Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

You taste so good like I knew you would || JinKook

- SeokJin, jak idziesz do stołówki, to weź dla mnie kawę!

- Jin, zrób mi pięć kopii tych dokumentów. Potrzebne na wczoraj.

- SeokJin, kierownik chce cię widzieć!

Ludzie kochani, dajcie wy mi wszyscy święty spokój! Nie jestem chłopcem na posyłki, więc przestańcie na mnie zwalać swoje obowiązki! Nie na tym ta praca polega!

Prychnąłem poirytowany zachowaniem moich współpracowników i rzucając wszystkie dokumenty na, błyszczącą od wszelkiej maści past polerujących, posadzkę. Obróciłem się na pięcie i ile sił w nogach udałem się do gabinetu prezesa. 

Z duszą na ramieniu przystanąłem naprzeciwko drzwi wykonanych z nieznanego mi gatunku drewna. Uderzyłem w ich powierzchnię dokładnie pięć razy i czekałem aż mój szef wyrazi zgodę na wejście. Dopiero po usłyszeniu wyraźnego nakazu pchnąłem przeszkodę i wtargnąłem do zaprojektowanego z największą dokładnością pokoju.

- Zdaję się, że Pan Prezes chciał mnie widzieć - powiedziałem niepewnie, a na widok nieprzyjemnego grymasu na twarzy pracodawcy przeleciał mnie nieprzyjemny dreszcz.

Szkoda, że tylko dreszcz...

Jeez, ostatni seks był z moim ex, z którym zerwałem prawie półtorej roku temu. To jednak trochę boli, bo ileż to można jeździć na ręcznym? Na dodatek przez pracę nie ma nawet mowy na jedno nocną przygodę w towarzystwie jakiegoś przystojnego faceta.

Nie... Brak seksu zdecydowanie zbyt boli...

- Tak Panie Kim, mam dla Pana pewne zadanie - zaczął spokojnie, a wyraz jego twarzy stanowczo złagodniał - Musi Pan jechać na szkolenie odnośnie naszego nowego projektu, które odbywa się w Kyoto. Współpracujemy z tamtejszą korporacją, której prezesem jest syn mojego najlepszego przyjaciela, a zarazem najbardziej poważany biznesmen w całej Japonii. Mam do Pana zaufanie, także odmowa nie wchodzi w rachubę.

- Oczywiście, zrobię wszystko co w mojej mocy, aby nasza firma utrzymała dobre opinie i rekomendacje.

- Liczę na Pana w tej kwestii, Panie Kim. Szkolenie odbędzie się za tydzień o piątej po południu. Wszystkie formalności są już załatwione. Odlot jest o drugiej w południe, pokój w hotelu, gdzie odbędzie się szkolenie jest zarezerwowany na Pańskie nazwisko.

Podziękowałem tak jak wypadało i chciałem jeszcze dopytać o kilka rzeczy, ale prezes zbył mnie jedynie machnięciem ręki. Wyszedłem zatem nieco zaskoczony, ale zarazem niesamowicie szczęśliwy. Wreszcie pokażę tym mendom z wydziału, że nie jestem chłopcem na posyłki!

Jednak teraz musiałem wrócić do domu i zacząć się pakować. Przecież muszę zrobić rozeznanie co się przyda a co niekoniecznie!

*** 

Gdy tylko wysiadłem z taksówki pod odpowiednim hotelem, niemal odetchnąłem z ulgą zaciągając się przy tym tutejszym powietrzem. Teraz tylko podejść do lobby i odebrać klucz do tymczasowego pokoju, by móc się przygotować na pierwszy dzień przyswajania nowych informacji. Nawet sam z czystej ciekawości zapisałem sobie w notatniku pytania do prowadzącego te całe warsztaty, aby potem wszystko dokładnie przekazać współpracownikom.

Do wejścia ruszyłem po dokładnym przyjrzeniu się otaczającej mnie zewsząd miejskiej dżungli. Bardzo chciałbym udać się w dalsze rejony, aby móc pozwiedzać ciekawego zabytki, związane z ową kulturą, ale przecież nie byłem tu na urlopie. Jak to się zazwyczaj mówi: Najpierw praca, dopiero potem przyjemności. A na takowe chyba nie będę miał tutaj czasu.

- Dzień dobry, pokój na nazwisko Kim - powiedziałem i uśmiechnąłem się ciepło do dziewczyny siedzącej za kontuarem, by już po chwili udać się w stronę wind.

W chwili gdy znalazłem się na piętnastym piętrze, a metalowe drzwi rozsunęły się przede mną mogłem zacząć szukać odpowiedniego pokoju.

134, 135, 136... O! 137!

Chcąc się już jak najszybciej znaleźć się w środku, przekręciłem kluczyk i z dziwnym przeczuciem przekroczyłem próg. Rozejrzałem się ciekawy po salonie, bo trzeba zrobić rozeznanie terenu i po cichu zamknąłem w dalszym ciągu otwarte drzwi.

Stolik do kawy, ładna kanapa, JeonGuk dogadzający sobie ręką na ładnej kanapie, wazon z jakimiś ładnymi kwiatkami, zdjęcie jakiejś świątyni, walizka Kook'a...

Czekaj, czekaj...

Co?

Jaki JeonGuk? Jaka walizka?

O czym ja nie wiem? Czyżbym pomylił pokoje?

I zamiast wyjść stąd albo przerwać tą całą maskaradę - ja patrzyłem oniemiały jak mój ex-chłopak onanizuje się niczym nie skrępowany, prawdopodobnie nie zdając sobie sprawy z tego, że ktoś, w tym przypadku ja, tutaj jest. Obserwowałem jak jego ręka sprawnie porusza się na stojącym członku, a jego twarz wykrzywia się w grymasie otrzymywanej przyjemności. Do moich uszu dolatywały ciche jęki i tłumione sapnięcia, pot spływający po szyi i odkrytej klatce piersiowej wydawał mi się w tej chwili aż nazbyt ciekawy. Już czułem niemałe poruszenie w spodniach.

W chwili, w której zdecydowałem się podejść i zakończyć to całe przedstawienie, w sposób niezwykle satysfakcjonujący nas obu, młodszy doszedł na swoja rękę z przeciągłym jękiem, a ja aż otworzyłem usta ze zdziwienia. Ja nie wiem jak on w dalszym ciągu tak na mnie działa, przecież zerwaliśmy już jakiś czas temu...

- Jin? - aż podskoczyłem w chwili, gdy u chłopaka minął moment zamroczenia orgazmem - Co ty tu robisz?

- Chciałbym cię zapytać o to samo, Jeon.

Nieco zdeprymowany zaistniałą sytuacją, patrzyłem jak Guk poprawia swoje spodnie, by potem móc zapiąć od nowa wszystkie guziki swojej czarnej koszuli, w której prezentował się naprawdę przystojnie.

Bosh, ja już siebie nie poznaję. Serio, brak jakichkolwiek relacji intymnych z innymi tak mocno na mnie zadziałał, że zaczynałem się ślinić na widok gościa, który za powód zerwania podał zdradę przez sen z kompletnie nieznaną mi osobą.

Ugh... Jak jeszcze żałosny mogę być? Da się bardziej?

- Ja? Z tego co wiem, to tymczasowo mieszkam...

- Niemożliwe! To mój pokój!

- Jin... Ja zdaję sobie z tego sprawę, że do tej pory nie pogodziłeś się z naszym rozstaniem, ale nachodzić mnie i to w najmniej odpowiedniej chwili przekracza...

- Ale to na serio mój pokój - przerwałem mu jego wywód, od którego mój poziom irytacji tym osobnikiem wzrósł, a głowa rozbolała. Zaprowadziłem tego idiotę również do lobby, aby mu powiedzieć, że pokój wynajęty jest na moje nazwisko i nie życzę sobie, aby w nim przebywał.

- Najmocniej przepraszam panów, niedawno mieliśmy awarię systemu, także jest możliwość że oboje z panów są zameldowani pod numerem 137.

- A są może jeszcze jakieś wolne pokoje? - starałem się dopytać, bo miałem nikłą nadzieję, że jednak nie popełnię dzisiaj przestępstwa. W końcu moja kariera na to by nie pozwoliła.

- Niestety, ale wszystkie pokoje są już zajęte bądź zarezerwowane. Nie mogę panom w tej kwestii pomóc. Muszą sobie panowie jakoś poradzić.

- Ja śpię od okna! - zakomunikował mi JeonGuk, a w zasadzie krzyknął do ucha i pędem ruszył do windy.

***

I tak jak spokojnie minęły mi pierwsze dwa dni szkolenia, tak o trzecim już nie mogłem powiedzieć tego samego. Głupie dogadywanie ze strony młodszego coraz bardziej mnie irytowało, a jedyne co mogłem w tej kwestii, to milczeć, bo przecież z pokoju go wyrzucić nie mogłem, a jego ubrań pociąć tudzież przenieść do windy tym bardziej.

Na domiar złego okazało się, że to on jest prezesem firmy współpracującej z moją co wywołało u mnie niemały szok, w chwili której się przedstawił i zaczął swój wykład. Dlatego też nie miałem nawet jak go unieszkodliwić.

Dopiero trzeciego dnia tego przedsięwzięcia mieliśmy więcej luzu, dlatego też pod wieczór w pokoju zawitałem z reklamówką pełną miejscowych trunków. Rozsiadłem się wygodnie na puchatym dywanie, znajdującym się pod oknem i podziwiałem widoki przede mną. Otworzyłem butelkę jakiegoś zupełnie nieznanego mi alkoholu i po upiciu pierwszego łyka, stwierdziłem że nie smakuje najgorzej.

Niedługo jednak trwała chwila mojej samotni, bo dokładnie po kwadransie obok mnie przysiadł się mój współlokator z karafką whiskey w ręce. Przez jakiś czas nie zamieniliśmy ze sobą słowa, ale po wypiciu trochę większej ilości procentów rozwiązał nam się język. Zaczęliśmy się opowiadać jak nam się żyło po rozstaniu, co osiągnęliśmy i czy nadal mamy takie samy plany na przyszłość jak podczas bycia jeszcze ze sobą w związku.

Jednak z każdym kolejnym łykiem, robiło nam się coraz goręcej, a my pozbywaliśmy się zbędnej odzieży. Aktualnie nasze koszule były rozpięte, a marynarki leżały gdzieś na podłodze.Natomiast my leżeliśmy wtuleni w siebie i rozmyślaliśmy nad tematami jaki może poruszać tylko i wyłącznie pijany człowiek: Czy kosmici faktycznie istnieją? Co nas czeka po śmierci? I dlaczego kury nie potrafią latać?!

- Jin? - wymruczał już nieco podchmielony Jeon, a ja mimowolnie uśmiechnąłem się na ten ton, który sprawił że na całym ciele poczułem podniecające dreszcze - Strasznie cię przepraszam, że wtedy z tobą zerwałem. Wiedz, że naprawdę tego żałuję.

Aleś ty sobie czas na takie wyznania wybrał...

- Guk - westchnął przeciągle i wyswobodziłem się z jego oplatających mnie w pasie ramion - nie rozmawiajmy już o tym. Było, minęło.

Jednak nijak zdały się moje prośby, aby się w końcu uciszył. Nadal mnie przepraszał, a ja że miałem tego wszystkiego dosyć, wstałem i położyłem się na szezlongu po drugiej stronie pokoju. Miałem nadzieję, że chociaż teraz da sobie spokój z tym biadoleniem, jednak ten przylazł za mną i zupełnie nie wiem z jakiej racji wdrapał się na zajęty przeze mnie mebel i zawisł nade mną na przedramionach.

- Naprawdę cię przepraszam - mówił patrząc mi w oczy, a wyglądał przy tym jak zbity pies - Wybacz mi.

- Skończ ju... - jednak nie mogłem dokończyć myśli, bo ten jak gdyby nigdy nic postanowił mnie uciszyć. Własnymi ustami.

Raz po raz muskał moje usta międzyczasie jednocześnie mnie przepraszając. I już miałem mu jakoś odpowiedzieć, ale jak zwykle najpierw robię potem myślę, więc długo czekać nie musiałem aż nasz pocałunek się znacznie pogłębił.

Długo jednak nie mogłem pozostać bierny. Dawne uczucia odżyły, co postanowiłem mu właśnie za pomocą ust przekazać. Zaraz jednak nasze okazywanie tęsknoty wskoczyło na nowy poziom. Zaczęliśmy pozbywać się nawzajem swoich ubrań. Byliśmy spragnieni swojej bliskości. Spragnieni siebie i nie było siły, która mogłaby nam w tej chwili przeszkodzić.

W chwili, w której byliśmy rozpaleni do granic możliwości - dopiero uzmysłowiliśmy sobie, że oboje zupełnie nie byliśmy przygotowani na konfrontacje tego typu. Szybko jednak sobie poradziliśmy. JeonGuk jako typowy aktyw podsunął mi palce do ust, które starałem się nawilżyć jak najdokładniej, a mój partner postanowił powytyczać na moim torsie ścieżki składające się głównie z mokrych pocałunków.

W końcu nadszedł czas na rozciąganie, któremu młodszy musiał poświęcić dłuższą chwilę, która doprowadzała mnie do białej gorączki. Chłopak ruchami swojego nadgarstka sprawiał, że mogło mnie usłyszeć całe piętro, a co dopiero gdybyśmy nareszcie stali się jednością. Na razie jednak zadowalałem się maltretowaniem mojej prostaty, co chyba satysfakcjonowało bruneta, który uśmiechał się triumfująco w moje usta, nawet pomimo pełnego pożądania pocałunku.

Zaraz jednak miejsce palców zastąpił jego nabrzmiały członek, przez którego puściły nam wszystkie hamulce. Nie krępowaliśmy się wydobywających się z nas odgłosów i jestem niemal pewny, że słyszał nas calusieńki hotel. Wszystkie trzydzieści dwa piętra.

Z każdą chwilą byłem coraz bliżej, o czym świadczyły moje napięte mięśnie w całym ciele, a mój partner cały czas utwierdzał mnie w fakcie, że to on najlepiej potrafił mnie zaspokoić, co stało się chwilę potem. Doszliśmy oboje z głośnym sapnięciem, by po chwili móc wtulić się nawzajem w swoje ciała. 

- Przygotuj się na przeprowadzkę i zmianę pracy - powiedział młodszy, gdy tylko unormował oddech.

- Gdzie?

- Do mnie. Już nie mam zamiaru cię opuszczać.



a/n: Ja mam siebie dosyć. Ja nie wiem co ja mam w głowie :')

psst psst *szept szept* zapraszam na mój profil, na którym są też dwa inne opowiadania: Dream - YoonMin'y oraz The diary of the psyhopath - VHope'y. Dla każdego coś fajnego ^^ *koniec szeptu*






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro