Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kiedy nocujecie u siebie (jako przyjaciele):

Kim Namjoon -

Namjoon pov:

Nigdy w swojej karierze zawodowej nie pomyślałbym, że zakocham się w kryminalistce. Po tej całej sytuacji z obrazami, muzeum i FBI uciekliśmy daleko stąd. Odeszłem z pracy i razem z [T.I] wyjechaliśmy z miasta. Kim zostałem? Z detektywa, działającego według prawa na złodziejaszka... Ale chociaż mogłem robić co chce i jak chce, a co najważniejsze mogłem być przy [T.I], która stała się dla mnie najbliższą mi osobą.

Pewnego wieczoru, [T.I] oznajmiła, że ostatnią rzeźbę, którą ukradliśmy musimy zawieźć do klienta i odebrać kasę. Gdy dziewczyna ustalała godzinę spotkania, ja już powoli zacząłem się szykować.

- Dobra. Za godzinę przy jego domu - powiedziała po chwili i również poszła się ubrać.

Pół godziny później byliśmy już w drodze do naszego klienta - Kevina Jones'a, bogatego i wpływowego biznesmana. [T.I] zaparkowała auto niedaleko jego domu i oboje wysiedliśmy. Wziąłem zapakowaną rzeźbę i razem podeszliśmy do bramy domu pana Jones'a. Stanąłem i rozejrzałem się.

- Czemu światła w jego domu są zgaszone? Miał być - [T.I] chodziła przed bramą i rozglądała się. Coś mi nie pasowało, było za cicho i za spokojnie. Podałem rzeźbę dziewczynie i wyjąłem broń. Nagle na ulicy znalazły się trzy czarne samochody. Z okien wystawali ludzie, którzy zaczęli strzelać w naszą stronę. Razem z [T.I] padliśmy na ziemię i na kucaku podeszliśmy i schowaliśmy się za naszym autem. Ludzie nie przestawali strzelać.

- Cholera! - mruknęła [T.I]. - Co teraz?

- Wsiadamy do auta i uciekamy? - zasugerowałem i chwyciłem za klamke pojazdu, ale zauważyłem, że kule przebiły opony. Spojrzałem na dziewczynę. - Zmiana planu - wyjrzałem zza samochodu, ale szybko cofnąłem głowę, bo obok przeleciał kolejny grat kul.

- I tak nie wyjdziecie stąd żywi! - krzyknął Jones w waszą stronę. Zamknij japę... - pomyślałem.

- Mówiłem, aby mu nie ufać... - mruknąłem pod nosem i obróciłem głowę w stronę [T.I], która wyjmowała coś z samochodu. - Co ty robisz?

Dziewczyna nie odpowiedziała, tylko chwyciła coś i pokazała mi dany przedmiot. To był granat. Aż się boję co jeszcze trzyma w tym aucie - pomyślałem. [T.I] rzuciła granat w ich stronę i kiedy wybuchł, od razu zaczęliśmy biec na drugą stronę ulicy. Wpadliśmy do ciemnych zaułków i dalej lecieliśmy przed siebie.

************************************

Po jakimś czasie zatrzymaliśmy się przy jednym z budynków, ciężko oddychając i rozglądając się dookoła.

- Chyba nie biegną za nami - mówiła zdyszana [T.I]. - Wejdzmy do budynku

Weszliśmy do środka i schodami wspieliśmy się na najwyższe piętro, na którym po obu stronach znajdowały się mieszkania. [T.I] weszła do jednego, które było otwarte i rozejrzała się po pokojach.

- Chyba nikt tu nie mieszka - powiedziała dziewczyna, wychodząc z kuchni. - Przenocujemy tu i nad ranem wrócimy do nas

- Chyba cię Bóg opuścił - spojrzałem na nią. - A jeśli nocują tu nie wiadomo jakie przypadki... Ćpuny, mordercy...

- To się z nimi zaprzyjaźnimy - odparła ironicznie i położyła się na wąskim łóżku, które stało pod oknem. Podeszłem do niej i chciałem sie położyć obok niej, ale zatrzymała mnie ruchem ręki. - A co jeżeli są tu wszy? Nie boisz się, że podczas spania wejdą ci łeb?

- Zaryzykuję - uśmiechnąłem się. - W ogóle wszy są napewno milsze niż ty żmijo jedna - [T.I] posłała mi jedynie wredny uśmieszek i obróciła się na drugą stronę.

Kim Seokjin -

[T.I.] pov:

Po waszym spotkaniu w kawiarni bardzo zaprzyjaźniłaś się z Jinem. Często się widywaliście oraz mieliście bardzo dobry kontakt. Pewnego razu Jin wpadł na pomysł, aby zrobić u niego nocowanie, na co bardzo chętnie się zgodziłaś.

- Jestem! - weszłaś do jego domu, jakbyś tam co najmniej mieszkała.

- Tak, tak zapraszam - zaśmiał się i wziął od ciebie torby z zakupami - Co tam dobrego kupiłaś?

- Uwaga - zaczęłaś wyciągać z torby poszczególne rzeczy, a Jin robił coś w kuchni - Słodycze.. dużo słodyczy, chipsy, żelki, czekoladę. Co ja tam jeszcze mam. O! Pizza.

- Co? - odwrócił się w twoim kierunku.

- No pizza.

- Mrożona?!?! Czy ciebie do reszty powaliło?!

- Ale o co ci chodzi? - powiedziałaś trochę zbita z tropu.

- Nie no tak nie może być. Chodź tu - powiedział i włożył na ciebie jakiś fartuszek.

- Co ty robisz - zaśmiałaś się.

- Jak to co? Robimy pizzę. Nie będziemy jeść tego gówna.

- Ale..

- Nie ma żadnego „ale"! Już do kuchni! - krzyknął i zabraliście się za robienie ciasta.

************************************

- Jin, ja już nie mogę - westchnęłaś zmęczona wałkując ciasto.

- Wałkuj, wałkuj moja droga. Może trochę przypakujesz - zaśmiał się.

- A idź - powiedziałaś obrażona i rzuciłaś w niego mąką.

- O ty mała żmijo - przymrużył oczy i wziął opakowanie z mąką - Rozpętałaś wojnę.

Rzucaliście w siebie mąką i innymi dziwnymi rzeczami przez kolejne 30 minut. To była prawdziwa bitwa na śmierć i życie. Niestety zapomnieliście, że w między czasie wstawiliście do piekarnika pizzę, która zaczynała się palić..

Leżeliście na podłodze cali w mące śmiejąc się w niebogłosy, kiedy nagle poczułaś zapach spalenizny.

- Jin? Czujesz to?

- PIZZA!! - krzyknął i pobiegł wyciągnąć pizzę z piekarnika. Była cała spalona - No nie wierzę! I co teraz?

Spojrzałaś na blat..

W ten oto sposób spędziliście wieczór słuchając muzyki, rozmawiając i jedząc okropną mrożoną pizzę...

Min Yoongi -

Suga pov:

- Gotowa na najlepszy wieczór twojego życia?! - krzyknąłem wpraszając się do jej mieszkania.

- Yoongi to tylko wieczór filmowy - zaśmiała się.

- Jak to tylko?! Proszę cię, będzie bosko. Przygotowałem wszystko.

- Ta? - zapytała ze śmiechem.

- Oczywiście. Popatrz tylko - zacząłem wyciągać z mojej magicznej torby różne rzeczy - Winko, żelki, ciasteczka, chipsy! No same pyszności. Zaraz jeszcze zamówimy pizzę i pico bello! Maratonik prima sort!

- Jestem w szoku Yoongi. Przecież to ja cię namawiałam na ten maraton. A ty nie chciałeś. Co się takiego stało? - pytała rozkładając wszystkie słodycze, które przyniosłem na stole.

- A nie wiem, poczułem ten vibe.

- Nie poznaję cię...

Usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy nasz maraton.

*2 godziny później*

[T.I.] pov:

- Wiedziałam, że tak będzie... - siedziałaś z założonymi rękoma.

Suga smacznie sobie spał opierając głowę o twoje ramię. Zrzuciłaś go brutalnie i poszłaś po kolejną paczkę ciasteczek. Chłopak nawet nie drgnął. Dalej spał w najlepsze.

- Maratonik prima sort... - przykryłaś go kocem i zasnęłaś razem z nim.

Jung Hoseok -

[T.I] pov:

Ty i Hoseok zostaliście najlepszymi przyjaciółmi - kto by uwierzył. Na początku jedno na drugie narzekało, a teraz staliście się nierozłączni. Dalej pracowaliście razem, ale za to z lepszym nastawieniem.

Pewnego razu po pracy gdy wróciłaś do domu, wpadłaś na pomysł, aby zaprosić Hoseok'a do siebie do domu na nocowanie. Wzięłaś telefon i zadzwoniłaś.

- No hejka, co tam? - usłyszałaś pogodny głos chłopaka.

- Słuchaj, robisz coś dziś wieczorem? Może byś wpadł do mnie na nocowanki? - spytałaś przechadzając się po pokoju.

- Piżama party? - zapytał ironicznie.

- A czemu nie? Co jest w tym złego?

- Przecież nic złego nie powiedziałem - zaczął się śmiać. - Ale tak, będę, o której?

- Na osiemnastą

- Spoko, to do zobaczenia - rozłączył się.

Odłożyłaś telefon i zaczęłaś sprzątać dom. Miałaś jeszcze trzy godziny do spotkania. Ogarnęłaś salon, wyrzuciłaś śmieci, odkurzyłaś i zaczęłaś szykować jakieś przekąski na wieczór.

************************************

Dochodziła osiemnasta. Siedziałaś na kanapie i czytałaś książkę. Byłaś ubrana w czarne dresy i zwykłą, białą bluzkę. Nie chciało ci się jakoś specjalnie szykować.

Po piętnastu minutach rozległ się dzwonek do drzwi. Odłożyłaś książkę i wstałaś. Podeszłaś szybko do drzwi i otworzyłaś je. Stał tam oparty o ścianę z rękami w kieszeniach Hoseok, który posłał ci miły uśmieszek i wszedł do domu.

- Tak, zapraszam... - przewróciłaś oczami i zamknęłaś drzwi. Obróciłaś się do chłopaka, który już ściągał kurtkę i buty. W trakcie tego rzucił swoją torbę na kanapę. - W ogóle kurde, jaki punktualny.

- Nigdy się nie spóźniam - błysnął białymi ząbkami i rozejrzał się po salonie. Gdy dostrzegł żelki, rzucił się na nie. - Kupiłaś moje ulubione, jaka ty kochana

Jhope pov:

Jak się potoczyła impreza? Jak każda inna. [T.I] wyjęła szampana, włączyła muzykę, zgasiła światła i były tańce. W międzyczasie jedliśmy też pizze i graliśmy w gry - ciągle wygrywałem, a ona się denerwowała, co mnie bardzo cieszyło. Wiadomo jak na piżama party przystało - najważniejsze były ploteczki, obgadaliśmy każdego po kolei z pracy:

- A ty słyszałaś, że Simon zdradził swoją żonę? - spytałem [T.I] w trakcie grania w jedną z planszówek.

- On? Ten milusi i dobry Simon? Aż ciężko uwierzyć, że mógłby zrobić coś takiego - powiedziała zaskoczona i spojrzała na planszę.

Dużo później, gdzieś około godziny jedenastej w nocy postanowiliśmy, że przebierzemy się w piżamki i obejrzymy jakiś film. Poszedłem się przebrać do łazienki, a [T.I] miała wybrać co dziś obejrzymy. Gdy już gotowy wyszedłem, położyłem swoje ubrania na jedno z krzeseł i spojrzałem na [T.I]. Dziewczyna leżała z otwartą buzią na kanapie i pilotem w ręku.

- I po filmie - zacząłem się śmiać. Wziąłem jakiś koc i ją przykryłem. - I jeszcze się ślinisz... Za dnia pięknością w nocy zaś Buldogiem - mruknąłem i wziąłem miskę z żelkami.

Park Jimin -

[T.I.] pov:

Siedzieliście z Jiminem na kanapie zajadając się popcornem i oglądając film. A dokładniej horror, wybrany przez niego. Zmusił cię żeby go obejrzeć. Oglądałaś zakrywając rękami oczy, a Jimin tylko się z ciebie śmiał. Na dodatek za oknem szalała ogromna burza, która tylko dodawała przerażającego nastroju.

- Nie śmiej się! Następnym razem ja wybieram film.

- Dobra, dobra. O Boże! [T.I.] za tobą!

Zaczęłaś się drzeć z przerażenia, a Jimin wręcz umierał ze śmiechu.

- Dobrze się bawisz?

- Cudownie - powiedział turlając się po podłodze.

- No idiota..

- Oj dobra nie złość się już - powiedział i usiadł obok ciebie obejmując cię.

W tym momencie zrobiło ci się gorąco, a na jego twarzy zagościł mały uśmieszek.

Resztę wieczora spędziliście na rozmowach i ploteczkach. Kiedy robiło się już późno Jimin powiedział:

- Chyba powinnaś już iść, jeśli chcesz się wyspać i jutro normalnie funkcjonować - uśmiechnął się.

- Tak.. - powiedziałaś i spuściłaś głowę.

- Ej przecież cię nie wyganiam - zaśmiał się - Tylko mówię.

- Tak, wiem. Ale chodzi mi o coś innego.

- Hm?

- Bo.. bo wiesz oglądaliśmy ten horror i jeszcze jest ta burza. No i no wiesz.. Mogłabym dziś zostać u ciebie?

Jimin tylko szeroko się uśmiechnął.

- Oczywiście, że możesz - zaczął się szczerzyć jeszcze bardziej.

Przebrałaś się w jakąś z jego bluz i położyliście się w jego łóżku. Było dwuosobowe, dlatego każde z was miało dla siebie dużo miejsca. Jednak w nocy zdawało ci się, że Jimin z każdą chwilą jest coraz bliżej ciebie... a może to tylko złudzenia.

Kim Taehyung -

[T.I.] pov:

W ciągu dwóch miesięcy ty i Taehyung staliście się najlepszymi przyjaciółmi i każdemu z was na sobie bardzo zależało. Bardzo często spędzaliście ze sobą czas, śmiejąc się i rozmawiając. Z racji tego, że opuściłaś swoją organizację to chłopak zaproponował ci, żebyś czasem pomagała mu w jego pracy, na co chętnie się zgodziłaś.

Jednego ciepłego popołudnia siedziałaś u siebie w domu, jadłaś obiad i oglądałaś wiadomości w telewizji. Mówili o niedawno zabitym, bardzo wpływowym i znanym polityku.

- Policja szuka zabójcy... - mówiła z przejęciem kobieta w wiadomościach.

- No napewno już go znajdzie - zaśmiałaś się i pomyślałaś o V, który właśnie kilka dni temu dostał zlecenie zabicia danego polityka. Wyłączyłaś telewizor i włożyłaś talerz do zlewu. Kiedy zaczęłaś zmywać naczynia, twój telefon zawibrował. Wzięłaś go do ręki i odblokowałaś. Sms od nieznanego numeru? - zdziwiłaś się i zaczęłaś go czytać. To co w nim było:

"Siedzisz w domu? To świetnie, czekaj na nas."

- Co do cholery...? - zdziwiona odłożyłaś telefon i pobiegłaś do okna. Spojrzałaś w dół na ulicę, ale nikogo nie było. - Pewnie ktoś sobie robi żarty - podeszłaś do zlewu i zaczęłaś zmywać.

Po dwudziestu minutach dostałaś kolejną wiadomość.

- Głupia zdziro...? Miło - zaczęłaś czytać lekko zestresowana. - Dzisiaj spłoniesz... - otworzyłaś szerzej oczy i dreszcze przeszły ci po plecach. - Nie podoba mi się to.

Odsunęłaś się od okna, przy którym stałaś i szybko wybrałaś numer do swojego przyjaciela.

- Halo? Taehyung?

- No cześć, co jest? - usłyszałaś spokojny głos V w słuchawce.

- Słuchaj, przyjedziesz do mnie na chwilę, muszę z tobą poro.... - nie dokończyłaś, ponieważ nagle do twojego mieszkania wparowało trzech mężczyzn i dwie dziewczyny, które miały maski na twarzach. Wszędzie rozpoznałabym te ruchy... - pomyślałaś i zaczęłaś uciekać do swojego pokoju, w którym znajdowała się broń. Moi dawni "przyjaciele" przyszli ze mną skończyć? Jak uroczo - pomyślałaś i zaczęłaś szukać broni. Gdzie ona jest do cholery! Obróciłaś głowę, za tobą stał jeden z mężczyzn z twoją bronią i uderzył cię z całej siły w głowę. Straciłaś przytomność.

V pov:

Po telefonie [T.I] od razu ruszyłem do jej domu. Cholernie się o nią martwiłem. Zapieprzałem jak szalony, byle tylko zdążyć. Kuźwa to napewno te pieprzone gnojki z tej byłej organizacji - pomyślałem wściekły i wcisnąłem pedał gazu.

Gdy dojechałem do miejsca, zobaczyłem, że z okna [T.I] wylatuje czarny dym. Jej mieszkanie płonęło. Wyszedłem z auta i popędziłem do jej domu. Wbiegłem po schodach i wparowałem do jej mieszkania. Dziewczyna leżała nieprzytomna na ziemi, a wokół wszystko się paliło. Podszedłem do niej i wziąłem ją na ręce.

- Cholera jasna, [T.I] błagam cię obudź się... - mówiłem zdenerwowany i szybko wyszedłem z mieszkania. Gdy zbiegłem na dół, mieszkanie ekplodowało. - Kurw... Podłożyli bombę?

Położyłem dziewczynę na tylne siedzenia i wsiadłem za kółko. Odpaliłem silnik i ruszyłem w kierunku mojego domu.

Gdy dojechałem, wysiadłem i z dziewczyną na rękach wszedłem do mieszkania. Położyłem ją na swoje łóżko i poszedłem do kuchni po szklankę z wodą i apteczkę. Gdy wróciłem do pokoju, położyłem szklankę obok łóżka i opatrzyłem jej rany.

- Śpij smacznie, a ja pójdę coś załatwić... - mruknąłem do [T.I], która spała spokojnie. Wziąłem broń i wyszedłem z domu.

************************************

[T.I] pov:

Nie wiesz ile spałaś, ale kiedy otworzyłaś oczy był już wieczór. Przetarłaś oczy i spojrzałaś w lewo. Obok ciebie leżał na brzuchu podparty ręką Taehyung i patrzył na ciebie z troską.

- No w końcu się obudziłaś - powiedział z lekkim uśmiechem.

- Gdzie ja.. Boże mój dom - podniosłaś się do pozycji siedzącej. - Tam byli zamaskowani ludzie, uderzyłam się chyba w głowę albo coś i ja... - zaczęłaś nawijać, ale V uciszył cię ruchem ręki.

- Możesz spać spokojnie - oznajmił. - Dopadłem ich

- C..co? Zabiłeś ich? Ludzi z mojej...

- Yhym - mruknął przerywając ci. - A teraz już nie myśl o tym i śpij dalej - dodał.

Jeon Jungkook -

Jungkook pov:

Wracaliśmy właśnie z kina. Było dosyć wcześnie, więc postanowiliśmy, że pójdziemy jeszcze na chwilę do mnie, a potem [T.I.] wróci do siebie.
- Ale boski był ten film! Takie efekty! - krzyczałem podekscytowany.

- Noo. Był świetny! Musimy częściej chodzić do kina.

- Oj tak. Musimy.. - powiedziałem i spojrzałem na nią zalotnie, przez co się zarumieniła. Tak pięknie wygląda, gdy się rumieni.. Co? Jungkook ogarnij się, dzika bestio! - O już jesteśmy - zachichotałem.

Wyciągnąłem klucze i przekręciłem zamek. Zaprosiłem ją do środka niczym prawdziwy gentleman. Weszła do domu, a ja zaraz za nią. Wchodząc wpadłem na genialny i złowieszczy plan...

- Wejdź i rozgość się. Napijesz się czegoś? Może jesteś głodna?

- Możemy zamówić pi....

- Mam chleb z dżemem- palnąłem bez zastanowienia - ALBO - spojrzała na mnie z nadzieją - dżem z chlebem..

- To może herbaty..

- Jasne - powiedziałem z uśmiechem i zabrałem się za robienie nam herbaty.

Wziąłem gorące kubki w ręce i usiadłem przy stole.

- Może jednak zamówimy coś do jedzenia? - zaproponowałem.

- Okej. Umieram z głodu. Ale ty płacisz! - zaśmiała się.

- Cwaniara.. - powiedziałem po czym zadzwoniłem po pizzę.

************************************

Wieczór minął nam bardzo dobrze. Jedliśmy, rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Nagle [T.I.] spojrzała na zegarek i krzyknęła:

- O matko! Jak już późno! Muszę iść.

- Już? Jest dopiero 22.

- Kookie, jest aż 22. Mam jutro szkołę.

- Ehh, no dobrze skoro musisz - uśmiechnąłem się cwaniacko, czego na szczęście nie zauważyła.

Wzięła swoje rzeczy i zaczęła się kierować ku wyjściu. Podszedłem do niej, a ta przytuliła mnie lekko na pożegnanie.

- Pa, Kook widzimy się ju.. - w tym momencie pociągnęła za klamkę, jednak drzwi ani drgnęły - Ah, no tak. Daj mi klucze.

- Klucze?

- Klucze - powiedziała zirytowana.

- Klucze... cholera. Gdzie one mogą być? - udawałem, że ich szukam.

- Nie żartuj sobie.

- Naprawdę nie wiem, gdzie one są. Przysięgam! Pewnie rzuciłem je gdzieś jak wchodziliśmy. No trudno, wygląda na to, że będziesz musiała zostać na noc.. - uśmiechnąłem się złowieszczo.

- Jungkook ty sieroto! Jak ja jutro pójdę do szkoły?!

- Spokojnie poszukamy ich rano. Poza tym spokojnie jutro jest sobota.

- Jutro jest czwartek.

- Nieważne..

- Ugh, zabiję cię kiedyś!

- To znaczy, że zostajesz?

- A mam wyjście?

- Nie - powiedziałem z uśmieszkiem na ustach. Mój plan się udał.

Dałem dziewczynie jakąś moją za dużą koszulkę i przygotowałem jej kanapę do spania. Tak.. kanapę. Spokojnie Kookie jeszcze zaruchasz. UGH! Te myśli! Kook ogarnij się! Z moich (cudownych) myśli wyrwał mnie jej głos.

- Jestem - powiedziała po wyjściu spod prysznica. Była w samych majtkach i mojej koszulce. Fuck... gorąco mi.

- Eee.. - przyglądałem się jej trochę zbyt długo.

- Kookie?

- A tak! Proszę bardzo. Tu masz miejsce do spania.

- O, dziękuję.

[T.I.] pov:

- To dobranoc - rzucił słodko i uśmiechnął się.

- Dobranoc - powiedziałaś i pomachałaś mu lekko.

Byłaś tak zmęczona, że niemal od razu zasnęłaś.

************************************

Obudził cię dźwięk obijającego się o siebie metalu. A dokładniej - Kook robił śniadanie. Wstałaś i przeciągnęłaś się lekko.

- O księżniczka w końcu wstała.

- Która godzina?! - krzyknęłaś spanikowana.

- Spokojnie masz jeszcze dużo czasu.

- Kookie? Mogę ubrać jakąś twoją bluzę?

- Pewnie. Są w tej najniższej szufladzie.

Poszłaś do jego pokoju i schyliłaś się do szuflady. Otworzyłaś ją i nie mogłaś uwierzyć własnym oczom. W szufladzie leżały... klucze. Wzięłaś je i wróciłaś do kuchni.

- Kook zabiję cię - pomachałaś mu nimi przed twarzą, na co ten tylko triumfalnie się uśmiechnął.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro