You're my miracle || VMon
Idk, czy tak się pisze ten parring~~
Dedykejszyn for @RikoAlienus
~*~
Biały puch prószył delikatnie, zasypując sobą gałęzie drzew, zupełnie jakby starał się je ochronić przed zimnem, dając tym samym niezwykle malowniczy i godny uwiecznienia efekt. W mieście już dało wyczuć się zbliżające wielkimi krokami święta, a kolorowe wystawy zachęcały potencjalnych kupców swoimi rzucającymi się w oczy kolorami oraz promocjami na "każdy" portfel. Niemal we wszystkich galeriach można było usłyszeć ponad czasowe hity jak Wham "Last Christmas" oraz Maria Carey "All i want for Christmas", a w powietrzu unosił się przyjemny zapach cynamonu, co miało jedynie dodać przyjemnego klimatu.
A wśród tego wszystkiego znajdowali się ONI. Dwaj, nikomu nie przeszkadzający, chłopcy. Mężczyźni. Przyjaciele. Najlepsi od czasów piaskownicy.
Jednak nikt z ich bliskich nie wiedział, że ta relacja już dawno wykroczyła poza zwykłą "przyjaźń". Byli dla siebie kimś znacznie ważniejszym: powiernikiem problemów i chwil szczęścia, przytulankami gdy tego drugiego złapał dół, a przede wszystkim... Drugimi połówkami. Byli dla siebie i nie oczekiwali niczego w zamian. Po prostu chcieli nawzajem swojej obecności w trudach codziennego życia.
A reszta społeczeństwa nawet nie miała jak się o tym dowiedzieć, ponieważ skrzętnie to ukrywali. Nie afiszowali się ze swoimi uczuciami. Według nich, nie na tym to wszystko polegało. Liczyło się tylko pielęgnowanie tego pięknego uczucia, jakim była miłość i nic więcej do szczęścia nie było im potrzebne...
~*~
Nikłe promienie wschodzącego Słońca wpadały do przestronnego pokoju przez nie do końca zasunięte zasłony, padając prosto na twarz fioletowowłosego chłopaka, wybudzając go tym samym ze snu. Przynajmniej się starając, bo ten jedynie zmarszczył swój nos i począł się wiercić na dwuosobowym łóżku, budząc przy tym swego życiowego towarzysza poprzez nagłe uderzenia łokciem w brzuch.
Niczego nie świadomy blondyn, przez tak nagły atak przeprowadzony na jego skromna osobę, zerwał się jak oparzony i zaczął rozglądać się wkoło po pokoju, szukając potencjalnego zagrożenia. Nie napotkawszy żadnej zmory, jego wzrok zatrzymał się na drobnym chłopaku wtulającym się w kołdrę niczym w najlepszego misia, pochrapując przy tym cicho. Przynajmniej w jego mniemaniu.
Starszego na tyle rozczulił ten widok, że na jego twarz wpłynął rozanielony uśmiech, który niósł ze sobą powstanie dołeczków w kącikach ust. Nie mogąc się jednak dłużej powstrzymać i przejechał palcem wskazującym po policzku mniejszego, by zaraz potem złożyć na nim delikatny pocałunek. Nie trwało to jednak specjalnie długo, bo zaraz potem rozległ się donośny krzyk a śpiący do tej pory osobnik gościł teraz na chłodnych panelach gdy sprawca całego zamieszania tarzał się ze śmiechu po łóżku.
- Dlaczego to zrobiłeś? - warknął zirytowany Taehyung, nadal leżący na podłodze.
- A dlaczego ty targnąłeś się na moje życie, przychodząc do mnie w nocy i budząc mnie kuksańcem w brzuch?
- To wszystko przez potwory z szafy! One czyhały na moje życie, nie mogłem przecież pozwolić abyś stracił takie objawienie jakim jestem ja!
- Tak, tak... Bardzo skromnym objawieniem.
~*~
- Ja nadal nie ogarniam czemu wy nie jesteście razem - zdeprymowany Jimin już od dobrych dwudziestu minut dawał chłopakom wykład o treści "jesteśmy coraz starsi, a wy zamiast ze sobą być, to bawicie się w podchody". Nawet próbujący jakoś go uspokoić Hobi się poddał i jedynie usadził swoją druga połówkę na swoich kolanach, aby nie wydeptała dziury w podłodze, a trzeba jednak wspomnieć, że rudzielec byłby do tego zdolny.
- Boże, Jimin - westchnął ciężko najmłodszy w całym towarzystwie - Wiem, że chcesz dla nas dobrze, ale zrozum, że taki obrót spraw nam jest na rękę. Serio, doceniamy to, ale niech wszystko toczy się swoim torem...
- Ale to jest obustronny friendzone! Nie może tak być! - podskoczył zdenerwowany, wywołują tym samym jęk bólu gdy spadł na strategiczne miejsce na ciele swojego chłopaka - O mój Boże! Kochanie ja cię bardzo przepraszam. Wybacz mi - rozpaczał, by zaraz w ramach rekompensaty pożreć twarz wyższego.
Dwaj pozostali jedynie przewrócili oczami na tę jakże uroczą scenkę i spojrzeli na siebie z politowaniem. No logiczne, że się kochają, ale żeby zaraz tak z grą wstępną na oczach przyjaciół?
- Już wiem! - rozochocony Park zerwał się do pozycji stojącej i wybiegł z mieszkania by wrócić do niego dopiero po kilku minutach.
- Wiesz co? - spytał Namjoon i z przerażeniem w oczach spoglądał po swoich towarzyszach.
Rudzielec jednak nie przejął się tym zbytnio i jak gdyby nigdy nic, a świstak nie siedział i nie zawijał w sreberka, wyciągnął gałązkę najprawdziwszej jemioły i stanął nad dwójką Kimów, ponaglając ich do oczywistego gestu, który zazwyczaj wykonuje się pod ową rośliną. Jednakże jak wielkie było jego zdziwienie, gdy ta parka wcale nie pałała chęciami do poniesienia się "magicznej" atmosferze i zamiast oddać się namiętnemu pocałunkowi, który zjednoczył by, przynajmniej według Jimina, ich dusze i ciała na zawsze, po prostu cmoknęli się nawzajem w polik i wrócili do przerwanej konwersacji z Jungiem.
- Ale z was są cioty - zawył zrozpaczony Park i chcąc czy też nie, ale zajął miejsce tuż obok Hoseoka i wtulił się w jego bok.
~*~
- Powiemy im kiedyś? - Taehyung leżał na brzuchu swojego chłopaka i zawzięcie bawił się jego blond włosami, w których w jego mniemaniu Namjonoowi było najlepiej. - Czy dalej będziemy ich trzymać w błogiej nieświadomości?
- Kiedyś - Kim mruknął zadowolony z pieszczoty, zaraz przekręcając się tak, że młodszy teraz leżał pod nim - Kiedyś im o nas powiemy. Niech jeszcze trochę ponarzekają, jacy to my jesteśmy tępi. Jest się z czego pośmiać przynajmniej.
Jednak odpowiedź z ust fioletowowłosego szybko została stłumiona przez usta starszego, który całował żarliwie, przelewając w tę czynność całą swoją miłość do tego niezwykle uroczego osobnika, który z każdą chwilą topniał pod dotykiem partnera. Oboje doskonale wiedzieli jak to się skończy i mimo iż kanapa w salonie nie była specjalnie wygodna, im to w najmniejszym stopniu nie przeszkadzało. Nawet uporczywe wiercenie sąsiada z mieszkania obok nie robiło na nich wrażenia. Więcej, dodawało swego rodzaju uroku, co prawda w bardzo, ale to bardzo małym stopniu, gdyż cała ściana przyjemnie drgała, wprawiając tym samym kanapę w delikatne wibracje, które jedynie bardziej podnieciły mężczyzn.
Gra wstępna nie trwała zbyt długo. Rozpaleni pożądaniem jedynie zerwali, i to dosłownie, z siebie ubrania, by zaraz po tym przejść do konkretów. Młodszy posapywał cicho gdy jego chłopak jednocześnie starał się go jak najlepiej przygotować przez rozciąganie jego wejścia, a drugą ręką stymulował jego pobudzonego do granic możliwości członka. Jednak gdy ten był blisko granicy, palce blondyna zostały zamienione na jego męskość, a wtedy cały blok był świadkiem ich upojnej nocy, która nie prędko się zakończyła.
- Jesteś cudem - zmęczony, po małym maratonie Tae, bardziej wtulił się w klatkę piersiową Namjoona, nadal leżącego na kanapie w salonie, który oplótł go swoimi silnymi ramionami, wcześniej nakrywając ich nagie ciała puchatym kocem.
- Ty moim też...
~*~
Oto jestem i udało mi się zrealizować "zamówienie" *fanfaryx2*
Chyba...
Wybaczcie tak długą nieobecność, ale mam na to jedno usprawiedliwienie - szkoła wysysa ze mnie całą energię.
Soł... Jakby kto chciał shota "only for you" czy jak to się tam zwie, to dajcie mi znać. Ja go serio zrealizuję, przy najbliższej, możliwej okazji!
No i przepraszam, za to wyżej, bo to takie krótkie... Ale mam nadzieję, że było ok *trzyma kurczowo kciuki aby tak było*
A! No i wielkie DZIĘKUJĘ za ponad 5,5k wyświetleń (wcale nie płakałam jak to zobaczyłam, ok?)
Kocham mocniutko! <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro