Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

One touch to remember cause' tonight we'll live forever|| TaeKook

*special for @Doly_Girl *

***

Życie wampira raczej nigdy nie należało do łatwych. Zwłaszcza wtedy, gdy ten dopiero co osiągnął pełnoletność i wedle tradycji miał upolować swoją pierwszą "ofiarę", którą następnie chcąc czy też nie, ale będzie musiał uśmiercić. Obecnie, w takiej sytuacji znalazł się Jeon JeonGuk - dziewiętnastoletni - przynajmniej na lata ludzkie, najmłodszy ze swojego rodu, wampir, który chciał sprostać oczekiwaniom rodziców jak i swoich przodków.

Musiał sobie w końcu uświadomić, że młodszy nie będzie i należy wreszcie znaleźć sobie małżonkę i spłodzić z nią dziecko - najlepiej chłopca, aby przedłużyć istnienie rodu jak i tym samym wzbogacić rodzinne drzewo genealogiczne. Jednak gdyby to było takie proste... 

W podobnej sytuacji znalazł się dwudziestoletni student aktorstwa - Kim Taehyung. Zadeklarowany homoseksualista, narkoman, erotoman i specjalista od wywoływania afer. Tak, trzeba przyznać że niezłe  z niego ziółko. Warto jednak napomnieć, że buźkę ma słodszą niż niejedna dziewczyna, być może nawet i kobieta, dzięki czemu wszystko uchodzi mu na sucho. No może poza licznymi stosunkami, od których nie stronił. Wręcz sam je prowokował, a puste łóżko następnego ranka nie robiło na nim zbytniego wrażenia. Do czasu... 

Do czasu aż się nie postanowi ogarnąć, bo rodzice chłopaka powoli tracili do niego swoją cierpliwość, a co za tym szło... Byli skłonni wejść w jego życie z butami i siłą postawić go na ślubnym kobiercu, z jakąś wybraną przez siebie kobietą. Bo przecież bycie gejem to choroba, którą kobieta z łatwością może wyleczyć! Bynajmniej...

***

Nieco blady, ale zadbany czerwonowłosy chłopak kroczył właśnie przez jeden z seulskich parków. Godzina była późna, jeżeli nie zbyt późna, a on akurat był w trakcie wracania z zakrapianej imprezy. W sumie... Nie tylko zakrapianej. Jak zapewne wszystkim wiadomo... Gdzie Taehyung - tam i marihuana, heroina, amfetamina, LSD czy też inne ekstazy. Włącznie z orgazmem, ale to jest chyba w stanie zafundować mu każdy. Aż dziw, że jeszcze nie zgarnęło go pogotowie, bo takie końskie dawki jakie on przyjmuje, to kilka osób już z pewnością wąchałoby kwiatki od spodu. No można by było wziąć pod uwagę zarażenie wirusem HIV, ale po co straszyć chętne na łóżkowe igraszki społeczeństwo?

No ale wracając...

Taehyung kroczył sobie odważnie przez opustoszały park, a z jego słuchawek można było usłyszeć jeden z nieśmiertelnych przebojów zespołu "BigBang". Chłopak nucił sobie wesołą melodię pod nosem, wykonując przy tym bliżej nieskoordynowane odruchy ciała, co chyba w języku potocznym miało być tańcem. Lecz kto by się tym przejmował, skoro student bawił się wręcz  fenomenalnie potykając się o własne nogi i śmiejąc co chwile z nieokreślonej dla nikogo przyczyny. On był w swoim żywiole i nic nie było w stanie mu przeszkodzić.

No może poza przerażającym piskiem, który rozniósł się echem wśród drzew...

Czerwonowłosy w momencie przystanął w miejscu i zaczął nasłuchiwać. Wyłączył muzykę wydobywającą się z telefonu, co by mu zbytnio nie przeszkodziła i zaczął się rozglądać po okolicy. Starał się coś zobaczyć, ale latarnie uliczne postanowiły się tak jakoś nagle zbuntować i zaczęły gasnąć jedna po drugiej.

Ach, ta złośliwość rzeczy martwych...

Dookoła zapanowała ciemność i przerażająca cisza, która była przerywana jedynie urywanymi oddechami chłopaka. Był przerażony, ale to chyba normalne w takich okolicznościach...

Zdezorientowany rozglądał się na wszystkie strony, a gdy niczego nie dostrzegł - przeraził się jeszcze bardziej. Czuł, że coś jest nie tak. Wiedział, że coś jest na rzeczy. Cholernie bał się zignorować ten fakt i jak gdyby nigdy nic ruszyć przed siebie. Coś kazało mu zostać, a on nie chciał się temu postawić.

Zmienił jednak zdanie, gdy kolejny krzyk przeszył grobową ciszę. Taehyung zerwał się do szaleńczego biegu, uprzednio włączając latarkę w swoim telefonie. Co jak co, ale nie chciał się zabić o pierwszą, lepszą ławkę czy też kosz na śmieci.

Lecz tak szybko jak zerwał się do biegu, tak szybko się zatrzymał. Blady i przerażony nie był w stanie wydać z siebie jakiegokolwiek dźwięku, w chwili w której w jednej z wąskich uliczek zobaczył dwie postacie, a nikłe światło telefonowej latarki oświetlało ich twarze. Jedną pogrążoną w niesamowitej ekstazie, z między ust której wydobywały się ciche westchnienia, a drugą nieco schowaną w szyi tej pierwszej, a której profil zapowiadał się obiecująco.

Czerwonowłosy chłopak chłonął ów widok, dopóki nie zauważył, że jedna z sylwetek opada bezwiednie na ziemię, a druga obraca się z gracją, by potem móc błysnąć czerwonymi ślepiami. Przyszły aktor pisnął niemęsko i chciał jak najszybciej się wycofać, ale przerażająca postać była szybsza. Dostojnym krokiem podeszła i złapała młodego chłopaka za ramię, a sprawnym szarpnięciem - obróciła go w swoją stronę, przyglądając się uważnie jego twarzy.

A Tae...

A Taehyung stał tak, jakby doznał uderzenia młotem prosto w głowę. Rozchylił usta i obserwował stworzenie przed sobą. Domyślił się, że chłopak, który aktualnie go trzymał, nie mógł być człowiekiem. Według czerwonowłosego był uosobieniem cudu, anioła zstępującego na ziemię w celu nawrócenia jego grzesznej duszyczki. Miał czelność nawet stwierdzić, że osobnik przed nim był tak piękny, jakby był rzeźbą wykonaną przez samego Michała Anioła czy też Donatella. Idealnie wyprofilowana twarz, szlachetne rysy, szerokie ramiona - ideał w czystej postaci.

Chyba się zakochał...

- O mamusiu - niekontrolowany, przeciągły jęk opuścił jego wargi. Zdawał sobie sprawę, że wpatrywanie się tak namolnie w zupełnie nieznaną mu osobę jest bardzo niegrzeczne, ale co miał poradzić kiedy taka perfekcja, zwróciła uwagę właśnie na niego. Był tak zapatrzony w rozjuszonego osobnika, że nawet nie zarejestrował, że ten pokazał swoje kły, a cienka stróżka krwi po nich spłynęła. - Ale ty jesteś piękny.

Niczym nie skrępowany wyciągnął rękę, by móc dotknąć policzka swego osobistego anioła, ale ten znów okazał się szybszy i złapał go za nadgarstek z taką się, że czerwonowłosy był pewny, że nazajutrz będzie miał w tym miejscu fioletowego siniaka. Ta myśl szybko jednak została zastąpiona inną, nieco nie na miejscu, a wyższy osobnik zaśmiał się jakby ją usłyszał.

Bo teoretycznie usłyszał...

- To coś nowego - skinął z uznaniem i zaciągnął się zapachem mniejszego - AB... - mruknął z zadowoleniem - Napiłbym się i to z wielką przyjemnością, gdyby nie te wszystkie krążące w tobie świństwa - prychnął i puścił rękę chłopaka, nie będąc przy tym zbyt delikatnym.

Dopiero po tym zdaniu, student zrozumiał z kim ma do czynienia. Może i wyglądał na nierozgarniętego, ale ku zdziwieniu innym potrafił myśleć. I krok po kroku, słowo po słowie - wydedukował kim był ów cudowny osobnik. Wampirem... Jednak niespecjalnie mu to nie przeszkadzało. Bardziej wprawiło w dziwny stan ekscytacji.

- Ugryź mnie - szepnął starając się nie wyjść na zdesperowanego - błagam, ugryź mnie

- Nie zrobię tego - zaśmiał się wyższy, odchylając głowę w tył ukazując tym samym jego długą szyję w pełnej krasie - nie kiedy jesteś w takiej słabej kondycji przez ten cały syf, którym się faszerujesz.

Wampir odsunął się na względnie bezpieczna odległość od mniejszego. Owszem, chętnie pokusiłby się by spróbować tej grupy, ale posiadał tez swoje zasady. Desperatów mógł gryźć, nawet zabijać. Jednak miał warunek - musieli być zdrowi. Odpowiedni tryb życia i żadnych świństw. A narkotyków już w szczególności.

Zignorował błagające spojrzenie aktora i już chciał odejść, jednak coś mu nie pozwalało. Mianowicie wizja, której doznał. Czerwonowłosego leżącego na podłodze w jakiejś melinie i wstrzykującego sobie jakieś cholerstwo w żyłę. Coś go nieprzyjemnie zakuło w jego zastałym sercu. Czyżby sumienie? A może chęć spróbowania jeszcze nieznanej w smaku grupy krwi?

- Mam pewien pomysł, ale będziesz musiał się zgodzić na jego realizację... Inaczej nici z gryzienia - zasugerował brunet, który bacznie obserwował Kim'a. Był niezmiernie ciekaw jego odpowiedzi.

- Zrobię wszystko... - zapewnił niższy i ułożył rękę na sercu w celu przekonania go do swojej decyzji - Naprawdę.

- Zacznij o siebie dbać - uogólnił, ale widząc zdezorientowane spojrzenie studenta zaraz dodał - pójdź na detoks narkotykowy, zacznij zdrowiej jeść, wysypiać się, ćwiczyć. Przestań pić alkohol i ogranicz podpalanie tego tytoniowego gówna. Wtedy jak już to zrobisz, znajdź mnie. Pytaj o Jeon'a JoenGuk'a.

I tak szybko jak się pojawił, tak szybką zniknął. Nie minęła nawet sekunda, a Taehyung stracił go z pola widzenia. Jednak postanowił sobie jedno... Na pewno sprosta oczekiwaniom swojego własnego anioła, który wiódł go na pokuszenie.

***

- No proszę, proszę - Jeon już na wejściu poczuł jak jego nawet dobry humor ulega diametralnej zmianie. A to wszystko za sprawą jego pożal się Boże kuzyna, Kevina - któż to raczył się w końcu zjawić w domu, hm? Pan dorosły?

- Zamknij się, Barbie - warknął ozięble na syna brata swojej matki i nie zważając na to, że ma jeszcze kilkadziesiąt centymetrów przejścia, zdzielił tlenionego Azjatę z bara. - Jak coś będę u siebie...

- Co to, to nie - blondyn złapał młodszego od siebie za ramię, uniemożliwiając mu tym samym dalszą drogę - Ciotka chce cię widzieć. Podobno chodzi o zaaranżowane małżeństwo z córką Lee, to ważne.

Niedobrze... 

- W takim razie poinformuj moja matkę, że znalazłem już kogoś z kim chcę być - tu zrobił delikatną pauzę - I przeproś w moim imieniu Państwa Lee. To przykre, ale ich córka nie jest w moim typie - to powiedziawszy, wyrwał się z uścisku starszego i z głową pełną myśli o nowo poznanym, czerwonowłosym osobniku przekroczył próg swojego pokoju.

Jednak jedno pytanie w dalszym ciągu nie dawało mu spokoju... Dlaczego ten zmarnowany maluch, a nie kto inny?

***

*cztery tygodnie później*

Z wysoko uniesioną głową szedł wolno przez park,  w którym to spotkał wampira. Był z siebie dumny. Nawet bardzo. Ostatnie wymioty po detoksie miały miejsce tydzień temu, a on sam czuł się o wiele lepiej. Owszem, czasem jeszcze czuł chęć do wciągnięcia czy wstrzyknięcia czegokolwiek, ale wizja bycia zamroczonym przez ugryzienie tego przystojnego osobnika zawsze wygrywała z nałogiem.

Nawet zaczął ćwiczyć i uważać na to co je. Nie chodził też na imprezy, a jego lekarze prowadzący mogli odhaczyć u siebie mały sukces. O rodzicach nie wspominając...

Byli w niemałym szoku, kiedy będąc z wizytą w szpitalu u syna, gdy ten postanowił iść na odwyk, zastali go z materiałami do sesji jak i zdrowymi przekąskami. On nawet zaproponował im wspólne ćwiczenia na poprawienie kondycji, a kiedyś zagonić go do jakiejkolwiek czynności fizycznej graniczyło z cudem.

Nie wiedzieli jednak, że było to zasługą pewnego, niezwykle atrakcyjnego, krwiopijcy.

Kroczył przez prawie puste uliczki, wypatrując znanej postaci.Znalazł ją dopiero po jakimś czasie. Zakapturzoną, siedzącą na ławce. Podszedł cicho do ławki, chcąc zrobić Jeon'owi niespodziankę, ale zapomniał że ten ma niebywale dobry słuch i zaraz odwrócił w jego kierunku.

- Jestem pod wrażeniem - stwierdził i wstał z ławki, zaraz stając naprzeciwko studenta - naprawdę się postarałeś. Czuć, że o siebie dbasz. Nawet twoja cera jest lepsza - przejechał palcem po policzku mniejszego, na co ten niekontrolowanie zadrżał - wcześniej był poszarzała, a teraz nabrała zdrowych kolorów.

- Bardzo się cieszę, że podoba ci się to co widzisz - aktor uśmiechnął się rozbrajająco, a wampir poczuł skurcz w żołądku. I to na pewno nie z głodu i pragnienia krwi ów osobnika.

- Nawet nie wiesz jak bardzo - wyższy mruknął gardłowo i zbliżył swoją twarz do tej Taehyung'a. - Należy ci się nagroda.

Z zaskoczenia musnął wargami, usta aktora i z uśmiechem na twarzy obserwował jak twarz mniejszego przybiera kolor dorodnego pomidora. I szczerze powiedziawszy, to podobało mu się to co widział, bo przez ten czas co się nie widzieli dotarło do niego jedno. To właśnie Tae miał zostać przy jego boku już na wieczność. A do tego potrzebował wykonać odpowiedni rytuał.

- Chodź - wystawił swoją dużą dłoń i czekał aż Kim go za nią złapie. Dopiero, gdy to się stało ruszyli w kierunku posiadłości należącej do grona wampirów.

***

Niezbyt subtelne trzaśnięcie drzwiami  rozniosło się echem po całym domostwie. Jednak żaden z mężczyzn nie przejął się tym zbytnio, gdyż po omacku starali się znaleźć drogę do łóżka bruneta. Nie zwracając zupełnie uwagi na ich otoczenie, raz po raz łączyli swoje wargi by za chwilę móc zacząć błądzić dłońmi po swoim ciele.

Jak zapewne wszystkim wiadomo - krew podczas orgazmu dla wampira jest najcenniejszą i najsmaczniejszą. Na dodatek to właśnie podczas orgazmu, można dokonać przemiany człowieka w wampira. Jednak społeczeństwo krwiopijców preferuje małżeństwa czystej krwi, więc rzadko który decyduje się na taki krok.

Ale Jeon JeonGuk już zdecydował. To właśnie z tym osobnikiem, który aktualnie doprasza się o więcej pieszczot na wrażliwej szyi, chce spędzić całą wieczność.

Taehyung leżał pozbawiony koszulki na wielkim łóżku wampira i piszczał głośno, gdy ostre kły bruneta rysowały jego delikatną skórę, a jego sprawne usta wytaczały ścieżkę z mokrych pocałunków. Kim jeszcze nigdy nie czuł się tak dobrze podczas samej gry wstępnej, a na potwierdzenie mógł skinąć jedynie na powiększający się problem w spodniach.

Młodzi mężczyźni coraz szybciej pozbywali się swoich ubrań, będąc spragnieni swojej bliskości. Nie krępowały ich odgłosy wydawane przez siebie nawzajem. Po prostu chcieli należeć do siebie, co miało się za chwilę stać.

- Shhh, spokojnie kochanie - brunet szeptał uspokajająco do ucha czerwonowłosego starając się go rozciągnąć przy pomocy trzech palców, nawilżonych przez jagodowy lubrykant - Jeszcze momencik - dodał słysząc wydobywające się z ust Taehyunga, przeciągłe westchnięcie.

Obaj byli gotowi, chcieli tego nawzajem. Ekscytacja możliwością zbliżenia się do siebie i życia wiecznego w swoich ramionach, zupełnie przyćmiła ich racjonalne myślenie. Liczyli się tylko oni i ich przyjemność, a nie jakiś kuzyn dobijający się z zza drzwi z zażaleniem, że zakłócają domownikom ciszę nocną.

Jednak odpowiedź była inna niż Kevin stojący na korytarzu oczekiwał. Był nią przepełniony rozkoszą jęk, w chwili gdy Jeon doprowadzał Kim'a do najwyższego szczytu z możliwych, dodatkowo wbijając się w jego lśniącą od potu szyję, upijając z niej trochę gorącej krwi. Nie trwało, to jednak długo, bo nie chciał oczywiście uszkodzić swojego ukochanego. W zamian za to wpuścił odrobinę jadu w krwio-obieg mniejszego.

- Teraz już jesteś mój - szepnął i ucałował powstałą ranę - Na zawsze.


a/n: Zaleciało Zmierzchem... I mam wrażenie, że zjebałam... :')









Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro