Rozdział 20.
Siemka. Nie planowałam wstawiać dzisiaj rozdziału, ale w sumie czemu nie? Mam jeszcze troszkę napisane, więc... niespodzianka czy coś xD
***
Minęły dwa dni. Izuku był bardzo rozbity po tym, co wyznał mu Kacchan. Okropnie bolało go serce, gdy tylko myślał o tym, co spotkało chłopaka z rąk złoczyńców. To było niesprawiedliwe. Może i Kacchan był agresorem, ale nie zasłużył na to, żeby go tak zniszczono. W ogóle nie przypominał dawnego siebie. Impulsywność została zastąpiona przez ostrożność, ale gdy tylko coś wytrąciło go z równowagi, atakował na ślepo, nie patrząc zupełnie na to, co robi. Jak wczoraj, gdy Izuku wreszcie wyciągnął go do pokoju wspólnego. Wystarczyło, że Kaminari wyciągnął do niego rękę na powitanie, by skończyło się to źle.
- Midoriya, mój chłopcze. Jesteś jeszcze ze mną, czy zupełnie odpłynąłeś? - Pytanie All Mighta przywróciło go do rzeczywistości.
Siedzieli właśnie w jego gabinecie i popijali herbatę. Dawno się to nie zdarzało, zważywszy na ostatnie wydarzenia. A nawet teraz Midoriya bał się, że Kacchan coś sobie zrobił, gdy on herbatkował z symbolem pokoju.
- Przepraszam. Po prostu myślałem o Kacchanie - przyznał szczerze, wbijając spojrzenie w swoje dłonie.
- Młody Bakugo potrzebuje czasu i troski. Rozmawiałem z nauczycielami o jego niepokojącym zachowaniu i przeforsowałem pewien pomysł, który może mu pomóc. Dlatego cię tu wezwałem. - All Might był poważny, co nieco zaniepokoiło Izuku.
Przecież go nie wyrzucą, prawda...?
- O co chodzi? - zapytał, przygryzając lekko dolną wargę.
- Zanim przejdę do rzeczy, chciałbym cię o coś prosić. Jak wiesz, wyciszyliśmy sprawę porwania, a wraz z nią sprawę kreta. Powiem ci w tajemnicy, że znamy jego tożsamość i zamierzamy wykorzystać tę wiedzę na swój użytek, by wreszcie dopaść Ligę. Obawiam się jednak, że napaść na młodego Bakugo może się powtórzyć, szczególnie w świetle tego, co powiedziała mi w tajemnicy Ricovery Girl. Dlatego proszę cię, Midoriya, mój chłopcze... miej oczy dookoła głowy. Jesteś bystry i niewiele rzeczy umyka twojej uwadze. Gdybyś zobaczył coś podejrzanego, daj mi znać. - All Might złączył ze sobą palce obu dłoni.
Wiedzą, kim jest kret i go nie zamknęli?
Zrobiło mu się niedobrze. Wiedział, że wtyka złoczyńców dalej kręci się po U.A., ale nie sądził, że dzieje się tak dlatego, iż nauczyciele nic z tym nie zrobili. Jeśli Kacchanowi coś się znowu stanie przez takie działanie...
- Jesteście cholernie nieodpowiedzialni. Macie pod swoją opieką pełno uczniów, łącznie z osobą, która przeżywa traumę przez waszą opieszałość w działaniach. A teraz okazuje się, że doskonale wiecie, kto tu węszy i ten ktoś dalej ma dostęp do nas wszystkich. Nikt z klasy 3A nie czuje się już bezpiecznie w waszym akademiku i jak widać, mamy się czego bać - warknął Midoriya. Nawet nie obchodziło go już to, że rozmawia ze swoim ukochanym bohaterem, którego podziwiał najbardziej na świecie.
- Rozumiem twoją reakcję i spodziewałem się jej. Proszę cię jednak o zachowanie tej wiedzy dla siebie. Nie mogę powiedzieć ci, kto to jest, ale zapewniam... kontrolujemy sytuację. A teraz zaczekaj chwilkę. - All Might wstał i poszedł otworzyć drzwi, za którymi stał szczerzący zęby Kirishima... z małym psiakiem na smyczy.
- He? - wymknęło się z ust Izuku.
- Przedstawiam ci nowego towarzysza dla naszego Bakusia. - Kirishima zaśmiał się głośno, prowadząc za sobą małą, czarną kulkę. Kuleczka miała białą łatkę wokół lewego oka i białe „skarpetki" na łapkach. Orzechowe oczy patrzyły bystro, a krótki ogonek machał na wszystkie strony.
- To pies terapeuta. Ma zaledwie pół roku, ale został wytresowany tak, że reaguje na polecenia. Nauczony jest również wzywać pomoc, co jest w tym wszystkim najważniejsze - powiedział All Might, widocznie z siebie dumny.
- I ja nauczyłem go jeszcze jednej sztuczki, która pasuje do Bakugo. - Kirishima uśmiechnął się jeszcze szerzej, o ile to było w ogóle możliwe. - Zdychaj - powiedział do psa, na co ten padł na bok z wystawionym języczkiem. Wyglądało to tak uroczo, że Izuku nie mógł powstrzymać śmiechu. - Dobry piesek - pochwalił Kirishima. Kuleczka poderwała się z miejsca i podskoczyła, licząc na jakiś dobry przysmak za wykonaną sztuczkę.
- Piesek czy suczka? - zapytał Midoriya, gdy już się uspokoił.
- Pies. Od razu mówię, że będzie duży jak ego Bakugo. Może teraz nie ma takiego wystrzelonego w kosmos, ale spokojnie. Jeszcze mu to wróci. - Kirishima podszedł do kanapy, na której siedział Izuku i podał mu smycz. - Lepiej, żebyś sam poszedł do niego z tym psem. Może nie życzyć sobie mojej obecności po wczorajszym...
Midoriya chwycił smycz i od razu pochylił się, by pogłaskać tego słodkiego pieska. Na wspomnienie wczorajszego dnia cicho westchnął.
- Jak się czuje Kaminari? - zapytał cicho.
- Dobrze. Ricovery Girl poskładała mu tę rękę. Atak nie był taki silny, więc osoby w epicentrum eksplozji skończyły tylko z niewielkimi obrażeniami. Midoriya... przeproś go, że tak mu przyłożyłem, ale... gdybym nie był taki brutalny, nie uspokoiłby się. - Kirishima schował dłonie w kieszenie spodni. Widać było, że się martwi stanem Kacchana.
- On to rozumie. Wie też, że jego reakcja była przesadzona. Mimo wszystko to go nie usprawiedliwia. Mogło się to skończyć dużo gorzej. Musi zacząć nad sobą panować. - Westchnął Izuku i wstał z kanapy. Ścisnął mocniej smycz w dłoni. - Pójdę do niego. Nie powinien być długo sam. - Uśmiechnął się do obu mężczyzn i ruszył do wyjścia.
- Przyniosę wam zaraz zapas karmy, maty i miski. Nauczę też was komend - powiedział All Might, który widocznie nie chciał się wtrącać we wcześniejszą rozmowę. W końcu rozmawiał już z Kacchanem po tym nieszczęsnym incydencie.
- Dobrze - odparł jedynie i wyszedł z gabinetu.
Ruszył w stronę wyjścia z budynku, patrząc z lekkim uśmiechem jak piesek skacze z miejsca w miejsce, by coś obwąchać. Promieniał energią, jak przystało na zdrowego szczeniaka.
Kacchanowi przyda się ktoś, kim może się opiekować. Szczególnie, że ostatnio za bardzo polega na mnie.
- Zaraz poznasz swojego nowego przyjaciela. Mam nadzieję, że dzięki tobie ruszy się z pokoju, mały - powiedział do psa.
Dość szybko dotarli do akademika. Nikt nie kręcił się po korytarzu, wszyscy spędzali czas w części wspólnej, dlatego na szczęście nie musiał odpowiadać na milion pytań o to, skąd wziął psa i jakim cudem dostał na niego zgodę dyrektora.
- No mały, chwila prawdy - mruknął do psiaka, który szczeknął w odpowiedzi.
Ale on jest słodki. Prawie tak słodki jak Kacchan.
Otworzył drzwi i wszedł do pokoju. Kacchana nie było w łóżku, a z łazienki dochodziły odgłosy świadczące o tym, że wymiotował. Znowu.
- Kacchan? Mam dla ciebie niespodziankę. Dobrze się czujesz? - zapytał głośno, odpinając smycz psiaka, który natychmiast zabrał się za obwąchiwanie wszystkiego. Machał przy tym swoim krótkim ogonkiem.
- Zaraz wyjdę - odparł chłopak słabo.
Izuku cicho westchnął i usiadł sobie na krześle, czekając niecierpliwie na chłopaka. Martwił się o niego. Przynajmniej raz dziennie wymiotował, a Ricovery Girl nie mogła znaleźć tego przyczyny. Podejrzewała, że to kwestia silnego stresu i prawdopodobnie była to prawda.
Wreszcie Kacchan wyszedł z łazienki, trzymając się za brzuch. Był cały blady i wyglądał na chorego. Usiadł na łóżku, jeszcze nie zauważając psa, który wlazł pod biurko. Widząc jednak nowego człowieka, wyskoczył spod niego i wskoczył na łóżko, „atakując" Kacchana swoim zimnym nosem. Bakugo podskoczył z zaskoczenia, nie bardzo chyba z początku rozumiejąc, co się dzieje.
- Niespodzianka. - Izuku cicho się zaśmiał. Kacchan wziął psa w ręce i uniósł do góry, przyglądając mu się sceptycznie.
- Pies? - zapytał niechętnie, lekko się przy tym krzywiąc. Jego oczy mówiły jednak, że psina już go zauroczyła.
- Hau - odpowiedział psiak, cały czas merdając kitką.
- Co to za pomysł, żeby dać mi psa? - zapytał, odkładając zwierzaka na podłogę. Ten jednak szybko wskoczył mu na kolana i polizał po przedramieniu. - Odczep się, bestio - fuknął, ale zadziwiająco łagodnie jak na siebie. Nie wyglądało też na to, że zamierza zgonić zwierzaka.
- All Might i Kirishima wybrali go specjalnie dla ciebie w ramach dogoterapii - odpowiedział, zgodnie z prawdą. Usiadł obok Kacchana i pogłaskał radosnego psiaka, uśmiechając się przy tym.
- Aha - mruknął blondyn, nieszczególnie zadowolony z odpowiedzi. Popatrzył na psa, który rozłożył mu się na udach i po chwili wahania go pogłaskał. - Ale nie myśl sobie, że będzie spał na łóżku.
- Jasne. Mówisz tak, a pewnie jeszcze dziś to ja wyląduję na podłodze, żeby pies miał wygodnie, bo przecież jest taki słodki. - Izuku przewrócił oczami, rozbawiony. Cmoknął Kacchana w policzek i oparł głowę o jego ramię. Chłopak objął go w pasie, na co piesek cicho szczeknął i zamerdał ogonem.
- Nie jest wcale słodki - mruknął Kacchan, ale w jego głosie nie było pewności. Ewidentnie dał się zauroczyć. - Ma jakieś imię? - zapytał po chwili.
- Nie. Możesz nazwać go jak chcesz. Na przykład Słodziak albo Murzyn. - Midoriya cicho się zaśmiał. Miał wrażenie, że atmosfera zrobiła się lżejsza dzięki zwierzakowi. Bakugo nie wyglądał już, jakby miał zwymiotować wnętrzności.
- Nero. Będziesz Nero - postanowił Kacchan, łagodnym tonem głosu. Na jego usta wypłynął lekki uśmiech, co sprawiło, że Midoriya się rozczulił. Tak dawno nie widział uśmiechu na twarzy chłopaka...
- Kocham cię - szepnął, biorąc jego twarz w dłonie. - Naprawdę cię kocham. - Zanim chłopak odpowiedział, złączył ich wargi w delikatnym, pełnym uczucia pocałunku.
Będzie dobrze. Teraz już wszystko będzie dobrze.
**
Bakugo siedział w ogrodzie, w cieniu drzew, obserwując jak Nero biega w tę i z powrotem, okazjonalnie robiąc sajgon w rabatkach. Musiał przyznać, że obecność zwierzaka skutecznie odciągała jego myśli od złych wspomnień. Tym bardziej, że Nero był strasznym łobuzem i trzeba było ciągle go pilnować.
Miał go dopiero kilka dni, ale tyle wystarczyło, by ta mała bestia zawładnęła jego sercem. Deku miał rację, że psiak przejął miejsce na łóżku, najczęściej kładąc się między nimi, by być przytulanym z obu stron. I jednocześnie ich od siebie oddzielać, oczywiście. Mały zazdrośnik.
- Bakugo? - Głos Todorokiego sprawił, że drgnął z zaskoczenia. Nie słyszał, by ten nadchodził.
- Hmm? - mruknął, obdarzając go spojrzeniem, które świadczyło o braku zainteresowania jakimkolwiek ludzkim towarzystwem.
Nie rozmawiali ze sobą odkąd wrócił do zdrowia, dlatego Bakugo poczuł się dziwnie niekomfortowo, gdy chłopak usiadł obok niego. Tym bardziej, że doskonale pamiętał, jaki ten był nachalny.
- Chciałem z tobą porozmawiać, odkąd... odkąd wróciłeś. Nie było jednak odpowiedniej okazji... Po pierwsze, zawsze byłeś z Deku. Po drugie, nie byłeś... w najlepszym stanie - zaczął Todoroki, patrząc jak Nero wtyka nos w wykopaną przez siebie dziurę. - Przede wszystkim chciałem cię przeprosić. Byłem strasznie nachalny i nie szanowałem odmowy. Zbyt późno dotarło do mnie, że tylko cię do siebie zniechęcałem takim zachowaniem. Byłem zazdrosny o Midoriyę i jak widać słusznie. - Spojrzał na Bakugo, który słuchał go z uwagą. Tyle był mu winny.
- Nie masz za co przepraszać, Shoto. - Westchnął cicho, opierając głowę o chropowatą korę drzewa. - Sam nie byłem lepszy. Flirtowałem z tobą, a potem w chamski sposób dałem ci kosza. Wiem, że cię zraniłem, a zranione osoby potrafią robić rzeczy, o które by się nie podejrzewały. - Spojrzał na niego z powagą.
Wiedział coś o tym. Ostatnio przez niego ucierpiało kilka osób, przez ten pieprzony lęk, który krążył w nim, niczym przyczajony drapieżnik czekający na ofiarę. Atakował w chwilach, w których Bakugo najmniej się go spodziewał.
- Chciałbym, żebyśmy o tym zapomnieli, Bakugo. Wrócili do poprzedniej relacji. Nie będę się wpychał między ciebie i Midoriyę. Przy nim i tak nie miałbym szans. - Todoroki uśmiechnął się ze smutkiem.
W sumie mu współczuję. Wybrał na obiekt westchnień kogoś tak spierdolonego jak ja i boleśnie się sparzył.
- Gdybym się na to zgodził, okazałbym brak szacunku do twoich uczuć. Nie zapomnę o tym, co się między nami działo, ale zgadzam się na to, by spróbować żyć jak dawniej - odparł poważnie. Sam nie wierzył, że był w stanie tak dojrzale podejść do sprawy.
Zaskoczenie na twarzy Shoto po dłuższej chwili zmieniło się w szeroki uśmiech., który zaskoczył Bakugo.
Czy on kiedykolwiek się tak uśmiechał? Całkiem słodko, jak na mieszańca.
Nero podbiegł, żeby obwąchać Todorokiego uwalonym w ziemi nosem, czym wzbudził jego rozbawienie.
- A kto tu jest taki słodki? - zamruczał Shoto, tarmosząc psie futerko. Nero szczeknął w odpowiedzi, na co Bakugo lekko się uśmiechnął. Ten pies zdawał się rozumieć ich lepiej, niż mogłoby się wydawać.
- Nero lubi być w centrum uwagi, atencjusz. Nie rozpieszczaj go tak tym głaskaniem, bo się zrobi z niego ciota zamiast psa obronnego - mruknął do chłopaka, nie do końca na poważnie. Sam nie umiał odmówić tej czarnej kulce, gdy przychodziła po pieszczoty.
- Właściciel jest od tresury, a wujek Todoroki od kochania i głaskania. Nie, Nero? - Shoto wtulił nos w psią sierść, a Bakugo poczuł, jak na te słowa robi mu się niedobrze. Obrócił się gwałtownie w bok i opróżnił żołądek, już odruchowo.
Tu nie było podtekstu. Uspokój się.
- Bakugo, wszystko w porządku? Źle się czujesz? - Todoroki poderwał się z miejsca, by po chwili kucnąć przy nim. Trzymał szarpiącego się Nero pod pachą, żeby nie przeszkadzał.
- Przejdzie - wydusił z siebie, po czym ponownie zwymiotował. Żałował jedynie, że stało się to przy Shoto.
- Kurwa, rzygasz krwią. - W głosie Todorokiego zabrzmiał niepokój. - Zabiorę cię lepiej do Ricovery Girl.
- Ona mi nie pomoże. Zdarza mi się to z nerwów. - Zakaszlał, po czym opróżnił żołądek do końca i oparł się o drzewo, wykończony.
Zabawne, jak chujowo może się poczuć człowiek w zaledwie kilka sekund...
- Nie przekonuje mnie to. Wstawaj. - Todoroki puścił Nero, który pacnął łapką nogę Bakugo i zaskomlał, pewnie wyczuwając jego zmianę nastroju. Shoto złapał chłopaka za ręce i pociągnął do góry.
- Kurwa. Ale ty jesteś uparty - warknął Katsuki, pozwalając Todorokiemu sobie pomóc. Zakręciło mu się w głowie, więc oparł się o chłopaka. Żołądek bolał go jak cholera i miał nadzieję, że przynajmniej dostanie uzdrawiający całus od tej staruchy.
Dojście do gabinetu trochę trwało, szczególnie, że Nero kręcił im się pod nogami, a i sam Bakugo szybko tracił siły.
Nawet gdybym chciał wzmocnić intensywność treningów, nie mógłbym. Niewielka aktywność, a ja czuję się jak gówno.
Wreszcie dotarli na miejsce. Z westchnieniem ulgi opadł na łóżko i zamknął oczy. Oddychał szybko i urywanie, jakby przebiegł co najmniej maraton.
- Musimy zrobić więcej badań. - Werdykt zapadł po jakichś dziesięciu minutach obmacywania jego brzucha.
- Przecież to nerwy. Dawaj magicznego całusa i spadam - mruknął w odpowiedzi, uchylając powieki. Todoroki stał przy ścianie, przyglądając się im z niepokojem.
- Nie jestem już tego taka pewna, chłopcze. - Staruszka spojrzała na niego z powagą, co sprawiło, że sam zaczął się niepokoić. - Wykryłam coś niepokojącego, czego moja Indywidualność może nie wyleczyć. Potrzebuję opinii innych specjalistów. Na razie zostaniesz na obserwacji, dopóki ich tutaj nie ściągnę - dodała, stukając laską w podłogę.
O czym ta starucha pieprzy? Przecież to niemożliwe, żeby coś... Kurwa.
- Todoroki, zabierzesz Nero do Deku? Powiedz mu, że jestem na kontroli, nic się nie dzieje i żeby się o mnie nie martwił - powiedział, lekko zachrypniętym głosem. - Dopóki nie poznam opinii specjalistów, nie mów mu, że coś jest nie tak. Pewnie to tylko takie pieprzenie - dodał. Todoroki nie wyglądał na przekonanego jego słowami.
- Dobra. Zrobię, o co prosisz, ale potem tu wracam. Chcę się upewnić, że wszystko będzie okay - odpowiedział, po czym wyciągnął Nero spod krzesła i wyszedł, nawet nie czekając na odpowiedź Bakugo.
**
Po wszystkich badaniach i obmacaniu przez wielu uzdrowicieli, Bakugo musiał zasnąć ze zmęczenia, bo kiedy otworzył oczy, za oknami było już ciemno. Ricovery Girl robiła coś przy komputerze, zaś Todorokiego ani Deku nie było w gabinecie, z czego się ucieszył. Jeszcze tego brakowało, żeby się tu pałętali.
- Mogę już sobie iść? - zapytał, ziewając przeciągle. Usiadł na łóżku i złapał się za brzuch, krzywiąc się przy tym lekko.
- Och, wstałeś. - Ricovery Girl spojrzała na niego poważnie. Jej mina nie wyrażała niczego dobrego, do tego wyraźnie się wahała. - Zanim wyjdziesz, muszę ci coś powiedzieć. Odkryliśmy w twoim organizmie niezidentyfikowany rodzaj nowotworu. To coś zupełnie nowego, niewielkiego, do tego zachowuje się bardzo agresywnie. Dlatego cały czas wymiotujesz, w dodatku krwią. Postawiłam na nogi wszystkie laboratoria w kraju, wszyscy pracują nad rozpracowaniem go.
Bakugo miał wrażenie, jakby ktoś właśnie przyłożył mu w głowę czymś naprawdę ciężkim i w dodatku się z tego bezczelnie cieszył. Ledwo zdołał przeżyć porwanie przez złoczyńców, a teraz nowotwór? Ktoś sobie chyba robił z niego żarty.
Czy to możliwe, że wtedy...
- Umrę? - wydusił z siebie. Zacisnął dłoń na oparciu łóżka, czując, że robi mu się niedobrze.
- Nie wiem - odpowiedziała cicho staruszka. - To wygląda jak obcy organizm, wirus sztucznie wszczepiony w ciało. Jeśli znajdziemy lek, to masz duże szanse przeżycia, bo to jest początkowe stadium rozwoju. Jeśli zaś leku nie będzie i żadna terapia nie zadziała... w optymistycznym scenariuszu został ci rok.
- Rok - powtórzył automatycznie.
Obcy organizm. Wszczepiony w ciało. Piwnica. Strzykawki.
- Przykro mi - odpowiedziała kobieta.
- Niepotrzebnie. Proszę tylko o dyskrecję. Nikt ma się o tym nie dowiedzieć, a szczególnie Deku. Jeśli mam umrzeć od nowotworu, wolę to zrobić na własnych zasadach - powiedział cicho i wstał z miejsca. Był pewien, że jego twarz nie wyraża teraz żadnych emocji.
- Jeśli taka jest twoja wola, nikomu nie powiem. Przychodź codziennie. Musimy sprawić, byś wygrał tę walkę, chłopcze. - Ricovery Girl odwróciła się z powrotem do monitora, zaś Bakugo wyszedł, kierując kroki w bliżej nieokreślonym kierunku.
Dołączysz do nas?
Wolę umrzeć.
Miał co chciał.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro