Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9

Ruszyliśmy w drogę powrotną. Zatrzymałam się po ok 9 godzinach bezustannej jazdy przy najbliższym motelu, wzięłam sobie pokój i zostałam - musiałam odpocząć. Zadzwoniłam do Bena i poinformowałam go o tym,mamy być w kontakcie.Chłopaki jechali dalej za celem,zmieniając się co jakiś czas za kierownicą. Po ok 19 godzinach dotarli do celu -znana im willa. Tom spał zmęczony podróżą a Ben pilnował. Napisał do mnie gdzie są i kazał dać mi znać jak będę wyjeżdżać.

Dostałam jeszcze trzy wiadomości od Chana,na żadną z nich nie odpowiedziałam.
Wyciszyłam telefon i poszłam spać.
Wstałam po godzinie 6, ogarnęłam się i pojechałam. Wstąpiłam do sklepu po dopalacze ( kawa i energetyki) wzięłam nawet jakąś kanapkę gotową.Na miejscu byłam po godzinie 16, były miejsca że mogłam depnąć mocniej gaz a też takie że ledwo ledwo szło do przodu - nienawidziłam takiej jazdy.
Zadzwoniłam do chłopaków zapytać się czy chcą coś ze sklepu. Zażyczyli sobie jedzenie i mocną kawę no i papierosy.Podjechałam do pierwszego lepszego sklepu -Morton. Szukając produktów zamówionych przez kolegów.

Nagle słyszę za sobą głos:

?: Karolina?
K: ....  (Oszzz kurwa ja pierdole -pomyślałam)
K: John,nic ci nie jest?
J: a co miałoby mi być?
K: nooo nie wiem dokładnie bo mnie nie było przez dłuższy czas,ale coś o jakimś wypadku słyszałam, jakaś bomba w aucie. Same pogłoski, i żadnych konkretnych informacji. Ale widzę,że wszystko w porządku u ciebie a co z Markiem i resztą?
J: z tego co wiem to też wszystko ok,po twoim zawieszeniu wziąłem cały zaległy urlop i dopiero wczoraj wróciłem do kraju. Też za bardzo nie jestem w temacie. Nie miałem z nikim kontaktu przez ten miesiąc.
( Głupia mała kurwa udaje durną i myśli, że to łykne. Pogramy sobie trochę w tę grę -pomyślał)
K: Oh no widzisz nic nie wiem. Wiesz co teraz trochę się spieszę, ale jak będziesz miał czas to możemy się na piwo umówić i pogadać,może chłopaków się uda ściągnąć. Dawno się nie widzieliśmy
( Głupi pedał będzie mnie tutaj okłamywać,ale bym mu jaja odstrzeliła. Szybko by zaczął gadać a nie pieprzy jak potłuczony. Wkurwia mnie- pomyślałam)
J: pewnie ,nara
K: nara

John dzwoni do kogoś : siema ,właśnie na nią wpadłem na przedmieściach w Mortonie. Dobra,dam znać.

SMS: białe audi A7,rej 30245, kierunek centrum.

Odp: Mark już wie.

Ruszyłam w swoim kierunku, niczego nie świadoma. Podjechałam do chłopaków, wsiadłam do nich z zakupami. Tak jak pierwszej nocy po 5 godzinach będziemy się zmieniać. Najpierw pojechał Tom, później Ben i w końcu moja kolej.
Podjechałam pod kamienicę, wysiadłam i film mi się urwał.

Mark: łatwo poszło

Wpakował mnie w bagażnik i odjechał.

Na miejscu.

Mark: gdzie ją dać?
John: do piwnicy

Rzucił mnie na ziemię jak worek kartofli ,wyszedł i drzwi zamknął na zamek.

John: dobra robota
Gabriele: jaka robota,o czym wy mówicie?
John: wpadłem na Karo w Mortonie i Mark ją śledził i mamy ja w piwnicy
Gabriele: popierdoliło was,jak mnie zobaczy to jestem spalony. Ostatnio udało mi się ugrać że jestem agentem udającym gangstera a teraz już tego nie kupi...Debile
Mark: daj spokój,i co ci zrobi jak cię zobaczy? Jest nie szkodliwa
John: a jak dobrze to rozegrasz to może do nas dołączy. Nas nie nawidzi za tą akcję z bombą , na pewno wie że Rambo i Asher ledwo zipią i nie wiadomo co z nimi będzie. I zapewne powiązała te fakty z nami. Ale ty jesteś obcy,weź ją oczaruj czy coś. Niech ci je z ręki
Gabriele: ochujałeś,mam ją w sobie rozkochać, żeby została naszym sprzymierzeńcem?
Mark: to nie głupi pomysł,a jak nie to daj tego Adama jemu już się raz udało,może teraz udawać skruszonego i takie tam.
John: a ty skąd masz takie teksty?! Stary nie poznaję cię...
Mark: wal się. Siora ostatnio przyjaciółkę pocieszała i chcąc nie chcąc słyszałem wszystkie te głupoty. Akurat byłem u matki w odwiedzinach i trafiłem na ten cyrk. Baby są głupie, wystarczy kilka miłych słówek i gestów i już jest twoja. Dzwoń po tego Smitha jak ty nie chcesz się zabawić
Gabriele: może i racja trochę zabawy by się przydało. Weź ją z tej piwnicy i przynieś do mnie do pokoju.
John : hee
Mark:widzę że nie tracisz czasu
Gabriele: głupi jesteś i ty też,będę grał cały czas tego dobrego. Dawaj ją zanim się wybudzi,bo szkoda czasu.

John poszedł ,wziął mnie z tej podłogi, zaniósł i rzucił na łóżko Gabriele. Bez słowa wyszedł.

Gabriele: sorry panowie ale musicie zniknąć stąd na jakiś czas,nie może was tu widzieć.

Obudziłam się po jakimś czasie /deja vu / gdzie ja jestem,co się stało? - pomyślałam

Gabriele: oh Karolina nic ci nie jest!? Jak się czujesz?
K: yyyy dobrze?
K: Gabriele? A skąd ty tutaj , gdzie jestem ?
G:chwilowo u moich przyjaciół ,nie bój się nic ci nie grozi
K: skąd się tutaj wzięłam, przecież byłam pod domem?
G: nie wiem kochana ale znalazłem cię w jakimś samochodzie na moście byłaś nie przytomna,zabrałem cię tutaj. Tu jesteś bezpieczna ze mną.

Co on kurwa pierdoli, jaki most , gdzie są moje rzeczy,mój telefon,klucze i inne - pomyślałam ale nic nie mówiłam,czy oni wszyscy myślą, że jestem jakaś upośledzona umysłowo i nie umiem dodać dwa do dwóch,co się tutaj kurwa dzieje. Znowu jakaś chora gra. Jak tak dalej będzie to wyląduje u czubków. Ja pierdole. No dobra,to gramy w to....

K: oh nie wiesz jak bardzo się cieszę, że jesteś tutaj Gabriele
G: ciii odpoczywaj , chwilowo nie mam dla ciebie żadnych rzeczy ale jeśli masz ochotę to możemy pojechać do sklepu i coś ci kupić. Łazienka jest tam po lewej stronie a po prawej garderoba. Masz na coś ochotę??
K: kawę poproszę jak to nie kłopot
G: pewnie, chcesz się odświeżyć teraz czy po kawie?
K: chętnie teraz,dasz mi jakąś koszulę i spodnie?
G: pewnie

Już po prysznicu, przyszłam na tą obiecaną kawę w jego koszuli i niczym więcej

G: o kurwa!!! -jęknął
K: słucham?
G: nic....tzn kawę z mlekiem pijesz
K: poproszę
K:oj ... przepraszam za mój wygląd ale spodnie są za duże...  -zrobiłam te swoje oczy i ten uśmiech niewinny ,w którym można się zakochać

G: nie musisz przepraszać,mi to nie przeszkadza,czuj się swobodnie, proszę twoja kawa Karolina
K: dziękuję,ty nie pijesz?
G: piłem wcześniej. Możesz zostać w mojej sypialni jeśli chcesz
K: a ty gdzie będziesz?
G: skorzystam z pokoju gościnnego.
K: słuchaj,ja jako gość powinnam pójść do gościnnego a ty zostań u siebie
K: hmmm Gabriele masz swój pokój u przyjaciół? To są bardzo bliscy przyjaciele? Czy może jakiś jeden wyjątkowy przyjaciel?
G: jeśli pytasz czy jestem w związku,to nie nie jestem. Tak mam chwilowo tutaj swój pokój, przyjechałem trochę odpocząć po tym wszystkim jeszcze nie wiem czy na tydzień czy dwa a może i dłużej,to wszystko zależy
K: zależy? A od czego
G: raczej od kogo
K: od kogo?
G: dużo chciałabyś wiedzieć kochana
K: kochana?
G: dobranoc

Poszedł sobie do gościnnego. Zostałam sama,nawet ulgę poczułam, wypiłam tą kawę i poszłam do sypialni. Gdzie po wielkim rozmyślaniu zasnęłam.

Tymczasem:
Tom: gdzie ona jest,czemu telefonu nie odbiera,co się z nią stało?
Ben: poczekajmy jeszcze kilka minut,może prysznic bierze albo w sklepie jest
Tom: Ben już powinna tutaj być przeszło pół godziny temu,jak się nie odezwie w przeciągu kwadransu to jeden jedzie do niej a później będzie trzeba zdać raport.
Wiesz co szef nam zrobi,jak jej się coś stanie?
Ben: daj spokój co się może stać.

Minął kwadrans Ben wzywa taksówkę w okolicy i jedzie do mojego mieszkania.
Nic cisza,auto stoi zamknięte. Dzwoni domofonem i nic,dzwoni po sąsiadach. Nic, prawdopodobnie wszyscy są na wakacjach albo jakiejś imprezie,w końcu piątek.Dzwoni do Toma i po konsultacji dzwoni do szefa.

Ben: szefie,nie ma jej nigdzie. Auto stoi pod kamienicą, telefon nie odpowiada,ponad godzinę temu powinna się zjawić i zmienić Toma.
Szef:kurwa, mieliście jedno proste zadanie. Jak mogło do tego dość?!? Pytam się jak!?
Ben: wszystko było pod kontrolą
Szef: znajdźcie tego Adama i go przesłuchajcie, może coś wie.

Rozłączył się.

Ben: Tom zostaw ich i przyjedź po mnie musimy tego zjeba Adama poszukać i go przyszpilić,może coś wie.

Pojeździli po mieście po klubach i w końcu udało im się dowiedzieć,że Adam jest w domku nad jeziorem. Ruszyli tam.
Otworzył im drzwi lekko podpity wpół nagi,nie wiedząc co się dzieje. Wpadli razem z nim do środka grożąc mu pistoletem, krzycząc,że go zajebią i do pierdla z największymi zboczeńcami wsadzą jak nie powie gdzie jest Karolina.

Adam: ja nic nie wiem
Tom: gadaj,albo na dołek z Frankiem wylądujesz na 48 a po spotkaniu z nim prawdopodobnie zostaniesz kaleką jak przeżyjesz tak w ogóle
Adam: ja naprawdę nie wiem,nie widziałem jej chyba z miesiąc będzie
Ben: to się zastanów,kto mógłby chcieć zrobić jej coś złego?
Adam: nie wiem
Ben: liczę do 5 i strzelam
Adam: naprawdę nie wiem nic
Ben: raz,dwa, pięć BANG  strzelił mu w udo -kula przeszła na wylot
Adam: kurwa!!! popierdoliło cię, co ty odpierdalasz
Ben: jeszcze raz ,ale teraz liczę do trzech. Raz ,dwa...
Adam: nie wiem,ale może to ten włoch
Tom: jaki włoch?
Adam: no ten agent skorumpowany -ten Gabriele nie znam nazwiska
Tom: jak kłamiesz to tutaj wrócimy i ci chuja odstrzelimy a twoją dupę sprzedamy do burdelu.

Strzelił mu jeszcze w pysk i wyszli. Szukając jakiegoś Gabriele - włocha. Najpierw pojechali do biura,przejrzeli ostatnie akta z moim  udziałem. Jest tam coś o Gabriele, włoski agent specjalny, który jej pomógł. Ciekawe.
Teraz czas na jego akta osobowe. Nic ciekawego. Dane podstawowe. Coś jednak przykuło ich uwagę. Pół roku temu zatrzymał Adama Smitha,wtedy już się spotykał ze mną..

Ben: a to łachudra jedna, widziałeś jaką ma piękną kartotekę,od dilerki,po wykradanie tajnych akt,były wojskowy,złapany na włamaniu do tajnej bazy,miał już przygotowane pliki do przesłania dalej ale wpadł i został skazany. Nie ma nic o tym jak udało mu się wywinąć od więzienia.
Tom: ale skurwysyn,Karol też ponoć pod tym względem zbałamucił zbliżył się do niej i przez chwilę nieuwagi zdobył wszystkie potrzebne dane techniczne, które miała tylko ona. Frajer
Ben: dawaj tego Gabriele masz tam nazwisko czy jakieś inne przydatne dane?
Tom: szukam...mam Russo , Gabriele Russo ur 1 maja 1993 roku,30 lat ,młody gnój
B:jakiś adres?
T:Tak we Włoszech ale i tutaj w Nowym Jorku jest jeden adres który podawał wielokrotnie do wysyłki no i jeszcze na wyspie Okinawa i w Tokio .
B: trzeba to jakoś sprawdzić, najpierw ten adres w Nowym Jorku, zobaczę czy coś z satelitą mogę zdziałać.
T: dobrze myślisz.

W tym samym czasie Chan:
...nosz kurwa zawsze muszę dać się w coś wpakować,mam wspaniałą dziewczynę/kobietę na którą czekałem całe życie. To przydzielili mnie do pilnowania tej gówniary rozwydrzonej bo ma kontakt z tym zjebem Antonio Vinte,którego musimy namierzyć i zatrzymać. Jakby Hyunjin nie mógł się tym zająć. Tylko właśnie ja. Pech chciał,że z tą gówniarą byłem na plaży w Miami prawie 1300 mil od Nowego Jorku ,jak to możliwe,że akurat tam spotkałem Karolinę. No jak, pytam się,jak???? W dodatku była z jakimś chujem,z którym dobrze się bawiła. Widać było,że znają się już dość długo. Do tego mnie olala. Nosz kurwa!!!
Nawet nie mogłem do niej podejść. Tak kurwa nie będzie. Znajdę ją i sobie to wyjaśnimy. Wóz albo przewóz.
Jeszcze ani nie odbiera telefonu ani nie odpisuje.
Co za gówno. Za kogo ona się uważa?!? Ależ mnie wkurwia ta kobieta....

Po śniadaniu Gabriele zaproponował zakupy ,ubrałam swoje ciuchy i pojechaliśmy kupić coś dla mnie. Gabriele mnie zachęcał do sukienek, bluzeczek, spodni, butów takie,takie i srakie kupiłam to co bardziej on chciał. Zapłacił dość sporo. Ale co nie stać go ?!?
Zjedliśmy lunch na mieście.
Odświeżyłam się, przebrałam w sukienkę koktajlową i wyszłam.

Pojechaliśmy do przyjaciół.
Oooo znajoma willa - pomyślałam, ciekawe gdzie chłopcy są? Powinni obserwować tą gówniarę. Hmm dziwne

Wysiedliśmy i wchodzimy  do środka.

W chuj zamarłam, zamurowało mnie,nie mogłam nawet oddychać: Osz kurwa ja pierdole, co tu się odpierdala,czy oni wiedzą i to już będzie mój ,nasz koniec- przeszło mi przez myśl .
Przede mną stoi mój (chyba jeszcze mój) Chan.

Gabriele: poznaj kochana moją przyjaciółkę Alice

Alice: miło mi Karolina, dużo o tobie słyszałam
Karol: mnie również miło cię poznać

Alice przedstawiła swojego towarzysza

Alice: poznajcie przyjaciela mojego narzeczonego - Kevina
Kevin: witam, miło mi was poznać Karolina, Gabriele

Kurwa jak mi serce napierdala,czyli to zwykła ustawka,jak mogłam tak w niego zwątpić,teraz mi głupio. Muszę jakoś to przetrwać i grać dalej .
Ja pierdole,kurwa,to jest jak jakaś pierdolona telenowela...co ja tu robię - pomyślałam

Wyszliśmy na piękny ogród, usiedliśmy przy nakrytym stole do drinka i delikatnych przystawek.

Gabriele się nachylił do mnie i szepnął  do ucha.

G: Karolina dobrze się czujesz?
K: tak, dziękuję
G: na pewno,kiepsko coś wyglądasz
K: nie wiem czy powinnam to mówić ale chyba kobiece dni się zbliżają i brzuch zaczął mnie boleć,ale nie przejmuj się tym. Będę twarda tak jak chcesz - pamiętam. Powiesz mi gdzie jest toaleta?
G: chodź zaprowadzę cię i poczekam na ciebie
K : dziękuję
G: Alice, Kevin przeprosimy was na chwilkę
A: dobrze,nie spieszcie się. Zaczekamy na was

Chan spiął się jeszcze bardziej niż przed chwilą gdy obserwował tą dwójkę jak szeptali sobie coś do ucha.
Co oni robią ,gdzie i po co idą? tak się nie robi w gościach.
Chan uspokój się,policz do 10 albo od razu do miliona,wdech wydech spokojnie - sam siebie uspokaja w myślach po tym co sam sobie do głowy natłuk . Kurwa mać czy to zazdrość. Nie nawidze tego uczucia. Ogarnij się chłopie bo wszystko zepsujesz - pomyślał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro