Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

EPILOG: Nowy dzień

Victor Finnegan zbudził się z mrożącego krew w żyłach koszmaru i bez większego zaskoczenia zdał sobie sprawę, że biegnie. Z zawrotną prędkością, po dachach budynków, poprzez burzową noc. Mężczyzna poczuł zimny wiatr chłostający go po twarzy na przemian z kroplami deszczu i zrozumiał, że właśnie nadszedł moment, na który czekał od dawna.

Wybił się w powietrze, po czym obiema nogami zarył o podłoże, momentalnie wytracając prędkość. Pokruszone dachówki posypały się na ulicę.

Victor zdążył rzucić za swoimi przyjaciółmi jedno, ostatnie spojrzenie, zanim ścigana przez niego półciężarówka oraz towarzyszący jej motor, wyprzedziwszy go, zniknęły za rogiem kolejnego skrzyżowania. Musiał się spieszyć. Wiedział, że nie ma wiele czasu. Mimo że był pogrążony we śnie już tak nieprawdopodobnie długo, teraz znowu poczuł się senny. Koszmar powtórnie oplatał go swoimi mackami. Koszmar, w którym był jedynie bezradnym pasażerem w pojeździe prowadzonym przez kompletnego szaleńca.

Mężczyzna przyjrzał się przedmiotowi, który ściskany w jego prawej dłoni jaśniał niczym małe słońce. Był nim jego własny rewolwer. Mętne obrazy potworności dokonywanych tą bronią, tymi rękoma przewijały się w jego głowie niczym zdjęcia z fotograficznej kliszy.

Finnegan znał oślepiający blask, który promieniował przez posrebrzaną stal pięciostrzałowca. Blask, który obiecywał uwolnienie nieprzebranej mocy za prostym pociągnięciem spustu. Pomiędzy młoteczkiem a lufą mógł znajdować się teraz tylko jeden pocisk. Ogień, powietrze, siarka, złoto, magnez i fosfor – wyrecytował w myślach. – Bicz Boży.

Zamknięcie w naboju tak potężnego zaklęcia w normalnych okolicznościach mijało się z celem, gdyż ogrom poboru energii, jakiego wymagała jego alchemiczna reakcja, zabiłby każdego przeciętnego użytkownika. Bicz zwyczajnie nie był przystosowany do wykorzystania w pojedynkę. Nie stanowiło to jednak problemu dla Legionu, za którym stały blisko trzy setki współpracujących ze sobą istot.

Victor uśmiechnął się smutno. Jego ciało zostało odcięte od mocy demonicznego stada, ale nie oznaczało to wcale, że musi zapomnieć o skorzystaniu z pocisku. Jemu akurat nie zależało na życiu. Pociągnie za spust, Bicz Boży unicestwi jego duszę, zasili się nią, uwolni swoją moc... i co dalej? Do czego tutaj wykorzystać taką niszczycielską siłę? 

Finnegana naszło uczucie ponurej satysfakcji. Odpowiedź była prosta. W ramach swojego długo wyczekiwanego odwetu zepsuje Legionowi jego ulubioną zabawkę. 

Victor z radością powitał dotyk parzącej lufy na swoim podbródku. Jak bardzo nieludzka byłaby jego zdolność regeneracji, mózgu z pewnością nie uda się odtworzyć z niczego. 

To była długa noc, długi sen i jeszcze dłuższy koszmar. Ale właśnie nastał nowy dzień.

Promień oślepiającego światła przebił się przez burzowe chmury.

KONIEC


Od autora:
Drogi Czytelniku! Z pewną przykrością informuję, że doczytując ostatnie słowa tego rozdziału, dotarłeś do oficjalnego i ostatecznego zakończenia "Bullet Time"🥲. W tym miejscu moje serdeczne podziękowania kieruję właśnie do Ciebie. W końcu to za sprawą Twojej uwagi moja powieść nabrała tę wyjątkową wartość, której zamknięta w przysłowiowej szufladzie nie uzyskałaby nigdy. Jestem Ci wdzięczny za poświęcony czas i liczę, że moje wypociny sprawdziły się chociaż jako niezgorszej jakości rozrywka😄

Na koniec zachęcam jeszcze do podzielenia się w komentarzach swoimi finalnymi wrażeniami i może — jeśli powieść wyjątkowo przypadła Ci do gustu — do polecenia jej paru swoim znajomym (wiele by to dla mnie znaczyło😇).

Jeszcze raz wielkie dzięki i do zobaczenia🫡


P.S.
Czy w przyszłości pojawi się kontynuacja? Może. Ale naprawdę nic nie obiecuję. Przyznam, że mam już mały pomysł, który dałoby się przekształcić choćby w bonusowy rozdział, ale czy znajdę na niego czas i chęci, w dalszym ciągu pozostaje jedną, wielką niewiadomą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro