Siedem minut pod jemiołą [Iwaoi]
Wigilijny poranek pojawił się szybciej niż ktokolwiek w Seijoh podejrzewał. Wraz ze wschodem słońca zaczęły się przygotowania do świętowania. Każdy podczas przygotowań nucił wesołe, świąteczne melodie, niektórzy myśleli także o smakowitych potrawach, które mieli zjeść za kilka godzin.
Jedynym wyjątkiem był Oikawa. Od rana nic mu nie wychodziło. Najpierw jego włosy nie chciały się ułożyć jak zawsze, przez co przypominały siano w stajence. Następnie podczas szykowania sobie śniadania wybuchł mu toster. Nadal się zastanawia jak do tego doszło. Dodatkowo spóźnił się na autobus, a po drodze zgubił telefon i zostawił na przystanku swoje dania, które prawdopodobnie ktoś ukradł. Kiedy spóźniony wszedł na salę gimnastyczną dostał wykład od trenera i dodatkowy od Iwaizumiego, co przerodziło się w głośną wymianę zdań.
Zły na wszechświat, swój los i swoją głupotę, przebrał się w swój strój i wyszedł z szatni. Minął po drodze czarnowłosego przyjaciela, z którym wymienił wrogie spojrzenie i wszedł na salę gimnastyczną gdzie zaczęli trening.
Wszystko szło dobrze. Do czasu.
- Cholera jasna, Shittykawa! Nawet w piłkę nie umiesz trafić?!
Oikawa z otwartymi szeroko ustami przypatrywał się jak toczącą się po podłodze piłkę podnosi Hajime. Zanim zdążył zrobić jakikolwiek ruch, okrągły obiekt znalazł się na jego twarzy.
- Tak nie może być... - stwierdził trener - Na dzisiaj koniec. Złóżcie wszystko, przebierzcie się i zacznijcie szykować się do Wigilii. I zachowujcie się w miarę kulturalnie przy gościach, żebym się za was nie wstydził. Jasne? - tu spojrzał z groźnym błyskiem w oku na trzecioklasistów. W szczególności na Iwaizumiego i Oikawę.
- Tak jest!
***
Kolorowe lampki i bombki zawisły na drabinkach przyczepionych do ściany. Mała, sztuczna choinka przyniesiona przez trenera mieniła się różnymi kolorami wprowadzając na salę świąteczny nastrój. Nawet stoliki przyniesione z klas wyglądały jak prawdziwy, wigilijny stół.
Tylko Oikawa nie potrafił nadal odnaleźć się w tym świątecznym szumie. Każdy zajęty był przygotowaniami do wieczornej kolacji (którą de facto sam wymyślił na ten rok po nadmiernym przeglądaniu Pinteresta i świątecznych zdjęć w stylu europejskim), a on stał i podpierał ścianę. Dosłownie.
Westchnął głęboko i opartą o ścianę nogą odepchnął się lekko od niej, uważając, aby nie zrzucić wiszących na niej ozdób. Żwawym krokiem podszedł do śmiejących się do siebie Matsukawy i Hanamakiego. Ci dwaj widząc zbliżającego się przyjaciela uspokoili się na trochę, jednak podejrzany uśmiech wciąż znajdował się na ich ustach.
- Oi, Oikawa, dobrze, że tu jesteś. Pomógłbyś nam i przyniósł resztę ozdób ze składzika?
- A nie przynieśliście przypadkiem już wszystkich?
- Nie, nie, zostało tam jeszcze jedno, a każdy jest zajęty. - tu Hanamaki wskazał ruchem głowy na resztę zespołu, który rozkładał dania na stole lub zajmował się sprzątaniem.
- Uh, no dobra.
Kiedy tylko Oikawa odszedł w stronę składzika, trzecioklasista spojrzał na Mattsuna dyskutującego z Iwaizumim. Gdy ich spojrzenia się spotkały, kiwnął głową w jego stronę, a na ustach pojawił się szeroki uśmiech.
- Gdzie oni tu mają jakieś pudełko? - szepnął do siebie brunet, rozglądając się po ciemnym pomieszczeniu. Rozglądał się dokładnie od kilku minut, a pudełka jak nie było tak nie ma.
Zrezygnowany wzruszył ramionami i udał się do wyjścia, kiedy niespodziewanie w drzwiach pojawiła się sylwetka czarnowłosego chłopaka. Stali naprzeciw siebie w milczeniu przez kilka chwil. Tooru miał go już wyminąć, kiedy oboje zostali wepchnięci do środka. Drzwi za nimi się zatrzasnęły.
- Co do cholery... - wyjęczał obolały Hajime podnosząc się z podłogi.
W pomieszczeniu, w którym zostali zamknięci panowała ciemność, a żaden z nich nie posiadał przy sobie telefonu. Iwaizumi wstał z podłogi i na oślep podszedł do drzwi. Szarpnął nimi kilka razy, jednak nie chciały się nawet ruszyć. Zirytowany oparł się o nie i siadł na ziemi wzdychając ciężko i mordując w myślach tajemniczych sprawców tego czynu.
Oikawa tymczasem próbował przyzwyczaić wzrok do panujących ciemności. Udało mu się to zrobić dopiero po jakiejś minucie. Czując, że spędzi tu jakiś czas sam na sam z czarnowłosym, usiadł na przeciwko i w ciszy wpatrywali się w siebie.
- Przestań się tak na mnie patrzeć - odezwał się w końcu Hajime, odwracając wzrok - Po co tu w ogóle przyszedłeś?
- Hanamaki mówił, że mam jakieś pudełko przynieść czy coś. A co cię to w ogóle interesuje?
- No i wszystko jasne. - Iwa-chan wziął głęboki wdech - Już wiadomo przez kogo tu siedzimy.
- Co masz na myśli?
- Matsukawa powiedział mi coś podobnego. Pomyśl chwilę Bakaikawa. Rusz tą mózgownicę.
Brunet zamilkł, łącząc w myślach wątki.
- Ale jaki mieliby interes w zamknięciu nas tu? - szepnął do siebie na tyle głośno, aby jego towarzysz też to usłyszał.
- Może... To głupie, ale może chcieli zmusić nas do ugh, rozmawiania ze sobą?
Brązowooki zaśmiał się.
- No to im się udało, rozmawiamy ze sobą. Więc mogliby już nas wypuścić.
- Dobra, słuchaj. - Iwazizumi zmienił ton głosu - Tak czy inaczej musiało kiedyś do tego dojść. To tylko kwestia czasu.
- Mów.
- Sorry, za no wiesz, za rano. Może faktycznie użyłem kilku ostrzejszych słów i po prostu tak wyszło. Nie chciałem, okey?
Tooru spojrzał zaskoczony na ciemnookiego. Jego oczy przypominały uwielbiane przez niego statki kosmiczne, a na ustach pojawił się zadziorny uśmiech.
- Nazwałeś mnie zidiociałym debilem, który dba tylko o swoją tłustą dupę - zrobił w powietrzu cudzysłów, cytując przyjaciela sprzed kilku godzin.
- A to tak nie jest? No wiesz, jesteś debilem, bo jak można zapomnieć o jedzeniu z przystanku?
- Tylko raz się zdarzyło.
- Ale jednak. No przepraszam, poniosło mnie. Rano też mi kilka rzeczy nie wyszło jak chciałem i byłeś po prostu kolejnym ogniwem do wkurzenia się na świat. To zgoda? - Iwa wyciągnął rękę przed siebie na znak zgody.
Oikawa wstał. Zaraz znalazł się obok Hajime i objął go na znak zgody.
- Nie lubię się z tobą kłócić.
- Ja też nie. - westchnął czarnowłosy i położył głowę na burzy czekoladowych włosów. Rozglądał się spokojnie po pomieszczeniu, kiedy jego oczom ukazał się zarys znanej mu rośliny.
- Patrz. Nad nami. Oni chyba chcą zginąć.
***
Nie wiedzieli ile czasu minęło zanim drzwi zostały otwarte. Nawet nie zostali uprzedzeni, więc kiedy tylko promyki światła padły na ich twarze, leżeli plackiem na sobie.
- No pięknie, siedem minut! Wasz życiowy rekord w godzeniu się! - zaśmiał się Hanamaki wraz z wtórującym mu Mattsunem.
- Wiedziałem. Tylko wyjaśnijcie to. - tu Iwaizumi zrzucił z siebie Oikawę i wyjął zza siebie gałązkę jemioły.
- No jak to co~ To tak na zgodę. Nie mówcie, że nie znacie tradycji.
Tooru wraz z Hajime zarumienili się aż po same końce uszu.
Oczywiście, że znali ten zwyczaj, ale jak to tak...
- Oj no dawajcie, nikt na was nie patrzy. Raz, dwa, trzy, buziak. Nagle wam to przeszkadza? - spytał Matsukawa zabierając jemiołę od Iwy i podnosząc ją nad głowy czerwonych ze wstydu kolegów.
- No naprawdę, w Walentynki nie mieliście z tym problemów...
- S-skąd... - próbował dociekać brunet, jednak jego pytanie zostało przerwane przez uderzającego go Hanamakiego.
Pod wpływem braku równowagi Oikawa ponownie wpadł na czarnowłosego. Tym razem jednak wpadł mu prosto w ramiona, a ich usta zetknęły się ze sobą. Najpierw był szok. Potem jednak Iwaizumi przejął dominację i pogłębił pocałunek.
Przerwali dopiero kiedy do ich uszu dotarł dźwięk aparatu i światło fleszu.
- Ups. No nie przerywajcie sobie, nas tu tak jakby nie ma.
- Pokażcie potem jak wyszło.
- Iwa-chan!
Czarnowłosy zaśmiał się lekko po czym ponownie pocałował Oikawę, którego wciąż trzymał w ramionach.
- Dobry wieczór! Dziękujemy za zaproszenie! - usłyszeli w drzwiach, gdy skończyli.
Wigilijny wieczór uznali za udany.
Wesołych świąt wszystkim życzę!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro