Przepraszam, ale zakochałem się w tobie [Iwaoi]
W całym zamku panowała niespokojna cisza. Okna zasłonięte czarnym materiałem nie przepuszczały ani jednego promyczka słońca. Całe królestwo opłakiwało śmierć króla. Był on dosyć starym, lecz mądrym władcą, którego uwielbiali poddani. Najbardziej jednak żałoba dotknęła jego najstarszego syna oraz następcę królestwa Aoba - Tooru. Nastolatek całe dnie spędzał sam w komnacie opłakując śmierć ojca. Izolował się od sług, poddanych oraz swojego przyjaciela. Nikt nie był w stanie przywrócić jego dawną osobę. Prawie nikt.
Dźwięk kroków odbijał się głucho od ścian.
Oikawa zmierzał szybkim krokiem ku sali tronowej, gdzie czekał na niego tymczasowy zastępca króla, oraz jego wuj. Gdy znalazł się pod ogromnymi drzwiami, poprawił swoje szaty i dumnym krokiem wszedł do środka. Stanąwszy przed tronem, ukłonił się przed wujem, aby następnie stanąć wyprostowanym jak struna.
Spojrzał się w oczy starszego. Był to brat zmarłego króla oraz najlepszy demoni dowódca straży królewskiej. Przez swoje ostre rysy twarzy oraz wszelkie blizny na ciele ludzie oraz inne demony uważały go za bezwzględnego i bez uczuciowego. Tak naprawdę był to zwykły demon z honorem, który zwykłemu obywatelowi nie zrobiłby krzywdy.
Gdy tylko ich spojrzenia się spotkały, starszy demon westchnął głęboko i wstał z tronu. Podszedł do stolika, na którym leżały różne dokumenty oraz listy. Wziął jeden z nich i włożył go do ręki Tooru.
- Co to jest? - zapytał szeptem brunet niepewnym głosem.
- Ojciec twój prosił, abym po jego śmierci ci to przekazał. Podobno jest to coś związane z twoją koronacją i dobrem państwa. Nie wiem, nie czytałem.
- Co mam z tym zrobić? I dlaczego ojciec nie dał mi tego wcześniej?
- Nie mam pojęcia. Wszystko jest zawarte tam w środku.
Oikawa spojrzał na kopertę. Była zapieczętowana herbem rodu Oikawa, na której widniała korona ozdobiona kamieniami szlachetnymi. Chciał otworzyć kopertę jak najszybciej. Trzęsącą się ręką złapał za róg z zamiarem rozerwania papieru. Przerwał mu w tym wuj, który złapał chłopaka za nadgarstek.
- Otwórz to u siebie.
***
- Tooru, uspokój się.
Znudzony Hanamaki przyglądał się brunetowi. Chłopak odkąd otworzył list chodził cały zdenerwowany i roztrzęsiony. Poszedł nawet do wuja, aby wyjaśnił mu życzenie ojca ten jednak uparcie zmieniał tematy rozmowy.
- Jak mam się uspokoić? Przecież to się nie uda!
Brunet wziął ponownie kartkę i kolejny raz przeczytał zawartą na niej treść o zawarciu małżeństwa z potomkiem - a na dodatek człowiekiem - królestwa Johsai.
- Co ma się niby nie udać? Poznacie się, weźmiecie ślub, przy okazji połączycie królestwa i tyle. Może nawet będzie ładna.
- No właśnie. Przecież jej nie znam, niegdy o niej nie słyszałem. Z tego co wiem to w Johsai jest tylko jeden potomek.
Tooru przyjrzał się dokładnie treści.
- Może jednak masz rację? Może jednak wszystko się uda?
- Pewnie, że mam rację.
Chłopak wstał z łóżka. Podszedł do księcia, po czym przyjacielsko uderzył go w plecy.
- Muszę uciekać, jeszcze twój wuj mnie nakryje i będę miał przesrane.
- Jasne. Powodzenia Makki.
Kiedy Hanamaki opuścił komnatę Oikawy, ten opadł na łóżko. W jego głowie zbierało się coraz więcej myśli dotyczących narzeczeństwa. W końcu jedyną osobą z rodziny królewskiej sąsiedniego królestwa jaką znał był jego najlepszy przyjaciel, Iwaizumi. Powiedziałby mu, gdyby miał jakąś siostrę do wydania za mąż. Prawda?
Już miał odpłynąć do krainy snów, gdy po pokoju rozległo się pukanie do drzwi.
Zrezygnowany z życia podniósł się i wolnym, wręcz ślimaczym tempem usiadł na łóżku.
Gość, nie czekając na pozwolenie księcia wszedł do pokoju.
Był to wysoki chłopak z postawionymi do góry, czarnymi włosami. Ubrany był w lekką zbroję dla ludzi. Czarne oczy wwiercaly się w postać siedzącego demona.
- Co ty tu robisz?
- Przyszedłem po ciebie idioto. Dostałeś list?
- Zależy. To ten, w którym połączenie królestw i tak dalej?
- A niby który? Tak, ten. A teraz rusz to swoje leniwe dupsko i chodź. Twój wuj chce się z nami spotkać.
Tooru leniwie wstał. Podszedł do chłopaka i mocno go objął.
- Miło cię znowu widzieć Iwa. - szepnął.
- Ciebie również. - szepnął oddając uścisk.
Po kilku długich - dla Oikawy - chwilach brunet odsunął się od przyjaciela. W ciszy ruszyli do sali tronowej, gdzie czekał na nich król.
Stanąwszy przed drzwiami, młody demon z nutą niepewności pchnął drzwi i wszedł do środka. Do jego oczu dostało się światło, które skrywane był za czarnym materiałem. Tooru zmrużył oczy, lecz dalej szedł dumnie przed siebie.
- Wreszcie jesteście - uśmiechnął się wuj - Mam dla was dobre nowiny. Ślub odbędzie się już za trzy dni!
- Jaki ślub? - spytał podejrzliwie.
- Nasz idioto.
Brązowooki spojrzał zaskoczony na przyjaciela. Nie spodziewał się takiej odpowiedzi.
- Słucham? Ja myślałem -
- Widać myślenie nie jest twoją mocną stroną - przerwał mu Iwaizumi - Twój ojciec uzgodnił w raz z moim, że gdyby coś się stało, połączymy nasze państwa, nie ważne w jaki sposób. Najwygodniejszy okazał się ślub.
- Ale jak to będzie wyglądać? Wyobrażasz to sobie?! Ja- Ja nie mogę tak.
- Tooru - głęboki głos demona odwrócił uwagę bruneta - Przemyśl to proszę cię. Chodzi tu o ludzi i demony. O dobra państw. Poza tym taka była wola ojca.
Oikawa milczał. W jego głowie pojawiało się coraz więcej myśli. Nie mógł uwierzyć, że jego małżonkiem miał być jego przyjaciel. Nie kochał go. Nie kochał nikogo. Nie chciał tego.
- Przemyślę to. Dajcie mi dobę. - i nie zwracając uwagi na dalszą rozmowę wyszedł z pomieszczenia.
***
Zanim się obejrzeli minęły dwadzieścia cztery godziny.
Osiemnastolatek ponownie zmierzał przed oblicze króla. Podjął decyzję. Chcąc nie chcąc przemyślał sobie całą sytuację. Nie myśląc o niczym innym, pchnął ogromne drzwi.
W środku czekał na niego Hajime wraz z wujem i władcą Johsai. Stanął przed nimi i z dumą w oczach spojrzał na sylwetki przed sobą.
Trzy pary oczu wpatrywały się w chłopaka z niecierpliwością na podjętą przez niego decyzję. W końcu po upływie chwili chłopak odezwał się.
- Zdecydowałem. Chcę połączyć nasze państwa i w postaci ślubu zawiązać unię między nimi. Wszystko dla dobra moich oraz twoich poddanych, wasza wysokość.
Król uśmiechnął się słysząc słowa chłopaka. Nie spodziewał się, że tak uroczyste słowa wypłynął z takich ust od młodzieńca. Podszedł do niego i położył dłoń na jego ramieniu.
- Cieszę się ogromnie z twojej decyzji. Ale zapamiętaj to, żenię robisz tego tylko dla poddanych czy z woli ojca. Robisz to głównie dla siebie samego. Rozumiesz?
Rozumiał doskonale.
- Zostawmy więc może chłopców samych. Niech oswoją się z tą sytuacją. - stwierdził demon, po czym opuścili komnatę.
- Nie sądziłem, że się zgodzisz. Jednak potrafisz myśleć.
- To nie tak. Po prostu robię to dla ich dobra.
- Tooru. - Iwaizumi zbliżył się do chłopaka - Mnie też niezbyt się to podoba, ale ufam ci. Nie wiem co zrobisz po tym wszystkim, ale wiedz, że pomimo tej całej szopki zostaniemy przyjaciółmi. Żaden ślub czy inna stypa nie sprawi, że zacznę za tobą latać jak zakochane w tobie panienki. Dalej będę tym, kim byłem i jestem. Dlatego nie wyobrażaj sobie nie wiadomo czego i obiecaj, że nie wodami co się stanie, nie zakochasz się. Rozumiesz mnie?
Oikawa pokiwał głową. W zachował sobie te słowa w głębi serca. Wiedział, że Hajime ma rację. Nie zakończą swojej przyjaźni z byle powodu.
***
Był zestresowany jak nigdy wcześniej. Minęły tylko dwa dni, a on już musiał stać przed ślubnym kobiercem.
Wpatrywał się w oczy Hajime. Ksiądz dalej prawił kazania o nierozerwalnej więzi jaka łączy tych dwoje. Chyba. Oikawa nie słuchał klechy. Czekał, aż powiedzą sobie sakramentalne 'tak' i ta cała szopka się skończy. Potem tylko musiał złożyć przysięgę i w końcu mógł zostać oficjalnie koronowanym na króla.
- Oikawa Tooru, czy ślubujesz Hajime miłość, wierność, i że nie opuścisz go aż do śmierci?
- Ślubuję.
- Iwaizumi Hajime, czy ślubujesz Tooru miłość, wierność i, że nie opuścisz go aż śmierć was nie rozłączy?
- Ślubuję.
- Na mocy prawa nadanej mi przeze mnie, ogłaszam was małżeństwem. Ogłaszam was również prawowitymi władcami Aoba Johsai.
Oikawa pierwszy raz od czasu żałoby poczuł radość. Został królem oraz obok niego jest ktoś, kogo... pokochał.
***
Minęło dziewięć lat, odkąd oba królestwa zostały złączone. Oikawa rządził mądrze i sprawiedliwie, tak jak ojciec. Iwaizumi natomiast zajmował się królewską armią. Udawał się niebezpieczne wojny, z których szczęśliwie wracał cały. Pomimo, że był zwykłym człowiekiem, zdobył wysokie doświadczenie w walce jak niejeden demon.
Obu władcom żyło się dobrze. Dbali o swój lud oraz pielęgnowali swoje małżeństwo. Pomimo tego, Hajime nadal uważał Tooru za zwykłego przyjaciela.
Tooru natomiast z dnia na dzień zakochiwał się w chłopaku jeszcze bardziej. Pragnął go przytulić, pocałować, a czasem na coś więcej. Pamiętał jednak co obiecał współmałżonkowi. Wiedział, że w jego oczach nadal jest po prostu przyjacielem.
Niestety, życie w szczęściu nie trwało wiecznie. Zanim się spostrzegli, a dotarła do nich wiadomość o zbliżającym się wojsku królestwa Shiratorizawa. Iwaizumi zebrał wojsko i bez słowa ruszył ku wrogowi, zostawiając Oikawę samego w zamku. Nie miał pojęcia o planie bruneta. Był on bowiem przygotowany na taki obrót spraw. Udał się do jednej z opuszczonych komnat, gdzie czekała na niego najzwyklejsza zbroja i miecz. Zdjął królewskie szaty i założył na siebie pancerz, a charakterystyczne dla niego rogi schował pod hełm. Jedyne co mi pozostało to przedostać się na pole bitwy.
Chłopak wymknął się z zamku i udał się do stajni. Wziął pierwszego lepszego konia i osiodłał go. Galopował jak najszybciej mógł. Bał się. Bał się o siebie. Bał się o ludzi. A najważniejsze, bał się o Hajime.
Widząc flagi jego królestwa, wyciągnął z pochwy miecz. Był gotów, aby stoczyć walkę. Wmieszał się między żołnierzy. Starał się dostać jak najbliżej Iwaizumiego. W końcu go dostrzegł. Walczył z czerwonowłosym chłopakiem. Co gorsze, przegrywał.
Pędził do czarnowłosego, powalając po drodze wrogów. Widział, jak ktoś zajeżdża od tyłu z mieczem w ręce do Hajime.
Oikawie wydawało się, że czas nagle zwolnił. Sam nie zauważył kiedy osłonił chłopaka własnym ciałem.
- Tooru! - rozległ się krzyk czarnowłosego. W oczach pojawiły się pierwsze łzy. Adrenalina wzięła górę. Jednym szybkim ruchem przebił klatkę piersiową wroga. Martwe ciało padło na ziemię.
Iwaizumi upadł na kolana przed brunetem. Nie myślał, że on tu będzie. Wziął jego zimną dłoń i przyłożył do miejsca, gdzie znajduje się serce.
- I-Iwa-chan - usłyszał cichy szept - złamałem obietnicę. Kocham cię.
Zanim odpowiedział, Oikawa zamknął oczy. Jego klatka piersiowa ustała.
Tym akcentem wyczerpałam cały zapas one shotów, które napisałam.
Dziękuję bardzo za czytanie ich, nie sądziłam, że się komuś mogą spodobać i że ktoś będzie je w ogóle czytał.
Obiecuję, że kiedy tylko znowu coś napiszę, wstawię od razu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro