Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12

W nocy wymknęliśmy się do łazienki. Gerard postawił na umywalce zapaloną lampę, a ja w tym czasie rozłożyłem koc zabrany z mojego łóżka. O tej porze od płytek było strasznie zimno.

Już niedługo miałem opuścić wyspę. Chciałem ten czas, który mi został, spędzić w towarzystwie Way'a.

Gerard przytulił mnie do swojego boku i zaczął opowiadać o morzu. Znów jego oczy rozbłysnęły tym dziwnym blaskiem, a ja przez cały czas jak zaczarowany wpatrywałem się w niego, słuchając kolejnych historii. Nie zdziwiłbym się, gdybym miał otwartą buzię. Ale... cholera! Jego oczy były tak kurewsko piękne.

Way spojrzał na mnie spod odrastającej, czarnej grzywki i delikatnie zamknął moją otwartą buzię. Uśmiechnął się delikatnie, koniuszkiem palców muskając mój zaczerwieniony policzek. Spojrzał mi prosto w oczy i mówił dalej:

- I wiesz co się stało? Harpunnik poznał na statku chłopca okrętowego. Na początku się go bał. Choć nie był wysoki, wyglądał groźnie. Miał tatuaże i takie groźne spojrzenie. Był prawą ręką kapitana. Zajmując tak zaszczytne miejsce każdy czuł przed nim respekt. W końcu jednak harpunnikowi została przydzielona praca na pokładzie. Miał mu pomagać chłopiec okrętowy. I wiesz co? Okazało się, że nie jest jednak taki straszny - przełknął cicho ślinę, posyłając mi ciepły uśmiech - Zaprzyjaźnili się, a przyjaźń z każdym dniem stawała się coraz silniejsza. Jednak pewnego dnia harpunnik poczuł do chłopca coś więcej - Gerard przymknął oczy, a jego blada twarz nabrała delikatnych kolorków - Kiedy tylko przebywał w jego towarzystwie, czuł dziwne ukłucie w okolicy serca. Przez to zaczynało bić szybciej, nie słuchając rozkazów swojego właściciela, aby zwolniło - po omacku odszukał moje wciśnięte w jego bok ciało. Uniósł mnie z niezwykłą łatwością i posadził sobie na kolanach. Powoli otworzył oczy - Dopiero potem zrozumiał, dlaczego tak się działo. Harpunnik... po prostu się zakochał...

Po tych słowach delikatnie przyciągnął mnie do siebie i czule musnął moje rozgrzane wargi. Bez wahania oddałem pocałunek, zatapiając swoje ręce w jego miękkich włosach.

Wprost trzęsłem się ze szczęścia. Gerard czuł dokładnie to samo! I też tyle czasu ukrywał się ze swoimi uczuciami! Pomyślałem, że zaraz oszaleję, a słodki smak ust Gerarda wcale nie pomagał mi się uspokoić.

Niech mnie ktoś uszczypnie! Zaraz na pewno usłyszę trzask uderzanych o żeberka łóżka kluczy i obudzę się w zbiorowej sypialni.

Nic jednak takiego się nie stało, a Gerard coraz bardziej pogłębiał pocałunek, doprowadzając mnie do szału. Przygryzłem jego dolną wargę, na co z jego ust wydobył się cichy pomruk. Powoli zaczął się wycofywać, choć ja tak bardzo nie chciałem tego przerywać. Kiedy w końcu przestałem czuć jego smak, cicho jęknąłem, otwierając oczy.

Oczy Way'a błyszczały jak nigdy. Jak dwa księżyce, odbijające się w morzu. Uśmiechnął się, drżącą ręką dotykając mojego ciepłego policzka. Wtuliłem się w jego dłoń i oparłem czoło o jego. Trwaliśmy w tej pozycji dopóki z jego piersi nie wyrwał się stłumiony, prawie niesłyszalny szept.

- Kocham cię, Frank

Uśmiechnąłem się, czując, jak jego słowa powoli zalewają moje zmarznięte serce.

- Ja ciebie też, Gerard

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro