Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17

Weszliśmy do apartamentu Andrew. Rozejrzałam się po salonie. Nic się nie zmieniło. Wszystko wyglądało tak samo jak lata temu. Wspomnienia wróciły. Uśmiechnęłam się przypominając sobie spędzone tutaj chwilę.

Niespodzianka jaką mi przygotował Peterson była niesamowita. Nie tylko zabrał mnie do ulubionej restauracji w Nowym Jorku, ale też się oświadczył. Byłam nawet szczęśliwsza niż za pierwszym razem, gdy poprosił mnie o rękę.

Dużo przeszliśmy, by być w tym miejscu co teraz. Więź, która nas łączyła była silniejsza niż kiedykolwiek, a zaręczy, gdzie byliśmy tylko my, były magiczne. To była tylko nasza chwila, nasz czas. Ukoronowanie miłości, która miała początek w tej restauracji. To było cholernie romantyczne.

- Tym razem nigdzie cię nie puszczę, a wkrótce będziesz panią Peterson. O niczym innym nie marze – powiedział Andrew wtulając głowę w moją szyję.

- Nigdzie nie zamierzam uciekać – odpowiedziałam obracając się do niego twarzą.

- Musimy zaplanować ślub, powiedzieć dzieciom, ale najpierw pani pozwoli, że panią pocałuję – mruknął pochylając się bliżej mnie, tak, że ocieraliśmy się nosami.

W odpowiedzi skinęłam mu głową zarzucając mu ręce na szyję.

- Nie rozumiesz Ana – powiedział kładąc ręce na mojej tali. – Zamierzam pocałować każdy centymetr twojego ciała z osobna, aż cała będziesz oznaczona moimi pocałunkami. – dodał zachrypniętym głosem.

Na skutek tego moje ciało przeszył przyjemny dreszcz pożądania. Pociągnęłam go za kark przysuwając go jeszcze bliżej siebie.

Od razu przycisnął swoje usta do moich ust. Całował mnie żarliwie i namiętnie domagając się więcej.

Po chwili odrywając się od moich warg uniósł mnie za tyłek, na co owinęłam się rękoma wokół niego niczym bluszcz.

Lizał moją szyje od lewej do prawej strony lekko skubiąc zębami moją skórę. Odchyliłam głowę do tyłu pod wpływem przyjemnych doznań. Mężczyzna jedna ręką zsunął mi ramiączka sukni w dół całując mnie po obojczyku.

- Andrew...zabierz mnie do łóżka – błagałam pod wpływem rosnących doznań.

- Jesteś tak cholernie seksowana mała – rzekł przestając mnie całować.

Trzymając mnie mocno ruszył w kierunku sypialni. Już po chwili położył mnie na łóżku. Zrzucił z siebie marynarkę i zaczął odpinać koszulę. Patrzyłam na jego boskie, umięśnione ciało, aż ściągnął ją z siebie całkowicie.

Następnie wszedł na łóżko wisząc tuż nade mną. Zsunął moją suknię na wysokość brzucha i zaczął składać pocałunki na moim ciele. Po chwili przesuwał językiem od lewej do prawej strony tuż nad miseczką mojego stanika trącąc go przy tym zębami, a dłonią sunął po brodawkach. To samo po chwili robił z drugą piersią. To były istne, miłosne tortury.

Następnie ściągnął ze mnie stanik, by móc ssać i lizać każdą z moich piersi. Cichy jęk wydobył się z moich ust. Zanurzyłam ręce w jego gęstych włosach domagając się więcej.

Już po chwili sunął językiem w dół mojego ciała aż do brzucha. Jednym ruchem ściągnął całkowicie ze mnie suknie. Pozostałam tylko w samych koronkowych majtkach, które były przesiąknięte moją wilgocią. Wpatrywał się w moje intymne miejsce jak zahipnotyzowany.

Zaczął całować wewnętrzną stronę moich ud wzdłuż brzegu moich majtek.

- Jesteś taka mokra Ana. Twoja cipka aż lśni.

Gdy jego język zaczął sunął wzdłuż mojej szparki nie wytrzymałam. Niespodziewane dreszcze przebiegły po moim kręgosłupie. Nie mogłam się powstrzymać przed kołysaniem biodrami w przód i w tył.

Mężczyzna jęknął z zadowoleniem i szybkim ruchem ściągnął ze mnie bieliznę ponownie zatapiając się w mojej kobiecości. Językiem okrążał moją łechtaczkę zębami zahaczając o mój wzgórek. Po chwili patrząc mi prosto w oczy zaczął ssąc moją cipkę. Z podniecenia wygięłam ciało w łuk, nadając rytm swoim ruchom, ale to wcale nie przynosiło mi ulgi, której tak bardzo pragnęłam.

Chciałam by scałował każdy centymetr mojego ciała, by posiadł mnie całą. Gdy byłam blisko odsunął się niespodziewanie.

- Andrew... proszę... – wnet błagałam.

Ściągnął spodnie wraz z bokserkami i na nowo zawisł nade mną. Zaczął swoim nabrzmiałym kutasem przesuwać po mojej szparce celowo przedłużając ten moment.

Nie wytrzymam. Wnet rzuciłam się niego przewracając go na plecy. Usiadłam na nim okrakiem rozkoszując się tym w jaki sposób na mnie patrzył.

Oblizałam dolną wargę poruszając się po jego nabrzmiałym członku mocząc go swoimi sokami. Ocierałam się o niego rozkoszując się doznawanymi przyjemnościami. Przymknęłam oczy coraz mocniej napierając na niego.

- Kurwa Ana, jak nie przestaniesz to dojdę zanim będę w tobie – usłyszałam słowa podnieconego mężczyzny.

Chcąc zadać mi większą przyjemność zaczął opuszkami palców gładzić moje ramiona, piersi zjeżdżając na brzuch.

W końcu nie wytrzymałam i ustawiłam czubek jego kutasa przy moim wejściu, po czym powoli zaczęłam zsuwać się po nim w dół.

Gdy dosiadłam go całego poczułam jak jego ciało drży. Jęknęłam na skutek tego. Zaczęłam powoli poruszać się w górę i w dół. Gdy ściany mojej cipki zaczęły się zaciskać na fiucie Andrew usiadł i zaczął poruszać biodrami w szybszym tempie przejmując inicjatywę.

- Andrew – jęczałam coraz głośniej czując jak moje soki spływają po jego męskości, która idealnie trafiała w mój najczulszy punkt.

Nie musiałam nic więcej mówić. Andrew przyspieszył na co moja cipka zaczęła się na nim bezlitośnie zaciskać.

Było mi tak dobrze, że czułam jakby prąd elektryczny przeszedł mi po kręgosłupie. Oparta o jego klatkę piersiową, gdy wchodził we mnie do końca czułam, że dużo nie brakowało mi do orgazmu. Nie chciałam, by przerwał.

- Andrew, Dojdź we mnie. Chcę poczuć tak jak kiedyś, jak eksplodujesz we mnie, teraz.

- Kochanie nawet nie wiesz jak tego pragnę – jęczał całując mnie po szyi.

Zaraz potem zaczął napierać na mnie jeszcze mocniej. Po chwili byłam bliska uwolnienia. Moje głośne krzyki rozchodziły się po całym apartamencie, gdy eksplodowałam z nim w równym czasie.

Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy wyrównując oddechy. Objęłam jego twarz dłońmi i czule go pocałowałam. Andrew nie czekając pogłębił pocałunek, aż nasze języki spotkały się ze sobą w tańcu.

- Już na zawsze jesteś moja - odparł, gdy oderwaliśmy się od siebie. - Chce cię mieć każdego dnia - dodał patrząc mi głęboko w oczy.

Po wspólnym prysznicu leżeliśmy wtuleni w siebie rozmawiając o wspólnych planach na przyszłość. W końcu wszystko zaczęło się układać.

Nagle usłyszałam dzwonek swojego telefonu. Było już późno więc zdziwiłam się, że ktoś dzwonił. Zwlekłam się z łóżka sięgając do torebki po urządzenie, które nie chciało ucichnąć.

Spojrzałam na ekran smartfona zdziwiona. To był Alan. Usiadłam na łóżku i odebrałam połączenie.

- Cześć Ana przepraszam, że dzwonie po dwudziestej trzeciej, ale mam pilna sprawę – powiedział jakby z ulgą, że odebrałam telefon.

- Witaj Alan, co się stało, że tak nagle dzwonisz o takiej porze? – zapytałam zaniepokojona.

- Potrzebuje cię pilnie w firmie, tutaj na miejscu w Nowym Jorku. Dasz rade przylecieć w poniedziałek? Dzwonie, by móc zarezerwować ci bilet lotniczy. Wiem, że to na ostatnią chwilę dlatego postanowiłem nie czekać z telefonem do rana. - odpowiedział z nadzieją w głosie.

- Coś się stało? – zapytałam

- Nie nic złego, nie przejmuj się. Są papiery, które musimy razem przejrzeć, a nie mogą one czekać, to pilne. – rzekł już spokojnym tonem.

- W porządku, to zarezerwuje ci poranny lot na poniedziałek. Wyśle ci maila z danymi. To do zobaczenia Ana – dodał chcąc się rozłączyć.

- Alan zaczekaj – zawołałam do słuchawki.

- Tak Ana?

- Alan nawet nie dałeś mi dojść do słowa. Będę rano w firmie, ale nie rezerwuj mi lotu. – odparłam

- Ale, jak to? To jak chcesz się dostać do Nowego Jorku? – zapytał zdziwiony.

- Alan jestem w Nowym Jorku, więc nie musisz rezerwować mi biletu. Wystarczy, że wykonam kilka telefonów, że nie wracam jutro do Bostonu. – odparłam patrząc na Petersona.

- Jesteś tutaj? Ale jak to? Kiedy przyleciałaś? - wyrzucał z siebie pytania.

- Przylecieliśmy dzisiaj z Andrew. Mieliśmy wrócić jutro do Bostonu, ale zostanę. – odpowiedziałam krótko.

- Z Andrew? To musicie mi wszystko opowiedzieć. W takim razie czekam na was w poniedziałek w biurze, a teraz nie przeszkadzam. Pozdrów ode mnie Petersona – oznajmił i się rozłączył.

- Coś się stało? – zapytał mój narzeczony całując mnie w ramię.

- Niby nie, ale chciał, abym przyleciała w poniedziałek pilnie do niego przejrzeć jakieś dokumenty, a jak usłyszał, że jestem w Nowym Jorku to uradowany stwierdził, że chce nas widzieć w firmie w poniedziałek i się rozłączył – oświadczyłam patrząc na jego reakcję.

Andrew słuchał mnie uważnie po czym wybuchnął śmiechem. Nie wiedziałam co go tak rozbawiło, ale wyglądał komicznie.

- A tobie co tak wesoło? – zapytałam mrużąc oczy.

- Ana naprawdę się nie domyślasz dlaczego tak nagle się rozłączył? – zapytał dalej się śmiejąc.

- Nie...

- Kochanie powiedziałaś, że jesteś ze mną. Myślę, że nie chciał nam przeszkadzać – rzekł szczerząc zęby jak łoś.

- Nie , myślisz, że on...chyba nie...

- A ja myślę, że tak skarbie – odpowiedział czule całując mnie. – Poza tym miał rację – dodał między pocałunkami.

- Andrew, co robisz? - zapytałam udając, że nie wiem do czego zmierza.

- To o czym pomyślał twój szef kochanie - oznajmił ściągając ze mnie koszulkę od piżamy.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro