
Part 14.
– Omg zdałem to z matmy! – powiedział Harry, stając przede mną. Wieczorem musiałem wytłumaczyć mu kilka zadań i teraz chłopak traktował mnie jak superbohatera. Byłem zmęczony po nieprzespanej nocy, bo cała sytuacja męczyła mnie. Bałem się, co psycholog zrobi ze wszystkimi informacjami, ale nie mogłem dalej tego tłamsić w sobie. – Wszystko okej, Lou? – Zmarszczył brwi.
– Cieszę się, Hazz.
– A dobrze się czujesz?
– Jasne.
W tej samej chwili z głośników usłyszeliśmy głos dyrektora, który wzywał mnie, Matta i Toby'ego do gabinetu psychologa. Czułem, że to nie będzie miłe spotkanie i bez słowa oddaliłem się od zdziwionego nastolatka. Przed odpowiednimi drzwiami wpadłem na byłych przyjaciół, a jeden z nich zapytał:
– Dzidziulek już naskarżył, że nosek boli?
– Zamknij pysk.
Poczułem uścisk w środku na widok dwóch policjantów, dyrektora i psychologa. Wiedziałem, że procedury właśnie się zaczynały, ale mimo to ze stoickim spokojem zająłem jedno z krzeseł.
– Imię i nazwisko? – usłyszałem głos mężczyzny w mundurze.
– Louis William Tomlinson. Dwudziesty czwarty grudnia tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąty pierwszy – mówiłem, patrząc w ścianę. – Doncaster. Imiona rodziców też? – zapytałem, patrząc na niego.
– Ty. – Wskazał na Matta, który zupełnie nie rozumiał, co się dzieje.
– A co tu się w ogóle odwala? Jakiś słaby program nagrywacie? Nie śmieszy mnie.
– A śmieszył cię gwałt na młodszym koledze?
To słowo tak bardzo raniło moje uszy, ale mimo wszystko czułem spokój. Nie mogłem pozwolić, by oni nadal wyżywali się na młodszych uczniach. Nie mogłem pozwolić, by ktokolwiek czuł się zastraszany czy bał się przychodzić do szkoły.
– Nie powiem nic bez mojego adwokata, spieprzaj! Jestem niewinny, nie wiem, o co wam chodzi.
– Skoro jesteś niewinny to po co ci adwokat?
Gabinet wypełnił się jego krzykami, a ja siedziałem jak idiota. W końcu zostałem pociągnięty do góry ze słowami, że porozmawiamy na komisariacie. Byłem pełnoletni, więc czułem, że wszystko się kończy. Kończy się zabawa i ukrywanie.
– Co się dzieje, Lou?! – zapytał Harry, stając przede mną. – Puść go, no! – warknął, zabierając rękę policjanta z mojego ramienia.
– Powiedziałem ci, że to koniec, Hazz. Teraz będzie dobrze. Będziesz wolny.
– Co ty zrobiłeś, Lou?!
– Uwolniłem cię – szepnąłem i delikatnie pocałowałem go, by potem być pociągniętym do wyjścia.
Łzy spływały po moich policzkach i nie byłem w stanie wypowiedzieć żadnego słowa podczas przesłuchania. W końcu do pomieszczenia weszła znajoma mojej matki, która była adwokatką. Zdziwiłem się, a ona wyjaśniła mi, że jest tu, by mi pomóc.
****H*A*R*R*Y****
Byłem strzępkiem nerwów i nic nie rozumiałem. Prędko skierowałem się do gabinetu psychologa i ze łzami w oczach prosiłem o wyjaśnienia. Kobieta przytuliła mnie, zapewniając, że nic mi teraz nie grozi i będzie dobrze. Moja mama została wezwana do szkoły, a ja zapłakany przyrzekałem, że oni nic mi nie zrobili. Czułem, że muszę coś zrobić, bo nie mogę pozwolić, by zniszczyli Louisowi życie.
– On naprawdę nic mi nie zrobił, mamo – płakałem, jadąc do domu. Kobieta była zdenerwowana i nie słuchała mnie. Była wściekła na matkę Louisa, z którą się przyjaźniła. Przepraszałem ją za nerwy, bo brakowało mi argumentów.
– Przeczytałam twój dziennik, Harry, okej?! – powiedziała w końcu głośno, a ja zamilkłem.
– Jak mogłaś?! – wybuchnąłem w końcu. – Ufałem ci!
– Jemu też ufałeś i go kochałeś, a on jak się zachował?! Potem jeszcze przychodził, jakby nic się nie stało!
– Bo on też mnie pokochał, mamo – szepnąłem. – Przynajmniej on.
------
Boże, to jest tak żałośnie krótkie i tak żałośnie nudne, ale obiecałam, że wrzucę choć kilka słów dlatego jestem, wracam, bez wielu czytelników, ale się staram ok :(
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro