Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8.

Hej, przepraszam za jednodniową obsuwę czasową z rozdziałem. Myślę, że teraz będą się pojawiały w soboty, bo na tygodniu niestety nie będę miała za bardzo czasu ;)


***


     Izuku bardzo się cieszył, że po kolacji zdecydował się zostać z przyjaciółmi i pograć z nimi w planszówki. Było wesoło i zabawnie, do tego jego relacja z Uraraką zdawała się wkraczać w całkiem nowy, mocniejszy etap przyjaźni. Bardzo go to cieszyło. Szczególnie, że po tym, jak olał dziewczynę, spodziewał się raczej odwrotnego efektu. 

     Po kilku godzinach spędzonych na rozrywce, przyszedł jednak czas na sen. Tym bardziej, że zmęczenie lekcjami, treningami i pracą w ogrodzie robiło swoje. Pożegnał się z pozostałymi i poszedł do swojego pokoju, z zaskoczeniem stwierdzając, że o drzwi jego sypialni opiera się Shoto.

- Todoroki? - wyrwało mu się. Chłopak spojrzał na niego poważnie i jakby... z ostrzeżeniem?

- Midoriya, mam dla ciebie małą radę. - Shoto odbił się od drzwi i podszedł bliżej, stając twarzą w twarz z Deku. - Nie wpierdalaj się między mnie i Bakugo. Widzę, jak na niego patrzysz, a nie mam ochoty rywalizować z tobą również na tym polu - mruknął.

- C... co? - Izuku był nieco zaskoczony, ale też zmieszany. Nie spodziewał się, że Todoroki przyjdzie i zacznie mu... grozić? Sam nie wiedział, czy to dobre określenie. - Nie musisz się martwić, Todoroki. Nie mam zamiaru wchodzić między was. Skąd ten pomysł? - zapytał, nerwowo przestępując z nogi na nogę.

- Zawadzasz mi. Jak drzazga w palcu. Naprawdę cię lubię, Midoriya, ale jeśli zobaczę, że kręcisz się koło Bakugo, to ci nogi z dupy powyrywam. On jest już mój. Nie masz nawet co marzyć. - Shoto uśmiechnął się dość psychopatycznie, co sprawiło, że Izuku cofnął się o krok.

- O czym ty... - Pokręcił głową, z niedowierzaniem. Nie miał pojęcia, jak powinien zachować się w tej sytuacji, ale nie zamierzał pozwolić chłopakowi, żeby rzucał groźbami. - Słuchaj, Todoroki. Po pierwsze, Kacchan sam ma prawo decydować o tym „czyj" będzie, chociaż w jego przypadku to określenie kompletnie nie odnosi się do rzeczywistości. Co najwyżej ty możesz być jego, a nie on twój - zaczął poważnie, w sumie nawet nie zastanawiając się nad tym, jak to wszystko może brzmieć. Serce biło mu w piersi jak szalone. Shoto ani trochę nie przypominał siebie, miał jakąś chorą obsesję. - Po drugie, nie zamierzam wchodzić ci w paradę, ale jeśli mam być szczery to po prostu wątpię, że rzuci ci się w ramiona tylko dlatego, że mówicie do siebie zboczone teksty - dodał, lekko się przy tym krzywiąc.

- Chyba się nie zrozumieliśmy, Midoriya. - Todoroki skrócił dystans między nimi do minimum. Izuku nawet przygotował się na odparowanie ciosu, ale ów nie nastąpił. - W tej kwestii nie traktuję cię jako przyjaciela. Jeśli wejdziesz mi w drogę, zmiażdżę cię. Usunę cię z trasy za wszelką cenę - warknął, po czym odepchnął chłopaka i ruszył w swoją stronę. Połowę jego ciała pokrywały płomienie, a drugą lód. Już samo to świadczyło o tym, jaki był poważny.

     Izuku głośno wypuścił powietrze z płuc. Wszedł do swojego pokoju, zamykając go za sobą na klucz. Czuł się bardzo niekomfortowo po tym, co chwilę wcześniej miało miejsce. Kacchan ostatnio przekazał mu wieść od Aizawy, że Todorokiego nikt nie podmienił i to cały czas on. Nie zmieniło to jednak faktu, że Midoriya go zwyczajnie nie poznawał. Aż tak obsesyjnie myślał o zdobyciu Bakugo, że jego charakter diametralnie się zmienił? A może po prostu na wierzch wychodziły dotychczas uśpione aspekty jego osobowości? W końcu miał podłe dzieciństwo, w którym panowała przemoc, nie było to więc wykluczone. Dlaczego jednak dopiero teraz? Co się stało?

     Westchnął cicho, kładąc się na swoim wygodnym łóżku. Zerknął na All Mighta, patrzącego na niego z plakatu i zastanowił się, co ten by zrobił w tej sytuacji. Nie bał się o siebie. Głównym obiektem zainteresowania Shoto był tutaj Kacchan i to on powinien szczególnie na siebie uważać. Będzie musiał go jutro ostrzec.


**


     Bakugo był mocno rozkojarzony na lekcjach, więc kilka razy w trakcie ich trwania zgarnął opieprz od Aizawy za to, że nie słucha. Nawet by się tym nie przejął, gdyby nie to, że sensei kazał zostać mu po zajęciach, żeby porozmawiać o jego „niepoważnym podejściu do zostania bohaterem". Dostało mu się, że ciągle chodzi rozproszony lub nabuzowany, nie uważa podczas treningów, a i ze zwyczajnych przedmiotów nieco opuścił się w nauce.

     Fakt, w ostatnim czasie skupienie przychodziło mu z dużą trudnością, gdyż miał sporo rzeczy do przemyślenia. Po tej rozmowie obiecał jednak samemu sobie, że weźmie się w garść , bo inaczej nic dobrego z tego nie wyniknie. Pieprzyć rozterki życiowe na temat orientacji seksualnej. Miał swój cel i choć na chwilę stracił go z oczu, teraz znów musiał wrócić na odpowiednią ścieżkę. Może po szlabanie zrobi sobie trening Indywidualności? Zawsze mógł poprosić Midnight o nadzór nad treningiem. Tak, to zdecydowanie był dobry pomysł.

    Pożegnał się z Aizawą i ruszył do szatni, by oddać kostium. Sądził, że w środku będzie już pusto, więc zdziwił się nieco na widok Todorokiego. Ze wszystkich ludzi z klasy, akurat jego chciał spotkać najmniej. Unikał go jak tylko mógł od momentu tej przeklętej rozmowy.

- Co tu jeszcze robisz? - zapytał, niezbyt przyjemnym tonem głosu. Chłopak był już przebrany i wyglądało na to, że celowo zwlekał z wyjściem z pomieszczenia.

- Czekałem na ciebie - odparł Shoto, krzyżując ręce na piersi. Wbił spojrzenie w Bakugo, który pierwszy raz w życiu poczuł się jak baba wstydząca się przebrać przy facecie. Do czego to doszło...

- Na chuj? - warknął, odwracając się do niego tyłem. Zdjął swoje „granatniki", a potem także górną część kombinezonu, szybko zastępując ją swoją klasyczną koszulką na ramiączkach.

- Po prostu. Mówiłem ci wczoraj, że zdaję sobie sprawę z tego, że źle zaczęliśmy. Chciałbym tylko spędzić z tobą trochę czasu, nawet jeśli oznacza to tylko pięć minut w drodze stąd do akademika - odpowiedział spokojnie.

     Bakugo usłyszał, jak Todoroki podnosi się z ławki. Odruchowo odwrócił się przodem do niego, gdyż jak mówiło pewne powiedzenie „nigdy nie stój tyłem do wroga". Nie, żeby uważał mieszańca za swojego wroga. Wolał jednak być ostrożny, jeszcze by go ruchnął z zaskoczenia i tyle by z tego wszystkiego wyszło.

     O matko, o czym ja myślę. Chory łeb.

- Dobra, możemy iść razem, ale nawet nie próbuj zaburzać mi przestrzeni osobistej - prychnął widząc, że Shoto chce dotknąć jego ramienia. Chłopak się zawahał, ale po chwili opuścił dłoń i pokiwał jedynie głową.

- Jasne - mruknął i cofnął się o krok.

     Bakugo schował kostium, rozejrzał się po szatni sprawdzając, czy przypadkiem o czymś nie zapomniał, a potem ruszył do wyjścia, zaś Todoroki za nim. Przez dłuższą chwilę między nimi panowała cisza, którą przerwał Shoto.

- Śniłeś mi się dzisiaj. Byliśmy na randce, na jakiejś polanie. Zrobiliśmy sobie piknik. Pokazywałeś mi gwiazdozbiory. Opowiadałeś o nich z taką pasją, że aż nie mogłem się powstrzymać i cię pocałowałem - wyznał.

    Katsuki niemalże się zakrztusił, słysząc te rewelacje. Mimowolnie wyobraził sobie taką sytuację. Nigdy nie był duszą romantyka, choć trzeba przyznać, że na gwiazdach znał się bardzo dobrze. Ciekawe, czy Todoroki o tym wiedział, czy po prostu tak mu się przyśniło? Ale w sumie skąd miałby wiedzieć? Bakugo nikomu się takimi rzeczami nie chwalił.

- Fajnie - mruknął jedynie, wsuwając dłonie do kieszeni spodni.

     Ten dzban zaczynał mieszać mu w głowie. Najpierw tamta rozmowa, teraz opowiadanie snu... Liczył na to, że coś tym ugra?

- Ciekaw jestem, czy w rzeczywistości pocałunek z tobą też byłby tak namiętny jak w tym śnie. - Todoroki cicho westchnął, jakby nieco rozmarzony.

     Bakugo w duchu pomodlił się do wszelkich bóstw, żeby teraz z nieba spadł meteoryt i zabił ich obu. Ewidentnie było widać, do czego dąży mieszaniec, a to się Katsukiemu ani trochę nie podobało. Grał mu na emocjach, począwszy od szczerego wyznania z dnia poprzedniego, a skończywszy na jawnym wyłudzaniu pocałunku. A w życiu, nie z nim takie numery.

- Miałeś, zdaje się, zacząć swój podryw w inny sposób. Nadal robisz to źle. Myślisz, że takie teksty sprawią, że od razu będę chciał ci udowodnić, że rzeczywistość jest lepsza od snu? - Spojrzał na chłopaka poważnie. - Jestem na to za inteligentny - dodał skromnie.

- Po prostu chcę, żebyś wiedział, na co mam chęć. A że nie chcę nic robić bez twojej zgody, to pozostało mi tylko gadanie o tym, jak bardzo kuszą mnie twoje usta. - Todoroki wzruszył ramionami, niezbyt przejmując się słowami blondyna.

- Nawet gdybyś spróbował coś zrobić bez mojej zgody, to prędzej obiłbym ci ryj, niż byś osiągnął cel. Nie zapominaj, że na obiekt westchnień nie wybrałeś cioty, tylko mężczyznę z krwi i kości - prychnął Bakugo. Wręcz nie wierzył, że wdawał się w takie dyskusje z tym dzbanem. Na szczęście weszli już w bramę akademika, więc nie będzie musiał tego ciągnąć dłużej.

- Twoja nadmierna pewność siebie może cię kiedyś zgubić, Bakugo. Pójdę już do siebie, ale... - Złapał chłopaka za nadgarstek, zatrzymując na chwilę w miejscu. Cmoknął go w policzek, po czym puścił go i ruszył w swoją stronę, puszczając mu jeszcze po drodze oczko.

     Bakugo zrobił bardzo głupią minę, nie spodziewając się tego całusa. Co to miało być? Potarł swój policzek dłonią i warknął pod nosem, po czym ruszył w kierunku ogrodu, by odbębnić szlaban.


**


     Izuku musiał przyznać, że oczyszczanie ogrodu bardzo sprawnie im szło. Nawet była duża szansa, że dzisiaj dokończą, co z jednej strony go cieszyło, a z drugiej nieco smuciło. To w tym miejscu mógł w miarę normalnie rozmawiać z Kacchanem. Poza ogrodem rzadko kiedy zamieniali choć słowo, nie licząc kilku dziwnych sytuacji. Niestety, czas mijał, a więc i robota szła do przodu. Teraz jednak...

- Kacchan... Pewnie mi nie uwierzysz albo uznasz, że przesadzam, ale... wydaje mi się, że Todoroki dostał jakiejś obsesji na twoim punkcie - mruknął, podając chłopakowi szpadel, by mógł wykopać korzeń.

- Nie chcę słuchać o Todorokim - uciął Kacchan, mierząc Izuku zirytowanym spojrzeniem.

- Pomyślałem tylko, że chciałbyś to wiedzieć. Wczoraj powiedział mi, że mam nie wchodzić mu w drogę. Ubzdurał sobie, że jestem dla niego zagrożeniem - wyznał.

- A jesteś? - Bakugo uśmiechnął się dość kpiąco, wbijając szpadel pod korzeń. - Nie obchodzi mnie to, co sobie ubzdurał Todoroki. Już mi wystarczy, że ciągle za mną łazi jak napalona fanka. - Przewrócił oczami, wyraźnie mając to wszystko gdzieś.

- Groził mi i wszystko wskazuje na to, że jest nieobliczalny. Nie poznaję go. Możesz się śmiać, ale mnie to nieco przeraża. I martwię się o ciebie. Kto wie, co zrobi, jeśli wykażesz zainteresowanie kimś innym? - Izuku nadął policzki, niczym małe, obrażone dziecko. Kacchan jak zwykle go nie słuchał. Jeszcze przyleci do niego z płaczem, kretyn jeden.

- Przejmujesz się groźbami tego dzbana? - Kacchan parsknął śmiechem, ewidentnie tym rozbawiony. - Todoroki to mój problem, Deku. Nie wtrącaj się w to. A jeżeli tak bardzo się boisz, że oberwiesz rykoszetem, to przecież możesz trzymać się ode mnie z daleka, jak do tej pory - stwierdził, wzruszając ramionami.

- Ty nic nie rozumiesz - jęknął Izuku. Nie miał pojęcia, dlaczego blondyn nie wziął tego wszystkiego na poważnie. W końcu sam jako pierwszy zgłosił Aizawie, że Shoto dziwnie się zachowuje. Chyba że... - Ach. No tak. Pewnie nie jest to nieodwzajemnione. Wybacz - mruknął. Poprawił rękawice i poszedł zająć się oczyszczaniem ostatniej rabatki. Nie było sensu rozmawiać z Kacchanem o Todorokim, skoro ten ewidentnie sam zaczął się nim interesować...

    Usłyszał, jak Kacchan prychnął pod nosem, ale to zignorował. Wolał nie usłyszeć potwierdzenia swoich słów.

     Przez następne dwie godziny rzadko się do siebie odzywali. Uwijali się po prostu, żeby skończyć przed kolacją. Wreszcie wszystkie chwasty, niepotrzebne krzewy i uschnięte drzewka zniknęły, a wraz z nimi ich szlaban. Ogród wyglądał teraz bardzo dobrze. Wystarczyło zasadzić kwiaty, by ten efekt się jeszcze polepszył. W takich chwilach tym bardziej doceniało się swoją pracę.

- Zrobiliśmy to, Kacchan. - Midoriya stanął obok chłopaka i posłał mu szeroki, radosny uśmiech. Wyciągnął do niego dłoń w podziękowaniu za współpracę.

- Ta. Zrobiliśmy to. - Ku jego zaskoczeniu, Kacchan nie tylko uścisnął jego rękę, ale również radośnie się uśmiechnął.

     Izuku aż zamurowało. Ten uśmiech był... tak inny. Jednocześnie pasował i nie pasował do chłopaka. Widząc to niesamowite zjawisko, nie mógł się powstrzymać. Nie myślał o konsekwencjach i dał się ponieść chwili. Położył dłoń na policzku Kacchana, pochylił się w jego stronę i złączył ich usta w delikatnym pocałunku. Chłopak wciągnął powietrze w płuca, ewidentnie zszokowany tym gestem ze strony Izuku. Midoriya nie dał mu jednak szansy ani na ewentualne odwzajemnienie pocałunku, ani na odepchnięcie go. Odsunął się szybko, cały czerwony na twarzy.

- Przepraszam - wydusił z siebie, odwrócił się na pięcie i ruszył biegiem w kierunku wyjścia z ogrodu.

     Pluł sobie w brodę, że dał się tak ponieść. Jeśli jego podejrzenia były prawdziwe i Kacchan jednak leciał na Todorokiego... To było tak... frustrujące.

     Przepraszam, Kacchan. Przepraszam.


**


     Bakugo przez dłuższy czas stał jak wmurowany, próbując jakoś ogarnąć mózgiem to, co się właśnie stało. Jeszcze dosłownie minutę temu wraz z Deku cieszyli się ze wspólnego sukcesu, a chwilę później poczuł jego usta na swoich. W ciele pojawiło się dziwne ciepło i chciał się mu poddać, ale zanim zdążył cokolwiek zrobić, ten pieprzony gnój przeprosił i uciekł, jak ostatni tchórz. Jak go dorwie, to zabije. Po prostu go, kurwa, zabije.

     Niestety, zanim mógł przystąpić do realizacji tego planu, musiał sam wywieźć ostatni wózek z chwastami i wcisnąć kit Midnight, że Deku po prostu źle się poczuł.

    Ooo, źle to się poczuje, jak z nim skończę, pomyślał, cały nabuzowany. Jak można kogoś pocałować, a potem uciec, zostawiając drugą osobę z takim mętlikiem w głowie? Właściwie, co oni wszyscy mają z tym całowaniem? Najpierw Todoroki, teraz Deku... Nie mogli dać mu po prostu żyć?

     Gdy już dostał pozwolenie na powrót do akademika, ruszył w jego kierunku biegiem. Nie chciał tracić ani chwili, a musiał się jeszcze wykąpać, zanim dorwie Deku. Z tego rozpędu aż prawie walnął w drzwi wejściowe, na szczęście w porę wyhamował. Otworzył je z rozmachem i ponownie ruszył biegiem, ledwo wyrabiając na zakrętach. I gdy już był na ostatnim zakręcie... z impetem wpadł prosto na inną osobę. Oboje padli na ziemię, jednak Bakugo przynajmniej miał miękkie lądowanie.

- Kurwa, chłopie, uważaj jak biegasz... - stęknął „amortyzator upadku" w postaci Tokoyamiego.

- Stanąłeś mi na drodze, ptaszyno. Śpieszyłem się. To twoja wina - prychnął Katsuki, nie zamierzając przyznawać się do winy. Szybko podniósł się z chłopaka i pomógł mu wstać.

- Masz szczęście, że mi nic nie złamałeś - burknął jedynie Tokoyami, po czym ruszył w swoją stronę, nieco kuśtykając.

     Bakugo mógłby przysiąc, że usłyszał, jak chłopak mamrocze coś o rzuceniu na niego klątwy, postanowił jednak to olać. Już spacerkiem dotarł do sypialni, szybko się wykąpał i narzucił na siebie pierwsze lepsze ubrania.

     Gdy opuszczał pokój, miał bardzo dużą nadzieję, że Deku będzie siedział w sypialni, bo z części wspólnej nie będzie w stanie go wyciągnąć tak, żeby nie zwrócić na nich uwagi klasy. Wolałby tego uniknąć.

     Szybko dotarł pod drzwi Deku i zapukał. Tym razem nie zrobił tego napastliwie, jak to miał w zwyczaju, tylko spokojnie. Dzięki temu była większa szansa, że chłopak mu otworzy.

- Momencik! - Usłyszał głos Izuku. Przestąpił niecierpliwie z nogi na nogę w oczekiwaniu.

     Po niecałej minucie drzwi otworzyły się niemalże na całą szerokość. Uśmiech, który przez chwilę rozjaśniał twarz Deku, szybko zniknął. Chłopak zbladł i chyba nawet chciał mu zatrzasnąć drzwi przed nosem, jednak Bakugo był szybszy. Przytrzymał je, pchnął Midoriyę do środka pomieszczenia, a sam wszedł za nim, TERAZ zamykając za nimi drzwi.

- Zawsze uciekasz po tym jak kogoś całujesz? - warknął. Nie zamierzał udawać, że nie jest na niego zły.

- K - Kacchan, ja... Przeprosiłem - wydusił z siebie Midoriya, cofając się w głąb pokoju pełnego All Mightów. Bakugo dopiero teraz zwrócił uwagę na to, że każdą ścianę pokrywają plakaty symbolu pokoju, a na półkach stoi mnóstwo figurek.

      Boże, on patrzy z każdego kąta. Jakby naprawdę tu był. Creepy.

- Gówno mnie obchodzą twoje przeprosiny. Nie całuje się kogoś, by zaraz potem uciec. Nie dałeś mi nawet czasu na reakcję. Jeśli myślałeś, że to zignoruję i udam, że nic się nie stało, to się pomyliłeś - prychnął, krzyżując ręce na piersi.

- A co miałem zrobić? Czekać, aż mnie odepchniesz? Ja... poniosło mnie. Więcej tego nie zrobię. - Deku wbił wzrok w podłogę. Jezu, na dywanie też był All Might...

    Przez chwilę żaden z nich się nie odzywał. Widać było, że Deku coraz bardziej się stresuje, z kolei w Bakugo wzrastała irytacja.

- Dlaczego? - zapytał wreszcie, czym wybił Deku z rytmu. Chłopak spojrzał na niego z zaskoczeniem.

- Co „dlaczego"? - Przygryzł lekko wargę.

     W ten kuszący... kurwa... sposób. Za każdym razem to robi. Jebany gej.

- Dlaczego więcej tego nie zrobisz? - zapytał, choć jego początkowym zamiarem było zadanie pytania w inny sposób. Powinno ono brzmieć „dlaczego mnie pocałowałeś?".

     Gdyby to była animacja, w tej chwili nad głową Deku pojawiłby się ogromny, czerwony znak zapytania. Chłopak zrobił głupią minę, otworzył na moment usta, ale szybko je zamknął i pokręcił głową.

     Bakugo westchnął męczeńsko, postanawiając postawić wszystko na jedną kartkę. Podszedł do chłopaka, położył ręce na jego biodrach i złączył ich usta w pocałunku. On nie był w tym jednak tak delikatny jak Deku, wręcz przeciwnie. Wpił się w jego wargi, rozchylając je swoim językiem. Midoriya pozwolił mu na to, po chwili wahania odwzajemniając pocałunek, najpierw dość niepewnie, a potem dużo śmielej. Wplątał palce jednej dłoni we włosy Bakugo, a drugą uczepił się jego ramienia.

     Katsuki zamruczał gardłowo, czerpiąc niesamowitą przyjemność z tej bliskości. Deku zawsze go wkurwiał. Zawsze był taką małą ciotą, małym kamyczkiem, który trzeba było kopnąć, by usunął się z pola widzenia. Za każdym razem jednak pojawiał się w nim z powrotem, zdeterminowany i pełen nadziei na to, że Bakugo wreszcie zwróci na niego uwagę. Tyle lat był skończonym chujem dla tego chłopaka, a kilka głupich incydentów sprawiło, że nagle zaczął myśleć o nim inaczej. Może nadal był przeszkodą w zostaniu bohaterem numer jeden, który przewyższy All Mighta, ale... ale był też kimś więcej. Kimś, kto troszczył się o innych, kto ruszał na pomoc, zanim inni zdążyli o tym choćby pomyśleć. Kimś, kto zrobił wszystko co mógł, by wyciągnąć go z łap złoczyńców...

     Zamknął Deku w mocnym uścisku. Pocałunek stał się bardziej namiętny i gorączkowy. Żaden z nich nie chciał go kończyć, ale wreszcie nadeszła chwila na złapanie oddechu. Bakugo oparł czoło o czoło Midoriyi, oddychając ciężko. Chłopak drżał na całym ciele, zapewne od nagromadzonych emocji. Nic nie mówili, gdyż słowa nie były teraz potrzebne.

     Bakugo nie miał pojęcia, co teraz będzie. Nawet nie wiedział, co tak naprawdę czuje - czy to tylko „dostępność obiektu", czy może faktycznie znacznie więcej. Nie miał też pojęcia, co zrobić z Todorokim. Nie wiedział zupełnie nic, a mimo tego czuł się tak, jakby odkrył wszystko, co powinien.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro