Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ucieczka

Jin

Poprosiłaś Jina o pomoc w uzupełnieniu zapasów w piekarni. Twoi rodzice spisali najważniejsze rzeczy i dali kluczyki do firmowego busa, nie martwiąc się tym, jak zrobisz zakupy, nie mając prawa jazdy.

– [Imię]! Ile miało być worków mąki? – spytał chłopak, opierając się o samochód. Jego czarne spodnie były w niektórych miejscach białe, nie wspominając o ciemnej bluzce.

– Siedem, jak mnie pamięć nie myli – odparłaś, wkładając do środka pojazdu opakowania z cukrem. – Ja nie wiem, czy my do jutra to wszystko zapakujemy! – warknęłaś zmęczona i spojrzałaś na wózek. Było w nim jeszcze z dobre dwadzieścia kilo cukru, a miejsce w samochodzie się kończyło. A miałaś przecież jeszcze tyle do kupienia!

Jin już miał iść do młyna po kolejny worek, ale w połowie drogi zawrócił i nie przejmując się tym, że jesteś w busiku, rzucił się na tyle siedzenia.

– Powaliło cię?! Co ty robisz? – krzyknęłaś wkurzona, ale chłopak zaraz ci zasłonił usta dłonią. Mówiłaś jeszcze coś przez chwilę, ale nic poza bełkotem nie dało się zrozumieć.

Słysząc krzyki z zewnątrz, domyśliłaś się, że to fanki. Tylko po kiego grzyba one aż przyjechały do młyna? A, już się domyśliłaś. Powodem był Kim Seokjin.

– Przynajmniej weź tę rękę – stęknęłaś, kiedy jego łokieć wbił ci się w brzuch. – Ja teraz wyjdę i dokończę robotę. A spróbuj tylko coś rozerwać, a dostaniesz – zagroziłaś, kiedy już stałaś na betonowym podłożu.

– Panienko! Ostatni worek już jest! – Usłyszałaś krzyk starszego pana. – A gdzie ten młody chłopiec, hm? Już cię zostawił? – spytał, rozglądając się za Seokjinem.

– Musi coś załatwić – odpowiedziałaś, starając się nie spoglądać za siebie. – Czy jeden z pracowników może go przynieść? Byłabym bardzo wdzięczna, Panie Bang. – Ukłoniłaś się nisko.

– Tak, tak. Już, tylko znajdę tego urwisa – przytaknął i mamrocząc pod nosem, wrócił na halę.

Zebrałaś resztki sił i wpakowałaś cukry do środka, przeganiając Kim'a na początek pojazdu. Schował się na miejscu obok kierowcy – co było bardzo trudne i wyglądało bardzo śmieszne.

Z trudem się wychylił i zobaczył przez okno, że wracasz z lekkim uśmiechem. Szybko przeniósł się na miejsce kierowcy i ledwo co zamknęłaś drzwi, odpalił samochód.

– Tak bardzo się ich boisz? – zadałaś pytanie, widząc, jak przyspiesza, wjeżdżając na drogę. – Masz naprawdę ciężko. Nie możesz swobodnie wyjść na ulicę. Do bani – stwierdziłaś, odsuwając szybę.

– Nie tyle, że się boje, tylko dzisiaj chcę z tobą spędzić czas, nie z fankami. – Wzruszył beztrosko ramionami. – Dzięki, że mnie przechowałaś. – Posłał w twoją stronę kilka całusów.

– Odpłacisz się w przyszłości – odparłaś, poruszając karkiem. W głowie już widziałaś chłopaka, który sam rozpakowuje pojazd, a ty będziesz się wszystkiemu przyglądać z boku.

Suga

 Niedzielne wieczory spędzałaś razem, z Sugą. Akurat boiska do koszykówki były zawsze puste, więc nie musieliście się ukrywać. Wróć. To Yoongi nie musiał się ukrywać.

Zazwyczaj po krótkiej rozgrzewce rozmawialiście o wydarzeniach z tygodnia oraz poznawaliście się coraz lepiej. Czasami było ci trudno znieść jego przechwałki, ale zdążyłaś się przyzwyczaić. Jednak, kiedy przesadzał, gasiłaś go od razu, przez co potrafiliście się przekomarzać przez następne kilka minut.

– Namjoon znowu zepsuł słuchawki – wyjawił chłopak, kozłując piłką.

– Które to w tym miesiącu? Siódme? – spytałaś, przyglądając się Minowi.

– Ósme – sprostował, rzucając do kosza. Trafił idealnie za trzy.

Złożyłaś usta w dzióbek i spróbowałaś rzucić. Dzisiaj wyjątkowo udawało ci się trafiać. Miałaś dobry dzień, z czego się cieszyłaś.

– Widać, kto cię uczył – zauważył, uśmiechając się. Nie krył swojego zadowolenia. – Wcześniej byłaś beznadziejna – dokończył, patrząc prosto w twoje oczy.

– A ty od pierwszego spotkania na boisku, nadal jesteś cholernie wkurzający. Gdybym nie była taka miła, już byś leżał w szpitalu. – wyjawiłaś, marszcząc czoło.

– Tak?

– Tak – oznajmiłaś doniośle. Już miałaś coś powiedzieć, ale widząc w oddali kilka dziewczyn, tylko zdołałaś coś pisnąć. – Zakładaj kaptur, ale już!

– Niby dlaczego? – spytał zaskoczony twoją reakcją. Zrobił to, co kazałaś i spojrzał przez ramię. – O cholera. Musimy wiać – rzekł lekko podenerwowany. Puścił swoją piłkę, po czym złapał cię za rękę i zaczął ciągnąć w stronę drugiego wyjścia. Sama wypuściłaś piłkę, a ta poturlała się na środek boiska.

– Moja piłka... – mruknęłaś, oglądając się za swoją ukochaną rzeczą. – Masz mi ją odkupić, rozumiesz? Ona tam nie przetrwa. – Pociągnęłaś nosem, widząc jak psychiczne fanki, tulą do siebie piłki i zaczynają za wami biegnąć. – Pospiesz się! One nas gonią!

Chłopak mało nie wypluł płuc, kiedy zatrzymaliście się na małym placu zabaw. Śmiałaś się z jego marnej kondycji i dźgałaś w żebra. Uciekałaś przed jego pięścią i dalej denerwowałaś. Yoongi tylko patrzył na ciebie z mordem i obmyślał jak się zemścić.

Rap Monster

 Szykowałaś się na spotkanie z Namjoonem. Za oknem słońce powoli zachodziło, a lampy uliczne jarzyły się mocniejszym światłem.

Okazało się, że dzisiaj jest bitwa raperów niedaleko twojego domu. Chłopak, kiedy się o tym dowiedział, był szczerze zaskoczony. Po pierwsze tym, że lubisz underground'owe występy i po drugie, nie masz nic przeciwko rapowi, w którym występują obelgi, na wszystko co istnieje.

Przeciętna osoba słuchałaby czegoś o miłości albo jakichś depresyjnych kawałków. Akurat ty lubiłaś wszystkie. Nie mogłaś określić konkretnego typu muzyki, bo zależało to od twojego nastroju. Akurat dzisiaj miałaś ochotę posłuchać żali, które miały być zaprezentowane przez młodych artystów.

Nie mogłaś znaleźć drugiego buta, a młodsza siostra nie dawała ci spokoju. Jej prośby, błagania, krzyki i płacz nie działały na ciebie. Była okropną manipulantką, czego nauczyła się od ciebie.

Czasami twoje szkoły dawały ci w kość.

– [I.S], nie wezmę cię na spotkanie z Namjoonem! – krzyknęłaś podirytowana. – Pamiętasz, co ostatnio było? Mało nie spaliłam się ze wstydu! – oznajmiłaś, mierząc dziecko uważnym spojrzeniem. Dziewczynka tylko spuściła głowę i zaczęła szurać stopą. – Wiem, że nie zrobiłaś tego specjalnie, ale nadal nie mogę się z tym pogodzić – wyjaśniłaś, kucając przed pięciolatką. – A teraz oddawaj buta.

– Ale-

– But – warknęłaś, strasząc dziecko. Dziewczynka oddała ci trampka i z płaczem pobiegłs do matki. Twoja rodzicielka tylko krzyknęła, żebyś uważała i zaczęła uspokajać najmłodszą z rodziny. Na początku nie zgadzała się na twoje wieczorne wyjście, ale ojciec jak zawsze stanął po twojej stronie.

Minęłaś wracających z późnych zajęć licealistów i stojąc przy pustej ławce, szukałaś wzrokiem Kima. Właśnie dochodziła godzina spotkania, a rapera jak nie było, tak nie ma.

– Jeszcze ma chwilę czasu, [Imię] – westchnęłaś, przecierając oczy. Spojrzałaś na zegarek będący na nadgarstku. – Masz dwie minuty, Namjoon.

– [Imię]! Chodź szybko, za chwilę się zacznie!

Podniosłaś wzrok, słysząc swoje imię. Złapałaś telefon i włożyłaś go do kieszeni spodni, podbiegając do znajomego.

– Spokojnie, mamy jeszcze chwilę czasu. – Uspokoiłaś go, widząc, jak ten zerka nerwowo na zegarek. – Zaczyna się dokładnie za piętnaście minut. Mamy kupę czasu.

– Bardziej martwię się tym, że spotkamy moje fanki – wyznał, poprawiając czarną maskę chirurgiczną.

Na pierwszy rzut oka wyglądał jak gangster, a nieukrywający się idol. Był ubrany na czarno, ale to akurat nie przeszkadzało w underground'owych spotkaniach. Większość tak się ubierała.

– Mogą cię rozpoznać? Nie będziesz się wyróżniał w tłumie. – Podniosłaś go na duchu. – Staniemy gdzieś na uboczu i wszystko się ułoży – zapewniłaś, posyłając mu uśmiech.

Nigdy nie myślałaś, że się tak pomylisz. Stałaś oniemiała i nie zwracałaś uwagi na zakłopotanego Namjoona. Pierwszy raz pomyślał, że sława to uciążliwa rzecz.

– Cholerni stalkerzy – zaklęłaś, licząc dziesięć transparentów z pseudonimem chłopaka. Myślałaś, że spędzicie ten dzień w bardzo przyjemnej atmosferze. Mieliście tyle tematów do obgadania!

– Co teraz robimy, [Imię]? – spytał niepewnie, przyglądając się twojej twarzy.

– Chcesz wiedzieć? – zadałaś pytanie niedowierzająco, wskazując palcem na kręcące i przyglądające się wam fanki. – Domyśl się, Kim! Wiejemy!

Złapałaś go za ramię i mocno pociągnęłaś. Monster na początku nie mógł ci dotrzymać kroku, ale po chwili to on cię ciągnął. Obejrzałaś się przez ramię i nie widząc żadnych podejrzanych osób, odetchnęłaś lekko.

– Poczekaj... – Zatrzymałaś go i oparłaś się o kolana. – Gdzie my idziemy? – wysapałaś, patrząc uważnie na członka zespołu. Ten podrapał się po skroni i wzruszył ramionami. – Znam dobre miejsce z dala od psychicznych fanek – rzekłaś z naciskiem na ostatnie dwa słowa.

J-Hope

 Był piekielnie gorący dzień. Nadal nie mogłaś uwierzyć, że zdołałaś się zgodzić na wyjście w taki skwar. Klimatyzowana sala była znacznie wygodniejsza niż trzydziestostopniowy upał. To i tak było bardzo dużo, jak na czerwcowe dni.

Z nałożonym kremem z filtrem na twarzy, nie bałaś się o opaleniznę. Co prawda, nie miałaś takiego fioła na punkcie jasności cery, jak reszta twoich znajomych, ale wolałaś utrzymać swój naturalny odcień.

– Powiedz mi, Hoseok. Jak ja dałam się wyciągnąć w taką pogodę? – spytałaś chłopaka, machając dłonią przed twarzą. Okulary przeciwsłoneczne i kapelusz, co prawda ułatwiały chodzenie po mieście, ale nadal było źle.

– To wszystko dzięki mojemu urokowi, [Imię]. Nikt się jemu nie oprze. Nawet ty – wyjaśnił, poprawiając czapkę z daszkiem. Nasunął wyżej zsuwającą się maskę.

– Współczuję ci – rzekłaś, przyglądając się idolowi. – W taki upał ubierasz się na czarno, zasłaniasz się, czym możesz i nie możesz normalnie oddychać jak człowiek, bo masz na karku fanki.

– Wada bycia sławnym. – Wzruszył niedbale ramionami. – Mam ochotę na coś zimnego. Chcesz coś? – zadał pytanie, wskazując palcem na małą budkę z jedzeniem.

– Coś gazowanego i zimnego – podkreśliłaś ostatnie słowo. Oparłaś się o barierkę i zaczęłaś wpatrywać się w rzekę Han. Dużo młodych ludzi leżało na zielonych trawnikach, nie przejmując się świecącym słońcem.

Pisnęłaś głośno, kiedy na karku poczułaś coś okropnie zimnego. Podskoczyłaś w miejscu i szybko odwróciłaś się do tyłu.

Po oczach mogłaś rozpoznać, że Hoseok szczerzy się jak głupi. Odskoczył do tyłu, śmiejąc się na głos z twojej miny.

– Pożałujesz, że się urodziłeś, Jung! – warknęłaś, zaciskając mocniej palce na butelce od wody. Miałaś dalej go wyzywać, ale gwałtownie zatkał ci usta.

– Później mnie poćwiartujesz, teraz musimy uciekać! – Złapał cię za dłoń i szarpnął dość mocno. W ostatniej chwili złapałaś butelkę i spadającą torebkę.

– Hoseok! Nie mam ochoty na bieganie! – syknęłaś głośno. Spojrzałaś za siebie i widząc grupę nastolatek z aparatami i telefonami, zrównałaś bieg z przyjacielem. – Musimy się pospieszyć!

– A przed chwilą mówiłaś, że nie masz ochoty!

– Nie łap mnie za słówka!

Skręciliście w wąską uliczkę. Na szczęście panował cień, więc mogliście odetchnąć od wysokiej temperatury. Schowałaś się za ścianą i pociągnęłaś za sobą gwiazdora, przez co dość mocno uderzył w betonową konstrukcję.

Posłałaś mu przepraszające spojrzenie i wyjrzałaś zza rogu. Dziewczyny przez chwilę nawoływały głośne: ,,J-Hope! Wyjdź, proszę!", ale po braku odzewu, postanowiły wyjść z uliczki na ruchliwe chodniki Seulu.

Zsunęłaś się na brudny asfalt z cichym plaskiem. Wreszcie mogłaś odkręcić gazowaną wodę i opanować pragnienie. Nawet nie poczułaś, jak po brodzie spływa ci kilka kropel.

– Yaah! Dawno tak się nie zmachałem! – stwierdził, siadając obok ciebie. – Nawet treningi przed comebackami nie są tak męczące, jak ten bieg.

– A co ja mam powiedzieć? Nie dość, że nie jestem przyzwyczajona do takiej pogody, to jeszcze biegłam w obcasach! – Na podkreślenie słów, zaczęłaś machać stopami. – Nie bolą cię plecy? Dość mocno uderzyłeś – spytałaś zmartwiona. Co prawda miałaś chwilową do niego urazę, ale wiedziałaś, że długo nie będziesz jej trzymać.

Jung uśmiechnął się chytrze i teatralnie złapał się za bolące miejsce. Skulił się i zaczął lekko się trząść.

– Mogłam nie pytać – burknęłaś, szturchając go w bok.

V

Taehyung nadal był pewny, że jesteś na niego zła przez odwołanie tamtego spotkania. Nie docierało do niego nic. Nawet twoja radość z posiadania autografu Defconna.

Wiedziony poczuciem winy, zaproponował wspólny wypad do kina. Akurat miał wolny dzień, a nie chciał go spędzać z chłopakami przed telewizorem.

Na początku byłaś zaskoczona, ale z dalszą przemową chłopaka zgodziłaś się bez ogródek.

– Tak przyjdę, nie musisz się martwić, Taehyung – zapewniłaś go trzeci raz, uśmiechając się do słuchawki. – Hm? A! Chodzi ci o te na obrzeżach miasta? Dobra, nie ma problemu. To do zobaczenia za godzinę!

Odetchnęłaś głęboko po zakończeniu połączenia. Teraz najważniejsze, w co się ubrać?

~.~

Przyglądałaś się wywieszonym plakatom w środku kina. Było ich kilka, niektóre w jasnych kolorach, inne w ciemniejszych.

– Ten może być w porządku – stwierdziłaś, wskazując palcem na jeden z obrazków. Film opowiadał o świadku morderstwa, który został fałszywie oskarżony. Akurat miałaś ochotę na produkcję detektywistyczną. – Jak myślisz, Taehyung?

– Myślałem nad tym? – Kiwnął głową na jasny plakat. Różnił się od innych tym, że był narysowany stylem godnym dobrego anime. – Kimi...

– Kimi no na wa – dokończyłaś, wpatrując się w obrazek. – Noo, wygląda ładnie. To idziemy na to? – zadałaś pytanie. Idol przytaknął i pobiegł zapłacić za bilety, olewając to, że chciałaś za siebie zapłacić.

Opuściłaś wyciągniętą rękę z pieniędzmi i postanowiłaś kupić zaopatrzenie. Bo co to za seans bez coli i popcornu?

Usiedliście w najbardziej zaciemnionym miejscu w sali. Kim poprawił maskę i czapkę, rozsiadł się wygodnie i zaczął zajadać się popcornem.

– Nie boisz się o fanki? – zadałaś pytanie, oglądając trailer jakiegoś romansidła. – Ej! Bo nie będzie na później! – Uderzyłaś go w rękę, kiedy cała dłoń zanurzyła się w przekąsce.

Zrobił smutną minę i chciał cię przekupić aegyo. Już prawie dałaś wygranej, ale w ostatniej chwili uratował cię jakiś pisk.

A raczej wrzask, tak to można określić.

Przed wami zebrała się grupka nastolatek i zaczęła zachwycać się gwiazdorem. Narzuciłaś na głowę kaptur bluzy i schowałaś głowę.

A teraz, [Imię]! Udawaj, że cię nie widać!

– Specjalności w ukrywaniu, to ty nie masz, [Imię]! – Szturchnął cię w bok, uśmiechając się zwycięsko.

– Phi! Jeszcze zobaczymy! – prychnęłaś, spoglądając hardo w jego oczy. – Po wyjściu daję ci dziesięć minut na dobiegnięcie do placu zabaw. Stoi?

– Stoi.

~.~

Po seansie jak najszybciej wybiegłaś z kina i wbiegłaś na ruchliwy chodnik. Popychałaś tylko ludzi i uczniów. W pewnym momencie odwróciłaś się do tyłu. Zobaczyłaś Taehyunga oblepionego fankami.

Zaśmiałaś się złowrogo i czym prędzej pobiegłaś we wskazane miejsce. Usiadłaś na wolnej ławce i położyłaś nogi na całej jej długości.

– Masz jeszcze trzy minuty, Taehyung – zaświergotałaś, włączając w telefonie przeglądarkę.

– [Imię]! Pomóż mi! – Usłyszałaś krzyk piosenkarza. Uniosłaś głowę i widząc, jak ledwo stoi tylko pokręciłaś głową.

– Aish! A jednak wygrałeś – odpowiedziałaś mu, podchodząc i łapiąc go za ramię. – To teraz biegniemy do najbliższego parku! – zarządziłaś szybko i pociągnęłaś go za sobą.

– To jest za daleko, [Imię]! – zawył głośno, nie przejmując się tym, że tylko pogarsza swoją sytuację.

– Zostaje jedno wyjście. Wracamy do mojego domu – stwierdziłaś, skręcając gwałtownie w lewą stronę, widząc w oddali kilka licealistek.

– Wygrałem, prawda? – spytał z niekrytym podekscytowaniem.

– Właśnie uciekamy przed twoimi fankami, a ty pytasz o taką pierdołę? – Spojrzałaś na niego niedowierzająco. – Tak wygrałeś – przyznałaś, nie mogąc się oprzeć jego świecącym oczom.

– W takim razie rezerwuje następne spotkania! Nie przyjmuję odmowy! – zaświergotał i zaczął uśmiechać się w swój charakterystyczny sposób.

Jimin

 Zgrzytnęłaś po raz kolejny zębami, obserwując, przebiegające przed wami fanki chłopaka. Po jakiejś godzinie nudzenia się w mieszkaniu uznaliście, że może warto się przewietrzyć. A jako że był już wieczór, mieliście pewność, że Park będzie niewidoczny. Jednak się przeliczyliście.

Stojąc w kolejce do budki po frytki, rozpoznała was jedna z fanek, z której powstało całe stado. I wcale by ci to nie przeszkadzało, gdybyś nie biegła przez jakieś dziesięć minut bez przerwy, aby je zgubić.

– Chyba już zniknęły – szepnął, wyglądając zza muru, za którym schowaliście się chwile temu.

– Park! – podniosłaś głos, czekając, aż chłopak odwróci twarz w twoją stronę.

Zdenerwowana pociągnęłaś go za kurtkę przyszpilając do ściany dzięki braku szybkiej reakcji i zdziwieniu. Bo nie ukrywając, w porównaniu do mężczyzny byłaś bardzo słaba.

– [Imię], nie tak ostro i na to przyjdzie czas. – Uśmiechnął się złośliwie, widząc twoją nietęgą minę.

– Spasuj z tymi słowami. – Wymierzyłaś w niego palec. – Za ten maraton to powinieneś oberwać. I to porządnie.

– Ale co ja takiego zrobiłem? Nie moja wina, że..

– Twoja, twoja – przerwałaś, słysząc, jak się tłumaczy.

– Przecież nie ściągnąłem ich specjalnie – mruknął, patrząc ci głęboko w oczy.

– Nie działają na mnie te twoje zagrywki, Jimin. To ty zacząłeś sobie tańczyć w kolejce i się wygłupiać. – Posłałaś mu mrożące spojrzenie. – Aishh! I po co mi to było? – westchnęłaś.

– Oj już się nie złość, Słonko. – Złapał cię jedną ręką za dłoń, a drugą oplótł w tali. – Przecież dobrze ci się wtedy tańczyło, nie zaprzeczysz. - Okręcił cię dookoła, nucąc przy okazji [Twoja piosenka].

Park dobrze wiedział, że to twoja ulubiona piosenka i jak tylko ją słyszysz, twoje nogi samoistnie zaczynają się ruszać. Z uśmiechem zaczął z tobą tańczyć w świetle lamp, wywijać się na wszelkie możliwe sposoby.

Jungkook

Właśnie z zespołem zbierałaś wszystkie swoje urządzenia z planu Weekly Idola. Jako jedyna wróciłaś do pokoiku dla obsługi dźwiękowej po zapomniany mikrofon. Wiedziałaś, że zostawiłaś go tutaj, miałaś stuprocentową pewność.

Pytanie brzmiało, gdzie dokładnie?

I tutaj był pies pogrzebany.

Właśnie stałaś na krzesełku i szukałaś w najwyższych półkach drewnianego regału. Choć kurz szczypał w oczy i kręcił w nosie, nie odpuszczałaś. Może i szef by nie zauważył braku mikrofonu, ale miałaś wpojone, że niczego się nie zostawia. Dotyczyło to nawet okruszka na talerzu.

– Gdzie ja go położyłam? [Imię]! Przypomnij sobie! – Postukałaś pięścią w głowę. Po za głuchym stukotem i lekkim otumanieniem nie poczułaś nic.

Jeszcze raz przejrzałaś zakamarki i nie widząc zguby, zeszłaś z krzesełka. Akurat, gdy wsuwałaś je pod stolik, nastąpiło głośne tupanie i huk zamykanych drzwi.

Mrugnęłaś oczami zaskoczona. Po posturze poznałaś, że osobą, która tak gwałtownie weszła do pokoju, do złudzenia przypominała Jungkooka.

– Ech? Przepraszam? – zwróciłaś na siebie uwagę. – To jest pomieszczenie dla obsługi programu – wyjaśniłaś.

Przez chwilę przyglądałaś się twarzy idola, ale odwróciłaś wzrok. Nienawidziłaś się za to, że tak szybko się rumienisz. Było to cholernie wkurzające, ale z drugiej strony „podobno'' urocze.

Ciemnowłosy zaskoczony tylko sapnął, widząc ciebie.

– Wybacz... – westchnął głęboko. – Chowam się przed Jimin hyungiem – wyjaśnił pospiesznie.

To jest ta chwila, kiedy musisz się przełamać. No dalej, [Imię]!, podniosłaś siebie na duchu i dając sobie mentalnego kopniaka w tyłek, spojrzałaś na niego. 

– Coś przeskrobałeś? – spytałaś, stojąc do niego tyłem. – Nie uciekałbyś przed nim, gdybyś nie miał powodu – sprostowałaś, patrząc na niego przez ramię.

– Cóż... – ucichł przez chwilę. – Zabrałem mu jego słuchawki. – Wyjął z kieszeni długie czarne kabelki.

– Podejrzewam, że szuka cię w całym budynku – stwierdziłaś.

– Jeonggukkie! Gdzie jesteś?

– O wilku mowa – powiedzieliście w tym samym momencie. Zaśmiałaś się cicho z chłopakiem. Wróciłaś do szukania sprzętu. Schyliłaś się do najniższej półki i widząc tam mikrofon, ucieszyłaś się. Tylko ciekawość cię zżerała, jak ty go tam wsadziłaś?

– Ja już będę się zbierać – rzekłaś, zbliżając się do wyjścia z pomieszczenia. – Nie wydam cię, n-nie musisz się obawiać. – Uśmiechnęłaś się lekko i skinęłaś głową. Idol również się uśmiechnął i pomachał ci na pożegnanie.

Zamknęłaś drzwi i odetchnęłaś głęboko na korytarzu. Miałaś ochotę się rozpłakać ze szczęścia.

– [Imię]! Widziałaś może tego urwisa? – Podbiegł do ciebie ciemnowłosy Jimin. – Jestem pewny, że skręcał w ten korytarz.

– Niestety nie. Cały czas byłam w tym pomieszczeniu. – Wskazałaś palcem na drzwi za sobą. – Ale tam nikogo nie ma – dodałaś szybko, widząc, jak tancerz robi krok we wskazaną stronę. – Może schował się w pomieszczeniu od oświetlenia? Tam może być więcej miejsca.

– Hm, możesz mieć rację, [Imię]. Dzięki! – Poczochrał cię po włosach i tak szybko jak się pojawił, tak szybko zniknął.

Westchnęłaś głęboko, poprawiając już i tak potargane włosy.

– [Imię]...

– Poszedł w drugą stronę – wyszeptałaś do chłopaka, gdy ten wychylił głowę. – Możesz wychodzić. Ja już będę szła. – Kiwnęłaś mu drugi raz i zaczęłaś się oddalać.

Będąc już na schodach, słyszałaś podniesione krzyki Parka i zapewne śmiejącego się Jeona.

______
Następna reakcja w pon 27.02

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro