Rozdział 22.
Hej. Jestem w szoku, że udaje mi się co tydzień wstawić rozdział. Ciekawe jak długo potrwa ta passa. XD
Nie przedłużam już. Miłego czytania!
***
Todoroki zabrał Bakugo z powrotem do Ricovery Girl. Podała mu silne leki uspokajające, po których zasnął. Kiedy Katsuki się obudził, nie zdziwił go widok siedzącego na krześle Shoto. Chłopak trzymał w ręku list od Dabiego. Wyglądał na strapionego.
- Co teraz? - zapytał, gdy tylko zauważył, że Bakugo już jest przytomny. - Zrobisz, co każe? - Ściszył głos, aby nikt niepowołany przypadkiem nie usłyszał ich rozmowy.
- A jaki mam wybór? Jeśli coś by się stało Deku, nie wybaczyłbym sobie - odparł szeptem. Nawet nie byłby w stanie odezwać się głośniej. Znowu zacząłby ryczeć jak małe dziecko.
- Zdajesz sobie sprawę, że Midoriya nie jest głupi i będzie chciał poznać wiarygodną odpowiedź na pytanie, dlaczego nagle go zostawiasz? Moim zdaniem uleganie złoczyńcy to najgorsze, co możesz zrobić. Gdybyśmy dali znać nauczycielom...
- Nie. On mnie obserwuje. Być może nawet jest gdzieś na terenie szkoły. - Bakugo przełknął głośno ślinę. Zachciało mu się wymiotować na samą myśl. I mimo że bardzo nie chciał ulegać temu pieprzonemu skurwielowi, to wiedział, że nie ma wyboru. - Jeśli chodzi o Deku... muszę po prostu sprawić, by mnie znienawidził, a jest na to całkiem prosty sposób. Po prostu musi zobaczyć, jak się całujemy. Jeśli oczywiście... chciałbyś mi pomóc - dodał cicho.
Sam nie wierzył, że to mówi. Ścisnęło mu się serce na samą myśl, że będzie musiał tak zranić osobę, którą kochał najbardziej na świecie. Jasne, w słusznym celu... dlaczego jednak czuł się z tym tak podle? Takim zabiegiem zniszczy choćby cień szansy na to, że Deku do niego wróci, gdy to wszystko się skończy. O ile się skończy.
- To okrutne, Bakugo. - Todoroki pokręcił głową, chowając do kieszeni list od Dabiego. - Nie masz lepszego planu? - zapytał.
- Jestem w trakcie wymyślania go, ale jak na razie wolę nie narażać ani Deku ani siebie na gniew tego zwyrola. Uwierz mi, jest zdolny do wszystkiego. Przekonałem się o tym w tej pieprzonej piwnicy i nie chcę przeżywać tego jeszcze raz. - Spojrzał w sufit i zacisnął palce na pościeli.
Może jeśli udałoby mi się skontaktować z Twicem... Może pomógłby mi ten ostatni raz...
- Uważam, że to beznadziejny plan, ale skoro jesteś taki zdesperowany, pomogę ci. - Todoroki cicho westchnął.
- Dziękuję. Ale później... też będziesz musiał trzymać się ode mnie z daleka. Z wiadomych względów. - Z trudem przekręcił się na bok, łapiąc się za brzuch.
Zostanę sam. Zupełnie sam.
- Hej... nie mogę się przyzwyczaić do widoku twoich łez - szepnął Todoroki. Wyciągnął dłoń i palcem powoli starł mu łzę z policzka.
- Ciekawy widok.
Bakugo drgnął, słysząc głos Deku. Brzmiała w nim zazdrość i irytacja.
- Co tu robisz? - zapytał go, nieco zniekształconym głosem. Todoroki cofnął dłoń, mocno zmieszany. Żaden z nich nie spodziewał się, że Midoriya tu przyjdzie.
- Długo nie wracałeś, więc się zaniepokoiłem i postanowiłem sprawdzić, gdzie jesteś. Jak widać masz już towarzystwo i nie jestem ci tu potrzebny - odparł oschle. Nero wyrywał się z jego rąk, chcąc przywitać się z Katsukim, ale chłopak go nie puszczał.
- To ja już sobie pójdę. - Shoto wstał z miejsca i faktycznie opuścił pomieszczenie, prawdopodobnie woląc nie uczestniczyć w kłótni, która zapewne za chwilę się rozpęta.
- Dziś stąd nie wyjdę, Deku... Możecie z Nero iść do akademika - mruknął Bakugo, wyciągając dłoń, by pogłaskać psa. Do tego celu jednak Izuku musiał podejść bliżej, co uczynił bardzo niechętnie.
- Może wyjaśnisz mi, dlaczego Todoroki tak się spoufala? - Deku zmrużył lekko oczy, nieufnie.
Przynajmniej dzięki temu szybciej uwierzysz, że nas coś łączy...
- Nie bądź zazdrosny. Chciał dobrze - odparł, drapiąc Nero za uszkiem. Unikał patrzenia w oczy Deku.
- Jak zawsze - prychnął z sarkazmem. - Idziemy. Jakbyś czegoś potrzebował, dzwoń - burknął, obracając się na pięcie. Jego ton nie zachęcał do dzwonienia z prośbą o przysługę. Nero zaskomlił cicho, ewidentnie chcąc zostać z Bakugo, ale Deku trzymał go mocno.
Zostanie mi przynajmniej Nero. Dopóki Dabi nie zmusi mnie do zostawienia i jego.
Ta myśl sprawiła, że lęk eksplodował w jego ciele, wymuszając znaną reakcję organizmu. Zdążył jedynie wychylić się z łóżka, zanim ozdobił podłogę praktycznie samą krwią.
**
Izuku był mocno zaniepokojony sytuacją, jaką zastał poprzedniego dnia w gabinecie Ricovery Girl. Sposób, w jaki Todoroki dotykał policzka Kacchana, to, jak na siebie patrzyli... Nie mógł się oprzeć wrażeniu, że łączy ich więcej, niż Kacchan chciał przyznać. Ostatnio ta dwójka się do siebie zbliżyła, ale nie sądził, że Shoto aż tak to wykorzysta.
Aż do wczoraj Kacchan nie dał mi powodu, żebym zaczął się pogrążać w takich myślach. A jeśli te późniejsze powroty z kontroli oznaczały, że zaraz po badaniach spotykał się z Todorokim...?
Ta myśl sprawiła, że ścisnął mu się żołądek. Było to bardzo nieprzyjemne uczucie, którego zapragnął natychmiast się pozbyć. Wziął więc Nero na smycz i opuścił pokój, zamierzając sprawdzić, jak miewa się Kacchan. Może Ricovery Girl będzie skłonna go dzisiaj wypuścić. Dlaczego tyle go tam trzymała, skoro niby wszystko było w porządku?
- Oi, Midoriya! - krzyk Kirishimy sprawił, że się zatrzymał i odwrócił. Chłopak podbiegł do niego, ledwo wyhamowując na dość śliskiej podłodze. - Bakugo wrobił cię znowu w spacer? A to nieodpowiedzialny buc - fuknął, pochylając się, by potarmosić uradowanego psiaka.
- Kacchan jest u Ricovery Girl, znowu zostawiła go na noc - odparł, z rozbawieniem patrząc, jak Nero podgryza palce chłopaka, zapraszając go do zabawy.
- Znowu? Dziwne. - Kirishima zmarszczył brwi i wyprostował się, nieco zaniepokojony nabytą informacją.
- Idziesz ze mną zobaczyć co z nim? - zapytał Midoriya. W sumie przydałoby mu się towarzystwo, a może przy Kirishimie nie będzie przynajmniej rzucał zjadliwymi uwagami w kierunku Kacchana, na co miał niezmierną ochotę.
- Jasne. I tak w sumie szedłem do was, bo Iida przekazał mi list do Bakugo. - Chłopak wzruszył ramionami, ruszając powoli z miejsca. - Wiesz, poza tym uznałem, że skoro wrócił już nieco do żywych, to wyciągnę go na jakieś męskie spotkanie. Dawno nie zamieniłem z nim więcej niż kilka słów dziennie i trochę się już stęskniłem za jego darciem mordy o byle gówno. - Wyszczerzył zęby w uśmiechu.
List? Ciekawe od kogo.
Wyszli na zewnątrz. Chłodny wiatr rozwiał im włosy i sierść Nero.
- Brr, zimno. - Kirishima pomasował dłońmi ramiona, prawdopodobnie żałując, że nie założył żadnej bluzy.
- To dobry pomysł, żeby go gdzieś wyciągnąć. Myślę, że teraz nie będziesz miał z tym większego problemu - odpowiedział na poprzednie słowa chłopaka. Nero szarpnął smyczą, więc cmoknął na niego, by się uspokoił.
- Mam taką nadzieję. Właściwie... niedługo są egzaminy. Myślisz, że Bakugo nadgoni materiał? Ma jeszcze trochę zaległości i mimo wyrozumiałości nauczycieli... - Kirishima podrapał się po policzku, po czym wsunął dłonie do kieszeni spodni.
- Boisz się, że nie zda? To Kacchan. Jest piekielnie inteligentny. I tak w szybkim tempie nadgonił ponad połowę materiału. Dostał też od każdego więcej czasu na nadrobienie. Nie masz się czym przejmować. - Uśmiechnął się do niego. On sam akurat o to się nie martwił. Bardziej przejmował się jego zdrowiem i kwestią Todorokiego.
Pieprzony Todoroki...
- Niby racja. - Kirisihima cicho się zaśmiał.
Już w ciszy dotarli na miejsce. Izuku wziął Nero na ręce, a Kirishima zapukał do drzwi i wszedł, nie czekając na odpowiedź.
- Przyszliśmy odwiedzić Bakugo - poinformował Ricovery Girl, która wyglądała dzisiaj starzej niż zwykle. Siedziała przy komputerze, prawdopodobnie uzupełniając dokumentację medyczną.
- Nie może na razie przyjmować gości - odpowiedziała, stukając niecierpliwie laską w podłogę.
- Dlaczego? - zapytał od razu Midoriya, nie spodziewając się takiej odpowiedzi. Coś było nie tak.
- Śpi. Jest podpięty pod kroplówkę, nabawił się zapalenia żołądka. Przyjdźcie wieczorem. - Odwróciła się z powrotem do komputera, uznając rozmowę za zakończoną.
- Niech mu pani chociaż przekaże list. - Kirishima wyciągnął z tylnej kieszeni lekko pomiętą kopertę i położył ją na biurku staruszki.
- Na pewno wszystko w porządku? - Midoriya mocniej chwycił Nero, który jak zwykle nie mógł usiedzieć spokojnie na rękach.
Tyle wymiotował, że zapalenie było kwestią czasu... Ale nie mogę się pozbyć wrażenia, że tu chodzi o coś więcej.
- Tak, Midoriya, w porządku. A teraz dajcie mi popracować w spokoju - fuknęła w odpowiedzi i pogroziła im laską.
- Chodź, Midoriya, bo nas zabije - mruknął do niego Kirishima i pociągnął go do wyjścia.
Izuku postawił Nero na podłodze, ku wielkiej radości psiaka. Ruszyli w drogę powrotną do akademika, jednak ani on, ani Kirishima nie mieli zbytniej ochoty na dyskusje.
Kirishima też pewnie nie chce wyrażać na głos swoich obaw. Nie mogę go za to winić, sam wolę wierzyć, że Kacchanowi naprawdę nic nie jest.
**
Bakugo obudził się, gdy Ricovery Girl wymieniała mu kroplówkę. Czuł się okropnie słabo i miał wrażenie, że każdy oddech przybliża go do wyrzygania wszystkich narządów wewnętrznych.
- Przyszedł do ciebie list - poinformowała go kobieta i pokazała na kopertę, która leżała na szafce przy łóżku. Katsuki spojrzał na nią i nie zdziwił się, gdy do gardła podeszła mu żółć. Był przekonany, że to znów Dabi postanowił zakłócić jego spokój.
Zaczekał, aż Ricovery Girl sobie pójdzie i dopiero wtedy sięgnął po list. Wyczuł, że w kopercie jest coś poza kartką, zaś w miejscu adresata wpisana była... mama? Drżącą ręką rozerwał kopertę i wyciągnął kartkę.
Robi się gorąco, więc wysłałem Twoich rodziców w bezpieczne miejsce. Oficjalna wersja brzmi, że wyjechali do sanatorium na jakiś czas. W kopercie masz klucz do odpowiedniej skrytki na dworcu. Odbierz przesyłkę jak najszybciej będziesz mógł.
Na razie słuchaj poleceń Dabiego, aby zyskać na czasie. Zaufaj mi, mam plan. Nie, to był mój plan, a nie twój. Zamknij się.
Twice
Wypuścił głośno powietrze z płuc, przebiegając wzrokiem po treści po raz kolejny. Sam planował skontaktować się z mężczyzną i błagać go o pomoc, a tutaj taka niespodzianka. Ulga była ogromna. Ktoś dorosły znał sytuację, miał jakiś konkretny plan i chciał mu pomóc. To wystarczyło, żeby poczuł nadzieję na to, że jeszcze będzie dobrze. Szkoda tylko, że Twice nie wyjawił mu, jaki to jest plan. Może w tej przesyłce będą jakieś szczegóły?
Może źle robię, że tak ufam Twice'owi, ale jaki mam wybór? Nie chcę znowu jęczeć pod Dabim, więc będę chwytać się wszystkiego, co może mnie przed tym ochronić.
Sięgnął po telefon i wybrał numer Kirishimy. Ku jego zaskoczeniu, chłopak odebrał po pierwszym sygnale.
- Kirishima? Musisz coś dla mnie zrobić - powiedział, wyciągając z koperty kluczyk z breloczkiem, na którym widniał numer 15.
Dam radę. Dabi mnie nie dostanie. Deku będzie cały i zdrowy. Nie chcę go ranić, ale naprawdę nie mam wyjścia. Mam tylko nadzieję, że na sam koniec mi wybaczy.
**
Kirishima zadawał mnóstwo pytań, zanim zgodził się wyruszyć na dworzec. Bakugo musiał mu nazmyślać, że rodzice nie zdążyli przywieźć mu paczki do U.A. przed wyjazdem do sanatorium, więc przysłali list z kluczem do opłaconej skrytki. Wytłumaczył, że rodzice nie mieli pojęcia o tym, że leżał w szpitalu, a nie chciał ich narażać na dodatkowe koszty związane z przetrzymaniem skrytki na dłużej.
Na szczęście chłopak ostatecznie w to uwierzył i wyruszył w podróż do centrum miasta. Katsuki nie mógł się doczekać, aż zobaczy, co jest w przesyłce. Cierpliwość nigdy nie była jego mocną stroną, dlatego w kółko wypisywał do kumpla, gdzie jest i czy długo jeszcze. Wreszcie Kirishima się wkurwił i napisał mu „jak wrócę to będę", co tym bardziej zirytowało biednego Bakugo.
Po około dwóch godzinach nudy jednak doczekał się przybycia przyjaciela.
- W końcu - burknął do chłopaka, wyciągając ręce po przesyłkę, którą ten miał w łapach.
- A może jakieś „dziękuję"? - zapytał Kirishima, nieco uszczypliwie. W końcu tłukł się przez pół miasta, żeby mu to przynieść.
- Dzięki - odparł Bakugo, przewracając oczami. Nie miał czasu na takie pierdoły. Chciał jak najszybciej otworzyć to średniej wielkości pudełko.
- Oi, Bakugo. Widać, że jesteś już w lepszej formie, chuju. Zero wdzięczności - prychnął Kirishima, krzyżując ręce na piersi. - Idę się przebrać. Leje i do tego jakiś złamas ochlapał mnie wodą kałuży. Przyjdę do ciebie zaraz, bo mamy do pogadania - mruknął po chwili i faktycznie skierował się do wyjścia. Bakugo dopiero teraz zauważył, że chłopak faktycznie ociekał wodą, a spodnie miał całe brudne. Nie sprawiło to jednak, że poczuł się winnym wysłania go w tę podróż.
- Dobra - mruknął jedynie.
Zaczekał, aż Kirishima zamknie za sobą drzwi i wręcz rozszarpał karton w dłoniach. Nieco się zdziwił widząc, że w pudełku znajdowały się głównie ubrania i jakaś małe pudełeczko, do którego mama przyczepiła karteczkę „Dla Ricovery Girl - za pomoc". Uniósł brew w górę i otworzył pudełko. Nie było zapieczętowane, więc raczej nikt się nie zorientuje, że tu zajrzał. W środku była fiolka z jakąś jasnofioletową substancją, a obok niej ktoś wetknął karteczkę. Wyciągnął ją i przeczytał, nie mogąc się oprzeć wrażeniu, że gdzieś już widział taką ciecz.
To Ci wstrzyknęli. Nie udało mi się zdobyć leku, ale wiem, że istnieje.
Niech starucha to zbada, może znajdzie sposób.
Czekaj na instrukcje.
Bakugo zatrzasnął pudełeczko i odetchnął głęboko. Podarł karteczkę na jak najmniejsze części i wyrzucił prosto do wiadra na wymiociny, które stało zaraz przy łóżku.
Twice zdobył coś, dzięki czemu mogę wyzdrowieć. Tylko jak ja to wyjaśnię Ricovery Girl?
Zanim zdążył przemyśleć tą sprawę, drzwi do pomieszczenia otworzyły się. Ricovery Girl prowadziła za sobą Aizawę i All Mighta, którzy mieli bardzo poważne miny.
- Bakugo, mój chłopcze. Musisz wybaczyć Ricovery Girl, ale podzieliła się z nami bardzo niepokojącą informacją na temat twojego stanu zdrowia - powiedział All Might na wstępie, siadając na krześle, tuż przy łóżku.
Katsuki nawet się nie zdziwił, słysząc to. Był zbyt częstym gościem w części szpitalnej gabinetu i bywały dni, w których nie pojawiał się w ogóle na zajęciach, bez słowa usprawiedliwienia. Deku świecił za niego oczami nauczycielom.
- Prosiłbym jednak, by to nie wyszło poza grono nauczycielskie - mruknął, ściskając w dłoni pudełeczko.
Co miał teraz zrobić? Powiedzieć im? Ale nie wiedział, czy nie jest podsłuchiwany... Wszystko było możliwe.
- Oczywiście, że nie wyjdzie. W obecnej sytuacji wszelkie koszty za leczenie poniesie szkoła. Domyślam się, że rodzicom nic nie powiedziałeś? - Aizawa skrzyżował ręce na piersi, patrząc na niego z niezadowoleniem.
- Nie. I nie pomyślałem nawet o kosztach... - Uniósł się do siadu, nieco zaniepokojony. Nawet nie wpadł na to, że takie leczenie pochłania dużo środków finansowych, a Ricovery Girl nie zająknęła się na ten temat ani słowem. Zrobiło mu się strasznie głupio z powodu własnej ignorancji.
- Nie musisz się niczym przejmować, dziecko. Zrobimy wszystko, by ci pomóc - zapewniła staruszka.
Bakugo poczuł, jak dziwne ciepło rozlewa się w jego sercu. Ta kobieta była niczym złoto. Tyle dla niego zrobiła... A on będzie musiał prosić ją o więcej.
- Czy mógłbym prosić długopis? - zapytał, nieco zachrypniętym od emocji głosem.
- Długopis? - zapytał z zaskoczeniem All Might i pomacał się po kieszeniach. Wreszcie znalazł to co chciał i wręczył Bakugo.
Katsuki oderwał od pudełka karteczkę od mamy i przekręcił ją na drugą stronę. Napisał bardzo drobnymi literami:
Przyjaciel to dla mnie zdobył. Wstrzyknęli mi to w piwnicy. Możemy być podsłuchiwani. Błagam o dyskrecję. On wie o wszystkim, co robię.
Oddał All Mightowi długopis, a karteczkę wraz z pudełkiem podał nieco zaskoczonej Ricovery Girl.
- To dla pani. Dziękuję. Za wszystko - powiedział i posłał jej uśmiech. Aizawa, który stał obok staruszki, zerknął na napisany przez niego tekst i nieco zesztywniał, widocznie nie spodziewając się czegoś takiego.
- Nie ma za co, chłopcze. Nie ma za co - odpowiedziała staruszka. Przeczytawszy tekst, westchnęła głęboko i zajrzała do pudełka. Szybko je jednak zamknęła. - Wspaniały prezent, mój drogi. Zaiste, wspaniały - stwierdziła, posyłając mu wesoły uśmiech.
- Potrzebujesz czegoś jeszcze, chłopcze? - All Might był chwilowo jedyną nieświadomą niczego osobą w pomieszczeniu.
- Nie, niczego mi nie trzeba. Może poza ogromną dawką leków przeciwbólowych, bo obecnie nawet oddychanie boli - przyznał szczerze.
Potarł kark dłonią i znowu się położył, czując jak mimo wszystko po jego obolałym ciele rozlewa się ulga. Dzięki „prezentowi" od Twice'a poszukiwanie leku pójdzie znacznie sprawniej i kto wie, może nawet wyzdrowieje? Poza tym, nauczyciele zostali poinformowani o zagrożeniu i na pewno będą zwracać większą uwagę na uczniów. To było teraz najważniejsze.
Muszę powiedzieć Shoto. I tak jest już wtajemniczony.
- Podam ci też nasenne. Musisz teraz dużo spać - odpowiedziała Ricovery Girl. Schowała pudełeczko do kieszeni fartucha i poszła po wspomniane leki, podpierając się laską.
- Nie będziemy już przeszkadzać, Bakugo. Musisz odpoczywać. Jutro do ciebie zajrzę - powiedział Aizawa, gdy staruszka wróciła z lekarstwami i podała je chłopakowi.
- Dobrze. Dziękuję bardzo, sensei - mruknął w odpowiedzi. Aizawa tylko pokiwał głową, po czym pogonił All Mighta i wyszli z pomieszczenia.
- Śpij, chłopcze. Mam nadzieję, że jutro już będę mogła cię puścić do akademika. - Ricovery Girl posłała mu uśmiech, po czym wróciła na swoje miejsce przy komputerze.
Bakugo zamknął oczy, przepełniony nadzieją na to, że może wreszcie coś zacznie iść po jego myśli. Jedynym, czego bał się w tej chwili, była konieczność doprowadzenia do zerwania z Deku. Postanowił jednak, że tym będzie przejmował się jutro... po czym odpłynął w sen.
**
- Pobudka, skarbie. - Szept tuż przy uchu Bakugo sprawił, że zaczął powoli wybudzać się ze snu. Jego umysł był spowity mgłą i otumaniony, dlatego nawet gdy otworzył oczy, nie od razu dotarło do niego, że pochyla się nad nim jego najgorszy koszmar.
Przeklęty potwór. Nawet we śnie nie daje mi spokoju.
- Chyba pierwsze ostrzeżenie nie było zbyt wyraźne, dlatego pora na drugie - stwierdził cicho Dabi. Bakugo czuł, jak ręce mężczyzny wciskają się pod jego koszulkę, ale nie był w stanie ruszyć nawet ręką, by się bronić przed niechcianym dotykiem. Leki były na tyle mocne, że przez cały czas balansował gdzieś na granicy snu i przebudzenia. - Zerwiesz z nim jutro albo go zabiję. A potem zabiję wszystkich, których kochasz - mruczał mu prosto do ucha.
Bakugo jęknął cicho, odchylając głowę w bok. Nie chciał słyszeć tych gróźb. Wystarczyło mu, że dotyk Dabiego na jego ciele stawał się aż nadto realny. Mężczyzna podciągnął jego koszulkę do góry i przesunął językiem od podbrzusza aż do sutka.
- Ktoś tu zniszczył napis... Chyba dużo o mnie myślałeś, skoro posunąłeś się do czegoś takiego. Bardzo tęskniłeś? - Dabi złapał go za szczękę i zmusił, by na niego spojrzał. Obraz przed oczami Bakugo mocno się zamazywał, w dodatku jedyne światło, oświetlające sylwetkę tego bydlaka, padało przez niezasłonięte roletami okno. - Hm... Ten pieprzony Midoriya nie może zastąpić ci prawdziwego faceta, czyż nie? - Uśmiechał się w typowy dla siebie sposób, który wyzwalał w Bakugo lęk.
- Tak - szepnął chcąc, by już sobie poszedł, by zniknął. Nie mógł się ruszyć, ciało kompletnie go nie słuchało. Było to spowodowane głównie nadal działającymi, silnymi lekami, ale także strachem krążącym pod skórą. W dodatku ręce Dabiego były wszędzie, przypominając mu, dlaczego tak bardzo nienawidzi cudzego dotyku.
Realistyczny ten sen. Czy to normalne, że wiem, że to sen? Kurwa.
- Pamiętaj, że dowiem się wszystkiego. I wiem też, że już coś kombinujesz, dlatego od razu przejdę do rzeczy. - Dabi po raz kolejny zmusił go, by na niego spojrzał. - Skup się. - Uderzył go lekko w policzek, co sprawiło, że Katsuki z trudem skupił na nim wzrok. - Nie obchodzi mnie, jak to zrobisz. Jutro masz zerwać z Midoriyą, a po północy przyjdź do parku znajdującego się dwie przecznice od U.A. Tam porozmawiamy o tym, jakie masz opcje. Dotarło?
Bakugo przez moment zastanowił się, dlaczego jego sny tak drastycznie się zmieniły, że teraz Dabi wydaje mu w nich takie dziwne polecenia, zamiast gwałcić lub bić, ale ta myśl znikła tak szybko jak się pojawiła.
- Jasne, a teraz idź już sobie. Chce mi się spać - mruknął, przymykając oczy.
- Wyśpij się na zapas. - Dabi cicho się zaśmiał, po czym wpił się wargami w jego usta. Bakugo nie miał siły nawet przekręcić głowy, ledwo też poczuł, gdy coś nagle oparzyło go w nadgarstek.
Odpłynął w sen, a gdy ponownie otworzył oczy, po mężczyźnie nie było już śladu. I jedynie małe oparzenie na nadgarstku uświadomiło mu, że ten realistyczny sen to tak naprawdę nie sen.
Dabi tu był. A to oznaczało, że nie tylko Bakugo był w niebezpieczeństwie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro