Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8

Po dojść długim i wyczerpującym urlopie. Po rozpaczliwym pożegnaniu z ukochanym mężczyzną i swoim przyjacielem i pozostałymi wróciłam do siebie do Nowego Jorku.
Wszędzie dobrze ale w domu najlepiej,szkoda tylko że sama jestem. Chan obiecał,że za dwa trzy tygodnie do mnie przyjedzie,już odliczam dni. Po wejściu do mieszkania od razu napisałam mu wiadomość ,że jestem na miejscu i że kocham i tęsknię. U niego był środek nocy.
Następnego dnia poszłam do pracy.

Komendant (szef): miło pannę widzieć,dobrze o tobie mówili.
K: dzień dobry szefie, miło słyszeć
Szef: jestem zadowolony,to twoja nagroda (odznaka, pistolet) zaczynasz od razu
K: naprawdę?!? Dziękuję, najlepsze co mogłabym dostać. Jakie rozkazy?
Szef: dołącz do Toma i Bena
K: do nich?? Serio? Nie lubię z nimi pracować,są flegmatyczni
Szef: bez dyskusji,żegnam
K: ooooo no dobra,zrobię to dla szefa,ale ostatni raz

Wyszłam szukając swoich "ulubieńców".
Tom i Ben byli ogonem jakiejś małolaty, najgorsze co mogło mnie spotkać. Siedzenie w aucie z tymi dwoma pajacami śledząc jakąś młodą sikse. Czym podpadłam szefowi,że tak mnie pokarał.

K: cześć chłopaki,szef mnie do was przydzielił, przyniosłam kawę i pączki
T: cześć mała wskakuj i dawaj te pyszności
B: hej, dzięki za kawę
K: spoko, całą dobę mamy jej pilnować?nie znam szczegółów
B: ponoć spotyka się z takim jednym podejrzanym typem Antonio Vinte ,mamy tylko robić zdjęcia i nic więcej. Słyszałaś??
K: głucha nie jestem. Ile tu już siedzicie?
T: ok 3 godz
K: siedzimy wszyscy czy sie dzielimy na zespoły?
T:Teraz razem,pod wieczór będziemy się zmieniać . Dwoje zostaje jeden idzie spać.Zmiana co 5 godz.
K: ok

Siksa wyszła po kolejnej godzinie od fryzjera. Pojechaliśmy za nią ,przesiadłam się do własnego auta. Tom prowadził a Ben robił zdjęcia. Pod posesją dziewczyny Tom pojechał do domu sie przespać a ja i Ben zostaliśmy na czatach. Nudy okropne.Nic nie było widać zza wysokiego muru.
Trochę porozmawialiśmy Ben uciął sobie małą drzemkę. A ja siedziałam i się gapiłam w bramę ze słuchawkami na uszach słuchając jakiegoś melodyjnego popu. Nic kompletnie nic. Szkoda czasu na siedzenie tutaj.
Przyjechał Tom z jedzeniem i energetykami. Ben zawinął się na chatę. I dalej nic.

T: nic nie mówisz, wszystko w porządku u ciebie?
K: a co mam mówić? utknęłam tutaj z wami, myślałam,że szef da mnie do czegoś poważniejszego.A tymczasem co ja robię ,siedzę i żrem, żrem i siedzę i gapie się na mur lub pustą bramę w środku nocy z tobą. Marzenia się spełniają jeeej. Tak wszystko jest w porządku. A u ciebie?
T: weź się nie wygłupiaj. Szef dał cię do nas żebyś trochę ochłonęła po tym co tam przeżyłaś. Nie chciał dawać cię na głęboką wodę od razu po powrocie
K: co? Co ty chrzanisz!?!  Przecież wiesz że nie jestem stworzona do siedzenia w miejscu, każdy to wie...
T: tak,też wiemy....Cicho patrz...

Robiłam zdjęcia, jakieś dwa auta podjechały,nie widać nic oprócz delikatnego profilu kierowcy.

T: Tablice
K:zrobione,kierowca też.

    Szybko wysiadłam z auta wlazłam na drzewo i szybko porobiłam zdjęcia z zoomem udało się  uchwycić dwie ostatnie osoby które wysiadły z drugiego samochodu.

K: to nie możliwe.... powiedziałam szeptem

T: masz?
K: tak - zeszłam i wsiadłam do środka, przejrzałam zdjęcia. Zrobiłam zdjęcia zdjęciom swoim telefonem. Każdej osoby jaka tylko była widoczna.

T: Karolina wszystko w porządku? Blada jesteś chcesz wody?
K: nie...nie chce, wszystko ok
T: przestań pierdolić,mów kto to jest?
K: nie mogę,nikomu nie mogę nic na ten temat powiedzieć.Nie patrz tak na mnie,to nie moje zasady.
T: wiem kiedy kłamiesz kłamczuchu,za dobrze się znamy. Jak nie chcesz to nie mów ale nie ściemniaj
K:to dla twojego dobra Tom, naprawdę.
T: jasne pff
K: naprawdę

Wyszedł zapalić.

K: daj szluga
T: przecież ty nie palisz?
K: daj

Pojawił się Ben,i Ja pojechałam do mieszkania odpocząć. Zamiast jednak odpoczywać zajęłam się osobami ze zdjęć: Mattia,Adam, muszę ustalić kim jest kierowca i czy tablice coś mi powiedzą.
Szok,tego się nie spodziewałam.
Zastanawiając się nad tym wszystkim to było coś nie halo i to bardzo.
Mattia powinien siedzieć w areszcie i czekać na rozprawę.
Ta cała akcja na wyspie była ogólnie dziwna.
Gabriele też nie zachował się do końca tak jak powinien agent na jego miejscu.
Michael mówił coś o Adamie i nic więcej.
Adam - muszę się pokręcić przy nim jeszcze trochę. Najwyżej schowam dumę w kieszeń,ale dowiem się wszystkiego. Dlaczego trójka z naszej szóstki nas zdradziła, dlaczego chcieli dwoje zabić a mnie porwali. I co było na tym "bananie".
Kim jest Francesco?
Kim jest ta małolata.
I kurwa dlaczego Chan się jeszcze nie odezwał do mnie,u niego już było południe?
Zasnęłam w fotelu w ciuchach.

Obudził mnie telefon.

T: gdzie jesteś?
K: co? Już jadę
T: śniadanie kup
K: ok , jakieś życzenia?
T:tak, dla mnie...
K: napisz SMS,nara

Wzięłam trzy minutowy prysznic założyłam jakieś pierwsze lepsze ciuchy i wybiegłam z mieszkania.

Kupiłam to co miała i dołączyła do chłopaków.

B: co sieroto,zaspałaś?!?
K: bujaj wroty łajzo,nie zaspałam, skąd ten pomysł
B: bo wyglądasz gorzej jak wczoraj tzn dzisiaj w nocy
K: odwal się bo żarcia nie dostaniesz
B:dawaj to i nie żartuj tak sobie
K: masz, smacznego
B: smacznego
T: smacznego
B: co robimy??
T: możecie jechać do biura zdać raport a ja tu poczekam na dalsze ruchy.
K: w sumie po co my tutaj wszyscy.
B: zjemy i spadamy

Wyjeżdża auto z tą młodą siksą. Ja i Ben jedziemy moim autem za nimi  a za nami jedzie Tom utrzymując odpowiednią odległość. Dojechaliśmy na lotnisko. My z Benem wyszliśmy za dziewczyną udając parę,żeby nie zwracać na siebie uwagi dziewczyny.
Siksa ,co się okazało że ma na imię Alice czekała na kogoś -na mężczyznę. Ben udając że robi mi zdjęcia, zaczęłam pozować, zrobił niezłe ujęcia z twarzami tamtej dwójki.
W samochodzie jadąc spowrotem za nimi tylko teraz to my jechaliśmy za Tomem, przeglądałam zrobione zdjęcia przez Bena.

K: o kurwa ja pierdole,to nie może być prawda
B: co jest, rozpoznałaś go?
K: raczej tak,tak mi się wydaje. Masz fajkę?
B: w schowku,mi też daj. Gadaj kto to?
K: daj mi chwilę. Muszę pomyśleć

Zatrzymali się pod hotelem,Alice wraz z Chanem wysiedli z auta, zabrali jego bagaż i udali się do środka.

B: Karolina kto to jest,mów żesz
K: nie jestem pewna na 100% ale wydaje mi się że widziałam go w Tokio,chyba był jednym z... Właściwie to nie wiem kim,poprostu nie wiem,to wszystko tam było takie poplątane. W sumie nie ważne. Zaniesiesz zdjęcia to pewnie zaraz ustalą jego tożsamość. I będzie wszystko jasne.
B: aha

Ben bez żadnych uwag spojrzał na mnie, swoje pomyślał -kręci

T: jedźcie do biura,będziemy w kontakcie.
K i B : ok nara

....Chan jak mogłeś,co ja mam teraz z tobą zrobić...o mały włos nie wygadałam się ,muszę bardziej uważać co mówię i jak się zachowuję. Nie wiem komu mogę ufać,moi najbliżsi mnie zdradzili...a oni .. skąd mam wiedzieć jakie mają zamiary...już nic nie wiem,mam nadzieję że Chan ma tylko taką misję,że nic go z nią nie łączy...ale dlaczego sam jest gdzie jest reszta.
..może powinnam do Lee Know się odezwać,hmm i co mu napiszę,że widziałam Chana z inną ... pomyśli że walnięta jestem....AAAAAA zabij mnie ktoś, muszę się napić.... - moje chore myśli

Napisaliśmy raport z zeszłej nocy ,wydrukowaliśmy zdj które dołączyliśmy do raportu. Do tego zgraliśmy je jeszcze na pendrive'a,którego miałam przy sobie i pojechaliśmy.

Po kilku dniach obserwacji,gdzie  już zamiast żreć to tylko paliłam i piłam kawę albo energetyki schudłam chyba z 5 kilo,chłopaki na siłę wpychali we mnie chociaż kawałek kanapki albo łyżkę zupy.
Jechaliśmy za obiektem dość długo, wylądowaliśmy na Florydzie w Miami.
Mając ograniczony budżet wynajęliśmy sobie tani hotelik , pokój trzyosobowy. Zmienialiśmy się tak samo jak wcześniej tylko teraz zamiast 5 godz zgodziliśmy się na 7 godzin.
Mając chwilę wolną poszłam nad ocean oczywiście zahaczyłam o jakiś sklepik kupiłam sobie strój kąpielowy i jakieś spodenki i bluzkę i ruszyłam na plażę.
Po krótkim pływaniu położyła się na ręczniku i grzałam swoje ciało w słońcu, było cudownie - tego potrzebowałam.

Usłyszałam zbliżające się jakieś głosy,blisko mnie rozłożyli się na kocu i rozmawiali. Chłopak i dziewczyna,potrzebowałam chwili żeby rozpoznać ten głos, ten śmiech.
Otworzyłam oczy, podparłam się na łokciach i spojrzałam w ich kierunku.
Tego było za wiele.
Poczułam jak łzy się wzbierają  do oczu,wstałam i pobiegłam do wody. Płakałam tak bardzo że nawet nie wiedziałam jak daleko wypłynęłam -i tak  było już mi wszystko jedno. Może jakiś rekin mnie pożre.Chciałam umrzeć.

Właśnie widziałam swojego Chana ,Chaniego swojego kotka swoją miłość jak się migdoli do innej jak ją smaruje olejkiem jak ją dotyka pieszczotliwe jak się do niej uśmiecha tym cudownym uśmiechem,patrzy na nią tymi swoimi pięknymi oczami.Jak jej coś szepcze do ucha.
Kurwa ja pierdole,a mówiłam żadnych więcej związków ,wyjebane na tych głupich frajerów ileż można przeżywać kolejne rozczarowania.
Dosyć,to koniec.... pomyślałam

Ogarnęłam się w tym oceanie i jak tylko umiałam wyszłam z wody wolnym krokiem kołysząc biodrami z lekkim uśmiechem na twarzy z wysoko podniesioną głową,zarzuciłam na nich obojętnym wzrokiem i położyłam się na ręczniku,podniosłam się na łokciach,wystawiając do słońca swoje piersi.Widziałam kątem oka że mnie widział i miał zmieszany wyraz twarzy.

Dostała sms od Toma,gdzie jestem i po ok 20 min do mnie dołączył. Przyniósł chipsy i zimną colę.
Ale Chan miał minę -"też umiem się bawić ,popatrz tylko"  pomyślałam.
Z Tomem się trochę powygłupialiśmy i na piachu i w wodzie,tak zwyczajnie po koleżanku.

Nagle dostałam sms:

              Chan:

     co ty wyprawiasz?          Kto to jest?
    Czemu jesteś w Miami?

Rzuciłam telefon na bok i się tylko głupio uśmiechnęłam spoglądając na bok na chłopaka.

K: idziemy do hotelu Tom?
T: pewnie
I poszliśmy,zostawiając swoich "sąsiadów" samych.

Serce mnie bolało, żal miałam i do Chana i do siebie,że tak głupio wyszło. Gdybym tylko wiedziała,że on tutaj będzie to nigdy bym tu nie przyjechała. Czasem lepiej żyć w niewiedzy niż ze złamanym sercem. Które już raz było złamane przez Adama i bardzo szybko dało szansę Chanowi. Gdzie tu logika?!?
Pojechałam zmienić Bena. I tak minęły kolejne trzy dni.

K: Ben oni wychodzą z hotelu z bagażem do auta,ruszcie się

Poinformowałam ich przez telefon i ruszyłam za obiektem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro