- A R T - Taehyung
Opis : Sztuką jest być wolnym lecz w jaki sposób ją osiągamy jest różny. Tae osiąga ją w bardzo nietypowy sposób, bo z motywem koloru jasnej czerwieni.
Długość : 1099
Podłoga wydawała się mi wtedy takim dobrym miejscem, nie czułem się niekomfortowo ani odrobinę. Klęcząc na kolanach od dłuższego już czasu patrzyłem na swój czyn będąc otoczony naturalną czerwienią wokół moich nóg.
Krew taki oryginalny kolor posiada, podobno niektóry artyści specjalnie dla tej farby czynili wiele by ją zdobyć i stworzyć coś pięknego. Zachwytom nad działami z tym skrętnym składnikiem nie było końca. Sztuka jest przecież skarbnicą tajemnic, wszystko jest w niej możliwe. Efekt końcowy to jest ważne i oceniane. To się liczy.
Czy jak zabijesz to i tak nie dosięgnie cię kara ?
Nie ważne czy zrobiłeś to celowo czy z przypadku. Ważne jest to co zrobiłeś i co tym zostawiłeś po sobie nieprawdaż? Ah jak wtedy nie nazwać nas artystami życia?
Oni kretują, tworzą. Ich oceniają krytycy,a nas całe społeczeństwo pośród którego żyjemy. Codzienny osąd. Krok w krok wokół nas nie pozwalamy sobie na wolność by nie wychylić się przed szereg i nie być tym którego oceniają. Wynik nie jest pewny. Wzrok skierowany na nas, ten dreszcz przebiegający po ciele czując spojrzenia po nim sunące.
Patrzą. Obserwują. Oceniają.
Staramy się z całych sił wyjść jak najlepiej by być poprawnym i pochwalonym. Kochamy wszelkie komplementy i przejmujemy je łapczywie od wszystkich wokół. Wielu wykorzystuje tą stronę człowieka ci manipulatorzy, wirusy jak ich nazywam.
Tak więc czy popełniłem błąd chcąc osiągnąć coś wielkiego i być podziwianym,nie sądzę. Podjęłam rolę swojego własnego artysty. Maluję sobie historię, to ja nadaję jej kierunek to, że krwawym pędzlem to już mój wybór.
Widzę to nadal jak ma głowa przechyliła się na bok, wyglądałem jak szaleniec patrząc na zwłoki. Byłem przekonany, że mam prawo i nie pozwolę by ona mną kierowała. Zabiłem ją i teraz śpi po lekcji pokory,a ja odzyskałem swoją kontrolę. Czułem spokój w jakże okrutnej scenerii dla normalnego człowieka. Patrzyłem na krew zasychającą już na licznych ranach które jej zadałem hmnn..
Jeden, dwa, trzy i cztery no i piąta rana.
Nie przedstawiłem jej wam jeszcze to bezimienna do mnie A.R.M.Y. Należała do moich fanów i reszty chłopaków lecz zagalopowała się. Przekroczyła linię, którą wile razy już wcześniej i inne przekraczały w swym fanowskim życiu.
Nie wytrzymałem.
Kolejny i kolejny raz to samo, pomimo upomnień zawsze za jakiś czas znowu powtarzało się ich zachowanie. Ja też chciałem żyć i mieć przestrzeń. Kolejne przypadli i następne nic nie warte przeprosiny do kolekcji. Takie nasze zamknięte koło, które nareszcie przerwałem. Dało im to do myślenia jak zobaczyły co same stworzyły, ale to było już później.
Nie bez przyczyny skończyłem na liczbie 5. Tyle sam miał Jezus będąc ukrzyżowanym, zważywszy na obecny koncept jaki BTS miało zainspirowałem się biblijną wersję zabijania co dało iście makabryczny widok. Robiąc to wszytko z dokładnością nie zapomniałem o ułożeniu jej w odpowiedni sposób, a sam na koniec ustawiłem się u jej stóp. Niczym żołnierz czekając na koniec.
Klęczałem i czekałem na innych, którzy nie nadchodzili. Powinni skończyć już dawno swoje sprawy w studiu może gdybym nie był jedynym wtedy, który wrócił do dormu wcześniej to wszytko by się nie stało. Nie wiadomo. Stworzyłem dzieło i już nie cofnie się czasu.
Nareszcie dźwięk głośnych rozmów dobiegł mych uszu i skierowałem swą twarz na korytarz, z którego mieli za chwilę wyjść moi przyjaciele. Coraz głośniej i bliżej do zauważenia mnie, a serce zaczęło wtedy bić mi szybciej. Ich reakcja była dla mnie ważna, inni się nie liczyli, ale oni tak to ich widziałem codziennie i z nimi żyłem.
Oczy, a w nich strach.
Twarze, a w nich przerażenie oraz zagubienie było tym co ujrzałem...
Zabolało.
- Tae co to!
- Boże nie wieżę!
- O Kurwa..
- Coś ty zrobił...co my zrobimy...
I o wiele więcej, czekałam aż choć odrobinę się uspokoją i zaczną racjonalne myśleć. Samego mnie teraz śmieszy moje zachowanie wtedy, bo czy ja niby miałem prawo od nich wymagać odpowiedniego zachowania po tym jak sam nie postępowałem tak, a nie inaczej nie poprawnie. Niczym lalka czekałem bez możliwości ucieczki, która nawet nie przeszła mi przez myśl.
Czekałem aż się doczekałem i było różnie. Zastanawiali się czy nie uda im się tego jakoś ukryć by nic nie wyszło na światło dzienne. Mogłem sobie wyobrażać jak w środku nocy jadą w pożyczonym samochodzie z nią szczelnie owinięta prześcieradłem w bagażniku. Podenerwowani zastanawiają się gdzie je porzucić. Zakopać ? Wrzucić do wody?
Oni nie byli tacy, to dobrzy ludzie i nie mogłem być tym który wkopałby ich w to. Nie mogli by być podpisani pod tym obok mojego nazwiska. Niewinni i niech tacy pozostaną.
-Przestańcie. Wiem co zrobiłem chłopaki... Nie zamierzam uciekać lecz przyjąć karę, która mi się należy.- to były ostatnie słowa jakie do nich wypowiedziałem tej nocy.
Cisza ponownie zawitała w pomieszczeniu, a dokładnie salonie gdzie było najwięcej miejsca co było powodem tego,że to tu wszystko się zadziało. Któryś z nich wyszedł, później kolejny.
-Policja? Tu Kim Seokjin z tej strony chciałbym zgłosić morderstwo.- wraz z słowami Jina szum poruszania się i płacz (?) mieszały się ze sobą. Nie zauważałem wtedy, że wszystko co robię czynie w otępieniu,a ruchy moje są spowolnione.
Otrzeźwienie przyszło wraz z przyjazdem służb i silnym uderzeniem pod którym wpływem upadłem na twarz, a ręce wykręcone za plecy skute zostały metalowymi kajdanami. Prowadzony patrzyłem się pod nogi nie chcąc przypadkiem natrafić na wzrok któregokolwiek z członków zespołu. Nie mogłem. Wiedziałem również, że nie będę chciał jakichkolwiek odwiedzin w więzieniu nawet jeśli by po tym jeszcze chcieli się ze mną spotkać.
* WIĘZIENIE *
Po godzinnym przesłuchaniu podczas którego współpracowałem z policjantami jestem teraz tu. Trafiłem do nowego domu tak mogę to miejsce spokojnie nazywać bo na pewno tu zostanę. Na długo.
Przyznałem się do wszystkiego, opisałem wszystko bez zatajania czegokolwiek. Powiedzieli mi wtedy, że takich jak ja nie lubią najbardziej. Psychopatów bo za takiego mnie mieli słysząc z jakim spokojem i fascynacją podawałem kolejność moich zadawanych raz wraz z wyjaśnieniem. Artysta lubi opisywać swoje dziecko,a ja nim jestem.
Przed właściwym procesem miałem dużo czasu na myślenie jak to w celach więziennych. Akurat tu występowały same pojedyncze co okazało się dla mnie szczęśliwym trafem losu jeśli wiecie o co chodzi. Wracają nie miałem okazji iść do wojska i ominęło mnie podobno jedno z najważniejszych wydarzeń z życia każdego Koreańczyka. Nie żałowałem i będę miał to samo tutaj tylko trochę inaczej i dłużej.
Wiele jeszcze rzeczy nie zrobiłem, ale jedno mi się udało.
Namalowałem sam swoją przyszłość, nie za kolorową lecz przeze mnie wybraną. Raz postanowiłem nie patrząc na innych osądy i osoby.
Uwolniłem się.
Jestem wolny.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro