Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Part 4.


Czułem się dziwnie po wizycie u Stylesa. Ciągle miałem przed oczami jego przerażony wzrok i ciało wciśnięte w najdalszy kąt łóżka. Szedłem ulicą, kopiąc niewinny kamień. Miałem ręce w kieszeniach jeansów i słuchałem muzyki. Nie chciałem wracać do domu. Nie chciałem niczego. Szedłem bez większego celu ulicami miasta i wspominałem dzień, gdy chłopacy zabawili się z Harrym. Może wtedy naprawdę przesadziliśmy? Co jeśli on naprawdę popełniłby samobójstwo? Co jeśli teraz by go nie było? Czy ktokolwiek dowiedziałby się dlaczego to zrobił?

Wibrujący telefon przerwał moje rozmyślania. Wyciszyłem połączenie widząc numer mojej matki. Ta jednak nie poddawała się i zapytała czy będę na kolacji, gdy odebrałem. Przytaknąłem, a ta kazała mi wracać do domu. Kwadrans później przekraczałem próg. Moje dwie młodsze siostry znowu oglądały jakiś głupi problem o modzie, którego nawet nie rozumiały. No bo przepraszam, ale co mogą pojąć takie głupie dziesięciolatki?

Siedząc przy stole mieszałem widelcem w zapiekance makaronowej i nadal rozmyślałem o chłopaku ze szkoły. W sumie to tak trochę dziwnie było bez niego. Brakowało mi jego widoku na korytarzu i tego śmiesznego strachu w oczach.

- Jak w szkole, Louis? - usłyszałem głos mojego ojca.

- Spoko - mruknąłem bez patrzenia na czterdziestoletniego właściciela warsztatu samochodowego.

- Coś więcej?

- Nie.

O to samo zapytał Pheobe i Fizzy. Te chętnie opowiadały o lekcjach rysunku czy zajęciach z tańca. Po posiłku zwinąłem się do siebie. Spisywałem z internetu rozwiązania zadań, a potem grałem w strzelankę pobraną z Internetu.

Do końca tygodnia nie odwiedziłem Harry'ego. Toby i Matt nie poruszali tematu Stylesa, a plotki na temat jego samobójstwa jakoś ucichły. Będąc w supermarkecie na sobotnich zakupach byłem zmuszony do pchania wózka i wysłuchiwania dziewczęcego "Mamo, ja potrzebuję..." i tu należałoby wstawić wszystkie nowe kredki, strój na tańce czy buty. One zawsze potrzebowały czegoś nowego. A jak co jakiś czas słyszałem, że powinienem zacząć sobie dorabiać, bo już niedługo skończę szkołę i pójdę na studia albo mam się wyprowadzić i usamodzielnić. Wsparcie rodziców jak cholera.

Poczułem falę gorąca, widząc matkę Harry'ego. Przywitała się z moją mamą i posłała mi uśmiech. Czułem dziwny strach, a ta powiedziała:

- Jay, nie mówiłaś, że twój syn chodzi z moim do szkoły!

- Znasz Louisa?

- Tak, był ostatnio u Harry'ego. Dziękuję, Louis - zwróciła się do mnie. - Jesteś jedyną osobą, która odwiedziła mojego syna. Szkoda, że musiałeś tak szybko iść.

- Tak, ja... ja się spieszyłem - skłamałem, wymuszając uśmiech. - Możemy iść, mamo? Umówiłem się.

Pożegnała się z kobietą, a ja prędko ruszyłem dalej. W drodze powrotnej pytała o Harry'ego.

- Skąd ją znasz? - zapytałem.

- Pracujemy razem. Chodzisz z Harrym do klasy?

- Jest młodszy.

- Oh, powinniście się zaprzyjaźnić. Wydaje się fajnym chłopakiem.

- Mhm.

- Byłeś u niego?

- Chodziły głupie plotki, byłem ciekawy.

- Jakie plotki?

- Oj, mamo. Zwykłe plotki, Boże.

- No ale jakie?

- Mówiono, że popełnił samobójstwo, Jezu.

Spojrzała na mnie przerażona, a ja przewróciłem oczami. Nie pytała o nic więcej, a ja czułem, że z Harrym łączy mnie więcej niż mi się wydawało. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro