3
Kilka dni jakoś minęło, trochę nudno. Chłopaki wiecznie gdzieś wychodzili niby ważne sprawy zawodowe. Czym oni tak właściwie się zajmują? Nie będę ich pytać żeby oni mi nie zadawali zbędnych pytań. Z jednej strony to dobrze, że tak znikali zwłaszcza Chan. Coś moje serce zaczęło mocniej bić przy nim ba!! Nawet jak gdzieś w moich myślach się pojawił. A pojawiał się coraz częściej.
Wzięłam taksówkę i pojechałam do centrum,kupiłam sobie bikini i mleczko do opalania - jutro pojadę nad morze , niecałe 2 godziny samochodem. Pytanie czy będę mogła je pożyczyć,jak nie to będę musiała się zadowolić basenem, który jest za domem.
Zjadłam na mieście obiad jeszcze trochę czasu spędziłam w galerii dokupiłam sobie jeszcze letnią sukienkę i klapeczki.
Pojechałam do pustego domu. Wzięłam swój laptop i zaczęłam sprawdzać wszystkie dokumenty, zdjęcia. Szukałam czegoś,czego kolwiek. Miałam nadzieję,że trafię na coś co pomoże mi się oczyścić z zarzutów jakimi zostałam oskarżona. I tym razem nic nie znalazłam.
Zaczęłam czytać wiadomości ze Stanów i ze świata a później z Korei i z Japonii. Przestępczość wszędzie taka sama. Każdy z każdym współpracuje,są nieuchwytni .
Czy naprawdę wszędzie, na całym świecie każdy się sprzedaje i ślubowanie jest gówno warte....świadom podejmowanych obowiązków policjanta, ślubuję: służyć wiernie Narodowi, chronić ustanowiony Konstytucją....
Tak to szło,tak każdy ślubował. Wierząc w siłę i magię tych słów,a połowa z nich ma to w dupie.
Smutne.
Schowałam laptopa, wzięłam prysznic i poszłam spać. Obudził mnie telefon.
Szef: Karolina, gdzie jesteś nic ci nie jest?
K: jakby komendant zapomniał,to jestem na przymusowym wolnym.
Szef: gdzie jesteś?
K: u znajomych w Seulu
Szef: dobrze
K: stało się coś?
Szef: twój kochaś uciekł ze szpitala prawdopodobnie pomogli mu w tym Japończycy.
K: że co?
Szef: byliśmy u ciebie,twoi sąsiedzi zadzwonili po policję - miałaś włamanie. Ewidentnie czegoś szukali
K: ale czego? Ja nic nie mam co mogłoby ich zainteresować
Szef: może ten Adam coś ukrył w twoim mieszkaniu.Już są technicy na miejscu sprawdzają wszystko. Ty siedź tam i czekaj na wiadomości. Sprawdzaj pocztę.
I po rozmowie.
Wstałam, poszłam do kuchni,bo i tak już nie zasnę zrobiłam sobie kawę. Znalazłam na dnie walizki papierosy, wyszłam na zewnątrz zapalić.
...Co za syf się zrobił... Co temu Adamowi do łba strzeliło ..co on mógł u mnie takiego schować... Tak się zamyśliłam,że nawet nie zauważyłam jak podjechał pierwszy z dwóch samochodów. Wyszli chłopaki,ruszyli w stronę drzwi.
L: co ty robisz??
K: nie strasz mnie tak, głupi jesteś!!!?
L: co ty robisz,pytam się?
K: ale o co chodzi?
L: znowu palisz, przecież już nie paliłaś ? Co się stało?
K: Lee Know,daj mi kurwa spokój,serio daj mi spokój. Ja nie pytam, ty też nie pytasz. Tak się umawialiśmy.
L: martwię się o ciebie Karolina,tylko tyle
K: wiem
Dałam mu całusa w policzek i wróciłam do środka, poszłam od razu do łóżka.
... zapomniałam o samochód się zapytać ..ajjj...
Słyszałam jeszcze jak wchodzili do pokoju i coś tam szeptali,ale za chwilę już odpłynęłam. Obudziłam się przed godziną 8, wzięłam torbę którą już wczoraj na szykowałam i wyszłam z pokoju.
W kuchni siedział przy laptopie i kawie Chan,aż znieruchomiałam na jego widok. Po chwili jednak ruszyłam dalej w stronę wyjścia.
Chan: Nie przywitasz się Karol
K: cześć,nie chciałam ci przeszkadzać
Chan: gdzie idziesz?
K: jadę nad morze
Chan: ?
K: Co tak patrzysz? Chcesz jechać ?
Chan: w sumie ... mógłbym,daj mi chwilę
K: ok,masz 5 min
....nie tego się spodziewałam...po co ja tyle gadam... i co teraz .... Sam na sam z nim ...przecież to jest chore...może powinnam obudzić Lee i go się zapytać czy też chce jechać...napiszę mu później SMS ...
Chan: to co idziemy?
K: ta
Chan otworzył drzwi do auta, wsiadłam i ruszyliśmy.
K: Chan,możemy się zatrzymać gdzieś na kawę?
Chan: pewnie
Jechaliśmy w takiej niezręcznej ciszy. Zatrzymaliśmy się na jakiejś stacji.
K: chcesz kawę?
Chan: poproszę
Kupiłam nam po kawie i po energetyku. Spanie mnie muliło.
Chan: Karol mogę się zapytać o coś?
K: jak musisz,to pytaj
Chan:czy jest wszystko w porządku u was,tzn między tobą a Lee?
K:a dlaczego miałoby nie być?
Chan: nie moja sprawa ale słyszałem jak się sprzeczaliście o coś wczoraj w nocy. Lee nic nie mówił ale znam go dobrze i wiem że coś go boli, coś go gryzie
K: właśnie Chan,to nie twoja sprawa,nie pytaj więcej. Ja też się nie pytam. Bo nie powinno mnie to interesować, chociaż jestem bardzo ciekawa czy wszystko jest ok.
Trochę się zdziwił chłopak, otrzymując taką odpowiedź.
Chan: jest ok
K: daleko jeszcze?
Chan: ok 40 min
Zamknęłam oczy i się oparłam o szybę.
...ukrywają coś przede mną,mam nadzieję że się nie wkopali w żadne gówno. Nie wiem czy mogłabym im wszystkim pomóc...kilku młodych mężczyzn mieszkają razem ,razem gdzieś znikają mimo tego że jest u jednego przyjaciółka,która od 4 dni spędza samotnie całe dnie ...podejrzane ..może powinnam poprosić kogoś o sprawdzenie ich,tylko żebym im nie pogorszyła sytuacji.
A jak są notowani , poszukiwani ....aaaaaa czy ja zawsze muszę się w coś wpakować....
Chan: jesteśmy
Nic nie powiedziałam tylko wysiadłam z auta z tylniego siedzenia wzięłam torbę i zaczęłam kierować się na plażę.
Chan: poczekaj chwilkę
K: na co?
Chan: na mnie
K: poważnie
Chan: noo (i pokazał w uśmiechu swoje białe ząbki)
K: rusz się szybciej ,nie mam całego dnia (i też się uśmiechnęłam)
Chan mnie dogonił.Położyliśmy koc na piasku. Zaczęliśmy zdejmować ciuchy ,on koszulkę i spodenki,adidasy i skarpetki a ja sukienkę i klapki. Wyjęłam mleczko do opalania, zaczęłam się smarować.Chan stanął przede mną i zaczął mnie obserwować z rozmarzonymi oczami i głupim uśmieszkiem na twarzy. Dobrze wiedziałam jak działam na mężczyzn.
Kątem oka widzę jak chłopak się ślini na mój widok. Ledwo powstrzymuje uśmiech.Ale on też niczego sobie.
K: masz posmaruj się ,żebyś się nie spalił
Chan: odwróć się posmaruje ci plecy,jak chcesz oczywiście?
K: tak chętnie, poproszę
Odwracam się do niego tyłem. Jego silne męskie ręce zaczęły wmasowywać w moje ramiona, plecy i biodra mleczko. To był zły dotyk. Tak nie wolno nikogo dotykać. To było tak erotyczne tak seksowne tak wspaniałe,że nie chciałam żeby przestawał .Jakby teraz mnie wziął to bym się nie broniła. Sama bym go chętnie spróbowała. Co on zemną robił. Świadomie czy nie, moje ciało reagowało na jego dotyk bardzo silnie.Nie stety nic nie trwa wiecznie. Szepnął mi do ucha -JUŻ, gęsią skórkę miałam na całym ciele, dosłownie na całym.
Odwróciłam się przodem do niego i powtórzyłam jego własne słowa. Teraz to ja go smarowałam,dotykałam i delikatnie pieściłam jego szerokie męskie ramiona,łopatki kierując się w dół pleców aż do kąpielówek. Zostało mi jeszcze trochę kremu na dłoniach,stanęłam przed nim i wtarłam mu w klatkę piersiową.
Spojrzałam mu w oczy , uśmiechnęłam się i odeszłam w kierunku wody. A on został jak zachipnotyzowany patrząc za mną. Po chwili się ocknął i podbiegł za mną,biorąc mnie na ręce i wbiegając do wody. Tylko po to by mnie do niej wrzucić i uciec.
Jak dzieci,poprostu jak dzieci.
Spędziliśmy beztrosko kilka godzin,bez żadnych dwuznacznych sytuacji. Leżeliśmy na kocu i rozmawialiśmy o różnych sprawach mniej i bardziej ważnych.
Chan dostał telefon i czar prysł. Musieliśmy wracać. Jechaliśmy w ciszy.
Chłopak miał zmartwiony wyraz twarzy, jechał dość szybko.
Włączyłam pocztę na telefonie i wymsknęło mi się : O KURWA !!!
Chan: coś się stało?
K: tak ,nie,nic, tzn muszę wracać pilnie do domu. Lecę jeszcze dzisiaj.
Chan: tak szybko musisz wracać,tak nagle
K: tak,tak nagle.
Chan: szkoda,ale obiecasz mi coś?
K: ja tobie?!? Co takiego?
Chan: obiecaj?
K: tak w ciemno?
Chan:tak,to nic złego
K: no ok obiecuję
Chan: jak będziesz mogła to odwiedzaj nas częściej,ok a puki co to dzwoń i pisz do nas do mnie
K: do was do ciebie, obiecuje
Wpadliśmy do domu. Poszłam szybko się spakować wzięłam taksówkę i już wychodziłam gdy Lee Know mnie jeszcze zatrzymał.
L: uważaj na siebie,nie pozwól mu na to znowu,bo jak znowu cię skrzywdzi to go znajdę i zabije. Rozumiesz ?
K: ohh Lee,tak rozumiem,nie martw się. Będzie dobrze, kocham cię, buziaki
L: też cię kocham, na pewno nie chcesz żebym cię zawiózł?
K: na pewno,nie chce płakać , rozumiesz?,pa kotek
I pojechałam.
Chłopcy też się ogarniali na tajną misję.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro