Part 9.
****H*A*R*R*Y****
Kartony stojące na podłodze jakoś mnie smuciły. Kilka miesięcy temu sytuacja była identyczna, ale wtedy myślałem, że coś się zmieni. Miałem nadzieję na lepsze jutro, na fajną szkołę, świetnych kumpli i akceptację. Chciałem mieć paczkę najlepszych przyjaciół jak w Skins i zwiedzać z nimi miasto, pić nielegalnie kupiony alkohol i słuchać muzyki. Chciałem mieć pierwszego chłopaka, opowiadać innym o pierwszych pocałunkach. Liczyłem, że duże miasto różni od Holmes. Liczyłem, że w Londynie każdy będzie mnie akceptował i lubił, a mama będzie się spełniać w pracy i szybko zacznie awansować. Ale tak nie było i znowu przeze mnie musieliśmy się przeprowadzić. Właściwie to była decyzja mojej mamy i za tydzień miałem zaczynać wszystko od nowa w Dublinie. Nie chciałem stąd wyjeżdżać, ale z drugiej strony z Londynem związane były tylko problemy i przykre wspomnienia.
W kartonach już była część moich ubrań, a także pozwijane plakaty. Do kolejnych pudełek miałem zapakować książki i inne drobiazgi. Na szafce leżał notatnik zniszczony przez Louisa, w którego powkładane były powyrywane kartki. Chwyciłem go i zacząłem przeglądać. Próbowałem znaleźć pierwszy wpis o chłopaku.
Widziałem Go. Znowu. Był z tymi przygłupimi przyjaciółmi, z którymi ciągle się szwenda. Jest idealny. Idealny z papierosem i w skórzanej kurtce.
Nienawidziłem siebie za ten wpis. Nienawidziłem siebie za to, że on mi się podobał. Nienawidziłem siebie za wszystkie serduszka postawione przy jego imieniu. Nienawidziłem siebie za wszystkie myśli, które miałem wobec niego. Nienawidziłem siebie za orientację. Nienawidziłem siebie i chciałem umrzeć.
Tak bardzo chciałem żeby mnie uratował. Tak bardzo błagałem go w myślach żeby poprosił przyjaciół, by dali mi spokój. Czułem upokorzenie i ból. Nie tak wyobrażałem sobie swój pierwszy raz. Nie tak wyobrażałem sobie jakikolwiek stosunek z chłopakiem. To bolało. Bolały mnie usta. Bolały mnie plecy, gdy pchnął mnie na ścianę. Bolało mnie wszystko. Nie chcę żeby to powtórzyli. Nie chcę żeby ktokolwiek się dowiedział.
Nie chciałem wspominać więcej. Później były wpisy, w których opisywałem pragnienie zobaczenia go. Chciałem go dotknąć, pocałować, ale mimo wszystko nie umiałem zebrać się na odwagę. Potem na koncercie złapałem go za rękę, a potem on się mnie wstydził przed przyjaciółmi. A potem się dowiedział. I kazał mi zdychać. A ja wiedziałem, że to jedyna rzecz, którego potrzebuję. Zdechnąć.
Otrząsnąłem się i wrzuciłem notatnik w kąt. Nienawidziłem go i mamy, która wygadała się do matki Louisa. Wiedziałem, że gdyby znała prawdę to nie cieszyłaby się za każdym razem na widok chłopaka. Ale mi za bardzo na nim zależało, by komukolwiek powiedzieć o sytuacji w toalecie. Nie chciałem by zawiesili go w prawach ucznia lub wydalili ze szkoły. Wtedy nie miałbym jak go widywać, a przecież tak mi na tym zależało.
Schodząc na dół wpadłem na mamę. Kuchnia była w połowie spakowana, a kartony stały pod ścianą. Nie mogłem w nocy spać i słyszałem jak krząta się po domu i pakuje wszystko. Robiła to w nerwach, bo przecież mieliśmy jeszcze trochę czasu. W głowie nadal miałem wszystkie słowa, które padły podczas kłótni. Powiedziałem jej jak bardzo jej nienawidzę i że niszczy wszystko. Zarzuciłem, że to jej wina, że chciałem się zabić, a potem żałowałem wszystkich słów. Przecież mieliśmy tylko siebie. Ona poświęcała dla mnie wszystko i robiła wiele żebym był szczęśliwy. Przytuliłem się do niej bez słowa, a ona położyła swoje drobne dłonie pokryte delikatnymi zmarszczkami i ukazujące ciężką pracę, na moich rękach.
- Nie chcę wyjeżdżać, mamo - szepnąłem.
- Musimy Harry. Tak będzie lepiej.
- Dam radę, mamo. Obiecałem sobie, że dam radę.
- To postaraj się żeby dać radę w Irlandii.
- Tu masz pracę.
- Tam też coś znajdę. Nie martw się, będzie dobrze.
Milczałem, tuląc ją i patrząc przez okno. Znowu wiał wiatr, a nasze podwórko oświetlała uliczna lampa. Chciałem zostać tu na zawsze, ale z drugiej strony Irlandia miała być naszą drugą szansą i nowym początkiem. Bałem się nowej szkoły i nowego miejsca. We wnętrzu serca czułem ukłucie na myśl, że już nigdy nie zobaczę Louisa, ale przecież to wszystko było jego winą.
Następnego dnia moja mama była ostatni dzień w pracy. Czekałem aż wróci z niej, bo nie chciałem siedzieć sam. Rano widziałem smutek w jej oczach i chciałem umilić jej ten dzień przez zrobienie obiadu i posprzątanie salonu. Kobieta była zmęczona i smutna, gdy wróciła do domu ze swoimi rzeczami. Miałem ochotę rozpłakać się, bo wiedziałem jak wiele to miejsce dla niej znaczyło. Znowu poświęcała się dla mnie i zostawiała coś, co sprawiało jej przyjemność i dawało satysfakcję. Po posiłku poszła się położyć, a ja siedziałem u siebie. Próbowałem posklejać notatnik, który tak wiele dla mnie znaczył, ale w końcu rozpłakałem się z bezsilności i zrzuciłem go z biurka, niszcząc na nowo. Dzwonek do drzwi przywołał mnie do porządku. Szybkim krokiem pokonałem schody i zamarłem widząc Louisa. Miał skruszoną minę i nie przypomniał chłopaka, którego znałem ze szkoły. W ręce trzymał kwadratową rzecz opakowaną szarym papierem.
- Jak śmiesz? - zapytałem i wycofałem się, by zamknąć drzwi.
- Musimy pogadać, Harry - włożył nogę między drzwi, a futrynę, uniemożliwiając mi zamknięcie ich.
- Nie mamy o czym. Daj mi spokój. Powiedziałeś wszystko co chciałeś.
- Nie możesz wyjechać, Hazz.
- Wyjeżdżam za trzy dni. Na szczęście nie będziesz musiał mnie więcej oglądać.
- Wpuść mnie - dopiero teraz dotarło do mnie, że pada deszcz i wieje wiatr. - Porozmawiajmy.
- Idź stąd! - podniosłem głos.
Chłopak użył siły, by się wprosić. Próbowałem wypchnąć go, ale on prosił o kilka minut. Nie chciałem żeby obudził mi mamę więc ruszyłem za nim na górę. Zdjął przemoczoną kurtkę i przeczesał włosy. Czekałem na rozwój wydarzeń i miałem ochotę rzucić się na niego, drapiąc jego twarz ze złości.
- Nie możesz wyjechać - powtórzył. Stałem ze skrzyżowanymi ramionami i patrzyłem na chłopaka, który już nie pokazywał swojej siły. - Przepraszam za wszystko co wtedy powiedziałem. Byłem po prostu zdenerwowany, bo nie często dowiaduję się, że jakiś chłopak otacza serduszkami moje imię w pamiętniku. Zrozum mnie, Harry.
- Skończyłeś? To pa.
- Nie, nie skończyłem. Przepraszam za zniszczenie notatnika. Znalazłem taki sam - podał mi paczkę. Spojrzałem na nią, ale nie przyjąłem prezentu. Rozerwał papier i pokazał notatnik. Rzeczywiście był identyczny. - Proszę, Harry. Zachowałem się jak dupek. Co mam zrobić żebyś się nie gniewał i nie wyjeżdżał?
- Wyjdź.
- Proszę, Harry! Przepraszam za wszystko. Za wszystkie głupie żarty w szkole, za tamtą akcję w toalecie, za wszystkie przykre słowa i ogólnie wszystko! Nie możesz się nie gniewać.
- Wynoś się! - podniosłem głos. - Za trzy dni mnie tu nie będzie, a przecież twoim marzeniem jest żebym zdechł!
- Przepraszam, Hazz! Co mam zrobić żebyś mi wybaczył? - patrzył na mnie i zapanowała cisza. - Mam cię pocałować?
------
Mamy 10K *fangirluje
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro