🌌 2/2 🌌
Minęły dokładnie trzy tygodnie odkąd Yoongi odkrył straszną prawdę – Jeongguk to królik, który wkradł się cwanie w życie mężczyzny, a swoimi ślicznymi oczami potrafił wymusić na nim naprawdę dużo. Choćby zakaz „nie śpisz ze mną" został złamany, ponieważ każdego ranka Min budził się z jasną, puchatą kulką przy szyi, wtulaną w jego skórę, albo z łapkami w jego włosach. Nawet sposób jego myślenia nieco się rozjaśnił i już nie uważał Jeona (bo dowiedział się jakie ma nazwisko) za jakieś omamy i efekt skrzywienia psychicznego.
Tak samo jak zawsze było tego ranka, ale tym razem brunet się nie wkurzał, tylko połaskotał urocze zwierzątko pod pyszczkiem i zaczął się zbierać z materaca.
— Jeonggukie, obudź się. Dzisiaj ma przyjść Hoseok — zaczął swój monolog, kiedy bezceremonialnie i bez wstydu zaczął przebierać się przy jasnej kulce pośrodku ciemnej pościeli. — Bądź grzeczny i nie nabrudź mi w mieszkaniu — uprzedził go.
Podczas tych kilku dni, za każdym razem, gdy wracał do kupionego mieszkania zastawał jakąś apokalipsę. Najgorszy widok to był chyba nieposprzątana kuweta. Potrafił za to nakrzyczeć na chłopaka, że nie pozbywa się tego, jak obiecał. Drugim najgorszym widokiem były odbite pazury na ukochanej kanapie, bo dzieciakowi zachciało się zwiedzać pokój i sofę wybrał sobie jako najwyższy punkt do przekicywania na inne meble.
Króliczek zmierzył go tylko nie do końca dobudzonym spojrzeniem, po czym wdrapał się leniwie na jego poduszkę i zwinął się w kulkę, mając najwidoczniej w planach ponownie zasnąć. W nocy nie mógł za bardzo się wyspać. Do czwartej nad ranem cały wręcz chodził ze zdenerwowania przed dzisiejszym dniem. Dopiero potem padł, a teraz miał zamiar przespać najwięcej, ile tylko mógł. W ciele królika stres go nie męczył, więc całkowicie ten fakt wykorzystywał.
Tak też Jeonggukie spędził większość dnia – na spaniu i jedzeniu. Dopiero po południu obudził się na dobre. Wstał wtedy z poduszki, zaczynając swoją codzienną przebieżkę po całym mieszkaniu. Ostatecznie jednak szybko się znudził, więc ułożył się pod drzwiami frontowymi, niczym wierny pies w oczekiwaniu swojego pana. Coś w tym jednak było, bo mimo częstej zmiany pozycji oraz miejsca, przeleżał pod drzwiami aż do godziny dziewiętnastej, kiedy to przemienił się z powrotem w człowieka.
Wstał wtedy z podłogi i pognał do sypialni, żeby w coś się ubrać. Yoongi kupił mu trochę rzeczy odkąd tu zamieszkał, ubrał więc czarne spodnie i chyba pół godziny spędził nad kontemplacją czy założyć szarą czy może bordową bluzę. Finalnie jednak wybrał czerwoną. Znów zaczął się stresować nadchodzącą kolacją, a Yoongi nie wrócił jeszcze z pracy i nie mógł go pogłaskać, żeby się uspokoił.
Poszedł więc do salonu, gdzie usiadł na kanapie, wyprostowany tak, jakby połknął kij. Tylko jego postawione na baczność uszy się poruszały, próbując wyłapać kroki Yoongiego, wracającego z pracy.
Brunet wrócił kilka minut po dziewiętnastej, niosąc pod pachą torbę z jedzeniem prosto z restauracji chińskiej, a obok niego dziarskim krokiem szedł Hoseok, wesoło o czymś opowiadając.
Min stresował się, ale zazwyczaj nie mówił za dużo w towarzystwie roześmianego Junga, który trajkotał za niego. Obawiał się, że rudowłosy zauważy ten przekręt, szczególnie królicze uszy chłopca, albo jego króliczy ogonek. Poinstruował Jeonggukiego jak powinien zakrywać swoje uszka pod typową beanie.
Dźwięk domofonu rozbrzmiał po mieszkaniu starszego, dając znak królikowi, że to już czas. W ciągu kilku minut w drzwiach rozbrzmiał dźwięk otwieranego zamka, a głosy obu mężczyzn stały się donośne.
Yoongi kazał rozebrać się kumplowi, a sam pognał do kuchni, nawołując „swojego chłopaka". W gruncie rzeczy, gdyby ktoś przyglądał się im z boku, to mógłby uznać ich za parę. Wspólne oglądanie filmów, a przy tym przytulanie na kanapie, karmienie się i ogólne dbanie było dla nich codziennością. Na początku Min nie pozwalał chłopcu przekraczać swojej sypialni, ale bardzo szybko to się zmieniło, bo miał słabość do króliczej kulki, błyszczących oczu i biszkoptowego ogonka, który często łaskotał jego policzek. Nie potrafił jeszcze zdefiniować swoich uczuć do chłopca, ale z pewnością obdarzył go sympatią i miał do niego słabość.
— Jeonggukie, chodź się przywitać! — Wszedł do salonu od razu dostrzegając blond włosy młodszego i przestraszone spojrzenie. Ale on tak samo się wystraszył. — Czapka! — powiedział głośnym szeptem, pokazując palcem na swoją głowę.
Jeon wytrzeszczył i tak już rozszerzone oczy jeszcze bardziej i popędził z powrotem do sypialni, karcąc się w myślach, że zapomniał o tak ważnej rzeczy. Szybko naciągnął czapkę na głowę, starając się ukryć pod nią zwierzęcą część swojego ciała. Było to dla niego dość niekomfortowe, ale nie na tyle, by nie mógł posiedzieć tak kilku godzin.
Od razu potem wystrzelił z sypialni do przedpokoju, żeby w progu niemalże wpaść na znajomego mu już przyjaciela Yoongiego. Prawie pisnął ze strachu na ten niespodziewany kontakt fizyczny i natychmiast odskoczył, chowając się za „swoim chłopakiem". Nieważne, że ten był od niego niższy i wątlejszy.
Hoseok musiał przez moment ogarniać sytuację, lecz szybko się otrząsnął i posłał chłopcu przyjazny uśmiech, chcąc go trochę ośmielić.
— Och, czyli to jest twój chłopak, Yoongi? Cześć, jestem Hoseok! — Wyciągnął rękę, którą Jeongguk najpierw zmierzył nieufnym spojrzeniem, lecz ostatecznie odwzajemnił uścisk.
— Dzień dobry, Hoseok hyung. Mam na imię Jeongguk... — wydukał z widoczną niepewnością w tonie głosu. Dalej chował się za Yoongim, którego zaraz potem objął w pasie. Przez te kilka tygodni weszli w swoistą strefę komfortu i znacznie przyzwyczaili do swojej własnej bliskości, takie gesty więc nie były już niczym niezwykłym.
Brunet uśmiechnął się bardzo skąpo na ten gest, wiedząc, że dzięki niemu będą wyglądać bardziej prawdziwie jako para.
— Nie wstydź się, Hoseok to ostatnia osoba, przed którą powinieneś się wstydzić — zaczął Yoongi, kładąc swoją dłoń na palcach młodszego, delikatnie ją pogłaskał. Czuł jaka jest zimna od stresu, dlatego lekko też ją uścisnął. Przypatrywał się reakcji swojego kumpla, bo trzeba przypomnieć, że robił to przecież wszystko dla niego, aby przejrzał na oczy, że miłość to miłość i nie zależy od płci.
— Przepraszam... Trochę boję się obcych, hyung — Jeongguk zwrócił się do Hoseoka nieśmiało, nie odsuwając się jednak od Yoongiego. Jego bliskość w tym momencie go uspokajała.
— Nic się nie stało, Jeonggukie! — odparł ze swoim sercowym uśmiechem, a potem zderzył ze sobą dłonie o potarł o siebie. — To jak z tą kolacją? Umieram z głodu, po robocie jeszcze nic nie jadłem.
Tak naprawdę rudowłosy chciał mieć wymówkę, by uciec już z tego niezręcznego położenia, w jakim się znalazł. I nie chodziło tu o sam fakt, że drugą połówką jego przyjaciela był chłopak, ale o sam fakt, że musiał patrzeć jak się przytulają i głaskają. W końcu jednak kiedy chcesz spędzić czas ze swoim przyjacielem bezradne obserwowanie, jak mizdrzy się ze swoim chłopakiem to ostatnia rzecz, jaką chce się robić. Dopiero wtedy tak naprawdę zdał sobie sprawę, w jakie gówno się wkopał, zgadzając się tu przyjść.
Yoongi uśmiechnął się do kumpla, co było niecodziennym widokiem, bo rzadko to robił i powoli wyswobodził się z uścisku dzieciaka. W kuchni wyjął wszystko z papierowej torby i dla pewności wsadził to jeszcze do mikrofalówki. Jeonggukie oczywiście potulnie poszedł za nim, ale na widok urządzenia krzyknął: „To zaraz wybuchnie!" i uciekł z kuchni.
W ciągu następnych pięciu minut przyniósł pudełko dla każdego i włączył telewizor. Usiadł oczywiście obok „swojego" malucha, zaczynając powoli jeść. Z przyjemnością obserwował, jak ten zajada makaron, najwidoczniej zjadając razem z nim swój stres.
— Powoli, bo się zadławisz, dzieciaku — mruknął z pełnymi ustami.
Blondyn przełknął to, co miał w ustach i dopiero wtedy odpowiedział hyungowi.
— Przepraszam, hyung, ale to jest takie pyszne, a ja taki głodny, że nie umiem inaczej! — odparł, wyraźnie szczęśliwy. Cieszył się z najmniejszych rzeczy, jak dziecko, którym właściwie był. W końcu siedemnastoletni chłopiec zdecydowanie jest jeszcze dzieckiem.
Jung zerknął na niego i westchnął. Było dokładnie tak, jak pisał i pokazywał mu na wszystkich zdjęciach Yoongi – Jeongguk to była wręcz chodząca kulka uroku. A przy tym jego zachowanie nie było ani trochę nienaturalne.
— Jeonggukie, ile masz lat? — rzucił luźno, nie odrywając już oczu od swojej porcji.
— Sie- Dziewiętnaście. — poprawił się szybko. W końcu Yoongi hyung był dużo od niego starszy, więc chciał zmniejszyć trochę dzielącą ich przepaść wiekową, by nie wyglądało to niepoprawnie. Coś tam jednak wiedział o normach społecznych, nawet jak na kogoś, kto większość czasu spędził z daleka od ludzi.
— Naprawdę? — zdziwił się Hoseok, wlepiając oczy w Jeona. — Wyglądasz na o wiele młodszego.
— Mentalnie jest dużo młodszy — parsknął rozbawiony Yoongi, bo to była prawda. Nawet jeśli miał te siedemnaście lat, bulwersy i oburzenia jakie miewał chłopiec bywały zabawne i bardzo dziecięce. Szczególnie te o jego ogonek, bo co chwilę któreś ubranie mu wadziło ,a Minowi nie do końca pasowało dziurawienie większości ubrań z tyłu. Wyciągnął swoją dłoń, kładąc ją na karku młodszego i zaczął ją delikatnie masować, aby się rozluźnił. — Niedługo przeprowadza się do mnie na stałe, bo będzie zaczynał studia w Seulu. — zaczął temat, wymyślając oczywiście bajeczkę. Zastanawiał się nad tym osobiście i szukał nawet jakiegoś rozwiązania. Znalazł uniwersytet, który posiada także studentów zarejestrowanych i pobierających naukę głównie przez internet.
— Naprawdę? A co chcesz studiować? — Hobi ponownie zwrócił się do Jeona, który aktualnie przymykał delikatnie oczy i cicho mruczał, czując dotyk na swoim karku. Gdy jednak zrozumiał, że pytanie kierowane jest do niego, ponownie skupił uwagę na rozmówcy, co było dość trudne przez dłoń hyunga.
— Fotografię. — odparł bez żadnego wahania, czym zdziwił trochę Yoongiego, bo nie omawiali odpowiedzi na takie pytania. — Robienie zdjęć od zawsze mnie interesowało. — dodał blondyn, posyłając Hoseokowi uśmiech.
— O, to bardzo ciekawy kierunek. Gwarantuje przynajmniej życie bez ciągłej nudy. — stwierdził starszy, wracając do jedzenia.
— Jak będzie grzeczny, to może sprawię mu ładny prezent na urodziny. — stwierdził Min, bardziej na odchodne, aby nie wyjść na takiego, co nie wie o jego planach. Jeszcze przez chwilę podotykał czule tył szyi chłopca, a potem zabrał swoje chude palce, by zacząć jeść lekko chłodnawy posiłek. Szczerze powiedziawszy nie był głodny przez stres, który odczuwał z powodu konfrontacji tej dwójki.
Z obserwacji zauważył, że Jung bardzo ciepło przyjął nowinę o odmiennej orientacji swojego najlepszego kumpla, dlatego tym bardziej nie potrafił rozgryźć, dlaczego tak mocno wzbraniał się przed Jiminem i jego miłością.
Oczy Jeongguka rozszerzyły się na dźwięk słów jego hyunga, a zaraz potem jego spojrzenie wlepiło się w profil bruneta. W całym jego życiu tylko jedna osoba dawała mu co roku prezent na urodziny i była to oczywiście jego ukochana opiekunka. Nic więc dziwnego, że poczuł rozlewające się po sercu ciepło.
— Jaki prezent, hyung? — spytał, a jego oczy lśniły jak dwa ciemne klejnoty.
— Aparat do robienia zdjęć. — odpowiedział, chociaż w tyle głowy pojawiła się myśl „skąd wezmę pieniądze?". Nie był bogaty, ale zawsze mógł wziąć kredyt... ten radosny, pełen nadziei wzrok przekonał go w kilka sekund. — Ale najpierw kupimy taki na polaroidy. Zawsze chciałem mieć zdjęcie polaroidem. — mruknął.
Oczy Jeona zalśniły jeszcze jaśniej i z ekscytacji aż pisnął. Natychmiast przytulił się do Yoongiego, niemal zrzucając pudełko z chińszczyzną ze swoich kolan, ale nie zwrócił na to większej uwagi.
— Jeju, naprawdę, hyung?! Naprawdę kupiłbyś mi?! — pytał z taką radością i niedowierzeniem, że to aż było rozczulające.
Yoongi parsknął głośniej, pozwalając mu się na sobie uwiesić. Nie mógł go objąć, bo trzymał prawie pełne pudełko makaronu, ale pobudzenie i ekscytacja chłopca ociepliły jego serce. Nie wierzył, że można było tak bardzo cieszyć się z takiej drobnostki. A jednak.
— Tak, jak będziesz grzeczny i... za trzy buziaczki — dorzucił nagle, kątem oka spoglądając na swojego przyjaciela, który milczał jak zaklęty.
Na te słowa blondyn zamilkł, a nagła cisza w mieszkaniu niemal przygniotła Yoongiego, bo ani telewizor nie grał zbyt głośno, ani Hoseok nie wyglądał na skorego do jakiegoś komentarza. Właściwie to mina Junga mówiła ni mniej, ni więcej, tylko „pomocy, niech mnie ktoś stąd zabierze".
Dopiero po chwili gospodarz zauważył mocny róż, który oblał nie tylko twarz Jeongguka, ale też kawałek szyi. Cóż, w jego reakcji nie było niczego dziwnego. Ktoś, kto mentalnie nadal był gdzieś na pograniczu jedenastu i dwunastu lat raczej nie potrafiłby zareagować inaczej. Chłopiec utkwił spojrzenie w swojej stygnącej porcji jedzenia i dopiero po kilku dobrych minutach milczenia w salonie rozległ się jego słaby głosik.
— Bu-buziaczki, hyung? — spytał tak, jakby miał nadzieję, że się przesłyszał.
— Tak, buziaczki. O tu. — Powoli uniósł wolną dłoń, uważając, aby pudełko z jedzeniem nie spadło mu z nóg i wskazał palcem na swoje usta. Czuł satysfakcję, bo doskonale wiedział, że jego kumpla zatkało, a znał też na tyle Jimina, żeby wiedzieć, że to kluska czułości, która prawdopodobnie zapiszczałaby się tutaj z radości, jeśli mogłaby to oglądać.
W końcu myśli Mina skupiły się wokół zawstydzonego chłopca, którego warga drgała w delikatnym zaskoczeniu, gdy duże, błyszczące ślepia, otoczone cieniutkimi i krótkimi rzęsami wpatrywały w postać starszego. Gdy się mu tak przyglądał, zwrócił uwagę na nosek, który chyba poruszał się niczym ten króliczy w zdenerwowaniu.
Jeongguk poczuł, że jego oddech zrobił się cięższy ze stresu. Czegoś takiego się nie spodziewał. Nigdzie w jego umowie z Yoongim nie było powiedziane, że przy tym całym udawaniu pary mają się też całować! Dlaczego niby miałby oddać Yoongiemu swój pierwszy pocałunek? Może wcale nie chciał? Może chciał oddać go komuś, kogo szczerze by pokochał?
Buntownicze myśli zostały jednak tylko w jego głowie, na zewnątrz nadal wyglądał, jak potulna, zawstydzona do granic możliwości, przerośnięta kluska. Gapił się na bruneta, niczym cielę w malowane wrota, wciąż od nowa próbując przyswoić to, co mu powiedziano. A gdy w końcu się to stało wiedział już, że jest głęboko w ciemnej... szafie, tak, szafie.
Nie mógł odmówić Yoongiemu, bo Hoseok nadal siedział obok (notabene, z miną człowieka płonącego na stosie) i mógłby uznać jego panikę za podejrzaną. A gdyby całe to kłamstwo o związku wyszło na jaw, Yoongi na pewno wyrzuciłby go z domu.
Dlatego też chłopiec, oddychając szybko, zaczął bardzo ślamazarnie się pochylać, zbliżając swoją twarz do tej hyunga, a gdy ich usta dzieliło mniej, niż kilka centymetrów, zacisnął mocno powieki. Serce biło mu jak młotem, dając znać, że dla niego to zdecydowanie zbyt wiele.
Brunet pochylił się, składając bardzo subtelnego całuska na zaróżowionych wargach króliczka. Zauważył, że chłopak przed nim zacisnął oczy i spiął całe ramiona, czekając na to, jak na ścięcie. Jednocześnie go to rozbawiło, ale tez nieco zdenerwowało. Nie był przecież jakimś brzydalem, żeby tak się go brzydzić.
Nie chciał już bardziej molestować przestrzeni osobistej blondyna, dlatego pozostałe dwa buziaczki złożył na obu policzkach i odsunął się.
— Okej, to pierwsza cześć spełniona, teraz musisz być tylko grzeczny do urodzin — stwierdził. Wrócił do poprzedniej pozycji, wygodnie rozsiadając się na kanapie, a nogi wyciągając przed siebie i jak gdyby nigdy nic zaczął jeść swój makaron.
Chłopiec opadł na poduszki kanapy, chowając czerwoną twarz w dłoniach. Naprawdę nie wierzył, że to się stało naprawdę. Ale nie sam fakt zajścia takiej sytuacji najbardziej go zszokował, a to, że... podobało mu się. Wargi Yoongiego były miękkie i gdy muskały delikatnie jego własne, czuł paraliżujący prąd, przechodzący przez jego ciało.
Już od pewnego czasu miał pewien konflikt moralności. To, co robił i czuł gryzło się z wartościami, jakie przekazała mu jego opiekunka. W końcu, zawsze, kiedy mówiła mu o miłości, wspominała o jakiejś ślicznej dziewczynie z sympatycznym uśmiechem. Nic więc dziwnego, że Jeongguk uważał związek damsko-męski za wzorzec. Do tego dochodziły też wspomnienia z poprzedniego życia, w którym nie miał nigdy bezpośredniego kontaktu z homoseksualizmem. A teraz, nie dość, że uwikłał się w udawany związek z mężczyzną niemalże dziesięć lat starszym od niego, to jeszcze jego własne ciało reagowało na jego bliskość i romantyczne gesty bardzo pozytywnie.
Podczas gdy blondyn toczył w swojej głowie wojnę z samym sobą, Hoseok obmyślał plan ucieczki. W pewnej chwili wyciągnął telefon i dyskretnie napisał do Jimina wiadomość SMS. Dlaczego do niego? Cóż, zależało mu na czasie i niezostaniu przyłapanym, a numer Parka miał na szybkim wybieraniu. Wiadomość zaś, którą mu wysłał zawierała tylko jedno słowo: „Zadzwoń". Dopiero, kiedy SMS poszedł w świat, rudowłosy zdał sobie sprawę z tego, co zrobił i miał ochotę jebnąć się w czoło z całej siły. Kurwa, równie dobrze mógł napisać do mamy, co on sobie w ogóle myślał...
O dziwo jednak, jego telefon rozdzwonił się, a na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Jimina, które zrobił pewnego niedzielnego ranka, gdy ten wchodził rozespany do kuchni, cały poczochrany i ze sklejonymi jeszcze powiekami. Hoseok natychmiast zerwał się z miejsca.
— Och, ktoś dzwoni, zaraz wrócę! — zawołał zdecydowanie głośniej, niż było to potrzebne i popędził do kuchni.
To ocuciło Jeongguka z jego rozmyślań nad samym sobą. Odprowadził przyjaciela Yoongiego wzrokiem, a potem zerknął na jego samego.
— Co się stało? Hoseok hyung wyglądał na przejętego... — spytał lekko zaniepokojony. Starał się zbyt długo nie patrzeć na twarz Mina, a zwłaszcza na jego usta, bo zaraz znów się peszył.
Yoongi był zbyt głupi, żeby przejmować się tym, co przed chwilą się stało. Siedział, wpatrując się tępo w ekran telewizora, leniwie przeżuwając swoją porcję jedzenia. Udawał, że nie czuje na sobie ukradkowego spojrzenia młodszego chłopca i nie wie, co się z nim dzieje. To jak drżał przy każdym ruchu; jak bał zetknąć się z nim chociażby ramieniem.
A dla Mina... to było coś normalnego. Tak powinno być, nie było w tym niczego magicznego, poza tym, że usta Jeonggukiego były naprawdę jak płatki wiśni – bezbłędnie miękkie, tak jak jego futerko, gdy go głaskał. Były koloru uroczego, małego noska, kiedy był w swojej króliczkowej formie. Spędził wiele godzin przyglądając się mu, gdy puchate stworzonko z ufnością kładło się obok albo na swoim hyungu i zasypiało niemal od razu, wiedząc, że jest bezpieczne. Dostrzegł nawet, że na pyszczku jest miejsce, gdzie futerko jest przerzedzone i domyślił się, że to ta blizna na jego policzku, która zauważył któregoś razu. Przyzwyczaił się do obecności nastolatka, do myśli, że musi zrobić zakupy, bo czeka głodny w mieszkaniu. Lubili razem gotować, blondyn może nie umiał za dużo, ale chętnie się uczył od właściciela mieszkania. Wspomnienia wspólnego buszowania w przytulnej kuchni sprawiły, iż kącik ust Mina uniósł się do góry.
Z delikatnego otępienia wyrwało go pytanie ciemnookiego, który zerkał w stronę wyjścia z salonu.
— Chyba ma nas już dość, misja wykonana. Teraz ma dość, ale obrazy nie znikną mu sprzed oczu — powiedział zadowolony z siebie. Przeciągnął się, zakładając rękę na oparcie kanapy, aby filmowo zgarnąć dzieciaka do uścisku.
Chłopiec natychmiast się skulił w objęciu starszego i gdyby był królikiem, na pewno podciągnąłby tylnie łapki na brzuszek w geście potulności. Nie wyrwał się jednak z uścisku, bo mimo pewnej niezręczności, bliskość Yoongiego już tak zakorzeniła się w nim jako coś dobrego, bezpiecznego i pozytywnego, że nawet w tej sytuacji go uspokajała. Dlatego też nie minęło nawet kilka sekund, a Jeongguk opierał się już policzkiem o ramię bruneta.
— Hyung... nigdy nie mówiłeś mi, że w ramach tego udawania będziemy się ca-całować... — wymamrotał, chowając buzię w barku, o który się oparł. — Za-zabrałeś mi mój pierwszy pocałunek...
Starszy skupił wzrok na skulonej osobie chłopca, który ledwo się mieścił przy nim i nawet w połowie nie chował, ale to wcale nie przeszkadzało mu kulić się i łasić policzkiem.
— Przynajmniej nie jestem brzydki i nie mam krzywych zębów. — spróbował zażartować z tego.
Gdy wpadł na ten dziki pomysł, konsekwencje niewiele go interesowały. Jedynie chciał udowodnić Jungowi, że ich relacja jest prawdziwa i normalna, nawet jeśli są dwoma osobnikami płci męskiej.
— Hyung, nie żartuj sobie z tego, to dla mnie ważny temat — burknął nastolatek, robiąc niezadowoloną minę, znów z tą wydętą słodko wargą. Nie robił tego świadomie, to był po prostu odruch.
Jeongguk, jako ktoś wychowany w lekko utopijnej świadomości, chciał zakochać się prawdziwą miłością i to tej ukochanej osobie oddać wszystkie swoje pierwsze razy. A prawdziwą miłość wyobrażał sobie jako coś całkowicie innego, niż to, co czuł do Yoongiego. Nie chciał jednak wylewać teraz hyungowi swoich wątpliwości, więc po prostu przytulił się do jego boku, przyciągając nogi do klatki piersiowej.
— Jesteś przylepą jak zawsze — podsumował Min, pozwalając się mu do siebie przytulić. Sam nie odsunął reki, którą obejmował młodszego. Miał odruchowy tik ucałowania chłopca w bok głowy, ale trafił na czapkę. Burknął na nią niezadowolony.
Bardzo miło mu się tak siedziało. Przecież nie robił sobie żadnych żartów z Jeonggukiego, nie dawał mu pstryczka w nosek, ani nie szczypał po pośladku. Dlatego nie rozumiał źródła bulwersu młodszego, kiedy Yoongi traktował go zupełnie poważnie. Tak samo jak wszystkie gesty, które dziś wykonał wobec niego, żadne z nich nie były wymuszone. Będzie musiał później z nim o tym porozmawiać.
W tej samej chwili z kuchni wrócił Hoseok. Miał bardzo dziwną minę, którą zaraz próbował zatuszować uśmiechem. Był jednak tak marnym aktorem, że ani Jeongguk, ani tym bardziej Yoongi się na to nie nabrali.
— Słuchajcie, serio mi przykro, ale muszę już iść — wyjaśnił, pospiesznie zbierając swoje rzeczy.
Jeon uniósł delikatnie głowę z ramienia „swojego chłopaka". Obserwował gościa przez parę chwil zmartwionym wzrokiem.
— Już? Stało się coś złego, hyung? — spytał z troską.
— Nie, nie, moja mama ma problem z... z kuchenką! Tak, kuchenką. Jadę jej pomóc. — odparł oszczędnie, starając się jak najszybciej uciec z mieszkania i od widoku zakochanej pary. Zwłaszcza, że po rozmowie z Jiminem miał tak mieszane uczucia, jak nigdy dotąd.
Min zmarszczył brwi. Jung nigdy nie był gościem, który potrafiłby ukryć swoje prawdziwe uczucia, dlatego bardzo ciężko było uwierzyć w jego kłamstwa. Obserwował jak przyjaciel chowa do tylnej kieszeni spodni swój telefon, a jego dłonie lekko drżą, zapewne od emocji i strachu, że złapią go na kłamstwie.
— Wyjdziemy jutro razem na imprezę? — spytał jak gdyby nigdy nic.
— Nie wiem, zobaczę, czy będę mógł i jak się będę czuł. Zdzwonimy się, jakby coś — posłał kumplowi już nieco mniej niezręczny uśmiech, po czym położył dłoń na klamce. — Do zobaczenia, Jeonggukie. Cześć, Yoongi — pożegnał się i zniknął za drzwiami.
W mieszkaniu przez parę chwil panowała cisza. Chłopiec na powrót przytulił swój policzek do barku starszego, opierając głowę wygodnie.
— Chyba rzeczywiście go odstraszyliśmy, hyung.
— Napewno daliśmy mu do myślenia — stwierdził na głos Yoongi.
Korzystając z faktu, że są już sami, pozbył się czapki chłopca, a spod niej wyskoczyły uszka, jakby były na sprężynie. Włosy chłopca były naelektryzowane i zabawnie odstawały na wszystkie strony. Lekko się uśmiechnął na ten widok, bo tylko je uwolnił, a właściciel zabawnie zaczął nimi poruszać, odwracać na różne strony lub lekko potrząsać. Przesunął czubkiem nosa tuż przy króliczym uszku, zostawiając tam ledwo wyczuwalnego całuska.
Na ten gest oddech blondyna załamał się lekko, bo takiego posunięcia się nie spodziewał. Teraz w jego głowie rozpętał się całkowity mętlik. Przecież Hoseoka już tu nie było, więc dlaczego Yoongi wciąż dawał mu buziaki? Co prawda, już wcześniej przytulał go do siebie i często głaskał (co zresztą Jeongguk uwielbiał), ale nigdy nie dokładał do tych delikatnych pieszczot swoich ust.
— Hyu-hyung, co ty robisz...? — spytał nieco drżącym z emocji głosem.
— Daje buziaczki uszkom, bo tyle czasu były pod czapką, że pewnie są smutne — stwierdził bardzo dziecinnie, co było do niego niepodobne.
Istotnie, sam nie wierzył, że to mówił. Ale przez taką bliskość i cały zabieg udawania, że ma kogoś... po prostu mu to zostało i nie wychodził ze swojej roli. Za bardzo wczuł się w czułego chłopaka i musiał przyznać... że mu się to podobało. Czuł się naprawdę fajnie z faktu trzymania ciała chłopca blisko siebie, gdy widział, że ten tak mu ufa i tak chętnie podkłada się pod dłoń, żeby go głaskać.
Chłopiec zaczerwienił się jak burak, ale już się nie odezwał. Wtulił za to buźkę w ubranie hyunga, przytulając się do niego mocniej, żeby ten nie zobaczył jego rumieńców, choć i tak nie miało to zapewne większego sensu. Teraz Jeon już zupełnie nie wiedział, co myśleć. Zostawił to sobie na czas nocy, kiedy Yoongi pójdzie już spać, bo w jego obecności myślenie przychodziło młodszemu zaskakująco trudno.
~*~
Po obejrzeniu jakiegoś wyjątkowo nudnego i schematycznego filmu (którego tak naprawdę żaden z nich nie oglądał, bo Yoongi wciąż obdarowywał blondyna buziakami w różnych miejscach na jego głowie, a ten tylko cicho wzdychał), nadszedł czas, by kłaść się do łóżek. Pierwszy pod prysznic ruszył Yoongi, a Jeongguk zaczął w tym czasie z westchnieniem przygotowywać kanapę do spania. Co prawda, nad ranem i tak miał w planach pokicać do łóżka hyunga i ponownie ułożyć się przy jego szyi, ale w nocy wciąż kładł się w salonie.
Brunet stał pod prysznicem pozwalając, aby woda obmywała jego ciało. Był trochę w kropce, serce biło mu za szybko, a gdy zamykał oczy widział urocze rumieńce Jeonggukiego, który mimo chowania się i tak nie uciekły od czujnych oczu jego hyunga.
To był doprawdy jeden z najbardziej uroczych widoków jakie miał okazję zobaczyć. To powodowało, że miał ochotę tylko mocniej go ściskać, wytarmosić policzki, dać więcej całusków i powodować jedynie uśmiech na buźce, zamiast obrażonej z wydętą wargą (co, swoją drogą, też należało do kochanych widoków, ale nie niosło za sobą tulenia i miziania).
Z kwaśną miną wyszedł spod prysznica, ubrał się w ubrania do spania uprzednio wycierając ciało. Umył zęby, patrząc w lustro. A może tak miało być? Odkąd chłopak się pojawił, jego życie nie było już tak bardzo monotonne. Potrafił wykrzesać z siebie chęci, aby robić coś innego po pracy, niż podgrzanie pizzy i pójście spać. Miał z kim porozmawiać, dla kogo robić zakupy, a nawet powody aby się czasem uśmiechnąć.
Wyszedł z zaparowanego pomieszczenia, mlaskając ustami, aby pozbyć się intensywnego posmaku płynu do płukania jamy ustnej.
— Jeonggukie, łazienka wolna.
— Już idę. — odparł nastolatek, biorąc pod pachę swoją piżamę.
Prysznic zajął mu mało czasu. Nigdy nie potrzebował go zbyt wiele, by oporządzić się w łazience. Chciał jak najszybciej wylądować pod ciepłym kocem, pod którym zasypiał. Jego piżama składała się z luźnego, nieco już znoszonego T-shirtu z nadrukiem w szare króliczki (Yoongi nie mógł się powstrzymać, kiedy zobaczył koszulkę na wystawie w sklepie) i bawełnianych spodenek do kolan z obowiązkową dziurą na ogonek. Co jak co, ale do spania potrzebował pełnej swobody.
Wrócił do salonu, ze zdumieniem widząc w nim wciąż hyunga. Zazwyczaj ten czekał na niego w progu swojej sypialni, żeby życzyć mu dobrej nocy, a potem znikał w niej, kładąc się do łóżka. Nieco skonfundowany chłopiec, zajął miejsce obok starszego, zgarniając miękki, puchaty kocyk, żeby się nim przykryć.
— Nie idziesz jeszcze spać, hyung? — spytał niepewnie. Oczy już mu się kleiły, mimo że większość dnia spał w swojej króliczej formie.
— Wiesz, w salonie nie ma tak dobrego ogrzewania, a noc jest zimna... — zaczął starszy, a serce niewyobrażalnie szybko wybijało rytm jego paniki i zakłopotania. — Może dzisiaj będziesz spał u mnie? Ciężko byłoby cię zaciągnąć do lekarza z uszami i ogonem — wytłumaczył szybko.
Kątem oka przypatrywał się króliczemu chłopcu, a ze stresu jego szczupłe dłonie się spociły. Oblizał wargę nerwowo.
A wszystko wzięło się przez to, że Jeonggukie w nocy nie zamyka drzwi za sobą. Yoongi zazwyczaj idąc spać zamykał sypialnię, aby podkreślić to, że chłopak ma spędzić noc na kanapie, ale ten nic sobie z tego nie robił. Otwierał sobie drzwi przed przemianą, pozbywał ubrań i już jako królik kicał do łóżka, układając się jak mu się podobało. Uchylone drzwi wpuszczały zimne powietrze do pomieszczenia, w którym obaj spali do rana, a to denerwowało Mina. Tak, chodziło tylko o to, a nie o przytulanie się do chłopca, jak do misia.
Uszy młodszego uniosły się w zainteresowaniu, a duże oczy rozbłysły. Yoongi tego nie wiedział, ale Jeongguk już kilka razy wszedł mu w nocy do łóżka, bo rzeczywiście – w sypialni było cieplej, a materac łóżka był o wiele wygodniejszy, niż kanapa. Oraz bliskość Yoongiego była dla Jeona kojąca, ale z tego zaczął sobie w pełni zdawać sprawę dopiero niedawno. W każdym razie, ta propozycja niezwykle go ucieszyła.
— Jasne, hyung! Na pewno będzie wygodniej, niż na kanapie. — rzucił niewinnie, nie chcąc się wydać.
Yoongi, walcząc z ochotą ucieczki i zakrycia dłońmi swoich policzków, chwycił poduszkę chłopca, wraz z tą mniejsza w poszewkę w marcheweczki. Poszedł do sypialni jako pierwszy, robiąc szybko miejsce dla chłopaka. Mieli tylko jedną kołdrę, ale wiedział, że ona im zupełnie wystarczy. Z prędkością światła wskoczył na materac, aby ukryć swoje lekkie zażenowanie.
Młodszy wskoczył chętnie na łóżko, nakrywając się ciepłą, miłą w dotyku kołdrą. Już samo to, jak wygodnie się mu tutaj leżało, wzmogło jego senność, a oczy skleiły się jeszcze bardziej. Obrócił się więc na bok (bo tylko na boku potrafił zasnąć), tyłem do Yoongiego, wtulił policzek w poduszkę i zaczął kawałek po kawałku oddawać się krainie snów. Przeczuwał, że przebudzi się w nocy, skoro spał niemalże cały dzień, ale teraz nie zawracał sobie tym głowy.
Bruneta naszły nagłe obawy. Niepewnie spojrzał w kierunku chłopca, aby w spokoju podziwiać jego plecy. W pomieszczeniu panowała idealna cisza, przerywana jedynie równym oddechem Jeonggukiego.
— A jeśli cię w nocy przygniotę? — spytał cicho, wyobrażając sobie taki scenariusz, który wywołał w nim nieprzyjemne dreszcze. Odwrócił się na bok, w kierunku chłopca.
— Nie jestem taki drobny, żebyś mógł mnie przygnieść, hyung... — wymamrotał Jeon, nie ruszając się nawet o centymetr. — To prędzej ja przygniotę hyunga.
— A-ale nad ranem, jak już zmienisz się w królika. — sprecyzował. Przysunął się powoli, po czym oparł swój policzek na plecach chłopca.
— Budzę się zawsze sekundę przed zmianą formy. Nic mi nie będzie... — obiecał, a z każdym słowem mówił coraz ciszej, bardziej przeciągając sylaby. A to znaczyło tylko tyle, że dosłownie kilka minut dzieli go od zaśnięcia.
Yoongi nie odpowiedział. Czuł się dziwnie, nie będąc tutaj samemu. Ale sam w końcu zasnął, otoczony ciepłem oraz spokojnym oddechem Jeonggukiego. I od tej pory już każdego wieczoru zasypiał z chłopcem u swego boku, a budził się z uroczą, puchatą kulką przy szyi.
~*~
Po następnych trzech tygodniach i męczenia Hoseoka tym, aby znów się spotkali (Jung został mistrzem wymówek, ale w końcu i jego udało się zagiąć), nadszedł ten moment, gdy tego wieczoru mężczyzna miał ich odwiedzić.
Tym razem był weekend, a Yoongi nawet zdecydował się posprzątać specjalnie na jego przyjście, w czym pilnie „pomagał" mu kicający i roznoszący kłębki kurzu Jeonggukie. Brunet zatrzymał się w końcu w miejscu, założył ręce na biodra i spojrzał z góry na małego króliczka.
— Po co ja to zamiatam, jak i tak wszystko roznosisz na nowo? — spytał go.
Zwierzątko stanęło tylko na tylnych łapkach, patrząc na mężczyznę niewinnie, po czym podkicało do niego i zaczęło zataczać trudne do zdefiniowania figury wokół jego nóg, jakby się z czegoś cieszył i wyrażał w ten sposób swoją radość. Dzisiejszego dnia króliczek był wyjątkowo energiczny, jakby czymś podekscytowany i coś Yoongiemu podpowiadało, że wcale nie chodziło o przyjście Hoseoka do ich domu.
Dorosły głośno westchnął, patrząc na żywego króliczka, biegającego wokół swoich nóg. W końcu się chylił i zgrabnie złapał psotnika w obie dłonie i podniósł na wysokość swoich oczu. Obserwował przez chwilę w ciszy duże, czarne, błyszczące oczka i ruszający się nosek, przez co nie wytrzymał. Złożył delikatny całusek na pyszczku puchatego zwierzątka.
— Bądź grzeczny, idź do sypialni i poczekaj, aż umyję podłogę, dobrze?
Maluch podkulił instynktownie tylne łapki pod brzuszek, wyglądając przy tym tak potulnie i niewinnie, że Yoongi miał ochotę wydać z siebie głośne „owwwwww!". Doprawdy, to maleństwo, które trzymał w dłoniach było powodem jego rozczulenia co najmniej pięć razy na godzinę. Kiedy zaś gospodarz puścił Jeonggukiego z powrotem na podłogę, ten grzecznie pokicał do sypialni tak, jak go o to poproszono.
Yooni zajął się dalszym sprzątaniem, nucąc piosenki pod nosem. W ciągu następnej godziny uznał, że jest już czysto. Gdy spojrzał na zegarek stwierdził, iż zostało całe osiem minut to zajścia słońca. Sprawdzanie godziny wschodu lub zachodu słońca stało się dla nich obu rutyną, obaj doskonale pamiętali godziny, a przy tym poznawali też pogodę na następny dzień.
Podążył do sypialni, gdzie miał znajdować się króliczek, którego zastał na swojej poduszce, mimo tego, że obok znajdowała się ta jego.
— W co chcesz się ubrać? — spytał, wyciągając z szafy dwie koszulki i pokazując zwierzakowi. Jedna była bordowa bez żadnego napisu, a druga biał z jakimś grafitti. Skoro miał czas, to postanowił mu przygotować ubrania.
Króliczek nie miał pojęcia, jak pokazać, która podoba mu się bardziej, więc niechętnie zwlókł się z poduszki i podkicał do krawędzi łóżka, żeby móc wyciągnąć swoje niewielkie ciałko w stronę odpowiadającej mu części garderoby, a jego wyborem była koszulka bordowa. Miał nieuzasadnioną słabość do tego koloru.
Starszy ułożył koszulkę obok zwierzątka na pościeli i doniósł też spodnie, włącznie z bielizną.
— Jak się ubierzesz to przyjdź do mnie, ja idę podgrzać jedzenie — poinformował futrzaka, po czym opuścił sypialnie, aby dać chłopcu pełen komfort podczas przemiany. Wciąż reagował wstydliwie na obecność Yoongiego, gdy był nagi.
Min nadal pamiętał, jak musieli wykapać się wspólnie w wannie, ponieważ zabrakło prądu, a z kranu leciała tylko zimna woda, zatem nagrzał jeden duży garnek wody. Młodszy mył się w bieliźnie, dlatego brunet nie został mu dłużny.
Kilka minut później, gdy jedzenie było już gotowe, a Yoongi rozkładał porcje na talerzach, poczuł znajome ramiona, owijające się wokół jego pasa. Chwilkę potem całe ciało chłopca przylgnęło do pleców starszego, otaczając go poczuciem przyjemnej bliskości i ciepła. Jeongguk, od ich ostatniego spotkania z Hoseokiem, stał się niezwykle tulaśny. Wcześniej także był łasy na głaskanie i przytulanie, ale potem to osiągnęło nowy poziom. Nie był już tak nieśmiały, jak wcześniej i potrafił już sam z siebie przytulić hyunga, wykazując się inicjatywą.
— Dzień dobry, hyung — przywitał się radośnie, zaraz wtulając buzię w jego kark. Zawsze witał się z Yoongim, kiedy zmieniał się w człowieka, bo jako królik nie miał na to szansy.
— Cześć, Jeonggukie — odpowiedział starszy. Sięgnął do jednej z dłoni króliczka, odczepił ją od swojego ciała, by unieść ją i złożyć na niej delikatny pocałunek. Wtulił swoje plecy w ciepłe i większe ciało nastolatka, na chwilę zaprzestając nakładania porcji ryżu. — Próbowałeś kiedyś alkoholu? — spytał ciszej po chwili.
— Nie, przecież nie jestem pełnoletni... — powiedział z autentycznym zdziwieniem w głosie, jakby był zaskoczony, że Yoongi w ogóle go o to pyta. Był przy tym ujmująco niewinny, niczym siedmioletnie dziecko, a nie prawie dorosły nastolatek.
— Hoseok chce dziś pić, więc tak głupio będzie, jeśli jako jedyny będziesz trzeźwy — mruknął. Nie odsunął go od siebie, bo zbyt przyjemnie stało mu się w jego objęciach.
Odłożył miseczkę z ryżem, żeby powoli obrócić się przodem do chłopca. Znał go na tyle, by wiedzieć, iż zawstydzi go takim ruchem. Szybko zauważył delikatny rumieniec na jego buźce i nie powstrzymał się przed ucałowaniem policzka młodszego chłopaka.
— Zatem, może dziś go trochę spróbujesz? Chociaż lampkę wina.
— No nie wiem, hyung... A to nie jest nielegalne? — spytał blondyn z przestrachem, jakby się bał, że kiedy tylko jego wargi zamoczą się w czymkolwiek, co zawiera alkohol, zostanie skuty w kajdanki i zabrany do więzienia na dwudziestoletnią odsiadkę.
Objął przy tym Yoongiego mocniej, mimo zawstydzenia, nie chcąc się odsuwać. Miał zresztą w planach poruszyć interesujący go temat, o którym myślał już od tygodnia, jeśli nie dłużej. Za każdym jednak razem tchórzył i ostatecznie zostawał sam ze swoimi myślami. Tego wieczoru chciał wreszcie to zmienić.
— Hyung nie pozwoli, żeby spadł ci włosek z głowy, a jedna lampka wina ci nie zaszkodzi. Więcej bym ci nie dał — stwierdził starszy, przyglądając się uroczej twarzy chłopaka.
Jak na swój wiek, przez te duże, błyszczące oczy, wciąż wyglądał jak wyrośnięte dziecko. W dodatku posiadał niesamowity, szeroki uśmiech, a przednie zęby były nieco większe od pozostałych, przypominając mu króliczka, co go wcale nie dziwiło.
— Hyu-hyung, a... — „Odwagi, Jeongguk, powiedz to!" — Mó-mógłbyś... — „Przestań być taką ciapą!" — Umm... Czy chciałbyś mo-może... — „No wyduś to z siebie!" — Nauczyć mnie całowania... — Te ostatnie słowa wyszeptał tak cicho, że właściwie ich nie wyszeptał tylko poruszył ustami, zaraz paląc się ze wstydu. Skrył przy tym buzię w szyi starszego, mając ochotę popłakać się przez swoją beznadziejność.
Starszy spojrzał z konsternacją na chłopca, który ukrył się w jego ramionach. Widział tylko tył jego głowy, a uszko muskało go po boku głowy. Miał wrażenie, że się przesłyszał albo w ogóle nic nie usłyszał.
Stali obaj w ciszy, analizując swoje myśli. Yoongi mimo wszystko oblał się rumieńcem, gdy sens słów nastolatka do niego dotarł. Przełknął ślinę, próbując sobie to wyobrazić, bo co najciekawsze – nie miał z tym żadnych problemów. Każdego wieczoru, kiedy zasypiali ze sobą, składał na głowie lub policzku Jeongguka buziaka. Często się zastanawiał nad celowo-niecelowym trafieniem w kuszące, bladoróżowe wargi młodszego. A teraz... teraz miał okazję.
— Dobrze, ale jak mam to zrobić, kiedy się ukrywasz? — spytał delikatnie, a dłonią masował leniwie plecki chłopca.
— B-bo się wstydzę... — burknął Jeongguk, za nic w świecie nie chcąc się odkleić od hyunga, nawet wtedy, gdy ten próbował delikatnie go od siebie odsunąć. O nie, nie, nie. Nie było teraz mowy, żeby spojrzał Yoongiemu w oczy.
Co prawda, sam to zaproponował, ale nie bez powodu tak długo zwlekał ze skierowaniem tej prośby do bruneta. Wiedział, że zawstydzenie go zeżre od środka. Jednocześnie czuł niezidentyfikowaną ciekawość. Odkąd Yoongi cmoknął jego usta po raz pierwszy chciał poznać to obce uczucie lepiej. No i przy okazji zdobyć nową umiejętność. Jakaś jednak mała część jego mózgu gdzieś na tyłach szeptała mu, że nie tyle chce nauczyć się całować, co chce, żeby to właśnie Yoongi go tej sztuki nauczył. Spychał jednak tę część jeszcze głębiej, żeby serce nie zaczynało wariować w jego klatce piersiowej.
— Króliczku, zrobię to, ale nie możesz się ukrywać — powiedział szeptem Yoongi, ale wiedział, iż zostanie usłyszany.
Poczuł się rozbawiony swoją myślą, bo oto stał przed zadaniem wywabienia zająca z ciemnej norki. Nic nie działało lepiej na chłopca, niż okazanie mu czułości, ciepła i wyrozumiałości. Dlatego głaskał subtelnym, okrężnym ruchem łopatki Jeonggukiego, szeptając przy tym ciche słowa zachęty i obiecując, że to zostanie na pewno tylko między nimi, z niczego nie będzie się naśmiewał i będzie dobrym nauczycielem.
Przesunął długimi palcami po karku chłopca, pieszcząc go opuszkami, by zaraz dotknąć miękkich blond włosów.
— Hyung nie będzie szalał, obiecuje.
Jak można się było spodziewać, w ten sposób zachęcany Jeongguk, w końcu uniósł głowę z ramienia starszego i odsunął nieco, żeby bez przeszkód spojrzeć mu w oczy. Nadal był cały czerwony na policzkach, ale nie uciekał już spojrzeniem. No, przynajmniej nie tak często. Wyglądał na lekko zestresowanego, a jego królicze uszka co chwilę podrygiwały w zdenerwowaniu.
— Wię-więc co chcesz zrobić, hyung? — spytał szeptem, czując, że w tej akurat sytuacji podniesienie głosu do normalnego tonu nie będzie właściwym wyborem.
— Nauczyć cię całować tak, jak chciałeś. Ale za nim zaczniemy, musisz mi obiecać, że nie będziesz się chował co chwilę, a jeśli to zrobisz to każda próba będzie jedną nocą snu na kanapie — zastrzegł dość brutalnie czarnowłosy, ale nie chciał z każdym całusem na nowo przekonywać go do dalszych prób.
Jeon zacisnął wargi, bo wiedział, że to będzie dla niego w pewnym stopniu wyzwanie. Nie panował za dobrze nad swoimi odruchami, a nie chciał spędzać znów nocy na kanapie. Łóżko było zdecydowanie wygodniejsze, w sypialni bardziej pachniało Yoongim i mógł się do niego tulić całą noc, nawet w ludzkiej postaci. Dlatego też, z miną pełną determinacji, skinął głową, zgadzając się na warunki bruneta.
— Dobrze — przytaknął Yoongi. Przez chwile przyglądał się chłopcu, na jego twarzy widząc wciąż rumieniec, a przy tym gotową do działania minę. Takie połączenie wydało mu się podwójnie niewinne, w szczególności, kiedy jego wzrok wyłapywał sterczące do góry królicze uszy. — Na początek buziaczek spontaniczny, który daje się na przywitanie, tak normalnie. — powiedział powoli, po czym tak po prostu ucałował szybko i krótko jasnoróżowe ustka, które były nieco uchylone, przez co po pokoju rozniósł się głośny dźwięk cmoknięcia. — Tak, jak wtedy przy Hoseoku.
— T-ten znam, często dawałem buziaki ahjummie, kiedy byłem mały... — wymamrotał chłopiec, mimo to jeszcze bardziej się czerwieniąc.
Cóż, nawet jeśli jako cztero czy pięciolatek zostawiał całusy na ustach swojej opiekunki, nie miały one nic wspólnego z tymi, jakimi obdarzał go Yoongi. Towarzyszyło mu przy nich zupełnie inne uczucie, a jego biedne serce biło coraz szybciej.
— Następny buziak, to takie... leniwe mizianie, przy którym zamyka się oczy. — tłumaczył powoli starszy, nie chcąc go spłoszyć. Czuł, jak ten drży, ucieka wzrokiem, widział wargi lekko drgające w stresie. Pogłaskał go czule dłonią po policzku, milcząc, by w końcu ucałować Jeongguka. Nie trwało to długo, bo nie poczuł od niego żadnego odwzajemnienia, ale nawet dla samego Yoongiego... było to bardzo intensywne. — Trzeba poruszać trochę ustami, nie bój się, nie pogryziemy się — powiedział cicho, znów delikatnie przyciskając usta do tych młodszego.
Jeongguk zamknął oczy, zgodnie ze wskazówkami, ale czuł się w tym zupełnie zagubiony. Nie miał pojęcia, w jaki sposób poruszać ustami, żeby było dobrze, dlatego po chwili zaczął ledwo i niezdarnie odwzajemniać muśnięcia. Dopiero po kilku kolejnych próbach spróbował po prostu naśladować to, co robił Yoongi i mimowolnie zaczął cicho pomrukiwać. Jego głowa jakby odruchowo lekko się przekręciła tak, żeby ich nosy o siebie nie zahaczały.
Nagle poczuł, jak zazwyczaj zamknięta szufladka ze wspomnieniami z poprzedniego życia lekko się uchyla, pozwalając mu przypomnieć sobie, że teoretycznie wie, jak się całować, bo już kiedyś to robił. W praktyce nie było to jednak takie proste. Wtedy nie czuł się tak, jak teraz – jakby jego klatka piersiowa napełniła się przyjemnie ciepłym helem, a on miał zaraz odlecieć rozanielony. Teraz był siedemnastoletnim dzieciakiem, który po raz pierwszy całował się „na poważnie" z osobą, którą bardzo, bardzo lubił.
Yoongi przysunął się bliżej chłopca, przytulając go znacznie pewniej, tak samo śmielej pozwalając sobie przy pocałunku. Delikatnie zassał się na wardze chłopca, wciągając ja do swoich ust, a całus całkiem prędko z niewinnego można było zaliczyć do tych bardziej odważnych. Nie przeszkadzała mu nieporadność Jeonggukiego, który zresztą z każdą sekundą radził sobie coraz lepiej.
Odsunąć się musieli przez brak powietrza, ale jedynie na tyle, aby odkleić swoje usta od siebie. Min oparł czoło na tym chłopca, a dłoń trzymał na jego karku, powolnie go masując. Miał zamknięte oczy, w pełni skupiając się na cieple wewnątrz ciała i rosnącej radości z takiej bliskości. Przełknął szybko zbierającą się ślinę, łapiąc krótkie oddechy, ponieważ niespodziewanie jego serce zabiło bardzo szybko, jakby zupełnie nie wiedział, co to oznacza.
— Wiesz, buziaczków nie daje się byle komu — zaczął cicho temat.
Odurzony tą chwilą oraz wieloma emocjami, kotłującymi się wewnątrz niego, Jeongguk oddychał dość szybko i nierównomiernie. On także nie otworzył oczu, czując, że serce wali mu jak młotem.
— Nie jesteś dla mnie byle kim, hyung — szepnął, dopiero po tych słowach uchylając delikatnie powieki.
Przez długi czas wypierał z podświadomości myśl, że może być w Yoongim najzwyczajniej w świecie zakochany, ale teraz, po tych pocałunkach i tych wszystkich uczuciach im towarzyszących, był skłonny bez wahania sam przed sobą to przyznać. Żadne jego pocałunki z poprzedniego życia, które wymienił z przypadkowymi kobietami, nie równały się temu jednemu, który przeżył z hyungiem.
— To dobrze, bo ja byle kogoś też bym nie pocałował. — powiedział cicho Min, znów delikatnie całując usta, które miał w zasięgu. Buziak był pewniejszy, mocniejszy, tak jakby pieczętujący, a dla samego Yoongiego wiążący. Już od dawna uważał chłopca za kogoś więcej i nie chciał, żeby ten był tylko przykrywką przy Hoseoku. — Bardzo, bardzo cię lubię, Jeonggukie-ah. Bardziej, niż współlokatora czy kolegę. — szepnął cicho, patrząc prosto w ciemne, błyszczące oczy, a w odbiciu pobliskiego lustra zobaczył... drgający wesoło, intensywnie biszkoptowy ogonek, wystający spod bordowego t-shirtu, który rozczulił Yoongiego jeszcze bardziej.
Blondyn nie miał pojęcia skąd wzięła się w nim ta odwaga, ale po słowach, które wyleciały spomiędzy różowawych warg jego hyunga po prostu zrobił to odruchowo i zatkał jego usta kolejnym subtelnym pocałunkiem, który tym razem potrwał dłużej, niż ich poprzednie. Jeon nie czuł się już tak kompletnie w tym nieobeznany, już mniej więcej wiedział, co robić, a Yoongi chętnie z nim współpracował. Kilka dobrych minut zajęła im kolejna wymiana pocałunków, aż wreszcie oderwali się od siebie z cichym cmoknięciem. Oddech Jeongguka znów był nierówny, ale miał coś hyungowi do powiedzenia.
— Ja ciebie też, hyung. Tak bardzo, jak jeszcze nikogo nigdy, ani w tym, ani w poprzednim życiu... — wyszeptał, spoglądając na ciemne oczy starszego spod rzęs.
Brunet uśmiechnął się. Uniósł dłoń do góry, odgarniając trochę niesforną, blond grzywkę i kodując w głowie, że trzeba ją przyciąć. Nie czuł, że musi coś komentować, bo nie wydawało mu się, żeby nastolatek czegoś nie zrozumiał.
— Jemy? — spytał w końcu, nie przypominając ani trochę tego Yoongiego sprzed dwóch miesięcy – krzyczącego, z wiecznie zirytowaną miną, nieufnego. Teraz wyglądał na całkiem potulnego i ujarzmionego kota, który już nie był dziki.
Jeon zamrugał, delikatnie rozchylając usta. Dopiero w tej chwili zdał sobie sprawę, że nadal stoją przy kuchennym blacie, a ich jedzenie z pewnością wystygło. Do tego Hosoek miał być na dziewiętnastą, a dochodziła dwudziesta i po żadnym telefonie czy wiadomości ani widu, ani słychu.
— T-tak, jasne... A co z Hoseokiem hyungiem? Miał tu być godzinę temu... — spytał z lekkim niepokojem, odsuwając się w końcu od Yoongiego, choć robił to dość niechętnie.
— Jestem tutaj. — Usłyszeli oboje, na co każdy z nich się wzdrygnął.
Rudowłosy siedział sobie w salonie, mając idealny widok na kuchnię, a w ręce trzymał telefon. Wyglądał na naprawdę zadowolonego z siebie, ponieważ... nareszcie się zemścił za ten feralny wieczór, kiedy jego przyjaciel kazał mu patrzeć, jak się migdali ze swoim chłopakiem.
— Cały mój instagram widział wasze całuski — mówiąc to na twarzy miał iście szatański uśmiech. A jeśli mowa o jego social mediach, to bywał całkiem popularny no i mieli wielu wspólnych przyjaciół.
Tymczasem Yoongi się przeraził. Nie faktem, że spora cześć Seulu widziała wymianę pocałunków z ukochanym króliczkiem, a to, że widać mu było ogonek. Szybko naciągnął mocniej jego koszulkę.
— Ty zbolu jeden — warknął, czując soczysty rumieniec, ale nie puścił Jeonggukiego, który wręcz się za nim schował, chociaż cały wystawał zza wątłego ciała gospodarza. A Hoseok jedynie niewinnie się zaśmiał i zaczął odpisywać na komentarze.
— Było otwarte, to wszedłem. A na klatkę schodową wpuściła mnie sąsiadka, tak jakoś wyszło. Nie mogłem sobie odpuścić.
— Ho-hoseok hyung, takich rzeczy się nie robi... — jęknął maksymalnie zawstydzony Jeongguk, czując, jak łzy zażenowania zbierają mu się w oczach. Wtulił przez to twarz pomiędzy łopatki Yoongiego, chcąc w bardzo dziecinny sposób ukryć się przed światem.
Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że są w obecności Hoseoka, a on nie ma kamuflażu w postaci czapki oraz że jego puchaty ogonek także jest doskonale widoczny. By więc chronić swój sekret, rzucił się biegiem do sypialni (a przemknął przez pokój z szybkością wystraszonego królika), trzaskając za sobą drzwiami i zostawiając dwójkę przyjaciół samych sobie.
— Jakbym wiedział, ze każesz mu zakładać po domu królicze uszy, to bym zadzwonił przed przyjściem. Już rozumiem dlaczego nazywasz go króliczkiem — stwierdził nadal rozbawiony Hoseok, nie widząc niczego złego w tym co zrobił. Tak jak oni kilka tygodni temu nie widzieli, jak go drażnili swoim zachowaniem.
Yoongi się zagotował, widząc jego beztroskę. Zacisnął ręce w pieści.
— Z dzisiejszego picia raczej już nic nie będzie, dlatego możesz już sobie iść — powiedział chłodno.
Hoseok prychnął na słowa kumpla, wyraźnie nadal czując się absolutnie niewinnym niczemu, co się stało. Skoro oni mieli prawo z premedytacją go irytować to niby dlaczego on miałby się w tym powstrzymywać? Też był człowiekiem, należało mu się coś od życia.
— Nie przesadzaj, Yoongi. Nic takiego się nie stało — stwierdził jak gdyby nigdy nic, wracając do odpowiadania na komentarze pod filmikiem.
W tym samym momencie do salonu wrócił Jeonggukie, zakamuflowany przez czarną czapkę, spod której wystawał tylko fragment blond grzywki. Wciąż miał na twarzy soczyste rumieńce i wlepiał wzrok w podłogę, zwłaszcza teraz, kiedy atmosfera w salonie tak zgęstniała. Stanął blisko hyunga, żeby w razie czego móc go złapać, bo wyglądał, jakby miał rzucić się na swojego przyjaciela z pięściami i wybić mu wszystkie zęby.
— Dla ciebie hyung — poprawił przyjaciela.
Chwycił młodego za nadgarstek i poprowadził ich w końcu do stołu, na którym czekało ich jedzenie, które na nowo zaczął podgrzewać. Ignorował rudowłosego, ponieważ był na niego wściekły jak nigdy dotąd. O mały włos, a ich sekret wyszedłby na światło dzienne.
— Smacznego, Jeonggukie — powiedział ciszej, gdy usiadł w końcu po jednej stronie stołu rozrywając pałeczki.
I chociaż może się wydawać, że wkurwiony Yoongi po jednej stronie oraz zażenowany Jeongguk po drugiej stronie drewnianej lady to niepoprawne zakończenie dzisiejszego dnia, to ostatecznie mieli coś czego nikt nie mógł im odebrać – siebie. Nic nie jest idealne, a żadna romantyczna chwila nie trwa wiecznie. Żadne negatywne uczucie, postronni ludzie, dziwne sytuacje od tej pory nie potrafiły ich rozdzielić. Za dnia malutki i puszysty króliczek wraz z opiekuńczym właścicielem, a nocą prawdziwa para, poznająca swoją przeszłość i siebie wzajemnie, mimo wszystko, planująca przyszłość razem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro