Obronię cię [Kuroken]
- Tetsurō!
Podniosłem się z łóżka. Łapczywie łapałem powietrze do płuc, po tym jak zapomniałem jak się oddycha. Patrzyłem na ścianę przed sobą jakby ta miała pokazać mi coś niesamowitego. Szczególnie liczyłem na magiczny portal przenoszący do wymarzonych miejsc. Jednak to nie w tym życiu.
Złapałem za telefon leżący na półce obok. Miałem go już odblokować, gdy na ekranie zobaczyłem małe kropelki. Złapałem się za policzek.
Był mokry.
Płakałem. W sumie nie pierwszy raz ostatnio.
Wytarłem rękawem bluzki ekran oraz policzki i odblokowałem urządzenie. Szybko znalazłem poszukiwany numer i trzęsącymi dłońmi wcisnąłem zieloną słuchawkę.
Pierwszy sygnał.
Drugi sygnał.
Trzeci sygnał?
Nie odbierze?
- Halo? - usłyszałem zaspany glos po drugiej stronie.
- Przyjdź do mnie. - wyszeptałem do słuchawki. Inny ton nie przechodził przez moje gardło.
- Teraz? Jest trzecia w nocy.
Nic nie powiedziałem.
- No dobrze. Będę za chwilę.
Odetchnąłem z drobną ulgą i rozłączyłem się. Oparłem głowę o zimną ścianę przymykając oczy. Oddech wreszcie zdążył się unormować przez co mogłem oddychać normalnie.
Chwilę później usłyszałem za ścianą ciężkie, leniwe kroki. Drzwi się otworzyły wpuszczając do pokoju światło księżyca.
Przybysz podszedł do łóżka i powoli usiadł obok mnie. Jedną ręką objął moje ramiona przysuwając się, w drugiej trzymał kubek z czymś wrzącym.
- Wiesz, że to już kolejny raz w tym tygodniu? - spytał podając kubek.
Wziąłem łyk napoju, który rozgrzewał lekko zdrapane gardło. Po smaku poznałem, że to herbata.
- Wiem. Naprawdę nie chcę tego. To nie zależy ode mnie. Po prostu... Kiedy zamykam oczy ciągle to widzę.
- I cały czas to samo?
- Tak...
Kuroo wyrwał kubek z moich rąk i postawił go na szafkę. Siłą położył nas na łóżku. Jedna ręka znajdowała się wciąż na moich ramionach, druga natomiast wylądowała na biodrach. Czułem na karku ciepły oddech czarnowłosego, przez który dostałem ciarek.
- Rano mi opowiesz znowu, dobrze?
Kiwnąłem lekko głową, którego Kuroo prawdopodobnie nawet nie zauważył. Jego uścisk się wzmocnił.
- Dobranoc Kenma.
Przymknąłem ponownie oczy. Tym razem zasnąłem spokojnie.
***
- Opowiadaj.
Postawiłem na stole kubki kakao, które tak uwielbia ciemnooki i zająłem miejsce naprzeciw niego. Tetsurō spojrzał na mnie przenikliwym wzrokiem stukając lekko palcami o blat. Nie pośpieszał. Wiedział, że muszę zebrać myśli.
- Zawsze zaczyna się tam samo - zacząłem po pewnym czasie - jedziemy nocą autem, ty prowadzisz. Droga jest pusta. Nagle coś wyskakuje na przeciwko nas, jakieś zwierzę. Tracisz panowanie, nie wiemy co się dzieje. Cudem udaje ci się wyhamować. Wysiadamy z samochodu. Sprawdzasz co to było, ja zostaję z tyłu. Nagle słyszę strzał. Biegnę w tamtą stronę i jedyne co widzę to...
- To moje ciało z kulką między oczami prawda?
-...tak.
W pomieszczeniu zapadła cisza. Przyjrzałem się zmęczonym wzrokiem w ciemną ciecz. Male fale dryfowały tworząc coraz większe okręgi.
Usłyszałem jak naprzeciwko odsuwa się krzesło.
Przeniosłem wzrok na kapitana Nekomy. Chłopak przygarną mnie do siebie, kładąc czoło na prawe ramię. Po chwili złożył na moim czole masę drobnych pocałunków.
- Wiesz, że to się nigdy nie stanie, prawda?
- Wiem. Przecież nawet nie chcesz mieć prawka.
- Właśnie. A jeśli coś takiego znowu się powtórzy, pamiętaj. Zawsze cię obronię. Przed wszystkim. Przed całym złem tego świata.
Poczułem jak na usta ciśnie mi się drobny uśmiech.
- Kocham cię Kuroo. - szepnąłem z wypiekami na policzkach do czarnowłosego wtykając twarz w jego bluzę.
- Ja ciebie też Kenma.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro