Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10.

Witajcie, moi drodzy. Wybaczcie za obsuwę, ale covid naprawdę mnie pokonał i dopiero powoli zaczynam wracać do żywych. Dzisiaj niestety znowu bardzo krótko, bo to wstęp do dramatycznych wydarzeń. Niestety to opowiadanie tylko wydawało się być sielanką z ewentualnymi małymi problemami. Ci, którzy czytali moje drugie opowiadanie (Kiedy opadnie kurz) wiedzą, jaką jestem fanką dramatów.


***


- Co ty powiedziałeś? - W głosie Izuku było słychać ledwo tłumioną wściekłość. Czuł ją od koniuszków palców, aż po sam czubek głowy. Nawet nieświadomie użył na sobie Full Cowling.

- To, co słyszałeś. Dałem Todorokiemu kosza, a on rzucił się na mnie ze swoim otworem gębowym i mnie pocałował. - Kacchan wzruszył ramionami. Wydawał się mało przejęty całym zajściem. Stał przy oknie, wyluzowany, z rękami skrzyżowanymi na piersi.

- Mówisz tak, jakby nic się nie stało - warknął Midoriya, zaciskając dłonie w pięści. O, jakże miał ochotę sprzedać Kacchanowi mocny cios pięścią w tę piękną buźkę.

- Bo dla mnie nie ma to żadnego znaczenia. Todoroki w ogóle się dla mnie nie liczy. I jasne, wkurwił mnie tym nagłym napadem na moje boskie usta, ale ostrzegłem go, że jeśli zrobi to jeszcze raz to pożałuje. Nie uważasz, że gdybym miał coś na sumieniu, to raczej bym to ukrył, zamiast ci powiedzieć? - Kacchan przewrócił oczami. Podszedł do Izuku i pogłaskał go po policzku, bardzo delikatnie jak na niego. - On nie jest ważny - zapewnił.

     Midoriya wypuścił głośno powietrze z płuc i pozwolił, by Full Cowling zniknęło. Nie miał pojęcia, jakim cudem chłopakowi udało się go tak szybko uspokoić. To znaczy dalej był wściekły, ale głównie na Todorokiego.

- Dlaczego nie może się po prostu odwalić? - burknął, niczym obrażone dziecko. Przytulił się do Kacchana, czując zazdrość z powodu tego, że ktoś inny całował te kuszące usta.

     Miał ochotę rozwalić Shoto na miazgę, w tym momencie czując do niego jedynie negatywne emocje. Tyle czasu się przyjaźnili, a teraz Todoroki robił wszystko, by tę przyjaźń zepsuć. A w sumie... już ją zepsuł. I choć Izuku nie mógł do końca pogodzić się z faktem, że nie mógł już ufać Shoto, to z drugiej strony miał ochotę jedynie sprać mu ten głupi ryj. Wiedział, że to się całkowicie gryzie z jego spokojną naturą, ale nie był w stanie reagować inaczej, gdy w grę wchodziła zazdrość o Bakugo.

- Nie wiem. Do tej pory byłem względnie miły, ale po tym co zrobił... Cóż, niech nie liczy na taryfę ulgową. - Kacchan wtulił twarz we włosy Izuku i przycisnął go mocniej do swojego ciała, wzdychając przy tym cicho.

- I dobrze. Bądź tak chamski, jak tylko ty potrafisz być - poparł go od razu Midoriya.

- He? Ja nie jestem chamski. Tylko szczery - prychnął Kacchan, na co Izuku jedynie przewrócił oczami.

     To co dla tego dupka było szczerością, dla wszystkich innych było chamstwem do potęgi entej. Nie zamierzał z nim jednak o tym dyskutować, gdyż wiadomym było, jak bardzo upartym człowiekiem jest Kacchan. W życiu by nie wygrał z nim tej dyskusji.

- Chodź - mruknął, odrywając się do niego tylko po to, by pociągnąć go na łóżko. Już po chwili obaj na nim leżeli, wtuleni w siebie, jak każdego wieczora.

- Mam nadzieję, że nie przejmujesz się tym mieszańcem - mruknął Kacchan, przesuwając palcem wzdłuż jego ramienia.

- Niech zdycha - fuknął Izuku, gdyż na samo wspomnienie Todorokiego podniosło mu się ciśnienie.

- Spoko, jak mi się podwinie pod ręce, to na pewno zdechnie. - Bakugo mocniej go do siebie przytulił i cicho westchnął.

     Izuku wcale nie czuł się całkowicie uspokojony. Zazdrość o Kacchana zdawała się wręcz nie mieć granic i gdy tylko sobie wyobraził, że całuje się z Todorokim, to aż ponownie zapragnął wybić zęby i Katsukiemu. A skoro do Shoto nie dotarło, że dostał kosza, to pewnie będzie teraz bardziej nachalny. To zaś ani trochę nie cieszyło Izuku. Najgorsze było to, że nie mógł podejść do tego dupka i obić mu ryja za całowanie cudzych facetów. Jeśli Todoroki mu się tym pocałunkiem pochwali, będzie musiał udawać, że go to nie obchodzi. Nie mógł zrobić nic, co wzbudziłoby w chłopaku podejrzenie, że jego i Kacchana naprawdę coś łączy. A to... będzie cholernie trudne.


**


     Tak jak Midoriya się spodziewał, Todoroki nie odpuszczał. Przez kolejne trzy tygodnie robił wszystko, by zostać z Kacchanem sam na sam. Trzeba przyznać Kacchanowi, że wywijał się z takich sytuacji bardzo zręcznie. Mimo wszystko napięcie między nim a Izuku ciągle rosło. Im bardziej Todoroki próbował swoich sił, tym bardziej Midoriya stawał się zazdrosny. Coraz ciężej też przychodziło mu udawanie, że tego typu akcje w ogóle go nie ruszają. Poprzedniego dnia nawet pokłócił się z Kacchanem o Shoto i pierwszy raz od długiego czasu spędził noc samotnie.

     Bardzo długo nie mógł zasnąć. Brakowało mu tego, jak blondyn go obejmował, gdy zasypiali. Jak mruczał mu do ucha, że powinien pochować figurki All Mightów, żeby na nich nie patrzyły podczas ewentualnych pieszczot. Łóżko było cholernie puste bez Kacchana.

   Następnego dnia nie zamienili ze sobą ani słowa, nawet żadnej wiadomości. Izuku przypadkiem usłyszał, że Kacchan umawiał się z Kaminarim i Kirishimą na wyjście na miasto, więc domyślił się, że wrócą stamtąd późno. Dlatego od razu po lekcjach poszedł do siebie, zamierzając spędzić w pokoju resztę dnia. Serce go bolało przez to, że dał się tak ponieść i powiedział Bakugo, że pewnie mu się podoba to, że Todoroki go podrywa i dlatego jeszcze go do siebie nie zniechęcił. To wywołało burzę. Teraz, gdy emocje opadły, zrozumiał to. Wyciągnął komórkę i napisał chłopakowi, że przeprasza. Nie liczył jednak na szybką odpowiedź... o ile nastąpi jakakolwiek.


**


     Bakugo wrócił z miasta wykończony. Z Kirishimą i Kaminarim obeszli wszelkie możliwe sklepy sportowe i nakupili trochę potrzebnych rzeczy. Kolację zjedli na mieście i dopiero po niej wrócili do akademika.

     Katsuki musiał przyznać, że ten wypad bardzo mu się przydał. Gniew spowodowany sytuacją z Todorokim i zarzutami Deku wobec tej „relacji" nieco opadł.

    Z westchnieniem usiadł na łóżku i sięgnął po karton soku, który stał przy łóżku. Wyciągnął komórkę z kieszeni i odczytał wiadomość od Deku. Prychnął jedynie, odkładając telefon na bok. Wypił kilka porządnych łyków napoju, jednak zaniepokoił go posmak, który po tym pozostał.

    Smakuje jak zepsuty. Był świeży, dopiero rano otwarty. Nie mógł się zepsuć w dzień, stojąc poza lodówką. Poza tym, pachnie normalnie.

     Zmarszczył brwi, przyglądając się kartonowi podejrzliwie.

     Coś jest nie tak...

     Nagle obraz zaczął zamazywać mu się przed oczami. Karton wypadł mu z ręki, w wyniku czego sok rozlał się po podłodze.

- Kurwa - syknął do siebie, macając łóżko w poszukiwaniu telefonu. Gdy go znalazł, zmusił się do wstania z miejsca. - Kurwa - jęknął, próbując wybrać numer Deku, co było trudne, gdyż już prawie nie widział na oczy. Zrobił kilka kroków w kierunku drzwi i... zapadła ciemność.


**


     Nieobecność Bakugo na zajęciach sprawiła, że klasę mimowolnie ogarnął niepokój. Nie zdarzyło się jeszcze, by chłopak opuścił jakiekolwiek lekcje, chyba że z powodu zawieszenia.

- Możecie przekazać Bakugo, że jeśli nie będzie miał dobrego wytłumaczenia na swoją absencję, to dostaje karę. - Aizawa skrzyżował ręce na piersi, ewidentnie niezadowolony z tego, że brakowało mu tutaj jednego ucznia.

     Midoriya patrzył na puste krzesło chłopaka z pewnym zdenerwowaniem. Kacchan nie odpisał mu wczoraj na wiadomość, ani na następną, na kolejną też nie. Nawet zaryzykował i poszedł do niego w nocy, ale drzwi były zamknięte od środka, więc Izuku założył, że chłopak spał albo po prostu nie chciał z nim rozmawiać. To jeszcze mógł zrozumieć, ale opuszczanie lekcji, niezależnie od sytuacji, nie było w stylu Kacchana. To zaś sprawiało, że przez całe zajęcia nie mógł się skupić. Miał ochotę wyjść stąd i pobiec prosto do akademika. Przekonać się, że chłopak leży bezpiecznie w swoim łóżku i po prostu zaspał.

     Nie tylko on się denerwował. Kirishima i Kaminari analizowali cały wczorajszy wieczór, chcąc wyłapać pewnie niuanse zachowania Bakugo, które mogły świadczyć o tym, że dzieje się z nim coś na tyle złego, przez co aż opuścił zajęcia. Nie doszli jednak do niczego konkretnego, Aizawa zaś nie pozwolił im urwać się z z lekcji uznając, że to problem Bakugo, a nie ich.

     Godziny zajęć wlekły się w ślimaczym tempie, ale wreszcie uczniowie mogli wrócić do akademika. Kirishima, Midoriya i Kaminari ruszyli biegiem w tamtym kierunku, nie chcąc tracić więcej czasu. Ku ich zaskoczeniu, reszta klasy również ruszyła biegiem.

- No co? Chyba nie spodziewaliście się, że olejemy temat? - zapytała Uraraka, widząc miny tamtej trójki.

     Midoriya uśmiechnął się, ciesząc się w duchu, że mają taką wspaniałą klasę. Wszyscy za jednego, co?

     Wreszcie dotarli pod budynek, gdzie jednak musieli się rozproszyć, jeśli chcieli wejść do środka. Przodem pobiegł oczywiście Izuku, a Kirishima i Kaminari trzymali się zaraz za nim. Todoroki również wysunął się na prowadzenie i nawet wyglądał na zaniepokojonego.

     Cała grupa zatrzymała się pod drzwiami pokoju Bakugo. Kaminari uderzył kilka razy w drzwi, co miało być zapewne pukaniem. Jako że odpowiedziała im cisza, Kirishima złapał za klamkę, jednak drzwi były zamknięte. Nie czekając na nic, utwardził swoją rękę i wręcz przebił nią drzwi.

- Czy to było konieczne?! - Oburzony głos Iidy przebił się przez szmery.

- Tak - prychnął Kirishima, sięgając do zamka. Klucz był w środku, więc wystarczyło go przekręcić i wejść do środka. Oczywiście to czerwonowłosy jako pierwszy przekroczył próg. Gdy jednak Izuku chciał się przebić obok niego, zatrzymał go wyciągniętą dłonią.

- Nie ma go - zakomunikował. - Niech ktoś pójdzie po profesora Aizawę - dodał, nieswoim głosem.

     Midoriya przemknął pod ramieniem Kirishimy, jednak zanim zdołał wejść głębiej do pokoju, chłopak go odciągnął.

- Co ty...? - zaczął, ale potem do niego dotarło. Pokój był zamknięty od środka, okno również wyglądało na nienaruszone. Na podłodze leżał telefon Kacchana, w częściach, wręcz zmiażdżony. Obok łóżka zaś leżał karton, w dużej, lepkiej kałuży soku. Soku, który piekielnie śmierdział.

     Na korytarzu zrobiło się zamieszanie. Iida pobiegł po Aizawę, a Todoroki wydzielał ludziom teren, który mieli przeszukać, choć chyba sam nie wierzył, że to w czymś pomoże.

- Midoriya, wszystko w porządku? - Głos Kirishimy przebił się do jego świadomości.

     Nie był w stanie wykrztusić z siebie nawet słowa. Zniknął. Kacchan zniknął. Rzez ich głupią kłótnię nie spali razem, a to stworzyło okazję do... właśnie, do czego? Jedyne rozwiązaniem, które przychodziło mu do głowy, było zbyt okropne, by o nim myśleć.

- A jeśli go zabrali, Kirishima? - zapytał głosem małego, wystraszonego dziecka. - Co, jeśli Liga Złoczyńców... - Nie dokończył. Głos mu się załamał, łzy popłynęły z oczu i już po chwili nie wiedział, co się dookoła niego dzieje. Stał, w ramionach Kirishimy i płakał jak dziecko.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro