Rozdział 7.
Paradoksalnie, szczera rozmowa Izuku z Uraraką sprawiła, że bardziej się do siebie zbliżyli. Wyjaśnił jej, że nie jest jednak gotowy na związek. Przeprosił za to, że zbyt wcześnie wyrwał się z propozycją randki i poprosił ją o czas oraz wyrozumiałość. Dziewczyna wypomniała mu, że powinien był od razu jej to powiedzieć, zamiast sprawiać przykrość przez dłuższy czas, z czym się od razu zgodził. Zapowiedział, że więcej nie będzie zachowywał się jak ostatni dupek i słowa dotrzymywał. Przynajmniej jak na razie.
Przez dwa dni między nimi nadal było nieco niezręcznie, ale później wszystko wróciło do normy. Była jednak inna kwestia, która wzbudzała w Midoriyi wręcz wrogość, a mianowicie podboje Todorokiego. Chłopak już się nawet nie ukrywał z tym, że podoba mu się Bakugo. Ostatnio przy obiedzie wprost powiedział, że Kacchan ma „smakowity tyłeczek", przez co Iida zadławił się napojem. A później było tylko gorzej, gdyż Kacchan podłapał tą jego grę. Wszystkich (poza Izuku, rzecz jasna), piekielnie bawiły ich wymiany zdań. Myśleli pewnie, że ci dwaj robią sobie żarty, żeby życie w akademiku stało się bardziej interesujące. Och, jakże się mylili.
Miarka przebrała się jednak, gdy został przypadkowym świadkiem prywatnej rozmowy tej dwójki. Stali w ciemnym zakamarku korytarza, niedaleko sypialni Todorokiego. Kacchan opierał się o ścianę, a Shoto stał obok niego i miział go po przedramieniu.
- Może chcesz pójść jednak do mnie, co? - zapytał, nieznacznie się przy tym uśmiechając. Wyglądał jak drapieżnik, który wreszcie osaczył swoją ofiarę.
- No co ty. Zero tekstów o kotkach w piwnicy? Zawiodłem się, Todoroki - mruknął Kacchan. Chłopak stał tyłem do Izuku, więc nie widział jego twarzy. Mógł jednak sobie wyobrazić ten pogardliwy uśmiech.
- Na kotki bym cię nie złapał. - Chłopak się cicho zaśmiał, widocznie rozbawiony. - Zresztą, co ci szkodzi? Jak to mówią, raz w dupę to nie pedał, więc nie oskarżą cię o gejostwo - stwierdził.
- Ktoś tu za bardzo popłynął. Mówisz to tak, jakbym to ja miał być pasywem. A zapowiadało się tak ciekawie. - Kacchan zacmokał, widocznie niezadowolony. - Może jak zmienisz zdanie co do pozycji, to o tym porozmawiamy. A na razie musisz się obyć smakiem. - Wzruszył ramionami, po czym odbił się od ściany i ruszył w głąb korytarza. Na szczęście nie w stronę Izuku.
A to parszywe śmieci, pomyślał Deku, cały nabuzowany. Seksu im się zachciało, co? Jebańce...
Był tak wybity z rytmu tą rozmową, że aż musiał iść pobiegać, a nawet to mu nie pomogło. Cóż, jeśli złość mu nie przejdzie, Kacchan jutro pozna mroczną stronę osobowości Izuku.
**
Bakugo był mocno zaskoczony tym, jak zachowywał się Midoriya podczas szlabanu. Ciskał w niego gromy samym spojrzeniem, czasem niby przypadkiem rzucał w niego badylem z rabatki, a raz nawet celowo przejechał mu wózkiem po stopie. Jako że dla Katsukiego był to nowy teren, wolał trzymać się z daleka, dopóki magiczna granica cierpliwości nie zostanie przekroczona.
Miarka jednak się przebrała, gdy ten jebany kretyn przyłożył mu szpadlem w plecy. Oczywiście „przypadkiem". Czystym, kurwa, przypadkiem.
- Dobra, Deeeeeku. - Podniósł się z miejsca, z gniewem wręcz wypisanym na twarzy. Chłopak trzymał przed sobą szpadel tak, jakby miał służyć mu za broń. W jego oczach zaś widniało wyzwanie. - Może mi łaskawie powiesz, co ci dziś odwala? - zapytał, siląc się na spokój. Panie i panowie, Bakugo postanowił załatwić jakąkolwiek sprawę pokojowo. Bijcie pokłony.
- A to, że jesteś skończonym chujem - odpysknął chłopak i zamachnął się szpadlem.
Katsuki z łatwością zrobił unik. Złapał za trzonek narzędzia i wyszarpnął je z rąk Deku. Odrzucił łopatę na bok, po czym zacisnął dłoń na nadgarstku chłopaka i rzucił nim o glebę.
Izuku wydał z siebie głuchy jęk bólu, gdy padł na plecy, ale Bakugo się tym ani trochę nie przejął. Szybko usiadł na biodrach zielonowłosego, złapał jego ręce i przyszpilił je do ziemi.
Gdzie była Midnight, gdy świat jej potrzebował?
- Powiedz mi coś, czego nie wiem. Cóż takiego ci zrobiłem, że postanowiłeś zamachnąć się na moje życie? I to dosłownie zamachnąć. - Przewrócił oczami, wzmacniając uścisk. Tak jak przewidział, Deku zaczął się pod nim rzucać.
- Puszczaj, Kacchan! Ty gnoju! - zawarczał, patrząc na chłopaka z frustracją. Jakby nie było, Bakugo był nieco silniejszy fizycznie, co dawało mu przewagę.
- Będziemy tak siedzieć, dopóki mi nie powiesz - prychnął Katsuki, nie zamierzając odpuszczać tematu. Deku zachowywał się, jakby... jakby umówił się z nim na randkę i go wystawił. Czy coś.
- Idź sobie tak siedzieć na Todorokim - fuknął zielonowłosy, czym zaskoczył Bakugo. A więc to go bolało... Aż się zwycięsko uśmiechnął, przyglądając się jak twarz chłopaka zalewa potężny rumieniec.
- Jesteś zazdrosny, hmm? - Pochylił się nad nim i oblizał powoli usta, w prowokacyjnym geście. - Myślałeś, że skoro raz czy dwa ugryzłem cię w ucho, to nie zrobię tego komuś innemu? - zamruczał. Jego humor od razu się poprawił i aż nabrał ochoty na to, żeby się trochę podrażnić z Deku. Jakoś... nie mógł się powstrzymać. Co tam, że leżeli teraz na środku ogrodu i byli na widoku. Przecież nie będą tutaj uprawiać seksu.
- N - nie jestem zazdrosny, pieprzony kretynie! - Izuku odwrócił wzrok, wyraźnie zawstydzony. Poruszył się pod nim niespokojnie.
Bakugo uznał za swoje małe zwycięstwo to, że chłopak się nie wyrywał, tylko w miarę grzecznie leżał. W sumie... w większości podobnych sytuacji tak było. Ciekawe spostrzeżenie.
- Jasne. W takim razie dlaczego jesteś taki zły, że flirtujemy sobie z mieszańcem, co? Boli cię to, że to nie do ciebie mówimy te wszystkie zbereźne teksty? Może chcesz walnąć z nami trójkąt, co? A może chodzi ci tylko o niego, hm? Albo... tylko o mnie? - Uśmiechnął się psychopatycznie przy ostatnim pytaniu. Gdyby chłopak się przyznał, to...
No właśnie, co wtedy? Sam nie wiedział, co by zrobił w takiej sytuacji. Był pewien tylko tego, że podobał mu się fakt, iż Deku był ewidentnie zazdrosny.
- P - pierdol się - warknął chłopak. Szarpnął się mocno, ale Bakugo nie pozwolił mu się uwolnić ze swojego uścisku. - Puszczaj, Kacchan... Chcesz się zabawić moim kosztem, czy co? - jęknął cicho, ponawiając próby uwolnienia się.
- Oi, leż grzecznie. Chcę tylko wiedzieć, w czym ci to przeszkadza. Nie chcesz, bym spotykał się z twoim kumplem? - Niemalże położył się teraz na Deku, żeby ten kretyn go przypadkiem nie zrzucił. Oparł czoło o jego czoło i zaśmiał się cicho, gdyż to jakimś cudem sprawiło, że Izuku przestał się wiercić. - No, to jak? Powiesz mi? - zamruczał prosto w jego usta.
Nie uzyskał jednak odpowiedzi, gdyż profesor Midnight uznała, że to będzie najlepszy moment na powrót z przerwy. Szarpnęła Bakugo za koszulkę tak mocno, że ta aż się nieco porwała. Uzyskała jednak zamierzony efekt, bo ściągnęła go z Deku.
- To nie jest czas na walki lub migdalenie się! - Strzeliła z bata tuż obok Bakugo. Izuku szybko poderwał się z ziemi.
- T - to nie tak, pani profesor! - Zamachał rękami, widocznie czując potrzebę wytłumaczenia się.
Sam Bakugo nieszczególnie się przejął tym, że akurat ta zboczona kobieta im przerwała. W sumie to nawet się zdziwił, że nie ukryła się, czekając na rozwój sytuacji.
- Nie próbuj się tłumaczyć, Midoriya. Mnie tam na przykład cieszy, że ogród tak was do siebie zbliżył. Aizawa będzie z was dumny. Taka współpraca... - Kobieta uśmiechnęła się dość psychopatycznie. - Cóż, jakby nie było, cel osiągnięty. A teraz wracać do pracy. Nie spuszczę was już z oka - prychnęła po chwili i ruszyła na swoje klasyczne miejsce pod drzewem.
Bakugo spojrzał na Deku. Widząc jego przerażoną minę, nie mógł się powstrzymać i po prostu parsknął śmiechem. Jedna głupia sytuacja sprawiła, że poczuł się lepiej. A i Todoroki na coś się przydał. Teraz będzie już tylko... intensywniej.
**
Bakugo miał wyjątkowo dobry humor, co nie umknęło uwadze... nikogo. Jakby nie patrzeć, coś na kształt uśmiechu na twarzy chłopaka to rzecz niecodzienna.
- Uderzyłeś się w głowę? - zapytał Kirishima, ewidentnie zatroskany. W końcu nie tak dawno temu Katsuki dał piękny popis agresji na zajęciach z All Mightem, a teraz się z czegoś podejrzanie cieszył.
- A może ty i Todoroki... cimcirimcim? - zapytał Kaminari, patrząc podejrzliwie na Bakugo.
- A w ryj byś nie chciał? - Na twarzy Bakugo pojawiła się wyjątkowo groźna mina. Kaminari profilaktycznie usunął się z zasięgu pięści chłopaka.
- J - ja tylko zgaduję! - niemalże pisnął, kryjąc się za Kirishimą. Tak w razie czego.
- Nie interesuj się, bo kociej mordy dostaniesz, debilu. Już człowiek nie może mieć raz dobrego humoru, żeby go zaraz nie posądzono o to, że uprawiał dziki seks z kolegą z klasy? - Przewrócił oczami. O dziwo, nie miał specjalnej ochoty na zabicie tej dwójki, a ich teksty głównie po nim spływały.
- Nie obraź się, Bakugo, ale uśmiech na twojej twarzy to tak niecodzienna rzecz jak... jak... No widzisz?! Nawet nie mam porównania! - Kirishima skrzyżował ręce na piersi, dalej patrząc podejrzliwie na kumpla. - Tee, Todoroki~! - zawołał chłopaka, który właśnie przekroczył próg pokoju wspólnego.
Bakugo przesunął dłonią po twarzy, cudem powstrzymując się od wymierzenia porządnego ciosu w mordę Kirishimy, gdy ten zawołał do nich mieszańca. Jeszcze tego mu teraz brakowało, żeby wspólnie debatowali na temat domniemanego stosunku seksualnego. Ku jego niezadowoleniu, Shoto ochoczo ruszył w ich kierunku i już po chwili zaburzył przestrzeń osobistą Katsukiego, obejmując go ramieniem.
- Co tam? - zapytał, a chwilę później został zmuszony do puszczenia Bakugo, uderzeniem z łokcia w bok.
- Jeszcze raz to zrobisz, a ci nogi z dupy powyrywam - warknął, patrząc gniewnie na chłopaka.
Todoroki nie wyglądał na zadowolonego. Pomasował dłonią miejsce uderzenia, a jego wzrok mówił, że tak być nie będzie. Kaminari i Kirishima zaś z trudem powstrzymywali śmiech.
- Nee, zastanawialiśmy się, czy między wami coś było, bo nasz Kacchan jest dziś podejrzanie radosny. - Nie wspomnieli oczywiście, że tak było do momentu pojawienia się Todorokiego, bo teraz już na szczęśliwego nie wyglądał. Bo po co.
- Nawet jeśli by tak było, to nie jest to waszą sprawą - uciął Todoroki. - Zajmijcie się lepiej swoimi sprawami, zamiast wtrącać się w życie innych ludzi.
Chłopcom od razu zrzedły miny. Ewidentnie chcieli wywęszyć sensację, jednak im nie wyszło. Bakugo parsknął śmiechem na ten widok. Humor nieco mu wrócił. Todoroki jednak nie był takim debilem. Mógł im przecież skłamać, że owszem, do czegoś doszło lub palnąć jakimś durnym tekstem, jak to miał ostatnio w zwyczaju, nawet przy ludziach. Może się trochę ogarnął i zacznie się wreszcie zachowywać normalnie?
- Jeśli jeszcze raz przyjdzie wam coś takiego do głowy, to polecam wam walnąć łbem w ścianę, koniecznie z rozbiegu. Może to wam przywróci klepki na odpowiednie miejsca - burknął, po czym wyminął ich i ruszył w kierunku wyjścia, gdyż dostrzegł wchodzącego do pomieszczenia Deku, a miał ochotę go jeszcze dzisiaj trochę powkurzać. Chociażby dlatego, że ten brokuł do końca szlabanu go ignorował albo rzucał wrogie spojrzenia.
Cała sytuacja go zwyczajnie bawiła i stąd właśnie wziął się jego dobry humor. Nigdy nie widział, żeby Deku był taki wściekły, a to pozwoliło mu myśleć, że kretyn faktycznie był zazdrosny. Pozostało jedynie wybadać, czy o niego, czy może jednak o mieszańca. Był jednak prawie pewien, że chodziło o niego, a to było idealnym polem do poznęcania się nieco nad chłopakiem. I wcale nie chodziło tutaj o to, że podobała mu się myśl, iż Deku na niego leci. W ogóle nie o to. Ani trochę.
- Bakugo, zaczekaj. - Poczuł, jak dłoń Todorokiego zaciska się na jego nadgarstku. Zatrzymał się, nie spuszczając jednak wzroku z Deku, który rozmawiał teraz z Uraraką i okularnikiem. - Możemy pogadać? - zapytał poważnie chłopak.
Katsuki by skłamał, gdyby powiedział, że wcale nie zirytowało go to nagłe zatrzymanie przez Shoto. Gdyby jednak go teraz olał i poszedł zabrać Dekla z pomieszczenia, mieszaniec mógłby zacząć się zachowywać jeszcze bardziej natarczywie. Lepiej było mieć to z głowy.
- Skoro musimy - odparł niechętnie. Pozwolił, by Todoroki go wyprzedził i poprowadził do wyjścia. Nie umknęło jego uwadze, że co najmniej połowa osób przebywających w tym ich „salonie" patrzyła za nimi z ciekawością. Aż przewrócił oczami z irytacji, ale postanowił tego nie komentować.
Shoto wyprowadził go z akademika, a potem poprowadził dalej, w kierunku małego lasku, znajdującego się w pobliżu. Już w połowie drogi Bakugo miał ochotę go zatrzymać i powiedzieć, żeby się pierdolił.
Ustronne miejsce, co? Niech tylko czegoś spróbuje, a ma w ryj, pomyślał.
Wreszcie Todoroki się zatrzymał, tuż przy linii drzew. Katsuki wyrwał nadgarstek z jego uścisku i oparł się o jedno z nich. Wsunął dłonie w kieszenie spodni i spojrzał na chłopaka bez większego zainteresowania. Czekał, aż ten powie, co ma do powiedzenia.
- Słuchaj... Na wstępie chciałbym cię przeprosić za moje zachowanie. Byłem niecierpliwy, ale przede wszystkim chciałem, żebyś mnie dostrzegł. Samo to, że uważasz mnie za godnego rywala, przestało mi wystarczać - zaczął spokojnie Todoroki.
Bakugo otworzył szerzej oczy z zaskoczenia, a w jego mózgu pojawił się wielki znak zapytania. Był pewien, że mieszaniec raczej się na niego zaraz rzuci, czy cholera wie co jeszcze. Nie spodziewał się żadnej większej przemowy.
- Zacząłem nagle, od złej strony. Zbyt nachalnie. Ale to dlatego, że widząc cię w basenie jak się obściskujesz z Midoriyą... Cóż, wkurzyłem się. Już od dawna cię obserwuję i w pewnym momencie dotarło do mnie, że tu chodzi o coś więcej niż tylko o samą obserwację postępów rywala. Tamto wydarzenie na basenie jednak wyzwoliło we mnie coś, czego nie jestem w stanie opisać. - Shoto odetchnął cicho i sam oparł się o drzewo. Mimo tego, że zachowywał powagę na twarzy, po jego oczach było widać, z jak dużym trudem przychodzi mu to wyznanie. Bakugo był w stanie tylko słuchać, wmurowany informacjami, które właśnie dostawał.
- Wiem, że zachowywałem się, jakby coś mnie opętało, ale to nie tak. Zbyt długo tłumiłem to w sobie. Tak, bardzo źle zacząłem. Chciałbym jednak, żebyś dał mi szansę, jeśli to w ogóle możliwe. Widziałem, że nasze rozmowy cię kręciły, oka geja nie oszukasz, więc pomyślałem sobie, że może... może gdy ci to wszystko powiem... - Nie dokończył, tylko westchnął.
Zapadła cisza, przerywana jedynie przez świergot ptaków. Todoroki czekał na odpowiedź w napięciu, zaś Bakugo usiłował przetrawić to, co usłyszał. Czy przyczyna zmiany w zachowaniu Shoto mogła być tak prosta? Nie robił sobie z niego żartów i ten cały flirt, zapraszanie do siebie... Cholera. Wiedział, że musi mu coś teraz odpowiedzieć, ale... ale co?
- To dość... nagłe - mruknął wreszcie. - Tak naprawdę nie mam pojęcia, co mam na to odpowiedzieć. Potrzebuję trochę czasu na przetrawienie tego. - Odbił się od drzewa, wypuszczając przy tym głośno powietrze z płuc. - Wybacz, że nie jestem w stanie zrobić teraz nic więcej - dodał, czując taką potrzebę. Sprawa była delikatna, a on nie chciał nikogo niepotrzebnie ranić. Jasne, na co dzień był chujem, ale w takich sprawach... to co innego.
- Bakugo, mogę ci zadać tylko jedno pytanie, zanim sobie pójdziesz? - zapytał cicho chłopak. Wyglądał na zawiedzionego, ale na to Katsuki nie mógł nic w tej chwili poradzić.
- Pytaj - mruknął, wzruszając lekko ramionami.
- Czy coś cię łączy z Deku?
Otworzył szerzej oczy, zaskoczony takim pytaniem. Todoroki patrzył na niego tak nieodgadnionym wzrokiem, że aż poczuł się nieswojo. Instynkt podpowiedział mu, że jeśli powie prawdę, stanie się coś złego.
- Relacja moja i Deku zawsze była skomplikowana. Jeśli jednak sądzisz, że między mną i nim dzieje się coś więcej, to odpowiedź brzmi nie.
Nie skłamałem. Nic się nie dzieje. Jeszcze.
Todoroki jedynie pokiwał głową, jednak nie wyglądał na przekonanego. Bakugo już nic więcej nie powiedział, po prostu ruszył w drogę powrotną do akademika. Wszystko skomplikowało się w jednej chwili. Teraz czuł się tak, jakby był między młotem a kowadłem. Wiedział bowiem, że jeśli zdecyduje się na wkurzanie Deku dwuznacznymi sytuacjami, to wreszcie między nimi może dojść do czegoś więcej. Zaczął nawet stopniowo oswajać się z tą myślą, a tu nagle spadły na niego rewelacje Todorokiego. Czegokolwiek teraz nie zrobi, ktoś ucierpi. I coś czuł, że najgorzej wyjdzie na tym on sam. Może więc lepiej byłoby zwyczajnie odciąć się od obu?
Wystarczy poczekać, aż hormony się uspokoją, a wtedy dotrze do mnie, że jestem normalny i lubię kobiety, a nie męskie klaty.
Z tą myślą przekroczył próg akademika i skierował się do swojego pokoju. Nie miał już ochoty szukać Deku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro