Kiedy nocujecie u siebie (jako przyjaciele):
Kim Namjoon -
Namjoon pov:
Nigdy w swojej karierze zawodowej nie pomyślałbym, że zakocham się w kryminalistce. Po tej całej sytuacji z obrazami, muzeum i FBI uciekliśmy daleko stąd. Odeszłem z pracy i razem z [T.I] wyjechaliśmy z miasta. Kim zostałem? Z detektywa, działającego według prawa na złodziejaszka... Ale chociaż mogłem robić co chce i jak chce, a co najważniejsze mogłem być przy [T.I], która stała się dla mnie najbliższą mi osobą.
Pewnego wieczoru, [T.I] oznajmiła, że ostatnią rzeźbę, którą ukradliśmy musimy zawieźć do klienta i odebrać kasę. Gdy dziewczyna ustalała godzinę spotkania, ja już powoli zacząłem się szykować.
- Dobra. Za godzinę przy jego domu - powiedziała po chwili i również poszła się ubrać.
Pół godziny później byliśmy już w drodze do naszego klienta - Kevina Jones'a, bogatego i wpływowego biznesmana. [T.I] zaparkowała auto niedaleko jego domu i oboje wysiedliśmy. Wziąłem zapakowaną rzeźbę i razem podeszliśmy do bramy domu pana Jones'a. Stanąłem i rozejrzałem się.
- Czemu światła w jego domu są zgaszone? Miał być - [T.I] chodziła przed bramą i rozglądała się. Coś mi nie pasowało, było za cicho i za spokojnie. Podałem rzeźbę dziewczynie i wyjąłem broń. Nagle na ulicy znalazły się trzy czarne samochody. Z okien wystawali ludzie, którzy zaczęli strzelać w naszą stronę. Razem z [T.I] padliśmy na ziemię i na kucaku podeszliśmy i schowaliśmy się za naszym autem. Ludzie nie przestawali strzelać.
- Cholera! - mruknęła [T.I]. - Co teraz?
- Wsiadamy do auta i uciekamy? - zasugerowałem i chwyciłem za klamke pojazdu, ale zauważyłem, że kule przebiły opony. Spojrzałem na dziewczynę. - Zmiana planu - wyjrzałem zza samochodu, ale szybko cofnąłem głowę, bo obok przeleciał kolejny grat kul.
- I tak nie wyjdziecie stąd żywi! - krzyknął Jones w waszą stronę. Zamknij japę... - pomyślałem.
- Mówiłem, aby mu nie ufać... - mruknąłem pod nosem i obróciłem głowę w stronę [T.I], która wyjmowała coś z samochodu. - Co ty robisz?
Dziewczyna nie odpowiedziała, tylko chwyciła coś i pokazała mi dany przedmiot. To był granat. Aż się boję co jeszcze trzyma w tym aucie - pomyślałem. [T.I] rzuciła granat w ich stronę i kiedy wybuchł, od razu zaczęliśmy biec na drugą stronę ulicy. Wpadliśmy do ciemnych zaułków i dalej lecieliśmy przed siebie.
************************************
Po jakimś czasie zatrzymaliśmy się przy jednym z budynków, ciężko oddychając i rozglądając się dookoła.
- Chyba nie biegną za nami - mówiła zdyszana [T.I]. - Wejdzmy do budynku
Weszliśmy do środka i schodami wspieliśmy się na najwyższe piętro, na którym po obu stronach znajdowały się mieszkania. [T.I] weszła do jednego, które było otwarte i rozejrzała się po pokojach.
- Chyba nikt tu nie mieszka - powiedziała dziewczyna, wychodząc z kuchni. - Przenocujemy tu i nad ranem wrócimy do nas
- Chyba cię Bóg opuścił - spojrzałem na nią. - A jeśli nocują tu nie wiadomo jakie przypadki... Ćpuny, mordercy...
- To się z nimi zaprzyjaźnimy - odparła ironicznie i położyła się na wąskim łóżku, które stało pod oknem. Podeszłem do niej i chciałem sie położyć obok niej, ale zatrzymała mnie ruchem ręki. - A co jeżeli są tu wszy? Nie boisz się, że podczas spania wejdą ci łeb?
- Zaryzykuję - uśmiechnąłem się. - W ogóle wszy są napewno milsze niż ty żmijo jedna - [T.I] posłała mi jedynie wredny uśmieszek i obróciła się na drugą stronę.
Kim Seokjin -
[T.I.] pov:
Po waszym spotkaniu w kawiarni bardzo zaprzyjaźniłaś się z Jinem. Często się widywaliście oraz mieliście bardzo dobry kontakt. Pewnego razu Jin wpadł na pomysł, aby zrobić u niego nocowanie, na co bardzo chętnie się zgodziłaś.
- Jestem! - weszłaś do jego domu, jakbyś tam co najmniej mieszkała.
- Tak, tak zapraszam - zaśmiał się i wziął od ciebie torby z zakupami - Co tam dobrego kupiłaś?
- Uwaga - zaczęłaś wyciągać z torby poszczególne rzeczy, a Jin robił coś w kuchni - Słodycze.. dużo słodyczy, chipsy, żelki, czekoladę. Co ja tam jeszcze mam. O! Pizza.
- Co? - odwrócił się w twoim kierunku.
- No pizza.
- Mrożona?!?! Czy ciebie do reszty powaliło?!
- Ale o co ci chodzi? - powiedziałaś trochę zbita z tropu.
- Nie no tak nie może być. Chodź tu - powiedział i włożył na ciebie jakiś fartuszek.
- Co ty robisz - zaśmiałaś się.
- Jak to co? Robimy pizzę. Nie będziemy jeść tego gówna.
- Ale..
- Nie ma żadnego „ale"! Już do kuchni! - krzyknął i zabraliście się za robienie ciasta.
************************************
- Jin, ja już nie mogę - westchnęłaś zmęczona wałkując ciasto.
- Wałkuj, wałkuj moja droga. Może trochę przypakujesz - zaśmiał się.
- A idź - powiedziałaś obrażona i rzuciłaś w niego mąką.
- O ty mała żmijo - przymrużył oczy i wziął opakowanie z mąką - Rozpętałaś wojnę.
Rzucaliście w siebie mąką i innymi dziwnymi rzeczami przez kolejne 30 minut. To była prawdziwa bitwa na śmierć i życie. Niestety zapomnieliście, że w między czasie wstawiliście do piekarnika pizzę, która zaczynała się palić..
Leżeliście na podłodze cali w mące śmiejąc się w niebogłosy, kiedy nagle poczułaś zapach spalenizny.
- Jin? Czujesz to?
- PIZZA!! - krzyknął i pobiegł wyciągnąć pizzę z piekarnika. Była cała spalona - No nie wierzę! I co teraz?
Spojrzałaś na blat..
W ten oto sposób spędziliście wieczór słuchając muzyki, rozmawiając i jedząc okropną mrożoną pizzę...
Min Yoongi -
Suga pov:
- Gotowa na najlepszy wieczór twojego życia?! - krzyknąłem wpraszając się do jej mieszkania.
- Yoongi to tylko wieczór filmowy - zaśmiała się.
- Jak to tylko?! Proszę cię, będzie bosko. Przygotowałem wszystko.
- Ta? - zapytała ze śmiechem.
- Oczywiście. Popatrz tylko - zacząłem wyciągać z mojej magicznej torby różne rzeczy - Winko, żelki, ciasteczka, chipsy! No same pyszności. Zaraz jeszcze zamówimy pizzę i pico bello! Maratonik prima sort!
- Jestem w szoku Yoongi. Przecież to ja cię namawiałam na ten maraton. A ty nie chciałeś. Co się takiego stało? - pytała rozkładając wszystkie słodycze, które przyniosłem na stole.
- A nie wiem, poczułem ten vibe.
- Nie poznaję cię...
Usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy nasz maraton.
*2 godziny później*
[T.I.] pov:
- Wiedziałam, że tak będzie... - siedziałaś z założonymi rękoma.
Suga smacznie sobie spał opierając głowę o twoje ramię. Zrzuciłaś go brutalnie i poszłaś po kolejną paczkę ciasteczek. Chłopak nawet nie drgnął. Dalej spał w najlepsze.
- Maratonik prima sort... - przykryłaś go kocem i zasnęłaś razem z nim.
Jung Hoseok -
[T.I] pov:
Ty i Hoseok zostaliście najlepszymi przyjaciółmi - kto by uwierzył. Na początku jedno na drugie narzekało, a teraz staliście się nierozłączni. Dalej pracowaliście razem, ale za to z lepszym nastawieniem.
Pewnego razu po pracy gdy wróciłaś do domu, wpadłaś na pomysł, aby zaprosić Hoseok'a do siebie do domu na nocowanie. Wzięłaś telefon i zadzwoniłaś.
- No hejka, co tam? - usłyszałaś pogodny głos chłopaka.
- Słuchaj, robisz coś dziś wieczorem? Może byś wpadł do mnie na nocowanki? - spytałaś przechadzając się po pokoju.
- Piżama party? - zapytał ironicznie.
- A czemu nie? Co jest w tym złego?
- Przecież nic złego nie powiedziałem - zaczął się śmiać. - Ale tak, będę, o której?
- Na osiemnastą
- Spoko, to do zobaczenia - rozłączył się.
Odłożyłaś telefon i zaczęłaś sprzątać dom. Miałaś jeszcze trzy godziny do spotkania. Ogarnęłaś salon, wyrzuciłaś śmieci, odkurzyłaś i zaczęłaś szykować jakieś przekąski na wieczór.
************************************
Dochodziła osiemnasta. Siedziałaś na kanapie i czytałaś książkę. Byłaś ubrana w czarne dresy i zwykłą, białą bluzkę. Nie chciało ci się jakoś specjalnie szykować.
Po piętnastu minutach rozległ się dzwonek do drzwi. Odłożyłaś książkę i wstałaś. Podeszłaś szybko do drzwi i otworzyłaś je. Stał tam oparty o ścianę z rękami w kieszeniach Hoseok, który posłał ci miły uśmieszek i wszedł do domu.
- Tak, zapraszam... - przewróciłaś oczami i zamknęłaś drzwi. Obróciłaś się do chłopaka, który już ściągał kurtkę i buty. W trakcie tego rzucił swoją torbę na kanapę. - W ogóle kurde, jaki punktualny.
- Nigdy się nie spóźniam - błysnął białymi ząbkami i rozejrzał się po salonie. Gdy dostrzegł żelki, rzucił się na nie. - Kupiłaś moje ulubione, jaka ty kochana
Jhope pov:
Jak się potoczyła impreza? Jak każda inna. [T.I] wyjęła szampana, włączyła muzykę, zgasiła światła i były tańce. W międzyczasie jedliśmy też pizze i graliśmy w gry - ciągle wygrywałem, a ona się denerwowała, co mnie bardzo cieszyło. Wiadomo jak na piżama party przystało - najważniejsze były ploteczki, obgadaliśmy każdego po kolei z pracy:
- A ty słyszałaś, że Simon zdradził swoją żonę? - spytałem [T.I] w trakcie grania w jedną z planszówek.
- On? Ten milusi i dobry Simon? Aż ciężko uwierzyć, że mógłby zrobić coś takiego - powiedziała zaskoczona i spojrzała na planszę.
Dużo później, gdzieś około godziny jedenastej w nocy postanowiliśmy, że przebierzemy się w piżamki i obejrzymy jakiś film. Poszedłem się przebrać do łazienki, a [T.I] miała wybrać co dziś obejrzymy. Gdy już gotowy wyszedłem, położyłem swoje ubrania na jedno z krzeseł i spojrzałem na [T.I]. Dziewczyna leżała z otwartą buzią na kanapie i pilotem w ręku.
- I po filmie - zacząłem się śmiać. Wziąłem jakiś koc i ją przykryłem. - I jeszcze się ślinisz... Za dnia pięknością w nocy zaś Buldogiem - mruknąłem i wziąłem miskę z żelkami.
Park Jimin -
[T.I.] pov:
Siedzieliście z Jiminem na kanapie zajadając się popcornem i oglądając film. A dokładniej horror, wybrany przez niego. Zmusił cię żeby go obejrzeć. Oglądałaś zakrywając rękami oczy, a Jimin tylko się z ciebie śmiał. Na dodatek za oknem szalała ogromna burza, która tylko dodawała przerażającego nastroju.
- Nie śmiej się! Następnym razem ja wybieram film.
- Dobra, dobra. O Boże! [T.I.] za tobą!
Zaczęłaś się drzeć z przerażenia, a Jimin wręcz umierał ze śmiechu.
- Dobrze się bawisz?
- Cudownie - powiedział turlając się po podłodze.
- No idiota..
- Oj dobra nie złość się już - powiedział i usiadł obok ciebie obejmując cię.
W tym momencie zrobiło ci się gorąco, a na jego twarzy zagościł mały uśmieszek.
Resztę wieczora spędziliście na rozmowach i ploteczkach. Kiedy robiło się już późno Jimin powiedział:
- Chyba powinnaś już iść, jeśli chcesz się wyspać i jutro normalnie funkcjonować - uśmiechnął się.
- Tak.. - powiedziałaś i spuściłaś głowę.
- Ej przecież cię nie wyganiam - zaśmiał się - Tylko mówię.
- Tak, wiem. Ale chodzi mi o coś innego.
- Hm?
- Bo.. bo wiesz oglądaliśmy ten horror i jeszcze jest ta burza. No i no wiesz.. Mogłabym dziś zostać u ciebie?
Jimin tylko szeroko się uśmiechnął.
- Oczywiście, że możesz - zaczął się szczerzyć jeszcze bardziej.
Przebrałaś się w jakąś z jego bluz i położyliście się w jego łóżku. Było dwuosobowe, dlatego każde z was miało dla siebie dużo miejsca. Jednak w nocy zdawało ci się, że Jimin z każdą chwilą jest coraz bliżej ciebie... a może to tylko złudzenia.
Kim Taehyung -
[T.I.] pov:
W ciągu dwóch miesięcy ty i Taehyung staliście się najlepszymi przyjaciółmi i każdemu z was na sobie bardzo zależało. Bardzo często spędzaliście ze sobą czas, śmiejąc się i rozmawiając. Z racji tego, że opuściłaś swoją organizację to chłopak zaproponował ci, żebyś czasem pomagała mu w jego pracy, na co chętnie się zgodziłaś.
Jednego ciepłego popołudnia siedziałaś u siebie w domu, jadłaś obiad i oglądałaś wiadomości w telewizji. Mówili o niedawno zabitym, bardzo wpływowym i znanym polityku.
- Policja szuka zabójcy... - mówiła z przejęciem kobieta w wiadomościach.
- No napewno już go znajdzie - zaśmiałaś się i pomyślałaś o V, który właśnie kilka dni temu dostał zlecenie zabicia danego polityka. Wyłączyłaś telewizor i włożyłaś talerz do zlewu. Kiedy zaczęłaś zmywać naczynia, twój telefon zawibrował. Wzięłaś go do ręki i odblokowałaś. Sms od nieznanego numeru? - zdziwiłaś się i zaczęłaś go czytać. To co w nim było:
"Siedzisz w domu? To świetnie, czekaj na nas."
- Co do cholery...? - zdziwiona odłożyłaś telefon i pobiegłaś do okna. Spojrzałaś w dół na ulicę, ale nikogo nie było. - Pewnie ktoś sobie robi żarty - podeszłaś do zlewu i zaczęłaś zmywać.
Po dwudziestu minutach dostałaś kolejną wiadomość.
- Głupia zdziro...? Miło - zaczęłaś czytać lekko zestresowana. - Dzisiaj spłoniesz... - otworzyłaś szerzej oczy i dreszcze przeszły ci po plecach. - Nie podoba mi się to.
Odsunęłaś się od okna, przy którym stałaś i szybko wybrałaś numer do swojego przyjaciela.
- Halo? Taehyung?
- No cześć, co jest? - usłyszałaś spokojny głos V w słuchawce.
- Słuchaj, przyjedziesz do mnie na chwilę, muszę z tobą poro.... - nie dokończyłaś, ponieważ nagle do twojego mieszkania wparowało trzech mężczyzn i dwie dziewczyny, które miały maski na twarzach. Wszędzie rozpoznałabym te ruchy... - pomyślałaś i zaczęłaś uciekać do swojego pokoju, w którym znajdowała się broń. Moi dawni "przyjaciele" przyszli ze mną skończyć? Jak uroczo - pomyślałaś i zaczęłaś szukać broni. Gdzie ona jest do cholery! Obróciłaś głowę, za tobą stał jeden z mężczyzn z twoją bronią i uderzył cię z całej siły w głowę. Straciłaś przytomność.
V pov:
Po telefonie [T.I] od razu ruszyłem do jej domu. Cholernie się o nią martwiłem. Zapieprzałem jak szalony, byle tylko zdążyć. Kuźwa to napewno te pieprzone gnojki z tej byłej organizacji - pomyślałem wściekły i wcisnąłem pedał gazu.
Gdy dojechałem do miejsca, zobaczyłem, że z okna [T.I] wylatuje czarny dym. Jej mieszkanie płonęło. Wyszedłem z auta i popędziłem do jej domu. Wbiegłem po schodach i wparowałem do jej mieszkania. Dziewczyna leżała nieprzytomna na ziemi, a wokół wszystko się paliło. Podszedłem do niej i wziąłem ją na ręce.
- Cholera jasna, [T.I] błagam cię obudź się... - mówiłem zdenerwowany i szybko wyszedłem z mieszkania. Gdy zbiegłem na dół, mieszkanie ekplodowało. - Kurw... Podłożyli bombę?
Położyłem dziewczynę na tylne siedzenia i wsiadłem za kółko. Odpaliłem silnik i ruszyłem w kierunku mojego domu.
Gdy dojechałem, wysiadłem i z dziewczyną na rękach wszedłem do mieszkania. Położyłem ją na swoje łóżko i poszedłem do kuchni po szklankę z wodą i apteczkę. Gdy wróciłem do pokoju, położyłem szklankę obok łóżka i opatrzyłem jej rany.
- Śpij smacznie, a ja pójdę coś załatwić... - mruknąłem do [T.I], która spała spokojnie. Wziąłem broń i wyszedłem z domu.
************************************
[T.I] pov:
Nie wiesz ile spałaś, ale kiedy otworzyłaś oczy był już wieczór. Przetarłaś oczy i spojrzałaś w lewo. Obok ciebie leżał na brzuchu podparty ręką Taehyung i patrzył na ciebie z troską.
- No w końcu się obudziłaś - powiedział z lekkim uśmiechem.
- Gdzie ja.. Boże mój dom - podniosłaś się do pozycji siedzącej. - Tam byli zamaskowani ludzie, uderzyłam się chyba w głowę albo coś i ja... - zaczęłaś nawijać, ale V uciszył cię ruchem ręki.
- Możesz spać spokojnie - oznajmił. - Dopadłem ich
- C..co? Zabiłeś ich? Ludzi z mojej...
- Yhym - mruknął przerywając ci. - A teraz już nie myśl o tym i śpij dalej - dodał.
Jeon Jungkook -
Jungkook pov:
Wracaliśmy właśnie z kina. Było dosyć wcześnie, więc postanowiliśmy, że pójdziemy jeszcze na chwilę do mnie, a potem [T.I.] wróci do siebie.
- Ale boski był ten film! Takie efekty! - krzyczałem podekscytowany.
- Noo. Był świetny! Musimy częściej chodzić do kina.
- Oj tak. Musimy.. - powiedziałem i spojrzałem na nią zalotnie, przez co się zarumieniła. Tak pięknie wygląda, gdy się rumieni.. Co? Jungkook ogarnij się, dzika bestio! - O już jesteśmy - zachichotałem.
Wyciągnąłem klucze i przekręciłem zamek. Zaprosiłem ją do środka niczym prawdziwy gentleman. Weszła do domu, a ja zaraz za nią. Wchodząc wpadłem na genialny i złowieszczy plan...
- Wejdź i rozgość się. Napijesz się czegoś? Może jesteś głodna?
- Możemy zamówić pi....
- Mam chleb z dżemem- palnąłem bez zastanowienia - ALBO - spojrzała na mnie z nadzieją - dżem z chlebem..
- To może herbaty..
- Jasne - powiedziałem z uśmiechem i zabrałem się za robienie nam herbaty.
Wziąłem gorące kubki w ręce i usiadłem przy stole.
- Może jednak zamówimy coś do jedzenia? - zaproponowałem.
- Okej. Umieram z głodu. Ale ty płacisz! - zaśmiała się.
- Cwaniara.. - powiedziałem po czym zadzwoniłem po pizzę.
************************************
Wieczór minął nam bardzo dobrze. Jedliśmy, rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Nagle [T.I.] spojrzała na zegarek i krzyknęła:
- O matko! Jak już późno! Muszę iść.
- Już? Jest dopiero 22.
- Kookie, jest aż 22. Mam jutro szkołę.
- Ehh, no dobrze skoro musisz - uśmiechnąłem się cwaniacko, czego na szczęście nie zauważyła.
Wzięła swoje rzeczy i zaczęła się kierować ku wyjściu. Podszedłem do niej, a ta przytuliła mnie lekko na pożegnanie.
- Pa, Kook widzimy się ju.. - w tym momencie pociągnęła za klamkę, jednak drzwi ani drgnęły - Ah, no tak. Daj mi klucze.
- Klucze?
- Klucze - powiedziała zirytowana.
- Klucze... cholera. Gdzie one mogą być? - udawałem, że ich szukam.
- Nie żartuj sobie.
- Naprawdę nie wiem, gdzie one są. Przysięgam! Pewnie rzuciłem je gdzieś jak wchodziliśmy. No trudno, wygląda na to, że będziesz musiała zostać na noc.. - uśmiechnąłem się złowieszczo.
- Jungkook ty sieroto! Jak ja jutro pójdę do szkoły?!
- Spokojnie poszukamy ich rano. Poza tym spokojnie jutro jest sobota.
- Jutro jest czwartek.
- Nieważne..
- Ugh, zabiję cię kiedyś!
- To znaczy, że zostajesz?
- A mam wyjście?
- Nie - powiedziałem z uśmieszkiem na ustach. Mój plan się udał.
Dałem dziewczynie jakąś moją za dużą koszulkę i przygotowałem jej kanapę do spania. Tak.. kanapę. Spokojnie Kookie jeszcze zaruchasz. UGH! Te myśli! Kook ogarnij się! Z moich (cudownych) myśli wyrwał mnie jej głos.
- Jestem - powiedziała po wyjściu spod prysznica. Była w samych majtkach i mojej koszulce. Fuck... gorąco mi.
- Eee.. - przyglądałem się jej trochę zbyt długo.
- Kookie?
- A tak! Proszę bardzo. Tu masz miejsce do spania.
- O, dziękuję.
[T.I.] pov:
- To dobranoc - rzucił słodko i uśmiechnął się.
- Dobranoc - powiedziałaś i pomachałaś mu lekko.
Byłaś tak zmęczona, że niemal od razu zasnęłaś.
************************************
Obudził cię dźwięk obijającego się o siebie metalu. A dokładniej - Kook robił śniadanie. Wstałaś i przeciągnęłaś się lekko.
- O księżniczka w końcu wstała.
- Która godzina?! - krzyknęłaś spanikowana.
- Spokojnie masz jeszcze dużo czasu.
- Kookie? Mogę ubrać jakąś twoją bluzę?
- Pewnie. Są w tej najniższej szufladzie.
Poszłaś do jego pokoju i schyliłaś się do szuflady. Otworzyłaś ją i nie mogłaś uwierzyć własnym oczom. W szufladzie leżały... klucze. Wzięłaś je i wróciłaś do kuchni.
- Kook zabiję cię - pomachałaś mu nimi przed twarzą, na co ten tylko triumfalnie się uśmiechnął.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro