytał przypatrując mi się. – Ty od waszego spotkania też chodzisz jakiś struty. Coś się wydarzyło między wami? Mam rację? – dodał stając w miejscu.
- Mark, wiesz, że jesteś dla mnie jak brat... - zacząłem – Kurwa.....siadaj, musze się wygadać, bo zwariuje – dodałem siadając w fotelu obok niego.
- Więc? – zapytał rozsiadając się wygodnie.
- Ana to moja była narzeczona – odparłem z westchnieniem, jakby mi jakiś kamień ciążył na sercu.
- Co kurwa?! – wykrzyknął ze zdziwienia wytrzeszczając oczy.
- Co tak patrzysz jakbyś ducha zobaczył? Byliśmy z Aną parą, gdy oboje mieszkaliśmy w Nowym Yorku. Miała zostać moją żoną, ale spierdoliłem sprawę stary. Kurwa zjebałem po całości, a potem ona przyjęła propozycję Alana i objęła kierownictwo nad oddziałem ich firmy w Bostonie. Nie widzieliśmy się cztery lata – powiedziałem nerwowo przeczesując włosy rękoma.
- Nie wierze. Nigdy bym się nie spodziewał po tobie, że byłeś z kimś w poważnym związku. Dla mnie zawsze byłeś zatwardziałym kawalerem, a tu Andrew Peterson się zakochał – gadał kiwając głową z niedowierzaniem.
- Ty się kurwa ze mnie nie nabijaj, jak nie chcesz bym ci jaja ukręcił – odparłem wygrażając mu.
- Dobra, dobra, już nic nie mówię – rzekł rozkładając ręce w obronnym geście.
- Z Aną to co innego. Ona jest wyjątkowa, drugiej takiej jak ona nie znajdziesz. Stary nigdy żadnej kobiety tak nie kochałem jak jej – powiedziałem nalewając sobie wody do szklanki stojącej na stoliku.
- Chciałeś powiedzieć, którą nadal kochasz – rzekł Mark przyglądając mi się.
- Nigdy nie przestałem jej kochać. Te cztery lata kiedy jej nie widziałem były udręką. Ona jest kobietą mojego życia. Nie wyobrażam sobie, abym miał u swego boku jakąś inną kobietę niż ona. Spierdoliłem stary, teraz na dodatek po raz drugi. Jest wściekła na mnie. Wie, że od dwóch lat mieszkam w Bostonie – oznajmiłem czując jak uchodzi ze mnie powietrze.
- No stary, nie zazdroszczę. Jesteś w czarnej dupie, nie ukrywam – powiedział.
- Dzięki, tyle też wiem – odgryzłem mu się
- A ona? Kocha cię? – zapytał bez ogródek. Zawsze walił prosto z mostu za co go lubiłem. Nie owijał tylko mówił to co myśli.
- Tak, ale nie wiem czy jest mi w stanie wybaczyć. Ona mi nie ufa, czemu się nie dziwię, ale....cholera, musze ją odzyskać, tylko nie wiem co mam robić – odarłem rozkładając bezradnie ręce.
- Widzę, że cię wzięło stary i to ostro.
- Ty i te twoje riposty Mark. Wzięło mnie kurwa sześć lat temu, kiedy ją zobaczyłem w restauracji i trzyma nadal. Kurwa nie chce innej, a myśl, że mogłaby związać się z innym mężczyzną powoduje, że się we mnie gotuje. Wizja tego, że inny facet mógłby stać u jej boku mnie przeraża. – zwróciłem głowę ku Markowi jakbym spodziewał się znaleźć odpowiedź na dręczące mnie pytania w jego twarzy.
- To walcz. Zamiast użalać się nad sobą pokaż, że masz jaja i walcz Andrew. Jeśli naprawdę ją kochasz, a ona o ciebie, to zrób wszystko, by była twoja. Tylko tym razem nie spierdol – rzekł Mark wstając.
Wiedziałem, że ma rację. Musiałem coś zrobić, by ją odzyskać.
Ogarnąłem bieżące sprawy w biurze i pojechałem do firmy Gold Finance Center. Musiałem zobaczyć Anę, a mając dokumenty budowy, które musiała zatwierdzić miałem ku temu powód.
- Dzień dobry, Ana jest u siebie? – zapytałem jej asystentkę będąc na miejscu.
- Tak, ale teraz ma spotkanie z kierownikiem reklamy. Proszę poczekać – oznajmiła mi uprzejmie kobieta.
Siedziałem pół godziny przed jej gabinetem, a irytacja zaczęła brać nade mną górę. Gdy tylko asystentka gdzieś wyszła ruszyłem się z miejsca i bez pukania wszedłem od razu do środka.
Gdy ją zobaczyłem to mnie kompletnie zatkało. Zapomniałem, jak się mówi. Nie potrafiłem wydobyć z siebie słowa, jakbym zapomniał języka w gębie.
Naprzeciwko Any stał jakiś facet, który nachylał się, by ją pocałować w momencie, kiedy wszedłem do biura.
Co to kurwa miało być?
Miałem ochotę mu wykurwić. Te usta, tylko ja mogłem je całować.
- Andrew....to...
- Przeszkodziłem? - zapytałem z wkurwem wymalowanym na twarzy. Zacisnąłem szczęki ze złości. Miałem ochotę podejść do tego gościa i obić mu tą cwaną buźkę.
- James możesz już iść, porozmawiamy później, zwróciła się stanowczym głosem do mężczyzny.
- W porządku do później – odparł.
Przeszedł obok mnie rzucając głupawym uśmiechem. Mało brakowało, a bym mu obił tą zarozumiałą gębę.
- Andrew, co ty tutaj robisz? Poza tym wszedłeś bez pukania – oznajmiła Ana splatając ręce na piersi.
- Przyniosłem ostateczne plany budowy do zatwierdzenia, ale widzę, że w nieodpowiednim momencie. Czyżbym w czymś przeszkodził? – zapytałem zgryźliwie. Byłem wzburzony, a patrząc na nią nie mogłem wyprzeć z głowy obrazu dupka chcącego ją pocałować.
- Nie patrz tak na mnie – powiedziała oskarżycielsko.
- Jak? Jakbym chciał kogoś zajebać? – odparłem dalej stojąc w miejscu.
- Andrew to zwykłe nieporozumienie. Zaskoczył mnie? Nie spodziewałam się tego, w ogóle to czemu ja mam się tobie w ogóle tłumaczyć – rzekła podchodząc do barku i odwracając się do mnie tyłem.
Nie wiem czy ona testowała moją cierpliwość czy co. Chciała mnie ukarać, w porządku, ale nie zniosę dobierających się do niej facetów.
Zakluczyłem drzwi od gabinetu i ruszyłem w jej kierunku. Stanąłem na przeciwko niej w momencie, gdy się obracała. Stanęliśmy zwróceni do siebie twarzami. Zdziwienie zagościło na jej twarzy.
- Wiem, że sobie na to wszystko zasłużyłem. Celowo nie dopuszczasz mnie do siebie karząc mnie w ten sposób. Rozumiem, że musisz się upewnić co do prawdziwości moich intencji. Rozumiem, że jesteś nieufna i potrzebujesz czasu. Zniosę wszystko poza jednym.
- Andrew, proszę.....
Nie zdążyła dokończyć, gdy położyłem kciuk na jej ustach.
- Te usta tylko ja mogę całować. Nie strawię widoku innego mężczyzny tak blisko ciebie – oświadczyłem błądząc kciukiem po jej wargach.
- To już twój problem, nie mój – odparła przełykając gulę. Widziałem jak walczyła ze sobą, by mi nie ulec.
- Mylisz się. A jeśli myślisz, że będę czekał z założonymi rękoma patrząc jak jakiś dupek się do ciebie ślini to się mylisz.
- To moja sprawa z kim się całuję – odparła oskarżycielsko wbijając mi palec w tors.
Chwyciłem ją za nadgarstek i zwinnym ruchem obróciłem ją tyłem do siebie unieruchamiając jej ręce na plecach. Jedną ręką przytrzymywałem jej ręce, a drugą odwiązywałem krawat. Ściągnąłem go z szyi i związałem jej ręce, krępując jej tym ruchy.
- Andrew co ty wyprawiasz? Puść mnie? Rozwiąż to natychmiast – burknęła zdezorientowana.
- Co ja wyprawiam? Zaraz ci pokaże. Przypomnisz sobie kogo tak naprawdę pragniesz – powiedziałem jej tuż przy uchu.
Podwinąłem jej do góry luźną sukienkę, by mieć łatwy dostęp. Położyłem rękę na jej plecach zmuszając ją tym samym do położenia się na blacie barku.
- Zwariowałeś. Co w ciebie wstąpiło? – pytała mając przyspieszony oddech.
- Owszem zwariowałem. Przez ciebie głupieje. Jestem zazdrosny jak nigdy dotąd. Powodujesz, że budzą się we mnie dzikie instynkty.
- Andrew nie możesz....
- Czego nie mogę? – przerwałem jej. - Ukarać cię? Właśnie to robię – wysyczałem wymierzając jej klapsa w pośladek, aż krzyknęła.
Po chwili rozmasowałem czerwone miejsce, a potem przemieściłem rękę na jej brzuch schodząc coraz niżej, aż dotarłem do łechtaczki.
Zacząłem pocierać jej muszelkę przez majtki. Jaka ona była wilgotna. Całe majtki miała zmoczone swoimi sokami. Moje spodnie momentalnie się wypełniły.
Podniosłem ją z blatu przytrzymując za gardło. Cały czas pocierałem jej wrażliwe miejsce, aż zaczęła cicho pojękiwać, jakby nie chciała bym to usłyszał.
- Jesteś taka mokra. Możesz wmawiać sobie i mi, że cię nie podniecam, ale twoje ciało cię zdradza. – szeptałem przy uchu Any liżąc jego płatek.
Po chwili odsunąłem materiał majtek i pocierałem jej mokrą ciupkę palcami po całej długości. Zaczęła skomleć z rozkoszy. Gdy znienacka zanurzyłem w niej od razu trzy palce aż krzyknęła.
Poruszałem nimi powoli celowo doprowadzając kobietę do granic wytrzymałości. Po kilku minutach zacząłem poruszać w niej energiczniej wkładając je aż do samego końca drażniąc przy tym jej najczulszy punkt.
Ana nie potrafiąc już dłużej tłumić podniecenia z każdym moim ruchem jęczała coraz głośniej. Straciła kontrolę, co mi się cholernie podobało. Uwielbiałem kiedy nie panowała nad sobą i dawała się ponieść emocjom.
Nagle ktoś szarpnął raz i drugi za klamkę. Po chwili usłyszałem pukanie do drzwi. Ana chciała się wytrwać, ale jej nie pozwoliłem. Wręcz przeciwnie przyspieszyłem ruchy.
Po chwili znowu nastąpiło pukanie do drzwi i szarpanie za klamkę – Pani Ano jest tam pani? Słyszałam dochodzące stąd krzyki. Wszystko w porządku? – zapytała kobieta. To pewnie była jej asystentka.
Nie zważając na nic zacząłem pieprzyć jej cipkę palcami z zawrotną prędkością przytrzymując ją dalej za gardło. Oparta była swoim ciałem o moje, tak, że czułem jej przyspieszony oddech. Po chwili zaczęła wić się z rozkoszy wyginając ciało w łuk. Jęki jej miłosnych uniesień rozchodziły się po całym pomieszczeniu. Po chwili jej ciałem wstrząsnęły spazmy rozkoszy. Doszła na moich palcach ociekając swoimi sokami.
Mój kutas był tak nabrzmiały, że bałem się, iż rozerwie mi spodnie.
Gdy Ana się trochę uspokoiła odwróciłem ją przodem do siebie. Ukucnąłem przed nią pozbywając się jej majtek. Rozchyliłem jej nogi na boki zanurzając swój język w jej rozgrzanej szparce. Drażniłem nim jej łechtaczkę. Lizałem, ssałem, przygryzałem patrząc jak kolejny raz pożądanie ogarnia jej rozpalone ciało.
Zjechałam językiem niżej liżąc jej cipkę po całej długości. Po chwili Ana nie wytrzymała moich pieszczot dochodząc drugi raz. Wylizałem języczkiem jej kobiecość do ostatniej kropli i wstałem wpatrując się w zamroczoną twarz. Pociągnąłem ją za kark i wpiłem się swoimi ustami w jej usta.
Nie protestowała kiedy włożyłem jej język. Nasz pocałunek tym razem nie był spokojny. Całowaliśmy się w szalonym tempie jakbyśmy chcieli nadrobić stracony czas. Pocałunek był namiętny i dziki. Oderwaliśmy się od siebie dopiero, gdy oboje nie mogliśmy złapać oddechu.
- Spojrzałem na stojąca przede mną w dalszym ciągu oszołomioną kobietę. Uśmiechnąłem się z zadowoleniem.
- Teraz gdy jakiś facet będzie cię całował będziesz pamiętała smak swojej cipki na ustach. Będzie ci on przypominał o tym, że nie rozpali on w tobie takiego ognia jak ja. – powiedziałem zachrypniętym głosem głaszcząc ją po policzku.
Odwróciłem ją ponownie do siebie plecami i uwolniłem skrępowane ręce z krawata.
Odwróciła się do mnie przodem pocierając nadgarstki. Schyliłem się po jej majtki. Trzymając je w dłoni oblizałem ostentacyjnie wargi.
- To zatrzymam dla siebie – rzekłem z uśmiechem na ustach, chowając je do kieszeni spodni.
Moja zadziorna, pyskata Ana wpatrywała się we mnie dużymi oczami oniemiała. Zaniemówiła tak jak ja, gdy tutaj wszedłem.
- Dokumenty z planami budowy masz na biurku. Będzie lepiej jak już pójdę. Mam ochotę nadziać cię na swojego kutasa, ale nie chce kochać się z tobą pierwszy raz po tym wszystkim w taki sposób. Poczekam, aż sama będziesz go chciała. Teraz jednak będzie lepiej jak pójdę, bo jeszcze chwilę i stracę panowanie nad sobą, a wtedy cię na niego nadzieję – odparłem patrząc jej głęboko w oczy.
Na dowód moich słów złapałem ją za rękę masując nią kutasa przez spodnie. Po chwili puściłem jej dłoń. Złożyłem namiętny i czuły pocałunek na jej ustach.
- Do zobaczenia mała – rzekłem i wyszedłem z gabinetu uprzednio odkluczając drzwi.
Z firmy Any udałem się prosto do domu. Gdy byłem na podjeździe i wyszedłem z auta niemal biegiem udałem się schodami w górę do sypialni. Ściągnąłem w pośpiechu z siebie ubranie i wszedłem pod prysznic.
Mój kutas sterczał na baczność, a jaja miałem tak napuchnięte, że mało brakowało, a wysadziłoby mi je jak granat. Wziąłem go w ręce i zacząłem masować. Przypominając sobie jęki Any i jej mokrą cipkę waliłem konia jak dziki. Orgazm, który uwolnił mnie od napięcia i przyniósł ukojenie wstrząsnął mną z siłą tsunami. Sperma wystrzeliła wprost na płytki na ścianie przede mną. Stałem pod prysznicem opierając się o ścianę.
Nim unormowałem oddech minęła chwila. Umyłem ciało, wyszedłem spod prysznica i założyłem na siebie czystą odzież. Chwyciłem klucze i wyszedłem z domu. Po drodze do pracy wstąpiłem jeszcze w jedno miejsce na zakupy.
- Dziękuję. Proszę dostarczyć to pani Anie Thorman do firmy Gold Finanse Center. Tutaj ma pani jej adres. Proszę, by przesyłka była dostarczona do rąk własnych. – poinstruowałem ekspedientkę w sklepie po czym wyszedłem i pojechałem do pracy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro