Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Początek

– Wszyscy wmawiają mi, że czytam za dużo historii Lema i opowieści o buncie maszyn. Ale co ja poradzę, że w tym jest zadziwiająco dużo prawdy – ciągnęła swój wywód brunetka.

W kafejce w centrum Białegostoku siedziały dwie dziewczyny i chłopak.
Jedna z dziewczyn miała długie brązowe włosy i ciemne niczym kawa oczy. Ubrana była jak zwykle w za duży sweter i jasne dopasowane dżinsy. Sweter był jej sposobem na ukrycie smukłej figury. Nie lubiła się rzucać w oczy.

Całkiem inaczej było z jej przyjaciółką. Blondynka lubiła wszystkie barwy tęczy, co odzwierciedlała w stroju. I mimo, że ubrania były skromne, to ich kolory zwariowane. Zaczynając od turkusowych dżinsów, skończywszy na neonowo żółtym podkoszulku. Do tego unikalna biżuteria i makijaż. To był jej ulubiony styl. Szaleństwo kolorów. I z nieodłączną czarną opaską trzymającą jej długie włosy.

W tym gronie to ich przyjaciel był głosem rozsądku, rudzielec o szarych oczach i kilkudniowym zaroście. Zawsze ubrany w dżinsy i czarne koszulki opinające jego, o dziwo całkiem spore mięśnie.

Wszyscy uczęszczali na uniwersytet Białostocki, jednak na całkiem różnych kierunkach.

Brunetka, Sara studiowała dziennikarstwo. Blond szaleństwo kolorów, Maja, studiowała pedagogikę. Za to chłopak, Ruben, studiował informatykę.

Cały czas twierdził, że on już wszystko umie, ale musi to zrobić dla papierka. Po części była to prawda, bo umiał już tyle co profesorowie, jeśli nie więcej.

– Ruben, do jasnej ciasnej, czemu jak zwykle mnie nie słuchasz? – zawołała Sara.

Chłopak podskoczył lekko na krześle i spojrzał z wyrzutem na dziewczynę.
–  Słucham, ale jak schodzisz na teorie spiskowe, to się wyłączam.

Dziewczyna spojrzał na niego z wyrzutem i odwróciła się do przyjaciółki. Jednak gdy i tam nie znalazła wsparcia, westchnęła zrezygnowana.
– To nie są teorie spiskowe. Dzielę się z wami moimi przypuszczeniami, ale najwyraźniej was to w ogóle nie interesuje.

– To nie do końca tak.– Uspokajająco zaczęła Maja. – Po prostu już trochę tego się nasłuchaliśmy.

Sara spojrzała na nich, po czym westchnąła dramatycznie i z rezygnacją powiedziała:
– Mniejsza o to, będę się już zbierać. Mam jeszcze kilka spraw do załatwienia.

Ruben spojrzał na nią podejrzliwie.
– Na pewno nie jesteś na nas zła?– spytał, patrząc dziewczynie prosto w oczy.

Dziewczyna znowu westchnęła i lekko się uśmiechnęła.
– Nie. Po prostu każdy ma inne zainteresowania.

Widać, że chłopakowi ulżyło. Uściskał ją i powiedział:
– To dobrze, że nie jesteś zła. I wiedz, że zawsze możesz na nas liczyć.

Dziewczyna na to uśmiechnęła się szczerze. Pożegnała się jeszcze z przyjaciółką i wyszła z kafejki.

Chciała odpocząć.
Szła uliczkami i myślała. Wiedziała, że  niektóre opowieści były naprawdę prawdopodobne. Nie rozumiała więc, dlaczego  większość uważała ją za wariatkę tylko dlatego, że dopuszczała możliwość spełnienia niektórych historii? Przez te kilka lat tylko Ruben i Maja chcieli się z nią przyjaźnić. Cała reszta uważała ją za dziwaka. A wszystko przez kilka jej teorii. Na przykład kiedyś na lekcji powiedziała, że nic nie zaprzecza istnieniu istot pozaziemskich, czy syren. Bo przecież świat jest wielki i niezbadany.

Pomyślała, że mogła wtedy ugryźć się w język. W bardzo szybkim tempie przykleili jej etykietę dziwaka. Potem dodali jeszcze dziewczynę od fantastyki.
I niestety, gdy studenci raz wyrobią sobie o kimś zdanie, trudno to później zmienić.

Nie żeby nie próbowała, ale po pewnym czasie się poddała.

Podniosła głowę i spojrzała ciekawie na sytuację przed nią. Następny facet, który wyżywał się na swoim aucie.

– To tacy ludzie są dziwakami – powiedziała pod nosem – Najpierw nie dbają o swoje samochody a potem się dziwią, że nie jeżdżą.

Wtedy stało się coś w co nie mogła uwierzyć. Nawet gdyby ktoś chwilę potem zapytał ją o zdarzenia, nie wiedziałaby co powiedzieć. Wszystko stało się bardzo szybko.

Z naprzeciwka nadjechało auto. Wtedy w zepsutym aucie otworzyły się drzwi, popychając mężczyznę na nadjeżdżający pojazd. Mężczyzna nie miał szans na reakcję, wylądował na masce. Głową uderzył w szybę, zostawiając na niej czerwony ślad. Chwilę potem stoczył się i wylądował nieprzytomny na asfalcie.

Wszystkiemu towarzyszył przeraźliwy pisk opon, gdy kierowca próbował wyhamować, niestety na marne. Było za późno. Do tego ten straszny krzyk przerażenia.

Po chwili zdała sobie sprawę czyj to był krzyk. To ona krzyczała. Mimowolnie przesunęła drżące dłonie do ust.

Z auta wybiegł młody chłopak i dobiegł do poszkodowanego mężczyzny. Widząc to spróbowała się otrząsnąć, musiała coś zrobić. Dopiero po chwili była w stanie ruszyć na pomoc. Biegnąc wyjęła telefon by zadzwonić po pogotowie.

– Spokojnie już dzwonię po karetkę – powiedziała do klęczącego chłopaka.

Chłopak spojrzał na nią wpierw ze zdziwieniem, potem wdzięcznością.

Po chwili w słuchawce rozległ się kobiecy głos, a Sara zaczęła opowiadać o wydarzeniu.
Z niemałą ulgą stwierdziła, że mężczyzna oddycha, ale bardzo płytko.

Kazała włączyć chłopakowi światła awaryjne i postawić trójkąty. Sama siedziała przy mężczyźnie. Słabo jej się zrobiło gdy na niego spojrzała. Zakrwawiona głowa, siniaki i otarcia na rękach i nogach. Był w naprawdę kiepskim stanie.
Dopiero teraz zastanowiła się nad tym jak do tego doszło.

Ktoś otworzył drzwi w aucie wypychając mężczyznę pod nadjeżdżające auto.
Kto byłby na tyle wredny, by celowo wepchnąć kogoś na drogę. Bo przecież drzwi same nie mogły się otworzyć.

Otrząsnęła się, odrzucając dziwne myśli. Musiała się teraz skupić. Najpierw poszkodowany mężczyzna, musiała mu pomóc.

Po chwili rozległy się syreny radiowozów i karetki.
Podbiegli do nich również policjanci, odsuwając ich od poszkodowanego, do którego podbiegli ratownicy.

Skrzywiła się na myśl, o tym co będzie się działo. Spojrzała na chłopaka z samochodu. Był około w jej wieku. Widziała jego minę. Rozpacz, szok i zdezorientowanie. Będzie miał uraz na całe życie, dodając do tego koszmary i wyrzuty sumienia.

– Kim pani jest? – Z jej rozmyślań, wyrwał ją głos funkcjonariusza.

– Sara Bazyl. Byłam świadkiem wypadku – powiedziała, lekko drżącym głosem.

– Dobrze, w takim razie prosiłbym Panią do radiowozu. Złoży Pani zeznania – powiedział, po czym zaprowadził ją do auta.

– Mam pytanie. Czy na tej ulicy są kamery?–  spytała.

Ta sprawa z drzwiami nie dawała jej spokoju. Zrzucała to na karb wrodzonej ciekawości i wykształcenia dziennikarza. Ktoś powiedział kiedyś, że kot to futro i ciekawość. Bardzo często się z tym identyfikowała. 

– Tak są. Zamierzamy je przejrzeć – odpowiedział, po czym spojrzał na nią ciekawie –  A skąd to pytanie?

– Widziałam coś, co nie do końca mogę wytłumaczyć – odpowiedziała niepewnie.

Nie wiedziała, czy mówić o swoich podejrzeniach. Nie chciała jeszcze w oczach policji, wyjść na wariatkę.

Ten jakby widząc jej wahanie, zachęcił ją:
– Proszę powiedzieć, co Pani widziała, wszystkie spostrzeżenia się przydadzą.

Zachęcona tym nieco, powiedziała wszystko.

Funkcjonariusz spojrzał na nią badawczo.
– Dobrze. Była Pani jedynym świadkiem poza sprawcą, więc weźmiemy Panią jeszcze na komisariat.

Sarę to nieco zdziwiło. Jednak nie zamierzała się  kłócić z policjantem. Lepiej nie popadać, jeszcze zatrzymają na dłużej. A nie uśmiechało jej się siedzieć cały dzień na komisariacie.

Niecałe pół godziny później byli już na policji. Gdy wysłali ją na badania krwi, był już tam ten chłopak. Gdy ją zobaczył uśmiechnął się słabo i wyciągnął rękę.
– Jestem Adam. Dzięki, że mi pomogłaś, i nie zostawiłaś.

– Sara. I nie ma za co. Każdy by tak postąpił – odpowiedziała nieco skrępowana.

– No, nie wiem czy każdy. – Chłopak chyba chciał jeszcze coś powiedzieć, ale przerwał mu policjant.

Sara od razu go poznała, to był ten funkcjonariusz, który z nią rozmawiał. Dopiero teraz mu się przyjrzała, wcześniej była tak roztrzęsiona, że nie w głowie było obserwowanie innych. A policjant był niewiele starszy od niej.

Ciemny brunet, oczy jak dwie kostki gorzkiej czekolady i ładny szczery uśmiech. Wysoki, około 195 cm, dobrze zbudowany. Zawód policjanta, do czegoś zobowiązuje. Zwrócił się do niej lekko się uśmiechając.
– Jak tylko zrobią Pani badania, pójdziemy do pokoju przesłuchań. Poczekam na Panią.

– Dobrze – odpowiedziała smutno.

Nie chciało jej się spędzić następnych kilku godzin na komisariacie. A miała takie fajne plany. Popcorn, filmy o Gwiezdnych Wojnach i jej ulubiony sok.

Doszła za to do wniosku, że takie doświadczenie życiowe może kiedyś się jej przydać. Choć jakby upiorne było. Skrzywiła się i usiadła na fotelu. Musiała się teraz skupić na pozytywach, inaczej dosłownie by się załamała.

Gdy badanie miała już za sobą, poszła za policjantem.

Usiedli naprzeciwko siebie i funkcjonariusz się odezwał:
– Może mówmy sobie po imieniu. Jestem Daniel – mówiąc to wstał i wyciągnął do niej rękę.

Sara spojrzała na niego ciekawie. Po czym niepewnie podała mu dłoń.
– Sara.

Cały czas miała go na oku. Był nad wyraz miły. To jedynie budziło w niej podejrzenia.

– Sprawdziłem twoje dokumenty. Wzorowa studentka, żadnych wykroczeń, żadnych zastrzeżeń. Więc twoje zeznania nie zostaną podważone. Jednak według twojej historii, nie była to wina chłopaka. Jednak te drzwi jakoś się otworzyły. Co stało się tam naprawdę?

Tego pytania się obawiała. Co miała mu powiedzieć? Samochód ożył i zemścił się.  Zostało jedno. Zgrywać idiotę.
– Nie wiem. Mówię tylko to co widziałam – powiedziała wzruszając ramionami.

– Nie nabierzesz mnie. Wiem, że głupia nie jesteś. Widziałaś kogoś w tym aucie?

Sara westchnęła i głośno powiedziała:
– Właśnie nie. Nikogo w środku nie było. I myślisz, że mnie to nie gnębi? W końcu to ja to wszystko widziałam, na własne oczy. I do jasnej ciasnej, nie wiem jak to wytłumaczyć. – Dopiero teraz się uspokoiła.

Odetchnęła głęboko. Powtórzyła sobie w jeszcze myślach, by nie dać ponieść się emocjom.

Daniel tylko się uśmiechnął i dodał:
– Nie można było tak od razu? Właśnie chodzi o to, że my też nie możemy tego wytłumaczyć. Kamery nic nie pokazały. Nikt nie wchodził do auta, ani nie wychodził.

Dopiero teraz Sara, była naprawdę zdziwiona. Czyżby jednak sprawa, była  z tych niewyjaśnionych?

– Więc, co teraz stanie się z chłopakiem?- – zapytała niepewnie.

– Teoretycznie nie mogę ci mówić, ale w porządku. I tak byś się dowiedziała.

Ten chłopak naprawdę był intrygujący.

– Chłopak jest w trudnej sytuacji. Dowody są, jakie są. A najgorsze jest to, że poszkodowany zmarł w szpitalu.

Teraz Sara, nie wytrzymała. Zrobiła wielkie oczy. I nie mogła już powstrzymać łez. Widziała czyjąś śmierć. Siedziała koło tego kogoś. Zaczęła najzwyczajniej w świecie płakać.

– Hej, hej spokojnie.– Pobiegł do niej i zaczął głaskać po plecach.

– Czemu mama nie powiedziała, co robić jak kobieta płacze– powiedział do siebie.

Sara w duchu się zaśmiała. Próbował ją rozśmieszyć. Niestety sytuacja była poważna.

– Dzięki,że próbujesz mnie rozśmieszyć ale coś takiego zdarzyło mi się pierwszy raz. Widziałam czyjąś śmierć. – Gdy tylko to powiedziała, znowu wybuchła płaczem.

Daniel głośno westchnął. I zaczął do siebie mówić:
– Dobra, co robić? Co robić? Co zrobić by nie pogorszyć sytuacji? Przecież nie pogrożę jej bronią. Środki uspokajające też odpadają.

Po chwili zawołał, jakby go oświeciło.

Podszedł do dziewczyny, uklęknął przed nią, jedną dłonią podniósł jej podbródek, spojrzał w oczy i rzekł spokojnym tonem :
– Słuchaj nie jest tak źle. Nie jesteś z tym sama. Rozumiem co czujesz. Sam kiedyś przeżyłem coś podobnego. Mamy też psychologa na komendzie. Umówić cię na spotkanie?– Po czym uśmiechnął się uwodzicielsko.– Jak chcesz możesz się do mnie przytulić.

Na to Sara szczerze się zaśmiała. Chłopak jej zawtórował.
– Widzisz, jednak komedie romantyczne oglądane z moją siostrą, nie poszły na marne.

Sara uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
– Masz rację. Jak widać, działają.

Otarła jeszcze ostatnią łzę i spojrzała na policjanta.
– Przepraszam, normalnie nie jestem tak płaczliwa.

– Mam nadzieję. Inaczej, współczuję pani chłopakowi.

Puściła mimo uszu, komentarz o chłopaku. Musiała pamiętać czemu tam była.

– Dobrze w takim razie, czy mogę już iść, czy jeszcze masz jakieś pytania?

Chłopak nieco zdziwiony jej szybką zmianą nastawienia powiedział:
– Teoretycznie to wszystko, podpisz tylko zeznania. Jak będziemy jeszcze mieli pytania skontaktujemy się z Tobą.

– W takim razie do widzenia – powiedziała i podała mu dłoń na pożegnanie.

– Odprowadzę cię do wyjścia – odparł policjant.

Wychodząc na zewnątrz jeszcze lekko uśmiechnęła się do niego. Nie chciał w końcu go urazić. Zamykając jeszcze drzwi, widział szeroki uśmiech na twarzy młodego policjanta.

Od razu skierowała się do mieszkania. Musiała dowiedzieć się co tam się stało. Nie wyglądało to normalnie. Nagranie. Wiedziała, że to była jej nadzieja.

Ktoś musiał zdobyć nagranie. Sama nie dałaby rady, ale Ruben, to co innego. On potrafił włamać się się wszędzie. Wyciągnęła komórkę i wybrała jego numer.

– Ruben, mam prośbę. Zresztą weź ze sobą Majkę. Mam wam do opowiedzenia ciekawą historię.

Pół godziny później cała trójka siedziała u Sary w mieszkaniu, a brunetka opowiadała co jej się dziś przytrafiło. Nie omijała nic, w końcu to jej przyjaciele.

Podczas opowieści dziewczyna zarejestrowała u przyjaciół całą gamę uczuć.
Zacząwszy od troski, poprzez szok, skończywszy na wzruszeniu. Ostatnie to raczej u Maji.
– Ooo jaki ten policjant troskliwy.

Sara skarciła ją wzrokiem.
– Nie to jest teraz ważne. Dobra Ruben zadanie dla ciebie. Dasz radę znaleźć to nagranie?

Chłopak parsknął.
– Wstyd by był gdybym nie umiał. Daj mi 5 minut.

Dziewczyna tylko się zaśmiała po czym usiadła obok przyjaciółki.
– Mówiłam prawdę o tym policjancie i jeśli to wyglądało tak jak opisałaś, to spodobałaś mu się – zaczęła blondynka.

– Wiem, że robisz to dla mnie, ale na razie nie w głowie mi miłostki. Widziałam jak zginął człowiek  Mam wrażenie, że będzie mnie to długo prześladować. Zresztą, poznać przyszłego chłopaka podczas wypadku? Trochę kiepsko.

Obie zrobiły dziwne miny.
– Ej plotkary, mam nagranie – zawołał Ruben, znad laptopa.

W tym momencie momentalnie znalazły się obok komputera. Gdy chłopak puścił nagranie, wszyscy zbledli.

Dla Sary było to jeszcze trudniejsze, bo musiała przeżywać to jeszcze raz. Jednak było tak jak mówił policjant, nikogo koło auta nie było widać.

To już naprawdę było dziwne. Aż przypomniały się jej historię Lema.  Kompletnie to wszystko zakręcone.
– W porządku, czas zorganizować burzę mózgów – zawołała blondynka.

– Serio? – rzucił Ruben. Jednak gdy napotkał karcący wzrok Maji, nic już nie powiedział.

– Nie Maja, to nie ma sensu. Trzeba przyznać, że trafiła się sprawa nie do wytłumaczenia. – Na to jej przyjaciółka tylko się zaśmiała.

– Trzeba to zapisać, nasza przyjaciółka się poddała. Dziewczyno, to ty jesteś z tych którzy wszystko mogą wytłumaczyć. I szczerze, dziwnie się się czuję, kiedy mam Cię do tego motywować.

Sara spojrzała na nią ciekawie. Była wdzięczna za takie wsparcie. Odezwał się również jej nos detektywa. Uśmiechnęła się szeroko.

Niestety, coś w tym wszystkim jej nie pasowało. Auto nie mogło ożyć. Na to nawet Lem był zbyt szalony 

Mina jej trochę zrzedła.
– Maja, muszę przyznać umiesz zmotywować. Ale przyznaj szczerze, która z teorii jest możliwa w tym przypadku. Przecież nie uwierzę, że samochody ożyły i mszczą się na niedobrych właścicielach. Przecież to brzmi absurdalnie!

– I mnie to mówisz? Dla nas większość twoich teorii brzmiała podobnie. – Zaśmiał się Ruben.

– W porządku. Przyznaję wam rację.

– Nie – zawołała Maja – Nie możesz się poddać. W końcu coś się dzieje.

– Spokojnie. Nie poddaję sie. Przemyśle to na spokojnie. Chcę nad tym pomyśleć – powiedziała ugodowo. 

Ciąg dalszy nastąpi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro