Wypadek
Zapraszamy na one shot'a na naszym koncie z Chen'em z Exo.
Jin
Odkąd Seokjin dostał wiadomość od twoich rodziców, że jesteś w szpitalu, przez resztę wywiadu siedział podenerwowany. Odpowiadał na pytania lakonicznie i nie był pełen energii jak zwykle. Nawet nie opowiedział żadnego swojego żartu, co było bardzo dziwne.
Z trudem uprosił menadżera, żeby pozwolił mu później wrócić do dormu.
Dlatego teraz Jin siedział na korytarzu i czekał aż lekarz wyjdzie z twojej sali. Twoja mama podniosła go na duchu mówiąc, że to nic poważnego.
Gdy doktor opuścił pokój, Jin wszedł do ciebie. Widząc jak sobie leżysz i czytasz książkę, odetchnął z ulgą.
– Miałeś rację, Jin. Przepracowywałam się – powiedziałaś, zamykając okładkę. – Przepraszam, że wtedy uniosłam głos, nie powinnam.
– Co lekarze stwierdzili? – spytał z przejęciem, łapiąc twoją dłoń. Uśmiechnęłaś się na ten gest.
– Anemię. Mam zostać jeden dzień na obserwacji i mnie wypiszą. Muszę się zdrowo odżywiać i oszczędzać.
– Już ja cię przypilnuję żebyś wróciła do zdrowia. – Spojrzał na ciebie poważnie. – O słodyczach możesz zapomnieć. Masz szlaban na wypieki z piekarni.
– Ale Jin!
– Będę cię obserwował, a jak nie ja to twoja mama i sunbae mi pomogą. – Zagroził z wystawionym palcem, co cię rozśmieszyło.
Suga
– [Imię], chyba coś ci mówiłem i nie będę się powtarzał. Powiedz prawdę – warknął, nie mogąc znieść twojego zachowania.
– No przecież mówię ci, że zakręciło mi się w głowie i przez to się osunęłam po schodach – jęknęłaś zmęczona tym ciągłym wypytywaniem.
Przecież nie mogłaś powiedzieć mu prawdy... To by miało złe konsekwencje.
– K*rwa, [Imię]! Najpierw zdawało mi się, że masz sinika na ręce, teraz spadasz ze schodów w pracy. Czy ty siebie słyszysz? Wypadek? Po prostu przestań pier*olić i powiedz w końcu co tu się dzieje! – krzyknął.
– Wiesz co? Jak masz taki być to wyjdź – powiedziałaś twardo, odwracając głowę w drugą stronę.
Nie wygadasz się [Imię], wytrzymasz.
– Czy ta obrączka coś dla ciebie znaczy, [Imię]? Nie sądzisz, że należy mi się szczerość? - prychnął nie dowierzając twojej upartości.
– To ty nie umiesz przyjąć prawdy i wymyślasz jakieś fanaberie – jęknęłaś, czując napływające łzy i to nie tylko z powodu bólu złamanej ręki i paru sporych siniaków na ciele.
– Wiesz co? Wychodzę, mam dość. Jak uznasz, że czas na szczerość to napisz, znasz numer – wycedził, trzaskając drzwiami na odchodne.
Przepraszam oppa.
Rap Monster
Grałaś z chłopakiem i siostrą w piłkę nożną. Nie miałaś ochoty biegać po boisku i dlatego ustałaś na bramce.
Jednak nie spodziewałaś się tego, co się zdarzy.
Namjoon kopnął dość mocno piłkę i chcąc obronić, niefortunnie zostałaś uderzona w rękę. Krzyknęłaś, ale nie z bólu tylko ze strachu.
– Może pojedziemy na pogotowie? – spytał, przyglądając się twojemu nadgarstkowi. Niby nic nie było po nim widać, ale czuł, że jest coś na rzeczy. – Mocno cię boli?
– To zwykłe zbicie, serio. Możemy wrócić do gry – odparłaś szybko, dotykając stopą piłki.
Po pożegnaniu z Namjoonem, co nie było nigdy dla was przyjemne, wróciłaś do pokoju. Zdążyłaś tylko usiąść na łóżku, a ręką zaczęła dawać się we znaki.
Z zagryzioną wargą z bólu, przeszłaś do sypialni rodziców, mówiąc im, że musisz jechać na pogotowie. Twój ojciec w locie ubrał się i złamał chyba wszystkie przepisy drogowe. W poczekalni nie czekałaś długo, na szczęście.
– Ma pani złamany nadgarstek – oznajmił lekarz, gdy już zdążyłaś przejść prześwietlenie.
Zdziwiona wytrzeszczyłaś oczy.
– Ale mnie nic nie bolało – odpowiedziałaś, nadal nie mogąc uwierzyć w to co usłyszałaś. Wstawili ci w gips rękę i powiedzieli, że masz przyjść za kilka tygodni na kontrolę.
Po powrocie do domu, wysłałaś chłopakowi krótką wiadomość.
Mam złamany nadgarstek. Nadal nie mogę w to uwierzyć.
Kim zaśmiał się nerwowo i odpisał, czy nie robisz sobie z niego żartów.
Serio, Namjoon.
Przełknął powoli ślinę i wypuścił telefon z dłoni.
J-Hope
– Co? Jak to się przedłuży? – Zmarszczyłem brwi, nie rozumiejąc w ogóle co się do mnie mówi.
– Panna [Nazwisko] uległa wypadkowi podczas zajęć i niestety musi zostać rehabilitowana w tamtejszym szpitalu przez najbliższy czas.
– Ale jak do tego doszło? – zapytałem wkurzony wiedząc, że podczas porannej rozmowy z nią zostałem oszukany.
Czekaj jak się tylko spotkamy.
– Niestety szczegóły nie są mi bliżej znane. Wiem jedynie, że jest to w miarę poważne.
Aish! Co za wiedźma.
– Dobrze, dziękuje za informacje. – Ukłoniłem się i odszedłem od szefa [Imię]. Z westchnięciem złapałem za telefon i wybrałem dobrze znany numer.
No to mamy sobie do pogadania. Będziesz się tłumaczyć, przeszło mi przez myśl wraz z poczuciem zranienia, który szybko mną zawładnęło.
Jimin
– Ałł! – jęknęłaś płaczliwie, doznając mocnego pieczenia. Puściłaś szybko pęknięty kubek, czując jak gorąca ciecz spływa ci po ręce. – Widzisz co zrobiłeś? – zawyłaś, spoglądając cały czas na bolące miejsce.
– Omo! Daj szybko tę rękę pod wodę – powiedział chłopak, prowadząc cię do kranu i puszczając strumień wody na poparzenie.
– To, że po tamtym wydarzeniu dowiedziałeś się jakie mam hasło w drzwiach nie znaczy, że masz tu przychodzić – mruknęłaś, wyrywając się z jego objęcia, w którym cię tu doprowadził.
– [Imię], ja naprawdę chcę to wszystko naprawić. Pozwól mi zająć się tobą.
– Mówisz o sytuacji, którą teraz wywołałeś? – prychnęłaś, czując złość.
Naprawdę za nim tęskniłaś, ale czym to było w porównaniu do tego co zrobił?
– Wiesz co mam na myśli – westchnął. – Będę przechodził tak długo aż w końcu się zgodzisz.
– Podasz mi ręcznik? – spytałaś na co przytaknął, ruszając do łazienki. – Dobrze wiesz, że nie lubię wybaczać, Jimin – zwróciłaś się do niego, gdy w końcu przyszedł.
– Nie zrobisz dla mnie wyjątku? – zapytał cicho, stając tuż przed tobą i nie zostawiając między wami najmniejszej odległości.
– Nie próbuj na mnie wpłynąć – ostrzegłaś go wymijając i usiadłaś na kanapie.
– Słonko..
– Aish! To, że już mi sporo przeszło po tym jak mnie uratowałeś, nie daje ci białej karty. – Wzięłaś przyniesiony ręcznik i przetarłaś nim miejsce wokół zaczerwienienia, które powoli malało.
– Możemy zacząć od początku? Od znajomych? – zapytał niepewnie, patrząc na ciebie tymi ciemnymi oczami.
– Na więcej nie licz – westchnęłaś.
V
Z trudem podniosłaś się z kanapy i kuśtykając, podeszłaś do drzwi i je otworzyłaś. Widząc Taehyunga uśmiechnęłaś się lekko.
Nadal miałaś poczucie winy, że zachowałaś się tak niemiło w stosunku do chłopaka. Powinnaś zrozumieć jego powód, a niepotrzebnie się uniosłaś.
– [Imię]? Co ci się stało w kostkę? – zapytał zszokowany Kim, przyglądając się twojej nodze.
– Skręciłam ją – odpowiedziałaś szczerze. – Źle ustawiłam stopę i mi pstryknęło.
– Chodź tutaj! Zaraz przestanie boleć. – Rozłożył ramiona, w które wpadłaś z cichym śmiechem.
– Powinniśmy przejść do salonu – mruknęłaś w jego bluzkę.
– Tak jest dobrze – odpowiedział radośnie.
Jungkook
– Jestem – powiedziałaś, zajmując miejsce obok chłopaka.
– Powiesz mi coś w końcu? – zapytał, rzucając krótkie spojrzenie. Z westchnięciem odchylił głowę do tyłu przymykając oczy.
– Nie wiem od czego zacząć. Po prostu tamtego dnia zostałam poinformowana, że moja siostra leży w szpitalu. To był dla mnie szok, szczególnie, że nie jesteśmy w dobrych relacjach, a nie chciałam ci mówić, bo wiem, że od razu byś coś wymyślił żeby ze mną jechać.
– [Imię], czy ty naprawdę musisz być taka bezmyślna? – prychnął, przyciągając cię do siebie w ramiona. – To oczywiste, że chciałbym z tobą jechać. Bo ludzie po takich wiadomościach najczęściej są w szoku i stają się nieumyślni, a to może doprowadzić do wypadku.
– Chyba nie sądzisz, że byłabym go w stanie spowodować? – zapytałaś z uniesioną brwią. – To wina kierowcy, że tak mocno zahamował i uderzyłam głową, nie moja!
– Już tak nie jęcz.
– Ja wcale nie ję-ę... – ucięłaś ,czując jak zaczyna roztrzepywać ci włosy. – Ej! Zostaw! – pisnęłaś.
– Bo co? – Spojrzał na ciebie wyzywająco. – Jesteś za mała, żeby mi coś zrobić.
– Odezwał się dzieciak – prychnęłaś, próbując nieudolnie dosięgnąć włosów przyjaciela.
– [Imię]! Ile razy mam ci powtarzać żebyś nie mówiła na mnie dziecko ani tym podobne? – zirytował się, mierząc cię wzrokiem.
– Bo co? – powtórzyłaś jego słowa szczerząc się przy tym złośliwie.
– Bo to. – Złapał cię za rękawy kurtki powodując, że wpadłaś mu na kolana. W szybkim tempie zostałaś uniesiona do góry. – Zaraz opowiesz jak to jest latać w przestworach – powiedział, podchodząc z tobą do barierki, która oddzielała chodnik od w miarę stromego zbocza, na którym rósł mały lasek. – To co? Trzy, dwa-a, je...
– Dobra, dobra już nie będę! – krzyknęłaś przestraszona.
– A widzisz, było tak od razu. – Uśmiechnął się ciesząc ze zwycięstwa.
___________
Następna Reakcja 08.05
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro