Rozdział 13.
Heeej. Oto ostatni dzień mini maratonu. Mam nadzieję, że uda mi się kolejny rozdział wstawić w środę, ale jeśli nie, to nie przejmujcie się, bo prawdopodobnie znowu zrobię mini maraton (prawdopodobnie 31 grudnia - 2 stycznia).
***
- Kurwa, Dabi. Coś ty mu, idioto, zrobił? - Zirytowany głos Shigarakiego przebił się do świadomości Bakugo, rozbijając mgłę bólu, która w wyniku ostatnich wydarzeń przesłoniła jego umysł.
- Coś ci nie pasuje? Przecież ślicznie wygląda, taki zakrwawiony. - Na sam dźwięk głosu Dabiego, Katsuki niekontrolowanie zadrżał.
Pieprzony fiut... Niech zdycha.
- O, chyba jest przytomny - zauważył Twice. - Albo i nie! - dodał od razu.
Shigaraki kucnął przed leżącym na posadzce blondynem i westchnął głośno. Podrapał się po szyi, zastanawiając się nad czymś.
- Twice. Trzeba go umyć i zdezynfekować mu te plecy. Kurogiri ci pomoże. Nakarmcie go później. Nie może zdechnąć przez to, że Dabi nie umie się powstrzymać - mruknął, niezbyt zadowolony z tego, co tu zobaczył.
- Och, chciałbym być przy dezynfekcji. Pewnie będzie wrzeszczał. - Dabi podszedł bliżej i kucnął obok Tomury.
- Zabierz ode mnie tego skurwiałego dupka albo go zabiję - warknął Bakugo, mocno zachrypniętym od bólu głosem. Patrzył na Shigarakiego, licząc w duchu na to, że się nad nim zlituje.
Gdybym tylko był w stanie wstać z tej pieprzonej podłogi to...
No właśnie, co? Nic by nie zrobił w takim stanie. Obolały, przemarznięty, piekielnie wystraszony... Gdyby ktoś go zapytał, czy się bał, oczywiście powiedziałby, że nie. Duma nie pozwoliłaby mu przyznać się przed innymi, że był w stanie poczuć taką emocję.
- Lepiej nie rzucaj groźbami wobec kogoś, kto ma ochotę cię zniszczyć. - Dabi tyknął go palcem w policzek, ale Shigaraki szybko odtrącił jego dłoń.
- Łapy precz. Daj mu odpocząć, bo inaczej go zabijesz. Masz chwilowy zakaz używania przemocy fizycznej - warknął, ku wielkiej uldze Katsukiego. - Twice, przygotuj kąpiel.
- Sam sobie przygotuj! Już lecę! - Twice niemalże wybiegł z piwnicy. Kurogiri ruszył za nim, z westchnieniem niezadowolenia.
- Okay, niech ci będzie. Ale chyba mogę go trochę pomęczyć psychicznie, hmm? - Dabi wstał powoli z miejsca i przeciągnął się mocno. Bakugo wolał nawet nie próbować teraz patrzeć na jego twarz, gdyż mężczyzna zapewne był wkurzony tym, że Katsukiemu udało się odroczyć nieuniknione.
- Owszem, ale Twice będzie w razie czego cię pilnował za drzwiami. A na razie spierdalaj - burknął Tomura.
Dabi tylko prychnął, ale faktycznie wyszedł, bez większej dyskusji. Bakugo poczuł, jak zalewa go ulga. Mimo że to Tomurę powinien uznawać za największe zagrożenie, to Dabi zrobił najwięcej, by go zniszczyć.
- Dopilnuję, żeby Twice dał ci jakieś koce. Wybacz, że wcześniej o tym nie pomyślałem. Powinienem był zapewnić ci choć trochę wygody, mój drogi. - Shigaraki sam wstał z miejsca, wbijając wzrok w plecy Bakugo. - Zastanowiłeś się już nad moją propozycją? - zapytał po chwili ciszy.
- Nie mam nad czym. Nigdy nie dołączę do Ligi. Wolałbym umrzeć - wychrypiał, zamykając oczy. Był tak zmęczony...
Chciałby leżeć teraz na łóżku, obok Deku. Tulić go do siebie i przekomarzać się z nim. Brokułek tak śmiesznie się denerwował. Tęsknił za nim. Za pocałunkami, radością w oczach chłopaka, a nawet za jego zazdrością o Todorokiego.
- Nie szkodzi. Jestem pewien, że w końcu zmienisz zdanie. Jak nie za tydzień, to za rok. Chociaż, patrząc na sadyzm Dabiego, obstawiam raczej krótszy czas. - Tomura uśmiechnął się nieco psychopatycznie. - Trzeba mu przyznać, że ma rację. Taki zakrwawiony i bezbronny wyglądasz najlepiej - stwierdził, niemalże pieszczotliwym tonem głosu. Bakugo zadrżał z obrzydzenia i zacisnął zęby, żeby przypadkiem nie rzucić jakimś bluzgiem. Jeśli chciał, by Shigaraki chronił go przed Dabim (chociażby w niewielkim zakresie), nie mógł go do siebie zrazić.
Tomura, nie uzyskawszy żadnej odpowiedzi, po prostu wyszedł z piwnicy. Zostawił otwarte drzwi, w których po dłuższej chwili pojawił się Twice z wężem ogrodowym, a zaraz za nim przybył Kurogiri.
- Nie możemy ryzykować, że będziesz próbował wiać, więc kąpiel będzie raczej polewaniem wodą. - Twice wzruszył ramionami, mało przejęty.
Świetne warunki chcesz mi zapewnić, Tomura, pomyślał Bakugo.
Jako że nie był w stanie sam wstać, Kurogiri przyszedł mu z pomocą. Rozciął resztkę koszulki, która wisiała na jego ciele i pozwolił, by strzępy materiału opadły na posadzkę. Później, przy pomocy Twice'a, całkowicie rozebrali Katsukiego, który był w stanie tylko na nich kląć. To była najbardziej niekomfortowa sytuacja w jego życiu. Dwóch starych chłopów patrzyło na niego, gdy był nagi. I choć sami nie wyglądali na zachwyconych tym widokiem, dyskomfort pozostał.
Po chwilowej walce z Kurogirim, facet po prostu ustawił Bakugo w kącie, trzymając go pod ramionami i kazał Twice'owi polać wodę. Mężczyzna pociągnął za węża, co było prawdopodobnie znakiem dla kogoś, kto stał przy zaworze. Strumień zimnej wody uderzył w ciało blondyna sprawiając, że automatycznie zaczął się trząść. Przez kilka minut oblewali wodą obie strony jego ciała. Kurogiri klął niesamowicie, gdyż sam też był już cały mokry. Wreszcie dymny dziwak uznał, że strumień zmył z chłopaka wystarczająco brudu, więc Twice znowu pociągnął za węża. Woda przestała lecieć.
W milczeniu wytarli ciało Katsukiego i pomogli mu założyć nieco za duże dresy.
- Twoje ubrania są całe brudne, więc na razie musi wystarczyć ci to - wyjaśnił Kurogiri na widok krzywej miny Bakugo. Chłopak nie odpowiedział, woląc nie wdawać się w zbędne dyskusje.
Kolejny etap, czyli oczyszczanie ran na plecach, nie był wcale przyjemniejszy niż kąpiel. Z bólu trzy razy zwymiotował, ku niezadowoleniu obu mężczyzn, którzy później musieli to sprzątać. Wreszcie zabandażowali mu te plecy, a Kurogiri wyszedł, by się przebrać i przynieść koce oraz obiad dla Bakugo.
Chłopak musiał przyznać, że mimo tak nieprzyjemnych doznań, poczuł się teraz nieco lepiej. Czysty, opatrzony, za chwilę miał się też najeść. Miał też pewność, że dzisiaj Dabi nie będzie używał wobec niego przemocy, co było zdecydowanie najlepszym elementem.
- Masz - mruknął Twice, wyciągając w kierunku Katsukiego rękę z tabletkami. - Szybko, otwieraj buźkę, zanim Kurogiri wróci - mruknął ponaglająco.
- Wolę nie. Nie wiem, czy znowu nie dodałeś tam czegoś, dzięki czemu nie będę mógł zemdleć - warknął w odpowiedzi, odwracając głowę w bok.
- O czym ty mówisz? To tylko przeciwbólowe. - Mężczyzna wyglądał na zaskoczonego słowami blondyna. - Bierz, bo jak ktoś to zobaczy, to będę miał przejebane - warknął, niemalże na siłę wciskając mu tabletki do ust. Przechylił jego głowę w tył, zmuszając go tym samym do połknięcia.
- Pieprzony... - wycharczał Bakugo, krzywiąc się mocno. Wszyscy tutaj robili wszystko przymusem, no ale w sumie czego innego mógł się spodziewać po złoczyńcach?
- Zamknij ryj. Nie dość, że człowiek chce pomóc przynajmniej w taki sposób, to jeszcze zero wdzięczności - prychnął Twice, wstając z miejsca. Wyglądał na obrażonego.
- Jeśli po tych lekach znowu nie będę mógł po prostu, kurwa, zemdleć... - zawarczał, mrużąc oczy. Twice to skurwiel.
- To nie moja wina. Co najwyżej mogę załatwić mocniejsze, żeby ci było wszystko łatwiej znieść. A teraz morda, bo Kurogiri wraca - fuknął Twice, krzyżując ręce na piersi.
Po dwóch minutach faktycznie do piwnicy wrócił ten dziwak. Rozłożył koce w miejscu, w którym zwykle leżał Bakugo, po czym w ciszy zaczął go karmić. Twice w tym czasie zdążył wyjść, zabierając jego stare ubrania i węża ogrodowego. Gdy zaś Katsuki opróżnił talerz, Kurogiri również wyszedł, zostawiając jednak zapalone światło. A to powiedziało chłopakowi, że to jeszcze nie koniec niechcianych odwiedzin.
Siedział więc przy ścianie, wgapiając się drzwi z narastającym niepokojem. Może i Dabi go nie uderzy, ale przecież było tyle sposobów na dręczenie człowieka... Wiedział coś o tym, w końcu przez tyle lat znęcał się nad Deku... i nie tylko nad nim.
Zacisnął mu się żołądek na samą myśl o tym, jakim był chujem dla ludzi, w zasadzie praktycznie do tej pory. Nic dziwnego, że złoczyńcy widzieli w nim potencjał. Najgorsze było jednak to, że prawdopodobnie już nawet nie będzie okazji, by się zrehabilitować. Nie sądził bowiem, że wyjdzie stąd żywy, wbrew zapewnieniom Shigarakiego.
Wreszcie drzwi otworzyły się i do środka wszedł Dabi. Leniwy uśmiech na jego twarzy wcale nie oznaczał niczego dobrego. Bakugo odruchowo wcisnął się w ścianę, śledząc uważnie każdy jego ruch. Mężczyzna kucnął przed nim i pogłaskał go po policzku, cały czas się uśmiechając w ten niepokojący sposób.
- Wiesz, co będzie piękne? Kiedy upór zmieszany ze strachem w twoich oczach... zmieni się w zwierzęcy lęk - zamruczał, zsuwając dłoń na jego szyję. Nie ścisnął jej jednak, tylko pomiział.
- A wiesz, co dla mnie będzie piękne? Jak zdechniesz - wychrypiał Bakugo. Nie był w stanie się powstrzymać, mimo że doskonale wiedział, że Dabi się za to zemści.
- Dobrze jest mieć marzenia, Katsuki. Szkoda tylko, że twoje nie mają szansy się spełnić - odparł Dabi, pochylając się, by przygryźć lekko jego wargę.
Bakugo gwałtownie szarpnął głową do tyłu sprawiając, że uderzyła o ścianę. Aż go na chwilę zamroczyło, ale nieszczególnie się tym przejął. Nie zamierzał pozwolić temu fiutowi, żeby bezkarnie molestował jego wargi.
- Pierdol się. Zdychaj - warknął, na co Dabi tylko się zaśmiał, z niemałym rozbawieniem.
- Wiesz, że to, że nie mogę cię teraz uderzyć nie oznacza, że nie zrobię tego jutro? Bądź grzeczny, chyba że chcesz przyspieszyć realizację moich planów - zamruczał. Szarpnął za kajdany, ciągnąc Bakugo w swoją stronę, a potem pchnął go tak, by padł na obolałe plecy. Chłopak wydał z siebie zduszony jęk czując, jak ból na nowo eksploduje w jego ciele.
- Powiem Shigarakiemu, że ignorujesz jego zalecenia i mnie molestujesz - warknął, próbując zrzucić z siebie Dabiego, który usiadł mu właśnie na biodrach.
Nie miałbym nic przeciwko takiej sytuacji, gdyby zamiast Dabiego siedział na mnie Deku.
- Shigaraki ma to w dupie, dopóki trzymam fiuta przy sobie. - Dabi uśmiechnął się wrednie, wytrącając tym Bakugo z dłoni jedyny argument, jakim dysponował. Mężczyzna pochylił się i skubnął lekko skórę na szyi blondyna. Ten szarpnął się w bok, chcąc od tego uciec.
- Jesteś zwyrolem - wywarczał, wyciągając zakute ręce, by odepchnąć od siebie tors mężczyzny.
Nie daj się. Nie możesz dać mu się obmacywać ani zastraszać. Walcz!
- Wiesz, na co mam teraz największą ochotę? - Dabi szarpnął za kajdany, zmuszając Bakugo, by opuścił ręce. - Na zatkanie ci tych rzucających bluzgami ust swoim penisem. Przynajmniej zająłbyś się czymś pożytecznym - stwierdził. W jego oczach można było dostrzec psychopatyczny błysk.
Katsuki poczuł, jak obiad podchodzi mu do gardła. Czuł, że jego ciało powoli ogarnia lęk i wcale mu się to nie podobało.
- Prędzej bym ci go odgryzł, jebany chuju - wydusił z siebie gniewnie. Jeszcze panował nad głosem, a to dobry znak. Szarpnął się znowu, jednak oczywiście nic mu to nie dało.
- Nie sądzę, słodziaku. - Dabi nieszczególnie przejął się tą groźbą. Polizał policzek chłopaka sprawiając, że ten warknął, znowu próbując się odsunąć. - Ach, jest tak dużo rzeczy, które chętnie bym ci zrobił... Ale patrząc na to, że U.A. dalej nie podjęło żadnych kroków w twojej sprawie, pewnie będę miał okazję zrobić przynajmniej część. W końcu niegrzeczne pieski trzeba wytresować, a ty jesteś wyjątkowo wymagającym okazem. - Otarł się kroczem o krocze Bakugo sprawiając, że tym bardziej zrobiło mu się niedobrze. Czuł przez dresy twardość penisa Dabiego, a to nie było pozytywnym odkryciem. Wręcz przeciwnie.
Pieprzony w dupę mać zwyrol.
- Nie wierzę ci, że U.A. mnie nie szuka. To, że wy zostawiacie swoich nie oznacza, że U.A. również - syknął, chwilowo spokojnie leżąc. Gdyby teraz zaczął się szarpać, pewnie dodatkowo pobudziłby tego psychopatę.
- Nie musisz mi wierzyć, ale to prawda. Spisali cię na straty, Bakugo. Masz tylko dwa wyjścia. Albo do nas dołączysz albo zostaniesz moim pieskiem na stałe. Sam zobaczysz, że Shigaraki szybko się znudzi czekaniem, aż się zdecydujesz na opcję, o której marzy. A kiedy to tylko nastąpi... - Dabi złapał chłopaka za szczękę zmuszając go, by na niego spojrzał. - Kiedy to nastąpi, zrobię z ciebie najuleglejszą dziwkę świata. - Posłał chłopakowi przerażający uśmiech.
Bakugo zakręciło się w głowie, gdy dotarło do niego, że mężczyzna nie żartuje. To były jego realne plany i był wyjątkowo przekonany, że je zrealizuje. Patrzył na niego z szokiem, który powoli zastąpiło przerażenie. Dabi wydał z siebie pomruk satysfakcji i pochylił się, by zacząć maltretować językiem ucho Katsukiego.
- Kocham, gdy tak drżysz ze strachu. Obiecałem ci na początku, że zaserwuję ci piekło na ziemi i zamierzam dotrzymać słowa, kochanie - zamruczał, po czym niechętnie się od niego oderwał. - Zostawię cię teraz samego, żebyś przemyślał sobie, którą opcję wolisz, a jutro o tym porozmawiamy. - Puścił mu oczko i wstał z ud Bakugo, wyraźnie zadowolony efektem, jaki wywołały jego słowa.
Blondyn nie był w stanie nic z siebie wykrztusić. Przetrawiał w głowie słowa Dabiego, nawet po jego wyjściu.
Jeśli U.A. się nie pospieszy, pewnie tu zdechnę, w jebanych męczarniach.
Nawet jeśli dołączyłby do Ligi, nie miał pewności, czy Shigaraki nie odda go Dabiemu na własność, lub że sam nie dotknie go w TAKI sposób. Obaj mężczyźni byli zbyt nieprzewidywalni, by im uwierzył, że nie spotka go żadna krzywda. Nie widział dla siebie przyszłości. I to chyba było w tym wszystkim najgorsze.
**
Minął tydzień od zaginięcia Kacchana, a nauczyciele nie chcieli nic powiedzieć klasie 3A na temat postępów w śledztwie. Jiro i Shoji codziennie podsłuchiwali narady, na których jednak nie podawano żadnych konkretów. Przełom nastąpił jednak na ostatnim spotkaniu nauczycieli.
- Sprawdzili całe miasto, wszelkie możliwe kryjówki, ale Ligi nigdzie nie ma. Rozszerzyli krąg poszukiwań, skupiając się na razie na okolicy - szepnęła Jiro.
Siedziała wraz z Shojim, Kirishimą, Kaminarim, Izuku i Momo przy stole. Udawali, że próbują się uczyć na zajęcia, aby nikt im nie przeszkadzał.
- Rozmawiałam z Kendo z 3B na temat Cementossa. W dzień zniknięcia Bakugo mieli z nim cały dzień zajęcia i wygląda na to, że ani się nie spóźnił, ani nie wyszedł wcześniej. Nigdzie też nie zniknął, nawet na chwilę. Myślę, że nie jest kretem - mruknęła Momo, pochylając się nad notatkami.
- Próbowałem się dowiedzieć, co wtedy robił Present Mic, ale niestety wiem tylko tyle, że po południu udzielał wywiadu na temat kulis bycia nauczycielem w U.A. Pozostały harmonogram jego dnia nie jest mi znany - mruknął Kirishima, niecierpliwie tupiąc nogą. Wyglądał na skupionego, ale tak naprawdę umierał z niepokoju. Podobnie zresztą jak Midoriya.
- Dobra, mam wrażenie, że ruszyliśmy nieco do przodu. - Kaminari oparł się o stół i przetarł powieki palcami. Wszyscy byli zmęczeni, bo w ostatnich dniach praktycznie nie spali.
- Iida próbuje zdobyć plany zajęć wszystkich nauczycieli - dodała cicho Momo.
Każdy z klasy 3A miał jakieś zadanie do zrealizowania w kwestii zaginięcia Kacchana. Wszystkim zarządzał Midoriya, którego mózg działał na najwyższych obrotach za dnia, a nocami... nocami mógł tylko płakać.
- Todoroki ma dziś porozmawiać z Endeavorem. Mam nadzieję, że dowie się czegoś konkretniejszego na temat poszukiwań - mruknął, zamykając oczy.
Cała ta koszmarna sytuacja sprawiła, że on i Shoto zakopali topór wojenny. Shoto od razu domyślił się, że między Izuku i Kacchanem do czegoś doszło, ale nijak tego nie skomentował, mimo że wyglądał na zirytowanego. Teraz jednak nie to było priorytetem. Musieli zrobić wszystko, by znaleźć Kacchana, choćby mieli zrobić to na własną rękę.
- Cholera, nie możemy dłużej tak po prostu siedzieć. - Kirishima uderzył pięścią w stół, dając wyraz frustracji, jaką wszyscy czuli.
Może większość klasy nie przepadała szczególnie za Kacchanem, ale wszyscy byli zgodni co do tego, że coś trzeba zrobić. Szczególnie Asui, która dalej miała poczucie winy z powodu tego, że ostatnim razem im nie pomogła.
- Nie siedzimy. Każdy ma co robić. Nie możemy wszyscy razem rzucić się do roboty, bo nauczyciele od razu coś wyczują i będą nas bardziej pilnować - odparł poważnie Izuku. Nikt mu nie odpowiedział, bo wszyscy doskonale zdawali sobie z tego sprawę.
Midoriya nie mógł się teraz skupić. Myślał tylko o tym, że minęło za dużo czasu i takim tempie mogli nie zdążyć na czas. Jeśli Midnight miała rację, pewnie chłopak był dobrze traktowany, ale jeśli się myliła... Nawet nie chciał o tym myśleć, a niestety złe przeczucia go nie opuszczały. Czasem śniło mu się, że Kacchan wrzeszczy, by ktoś wreszcie go znalazł i mu pomógł. Biegł w jego stronę, ale gdy już niemal mógł go dotknąć, chłopak znikał, a on zostawał sam, w kompletnej ciemności.
Wiedział, że to strach o życie Kacchana przez niego przemawia, nie mógł się jednak oprzeć wrażeniu, że w tym śnie jest jakieś ziarno prawdy. Dlatego co rano obiecywał sobie, że to dzisiaj będzie ten dzień, w którym złapią kreta i odnajdą blondyna, jednak nic nie wskazywało na to, by wreszcie nastąpił przełom.
A jeśli Kacchan zginie przez opieszałość U.A... Izuku wiedział, że sam tego nie przeżyje.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro