Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 21.

Cześć. Generalnie sytuacja przedstawia się tak: będzie jeszcze maksymalnie 10-12 rozdziałów. W tym opowiadaniu Bakugo dostaje mocno po dupie do samego końca, więc proszę się nie dziwić temu, co będzie się działo w tych kolejnych rozdziałach. Jestem blisko skończenia tej historii i prawdopodobnie zacznie powstawać kolejna (DabiBaku - tym razem jednak bez takich ekscesów jak w dwóch opublikowanych tutaj opowieści). Obiecałam pewnej czytelniczce, że pierwszy rozdział opublikuję w marcu, w jej urodziny, także musicie być cierpliwi. 

Ale to nie wszystko! 

Planuję jeszcze inną historię z uniwersum Aniołów i Demonów (BakuDeku). Wrzucę też kilka one shotów, które wymagają jeszcze dopracowania (a inne napisania xD). Ponadto planuję napisać - tak dla odmiany słodki i uroczy -  romans BakuShima. Także... czekajcie na wieści. xd


***


     Bakugo potrzebował chwili, żeby przetrawić nowo nabyte informacje, dlatego nie od razu wrócił do pokoju. Pałętał się bez celu w pobliżu akademika, mimo wszystko bojąc się odchodzić gdzieś dalej. Było ciemno, a on miał pełną świadomość tego, że samo przebywanie na terenie należącym do U.A. nie ochroni go przed złoczyńcami.

     Pieprzeni skurwiele. Na co im moja śmierć? Aż tak boli ich odmowa?

     Sfrustrowany, kopnął kamień, posyłając go w świat. Nie widział żadnego powodu, dla którego Shigaraki miałby chcieć go zabić. Tym bardziej, że tak bardzo mu zależało na pozyskaniu go do drużyny popaprańców. Dabi też nie miał powodu, skoro chciał go dla siebie i nawet obiecał mu, że jeszcze go dorwie.

     A dlaczego w ogóle mnie zostawili, zamiast zabrać przez portal?

     Zatrzymał się raptownie, gdyż dotarła do niego właśnie bardzo ważna rzecz. Plan od początku zakładał, że bohaterowie go odbiją. A jeśli to, co mu wstrzyknęli... było zaraźliwe? W takim układzie cała szkoła była narażona, a w szczególności Deku, który przebywał z nim niemalże całą dobę. To byłby bardzo sprytny plan, ale z drugiej strony Bakugo wątpił, że Shigaraki myślał tak dalekosiężnie. Poza tym, tu cały czas chodziło o niego. Był tego pewien.

     On chce, żebym sam do niego przyszedł.

     Ta myśl była tak oczywista, że aż parsknął śmiechem, mimo że wcale mu do śmiechu nie było. Spojrzał w rozgwieżdżone niebo i odetchnął cicho, pozwalając myślom na moment się wyciszyć.

   Genialny plan, Tomura. Może nawet by ci wyszedł, gdybyś nie pozwolił Dabiemu mnie zniszczyć.

- Odpowiedź nadal brzmi „wolę umrzeć" - szepnął do siebie, po czym ruszył do akademika, tchnięty nagłym impulsem.

     Skoro i tak miał zdechnąć, nie było sensu przejmować się tymi pieprzonymi zwyrolami. Dożyje kresu swoich dni przy Deku i Nero, a jeśli ktoś spróbuje zaburzyć im spokój... Cóż, lepiej, by tego nie robił.

     Tylu rzeczy się teraz bał. Szczególnie Dabiego. Pasa. Prądu. Ciemności. Seksu. Nawet zimna. Miał świadomość, że trauma nie zniknie od razu, ale perspektywa nadchodzącego końca pomogła mu podjąć decyzję. Jeśli nie zrobi tego teraz, być może już się nie odważy.

     Dotarł do pokoju, wszedł do niego i zamknął za sobą drzwi. Nero leżał na swoim posłaniu. Na jego widok zamerdał ogonem, ale był zbyt leniwy, by się ruszyć i należycie przywitać. Deku zaś leżał na łóżku, z książką w ręku. Miał na sobie jedynie bokserki i luźną koszulkę. Jego wzrok mówił, że bardzo się martwił, ale był też zirytowany.

- Czemu tak długo byłeś na tej kontroli? - zapytał, unosząc się do siadu.

- Ricovery Girl sprowadziła swoich ziomków, żeby sprawdzili, czy czegoś nie przeoczyła, gdy mnie diagnozowała. Ale wszystko jest w porządku. - Uśmiechnął się lekko. Zdjął buty i bluzę, po czym usiadł obok chłopaka i musnął wargami jego usta.

- Na pewno wszystko w porządku? - zapytał Deku nieufnie. Wszędzie wietrzył podstęp, tradycyjnie.

- Tak. W jak najlepszym - odparł jedynie, nie zamierzając dłużej czekać.

     Popchnął chłopaka tak, aby się położył. Usiadł mu na udach i pochylił się, by znowu złączyć ich usta w pocałunku. Widział zaskoczenie na twarzy Deku, który jednak po chwili pociągnął go na siebie, w efekcie czego Bakugo praktycznie na nim teraz leżał. Jedną ręką opierał się o łóżko, a drugą wsunął pod koszulkę Deku, na co ten lekko zadrżał. Katsuki zawahał się, nie wiedząc jak to odebrać. Podobało mu się, czy może się bał...? Cholera.

- No dalej - zachęcił go Deku. Sam wsunął mu ręce pod bluzkę, co jednak tym razem (o dziwo) nie spłoszyło Bakugo.

- Zdejmij to - szepnął, unosząc się, by pomóc mu pozbyć się koszulki. Przy okazji zdjął swoją, choć przez chwilę się wahał, nie chcąc pokazywać napisu. Nawet jeśli Deku go już widział, dalej było to dla niego coś wstydliwego.

- Widziałem już wszystko. Nie musisz się bać, że cię odrzucę - powiedział cicho Deku, po czym przerzucił Bakugo pod siebie i zaczął obsypywać jego tors pocałunkami. Zassał się na jego sutku, a drugi mocno uszczypnął, aż blondyn drgnął. Musiał jednak przyznać, że ten ruch ze strony nieśmiałego chłopaka był czymś zaskakującym.

     Musi być naprawdę napalony... Trochę na to czekał. Obaj czekaliśmy.

    Westchnął z zadowoleniem, gdy poczuł język chłopaka na swojej szyi. Ręce Deku błądziły po jego ciele niecierpliwie, jednak tym razem Bakugo nie bał się już tego dotyku. To były jego zasady i to on decydował z kim i w jaki sposób będzie uprawiał seks. Nikt nie miał tu władzy. Byli równi, a Midoriya nie zrobi nic, czego Bakugo nie będzie chciał. Oczywiście działało to też w drugą stronę. Z tą myślą, wsunął dłoń w bokserki Deku i złapał za jego penisa, zaczynając go masować. Chłopak jęknął mu prosto do ucha, co sprawiło, że przez ciało Bakugo przeszedł przyjemny dreszcz. Teraz to on przerzucił ponownie Izuku pod siebie. Spojrzał na jego zarumienioną twarz, tak niewinną i cholernie pociągającą.

- Kocham cię - szepnął pod wpływem impulsu i znów go pocałował. Nie przestawał masować jego członka, sam Deku zaś dobrał mu się do rozporka, usiłując pozbawić go spodni. Musieli się niestety od siebie oderwać, by zrzucić z siebie resztę ubrań. Obaj chcieli jak najszybciej przejść do rzeczy.

- Kacchan... - sapnął Deku, ponownie ciągnąc go na siebie. Rozchylił zapraszająco uda i przygryzł dolną wargę w tak cholernie seksowny sposób, że Bakugo aż zadrżał z podniecenia.

     Jest cudowny.

    Skubnął zębami szyję Izuku, zaś dłoń powędrowała w kierunku jego anusa. Miał świadomość tego, że powinien chłopaka rozciągnąć i przeklinał się w myślach, że nie poszedł kupić jakiegoś żelu, by całość poszła łatwiej. Wsunął w chłopaka palec i zaczął nim delikatnie poruszać. Deku pociągnął go znowu do pocałunku i jęknął mu prosto w usta. Bakugo zamruczał cicho w odpowiedzi i dodał drugi palec, by rozciąganie było efektywniejsze. Chłopak wyginał się pod nim, co jakiś czas pojękując. Reakcje ciała Izuku były tak zachęcające, że Katsuki nie mógł się doczekać, kiedy wreszcie przejdą do rzeczy.

     Chcę go. Teraz.

     Kierując się tą myślą, zaczął powoli się w nim zatapiać. Rozciągnięcie nieszczególnie ułatwiło zadanie, chłopak był cholernie ciasny. I przyjemnie ciepły.

- Kurrr... agh! - Deku wbił paznokcie w jego plecy i zagryzł wargi.

    Bakugo już był bardzo zniecierpliwiony, więc nie myśląc wiele, złapał chłopaka za uda i pchnął biodrami na tyle mocno, że wszedł do końca. Chciał od razu przejść do działania, ale zamarł, słysząc głośny jęk bólu z ust Deku. Ostatnie czego chciał, to jego krzywda.

- Przegiąłem? - zapytał, pochylając się, by musnąć wargami jego policzek. Pogłaskał go po biodrze, przeklinając się za swoją bezmyślność. - Nie chcę cię skrzywdzić. Nie chcę być jak... - Pokręcił głową, nie kończąc. Chłopak i tak wiedział, kogo miał na myśli.

- Uch... Wszystko jest w porządku, po prostu się nie spodziewałem takiej gwałtowności - odparł chłopak, przesuwając powoli dłonią wzdłuż linii jego kręgosłupa. - Nigdy nie będziesz taki jak ten potwór, Kacchan. Jest między wami jedna zasadnicza różnica. On nie pytał o zgodę i nie przejmował się tym, co czujesz. A ty przejmujesz się mną i martwisz się. Nie chcesz mnie skrzywdzić. Ale powiem ci teraz jedno i masz się mnie posłuchać. - Spojrzał na niego poważnie, ale i z rosnącą niecierpliwością. - Nie pierdol się w tańcu, tylko działaj. Wystarczająco długo czekałem. - Uśmiechnął się seksownie i objął nogami jego biodra.

     Czy to naprawdę mój Deku? Czy on właśnie...?

- Wedle życzenia - odpowiedział jedynie, faktycznie zaczynając się w nim poruszać. Z początku szło nieco opornie przez wzgląd na brak większego rozciągnięcia. Ruchy Bakugo były chaotyczne, jednak szybko złapał rytm. Deku wyglądał słodko, taki rozczochrany, taki seksowny, taki namiętny... Aż chciało się zobaczyć więcej rozkoszy na jego twarzy.

- Kacchan, mmm... - wyjęczał Midoriya, wbijając paznokcie w jego plecy.

     Wzmocnił pchnięcia, starając się za każdym razem wchodzić w niego jak najgłębiej. Bakugo czuł, jak cała nagromadzona frustracja i napięcie seksualne powoli z niego wyparowują. Tak jak prosił Deku, „nie pierdolił się w tańcu". Nie ograniczał się, po prostu ostro go pieprzył, a chłopakowi jego brutalność najwidoczniej odpowiadała, co można było wnieść po głośnych jękach i pomrukach świadczących o przyjemności.

     Mój Deku to masochista... kto by pomyślał.

- Deku... - szepnął, pochylając się, by skubnąć zębami jego szyję.

- Taak... mocniej - wyjęczał chłopak, odchylając głowę w tył.

    Bakugo sapnął głośno i jeszcze przyspieszył, do granic swoich możliwości. Przecież nie mógł zawieść swojego kochanka, który domagał się więcej. Mimo że gdzieś tam w środku czuł, że nie powinien być wobec niego taki ostry, wręcz brutalny, nie panował już nad sobą. Dopóki chłopak nie narzekał, to chyba było w porządku, prawda?

    Chciał widzieć więcej emocji na twarzy Deku, więc wyciągnął dłoń i ścisnął nią jego szyję, kierowany impulsem. Chłopak otworzył szerzej oczy, usiłując złapać oddech. Na usta Bakugo mimowolnie wypłynął nieco wredny uśmiech.

- Mm... K... Kacchan... - wydusił z siebie Midoriya, przesuwając jedną dłoń z pleców Bakugo na jego tors. Ścisnął w palcach sutek Bakugo, na co ten cicho zamruczał.

     Jest jeszcze seksowniejszy, gdy walczy o oddech.

     Ta myśl sprawiła, że nieco otrzeźwiał. Zwolnił uścisk, w zamian za to pochylił się, by cmoknąć go w policzek. W momencie, w którym poczuł, że dłużej niż nie może, Deku ubrudził ich obu swoim nasieniem. Mięśnie chłopaka zacisnęły się na jego penisie, dzięki czemu sam doszedł w jego wnętrzu. Opadł na jego ciało, oddychając szybko i głośno, podobnie jak Midoriya.

- Przepraszam. Poniosło mnie na koniec - szepnął mu do ucha i sturlał się z niego, by położyć się obok. Teraz, gdy już było po wszystkim, napłynęło do niego poczucie winy. Nie powinien był wyżywać się na Deku za swoje traumy.

- Podobało mi się. Możesz tak robić częściej - zamruczał chłopak, obracając się na bok. Wtulił się w Bakugo i ugryzł go lekko w ucho. - Zawsze wiedziałem, że masz w sobie coś z sadysty. Patrząc na twój wybuchowy charakter, nie mogło być inaczej. I wiesz co? To mnie cholernie w tobie kręci - dodał, zmysłowym tonem głosu.

    Bakugo musiał przyznać, że zaskoczyły go te słowa. Może i coś w tym było, ale... nie spodziewał się po tej płaczliwej memei, że wykaże się jakąkolwiek oznaką masochizmu.

- Jeszcze mi powiedz, że miałeś mokre sny z moim udziałem, a zacznę się zastanawiać, czy ktoś cię nie podmienił - stwierdził, obejmując go ramieniem. Słowa Deku nie do końca wymazały jego poczucie winy, ale dzięki nim poczuł się lepiej. Wyglądało na to, że jego brak hamulców nie zranił chłopaka, a wręcz ucieszył. Dziwny jest ten świat.

- Och, a bo to jeden? - Deku parsknął śmiechem, wtaczając się na Bakugo. Spojrzał na niego z góry, z psotnym uśmiechem. - Sny snami, w rzeczywistości byłeś lepszy. I mam nadzieję, że następnym razem już nie będziesz się wahał - zamruczał i pochylił się, by go namiętnie pocałować.

     Bakugo nadal był nieco skołowany tym nowym zachowaniem Deku, ale w sumie... podobało mu się. Bardziej śmiały i drapieżny... Coś, co tygryski lubią najbardziej.

     Natychmiast odwzajemnił pocałunek i zamruczał, jakby w odpowiedzi na poprzednie słowa chłopaka. Czuł się tak, jakby opadł pierwszy mur, który postawił w celu ochrony przed światem. Ulga, jaka nim z tego powodu zawładnęła, była wręcz ogromna.

     Dobrze wykorzystam czas, jaki mi pozostał. Nie dam sobie tego odebrać.


**


    Izuku miał wyjątkowo dobry humor przez ostatnie dwa tygodnie. Wszystko układało się wreszcie tak, jak należy - Kacchan się przełamał i w końcu uprawiali ze sobą dziki seks, do tego zaczął wychodzić do ludzi i nieco bardziej przypominał dawnego siebie. Oczywiście nie było całkiem kolorowo. Chłopak dalej miał koszmary i wymiotował z nerwów, a od Kaminariego trzymał się na dystans. I, ku niezadowoleniu Izuku, zakumplował się z Todorokim. Co prawda Shoto zachowywał się już normalnie i wydawało się, że nie planuje niecnie odbić mu Kacchana, ale Midotiya i tak wolał dmuchać na zimne.

    Nie należało w tym wszystkim zapominać o Nero, który potrafił w sekundę wywołać uśmiech na twarzy Kacchana. Biegali razem po lesie, wspólnie szaleli po ogrodzie, a potem uciekali przed wkurzoną Midnight, która niedawno zasadziła w nim kwiaty. Pies terapeuta był bardzo trafionym pomysłem, za co Midoriya zdążył już jakieś milion razy podziękować All Mightowi.

     Sam również robił wszystko, by utrzymać w chłopaku choć odrobinę optymizmu. Pomagał mu też nadrobić wszystkie zaległości szkolne. Kacchan był bardzo inteligentny i w krótkim czasie przyswajał dużą ilość materiału. Najlepszy jednak był czas zaraz po wspólnej nauce, kiedy to jedli kolację, szli na długi spacer z Nero, a potem kąpali się razem i zasypiali w swoich ramionach. Czasem ściskając między sobą psa, który był ewidentnie zazdrosny o to, że nie zwracali na niego uwagi. Raz ten mały gad nawet ugryzł Izuku w nos, a Kacchan, zamiast go skarcić, jeszcze się bezczelnie śmiał!

- A co ty taki zamyślony, Midoriya? - Kirishima usiadł obok niego na kanapie i objął go ramieniem, szczerząc przy tym zęby w uśmiechu. - Ostatnio nasz Bakugo się uspokoił, a ty tak promieniejesz, że skłonny jestem przypuszczać, iż Kacchan zaruchał. - Poruszył sugestywnie brwią.

    Midoriya poczuł, że jego twarz przybrała kolor dojrzałego pomidora. Miał też wrażenie, że mózg mu wypływa uszami. Co to miały być za teksty?!

- C... co ty...! - Zamachał rękami i niemalże podskoczył na kanapie, nie mając nawet pojęcia, co na to odpowiedzieć. Zawstydził się!

- Ooo, pewnie mam rację. - Kirishima uśmiechnął się zwycięsko, a po chwili jęknął z bólu, gdyż pięść Bakugo uderzyła go w pusty łeb.

- Nie interesuj się, bo kociej mordy dostaniesz - warknął. Żyłka na jego czole pulsowała niebezpiecznie.

     Izuku spojrzał na Kacchana jak na swojego wybawiciela, który pojawił się znikąd.

- To nasza sprawa, co robimy w sypialni - mruknął, krzyżując ręce na piersi. Zawstydzenie nie chciało go opuścić.

- Oi... to tylko takie żarciki. - Kirishima nadął policzki, masując sobie przy tym obolałą głowę. Patrzył na Kacchana z lekką urazą.

- Żarcik to będziesz miał, jak ci wyciągnę jelita dupą - prychnął blondyn i zajął miejsce po drugiej stronie Izuku. Przyciągnął go do siebie, czym tym bardziej go zawstydził. Do tej pory publicznie jedynie trzymali się za ręce, więc to była dla niego nowość.

- Oi, widzę, że ktoś tu odzyskał energię do ciśnięcia po ludziach. - Kirishima tylko się zaśmiał, zupełnie ignorując to, że jest tu nie do końca chciany po swoich głupich tekstach.

- Jak będziesz mnie bardziej wkurzał, to nie skończy się na groźbie, pacanie. - Kacchan przewrócił oczami, a Izuku mimowolnie się zaśmiał.

- Kirishima ma rację, Kacchan. Tęskniłem za tym - stwierdził, opierając głowę o jego ramię.

- Ty też mnie lepiej nie denerwuj, Deeeku. Może się to dla ciebie najlepiej nie skończyć - zamruczał blondyn, na co Midoriya znowu się zarumienił.

    Jak mówi do mnie w ten sposób, to aż chcę mu wskoczyć do łóżka. Co się ze mną ostatnio dzieje?

- Bleh. Wyczuwam flirt, zabieram się stąd. - Kirishima skrzywił się z niesmakiem, po czym faktycznie ewakuował się z kanapy.

- A jak konkretnie by się to dla mnie skończyło? - zapytał, robiąc minę świadczącą o tym, że jest ucieleśnieniem niewinności.

- Na początek pewnie przywiązałbym cię do łóżka i nie wypuszczał z niego cały weekend... A w międzyczasie znalazłoby się wiele ciekawych rzeczy, którymi mógłbym cię męczyć - szepnął mu do ucha, co wywołało przyjemny dreszcz na ciele Izuku.

- A skąd pewność, że dałbym się przywiązać? - mruknął zaczepnie, mrużąc lekko oczy. Przesunął dłonią po torsie Kacchana, czując, że pewnie za chwilę znikną w pokoju.

- Bo cię to kręci - odparł chłopak. Skubnął zębami wargę Midoriyi, po czym się odsunął, ku jego niezadowoleniu. - To co, pomożesz mi z nauką na te dwa zaległe sprawdziany? - zapytał, uśmiechając się wrednie.

     A to chuj. Specjalnie nawiązał do nauki, żebym dostał tutaj szału.

- Jasne, Kacchan. Jeśli nie wykujesz tego na blachę i zrobisz choć jeden błąd, masz szlaban na przyjemności na miesiąc. Czy to wystarczająca zachęta do nauki? - zapytał przesłodzonym tonem głosu. Mina Bakugo od razu zrzedła, a to sprawiło, że Izuku ledwo powstrzymał śmiech.

     Tak chcesz grać, kochanie? To proszę bardzo, pff.

- Skoro tak... Jeśli nie zrobię ani jednego błędu, oczekuję całego miesiąca przyjemności. I nie ma, że boli cię głowa, noga, ręka czy jakakolwiek część ciała. - Błysk w oczach Kacchana zdradzał ogromną determinację.

     I jak tu takiemu odmówić...?

- Dobra. A teraz bierzmy się do roboty - odpowiedział, otwierając leżącą przed nimi książkę. W głębi serca miał nadzieję, że chłopak faktycznie napisze sprawdziany bezbłędnie i będą mogli sobie trochę poeksperymentować.


**


     Bakugo wyszedł od Ricovery Girl w podłym nastroju. Ostatnio był czas, że czuł się lepiej, jednak dzisiaj od rana męczyły go wymioty i ledwo był w stanie tu do niej przyjść. Diagnoza nie była najlepsza. Nowotwór nieco urósł, a wdrożone leczenie w postaci zastrzyków na razie nie przynosiło rezultatów. Teraz dodatkowo dostawał też leki.

     Jeśli to będzie rozwijało się w takim tempie, to zostało mi zaledwie kilka miesięcy, a nie rok.

    Ta perspektywa nie była ani trochę pocieszająca. Starał się żyć z dnia na dzień i nie dawać się ponurym myślom, które za wszelką cenę chciały przedostać się do świadomości. Nie było to jednak takie proste. Przy Deku potrafił zapomnieć o wszystkim, ale gdy tylko szedł na badania, lęk zaczynał przykrywać wszystko, co napełniało go radością. Był w stanie myśleć tylko o tym, że miał cholernie mało czasu. Wiedział, że Deku wreszcie zacznie podejrzewać, że go okłamuje w sprawie zdrowia, a wtedy... wtedy dopiero pozna moc gniewu tego masochistycznego dupka.  

     Westchnął cicho i usiadł na schodku przed akademikiem, nie chcąc jeszcze wracać do pokoju. Dziś było przyjemnie chłodno, a to pozwalało skupić się na rzeczywistości i jako tako oczyścić umysł.

- O, Bakugo. List do ciebie. - Głos przewodniczącego sprawił, że drgnął z zaskoczenia. Nie słyszał, by drzwi się otwierały.

- Dzięki - mruknął, odbierając kopertę z jego rąk. Nie spodziewał się korespondencji, do tego na kopercie nie było nadawcy, co nieco go zaskoczyło.

     Twice...?

    Przygryzł lekko wargę. Było to prawdopodobne, w końcu pewnie wiedział, co zrobili mu jego świetni kumple. Lekko zdenerwowany, otworzył kopertę i wyciągnął z niej kartkę.

Obserwuję Cię, Katsuś, nawet wtedy, gdy myślisz, że mój wzrok Cię nie dosięga. Wiem, że puszczasz się z tym zerem, więc wnioskuję, że chyba już zapomniałeś, kto trzyma Twoją smycz. To pierwsze ostrzeżenie. Jeśli go nie zostawisz, zginie.

Jesteś mój.

D.

     Ręka Bakugo zadrżała. Odruchowo rozejrzał się dookoła, jakby spodziewając się, że zaraz zobaczy Dabiego, który radośnie do niego pomacha zza winkla.

- Nie - szepnął do siebie, zgniatając kartkę w dłoni. - Nie, nie, nie. - Powoli wstał z miejsca, jednak ostry ból brzucha zmusił go, by z powrotem usiadł. Zwymiotował na trawę przed sobą, czując, że lęk narasta. Nie mógł już normalnie oddychać, nie miał też już czym wymiotować.

     Nie teraz. Nie tutaj.

    Ostatnie, czego się spodziewał, to list od Dabiego, w którym groził Deku. Dabi ewidentnie chciał doprowadzić do tego, żeby jego ostatnie miesiące były pasmem udręki. Nie tylko uświadomił mu, że rozpoczął polowanie, ale też chciał wplątać w to innych.

- Bakugo? - Jak przez mgłę dotarło do niego, że obok niego kuca Todoroki. - Wezwać kogoś? - zapytał z troską, przykładając dłoń do jego spoconego czoła.

    Katsuki był w stanie jedynie pokręcić głową. Jeśli nie zerwie z Deku, narazi go na śmiertelne niebezpieczeństwo. Jeśli zaś go zostawi, całkowicie straci chęć życia. To Deku był światłem, które przebijało mrok i trzymało go na powierzchni. Ale właśnie dlatego... dlatego nie mógł go narażać.

     Boję się.

     Z jego gardła wydostał się szloch. Znowu targnęły nim torsje, ale żołądek miał już pusty.

- Bakugo, proszę cię, powiedz coś. Wróć do rzeczywistości. - Todoroki złapał go mocno za ramiona i zmusił, by na niego spojrzał.

- Zastanawiam się tylko... - wykrztusił, nie próbując już nawet panować nad ciałem, które okropnie się trzęsło. Nad łzami też nie panował. W sumie nie panował nad niczym - czy pierwszy zabije mnie Dabi, czy rak. - Rozpacz w jego głosie przebiła skalę. Wyraz twarzy Shoto zmienił się diametralnie, od troski przechodząc w szok połączony z przerażeniem.

- O czym ty...? - zaczął, a potem pokręcił głową i po prostu go do siebie przytulił.

     Bakugo oparł głowę o ramię Todorokiego, dając się obejmować. Potrzebował teraz oparcia i miał gdzieś to, że właśnie wygadał się chłopakowi, że miał nowotwór. Teraz był w stanie myśleć o tym, że przez szatana w ludzkiej skórze straci Deku. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro