Rozdział 15.
Dzień dobry, moi drodzy. Postaram się wrócić do wstawiania rozdziałów raz w tygodniu, a konkretniej w soboty. Na tygodniu średnio mam na to czas, dlatego musi to być weekend. Jednocześnie przepraszam Was za to, że między rozdziałami są tak długie przerwy. Trochę mam bałaganu w życiu pod względem zdrowotnym i głównie stąd te zaniedbania.
A teraz pozostaje mi życzyć miłego czytania~
***
Bakugo nie był w stanie zasnąć. Ból był tak duży, że chociażby lekki oddech wywoływał dyskomfort. Plecy też dawały o sobie znać, więc nie mógł nawet przesunąć się na koc, który leżał pod ścianą. Przenikliwe zimno panujące w piwnicy sprawiało, że cały się trząsł. Rozlewało się po jego ciele, tak samo zresztą jak i lęk.
Słysząc otwierające się drzwi, jęknął cicho. Nie chcę ponownie przeżywać tego samego...
- Bakugo, jesteś przytomny? - Głos Twice'a sprawił, że uchylił powieki. Ogarnęła go ulga, bo wiedział, że mężczyzna pewnie przyniósł mu lekarstwa.
- Tak, choć wolałbym nie - wychrypiał, patrząc jak Twice zamyka za sobą drzwi i szybko się do niego zbliża.
- Domyślam się. - Kucnął przy nim i wyciągnął z kieszeni garść tabletek. Było ich więcej niż zwykle, co wzbudziło czujność chłopaka. - Słuchaj... Mam coś, co sprawi, że będziesz odurzony przez kilkanaście godzin. Myślę, że to... wyjątkowo ci się przyda - mruknął Twice. Wyglądał na zaniepokojonego, a to od razu wzbudziło niepokój Bakugo.
- Ty coś wiesz - szepnął, wbijając w niego wzrok.
- Owszem, wiem. I uwierz mi, lepiej będzie jak zapamiętasz tylko urywki. Szybka decyzja. Chcesz to? - zapytał, wyjątkowo poważnie.
Katsuki zadrżał mocno, czując jak przepełnia go niewysłowiony lęk. Nawet nie chciał sobie wyobrażać, co wymyślił ten szatan w ludzkiej skórze, a skoro nawet Twice uważał, że to wyjątkowo okrutne...
- Pomóż mi uciec - poprosił cicho. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że z jego oczu pociekły łzy. Miał już po prostu dość tej pieprzonej piwnicy i obrywania za to, że żył.
- Nie mogę. Nawet gdybym podstawił za ciebie kopię, od razu by się zorientowali. Te tabletki to jedyne, co mogę ci zaoferować. - Twice wyciągnął dłoń i pogłaskał go po włosach, niemalże współczująco.
- To mnie zabij. Błagam, Twice... ja już więcej nie zniosę. Jestem pieprzonym słabeuszem - szepnął, zaciskając powieki. Tak bardzo się bał, że nawet nie pomyślał o tym, że zwierzanie się złoczyńcy było głupim pomysłem.
- Wszystko można o tobie powiedzieć, ale na pewno nie to, że jesteś słaby. Niejeden dorosły szybciej by pękł pod wpływem działań Dabiego. To psychol. Wiem, co mówię, chociaż o mojej skromnej osobie można powiedzieć to samo. - Zamilkł na moment i westchnął. - Cały czas podejmujesz walkę, chociaż wiesz, że nie masz szans. Non stop odmawiasz Shigarakiemu. Jak dla mnie to wyraz twojej siły i trzymania się własnych ideałów. Ale teraz... naprawdę radziłbym ci wziąć te leki. - Przemowa Twice'a sprawiła, że Bakugo nieco się uspokoił. Pokrzepiło go to, że złoczyńca miał go za silnego, mimo że sam się w tej sytuacji ani trochę tak nie czuł.
- Nie jesteś psycholem i nie jesteś zły. Pomagasz mi. Na pewno nie jest łatwo żyć z dwiema osobowościami... Wydaje mi się, że po prostu się pogubiłeś - szepnął. Spróbował nawet się do niego uśmiechnąć, co wyszło dość mizernie, ale liczą się chęci. Podobno.
Twice przez dłuższą chwilę nic nie mówił, chyba zaskoczony słowami, jakie padły z ust Katsukiego. Wreszcie jednak wyciągnął w jego stronę dłoń z lekami.
- Jaka jest decyzja? - zapytał blondyna, nieco zachrypniętym głosem.
- Myślę, że wolę wiedzieć, co się będzie ze mną działo. Odurzony nie będę mógł się bronić - odparł. Wątpił, by to była dobra decyzja, ale gdyby miał całe życie (o ile jego ciąg dalszy w ogóle nastąpi) zastanawiać się nad tym, co się wydarzyło, oszalałby.
- Jak chcesz. Chociaż osobiście wolałbym wepchnąć ci to teraz do gardła na siłę. - Wsunął mu do ust jedynie przeciwbólowe, a pozostałe tabletki schował. Bakugo przełknął z trudem i odetchnął głęboko, znowu zamykając oczy.
- Przeniosę cię na koc - mruknął Twice, biorąc chłopaka ostrożnie na ręce. Katsuki jęczał z bólu, jednak mężczyzna nie mógł mu nic na to poradzić. Położył go na kocu i przykrył drugim. - Dałem ci też nasenne. Wybacz, że nie mogę zrobić więcej, synu. Najlepiej dla ciebie byłoby, gdybyś zgodził się do nas dołączyć. Shigaraki nie będzie dla ciebie tak okrutny jak Dabi. Ale zrobisz co zechcesz - szepnął, po czym westchnął cicho i opuścił pomieszczenie.
Cokolwiek zrobię... i tak tu umrę. Czuję to.
Zadrżał mocno, czując jak ogarnia go rozpacz. Nikt mu nie pomoże. Przestał wierzyć w U.A., mógł liczyć tylko na siebie. Nauczyciele pewnie trzymali uczniów 3A z daleka od sprawy.
Deku... Jutro już pewnie nie będzie kogo ratować.
**
Izuku czuł się tak, jakby ktoś wyrwał mu serce i przejechał po nim walcem. Dotkliwie odczuwał nieobecność Kacchana, a im więcej myślał o chłopaku, tym mniejszą miał nadzieję na to, że jeszcze go odzyska. Jakkolwiek by nie analizował całej sytuacji, dochodził do jednego wniosku - Kacchan w życiu nie zgodziłby się dołączyć do Ligi, niezależnie od tego, jak przekonujący byłby Shigaraki czy którykolwiek z jego bandy. Złoczyńcy, po kolejnych nieudanych próbach, mogli zacząć korzystać z przymusu, a w momencie, w którym Tomura uzna sprawę za straconą... o ile już się tak nie stało...
Nie. Nie mógł myśleć, że Kacchan nie żył. Jeśli on nie będzie miał nadziei, to kto napełni nią serca coraz bardziej przybitych uczniów klasy 3A? Kirishima szalał, ciągle na nich krzycząc, że działali zbyt wolno. Nie byli nawet blisko odkrycia, kim jest kret i bardzo prawdopodobnym było, że nauczyciele też nie znali jego tożsamości. Chyba że ich narady, na których nie padały żadne konkrety, były jedynie przykrywką.
- Midoriya, mój chłopcze. - Poważny głos All Mighta wytrącił go z zamyślenia.
Symbol pokoju wraz z Aizawą, Midnight i dyrektorem weszli powoli do pomieszczenia wspólnego, w którym zgromadziła się cała klasa 3A.
- Nadal nic? - zapytał, obejmując rękami kolana. Żołądek ścisnął mu się boleśnie. Wszyscy nauczyciele mieli poważne miny, co nie pomagało mu w opanowaniu nerwów.
- Widziano Twice'a w Hosu. Kupował ubrania i bieliznę, ale rozmiar zdecydowanie nie był jego... Bohater, który go zauważył, natychmiast dał znać policji. Niestety, stracili go z oczu dość szybko. Możliwe, że to fałszywy trop, który ma nas zmylić, ale... postawiliśmy na nogi całe Hosu, a Hawks już się tam udał. Endeavor też jest w drodze. - All Might doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że spojrzenia wszystkich obecnych w pomieszczeniu skupiły się na nim. Kilka pojedynczych westchnień zburzyło ciszę, jaka zapadła po tej przemowie.
- Zabierz mnie tam - poprosił Izuku, zsuwając nogi z parapetu. Informacja paradoksalnie sprawiła, że zaczął denerwować się jeszcze bardziej. MUSIAŁ coś robić. Musiał.
- Nie ma takiej opcji. - Aizawa zrobił krok w głąb pokoju i zaszczycił spojrzeniem każdego ucznia po kolei. - Wyjeżdżam do Hosu wraz z All Mightem. Midnight przejmie lekcje z wami - poinformował.
- Nie mogę siedzieć dłużej bezczynnie i jestem pewien, że reszta klasy czuje to samo - odparł od razu Midoriya, krzyżując ręce na piersi. Nauczyciele nie mogli im tego zrobić. Najpierw rzucają taką rewelacją, a potem zabraniają nam działania? Niedoczekanie.
Kacchan mnie potrzebuje. Muszę być tam pierwszy.
- Dokładnie. Zbyt długo byliśmy bierni. - Todoroki wstał z kanapy, a jego śladem poszedł Kirishima.
- Wszyscy się martwimy. Mamy licencje tymczasowe i doświadczenie w terenie. Walczyliśmy już z nimi i wiemy, czego się spodziewać - dodał od siebie.
- Nie mogę na to pozwolić. Nie zdziwię się, jeśli któreś z was zaryzykuje głupio swoim życiem lub życiem Bakugo, dlatego dostajecie kategoryczny zakaz opuszczania akademika. Jeśli ktoś go złamie, wyleci ze szkoły. Czy to jasne? - zapytał dyrektor ostro, patrząc po uczniach, wśród których natychmiast poniósł się szum.
Nie żartuje. Wyrzuci nas.
Izuku poczuł, jak uśpiony dotąd gniew powoli wydostaje się na światło dzienne, wraz z bezbrzeżną rozpaczą. Nie dość, że stracił Kacchana, to jeszcze dostał ultimatum, które miało uniemożliwić mu pójście chłopakowi na pomoc. Jak mógłby zostawić to w rękach bohaterów? To była sprawa aż za bardzo osobista.
- To mnie wyrzućcie. Mam to, kurwa, w dupie - warknął nagle, zaciskając dłonie w pięści. Dosłownie wszyscy zwrócili na niego zszokowane spojrzenia. Midoriya nigdy nie przeklinał przy nauczycielach i choć jego złość była uzasadniona, tak zachowanie nie do końca zrozumiałe dla osób, które dobrze go znały.
- Deku? - W głosie Uraraki dało się słyszeć nie tylko zaskoczenie, ale i zmieszanie oraz strach przed tym, że faktycznie mógłby dać się wyrzuć ze szkoły.
- Midoriya, nie możesz! - zawtórował jej natychmiast Iida.
- On nie mówi poważnie, prawda? - szepnęła Momo z niedowierzaniem.
- O czym ty mówisz, Midoriya, mój chłopcze? - All Might nie mógł uwierzyć w to, co słyszy. Nie po to dawał mu moc, by stracił szansę na zostanie profesjonalnym bohaterem przez złamanie zakazu.
- Potraficie tylko pieprzyć. Jakbym nie wiedział, że to jest niebezpieczne. Ale właśnie dlatego chcę tam być. - Izuku obrzucił nauczycieli gniewnym spojrzeniem. - Nic tylko każecie nam siedzieć spokojnie i dać się zająć tą sprawą zawodowcom. I ile wam to zajęło, z braku ludzi? Teraz, gdy w końcu pojawił się trop, znowu zakazujecie nam działać. A ja nie zamierzam siedzieć na tyłku i czekać. Nie. Nie tym razem. - Pokręcił głową, czując jak zalewa go fala negatywnych emocji. Teraz przeważał jednak żal do samego siebie i do nauczycieli oraz ta cholerna złość.
- Jeśli chcesz pomóc Bakugo, zostaniesz tutaj. - Aizawa zmrużył lekko oczy, prawdopodobnie spodziewając się oporu, być może nawet większego.
- Dlaczego tak bardzo chcesz narażać życie? Zawodowcy dadzą sobie radę. - All Might pokręcił głową, nie chcąc dopuścić do siebie myśli, że Izuku ruszy się stąd na krok ryzykując wyrzuceniem.
- BO TO PRZEZE MNIE GO ZABRALI! - wrzasnął Midoriya, nie mogąc znieść tych pytań. Podświadomie uruchomił Full Cowling i zacisnął pięści.
- Co ty mówisz, Midoriya? - warknął Kirishima, podchodząc do chłopaka i łapiąc go za koszulkę. Był zły, zdezorientowany, ale i przerażony. Kacchan był jego przyjacielem, nic więc dziwnego.
- Gdybym nie pokłócił się dzień wcześniej z Kacchanem, tej nocy byłby u mnie. Gdyby nie to, że byłem tak głupio zazdrosny, nie dałbym im okazji do porwania go! - wyrzucił z siebie, głosem pełnym poczucia winy i rozpaczy. Otarł łzy z kącików oczu i spojrzał na pełną salę niemalże wyzywająco. - Jeśli ktoś spróbuje powstrzymać mnie przed uratowaniem go, będę walczył - dodał.
Wszyscy poza Midnight wyglądali, jakby ktoś właśnie wyrwał im mózgi i przemielił je maszynką. Sens słów Midoriyi był w końcu jeden i nawet najwolniej przetwarzająca osoba z ich klasy mogła zrozumieć co oznaczały.
- O czym ty...? - zaczął Aizawa, ale nie dokończył, bo Midnight trąciła go łokciem. Pewnie nie chciała, by pogorszył sprawę.
- Tego nie przewidziałem - mruknął do siebie dyrektor, gładząc się dłonią po szyi.
- Midoriya, oni i tak znaleźliby okazję - powiedziała Midnight poważnie. Poprawiła okulary i ruszyła w jego stronę. - To nie twoja wina, że jedna z okazji nastąpiła akurat po waszej kłótni - dodała łagodnie. Wyciągnęła dłoń i poczochrała chłopakowi włosy, po czym przytuliła go do swoich piersi, ku oburzeniu Minety, które wyraził głośnym „och!".
- Spokojnie, Uraraka - szepnął Iida, przytulając do siebie dziewczynę, z której oczu pociekły łzy. Izuku nie mógł jej się dziwić, w końcu nie tak dawno temu zaprosił ją na randkę, później odtrącił, a teraz słyszała takie rewelacje. Jestem skończonym dupkiem.
W tle wybuchł gwar rozmów, ludzie pytali siebie nawzajem o co tu chodzi i czy dobrze zrozumieli, a Midoriya był w stanie tylko stać i płakać. Cały gniew z niego zszedł, tak jakby nigdy go nie było. Pozostał tylko smutek.
- Z uwagi na uczucia młodego Midoriyi chciałbym, byś rozważył udział klasy 3A w operacji. - Głos All Mighta przebił się przez szmery, które ponownie ucichły.
- Patrząc na te uczucia powiedziałbym, że tym bardziej lepszą decyzją jest, aby klasa została w akademiku... ale ten jeden jedyny raz zrobię wyjątek - odparł dyrektor. - Aizawa, wybierz grupę.
- Midoriya, Uraraka, Tokoyami, Kirishima, Jiro, Yaoyorozu, Ashido. Pojedziecie ze mną do Hosu, a pozostali zostaną w akademiku. Wybieram was ze względu na umiejętności, które mogą być przydatne podczas akcji ratunkowej. Bądźcie gotowi, za pół godziny wyruszamy - zapowiedział, po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł.
Rozmowy automatycznie stały się głośniejsze, do świadomości Izuku jednak nic nie docierało. Uświadomił sobie właśnie, że złamał dane Kacchanowi słowo i powiedział o nich calutkiej klasie oraz nauczycielom. Nie wytrzymał napięcia, jego straszne poczucie winy wreszcie wypłynęło na powierzchnię. Poczuł się tak, jakby zdradził blondyna, który nie chciał absolutnie nikomu ujawniać, że się spotykali.
- Nie obwiniaj się, Midoriya. Teraz skup się na tym, by znaleźć Bakugo. - Midnight odsunęła się od niego z lekkim uśmiechem. - Jesteście uroczą parą. Jestem pewna, że on chciałby, żebyś był pierwszą osobą, którą zobaczy w chwili ratunku - dodała, po czym puściła mu oczko i wyszła.
Izuku klapnął tyłkiem na parapet i odetchnął głęboko. Nie zdziwił się, gdy po chwili otoczył go tłum przyjaciół, zasypując go pytaniami o Kacchana. Nie miał jednak zamiaru teraz im na żadne odpowiadać.
Musisz żyć, Kacchan. Wytrzymaj jeszcze trochę. Nadchodzę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro