~ Sztorm uczuć ~ Suga
Opis : Różne problemy to samo miejsce ucieczki.
Długość : 3870 słów
W pewnym domu wyglądającym z zewnątrz na taki sam jak wszystkie inne stojące na tym osiedlu znajdującym się przy ulicy Green, była zapalona jedna mała lampka. Oświetlała zaledwie niewielki skrawek części pokoju. Na zewnątrz nikt nie zorientowałby się, że coś się tam dzieje i uważałby, że wszyscy domownicy tego pokaźnego domu już smacznie sobie śpią w najlepsze tak jak to powinno być o tej godzinie.
Wybijała akurat właśnie północ na zegarach. Dom wcale nie był w uśpieniu, jedna osoba nadal nie zmrużyła oka tylko ciężko rozmyślała, a była to owa właścicielka strużki znikomego światła. Mogła ona spokojnie włączyć światło, ale zrezygnowała z tego i najwidoczniej taki właśnie nastrój prawie mroku sprzyjał jej rozmyślaniu. Tą osobą była dorosła już jeśli chodzi o wiek kobieta o imieniu Ciri, a wiosen przeżyła już 22. Mieszkała ona nadal wraz ze swoimi rodzicami, nie trudząc się przeprowadzką, gdzieś w inne miejsce. Dotychczas nie czuła potrzeby posiadania własnego lokum, gdzie miałaby święty spokój od rodziców. Widziała więcej korzyści płynących z obecnej sytuacji.
Nie miała dlatego stąd do miejsca swojej pracy, również ten dom był na tyle duży, że wszyscy się razem mieścili w nim bez problemu. Na plus oczywiście można dodać gotowe żarcie mamuśki, która ma smykałkę do tego. I po najważniejsze była jedynaczką więc dom i tak miał przypaść jej po ich śmierci co oczywiście życzyła im jak najpóźniej się dało. Tak więc wiele czynników nałożyło się na siebie wyjaśniając to czemuż tak to wygląda jej sytuacja. Tematem jej jednak była właśnie chęć wyprowadzenia się.
-Jenny dziś kiedy mam akurat wolne i mogłabym sobie pospać jak normalny człowiek, to postanowiłam zarwać nockę zamiast odsypiać wcześniejsze spowodowane pracą. Nie jestem chyba normalna.
Wiedziałam, że mam dobrze tu lecz serio tyle lat mieszkać ze starymi, niby mamy dobry kontakt i potrafimy się wspólnie dogadać i mieszka nam się super, ale jednak jak to rodzice zawsze będą we mnie widzieć swoją małą córeczkę. Troska okej rozumiem to oczywiste z ich strony, ale umiar to chyba należałoby się zachować. Ostatnimi czasy wtrącali się w moje życie coraz bardziej starając się mnie nakłonić wiele razy do zmian decyzji na te, które sami uważali za właściwie. Tłumaczyli, że niby robią to dla mojego dobra blabla laa... i powinnam korzystać z ich rad, nie je odrzucać. Zamierzałam oczywiście dalej tak robić i nie pozwolę się zdominować i żyć pod ich dyktando co to to nie ma nawet mowy, ten czas już dawno minął.
Jakby tego było mało wtrącali się w moje życie romantyczne, albo raczej trafnie określając jego brak. Na tym polu byłam free i się na nic nie zanosiło. Zapraszania na kolację, załatwiania mi partnerów na imprezę itp to były działania ich, abym znalazła sobie faceta i zarazem zięć byłby w ich guście. Rączek bym nie musiała nawet przykładać do jego znalezienia. Spokojna głowa powiedziała mi zresztą już raz wczesnej matka. Po prostu maaasakra, a wszystko zaczyna też również nasilać jak i wcześniejszy opisywany problem.
Co czynić? Nie zjebie ich za przeproszeniem dosłownie w twarz za to jak postępują, bo nie tak mnie wychowano odnosić się do nich. Bez przesady, ale pewnie woleli by tą wersję konfrontacji aniżeli to nad czym obecnie właśnie planowałam, a właściwie już chyba dokładniej dopinałam szczegóły.
Wyjadę stąd na pewno.
Miałam już pozałatwiane papiery związane z rezygnacją z roboty, trochę żal mi ekipy jaką stworzyłam tam sobie cóż. Jedyne kłótnie jakie miały miejsce z rodzicami dotyczyły właśnie jej i to spowodowało do przelanie się czary. Wszytko przyjmowałam ze stoickim spokojem, ale krytykę, że pracowałam jako barmanka w klubie nocnym czy innych miejscach za ladą nie zamierzałam. Uwielbiałam tą robotę i byłam w niej cholerne dobra oceniając się sama. Nie sprostałam ich wymaganiom i nie poszłam na studia, którymi to później mogliby się chwalić znajomym czego to ja się nie uczę. Starczy tego rozgrzebywania win, czas spać, muszę się wyspać. Jutro zajmę się ostatnim co mi zostało pakowaniem.
Dobranoc.
***
Ostatni poranek tutaj,obudziłam się dosyć wcześnie bo o 7 rano. Nawiedzały mnie niespokojne sny, których zaraz po przebudzeniu jednak nie pamiętałam i dobrze. Nie tracą czasu zebrałam się z łóżka i wziąwszy wygodne rzeczy poszłam do łazienki. Po wykonaniu porannej rutyny gotowa zeszłam na dół. Najwidoczniej przyjdzie mi go spędzić wyjątkowo z obojgiem rodziców, a rzadko to miało u nas miejsce nawet w weekendy. Wyciągając z lodówki zrobioną przeze mnie wczoraj sałatkę, wyczuć mogłam atmosferę nerwowości, która to pozostała między nami po ostatniej kłótni. Ważyliśmy słowa, unikaliśmy tematu, choć nic nie zostało nadal wszystko wyjaśnione. Wiedziałam, że stan taki nie potrwa zbyt długo.
- Masz jakieś plany na dziś?- zapytała się to niby niewinnie matka, ale wiedziałam swoje.
- Może, a może nie co to Cię dotyczy? - ton głosu specjalnie nadałam taki, by sugerował iż nie jestem skóra do pogawędek czy też zwierzeń jakich pewnie oczekiwała.
- Tak byłam tylko ciekawa co u córki... - kontynuuowała.
- No właśnie.- ucinam.
- Zauważyłam również, że wzięłaś wolne...na długo? - słysząc kolejne pytania zwiększyłam tempo jedzenia swojej sałatki.
- Do waszej wiadomości tak i nie. Tak, wczoraj miałam wolne i nie bo tylko na wczoraj. Wyjeżdżam na jakiś czas. - postanowiłam jednak im to oznajmić, oczywiście nie zdradzę całej prawdy. Upss zszokowałam kogoś tu.
- Co ty wygadujesz! Kiedy zamierzałaś nam to powiedzieć ? Wyjeżdżasz może jeszcze niedługo? - pierwszy raz odezwał się ojciec.
- Niedługo.
- Jak to możesz zrobić mnie i matce... Ciri
- Mam do tego pełne prawo, zresztą to nie tak, że wyjeżdżam na stałe.
-Jeszcze czego! - teraz to ojciec aż wstał ze swojego miejsca przy stole i zaczął chodzić po salonie przylegającym do kuchni. Najwidoczniej potrzebował odejść na chwile, by ochłonąć i przyswoić to wszystko co usłyszał. Wiedziałam, że po tym wróci i zaakceptuje mój wybór.
- Musicie w końcu zaakceptować, że mam 22 lata, a nie 13 i takie sytuacje się zdarzają. Z drugiej strony już dawno mogło by mnie tu nie być. Zrozumcie to po prostu i temat zakończony.- powiedziałam za jednym razem.
- Dziękuję idę do siebie.- oświadczyłam kończąc jeść.
Odprowadziły mnie ich palące spojrzenia. Chwyciłam torbę i położywszy ją na łóżku poczęłam pakować najpotrzebniejsze rzeczy. Kolejna torba poszła w jej ślady, nie wiadomo kiedy była już prawie 9 godzina. Nie zapomniałam zabrać ze sobą CV i referencje z poprzednich miejsc prac. Nigdy nie wiadomo czy tam, gdzie się udam nie zagrzeję miejsca na dłużej i nie zacznę pracować. Lepiej być przygotowanym. Nie wiedząc nawet kiedy dochodziła już godzina 9. Gotowa do drogi stojąc w progu jeszcze raz sentymentalnie rozejrzałam się za siebie po czym wyszłam niezauważona.
***
Wszystko na ostatnią chwilę jak to mam w zwyczaju. Wybrałam odpowiedni autobus i wsiadłszy do niego mogłam chwile odsapnąć. Bieg na przystanek wyczerpuje, tym bardziej z obciążeniem. Kierowałam się do najbliższego dla mnie portu. Tak więc ma podróż jest poza granice USA nie powiem daleko się zapuszczam, ale raz się żyje. Po półgodzinnej jeździe dotarłam na miejsce. Podeszłam pewnym siebie krokiem do kasy/informacji znajdującej się w porcie.
-Dzień Dobry, Poproszę bilet do Londynu w jedną stronę.
-Bilet na ostatnią chwilę kosztuje więcej niż zwyczajny zakupiony wcześniej. Jest pani tego świadoma?- poinformował obsługujący mnie jeden z pracowników.
-Tak oczywiście.- bezproblemowo załatwiłam formalności związane z kupnem biletem oraz z kluczem w kieszeni, obarczona bagażem udałam się do miejsca, gdzie się wchodzi na pokład. Do odpłynięcia pozostało mi jeszcze dobre 20 minut.
-567,567 gdzie to 567 noo - chodziłam i powtarzałam w kółko szukając mojej kajuty. Wypadnie jednak kogoś zaczepić i spytać. Rozglądałam się za odpowiednim obiektem żywym, gdy coś kolorowego mignęło mi przed oczami. Zauważyłam rzucającego się w oczy wyglądem mężczyznę.
-Przepraszam wiesz może, gdzie znajduje się miej więcej kajuta 567?- zapytałam z nadzieją w głosie iż mi pomoże.
-Chodź. -odpowiedział jedynie i nie spoglądając na mnie więcej ruszył przed siebie w mam nadzieję odpowiednim kierunku. Trochę głupie tak iść za obcym w końcu nic nie wiadomo no, ale miałam dziwne przeczucie co do niego.
Podążając tuż za nim, pozwoliłam sobie na niego bezkarnie popatrzeć. Jest Azjatą i nie pochodzi z USA zapomniałam wspomnieć, tak podejrzewam. Zdrada go sposób w jaki mówi po angielsku, od razu pomyślałam, że to nie jego ojczysty język lecz dogadać się potrafił najwidoczniej skoro sam podróżował. Na początku myślałam, że w ogóle mi nie pomoże.
- Mogę poznać twoje imię?- jego miętowe włosy zafalowały, gdy obrócił głową w moim kierunku słysząc pytanie. Pasują mu, pomyślałam od razu.
- Zaczęłabyś od siebie jak już tak chcesz wiedzieć.- odparł jak od niechcenia.
"Opss ktoś nie jest w nastroju"
- Ciri jestem ^^ Hii Może się zaprzyjażnimy na ten czas rejsu? - pomimo jego dystansu do mnie starałam się wydawać niezrażona tym nic, a nic.
- Jakże miło było Cię poznać Ciri, kto wie...- nie zauważyłam nawet kiedy zatrzymaliśmy się przed jakimiś drzwiami, otworzywszy swoje zniknął za nim i wtedy oprzytomniałam. Rozejrzałam się i zobaczyłam przede mną przybite cyferki z numer nieszczęsnego pokoju, który miał być niby mój. Szybko połączyłam fakty. TEN GOŚCIU JEST MYM SĄSIADEM!
- EJJJ NIE ODPOWIEDZIAŁEŚ MI!!!- krzyknęłam uderzając w niczemu winne drzwi. Czekałam na odpowiedź, najwidoczniej nie dostanę jej. Wzruszając ramionami weszłam do przylegającego do miętowego gościa pokoju, okazał się skromnie wyposażony, ale czego się spodziewać za takie pieniądze. Z powodu wybrania się w ostatniej chwili pozostały tylko takie wolne.
Uwolniłam stopy z butów i położyłam się na łóżku, zastanawiając się co dalej zrobić.
- Co ja zrobię...heheh jestem tu sama i już zaczęłam gadać do siebie ok. Niech sąsiad mnie tylko polubi i będę miała wtedy do kogo :D
Sięgnęłam po komórkę, bo co też można robić samemu, po pierwsze chciałam sprawdzić powiadomienia zapewne coś jest.
[8 nieodebranych połączeń, 3 wiadomości]
- O ho! któż to.
Mina mi zrzedła momentalnie.
(1) wiadomość
Od: Mama
Skarbie, gdzie jesteś? Odbierz.
(2) wiadomości
Od: Mama
Nie ignoruj mnie!! CIRI masz natychmiast odebrać, albo napisać gdzie jesteś!!
(3) wiadomość
Od: Mama
Czekam.
Westchnęłam nawet teraz nie mam spokoju.
Do: TATA
Wyjechałam już i jak wspomniałam nie wiem kiedy wrócę. Przekaż jej by przestała mnie w końcu kontrolować, to od tego chciałam się uwolnić. Do zobaczenia xoxo
[x]wyślij [ ]nie wysyłaj
Po odpisaniu złapałam się za skronie masując je lekko,niespodziewany ból głowy ćmił trochę powodując, że zaczynałam odczuwać zmęczenie. Zamknęłam oczy i pozwoliłam drzemce naprawić sytuację.
***
Tak jak myślałam ból zniknął, podświetliłam wyświetlacz. 14:15 Trochę odleciałam, ale potrzebne mi to było. Przeciągnęłam się lenie, a dźwięk burczenia z brzucha zakłócił ciszę wnętrza. Trzeba tyłek ruszyć. Zmieniłam swój strój na zwiewną miętową sukienkę z wysokim stanem. Miała ona szerokie ramiączka oraz przyzwoity dekoltem, nie przesadzajmy zbytnio, a na złożyłam różowe baleriny.
Dotarłam jakoś do części, gdzie znajdowała się jedna z dwóch bodajże restauracji tu dostępnych. Najwidoczniej przybyłam w szczytowym czasie dla tego miejsca, zapamiętam by tu później przychodzić. Z taką myślą przemierzałam salę w poszukiwaniu miejsca i akurat jedna rodzina zwolniła stolik, szybko zajęłam to miejsce. Czekając na kelnera zobaczyłam Go. Robił dokładnie to co ja przed chwilą, chyba widząc brak innego rozwiązania skierował się w moją stronę. Jako jedyna miałam wolne miejsce. Jaki ten świat mały.
- Czyż czegoś potrzebuje Pan ode mnie?- pierwsza ponownie zaczęłam rozmowę. On natomiast najzwyczajniej sobie w świecie wygodnie usiadł. Spoglądałam na niego sugestywnie.
- Co głodny jestem, nie wgapiaj się tak.
- Pfff też mi coś twój widok, nie pozwoliłam Ci ze mną usiąść i nadal nie usłyszałam jak masz na imię.
- Wiele kobiet zamieniłoby się teraz z Toba jakby mogły. Poza tym twoja kolej teraz.
- Niby czego Miętka? Nie bądź taki pewny.- słysząc ksywkę wymyśloną przeze mnie uniósł jedynie brew nie reagując tak jak chciałam.
- Orginalnaś nie ma co. Pomocy twoja teraz jest kolej.- przypomniał mi.
- Dobra tym razem się z tobą zgodzę. O co chodziło z tymi kobietami ? Twierdzisz, że masz takie powodzenie iż kolejki by się ustawiały by móc z tobą usiąść ?- w tym czasie poszedł do nas kelner chcąc odebrać zamówienia. On tylko posłał smutny uśmiech w moją stronę po usłyszeniu mojego pytania.
- Wybrali państwo już coś dla siebie? Jednocześnie zapraszam na wieczór taneczny organizowany tu dziś, początek już od godziny 20:00- ewidentnie myślał, że jesteśmy razem.
Żadne z nas nie wyprowadziło go z tego błędu, bo i po co się trudzić. Zanotował wybrane dania po czym odszedł. Nic nie mówiło żadne z nas, a ja tym razem nie zamierzałam ponownie zaczynać, bo podchodziłoby to ewidentnie za nachalność z moje strony. Cisza nie była z rodzaju tych niezręcznych, zagłębiliśmy się we własnych przemyśleniach. Czułam się przyjemnie i zrelaksowana w jego towarzysze, a on nawet nic nie robi tylko jest tu ze mną. Chcąc nie chcąc stał się mym towarzyszem tej części podróży. Zaakceptował to najwidoczniej będąc tu teraz.
- Milczysz, o czym myślałaś?- zapytał się. On mówi i to z własnej woli.
- O niczym właściwie, spoko się z tobą spędza czas.
- Najwidoczniej los chciał byśmy się spotkali. Jesteś straszna w odnajdywaniu miejsc zawsze ? Czy zrobiłaś to specjalnie jak pretekst by do mnie zagadać?
- Wow tyle słów naraz Miętek szalejesz.- zaśmiałam się, atmosfera zmieniła się szybko.
- Często mi się zdarza niestety. Nie wyobrażaj sobie.
- Czyli teraz też Cię będę musiał odprowadzić?- najwidoczniej przeszliśmy już chyba z etapu obcych do znajomych. Teraz to on się roześmiał.
- Jeszcze ten jeden raz bym skorzystała. - mruknęłam.
- Wydajesz się całkiem normalna Ciri.- wyrzekł patrząc mi prosto w oczy.
- Eeee dzięki? Czym sobie zasłużyłam na to określenie? - jego spojrzenie nie opuszczało mojego.
- Jakby to ująć... Mam kontakt z wieloma szalonymi damskimi osobnikami.
- Niech zgadnę tylko dla tego, że wszystkie bez opamiętania szaleją za twoją boską osobą?- wyczuł, że się z tego śmieje choć powiedziałam to normalnie, pewnie oczy mnie zdradziły.
- Dokładnie. Nie chcę o tym rozmawiać.- najwidoczniej, kryło się za tym coś więcej, ale za prędko na takie pytania.
***
Ponownie byłam sama, jak powiedział tak też zrobił i wróciliśmy razem. Nie wiedziałam co w związku z tą sytuacja z Miętką zrobić, zbliżyliśmy się do siebie. Minął dopiero jeden pieprzony dzień i to nawet nie cały, a ja bym najlepiej zebrała się i udałabym do niego czy i zapytała czy nie spędzimy razem więcej czasu. I te pożegnanie przed chwilą, gdy...
- Mam na imię Yoongi, zwlekałem z tym za długo wybacz.- ucałował wierzch mojej dłoni pozostawiając mnie wtedy z tym cholernym mrowieniem.
- Ah .... Co ty wyprawiasz Ciri i tak zostały wam nie cały tydzień później się rozejdziecie.
Robię sobie niepotrzebne nadzieje nawet widząc co nastąpi. Czy to zauroczenie? Bardziej przyciąganie...
Rozejrzałam się wokoło szukając czegoś co by odciągnęło moje obecne myśli. Laptop. Wyciągnęłam go i zaraz włączyłam. Usadowiwszy się wygodnie poczęłam wpisywać poszczególne interesujące mnie frazy oraz obejrzałam trochę śmiesznych filmików. Będąc już w lepszym humorze przypomniało mi się, że właściwie jeszcze nie ustaliłam, gdzie konkretnie chcę się udać będąc już w Anglii. Po godzince wyszukiwania, kartkę, która wcześniej przygotowałam miałam całą wypełnioną szczegółowymi podpunktami. No choć raz mam przygotowane.
Zdecydowałam się zadzwonić do taty i porozmawiać, powinno go już opuścić wcześniejsze zdenerwowanie i wrócić rozsądek. Kończąc krótką, ale treściwą rozmowę przekonałam się o swojej racji, tata pogodził się z moją decyzja i przeprosił za swoje zachowania. Matka okazało się, że znosi to bardzo źle... Może dzięki temu nareszcie zrozumie swoje postępowanie i naprawimy nasze relacje.
Te całe zaproszenie kelnera mnie zaciekawiło, zresztą przynajmniej będę miała tu jakąś rozrywkę wieczorami. Liczyłam, że kogoś jeszcze poznam i nie będę skazana tylko na Jego towarzystwo, które staje się coraz to bardziej zażyłe z każdą chwilą. Zmieniłam tylko sukienkę na czarną i bardziej obcisłą, nie wzięłam ze sobą torebki by nie mieć później problemu z trzymaniem jej. Pieniądze i klucz do kajuty wsunęłam do stanika heheh schowek każdej kobiety. Droga zleciała mi bez problemu choć dłużej ze względu na obcasy, które założyłam. Będąc solo skierowałam się do lady baru, ewidentnie dawałam sygnał "jestem wolna można poderwać". Rozglądając się zauważyłam, że brakuje im personelu i praca leci im dosłownie z rąk.
- Co pani podać?- szybko zapytał barman.
- 🍸 Martini, widzę, że masz problem i sam tu robisz. Jestem z zawodu barmanką może dołączyć do Ciebie i pomóc ten jeden wieczór?- najwidoczniej zdziwiłam go tą moją propozycją, zastanawiał się wykonując zamówienie.
- Serio? Musiałbym się wyżej kogoś spytać... Dobra jesteś?
- Nawet może lepsza od Ciebie. - odpowiedziałam zaczepnie, on już dzwonił i po krótkiej wymianie słów ją zakończył.
- Możemy to sprawdzić.- potwierdził zgodę przełożonych i rzucając mi fartuch. Założyłam go i od razu podłapałam gdzie co jest, czułam się w swoim żywiole. Pierwszy klient i od razu amant, że też nie był jak siedziałam po długiej stronie lady.
- Nie marnujesz się ślicznotko pracując tu?
- Spóźniłeś się przed chwilą z braku towarzystwa zaproponowałam pomoc tu. Czego Ci nalać?
-Jaki pech, whisky z lodem.- nalałam mu podwajać cenę, zapłacił i ruszyłam dalej. On nadal na mnie spoglądał, mając chwilę wolną wróciłam do niego.
- Ty nadal tu, nie szukasz sobie kogoś?
- Czekam na Ciebie.- milusio, przystojny nawet jest, ale mniej od Yoongiego. Chyba o wilku mowa, bo pojawił się jednak.
- Hej skarbie w co ty się wkręciłaś? I kim jest ten facet?- oł czyżby ktoś tu jest zły i zazdrosny?
- Przeszkadzasz koleś tu..- odezwał się dotychczasowy mój rozmówca.
- Ty się wynoś stąd póki jestem spokojny, ona jest moja.- nieznajomy spojrzał na mnie szukając potwierdzenia na usłyszane ostrzeżenie. Nie wiedząc czemu przytaknęłam, a on nie robiąc zamieszania odszedł sam.
- Widzę, że już się zaczynali zlatywać do Ciebie.
-Ty co go przepędziłeś po pierwsze, a tu dziś pomagam wcześniej pracowałam już jako barmanka.
- Nie mam zamiaru pozwalać kręcić się takim typkom koło Ciebie. Pozatym podobasz mi się, ja chyba tobie też skoro nie zaprzeczyłaś wcześniej.- no i tu mnie miał, podobało mi się, że nazwał mnie swoją kobietą.
- Czym się zajmujesz?- zapytałam czyszcząc szklanki chcąc zmienić obecny temat i dowiedzieć się czegoś więcej o nim.
- Pamiętasz te szalejące kobiety za mną? To prawda, jestem piosenkarzem dość popularnym z Korei Południowej.No i mam tu z zespołem trasę koncertową w USA. Wybuchł skandal związany ze mną, mam serdecznie dość tego, że media wszytko zrobią i oczerniają nas tylko dla chwilowego newsa... Zerwałem się bez niczyjej wiedzy, zresztą wytwórnia też mnie kontroluje we wszystkim i nic nie mogę zrobić sam.
- O co konkretnie poszło, że aż tu jesteś?- zapytałam, gdy on bawił się kieliszkiem.
- Zobaczyli jak przytulałem się z stylistką, a naprawdę składałem jej tylko życzenia, oczywiście wszytko przekręcili. Wiele się już wcześniej stało..
Musiałam go pozostawić i obsłużyć kogoś w między czasie przetwarzałam w głowie to co usłyszałam. Ma jak wszyscy swoje problemy, z którymi musi się borykać. Nastała północ i w końcu mogłam zejść z stanowiska, gdyż właściwa osoba zajęła swoje miejsce. Podziękowali, a nawet dostałam trochę gotówki za to.
Szliśmy z powrotem trzymając się wzajemnie za ręce jak inne pary chodzące teraz po statku. Chwila ta nie mogła jednak trwać wiecznie, ale tak było mi dobrze. Stanęliśmy, czas pożegnania.
- Tak jak ty ja też nie wytrzymałam kontroli, ale rodziców. Pamiętaj, że ja Cię akceptuje i twoje decyzje oraz nie oceniam tego co się kiedyś wydarzyło. - mówiąc to złapałam jego drugą dłoń, teraz stojąc złączonymi dwiema.
- Dziękuję nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy ty i twoja obecność. Czas tak szybko leci...
- Nie mamy go za dużo wiesz to...rozstaniemy się, a drogi rozejdą się, każdy z nas ma inne życie. Zgadasz się ze mną? - nie mogłam zapomnieć o tym wiszącym nad nami katem.
- Zabijasz nastrój, choć no tu do mnie.- uciął i przyciągnął mnie do siebie, że stykaliśmy się biodrami.
POCAŁOWAŁ MNIE ALE JAK !
Takiego pocałunku to jeszcze nie miałam. Namiętny,powolny i zarazem słodki. Ręką powędrowała na jego klatkę, a druga na szyję. Nie chciałam by odsunął się ode mnie nawet na trochę. Jedna z jego rąk powędrowała i zacisnęła się na mych włosach trzymając mnie w miejscu i zwalniając tępo. Druga natomiast krążyła po plecach i pośladku. Ogólnie cudowne doznanie. Oderwaliśmy się od siebie lecz nadal złączeni w uścisku.
-Zasmakowałem Cię i teraz nie mam dość...- pauza jaką zrobił, sugerowała jedno. Raz się żyje, oderwałam się od niego i bez słowa otworzyłam drzwi do swojego pokoju. On obserwował spokojnie moje poczynania, nie naciskał,czekał. Spoglądając mu głęboko w oczy wyciągnęłam rękę i złapawszy jego koszulę pociągnęłam go do środka. Pocałowałam go zaraz ponownie starając się dać mu tym znać, że jestem dziś cała jego.
- Chciałbym z tobą chociaż raz móc zatańczyć Ciri.- no miał kiedy wyjechać, ale okej.
- Jeszcze są następne wieczory Yoongi.
- Nie teraz.
- Jak zawsze władczy. -zaśmiałam się kapitulując i uwalniając go by wł piosenki z telefonu, chyba jego zespołu.
- Ażebyś wiedziała,że tak. -ah ten jego sugestywny ton tylko jeszcze bardziej mnie podnieca.
Tańczyliśmy powolną piosenkę, kołysając się w takt muzyki, było mega romantycznie i wszelkie problemy zdawały się odległe.
- Jesteś moim motylkiem.- powiedziawszy to powrócił do wcześniejszej przerwanej czynności.
Delikatnie napierając na mnie pokierował mnie w stronę łóżka. Obronił nas, sam siadając na nim, a ja usidłam na nim okrakiem. Zjechał swoimi miękkimi ustami na mój dekolt składają zaledwie na nim delikatne muśnięcie, złapałam go za te miętowego włosy odchylając głowę przyjmując te doznania. Chciałam by przyspieszył więc niecierpliwe poruszyłam biodrami ocierając się o niego.
- Jaka niecierpliwa.- za ten wybryk otrzymałam klapsa co tylko jeszcze bardziej mi się spodobało. Zauważając to zaśmiał się i sięgają do tyłu rozpiął mi sukienkę, sunął mi ją do pasa odsłaniając moje piersi. Nie pozostawiając mu dłużna rozpinałam mu koszulę i rzucają za siebie mogłam nareszcie go dotknięć. Wodziłam opuszkami palców po zarysowaniach jego ciała. Pozbywszy się całkowicie niepotrzebnych ubrań przeszliśmy do sedna nie przedłużając tego słodkiego napięcia. Później było tylko coraz bardziej śmielej i przyjemniej.
***
Obudziłam się obolała i samotna. Zniknął, tego się nie spodziewałam po nim. Sama zresztą zaznaczyłam mu, że to jest jednorazowa przygoda więc co oczekiwałam. Usiadłam i przeciągając się jak kotka wstałam i udałam się do łazienki. Wróciwszy poczęłam zbierać moje porozrzucane części garderoby z podłogi. Wzrok mój nagle przykuła koperta leżącą na stoliku. Wzięłam ją do ręki, okazała się listem od Yoongiego. Pospiesznie otworzyłam go i rozprostowując kartkę usłyszałam przeraźliwy dźwięk syreny alarmowej, która oznaczała, że ktoś wypadł za burtę do morza.
Przeszedł mnie dreszcz na całym ciele i poczułam nieswoje uczucie zaniepokojenia jakby coś się miało zaraz stać jeszcze gorszego. Teraz to już z drżącymi rękami uniosłam list i zaczęłam czytać.
"Droga Ciri
Nie wiem jak to ująć, ale ta podróż jest moją ostatnią. Miałem przyjemność poznać Ciebie mój motylku i spędzić ją z tobą. Tak dobrze rozumiesz chciałem ze sobą skończyć. Miałam to w planie zrobić już pierwszego dnia lecz ty się pojawiłaś na mej drodze. Dałaś mi szczęście, którego tak pragnąłem. Na początku odpychałem Cię, ale ostatecznie nie mogłem i przywiązałem się do Ciebie... Zmieniłem zdanie i opóźniłem wszytko, noc z tobą była najwspanialszą jaką przeżyłem. Byłem w stanie porzucić wszystko dla Ciebie i zapragnąłem ponownie żyć. Wiem, że nie czujesz tego co ja do ciebie i wyraziłaś się jasno, że nie ma dla nas żadnej przyszłości. Zabolało. Mimo wszystko sprawiałaś, że mój koniec spędzony z tobą był najlepszym moment mojego życia.
Kocham Cię ;* twój Miętek"
List upadł na podłogę... To on ! To on skoczył dotarło do mnie.
Wybiegłam na pokład, a tam pełno ludzi kotłowało się patrząc co się dzieję. Leżałeś tam siny,zimny, martwy. Łzy poleciały, pozwoliłam im płynąć.
Kochany nawet teraz jesteś w centrum, nie dają Ci spokoju tylko patrzą...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro