Rozdział 6.
Hej. Przepraszam za tak długi czas bez rozdziału, to wina zawirowań w życiu osobistym i niezbyt współpracującego wifi. Miłego czytania ;)
***
Bakugo był tak nabuzowany, że na treningu praktycznym nawet nie patrzył, czy jego wybuchy przypadkiem w kogoś nie trafią. Jak mógł być tak głupi i dać się upić Kirishimie i Kaminariemu, a potem... No właśnie. Potem.
- ZDYCHAAAAJ! - wrzasnął, rozpieprzając wielką skałę w drobny mak.
- Ło mamusiu, a temu co? - Usłyszał pytanie Ashido.
- Draka w mroku - odparł Tokoyami tekstem, który od pewnego czasu wciskał w każdą rozmowę.
- Mordy - warknął Bakugo ostrzegawczo, wskakując na wyższą półkę skalną, żeby tylko ich nie słyszeć.
Wręcz nie mógł uwierzyć w to, że wczoraj dał się ponieść. Kleił się do Deku jak jakiś... nawet nie miał na to porównania. Najgorsze było to, że wcale nie chciał się od niego wtedy odsuwać. Chciał go pieścić, pocałować, chciał...
- KURWA! - wrzasnął, posyłając w kierunku kamiennej ściany, znajdującej się w oddali, swój najmocniejszy atak. Złapał się za nadgarstek, usiłując powstrzymać drżenie dłoni. Oddychał ciężko, czując napływające do ciała zmęczenie. Gniew jednak nie zniknął.
- BAKUGO, MÓJ CHŁOPCZE! NA DÓŁ, ALE JUŻ! - Krzyk All Mighta sprowadził go na ziemię. Odetchnął głęboko i faktycznie zeskoczył z półki skalnej, podchodząc do wyraźnie zdenerwowanego nauczyciela.
- Co to miało być? Mogłeś kogoś skrzywdzić! - skarcił go.
Bakugo tylko prychnął, odmawiając patrzenia na nauczyciela. Ciekawski tłumek już się powoli wokół nich gromadził, co tylko bardziej podniosło mu ciśnienie.
- Bakugo, mój chłopcze, skoro nie jesteś w stanie zapanować nad agresją, zwalniam cię z dzisiejszych zajęć. Idź odpocząć i się wyciszyć. Może nawet pomedytować. - All Might podparł biodra dłońmi i zrobił surową minę.
Wszyscy, dosłownie wszyscy, potrafili tylko wciskać kary na prawo i lewo. Odesłanie go z treningu było dla niego jednak dużo gorsze niż zwykła kara. Poczuł się do głębi urażony decyzją nauczyciela, ale powstrzymał słowa cisnące mu się na usta. Wyminął All Mighta i ruszył do wyjścia, trzęsąc się ze złości.
To chore. Ja jestem chory.
Mimowolnie wrócił myślami do wczorajszego wieczora. Wręcz namacalnie czuł, jak Deku go obejmuje, czuł jego zapach i... cholera. Gdyby nie przypomniał sobie tak szybko o tym, że ten pieprzony kretyn kręci z Uraraką, mógłby go tam nawet...
Nie. Nie mógł o tym myśleć. Musiał zapomnieć o tym, co się stało i przestać się zastanawiać nad tym, dlaczego alkohol sprawił, że poszedł w tę stronę. Najgorsze było jednak to, że wyzywał Todorokiego od napalonych gejów, a sam nie prezentował sobą niczego lepszego, jak widać.
W sumie, jakby tak się zastanowić, nawet nigdy nie pomyślał o żadnej kobiecie w TAKI sposób. Gdy jego debilni znajomi zachwycali się cyckami tej czy tamtej, on miał to zasadniczo w dupie. Nie potrafił jednak przypomnieć sobie żadnej sytuacji, która świadczyłaby o jego zainteresowaniu facetami. No dobra, czasem oceniał klaty swoich kumpli, ale to tylko dlatego, że chciał się upewnić, że nadal ma najlepszą (no i miał, nie chwaląc się). Przecież to jeszcze o niczym nie świadczyło.
Dlaczego życie musi być takie popieprzone?
Westchnął ciężko, kierując kroki w kierunku szatni. Musiał oddać kostium. Potem pójdzie do siebie i nie wynurzy się z pokoju aż do nocy. Taki przynajmniej był plan.
**
Izuku sam nie mógł skupić się na treningu. Początkowo przez wrzaski Kacchana, które boleśnie przypominały mu o tym, co między nimi zaszło poprzedniego wieczora, następnie zaś przez to, że chłopak został wyrzucony przez All Mighta z sali. Słyszał jak inni między sobą szepczą, że Bakugo staje się coraz bardziej agresywny, mimo że wcześniej sprawiał już wrażenie, jakby się nieco wyciszył. Szczególnie po incydencie z porwaniem, który miał miejsce na pierwszym roku...
Na samo wspomnienie tej historii Izuku poczuł, jak zaciska mu się żołądek. Ta sytuacja była pierwszą, która uświadomiła mu, że Kacchan jest dla niego ważniejszy, niż mogłoby się wydawać. Szalał z rozpaczy i czuł się winny temu, że nie był w stanie mu wtedy pomóc od razu, powstrzymać Ligę Złoczyńców przed realizacją planu. Nie chciał wracać do tych przykrych wydarzeń, zakończonych ustąpieniem All Mighta z roli symbolu pokoju. Ale przynajmniej byli w stanie uratować Kacchana. Odbili go bez walki.
- Coś nie tak, Midoriya? - zapytał Iida, zmartwionym tonem głosu. To było pewne, że chłopak zauważy zmianę w jego zachowaniu. W końcu się przyjaźnili i zdążyli już dobrze poznać swoje zachowania.
- Nie, po prostu ostatnio aż zbyt często boli mnie głowa - skłamał, pocierając kark dłonią.
Co miał mu powiedzieć? „A, bo wiesz, umówiłem się z Uraraką, bo myślałem, że to słuszne. Ale wczoraj miałem taką jedną sytuację z Kacchanem i w sumie to mi się podobała, więc chyba jestem biseksualny, czy jak to się tam nazywa. No i teraz nie wiem co robić". Na pewno mu tego nie powie. No i... poza ich trójką, w całą sytuację uwikłany był też Todoroki, któremu ewidentnie podobał się Bakugo. Możliwe też, że z wzajemnością. Tego Izuku nie mógł być pewien.
- Może przejdź się do Ricovery Girl po zajęciach? Powinna poradzić coś na twoje migreny - zaproponował, rozglądając się po otoczeniu. Pewnie szukał Uraraki, która jednak poszła poprosić o wprowadzenie jakiejś małej zmiany w kostiumie.
- Dobry pomysł - odpowiedział mu. - Idę jeszcze trochę poćwiczyć mój shoot style - dodał po chwili. Posłał chłopakowi uśmiech i faktycznie odszedł na bok, by trochę pomachać nogami. Lepiej było skupić się na treningu, niż na zastanawianiu się, dlaczego Kacchan wczoraj się tak bezczelnie zachował.
**
Bakugo i Midoriya przez kilka dni nie chodzili do ogrodu, gdyż pogoda postanowiła się spaskudzić. Bez przerwy lało, więc uczniowie klasy 3A przemieszczali się jedynie między szkołą a akademikiem. Większość czasu spędzali na wspólnej nauce lub grach w planszówki. I chociaż nikogo nie dziwił brak Katsukiego przy tego typu rozrywkach, tak wiele osób wyrażało zaskoczenie faktem, że Izuku również rzadko w nich uczestniczył.
Midoriya wiedział, że sprawia tym przykrość Urarace. Od dnia ich randki nie poruszył tematu kolejnej i spędzał z nią coraz mniej czasu, unikając jak tylko mógł przebywania w części wspólnej akademika. Siedział samotnie w pokoju, ucząc się do egzaminów i ćwicząc. Był tchórzem. Nie miał odwagi powiedzieć jej, że zdecydował się na tkwienie w relacji czysto przyjacielskiej. Musiałby tak wiele jej wyjaśnić, a nie mógł tego zrobić tak, żeby jej nie zranić. Nie miał pojęcia, jak to wszystko ubrać w słowa. W dodatku nie chciał tracić Uraraki. Nie wiedział jednak, czy jest sens brnąć w to wszystko dalej. A przede wszystkim... najpierw musiał porozmawiać z Kacchanem.
Odsunął krzesło od biurka i wstał, przeciągając się mocno. Może jeśli wyjaśni sobie z nim tamtą sytuację, będzie mu łatwiej uporządkować myśli. Odetchnął głęboko, po czym wyszedł z pokoju i skierował się w stronę sypialni Kacchana. Co prawda nie wiedział, czy chłopak nie zatrzaśnie mu od razu drzwi przed nosem, ale warto było spróbować... W końcu nawet Katsuki potrafił pozytywnie zaskoczyć.
Dość szybko znalazł się pod drzwiami jego pokoju. Zanim zdołał stracić całą odwagę i się wycofać, zapukał mocno, starając się uspokoić szalejące w piersi serce. Przez dłuższą chwilę nic się nie działo, więc pomyślał, że może chłopaka nie ma, ale wtedy drzwi się otworzyły. Kacchan wyglądał, jakby przez tydzień nie spał. Miał cienie pod oczami i był strasznie blady. Może się rozchorował?
- Czego? - zapytał, niezbyt przyjaznym tonem głosu. Nie miał siły nawet na standardowe warknięcie?
- M - możemy pogadać? - Izuku potarł kark dłonią, jak to miał w zwyczaju, gdy czuł się nie do końca pewnie.
- Nie mamy o czym, deklu. - Kacchan oparł się o framugę drzwi i skrzyżował ręce na piersi. Cóż, może mówił, że nie mają o czym, a jednak czekał na to, co Deku ma do powiedzenia.
- To, co się wtedy stało... Nie jestem zły. Byłeś po alkoholu... - zaczął cicho. Nie chciał, żeby ktoś przypadkiem usłyszał, o czym rozmawiają. - Nie chcę, żeby to jeszcze bardziej zepsuło nasze relacje. Chciałem tylko, żebyś wiedział, że z mojej strony jest okay, nic się nie zmieniło.
- Nic nie jest okay, kretynie. Zawsze wszystko psujesz. Dosłownie, kurwa, zawsze. I jeszcze zamiast wspaniałomyślnie skorzystać z mojej rady, olewasz swoją dziewczynę. Dlaczego, hm? Skoro twoim zdaniem nic się nie zmieniło, to dlaczego tego nie olałeś, tylko przylazłeś tu teraz o tym debatować? - zapytał poważnie. Był raczej zrezygnowany i zniecierpliwiony. Daleko mu było do swojego standardowego, bojowego nastroju.
Midoriya aż zamarł, nie spodziewając się tego, że usłyszy taki wyrzut. Naprawdę aż tak było widać, że unika Uraraki...? Skoro Kacchan to zauważył, a mało co przebywał w części wspólnej, to co musieli myśleć o tym inni i... sama dziewczyna.
- Ja nie... Cholera, masz rację. - Wsunął dłonie w kieszenie dresów i spuścił głowę. - To nie tak, że nic to nie zmieniło. Nie stało się nic poważnego, nawet się nie pocałowaliśmy, a ja nie mogę wyrzucić tego z głowy. Pomysł randki z Uraraką chodził mi po głowie już od pewnego czasu, dlatego uznałem, że wreszcie pora zrobić ten krok. Teraz uważam, że się nieco pospieszyłem. Jestem jej winny wyjaśnienia. Nie mogę na razie zaangażować się w tę relację, skoro... niczego, dosłownie niczego nie jestem pewny - wyznał cicho. - Ciebie też chciałbym przeprosić. Ostatnio wszystko między nami jest takie dziwne... dziwniejsze, niż zawsze...
- Zrobisz co będziesz chciał. Współczuję jedynie Urarace, bo cierpi na tym, że nie potrafisz się określić w uczuciach do niej. Ta dziewczyna nie zasługuje na to, żeby ją w ten sposób wykorzystywać. A co do tego, co się działo między nami do tej pory... po prostu o tym zapomnij. Jak na razie mam dość burzy hormonów. Skończymy ten ogród i wszystko wróci do starego porządku. Idź do tej hołoty i nie zawracaj mi już dupy. - Kacchan westchnął ciężko, sięgając do klamki od drzwi.
- Do zobaczenia jutro. - Midoriya nawet nie czekał, aż chłopak zamknie drzwi. Obrócił się na pięcie i ruszył z powrotem do swojego pokoju.
Wszystkiego spodziewał się po Bakugo, ale nie tego, że chłopak da mu taki wykład na temat tego, jak nie powinno się zachowywać wobec innych. Najgorsze było to, że miał stuprocentową rację.
Musiał przeprosić Urarakę. Może to nie rozpędzi poczucia winy, może straci ją na dobre, ale przynajmniej nie będzie dłużej zachowywał się jak dupek.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro