~Drzwi ~ Suga
Opis : Załamana dziewczyna o imieniu Rin znajduje postać anioła...
Długość :1349 słów
|_|'•-•
Czułam się dziwnie lecz nie wiedziałam czemu. Leżałam w swoim pokoju z zamkniętymi oczami czując, że powili się przebudzam. Starałam się nie ruszaći nie zwracać uwagi na otoczenie, aby nie wybudzić organizmu do końca. Pragnę spać dalej pamiętając dzisiejszy sen. Ten piękny stan, coraz rzadziej się zdarza i chcę się nim cieszyć.
Dokładnie to mam problemy ze snem, przekręcam się z boku na bok, a gdy tylko się przebudzę w nocy to tak zostaję do rana. W tej sytuacji staram się by nic nie zakłóciło mojego snu, ale nie ma tak łatwo oczywiście. Nie mieszkam sama lecz w domu z rodzicami oraz rodzeństwem, czyli wiecznie coś się dzieje. Szczególnie niepomocną była moja imprezowa siostra, która wracała różnymi późnymi godzinami do domu. Czego jeszcze mało to z samych firmowych imprez jak się zarzekała, tiaa szlaja się i tyle.
Dzisiejszej nocy było inaczej, gdyż nie słyszałam żadnych dobrze znanych hałasów dobiegających za drzwi. Tak więc to nie była sprawka siostry, że znów siedzę i ściskam mą ulubioną poduszkę z kotkami.
Z góry odpuściłam sobie próbowanie powrócenia do krainy Morfeusza znając efekt końcowy. Odwinęłam się z ciasny kokon, w którym zawsze znajdowałam ciepło, a na dodatek było mięciutko ze wszystkich stron. Trzeba sobie radzić jak się śpi samemu w łóżku.
Uwolniwszy rękę i sięgając w odruchowym działaniu skierowałam ją swoją do jednego miejsca. Nie musiałam patrzeć tyle razy wykonywałam tą czynność, a mianowicie włączyłam lampkę nocną, która stała sobie na stoliku nocnym. Dawała ona mi delikatne światło, które nie raziło moich oczu przyzwyczajonych już do ciemności. Rozejrzałam się po pokoju nie znajdując przy tym niczego odkrywczego, wszystko wokół zdawało się być takie same jakie pozostawiłam przed opuszczeniem powiek. Jedyną zauważalną zmianą był chłód, który opanował pokoju. Źródłem jego okazało się otwarte okno co mnie bardzo zdziwiło, gdyż nie pamiętam abym je otwierała na noc. To było z hałasem z wcześniej wydawało się podejrzane przyznam.
Chcąc nie chcąc podniosłam się i pobiegłam by je zamknąć nie chcąc zmarznąć za jakiś czas. Wykonując tą czynności wystawiłam się na bezpośredni powiew zimnego wiatru, co spowodowało dostaniem gęsiej skórki. Wróciwszy na poprzednie miejsce pewna myśl przymknęła mi przez głowę.
Czy to może być obecność duchów ? Niee..
Czasem masz tak, że czujesz iż ktoś jest z tobą, a ty nikogo nie widzisz? Dodatkowo jeśli sytuacja wypada akurat, gdy była to późna godzina nocna? Wszystko stawało się dziwne i bardziej podejrzane. Próbujemy szukać logicznego wyjaśnienia na nasze myśli.
Duchów nie ma. Nie wiemy dokładnie, więc wypełniamy sami brakujące luki, w tym co odbieramy zmysłami często przejaskrawiając rzeczywistość i znajdując dowody na ich istnienie. Tak właśnie działo się teraz ze mną, choć sama sobie dawałam na te myśli podłoże.
Nie mając co robić po nieprzespanych nocach zaczęłam kiedyś czytać przeróżne historie i oczywiście takie jak typu paranolmal. Teraz pewnie zgodzicie się i powiecie, że sama się nakręcam przypominając je sobie. Kto tak jednak nie robi, gdy coś się dzieje ? Sama nie jestem na pewno.
Nie zmienia to sytuacji, że dziwne uczucie mnie nie opuszczało. Scenariusze same powstawały w głowie, jedne dziwniejsze od innych takie jak ich właścicielka zresztą. Wiem mam fajne zdanie o sobie. Zegar wskazywał dokładnie równo godzinę 3 w nocy nie ma to jak mały spacerek po domu o tej godzinie. Zaiste świetny pomysł, więc narzuciwszy ma siebie sweter ruszyłam ku drzwiom do wyjścia. Mają już dłoń na klamce zamarłam, a co jeśli coś tam spotkam? Co zrobię? Znów poczułam dziwne uczucie tym razem mrowienie i uczucie ciepła na całym ciele. Odruchowo puściłam klamkę odsuwając się i wtedy wszystko jak ręką odjął powróciło do normy.
Nagle znów dzięki tym całym moim rozmyślaniom i wymyślaniom przypomniało mi się coś bardzo ważnego. Stałam przy tych drzwiach nie wiedząc nawet, że możliwe uniknęłam czegoś co odmieniłoby moje życie zupełnie. Myśli zapełniły mi wspomnienia cmentarza i to, że długo tam nie poszłam. Nawet nie wiem czemu akurat to wydało mi się teraz takie ważne oraz to, że czuję potrzebę odwiedzenia na nim babci. Porzuciłam zamiar przejścia po domu i wróciłam do łóżka z planem jutrzejszych odwiedzin babci. Jakimś sposobem niczym za pomocą czarodziejskiej różdżki zapadłam w głęboki sen, nie zauważając, że zapomniałam o mniemanym duchu.
***
Stałam przed potężną, żelazną bramą cmentarną. Tak jak chciałam jestem tu i zamiast wchodzić to podziwiam widoki. Od zawsze podobał mi się wygląd tego miejsca, gdyż nie był jak te obecne bez jakiegokolwiek wyrazu w sobie. Miejsce to było jakby zapomniane przez innych ludzi i ludzi tu spoczywający pod ziemią od setek lat nikt nie odwiedzał, tak stare było to miejsce. Nie wiem jakim sposobem babcia została tu pochowana, gdyż zamknięto ten cmentarza przed jej śmiercią, ale cieszyłam się z tego. Otacza ją swoiste piękno, które by jej zapewne odpowiadało jeśli by nadal żyła.
Nie przedłużając, przekroczyłam bramę i zaczęłam podążać jedną z głównych alejek. Po drodze, pod wielkim sędziwym dębem zauważyłam siedzącego człowieka ubranego w łachmany. Momentalnie przeszedł mnie dreszcz niepokoju, gdyż sądziłam, że nie spotkam tu nikogo żywego. Do tego te całe ptaszyska krążące na niebie czy też siedzące na pomnikach. Niespodzianka ta spowodowała, że jedynie przyśpieszyłam kroku. Robi się klimatycznie jednym słowem można określić.
"Witaj babciu to ja Rin i przyszłam Cię odwiedzić. Pewnie się mnie nie spodziewałaś, tak jakoś wyszło. Czasem mam wrażenie, że chcesz się ze mną skontaktować czy coś w tym rodzaju. Ostatnio dzieją się wokół mnie dziwne rzeczy i dziwne rzeczy czuję. Nie wiem jak to wszystko sobie tłumaczyć... czy to ty ? Aaa muszę Ci zdradzić, że przypadkowo stłukłam twoje lustro, naprawdę nie chciałam. Czy teraz czeka mnie 7 lat nieszczęścia?"
Prowadziłam swój monolog spoglądając na ponik, który to był trochę specyficzny. Zazwyczaj stawiano anioły jako postacie kobiece, lecz u niej było inaczej. Przypominał pięknego młodego mężczyznę, pod wpływem chwili zbliżyłam się do niego.
Znajdując się w odległości kilku centymetrów od niego i będąc twarzą w twarz patrzyłam na niego. Stworzony był na wzór ludzkich wymiarów. Idealnie uwieczniony w kamieniu, tak idealne iż zdawało mi się, że był wcześniej żywą istotą którą spetryfikowano. Dano ci rolę i niczym idealny strażnik stoisz na straży.
Przejechałam delikatnie opuszkami palców po jego kamiennym policzku, nieskażonym żadnymi ubytkami czy też niedoskonałościami. Tyle czasu minęło i nic mu się nie stało. Prawdziwie był nieśmiertelnym aniołem.
"Nazwę cię Suga. Jesteś słodki."
***
Od pamiętnej nocy i pierwszego spotkania z Sugą powracałam w to miejsce coraz częściej. Można mnie było nazwać już nawet stałym bywalcem tego cmentarza. Nie uwierzycie, ale nawet poznałam pana Bena tego bezdomnego, który tu mieszka. Ma swoje klimaty nie zaprzeczę. Przywoziłam mu zawsze coś smakowitego do zjedzenia i czasem porozmawiałam chwilę, że też się go wcześniej bałam nie rozumiem.
Z biegiem czasu odmienił mi się cel moich wizyt tutaj, na początku twardo twierdziłam, że przychodzę do babci. To iż patrzyłam cały czas na niego nic nie znaczyło, lecz z kolejnymi wizytami mówiłam więcej i więcej do niego. Pomyślałby ktoś postronny, że mówię do wymyślonej istoty, albo ducha co nie mijało się z prawdą Tylko tego nie wiedziałam.
Zdawałam sobie sprawę, że to co robię nie jest normalne i zresztą przestało mnie to obchodzić. Czułam więź z nim, która wieżę jest prawdziwa. Wszystko ciężko mi jest wytłumaczyć ale sądzę, że to był ON. Od samego początku to był Suga. Jego obecność czułam wokół siebie. Zrozumiałam czemu wszystko zaczęło się od zbicia lustra babci to miał być główny znak, miał mnie tu doprowadzić. On jest moim aniołem stróżem, którego pokochałam miłością czystą i niewinną. Wiedziałam, że to wszystko nie ma najmniejszego sensu jednak nie potrafiłam przestać, byłam jak uzależniona od niego i jego wizerunku.
"Jak ja pragnę Cie mieć tu żywego, abyś mógł być ze mną..."
Samotna łza spłynęła po moim policzku, nie zatrzymywałam jej w żaden sposób. Smutek przenikał mnie całą, niespodziewanie głowę moją przeszył przeokropny ból. Był on tak przytłaczający, że wskutek jego zatoczyłam się i upadłam na kolana do przodu. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje, a do tego zaczęło mi się rozmazywać wszystko przed oczami. Zaczęłam się przejmować nie na żarty, może byłam na coś chora? Coś co nie o dawało wcześniej objawów? Czułam się jakbym umierał od wewnętrznej rany w klatce piersiowej. To jest straszne i nie do zniesienia!
"Suga pomóż mi proszę.." wyszeptałam w pomiędzy łapczywie pobieranymi oddechami powietrza.
"Tak skarbie chodź do mnie." rozległ się ledwo słyszalny szept.
Nie kontaktowałam już chyba zupełnie, bo wydawało mi się, że Suga ożył i pochyla się nade mną z zmartwioną miną.
"Jestem w niebie.." wyszeptałam.
Otoczenie wokół mnie kompletnie się zmieniło, jakbym była w innym wymiarze dosłownie. Znajdowałam się w białym podłużnym korytarzu.
Czy to jest to co myślałam? Wiedziona zachęceniami przekroczyłam próg drzwi będące przejściem do jego świta. Udało się, mam to czego zawsze pragnęłam.
Będę z Sugą lecz to ja do niego dołączę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro