🌈 1/2 🌈
Autor: Shori & Rehteaa
Gatunek: fluff
Ship: Yoongi x Jungkook
Jeśli będziecie ładnie komentować, druga część pojawi się jeszcze dzisiaj :>
Wesołych świąt wielkanocnych!
Brunet idący przepełniona ulicą bez większego entuzjazmu patrzył na wszystkie szyldy sklepów, leniwie przemierzając ulicę Seulu. Był wściekły, jak nigdy, a humoru nie poprawiały mu reklamy przedstawiające wszędzie zające w przeróżnej postaci. Neony, billboardy, zwykłe reklamy, kolory, jaskrawe odcienie, czyli wszystko czego wzrok mężczyzny na dłuższą metę nie był w stanie udźwignąć. Szczególnie, kiedy miał tak podły humor, jak dziś.
Po pierwsze, nie rozumiał całej tej fascynacji świętami wielkanocnymi, które magicznie stały się tak samo popularne jak narodziny Jezusa w grudniu – tutejsi handlowcy zrobią wszystko, aby wyrwać każdy grosz, a nie ma przecież nic lepszego, niż święta inspirowane tymi z zachodu, wschodu, cholera wie skąd to przywędrowało. Ważne dla Mina było to, że wszędzie widział kolorowe jajka i króliki w różnej postaci, ale kontrolerzy biletów w autobusie zdawali się nie zwracać na to większej uwagi i tak po prostu wlepili mu mandat za brak ważnego dokumentu na przejazdy.
Był zły, ponieważ wszyscy mieli jakieś ulgi. Babcie miały swoje miejsca w komunikacji miejskiej, której nikt nie zajmował, nawet jeśli starszej osoby nie było w pobliżu; kobiety miało pierwszeństwo; młodzi, uczący się ludzie mieli zniżki na bilety, a on? Mężczyzna w wieku dwudziestu sześciu lat, po studiach, pracujący w korporacji na dziale IT. Codziennie taszczył ciężką torbę z laptopem, narażając się na wszystkie skoliozy, osteoporozy i rwy kulszowe, jakie są możliwe, a nie miał żadnych przywilejów. Przez to, że miał wypisywaną grzywnę, spóźnił się na drugi przejazd i teraz musiał iść na pieszo do swojej dzielnicy, ponieważ nie chciało mu się czekać na kolejnego busa.
Skręcił w skrót, rozdrażniony. Nogi poniosły go przez szare blokowisko. Zatopiony w swojej muzyce starał się oderwać od negatywnych myśli. Zastanawiał się, co zrobić na obiad, aby jakoś się rozchmurzyć po tym niemiłym incydencie, gdy potknął się o korzeń drzewa. Przynajmniej tak myślał, że to korzeń, dopóki nie zobaczył, że to jakieś pudełko, które wywrócił.
Ze zwykłego, beżowego kartonu dosłownie wypadła mała, puszysta kuleczka. A przynajmniej Yoongi myślał, że to kuleczka, dopóki nie pozbierał się z ziemi i nie przyjrzał przypadkowemu znalezisku. A był nim niewielki, puchaty króliczek, który bez problemu mógłby zmieścić mu się w dłoniach. Miał białe futerko, przecinane przez łatki w kolorze bardzo jasnego brązu, podchodzącego niemal pod dziwny blond. Jego nosek poruszał się szybko, a on sam kicał w kółko, przyglądając się otoczeniu wielkimi, ciemnymi oczami.
Brunet przez chwile stał w pozycji nie do końca wyrażającej to, co mógłby zrobić w następnej chwili. Jego postawa balansowała pomiędzy ucieczką, otrzepaniem się, a kucnięciem i wzięciem malutkiej kuleczki w dłonie. Zwierzątku dużo plusów dodawało to, że było puszyste i małe, a Yoongi... no cóż. Jego pokój, który wynajmował można określić mianem „puszysty". Pierzyna, dywaniki, zasłony, ręczniki, szlafrok, kapcie – każda z tych rzeczy była miękka i posiadała bardzo delikatny materiał, do którego starszy lubił się tulić, gdy nikt nie patrzył.
— Kto cię tu zostawił? — spytał zwierzątko, widząc że zbliża się niebezpiecznie szybko w stronę krzaków. Szybko klęknął, łapiąc wątłe i drobne ciałko w obie dłonie. Zadziwiony był swoim refleksem. — Jakiś kretyn, prawda?
Króliczek wiercił się chwilę w dłoniach mężczyzny, chcąc uciec od nieznajomego dotyku, ale szybko się uspokoił. Yoongi trzymał go brzuszkiem do góry, więc instynktownie podkulił tylne łapki i wlepił ciemne oczy w twarz człowieka, a jego nosek nadal bezustannie się ruszał.
Yoongi... zaniemówił. Urocze stworzenie przez chwilę leżało nieruchomo, patrząc dużymi, ciemnymi ślepiami na niego. Malutka łapka, brudna od podłoża, co jakiś czas drgała w nieznanym powodzie dla człowieka.
Właśnie patrzył na najbardziej zniewalający widok na świecie. Króliczek wyglądał na bardzo młodego i wystraszonego. Nadal milcząc, przysunął go do swojego ciała, dzięki czemu mógł wyczuć, jak malutkie serduszko zwierzątka szybko biło. Palcem wskazującym delikatnie pomiział łebek stworzonka.
— I co? Mam cię zostawić na pastwę kotów, albo psów... no chyba nie. Ale nie mam gdzie cię trzymać, maluchu, i nawet nie wiem, co jedzą króliki. Pewnie ci zimno, co? — mamrotał pod nosem, koślawo rozpinając w tym czasie swoją kurtkę, aby go tam schować. Widział taki zabieg nieraz w filmie i wydawało mu się to właściwe.
Zwierzątko, o dziwo, nie protestowało. Kiedy Min włożył je w ciepłą przestrzeń między swoim ciałem, a kurtką, skuliło się posłusznie, nie wierzgając, ani nie wiercąc się zbytnio. Jedynie chwilę się pokręcił, żeby móc wysunąć łebek spod kurtki i rozglądać dookoła z postawionymi wysoko uszami. Zdawał się być oswojony. Ktoś rzeczywiście musiał go tu tak po prostu zostawić.
Yoongi kopnął pudełko gdzieś w krzaki i zaczął kierować się w stronę swojego bloku, co chwilę zerkając w dół, czy z króliczkiem wszystko jest w porządku.
— Tylko nie wyskakuj mi tutaj z bobkami i ani waż się mnie obsikać, bo jednak zawrócę i cię zostawię — zagroził puchatemu stworzonku.
W ciągu kilku następnych minut mężczyzna zaczął szukać w swojej torbie kluczy do domu, a było to ciężkie, kiedy przytrzymywał dłonią króliczka, aby nie spadł i do dyspozycji miał tą lewą, mniej rozwiniętą ruchowo. Przeklinał trochę w duchu, a gdy frustracja osiągnęła odpowiedni poziom, nawet na głos, burząc przechodząca sąsiadkę. Otrzymał nawet krótką reprymendę na swoje niegodne zachowanie, co jeszcze bardziej go zirytowało. Nie rozumiał, dlaczego po n-tym przeszukaniu tej samej kieszeni znalazł swoją zgubę, czemu nie udało się zrobić tego za pierwszym razem?
Min w końcu dostał się do mieszkania. Odstawił swój bagaż na zimię. Warknął, ignorując fakt, że umył podłogi poprzedniego dnia i poszedł prosto do salonu. Ostrożnie odpiął kurtkę i wydostał zajączka, kładąc go na miękki materiał sofy.
— Tutaj tez nie wolno ci sikać i bobkować — ostrzegł go.
Stworzonko od razu zaczęło badać otoczenie, niuchając, stając na tylnych łapkach i kicając szybko od jednego do drugiego końca mebla. Zaraz jednak znudził się tak mało ciekawą przestrzenią, więc zwinnie zeskoczył z siedziska kanapy i w minutę okrążył cały salon, zatrzymując się tylko, kiedy zauważył coś ciekawego, żeby móc to powąchać i ewentualnie nadgryźć. Końcowo jednak zatrzymał się przy nodze Yoongiego i szarpnął ząbkami za nogawkę jego spodni, ewidentnie się czegoś domagając.
Brunet uważnie obserwował króliczka, a w oczy wpadł mu puszysty, podskakujący razem z nim biały ogonek. Rozczulał się przez chwilę nad takim widokiem, czując miód spływający na poszarpane nerwami serce Mina. Doprawdy, to skaczące stworzenie uruchomiło w nim ukrywane głęboko pokłady empatii.
Westchnął ciężko, zastanawiając się, gdzie go wsadzić, aby spędził bezpieczną noc, a sam Yoongi rano nie obudził się z poprzegryznami kablami. Wymyślił, że wyłoży ręcznikiem dno prysznica i wsadzi go tam z jakimś jedzonkiem, a jutro poszuka mu jakiegoś domu, albo odda do sklepu zoologicznego (druga opcja była mniej prawdopodobna, bo istniała opcja, że sprzedawca uzna go za szaleńca, który chce oddać zwierzaka, którego zakupił).
Niestety, ale nie widział siebie jako opiekuna zwierzaka. Pracował od rana, często do późnego wieczoru przez nadgodziny, a nawet takie króliczki potrzebowały towarzystwa. Właśnie tego doświadczył, kiedy znowu zaczął kręcić się koło niego. Schylił się, biorąc go bez problemu do jednej ręki.
— Głodny? — spytał, patrząc w błyszczące, czarne oczy.
Ponownie zajączek ani trochę się nie wyrywał, najwyraźniej przyzwyczajony do trzymania go na rękach. Jego uszy wyraźnie się uniosły na dźwięk słowa „głodny", jakby chciał dać do zrozumienia, że tego właśnie potrzebuje. Oparł się przednimi łapkami o klatkę piersiową Mina i przytulił do niej, wlepiając w niego z dołu wzrok z niemą prośbą.
— Nie powtarzaj tego nikomu, ale jesteś słodki — stwierdził. Przeniósł się z maluchem do kuchni. Otworzył lodówkę, zaglądając do środka. Jedyne, czym mógł nakarmić nowego towarzysza, to kapustą pekińską, z której miał robić w weekend zapasy kimchi. — A teraz bądź grzeczny, muszę to jakoś pokroić — nie przeszkadzało mu mówić do króliczka o jasnym ubarwieniu. Odstawił go na ziemię i zaczął szykować wszystko, czego potrzebował, uważając, aby na niego nie nadepnąć. Posiekanie warzywa nie zajęło mu dużo czasu. Umieścił pożywienie zajączka w misce i kucnął, stawiając ją przed nim. — Nic innego nie mam.
Maluch jednak nie wybrzydzał. Poza tym, że prawie wpadł do miski, bo była dość duża, to chrupał kawałki kapusty jeden po drugim i to dość szybko, jak na królika, bo zazwyczaj te zwierzątka spędzały dużo czasu na dokładnym szatkowaniu pokarmu swoimi dużymi zębami. W niecałe dziesięć minut uporał się z zawartością metalowego naczynia, na koniec całkowicie do niego wchodząc w poszukiwaniu jakichś resztek. Nic jednak nie znalazł, więc wyskoczył z miski, robiąc przy tym trochę hałasu, po czym zaczął kręcić się przy nogach Yoongiego, jakby domagał się uwagi.
— Wdepnę w ciebie — marudził pod nosem, co chwilę spoglądając w dół.
W międzyczasie podgrzał skromną porcję jedzenia dla siebie i poszedł do salonu, gdzie włączył telewizor. Zauważył, że zajączek cały czas go śledził, aczkolwiek trochę się spóźniał z kicaniem, bo był drobny. Szybko odnajdywał Yoongiego i broił przy nim, najpierw interesując się puchatym dywanem, a potem znajdując skrawek gazety zwisający ze stolika na kawę. Stanął na dwóch łapkach i zaczął łapać w pyszczek kartki, na co Min zaczynał go płoszyć.
— Królikowi z bolącym brzuchem nie będę umiał pomóc. — zapewnił.
W końcu zwierzątko najwyraźniej się zmęczyło, bo wskoczyło na kanapę obok swojego nowego właściciela, po czym ułożyło się przy nim, przytulając swoje małe ciałko do jego uda i zamykając po chwili ciemne ślepia. Uszy króliczka lekko opadły do tyłu, a on sam zaczął usypiać. Przez szpary w roletach widać było pomarańczowe światło zachodzącego słońca, które przekreślało cały pokój jasną pręgą.
Yoongi spędził dość sporo czasu na kanapie. Jak zjadł odłożył miseczkę na niski stolik do kawy, a sam zajął się oglądaniem dramy, a po niej programem muzycznym z młodymi trainee. Za oknem robiło się całkiem szybko ciemno, zresztą, wcale go to nie zdziwiło, wrócił z pracy po siedemnastej, a w kwietniu jeszcze tak długo słońce nie oświetlało Ziemi tak, jak w lato.
Króliczka co jakiś czas głaskał po łebku, mając nadzieję, że nie obudzi go takimi gestami. Ale z pewnością wybudziły go wibracje telefonu, który miał schowany w kieszeni. Zwierzak odskoczył, wystawiając swoje przycięte pazurki, co nie przeszkodziło zostawić im śladu na miękkiej powłoce kanapy.
— Cholera, czego, Hoseok? — warknął Yoongi, gdy odebrał. Z niezadowoleniem patrzył na nowe ślady na meblu, którego nie zdążył nawet spłacić.
Nie wiedzieć czemu, króliczek zeskoczył z sofy i pokicał do innego pomieszczenia, zostawiając Yoongiego samego w salonie. Był przy tym tak szybki, jakby przed czymś uciekał. Musiał być płochliwy, skoro aż tak bardzo wystraszyły go wibracje telefonu.
Rozmowa, która nic nie wniosła w życie Yoongiego zajęła mu kilka minut, ale na tyle go zaabsorbowała, że zapomniał o malutkim zwierzaczku. Nieco się przestraszył, gdy go nie zauważył w pokoju. Wstał rześko z kanapy i skierował kroki do kuchni, gdzie też nigdzie go nie widział.
— O nie, uciekł? Schował się pod szafką?
— Ale kto? — spytał zdziwiony Hoseok, przerywając swój radosny monolog.
— Królik, znalazłem królika, jak wracałem z pracy i go zabrałem.
— Przecież ty nie umiesz opiekować się zwierzętami...
— A ty nie umiesz być dobrym przyjacielem, debilu — syknął starszy, co było na porządku dziennym u nich.
— Jak się woła królika? Kici, kici, kici, króliczku... cholera, nawet go nie nazwałem. Ale tak to się chyba woła koty?
— To brzmi tak irracjonalnie, że nagrywam tą rozmowę. — Śmiech Junga rozbrzmiał w słuchawce po drugiej stronie, na co Min wykręcił oczami zaniepokojony.
W międzyczasie zrobiło się już całkowicie ciemno, a w łazience rozległ się bardzo niepokojący huk.
— Co to było? — spytali obaj równocześnie. — O nie, to na pewno ten królik coś uderzył. Wystraszyłeś go wibracjami — powiedział starszy z wyrzutem. Szybko pobiegł w kierunku dźwięku. Wydawało mu się, że słyszał go z sypialni, ale nic w niej nie znalazł. Dlatego zamaszyście otworzył drzwi od ostatniego pomieszczenia, jakim była łazienka i zaświecił światło.
— I co to było? — spytał niecierpliwie Hoseok po drugiej stronie słuchawki, ale nie uzyskał odpowiedzi od swojego przyjaciela.
A Yoongi mu jej nie udzielił, bo po prostu zaniemówił.
W pomieszczeniu, w którym spodziewał się znaleźć królika, zastał zupełnie nieznajomego... człowieka. Był to chłopiec o delikatnych rysach twarzy, wielkich, ciemnych oczach i różowych wargach, z których dolna była nieproporcjonalnie pełna do górnej. Miał gęste włosy w kolorze bardzo jasnego brązu, wchodzącego w blond – dokładnie w takim odcieniu, jak łatki króliczka. Ale to, co chyba najbardziej przykuwało uwagę to para króliczych uszu, wychodząca spomiędzy jasnych kosmyków, aktualnie opuszczona ze strachu.
Chłopiec skulił się pod ścianą, w którą uderzył plecami, wycofując się płochliwie. Przyciskał do klatki piersiowej szlafrok Yoongiego i dopiero wtedy ten zauważył, że nieznajomy jest zupełnie nagi.
— Ja pierdole, JA PIERDOLE! — krzyknął Min, czując nagły skok adrenaliny i opuszczając telefon w dół. Wyskoczył z łazienki, zatrzaskując za sobą drzwi. — Mam pierdolonego włamywacza w łazience! DO TEGO JEST NAGI, HOSEOK KURWA! — Oddech mężczyzny był bardzo szybki i płytki. Nie mógł pozbyć się tego widoku sprzed powiek. Młody chłopak, bez ubrania, kulący się, nie patrzący w jego kierunku.
Serce Yoongiego waliło w piersi, a on w akcie desperacji trzymał mocno podważoną klamkę do góry, ciałem przyciskając drzwi do framugi, jakby niechciany gość miał zaraz mu uciec.
— Kim jesteś i czego chcesz?! Odpowiadaj! — wrzasnął.
— J-ja nie jestem włamywaczem... — Zza drzwi wydobył się cichy, nieco drżący głos. — Sam m-mnie przecież tu przyniosłeś, hyung... — odezwał się płaczliwie chłopiec. Musiał zbliżyć się trochę do drzwi, bo było słychać go wyraźniej.
— Słucham? Jaja sobie ze mnie robisz? Ubieraj się i wypierdalaj stąd, albo nie. Najpierw wezwę policję — panikował Yoongi
Dobre sobie, przyniósł do domu królika, a nie człowieka. Nie jest ćpunem na haju, żeby uwierzyć w taką bajkę. Chciał zadzwonić, aby wezwać funkcjonariuszy, ale odkrył, że w dłoni nie ściska jednak telefonu. Chyba nim rzucił w tym największym szoku, jaki doznał.
Nagle Yoongi poczuł, że coś uderzyło w drzwi. To chłopiec w panice oparł się o nie całym ciałem po drugiej stronie. Łzy już niemal spływały mu po policzkach.
— Nie, hyung, proszę! Znowu trafię na ulicę! Jest jeszcze zimno i trudno znaleźć dobrą kryjówkę! — łkał, wypluwając z siebie słowa z taką paniką, że co chwila się jąkał lub przejęzyczał. — Jestem tym królikiem, którego zabrałeś z ulicy, naprawdę! Mogę ci to udowodnić, jeśli tylko mnie stąd wypuścisz! — wręcz pisnął, bo ze zdenerwowania głos podskoczył mu o kilka tonów.
Brunet głośno się zaśmiał. Naparł od swojej strony mocniej na drewno, nie chcąc dać mu szans na wydostanie się. Nie wiedział, co zrobić. Liczył, że Hoseok wezwał za niego policję, słysząc, co tu się dzieje. Nie reagował najlepiej na stres, ale w tym momencie czuł chęć przeżycia, jak gdyby człowiek w łazience czyhał na jego życie z maczetą w dłoni.
— Otworzę drzwi i zaatakujesz mnie. Poza tym... co ty pieprzysz człowieku? Jakie zmienianie z królika w człowieka? Śledziłeś mnie? To ty zostawiłeś go na drodze w kartonie?
— Czym mam cię zaatakować? W tej łazience jest tylko papier toaletowy! — wychlipał dzieciak. Przez moment jeszcze tamował płacz, ale nie udało mu się powstrzymywać zbyt długo i w końcu wybuchnął szlochem. Kolana zmiękły mu ze strachu, więc zjechał po drzwiach na podłogę. — P-proszę, hyung... Chcę cho-ciaż porozmawiać... — wydusił łamliwie.
— No to rozmawiaj, przecież to robisz! — krzyknął, a po tym nastała cisza, przerywana jedynie dźwiękami z ulicy. Yoongi uspokoił swój oddech. Przysunął ucho, opierając je o drewno. Milczenie znów zaczęło go niepokoić. Gdy skupił się na otoczeniu, dosłyszał łkanie drugiej osoby. Nie rozumiał tego, co się właśnie dzieje. Ten chłopak był naprawdę dziwnym włamywaczem, biorącym go bardzo na litość. — Odzywaj się, jak do ciebie mówię — powiedział, tracąc cały swój rezon, a nacisk na drzwi coraz bardziej słabł, tak samo jego bojowa postawa.
— Je-jestem Jeongguk... — Dobiegł w końcu zza drewna rozedrgany głos. — Ciąży na mnie... taka jakby klątwa... — Pociągnął nosem. — Większość ludzi po śmierci odradza się, ale nie ma wspomnień z poprzedniego życia. Jest na świecie zaledwie kilkadziesiąt wyjątków od tej reguły. A-ale ludzie, którzy robili w życiu złe rzeczy, odradzają się najczęściej jako zwierzęta, żeby nie narobić więcej szkód, bo kiedy człowiek w następnym życiu jest zwierzęciem, zatraca w sobie człowieczeństwo. J-ja nie byłem dobrą osobą w poprzednim wcieleniu, ale pozwolono mi odkupić swoje winy, jeśli przeżyję to życie do końca. A karą jest to, że wciągu dnia zmieniam postać... i tylko, kiedy robi się ciemno staję się człowiekiem... — zakończył swój mało wiarygodny, lecz prawdziwy monolog. Wyjaśnił wszystko najlepiej jak umiał.
Brunet słuchał tego będąc coraz bardziej zaskoczony takim biadoleniem.
— Nie masz nawet wystarczająco jaj, żeby się przyznać do tego, co robisz? — spytał go. Nacisnął na klamkę, mocno ciągnąć drzwi, ale nie spodziewał się, że skulone ciało chłopca wpadnie prosto na jego nogi, przez co prawie się wywrócił.
Jeongguk zwinął się w jeszcze ciaśniejszą kulkę, chowając swoją mokrą i czerwoną od płaczu buzię w dłoniach. Uszy wisiały mu smętnie, a on sam miał na siebie założony wcześniejszy szlafrok, żeby nie świecić nagością przed Yoongim. Kiedy był królikiem, nie zwracał na to większej uwagi.
Dopiero po chwili miał odwagę unieść swoje zapłakane oczy na starszego.
— Mó-mówię prawdę... — Chwycił jedno ze swoich długich uszu i podsunął w stronę mężczyzny. — Dotknij go, jest prawdziwe...
Szok wymalowany na twarzy Yoongiego był iście teatralny. Uchylone usta, uniesione wysoko brwi, oczy szeroko otwarte, napięte mięśnie i praktycznie brak oddechu, gdy wzrok w całości skupił na pokazywanych, króliczych uszach oraz błyszczących, czarnych oczach, wpatrujących się w niego z uwagą.
— To jest bardzo nieśmieszny sen... — powiedział na głos, gdy w końcu kucnął. Złapał za ucho i pociągnął je, będąc pewnym, że to jakaś opaska.
— Ał! — pisnął Jeongguk, a jego głowa pochyliła się odruchowo, żeby szarpnięcie nie było tak bolesne (choć i tak było). — Uważaj, hyung, to boli! Moje uszy są delikatne! — jęknął z bólem, ale nie odchylił głowy z powrotem, pozwalając starszemu dotykać swojego ucha, co wprawiało go w lekki dyskomfort.
— Skąd... jak... Ogon też masz? — wydukał skołowany, patrząc na chłopca tuż u swoich nóg.
Jeszcze przez chwilę obracał pomiędzy palcami puchate uszko, które przypominało te, które dziś pieścił na kanapie, aż w końcu je puścił. Był tylko człowiekiem, a taka magia nie mieściła się w czaszce mężczyzny. Nie był w stanie przebyć procesu akceptacji tej sytuacji. Absurd, jaki odczuwał, był jak wzory z fizyki, które bardzo często bywały zagadką w szkole średniej.
Chłopiec zaczerwienił się już nie od płaczu i spuścił wzrok.
— Mam, a-ale jest tuż nad pupą i trochę wstydzę się go pokazać... — wymamrotał, bawiąc się nerwowo końcówką paska od szlafroka, który zawiązał w niechlujny supeł.
Mimo że w poprzednim życiu robił złe rzeczy i doskonale o tym pamiętał, w tym miał zupełnie inny charakter oraz podejście do świata, więc nie było możliwości, żeby wrócił do złych nawyków. Była to pewna forma zabezpieczenia.
Yoongi upadł na tyłek, siadając na panelach.
— To mi się śni i rano cię tu nie będzie, prawda? — dopytał ciszej. Ciemny wzrok bruneta padł na czerwony, puchaty szlafrok, którym owinął się chłopiec. Wyglądał na całkiem dobrze zbudowanego, chociaż jego twarz mówiła, że jest jeszcze dzieckiem. Szczególnie błyszczące, czarne oczy, które przypominały mu te same od królika. — Ile masz lat?
— Siedemnaście. — wyznał blondyn, nie czując potrzeby, żeby wstawać z podłogi, skoro jego rozmówca też na niej siedział. Ręce nadal mu trochę drżały, ale ogólnie był już uspokojony. — T-tak, rano już mnie tu nie będzie, bo znowu zmienię się w królika... — dodał cicho, patrząc na Yoongiego wielkimi, smutnymi oczami.
— Zaraz w ogóle cię tu nie będzie — powiedział mężczyzna twardo.
Chciał dodać jeszcze kilka słów, które miał na końcu języka, ale patrząc na chłopaka... królika... kimkolwiek on był, nie potrafił. Ramiona chłopca drżały pod puchatym, czerwonym szlafrokiem, a on sam co chwilę spoglądał kątem oka, całkowicie zlękniony w kierunku Mina i szybko uciekał wzrokiem.
Dopiero teraz przyjrzał mu się dokładnie, dostrzegając na policzku widoczną bliznę, która bardzo dobrze odznaczała się na karmelowej skórze, pozbawionej jakiegokolwiek makijażu. Jasne włosy luzem opadały na policzki, odrobinę przysłaniając duże, ciemne oraz błyszczące oczy. Uroczego wyglądu dopełniały odstające uszy z blond futerkiem. Przekonał się już, że są bardzo miękkie, a niespodziewany gość nie lubi dotykania ich.
— Słuchaj... nie znam cię, nie możesz tutaj zostać — mruknął pod nosem.
— Ja-jak byłem królikiem t-to ci nie przeszkadzałem... powiedziałeś na-awet, że jestem słodki, hyung... — wymamrotał dzieciak, dalej skubiąc pasek szlafroka.
Nie potrafił spojrzeć na Yoongiego dłużej, niż kilka sekund. Nie to, żeby zawsze był taki płochliwy. Nieśmiałość co prawda zaliczała się do cech jego charakteru, po prostu ta sytuacja go przestraszyła. Nie chciał, żeby Min go wyrzucił. Miał nadzieję, że w jakiś sposób uda mu się schować i mężczyzna nie zobaczy, jak zmienia się w człowieka, ale był naiwny. Pora roku nie sprzyjała ukrywaniu swojej tożsamości. W lato było najłatwiej, bo dni były długie, a mieszkając u jakiegoś dzieciaka w tym okresie, udawało mu się zachowywać ludzką część swojej jaźni w sekrecie. Ale im dni były krótsze, tym zwiększała się szansa na odkrycie, więc pewnej nocy po prostu uciekł, biorąc jak najwięcej rzeczy, które mogłyby mu się przydać. Zdołał jakoś przetrwać zimę i najwcześniejszy początek wiosny, ukrywając się w piwnicy jakiegoś klubu nocnego, lecz właściciel pewnego dnia dostrzegł go w ciele królika, zapakował go do pudełka i zostawił w parku. Jeongguk nawet nie wiedział, w której części miasta się znajdował i gdyby mógł, najchętniej by się rozpłakał. Wtedy jednak o pudełko potknął się Yoongi, a dalsza część historii jest już znana.
— Nawet jeśli nie wciskasz mi kitu to jako królik zajmowałeś dużo mniej miejsca i zapewne dużo mniej byś jadł — odpyskował Yoongi dosyć wrednie. Tym razem znów chciał coś dopowiedzieć, ale przerwało mu głośne walenie do drzwi i nawoływanie.
— Halo, tutaj policja! Proszę otworzyć! — Uszy Mina zrobiły się całe czerwone. No tak! Przecież Hoseok musiał wszystko słyszeć. Spojrzał na króliczego chłopca, którego twarz zrobiła się prawdziwie blada, gdy przesuwał wzrokiem to na przedpokój, to na Yoongiego.
Natomiast właściciel mieszkania przechodził wewnętrzne apogeum. Bił się z myślami. Co zrobić? Złapał nagiego nudystę, udającego pierdolonego królika (pewnie gwałciciel, a jak) w swojej łazience, ubranego w swój szlafrok! Jednocześnie dzieciak nie wyglądał, ani nie był pełnoletni i w pełni był przerażony, co chwilę wypuszczał wolną łzę spod powiek. Mógłby mieć problemy, jeśli by się okazało, że seluska policja poszukuje go.
— Nie ruszaj się to się jakoś dogadamy — syknął.
„Min kurwa Yoongi i jego słabość do puszystych rzeczy" pomyślał mężczyzna, gdy wstał z paneli i poszedł otworzyć drzwi. Zanim jednak to zrobił, rozczochrał jeszcze swoje włosy, szukając jakiejkolwiek wymówki dla nowych gości w mundurach. Denerwował się. Podskoczył, gdy zniecierpliwieni funkcjonariusze uderzyli mocno pięścią w jego drzwi.
— Czym zawdzięczam wizytę panów? — zapytał niepewnie, gdy je uchylił. Udawał zaspanego i żeby podkreślić swój stan człowieka zerwanego z głębokiego snu, udał że ziewa i przetarł palcami oko.
— Pan Min Yoongi? — zapytał rosły mężczyzna niewzruszonym tonem, patrząc chłodno na gospodarza.
— Tak, to ja. — Yoongi przeciągnął się we framudze, otwierając szerzej drzwi.
— Mieliśmy zgłoszenie włamania na tym adresie. Wszystko jest w porządku?
— Włamanie? Tak, wszystko jest okej. Spałem. — Twarz Mina wyrażała głębokie zaskoczenie, natomiast końcówki uszu były całe czerwone od przeżywanego stresu. Właśnie kłamał policjantowi!
Drugi z mężczyzn sięgnął za siebie, wprawiając Yoongiego w osłupienie. Miał wrażenie, że wyciągnie długą pałkę, którą zaraz zostanie zdzielony, ale tak się nie stało. Drugi funkcjonariusz wyciągnął telefon, na którym widocznie miał wszystkie dane ze zgłoszenia.
— Min Yoongi, lat dwadzieścia sześć, urodzony w Daegu dziewiątego marca. Treść zgłoszenia — mężczyzna odkaszlnął. — „Ratujcie mnie, znalazłem w łazience włamywacza, chcę żyć. Przyjeżdżajcie jak najszybciej, bo się wyrywa. Mieszkam w Silla apt. 102-304 w Jongno. Jest jak wściekły buldog", po czym następuję zerwanie połączenia. Połączenie było z prywatnego numeru. Mieliśmy podejrzenie, że to żart, ale i tak postanowiliśmy to sprawdzić. Możemy wejść?
Brunet stał skołowany w drzwiach. Bez wątpienia rozpoznał w zacytowanych słowach swojego najdroższego przyjaciela, Jung Hoseoka. Nie wiedział, jak na to zareagować. Trójka patrzyła na siebie, mierząc się wzrokiem.
— Chyba nie będzie potrzeby, bo nie wzywałem nikogo — powiedział twardo Min, trzymając drzwi i nie uchylając ich szerzej. Tym samym dał znać, że panowie mogą już iść, ale nie był na tyle odważny, aby im to oznajmić. I może to lepiej, że trzymał język za zębami, bo chwilę potem zatrzasnął drzwi wściekle, trzymając w ręce kolejny mandat dzisiejszego dnia, tym razem za bezzasadne wezwanie policji do interwencji.
Tak, jak nakazał mu starszy, Jeongguk nie ruszył się z miejsca. Nadal siedział w skulonej pozie na panelach, a kiedy gospodarz pojawił się w zasięgu jego wzroku, śledził go przestraszonymi oczami. Zwłaszcza, że wyglądał na jeszcze bardziej wściekłego, niż wcześniej. Nadal nie mógł się uspokoić i przestać płakać ze strachu.
Doskonale słyszał całą rozmowę Yoongiego z funkcjonariuszami, w końcu te wielkie uszy nie były tylko na pokaz. Przez to gnębił go jeszcze większy lęk, że tym bardziej Min go wyrzuci, skoro ma przez niego kolejne problemy. Nie śmiał odezwać się pierwszy, więc wbił tylko wzrok w podłogę, czekając na kolejne ostre słowa.
Brunet wyminął siedzącego chłopaka na panelach i wszedł do kuchni. W głowie miał tylko jeden cel.
Pozbyć. Się. Tego. Pasożyta.
Ciągle liczył w głowie do dziesięciu, aby nie wybuchnąć, bo wtedy na pewno doszłoby do rękoczynów. Aby odrobinę się uspokoić, oparł dłonie na blacie i zawisł nad nim. Zamknął oczy głęboko oddychając, wyciszając się minimalnie. W takiej pozie nie spędził długo. Oderwał się, aby schylić po reklamówkę, by spakować kilka rzeczy do niej w postaci nieotworzonych płatków owsianych, połowy bochenka chleba, nieotworzonej konserwy z sardynkami i jeszcze paroma drobiazgami.
— Jenguk? Yongguk? Nieważne. Trzymaj i wynoś się — powiedział do niego krótko.
— A-ale... — Jeon nie zdołał wykrztusić nic więcej, bo gula szlochu ponownie utknęła mu w gardle.
Yoongi jednak nie miał ani grama litości. Był zmotywowany pozbyć się problemu tak szybko, jak to było możliwe. Dalsza część ich rozmowy odbyła się na spojrzenia. Min udawał, że nie widzi błagalnego wzroku chłopca, ani jego kolejnych łez, a kiedy ten znalazł się już za progiem, mężczyzna po prostu trzasnął drzwiami. Było to dość symboliczne, bo tym trzaśnięciem oświadczył sobie w głowie, że to koniec tego chorego dnia.
Min przez większość nocy nie mógł zasnąć. Nie tylko przez fakt, że bał się podejść do wizjera i sprawdzić, czy dzieciak sobie poszedł (kilkakrotnie miał wrażenie, że słyszy jego łkanie). Zawinął się w kołdrę, rozjuszony i zrezygnowany, licząc w głowach koszty, jakie teraz będzie musiał ponieść. Dwa mandaty i rozbity ekran w telefonie – taki był bilans popieprzonego dnia. Chyba będzie musiał otworzyć konto oszczędnościowe, żeby się wypłacić i nie mieć żadnych długów, a dzielenie się swoimi pieniędzmi z policją nie było szczytem jego marzeń.
Z samego rana nie miał problemu ze wstaniem, ponieważ nie przespał nocy. Zrobił sobie kawę, udając, że nic się nie wydarzyło kilka godzin wcześniej, aczkolwiek miał pewne opory z wejściem do łazienki. Na tyle mocne, że zabrał ze sobą tłuczek z kuchni, ale na szczęście nie znalazł niczego poza... króliczym bobkiem. Z obrzydzeniem wyrzucił odchody do klozetu, a potem sam zajął na nim miejsce dopełniając porannej toalety.
Po około trzydziestu minutach był gotowy do wyjścia. Ubrał się ciepło, ponieważ z rana nie było za ciepło i trzy razy sprawdził, czy ma w portfelu bilet miesięczny. Otworzył drzwi, zatrzymując się taktownie, gdy zauważył reklamówkę z jedzeniem oraz swój czerwony szlafrok porzucony na wycieraczce przed mieszkaniem.
— Co za zwyrol... — szepnął pod nosem, schylając się po materiał z obrzydzeniem, jakby spotkany chłopak miał jakiegoś syfa. Miał zamiar od razu wyrzucić swój ukochany, zbezczeszczony, puchaty szlafrok do kosza, gdy ponownie zaniemówił.
Na wycieraczce pod miękkim materiałem siedział, a właściwie leżał, niepokojąco znajomy królik. Zwijał się w puszysty kłębek, najwyraźniej spał, dopóki Yoongi nie uniósł szlafroka do góry. Zwierzątko podniosło wtedy łebek, otwierając ciemne ślepia, które wlepiło w mężczyznę. Nie ruszyło się z miejsca, nawet się nie podniosło. Patrzyło tylko na Mina zaskakująco rozumnym wzrokiem, jak na gryzonia.
— Co ty tu robisz? — spytał zwierzaka, ale nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Zaczął się rozglądać po korytarzu, szukając kogokolwiek, kto mógłby podrzucić mu tą puchata kulkę znowu pod drzwi mieszkania, ale korytarz był pusty i cichy. — To są chyba jakieś jaja. Jak się tutaj znalazłeś? To ten gościu znowu próbuje mnie nabrać? Nie powinieneś być jego zwierzakiem — stwierdził na głos, schylając się po zwierzaczka i bez problemu podniósł go jedną dłonią.
Zabrał go tam, gdzie miał wcześniej plan go umieścić, czyli do łazienki, gdzie niedbale wrzucił na dno brodzika od prysznica szlafrok, a potem umieścił tam malutkiego króliczka.
— Musisz zadowolić się na razie kapustą przez cały dzień. Nie sikaj za dużo, bo będziesz śmierdział — cały czas coś biadolił do stworzonka, mając taką potrzebę. Gdy uszykował jego miejsce tak, jak myślał, że będzie okej, czyli dał mu trochę jedzenia oraz miseczkę z wodą i dodatkowy ręcznik zamknął prysznic, rozmyślając nad tym gdzie znajduje się najbliższy sklep zoologiczny.
Oddaniem królika w jakieś lepsze ręce musiał jednak zająć się już po pracy, bo gdyby zwlekał jeszcze kilka kolejnych minut, spóźniłby się na swój autobus.
Dzień minął mu bardzo rutynowo. Starał się skupiać na robocie i nie myśleć za bardzo o dziwacznych wydarzeniach z poprzedniego wieczoru, lecz króliczy chłopiec powracał do jego świadomości, jak bumerang. Chciał wrócić wcześniej z pracy, żeby zdążyć odnieść zwierzaka do sklepu, ale na chceniu się skończyło i jak zwykle został po godzinach. Kiedy wracał był już późny wieczór. Yoongi złapał się nawet na tym, że jakaś jego część martwi się, czy królik przypadkiem nie zdechł, zostawiony sam sobie na tyle czasu.
Kiedy wszedł wreszcie do mieszkania, zegar wskazywał dwudziestą pierwszą. Już w progu mężczyznę wmurowało, bo po całym domu unosił się całkiem przyjemny zapach smażonego mięsa, w którym rozpoznał mały zapas, zachomikowany na wcześniej już wspomniane kimchi.
A ręce opadły Yoongiemu już zupełnie, kiedy nagle w progu przedpokoju stanął nie kto inny, jak Jeongguk. Nadal miał swoje jasne włosy, długie, królicze uszy i duże, ciemne oczy. Do tego ubrany był w jego ubrania, a w rękach trzymał talerz z jego jedzeniem.
— Witaj w domu, hyung! Zrobiłem ci kolację! — oznajmił chłopiec, uśmiechając się przymilnie, jakby wcale nie był nieproszonym gościem.
— Co do kurwy? — spytał na głos w szoku, a reklamówka którą trzymał w dłoni upadła i słoik, który w niej był, prawdopodobnie się rozbił. — Jak... kiedy... skąd? Co? — spytał siebie na głos, wycofując się do tyłu. Naprawdę zaczął się bać i myśleć, że ma jakieś halucynacje, przez to, iż nie zmrużył poprzedniej nocy oka.
Ale to nie był sen, kuszący zapach smacznej, domowej kolacji nie pozwolił mu wierzyć w taki wytwór wyobraźni, natomiast niezrażony chłopak stał nadal w tym samym miejscu, chociaż ze zmartwieniem spoglądał w kierunku rozbitego szkła i powiększającej się plamie na panelach.
— Jak się znowu tutaj dostałeś? Mam wezwać policję? — spytał Yoongi, wybitnie piskliwym głosem.
— Przecież sam mnie tu przyniosłeś, hyung... — burknął blondyn, jakby był niezadowolony, że Yoongi tak wolno kojarzy fakty. — W tej kabinie było trochę ciasno, bieganie w kółko jest męczące. Ale jak już zmieniłem postać to posprzątałem ci w mieszkaniu, hyung! — dodał, widocznie będąc z siebie dumnym. — Ale tego już nie będę sprzątał. — Wskazał na coraz większą plamę wokół reklamówki.
— Jak niby zmieściłeś się w przebraniu tego malutkiego królika? — spytał, a chcąc jeszcze bardziej podkreślić swoje słowa, dłońmi pokazał wielkość wspomnianego stworzonka, które dosłownie mieściło się na jednej z dłoni Mina. — Wytłumacz mi to, to cię stąd nie wyrzucę.
— Tłumaczyłem to hyungowi wczoraj. Zmieniam się w królika razem ze wschodem słońca, a kiedy zachodzi staję się z powrotem człowiekiem. Gdybyś wrócił z pracy kilka godzin wcześniej mógłbyś to zobaczyć na własne oczy, hyung — wyjaśnił cierpliwie dzieciak, a potem jak gdyby ten dom należał do niego, przeszedł swobodnie do kuchni, po chwili wracając z talerzem, na którym czekała pysznie wyglądająca potrawa ze smażonego mięsa, ryżu i kapusty. — To chcesz to jedzenie czy nie, hyung? Jeśli nie to ja chętnie zjem! — zapewnił gorąco. Jeongguk, jak typowy dzieciak, nie ukrywał żadnych swoich emocji i od razu było po nim widać, co aktualnie czuje. Dało się to nawet usłyszeć w tonie jego głosu.
— Masz mnie chyba za jakiegoś obłąkanego, jeśli myślisz, że uwierzę w tą bajeczkę — zaczął powoli swój monolog Min, ale równie szybko go przerwał, gdy zauważył, że dzieciak go minął i udał się do salonu, gdzie zasiadł na kanapie i w dobrym humorze oglądał telewizję.
Naprawdę zaniemówił, zapomniał jak wysyła się impulsy do mózgu i stał jak znak drogowy, wpatrując się w wejście do głównego pokoju tego mieszkania z miną wyrażająca zdziwienie, szok i strach. Siorbnął głośno nosem i niczym zombie powłóczył się do kuchni, szurając nogami.
Zajrzał na patelnię i kolejny raz jego mózg eksplodował. Miał ochotę to zjeść, bo wyglądało bardzo dobrze, a spędził w pracy ponad jedenaście godzin i należał mu się ciepły posiłek.
Czuł się jak oderwany od rzeczywistości, podświadomie akceptując całe to zajście. Miał wrażenie, że jak obudzi się rano to jednak uzna, że to był jakiś kiepski żart. Niedbale zawiesił marynarkę na oparciu krzesła, które zaraz zajął i ze spokojem zaczął jeść ignorując fakt, że na kanapie w salonie ma gościa.
Jeon, mimo na pierwszy rzut oka dobrego, beztroskiego humoru, stresował się. Chciał za wszelką cenę pokazać, że nie jest bezużyteczny i że nie będzie żerował na Yoongim jak jakiś kleszcz. Był gotów na wiele, byleby nie trafić znów na ulicę. Albo na komendę. Był tam już raz w tym życiu i udało mu się uciec w bardzo oczywisty sposób, bo gdy tylko nastał świt i chłopiec zmienił postać, z łatwością przecisnął się między kratami i zwiał.
Jego długie uszy, postawione na baczność, co chwilę delikatnie się poruszały, wyłapując dźwięki z otoczenia, głównie skupiając się na tych dobiegających z kuchni. Miał tak dobry słuch, że potrafił usłyszeć nawet nieco cięższy, niż normalnie oddech Mina oraz to, jak przeżuwa.
Yoongi wciąż miał nadzieję, że to jego mama go odwiedziła jak był w pracy i zostawiła dzisiejszą kolację. Smakowała mu niesamowicie, a takiego połączenia mięsa i kapusty pekińskiej nie miał okazji jeszcze skosztować, a to zdecydowanie udobruchało nerwy gospodarza.
Wstał, wkładając naczynie do zlewu, a potem zajął się syfem, który narobił. Ostrożnie przeniósł reklamówkę do kosza na śmieci (potem stwierdził, że przecież mógł przynieść kubeł do burdelu, ale po co myśleć wcześniej, lepiej poplamić całą drogę do kosza i dodać sobie roboty). Uparcie omijał pomieszczenie, w którym przebywał Jeongguk.
Wszedł do łazienki, zauważając, że w brodziku nie ma ani śladu po malutkim króliczku, a to go niebywałe zmartwiło. Wziął szybki prysznic, pod którym podjął męską decyzję. Czas na konfrontację.
— Nie jedliśmy na kolację mięsa z królika? — spytał podejrzliwie, zatrzymując się we framudze wejścia do salonu. Była już prawie dwudziesta trzecia, nie miał zamiaru się rozsiadać z dzieciakiem, a w dłoni jak gdyby nigdy nic trzymał kapeć, który chyba miał pełnić funkcje miecza, jeśli gość postanowiły go zaatakować.
Blondyn westchnął, wyraźnie lekko już zirytowany tym, że Yoongi nie chce wierzyć w ani jedno jego słowo. Prawda, wszystko co powiedział brzmiało mało wiarygodnie dla zwykłego, dorosłego człowieka, do tego tak zagorzałego realisty, jakim był Min, ale co Jeongguk mógł jeszcze zrobić? Nie potrafił zmieniać się w zwierzę na własne życzenie (a to ułatwiłoby naprawdę wiele w jego życiu).
— Nie, hyung. Znalazłem w twoim zamrażalniku mięso. Jestem jedynym królikiem w tym mieszkaniu, a nie bardzo mi się spieszy do popełniania samobójstwa — burknął, wiercąc się delikatnie na kanapie, bo luźne spodenki do kolan, które miał na sobie, nie miały dziury na ogon, a Jeon nie śmiał sam jej zrobić, więc musiał znosić lekki dyskomfort.
— To, że masz królicze uszy nie znaczy, że jesteś królikiem. Ja mam swoje mieszkanie, ale wcale nie jestem bogaty — odburknął, przyglądając się mu z bezpiecznej odległości.
Nie wyglądał na kogoś niebezpiecznego, na pewno nie w takim wydaniu, jakim widział go teraz. Ubrania, które zazwyczaj nieco wisiały na Yoongim, na tego chłopaka były w sam raz.
— Możesz zostać dzisiaj na kanapie. Dobra kolacja — po tych słowach wyszedł do swojej sypialni, przez przypadek trzaskając drzwiami, a plecami oparł się o nie.
Chciał się zamknąć od środka kluczem, ale szybko przypomniał sobie, że jego drzwi nie mają zamka, bo gdy je wybierał nie planował mieszkać z kimś, a takie bez były dużo tańsze. To teraz będzie płacił stresem i nerwami, ale nigdy by się nie spodziewał, że będzie gościł pod dachem szaleńca, który przyszył sobie uszy królika i myśli, że nim jest!
W głowie wciąż miał multum obaw. Czy na pewno postępuje poprawnie, a przede wszystkim bezpiecznie? Czy obudzi się rano? Czy obudzi się, a w domu będzie wszystko na swoim miejscu? Czy wstanie, a dzieciak nadal tutaj będzie? Z takimi myślami położył się na skraju łóżka, oczyma wyobraźni widząc jak we śnie jest duszony poduszką. Dlaczego zatem pozwolił mu zostać? Wymęczony, zasnął czujnym snem, co jakiś czas budząc się kontrolnie.
Przez całą noc jednak nie stało się nic nadzwyczajnego. Yoongi słyszał jedynie czasami ciche kroki w salonie i kuchni, raz dźwięk odkręconej wody, a potem zapadła względna cisza, przerywana jedynie ledwo słyszalnym szmerem telewizora. Nad ranem Yoongiemu udało się zasnąć trochę głębiej, dlatego nie poczuł uginającego się od ciężaru drugiego ciała materacu, ani nie usłyszał nieco drżącego oddechu drugiej osoby.
Ze snu ostatecznie wyrwał go budzik oraz... coś przyjemnie miękkiego i puszystego, co łaskotało go w lewy policzek. Zaraz potem poczuł w tym miejscu dziwne ciepło, a gdy otworzył oczy, od razu dostrzegł białe futerko w jasne łatki. Znajomy króliczek spał, zwinięty w kulkę i wtulony w jego szyję, układając się w jej zagłębieniu.
Yoongiemu wydawało się, że to jakiś nieśmieszny sen. Puchata kulka łapała go za serce bardziej niż powinna, a w dodatku przyjemnie go grzała. Dotknął jej delikatnie, sprawdzając czy nie jest to żaden przyjemny sen. Ale nie był. Biały sierściuch spał w najlepsze i nawet przez sen malutki nosek poruszał się.
— Jak...? ten dzieciak chyba nie mówił prawdy... — powiedział cicho do siebie. Nie miał serca się ruszyć dopóki maluch spał.
A trochę potrwało nim futrzak wreszcie zaczął się wiercić, budząc się. Otworzył ślepia, mrugając nimi powoli, żeby potem wyczołgać się z nagrzanego miejsca swojego snu i wdrapać nieporadnie na mostek mężczyzny, kładąc się właśnie na nim, jak gdyby nigdy nic. Ułożył łebek na wyciągniętych przednich łapkach i przyglądał się twarzy Yoongiego wciąż wyraźnie zaspanymi oczkami.
Króliczek był leciutki, dlatego taki balast na piersi nie był żadnym problemem dla starszego. W dniu dzisiejszym była sobota, więc nie musiał iść do pracy. Nastawił budzik, aby nie przespać całego dnia i coś porobić, ale nie miał serca się ruszyć, gdy widział jasnowłose stworzonko w takiej pozycji.
— Miałeś zostać na kanapie — mruknął do zaspanego zwierzątka. Leniwie podniósł rękę do góry, aby pomiziać opuszkiem grzbiet noska puchatej kulki.
Na te słowa łapki króliczka przejechały po jego łebku, który zaraz wcisnął w materiał koszulki mężczyzny, jakby chciał w ten sposób przekazać, że spanie na kanapie wcale mu się nie podoba i woli zostać tutaj. Nie poleżał w takiej pozycji jednak długo, bo nagle poderwał się z nadstawionymi uszami, zwracając pyszczek w stronę wejścia do sypialni. W tym samym momencie rozległ się dzwonek do drzwi, który sprawił, że zwierzak wskoczył na swoje poprzednie miejsce i schował się w zagłębieniu szyi Mina. Jeszcze bardziej rozczulił mężczyznę ten widok, gdy tak nagle uciekł. Ale nie mógł dłużej leżeć i rozkoszować się małym, miękkim bubkiem koło swojej szyi, bo pukanie się ponowili.
Z ciężkim westchnieniem wstał z wygodnego, nagrzanego łóżka, składającego się z bardzo przystępnego materaca, puchatych poduszek i równie mięciutkiej w dotyku kołdry. Powłóczył na bosaka do wejścia. Przekręcił zamek w drzwiach, po czym delikatnie je uchylił, nie chcąc aby uderzyło w niego zimne powietrze.
— Yoongi! — Rozległ się tak bardzo znajomy Minowi głos. — Weź ty czasem odbieraj telefon, co? Wiesz, jak ja się o ciebie martwiłem od dwóch dni? Nie powiedziałeś mi o niczym, co się stało, tylko jakiś bełkot! — wyrzucał mu Hoseok, wpraszając się do mieszkania. Kiedy zdjął wierzchnie ubrania, obrzucił przyjaciela krytycznym spojrzeniem. — Jest po jedenastej, a ty nadal w piżamie?
— Mój telefon do niczego się nie nadaje po tym, jak nim rzuciłem — pożalił się przyjacielowi, za którym zamknął drzwi. — A nie odzywałem się, bo byłem na ciebie wściekły, chociaż nie powinienem — mruknął, przypominając sobie o mandacie leżącym w jego portfelu.
Zdawał sobie sprawę, że jego kumpel chciał go po prostu ratować, ale sumka jaka zapisana była na papierku wkurwia go do czerwoności.
— Sam krzyczałeś do mnie, żebym dzwonił po policję, bo masz jakiegoś włamywacza w domu — burknął na swoją obronę Jung, po czym walnął się na kanapie w salonie, czując się jak u siebie. Cóż, bywał w tym domu równie często, jak w swoim własnym. — To opowiedz mi w końcu, co się stało! To naprawdę był włamywacz?
— Nie, to był królik. — powiedział brunet, nim zastanowił się, jak to brzmiało, dlatego był zdziwiony, kiedy zobaczył wzrok przyjaciela na sobie. — No co? Spanikowałem.
— Naprawdę, Yoongi... — westchnął Hobi, chowając twarz w dłoni w geście załamania. — Zrobiłeś tyle krzyku, bo przestraszyłeś się królika? Jakim cudem pomyliłeś królika z włamywaczem?
Tymczasem rzeczone zwierzątko usiadło w progu sypialni, bojąc się trochę wyjść przy kimś obcym. Ale z drugiej strony tam był Yoongi, który był naprawdę ciepły i delikatny, gdy go głaskał, więc bardzo chciał się do niego dostać. Starając się więc nie wydawać głośniejszych dźwięków, pokicał do kanapy, po czym oparł się łapkami o łydkę Mina, prosząc w ten sposób o zwrócenie na siebie uwagi.
Brunet kątem oka spojrzał na ziemię, czując bardzo subtelny dotyk. Na widok dużych, czarnych patrzałków schylił się po zwierzaka i zgarnął go jednym ruchem na swoje kolana. Nie potrafił mu się mu oprzeć w takim stanie, a na dnie umysłu gdzieś ciągle widniała mu myśl, że to ten wyrośnięty dzieciak jest w ciele małego króliczka.
— Nie zawsze jest taki malutki. — mruknął pod nosem w stronę przyjaciela, ale bardziej zabsorbowany był puchatym króliczkiem, który zaczął się mościć na jego udach, co chwilę zerkając w stronę rudowłosego.
— Nie mam pojęcia, jak mogłeś wystraszyć się tego maleństwa — westchnął Hoseok, przyglądając się słodkiemu zwierzątku i także mimowolnie się rozczulając. — Jest przeuroczy. I wygląda na zadbanego, naprawdę znalazłeś go na ulicy?
Wyciągnął rękę, żeby także pogłaskać króliczka, lecz ku zdziwieniu obojgu mężczyzn, maluch uciekł przed jego dłonią, zeskakując z kolan Yoongiego, żeby ukryć się za jego ciałem, wyraźnie przestraszony i nieufny.
— I wygląda na to, że jest bardzo strachliwy. — skomentował ucieczkę puszystego stworzonka, którego uszy wystawały nieco ponad jego udo, zdradzając jego kryjówkę. Pomyślał, że jako człowiek wcale nie wygląda na takiego spanikowanego, bo nie miał żadnych oporów wepchać się do domu Yoongiego i wracać do niego niczym bumerang. — Przyszedłeś jeszcze po coś? Bo na żadne miasto mnie nie wyciągniesz — poinformował kumpla.
Hoseok, nieco zawiedzony tym, że stworzonko się go przestraszyło, obrzucił przyjaciela urażonym spojrzeniem.
— Dopiero wszedłem, a ty już mnie wyganiasz? — burknął, wyraźnie obrażony. — Taki z ciebie przyjaciel. Najpierw nie odzywasz się kilka dni, a kiedy już przychodzę, niemalże z zawałem, wyrzucasz mnie po kwadransie. Jak możesz mi to robić, Yoongi? — Złapał się teatralnie za serce.
— Nie wyrzucam cię, tylko mówię, że możemy zamówić jedzenie do domu, a soju mam w lodówce — powiedział starszy, szukając palcami zwierzaka, a gdy go odnalazł, przytulił malucha do swojego uda. Potrzebował czuć, że jest bezpieczny i na pewno go nie zgniecie, gdy będzie chciał się poruszyć.
— No dobra. — Jung zgodził się od razu, wygodniej rozkładając się na kanapie.
W ciągu kolejnych trzydziestu minut zamówili pizzę (przy wyborze której kłócili się zażarcie, bo Hoseok koniecznie chciał wziąć hawajską, a Yoongi nie lubił ananasów, zwłaszcza na pizzy) i włączyli serial, który obaj od pewnego czasu męczyli. Oglądali go jednak tylko razem, co było bardzo pomocne.
W tym czasie Jeonggukie ponownie wdrapał się na kolana starszego, układając się na nich i opierając wygodnie łebek, oglądał razem z nimi. Kiedy jednak jedzenie już dostarczono, poczuł przemożny głód. Nic jeszcze tego dnia nie jadł, a jako królik niestety mógł przyjmować pokarm taki, jaki jadły te zwierzęta. Dlatego zaczął zaczepiać Yoongiego, ciągnąc go za koszulkę i prosząc w ten sposób o jedzenie.
— O cholera. — wyrwało się Minowi, gdy trochę sosu spadło na główkę królika, ale to skutecznie zwróciło jego uwagę na zwierzaka. Odstawił swój kawałek na udo przyjaciela, spotykając się z jego głośnym bulwersem na ten temat. Ale olał go całkowicie.
Najpierw palcem zaczął ścierać sos z jasnego futerka. Miał wrażenie, że zwierzątko patrzy na niego z wymalowanym smutkiem na pyszczku, przez to, że dorobił mu kolejnej kropki na jasnej sierści.
— No sorry, wykąpiesz się potem... o ile stanie się to, co myślę — powiedział. Już chciał wrócić do oglądania serialu, bo wystarczyła chwila, a już nie wiedział, co się dzieje.
Natomiast Jeonggukie nie dawał mu spokoju, co chwilę go zaczepiając, a to ciągnąc za koszulkę, lub łebkiem ocierając o niego. Znowu spojrzał na dół, na chwilę zatapiając się w ciemnych, błyszczących oczach. To był tylko królik, a jego wzrok wydawał się bardzo rozumny.
— Co się dzieje? — spytał głupio, bo przecież nie dostanie żadnej informacji od niego.
Króliczek zaczął machać łapką w kierunku kawałka pizzy, który Yoongi odłożył, rozpaczliwie próbując dać mu do zrozumienia, czego potrzebuje.
— Ej, a może on jest głodny? — spytał luźno Hoseok, od kilku minut przyglądając się tej sytuacji. Nie znał się za bardzo na królikach, więc wyjątkowo inteligentne zachowanie zwierzaka nie zrobiło na nim wrażenia.
— Hm. Może tak. Ale nie mam nic do jedzenia, cała kapusta poszła wczoraj na obiad. — powiedział Yoongi, zastanawiając się, co powinien teraz zrobić. Chyba jednak będzie musiał wyjść do sklepu, aby coś mu kupić. — Pójdziesz do sklepu? Dam ci pieniądze, kupisz jakieś marchewki i kapustę, okej?
— No dobraaa — zgodził się Hobi, lecz wyraźnie niechętnie. Zwlókł się z kanapy i zaczął rozglądać za swoją bluzą, którą zdjął, bo było mu za ciepło. — A króliki nie mają tych takich swoich specjalnych karm czy czegoś? Kupiłeś mu w ogóle klatkę, czy tak po prostu go sobie trzymasz? — spytał mało angażującym tonem, zakładając buty.
— Nie, nie kupiłem, bo i tak zamierzam go oddać do sklepu, albo do schroniska. — odpowiedział kumplowi. Przestał interesować się pizzą, a serial który oglądali zatrzymał. Wziął malucha i podniósł go na wysokość swoich oczu. — Ale skoro nie masz klatki i musisz jeść, to musisz też pewnie srać — burknął do niego. — Mam nadzieję, że nie zabobkowałeś mi łóżka.
Zajączek zaczął szybko kręcić łebkiem, jakby protestował. Nie chciał być nigdzie oddawany. Chciał zostać z hyungiem. Z pewnością był bardzo naiwnym stworzeniem, ale niezwykle szybko przywiązywał się do innych ludzi i lubił się ich trzymać.
— No weeeź, oddasz tego słodziaka do sklepu? A potem co? Weźmie go jakieś dziecko, które będzie go tarmosić, nosić i ciągnąć, aż zamęczy na śmierć — odparł rudowłosy, zakładając już na siebie kurtkę.
— Nie mam się nim kiedy zajmować, mam tylko wolne weekedny i to też nie każdy. — zauważył starszy.
Odstawił futrzaka na swoje kolana. Na nowo pojawiły się z nim wątpliwości i trochę zmarkotniał, gdy przypomniał sobie wysokiego, smukłego chłopaka o pięknym uśmiechu i takich samych oczach, jak te od króliczka. Wciąż nie ufał swoim wspomnieniom, nie wiedział, ile w tym wszystkim jest prawdy i czy w ogóle jest to prawdą. Nie przypominał sobie, aby czymś się przyćpał, żeby mieć takie zwidy.
Na takich przemyśleniach spędził cały czas, kiedy czekał na swojego przyjaciela. Gdy znowu się pojawił, odstawił maluszka na puszystej, miękkiej kanapie i kazał zaczekać, a sam poszedł zobaczyć, cóż Hoseok kupił.
— I co masz?
— Laska z zoologicznego była tak gorąca, że po prostu musiałem zdobyć jej numer. Zastosowałem więc podryw na królika! — Hoseok był wyraźnie zadowolony z siebie, kiedy odstawiał na podłogę wypchaną zakupami torbę foliową. — Co prawda trochę przepłaciłem, bo miałem kupić mu tylko jakąś marchewkę i kapustę, ale zdobyłem numer!
Okazało się, że tak naprawdę Jung nie kupił żadnej z rzeczy, o które został poproszony. Ale w jego zakupach znalazła się rogowa kuweta dla królika, dwa pudełka karmy, trzy pudełka smakołyków, kilka rodzajów zabawek, a nawet poidełko. Jeonggukie stawał na tylnych łapkach, żeby lepiej widzieć zawartość torby. Nic to jednak nie dawało, a nie chciał schodzić z kanapy, skoro hyung nakazał mu na niej zostać.
Yoongi uniósł wysoko brew i spojrzał na kumpla, po czym z prawdziwą szczerością przypomniał mu chyba najzabawniejsza sytuację z „podrywów" Junga.
— Stary, a tym razem nie dała ci numeru na infolinię SKT? — spytał rozbawiony, patrząc na wszystko, co kupił. Ucieszył się na widok kuwety, którą zaraz odstawił w rogu pomieszczenia i chwycił w dłonie pudełko z jedzeniem, które zaraz przesypał do miseczki i zaniósł do króliczka, którego główkę z uszkami widział już z kuchni. — Smacznego? — powiedział do właściciela jasnego futerka.
Zwierzątko od razu zaczęło pałaszować zawartość miseczki, znów niespotykanie szybko, jak na zwykłego królika, przez co opróżnienie naczynia zajęło mu niecały kwadrans, podczas gdy zwykłemu królikowi starczyłoby na cały dzień.
Z zapełnionym brzuszkiem, ułożył się ponownie na Yoongim, w okolicy jego brzucha, bo nie siedział on zbyt prosto na kanapie. Maluch zwinął się w kulkę, najwyraźniej mając w planach znów urządzić sobie drzemkę.
— Tym razem na pewno nie. — prychnął Hoseok, wpatrując się w zapisany na swojej dłoni ciąg cyfr, jak w jakiś niezwykle cenny skarb.
— Niech zgadnę. 918 726 534? — podyktował mu numer, który jako pierwszy przyszedł mu do głowy. Po tych słowach włączył ich serial, chcąc już się dowiedzieć, czy Annelise uratuje swoich uczniów przed sprawiedliwością.
Jego dłoń automatycznie podążyła do malutkiego ciała, pokrytego w całości puchatym, białym futerkiem. Miał słabość do puszystych rzeczy, co było widać po jego mieszkaniu. Wszystko co się dało było miękkie i delikatne. Nie tylko wyglądało ładnie, ale właścicielowi było wygodnie w każdym centymetrze domu.
— Nie? — burknął rudzielec, zajmując swoje poprzednie miejsce na kanapie. Zerknął na zasypiającego króliczka i uśmiechnął się mimowolnie. — Masz zamiar jakoś go nazwać? — spytał. — Nawet jeśli masz zamiar go oddać, przydałoby mu się jakieś imię.
— Nazywa się... Yongguk? Jakoś tak — mruknął pod nosem — A ty powinieneś zastanowić się nad powrotem do Jimina, a nie szukać jakieś laski na pocieszenie. Przecież w żadnej się nie zakochasz, odpuść w końcu, jesteś gejem, stary — wyrzucił z siebie z grubej rury.
Jung od dawien dawna miał swojego adoratora, z którym nawet skusił się na coś więcej, ale wizja związku z mężczyzną przeraziła go, co było efektem wychowania w takim, a nie innym kraju. Wiedział, że prawdopodobnie spowoduje tym atak na swoją osobę, albo wybuch złości, a w najmniej groźnym wypadku Hoseok po prostu się zbierze i wyjdzie. Nie mógł pozwolić na to by marnował swoje życie. To Min był bardziej pogodzony z faktem, że ma kumpla geja, niż on sam.
— Czy możesz łaskawie nie mówić mi, co mam robić, a czego nie robić w swoim życiu? — warknął Hoseok. Jego postawa zmieniła się z w miarę rozluźnionej, na pasywnie agresywną. Temat akurat tego aspektu życia był dla niego niezwykle drażliwy. Jeonggukie aż skulił się bardziej, słysząc ostry ton. — Jak będę chciał być z kobietą to kurwa będę. — dodał, po czym z zaciętą miną wbił wzrok w ekran, chcąc przekazać, że temat jest zakończony.
Min przez chwilę wpatrywał się w profil swojego przyjaciela, czując okropne rozżalenie w gardle. Tak bardzo chciałby mu pokazać, że to nie jest nic złego kochać drugą osobę, nawet jeśli była tej samej płci. Nie da się oszukiwać samego siebie całe życie. Naoglądał się za dużo melodramatów (faktycznie, to rzetelne źródło do czerpania doświadczeń) i już widział oczyma wyobraźni jak Hoseok po kilku latach małżeństwa zaczyna zdradzać swoją kobietę z mężczyznami. Jako dobry przyjaciel, chciał mu oszczędzić takiego psucia sobie nerwów.
— Mam chłopaka. — powiedział, nim zdążył ugryźć się w język. Spanikowany spojrzał w dół, na króliczka, który się cały kulił, a na jego słowa spojrzał na właściciela brzucha, na którym leżał. — I nazywa się... Jeongguk? — przybił sobie mentalnie piątkę, ale patrząc w ciemne oczy zwierzątka, było to pierwsze imię które przyszło mu do głowy. — I co? Teraz przestaniesz być moim przyjacielem?
Hoseoka wmurowało w siedzenie. Zwrócił zdziwione spojrzenie na przyjaciele, bo nie spodziewał się w tej chwili takiego wyznania. Zwłaszcza od Yoongiego, który do tej pory gustował raczej w płci przeciwnej.
— Masz chłopaka? Dlaczego nic mi nie powiedziałeś? — Niekontrolowanie do jego głosu wkradła się nutka rozżalenia.
— Właśnie ci mówię. Poza tym, czułem, że twoja reakcja nie będzie za wesoła — odpowiedział brunet. Nie patrzył w jego kierunku, nerwowym gestem zaczął głaskać futerko zwierzątka. Wyczuwał, że jest niemniej zestresowany, niż jego nowy właściciel.
— Nic mi do tego, z kim się umawiasz — mruknął rudowłosy, odwracając wzrok. Był już wyraźnie spokojniejszy. — Nie interesuje mnie twoje życie uczuciowe, więc moje ciebie też nie powinno — dodał chłodniejszym tonem.
Ze swoimi problemami z tożsamością seksualną musiał poradzić sobie sam i naprawdę nie chciał, żeby nikt, nawet Yoongi, się w to nie wtrącał. Prawdą był fakt, że bał się jak cholera przyznania do tego, że mężczyźni także mu się podobali. Z Jiminem było mu dobrze, lecz to właśnie przez strach zerwał z nim i odciął od niego w miarę możliwości.
— Jakby to była kobieta, to byś mnie spytał o rozmiar stanika — zarzucił mu Yoongi, bo często obgadywali rożne dziewczyny, które znają i oceniali je sobie przy piwie, albo czymś mocniejszym.
Stres, jaki wynikł z jego kłamstwa nie przeszkodził mu brnąć w to dalej. Na siłę wpieprzał się w życie przyjaciela, ale obserwowanie jak się męczy, sprawiało, że sam Min się męczył
— Chcesz go poznać? W tygodniu ma przyjechać do mnie z Busan, zapraszam cię na kolację — to było jak przywalenie gwoździa do trumny. Skąd niby teraz wytrzaśnie chętnego do udawania jego chłopaka? Znowu spojrzał na zajączka, który w tym momencie przypominał typową trusię – siedział zwinięty w kuleczkę i patrzył wprost na Hoseoka, niuchając noskiem otoczenie.
Hobi zignorował kąśliwą uwagę, skupiając się na rzuconej propozycji.
— Jasne, chętnie przyjdę go poznać. — odparł, wciąż nie chcąc spojrzeć na przyjaciela. Jakaś część jego mózgu zaczęła się zastanawiać, co miał w sobie ten chłopak, że zdobył serce Yoongiego.
Tymczasem Jeonggukie, gdyby mógł w tej formie się rumienić, byłby już cały czerwony. Nie miał pojęcia, co Minowi przyszło do głowy, że przedstawił go jako swojego chłopaka. Przecież nawet go nie lubił i tylko mówił o tym, jak bardzo chce się go pozbyć! Maksymalnie zawstydzony, schował łebek pod łapkami, nie chcąc patrzeć na żadnego z mężczyzn. Jego niewielkie serduszko biło o wiele szybciej, niż powinno.
— Yah, to odczytuj SMSy, bo zepsuł mi się mikrofon w telefonie — powiedział Min, samemu czując zawstydzenie.
Serce gospodarza biło równie szybko, co to malutkie od zajączka. Wlepiał pusto oczy w ekran kolejnego odcinka. Całkowicie zgubił się w fabule i jedynie udawał, że go to interesuje, ponieważ myślami był już na stronach internetowych, zastanawiając się, co wpisać w przeglądarkę, aby znaleźć chłopaka do wynajęcia, jakkolwiek źle to brzmi. Niestety, sytuacja tak się między nimi zaogniła, iż po skończonym odcinku Jung zaczął się zbierać. Uzgodnili, że Yoongi się z nim skontaktuje jak „Jeongguk przyjedzie z Busan".
Gdy zamknął drzwi za przyjacielem, poszedł po króliczka i zabrał go do swojej sypialni.
— O osiemnastej dwanaście zachodzi słońce. Zobaczymy, czy mnie kłamałeś czy nie — do wspomnianej godziny pozostało około godziny. Króliczek wyglądał doprawdy uroczo. Mała, puszysta kuleczka na środku łóżka o ciemnej pościeli.
Za każdym razem, kiedy zwierzątko chciało gdziekolwiek się przemieścić, Yoongi łapał je i sadzał z powrotem na poprzednim miejscu. W końcu króliczek odpuścił, kładąc się na pościeli na przeciwko mężczyzny i wlepiając w niego nieco spłoszone spojrzenie. Nic nie robiąc, godzina wlokła się okropnie.
Yoongi nie mógł się powstrzymać przed pogłaskaniem maleństwa po łebku, albo grzbiecie. Finalnie pozwolił też, żeby wkicało mu w wolną przestrzeń między jego skrzyżowanymi nogami. W tym samym czasie ostatnie promienie słońca wpadały do salonu, czego w sypialni nie można było zobaczyć, bo wszystkie rolety były zasunięte.
A kiedy ostatnia ze smug światła zniknęła za horyzontem, w sypialni rozległo się donośne trzaśnięcie. W kłębach białego, rzadkiego dymu zniknął puchaty zajączek i pojawił się znajomy chłopiec, znów kompletnie bez żadnych ubrań, zgniatając nogi starszego pod swoim ciężarem. Natychmiast cały się skulił, zupełnie czerwony na twarzy, żeby zakryć strategiczne miejsce. Najchętniej by uciekł, ale wtedy Yoongi na pewno zobaczyłby stanowczo zbyt wiele.
Min zrobił wielkie oczy, nie spodziewając się tego, że zostanie tak mocno zgnieciony; że w ogóle cokolwiek się na nim pojawi. Obstawiał, że wszystko co działo się ostatnio to wytwór jego wybujałej wyobraźni, a tymczasem trzask i waga chłopca sprawiły, że upadł do tyłu, a nogi pozostały skrzyżowane. Z ust wydał krótki, głośny krzyk zdziwienia, mieszanego z przerażeniem.
Wstrzymał oddech, bo dymek jak szybko się pokazał, tak szybko znikł i mógł lustrować nagiego chłopaka na swoich udach. Patrzyli sobie w oczy, obaj będąc w szoku. Yoongi zrobił się na twarzy siny przez brak tlenu, niekontrolowanie otworzył swoje usta wpatrując w rysy twarzy chłopca, który bardzo szybko się skulił, chcąc schować przed czarnymi oczami gospodarza.
— Hoseok mi coś dosypał. — powiedział nagle.
Jeongguk zerwał się z miejsca w chwili, kiedy głowa starszego lekko się odchyliła i nie wbijał już tak w niego wzroku. Niemalże spadł z łóżka, chowając się za jego krawędzią po drugiej stronie, żeby jego nagie ciało nie było widoczne dla oczu mężczyzny. Buzia chłopca była całkowicie czerwona, a on sam lekko się trząsł z zawstydzenia i lekkiego strachu.
— N-nic ci nie do-dosypał, hyung... — wyjąkał głosem podwyższonym o kilka oktaw przez obecną sytuację. Jego długie, królicze uszy opadały do dołu, obrazując emocje blondyna. Chciał się czymś zakryć, bo paradowanie nago nie należało do rzeczy, o których marzył, ale w zasięgu swoich rąk nie miał nic przydatnego.
Brunet z uchylonymi ustami patrzył w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą siedział chłopak. Jedyne co mu przed oczami mignęło to puchaty ogonek, o którym wspominał mu chyba wczoraj, bo teraz niczego już nie był pewien. Nie ufał samemu sobie i stwierdził, że zwariował na dobre. Zaczął się wachlować dłonią, mając wrażenie, że z wrażenia zaraz zemdleje.
— Co to za czarna magia? Jak to się stało? Dlaczego? — pytania wystrzeliły z niego jak ptarda.
— Prze-przecież tłumaczyłem ci to, hyung... To życie jest karą za robienie złych rzeczy w poprzednim... — powiedział cicho dzieciak, mając ochotę zniknąć pod łóżkiem i nie wychodzić spod niego, dopóki nie będzie już ubrany.
Wciąż rozglądał się rozpaczliwie za czymś, co mógłby włożyć i jednocześnie sięgając po to, nie pokazywać się Yoongiemu. W końcu dostrzegł coś takiego, a była to czarna bluza, leżąca na fotelu niedaleko, której nie zauważył wcześniej, bo jedynie jej skrawek wystawał poza oparcie. Cały się wyciągnął, żeby móc chwycić materiał w dłonie, a dolną partię swojego ciała pozostawić wciąż skrytą za krawędzią materaca. Na szczęście, bluza okazała się być za duża na swojego właściciela o co najmniej dwa rozmiary, więc bez problemu naciągnął ją na swoją pupę tak, żeby nie było nic widać. Było w porządku, dopóki nie unosił rąk do góry.
— To w ogóle jest możliwe? Nie wkręcasz mnie? Bo już od dawna miałem podejrzenia, że trochę wariuję! — Min rozpaczliwie złapał się za włosy. Jego realizm w tym momencie przechodził ciężki kryzys. Właśnie przed własnymi oczami miał dowód na istnienie sił nadprzyrodzonych! I on miał być spokojny? Dłonie mu się trzęsły, tak mocno zatopił się w swoich myślach, iż nie zauważył ubrania, które na siebie narzucił był królik. — I co? Rano obudzę się z królikiem? Nie ma mowy, nie śpisz ze mną tutaj.
Jeon nie odpowiedział werbalnie, zrobił jedynie dość smutną minę, a jego uszy opadły jeszcze niżej. Nie lubił spać sam. Przez ostatnie kilka lat często był do tego zmuszany, lecz teraz, gdy znalazł w miarę bezpieczne miejsce, lgnął do poczucia bliskości tak bardzo, jak tylko się dało.
Wpełzł powoli na łóżko i usiadł z powrotem naprzeciw Yoongiego, który nadal wyglądał na kogoś konkretnie zszokowanego. Przyglądał mu się chwilę swoimi dużymi oczami, aż do momentu, gdy nie przypomniał sobie o czymś, co odnowiło jego blednące już rumieńce.
— Hyung... Powiedziałeś swojemu przyjacielowi, że jestem twoim chłopakiem... — przypomniał mu, bardzo cichym tonem, spuszczając wzrok.
Yoongi zastygł w bezruchu, bo był w trakcie machania rękami. Ciemny, przenikliwy wzrok spoczął na chłopcu, który pojawił się obok niego, po czym głośno się zaśmiał. Gdy był małym szczylem, owszem, wiedział, że będzie miał posrane życie. Nigdy nie sądził, że aż tak bardzo będzie potrzebował psychiatry i mocnych leków.
— Bo nie wiedziałem, że jesteś realny! — odpowiedział z wyraźnym zarzutem w głosie.
— Przecież mówię ci to od początku, hyung! — oburzył się chłopiec, unosząc swoje uszy w defensywno-ofensywnej postawie. — To nie moja wina, że mi nie uwierzyłeś!
Skrzyżował ręce na piersi i lekko się wyprostował, co sprawiło, że dół bluzy odkrył kawałek gładkiego uda nieco wyżej. Nie zauważył jednak tego, wlepiając w Mina waleczne spojrzenie.
Wzrok Yoongiego padł wprost na to miejsce, na co zapowietrzył się jeszcze bardziej. Spłoszony podniósł wzrok na twarz chłopaka, widząc lekko wydęte usta i napuszone policzki, gdy ten wpatrywał się w niego z niemym oburzeniem.
— Bo to jest nieprawdopodobne! Mam wrażenie, że to jakieś nowe reality show, które będzie hitem w Korei. — wydukał.
— Podsumujmy więc wszystkie fakty, hyung. Jestem siedemnastoletnim chłopakiem, który w czasie dnia zmienia się w królika, nie mam dokąd iść, ani do kogo zwrócić się o pomoc, nikt poza tobą nie wie, że istnieję. A ty powiedziałeś swojemu przyjacielowi, że jestem twoim chłopakiem! — Jego głos zabrzmiał zadziwiająco stanowczo i mocno jak na kogoś, kto jeszcze kilka minut wcześniej ledwo potrafił cokolwiek wyjąkać. Wciąż nie zmieniał ani swojej miny, ani spojrzenia.
— I tak zapomni! Ale skoro tak bardzo ci zależy, to będziesz moim chłopakiem albo się stąd wynosisz — Min podniósł głos, ale nie był to typowo agresywny ton, a raczej chciał przekrzyczeć młodszego i był pewien, że w ten sposób się go pozbędzie, bo wyglądało na to, iż nie odpowiadał mu fakt nagadania głupot Hoseokowi.
Blondyn zacisnął wargi, chcąc oburzać się dalej, ale rozsądek podpowiedział mu, że chyba lepiej po prostu odpuścić, bo, jakby na to nie patrzeć, był na łasce Yoongiego. Kiwnął więc potulnie głową, już się nie odzywając. Zaraz potem wstał ostrożnie, w obawie, że materiał bluzy odsłoni zbyt wiele, i skierował się do wyjścia z sypialni, nawet nie zerkając w stronę gospodarza.
Min pozostał na materacu, patrząc za chłopcem, który mocno naciągał bluzę w dół. Szczerze powiedziawszy, ręce mu opadły oraz na nowo popadł w szok. Poprzez zmęczony mózg Yoongiego przetaczały się przeróżne myśli, zaczynając od tych mówiących o Jeongguku jako utrzymanku, a kończąc na jakiś nieprawdopodobnych omamach wymagających wizyty lekarza.
Kilka minut zajęło mu dotarcie do punktu wyjścia.
— Ej, nie znikaj mi z oczu! — zerwał się z łóżka i wyszedł szybko z sypialni.
— Idę tylko do kuchni, jestem strasznie głodny. — mruknął Jeongguk, przekraczając już próg pomieszczenia. Odczuwał dyskomfort, nie mając na sobie bielizny, gdy był człowiekiem, ale na razie starał się o tym nie myśleć. Przynajmniej do momentu, aż zaspokoi głód. — Mam zrobić kolację? — spytał przymilnie, chcąc jakoś udobruchać podburzonego bruneta.
— Nie ma z czego zrobić kolacji, Hoseok kupił tylko rzeczy dla królika. — Zatrzymał się w progu kuchni, bacznie przyglądając się dzieciakowi.
Nie różnił się niczym od przeciętnego nastolatka, którego widywał na ulicy, gdy szedł do pracy. Był wysokim Azjatą o niespotykanych, dużych, błyszczących, czarnych oczach, uśmiechu szerszym i weselszym od największych śmieszków, jakich widział. Jedyne, co go wyróżniało to odstające uszy koloru włosów oraz puchaty, okrąglutki i rozkoszny ogonek, który widział przez ułamek sekundy.
— A ten ogon... to on ci z kości wyrasta? — spytał siadając na krześle. Wpatrywał się w dolną część ciała chłopca, ponad pupą, gdzie pod materiałem bluzy wyraźnie widać była okrągły kształt.
Chłopiec poczerwieniał, słysząc to pytanie. Szperał akurat w lodówce, żeby zweryfikować słowa Yoongiego, na te słowa jednak zamknął powoli drzwiczki i spuścił lekko głowę.
— Nie jestem pewien... Nigdy się nad tym nie zastanawiałem... Po prostu taki jestem. — wymamrotał, zerkając nieśmiało na starszego. — Ale mój ogonek jest bardzo wrażliwy. Więc staraj się go nie dotykać, dobrze? — poprosił szybko, chcąc zapobiec takiemu scenariuszowi.
— Wrażliwy tak samo jak uszy? Czy bardziej? — Jego pytania mogły brzmieć na głupie, ale nigdy nie zastanawiał się nad odczuciami zwierząt, a też próbował właśnie uporządkować swoją wiedzę.
Początkowy szok ustąpił ludzkiemu zaciekawieniu i teraz wpatrywał się w chłopaka, jak w ciekawy obiekt naukowy. Dyskretnie spojrzał nawet w przeglądarce zbitego telefonu czy ktoś może szuka takich cudaków, żeby go sprzedać za grube pieniądze.
— Zdecydowanie bardziej. — przyznał blondyn. Czuł się trochę dziwnie, kiedy Yoongi tak go wypytywał, ale rozumiał też jego ciekawość. Nigdy nie spotkał nikogo takiego, jak Jeongguk. — Dotyk na uszach nie... nie wywołuje we mnie takich reakcji, jak na ogonku. — dodał ciszej.
— Czyli ktoś cię już dotykał po ogonku, tak? — spytał, wnioskując tak po jego wypowiedzi. Odłożył telefon na stół, obok pustych butelek po soju, które zostały po wizycie Hoseoka. Nagle wpadł na dziwny pomysł. — Załóż kaptur.
— Tak... ale zdarzyło się to tylko kilka razy i zazwyczaj ludzie robili to z ciekawości. I po co mam zakładać kaptur? — spytał skonfundowany, marszcząc brwi, ale potulnie naciągnął kaptur na głowę, a jego uszy automatycznie opadły.
Brunet podniósł telefon do góry, robiąc mu takie zdjęcie. Skończyło się na tym, że zrobił ich kilkanaście, po czym zaczął przeglądać galerię, wybierając te najładniejsze.
— Sprawdzam, czy widać cię na zdjęciach — mruknął rozbrajająco, a w rzeczywistości wysłał messengerem do przyjaciela ową fotkę z podpisem „Jungkookie przyjechał".
Jeongguk westchnął tylko, nie chcąc już tego komentować. Usiadł przy niewielkim stoliku w rogu kuchni, podparł policzek na dłoni i wlepił wzrok w bruneta. Zrobił przy tym niezadowoloną minę.
— Hyung, jestem głodny... — zamarudził, odruchowo już naciągając kraniec bluzy. — I przydałyby mi się jakieś ubrania... albo chociaż bielizna...
— Trzeba pójść do sklepu, bo nie działa mi mikrofon w telefonie. Chyba że zamówię coś bez dzwonienia. — W trakcie mówienia tego zdania olśniło go i zaczął szukać strony z dowozami. Miał ochotę na jakiś makaron. Chociaż... znów wpadł na pomysł. — Co chcesz jeść? Na dzisiaj będę miał tylko moja bieliznę — mruknął drugie ciszej.
Podniósł wzrok znów doświadczając wydętych ust w niezadowoleniu, które wydały się mu niezwykle rozkoszne. Uwiecznił to na kolejnym zdjęciu, które też wysłał przyjacielowi z podpisem: „Patrz, jaki jest niezadowolony, bo jest głodny. Zamów nam jedzenie, bo mój mikrofon nie działa. Makaron ten co lubię, a dla Jungkooka..."
Nie wiedział co chce młodszy, więc poczekał na jego odpowiedź.
— Szaszłyki jagnięce! — powiedział od razu, rozpromieniając się. Zawsze robiła je jego opiekunka, z którą spędził prawie dwanaście lat swojego życia. Potem jednak zmarła, zostawiając Jeongguka samemu sobie, lecz smak owych przekąsek nadal przypominał mu najbardziej beztroskie lata swojego życia, gdy nie musiał jeszcze o nic się martwić. — A hyung... czy mógłbyś dać mi jakąś bieliznę, którą zamierzasz już wyrzucić? — poprosił. — Chciałbym w niej zrobić dziurę na ogonek... Czuję się... niefajnie, kiedy materiał na niego naciska.
Yoongi dopisał nazwę potrawy i dopiero tak skonstruowaną wiadomość, mającą na celu wyłudzić od kumpla pieniądze i zmusić go do przyjścia tutaj po odebranie długu (Min Yoongi jest genialny) wysłał Hoseokowi.
— Spokojnie, bielizna nie jest droga. Powinienem mieć jakieś nierozpakowane. Moja mama lubi kupować mi dziwne prezenty. — wyznał. Uznał, że to będzie idealna okazja aby pozbyc się wszystkich kolorowych bokserek z głupimi napisami i rysunkami, dopóki chłopiec nie dorobi się swojej własnej. Zadziwiające jest też to, że tak szybko z ogromnego szoku płynnie przeszedł do akceptacji Jeongguka w swoim otoczeniu. — A w ogóle wiesz, jak ten twój hyung się nazywa?
— Yoongi hyung. — Blondyn uśmiechnął się, ukazując swoje, przywodzące na myśl królika, zęby. Przy uśmiechu skóra wokół jego oczu uroczo się marszczyła. — Twój przyjaciel tak cię nazwał, więc domyśliłem się, że tak masz na imię, hyung — powiedział, podążając za Yoongim do sypialni, gdzie znajdowała się jego komoda, w której trzymał bieliznę.
Brunet kucnął i otworzył dolną szufladę, z której wyskoczyła zawartość, która była tam upchana. Bałagan składał się z nieposortowanych skarpetek oraz bielizny w rożnych kolorach. Nie widział sensu układania tego skoro i tak co chwilę wszystko lądowało w praniu, a potem znowu w tej szufladzie, a raczej nikt nie będzie oceniał jak mocno materiał na jego tyłku jest pognieciony.
— To jako królik też wszystko rozumiesz? Przecież masz dwa razy mniejszy mózg albo nawet trzy.
Yoongi wciąż nie potrafił pojąć, jakim cudem tak dobrze zbudowane ciało nastolatka mieściło się w puchatej kulce mieszczącej się na jego dłoni, stąd co jakiś czas pojawiają się błędy logiczne w przemyśleniach gospodarza, o które zapyta. Mimo tego, że zdawał się normalnie rozmawiać z chłopcem, nawet go akceptować, nadal wiele rzeczy było niewiadomą. Nie dopuszczał do siebie istnienia magii i szukał jakiegoś innego rozwiązania.
— Proszę. — Z dna szuflady wygrzebał pudełko nierozpakowanej, bardzo kolorowej bielizny z dziwnymi napisami po angielsku. — Możesz je zniszczyć.
— Rozumiem wszystko w formie królika. Nie wiem, w jaki sposób to działa. Potrafię myśleć wtedy prawie tak samo, jak teraz. Tylko moje uczucia są uproszczone, bo zwierzęta nie są w stanie odczuwać złożonych emocji. — wyjaśniał Jeon, przyjmując pudełko. Przyjrzał się mu, ale niewiele zrozumiał z widniejących na bokserkach napisów, bo znał po angielsku może dwa, trzy słowa. Nigdy nie chodził do szkoły, bo w tym życiu po prostu nie miał takiej możliwości. — Dziękuję, hyung. A dasz mi też nożyczki?
— Są w kuchni, w tej samej szufladzie, co pałeczki i sztućce — wyjaśnił. Wstał z klęczek, czemu towarzyszyło głośne chrupnięcie chrząstek w kości, które zignorował.
Temat ogonka chłopca uważał za niezwykle uroczy, zresztą tak samo jak uszu, które śmiesznie odznaczały się pod kapturem. Materiał przytrzymywał je w dole, ale te chciały się postawić na przekór wszystkiemu. Gdy wrócił do kuchni, rzucił okiem na powiadomienia w telefonie, czekając na odpowiedź swojego przyjaciela.
A ona nadeszła po kilku minutach. Zawierała głównie komplementy dotyczące aparycji Jeongguka, trochę niedowierzania, że Yoongiemu udało się wyrwać kogoś takiego oraz dużo, naprawdę dużo emotikonek. Hoseok zgodził się również zamówić im jedzenie, zastrzegając jednak, że dług ma zostać spłacony prędzej czy później.
W tym samym czasie Jeongguk znalazł nożyczki i sprawnie nacinał materiał. Przez całe życie był zmuszony do robienia tego, więc wiedział dokładnie, gdzie wykonać nacięcie i jak duże. A gdy skończył już, natychmiast włożył bieliznę na siebie, czując się wreszcie w miarę komfortowo. Yoongi przyglądał się mu w milczeniu, więc blondyn specjalnie podwinął tym razem krawędź bluzy, żeby pokazać swój biało-biszkoptowy, puszysty ogonek.
— Proszę, hyung. Chciałeś go wczoraj zobaczyć, więc dzisiaj masz okazję — powiedział, a potem z powrotem opuścił bluzę, która zakryła puchatą kuleczkę.
Yoongi uniósł wysoko brew na widok okrągłego, powabnego i mocno przyciągającego wzrok ogonka, doznając lekkiego rumieńca, gdy jego wzrok zjechał też na kształtne pośladki.
— Jest tak samo ładny, jak ten, gdy jesteś królikiem — powiedział na głos. Śledził młodszego wzrokiem, gdy wyrzucał resztki bokserek, a potem chował nożyczki na poprzednie miejsce. — Nasze jedzenie przyjedzie za jakiś czas. No i Hoseok mówi, że mam bardzo ładnego chłopaka — zaczepił go na nowo starym tematem. Krążył wokół tego z jednego, jasnego powodu – nie umiał znaleźć żadnego innego tematu. Jeongguk wydawał mu nie taki nierealny, jakby miał się w każdej chwili rozpłynąć. Obawiał się mrugania, bo miał wrażenie, iż króliczy chłopiec się rozpłynie. Bał się na razie poznać go lepiej.
Jeon ponownie tego wieczoru się zaczerwienił, kiedy zmierzał z kuchni do salonu, żeby z braku lepszego zajęcia usiąść na kanapie. Nigdy nie potrafił przyjmować komplementów, zawsze się wtedy rumienił i peszył, nie mając pojęcia, co odpowiedzieć.
— T-to... to miło z jego strony. — wydukał, podciągając kolana pod brodę. — A czy mój chłopak podziela jego zdanie? — odciął się, zadziwiając tym samego siebie, bo zazwyczaj nie uskuteczniał żadnych ripost, ani agresywniejszych gier słownych. Był równie puchaty w środku, jak i na zewnątrz.
— Twój chłopak ma zaburzenia psychiczne, więc nie wiem, czy jego ocena byłaby adekwatna — wybrnął starszy.
Nie poszedł za młodszym, a z powrotem do swojej sypialni, skąd wygrzebał jeszcze spodnie dresowe dla niego oraz skarpetki, bo na termometrze zauważył niską temperaturę. Tak uzbrojony wrócił do salonu w całości urządzonego z jasnego drewna, puchatych dywanów, poduszek i kanapy. A na sofie z której był wybitnie dumny zastał Jugkookiego – najbardziej delikatnego króliczka, idealnie pasującego do tego otoczenia w swojej zwierzęcej formie.
— Załóż, bo jest chłodno. Mam nadzieję, że nie będzie za małe, a jedynie za krótkie.
— Dziękuję, hyung — chłopiec posłał mu kolejny uśmiech, mile zaskoczony gestem Yoongiego. W końcu o nic go nie prosił, prócz bielizny.
Przyjął ubrania, a potem włożył je na siebie. Skrzywił się lekko, kiedy poczuł, że materiał spodni znów naciska na jego ogonek i momentalnie stwierdził, że w samych bokserkach było mu jednak o wiele wygodniej i bardziej komfortowo, lecz z drugiej strony spodnie dawały ciepło odkrytym nogom, a za ich pośrednictwem również reszcie ciała.
Nagle Jeongguk zrobił rzecz, której Min z pewnością się po nim nie spodziewał. Jak gdyby nigdy nic ułożył głowę na jego udzie, opierając się o nie policzkiem, gdy starszy usiadł na kanapie obok niego, a resztę ciała zwinął w coś na kształt kłębka.
Starszy drgnął, czując po raz kolejny ciężar na swoich udach, ale tym razem dużo mniejszy, niż poprzednio. Skierował wzrok w dół, przyglądając się noskowi chłopca, który z tej perspektywy przypominał uroczy, okrągły kartofelek, który chciałoby się miziać po grzbiecie. Zwierzęce uszy, pokryte jasnym futerkiem dotykały jego ciała, a on nie omieszkał ich nie dotknąć. Zrobił to niezwykle delikatnie, by nie sprawić mu bólu i dyskomfortu. Gładził subtelnie opuszkiem palca puszyste uszko, płynnie przechodząc na włosy, które okazało się być równie miękkie, co głaskany poprzednik.
— To naturalny kolor?
— Mhmmm — zamruczał Jeongguk z zamkniętymi oczami. Dokładnie o to mu chodziło, chciał dostać trochę pieszczot. Yoongi nieświadomie już go do tego przyzwyczaił i teraz chciał być głaskany oraz przyjemnie drapany po głowie i koło uszek. Tak delikatny dotyk szybko wprawił go w senność, dlatego wtulił policzek mocniej w nogę hyunga, układając się wygodniej. — Obudź mnie, kiedy jedzenie już... przyjdzie... — Ostatnie słowa już wyszeptał, bardzo szybko przenosząc się do krainy snów.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro