Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7

Zeszłej nocy razem z Connorem zakradliśmy się do szopy, gdzie schowana była łódź. Ukryliśmy w jej pobliżu kilka pilników i aby nikt nie dowiedział się o całym zajściu, szybko wróciliśmy z powrotem i gdyby nigdy nic wróciliśmy do sypialni.

***

- Chętni do pracy w polu?

Ręka Malcolma wystrzeliła w górę.

- Ty pierzesz - skarcił go profesor.

- Chciałbym pomóc

- Umiesz posługiwać się widłami? - spytał sarkastycznie staruszek.

- Tak - odparł niewzruszony.

***

- Obiecaj, że uciekniecie dopiero po moim zwolnieniu - zagadał do mnie Frank, kiedy pracowaliśmy w polu. Wiedział o naszej akcji. Zresztą, jak mógłbym mu nie powiedzieć.

- Dobrze

- To już niedługo - w sekundzie zamilkł, kiedy profesor Green pojawił się na horyzoncie, doglądając naszej pracy. Podszedł tylko, poskubał swojego wąsa i oddalił się w stronę pozostałych. Nagle zatrzymał się i zaczął wołać Malcolma. Chłopak nie odpowiadał, więc zaciekawiony zacząłem rozglądać się w poszukiwaniu blondyna.

Wtedy go zauważyłem. Siedział na stogu siana, a rękę miał całą we krwi. W drugiej trzymał nóż.

Od razu podbiegliśmy do niego i podnieśliśmy, podtrzymując z dwóch stron.

- Zabierzemy go do pielęgniarki - odparł Frank, natrafiając na zimne i bezuczuciowe spojrzenie Greena.

W skrzydle szpitalnym pielęgniarka sprawnie opatrzyła ranę Malcolma. Chłopiec przez cały czas gapił się tylko w podłogę, ani razu nie skarżąc się na piekącą ranę.

***

Z Connorem zaczęliśmy wszczynać w życie nasz plan. Przed snem zjedliśmy przyniesione przez niego pierniki, które znalazł parę dni temu w koszu na śmieci. Kiedy w środku nocy zaczęliśmy wymiotować, zabrali nas do skrzydła szpitalnego.

Gdy pielęgniarka skończyła obchód, wyskoczyłem ze swojego łóżka. Connor spał. Zerwałem z niego kołdrę, jednak nic to nie pomogło. Spał niezwykle twardo.

- Wstawaj! Chcesz tu zostać? - szarpnąłem nim, ale nawet to go nie obudziło.

Wszystkiemu z drugiego końca sali przyglądał się Malcolm, który musiał zostać po wypadku z ręką na obserwacji.

Zrezygnowałem z próby obudzenia Connora i podbiegłem do okna. Nie było czasu. Zabranymi wcześniej z pokoju pielęgniarki kluczami otworzyłem kratę i wyskoczywszy na zewnątrz, pobiegłem w stronę szopy.

Kiedy znalazłem się na miejscu, zacząłem wcześniej schowanym pilnikiem piłować łańcuch oddzielający mnie od szopy z łódką w środku.

Nagle usłyszałem kroki, a po chwili zza rogu wyłoniła się postać Malcolma w koszuli nocnej.

- Wracaj do skrzydła - prychnąłem w jego stronę, kontynuując swoją robotę.

- Weź mnie ze sobą! Zmienię cię przy wiosłach!

- Zjeżdżaj stąd, Malcolm! - ryknąłem, w jego stronę. Na prawdę działał mi na nerwach.

- Proszę! Nie chcę tu zostać!

Udawałem, że dźwięk piłowanego metalu go zagłuszał.

- Nie dam rady - jęknął - Proszę...

- Wracaj. Nie wezmę ze sobą takiego mięczaka

***

Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi. Że wspólny przyjazd na wyspę jakoś nas zjednoczył. Że przez to stał się dla mnie przyszywanym bratem.

Myliłem się.

Zapukałem do drewnianych drzwi, które po chwili otworzyły się z cichym skrzypnięciem.

- Dlaczego nie jesteś w skrzydle, C5? - wiedziałem, że profesor Green będzie zszokowany widząc mnie w takim miejscu, o takiej porze. Spojrzał na moje ubłocone kapcie - Gdzie byłeś?

- Rozmawiałem z kimś

- Byłeś na plaży?

Zaprzeczyłem.

- Rozmawiałeś z C19 - zabrzmiało to bardziej jak twierdzenie.

Tym razem nie mogłem zaprzeczyć.

Wybacz, Gerard.

Po chwili w całym Bastoy rozległ się donośny dźwięk bijącego dzwona.

***

Obudził mnie dźwięk bijącego dzwonu. Wszyscy zerwali się z łóżek, podbiegając do okna.

Dobrze znałem ten dźwięk.

Cholera...

Opiekunowie ruszyli w stronę szopy. Kiedy doszli na miejsce, nie zastali tam ani C19 ani łódki.

Nagle drzwi sypialni się otworzyły. Wszyscy odskoczyliśmy od okna.

Złapali go...

Jednak do pokoju wszedł Malcolm. Profesor Green zanim odszedł, poklepał go po ramieniu.

- Kapuś - wysyczał jakiś chłopak i splunął w jego stronę.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro