Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

It's war || NamKook

NamKook specjalnie dla @ChimChim-Cian

Ostrzeżenie! Przekleństwa w śladowych ilościach! xD

P.S Ważna notka pod rozdziałem!!! xD

*Kook's pov*

W życiu każdego mężczyzny nadchodzi  czas, kiedy ten musi odbyć swoją służbę wobec państwa. Niestety, ale nadeszła też i moja kolej. W sumie to powinien być dla mnie zaszczyt, skoro mogę się jakoś odwdzięczyć ojczyźnie za te wszystkie lata. Jednak nim nie był... Dlaczego? Mój brat od zawsze fascynował się militarką, więc jak tylko osiągnął odpowiedni wiek... Do jednostki leciał jak na skrzydłach.

Tak jak poleciał, tak już nie wrócił. Po odbyciu kilkuletniej obowiązkowej służby, zaciągnął się tam na stałe. Pamiętam jak podekscytowany opowiadał nam, że leci na misję. Bodajże do Syrii. Już nie wrócił... Zginął w skutek wybuchu granatu, wrzuconego do ich jednostki...

Rodzice strasznie ciężko to przeżyli, o mnie nie wspominając. JungHyun był najlepszym bratem, jakiego mógłbym sobie wymarzyć. Po jego śmierci obiecałem sobie, że nie pójdę do wojska. Zarzekałem się, nawet podpisałem ze sobą krwawy pakt. Natomiast teraz pakuję rzeczy do torby, żeby już jutro się wstawić w znienawidzonym przeze mnie miejscu. Cóż za ironia losu, prawda?

~*~*~*~

- WSTAWAĆ KOTY! (H/N: Kadeci) UBIERAĆ BGS'y (H/N: niebieskie, wojskowe bokserki) I NA POLIGON! - Taaa. Już zapierdalam.

Jest 4;30 a mi każą się ubierać, wyjsć na tą pizgawicę i udawać, że wojsko to coś niesamowitego i każdy o tym marzy. Ich kurewskie niedoczekanie...

Niechętnie otworzyłem oczy i starałem się wygrać walkę z grawitacja, która dzisiaj była silniejsza niż zwykle. Nie chciało mi się, ale musiałem wstać. Inaczej czekałoby mnie "miękkie" lądowanie. Już kilka razy mnie zrzucili na podłogę i mogę zapewnić, że to nic przyjemnego.

Zaraz... Pet (H/N; starszy szeregowy) nie powiedział ile mamy czasu operacyjnego,więc może mógłbym sobie jeszcze poleniuchować???

- Jeon!!! Wstawaj szybko - O nie. Byłem grzeczny. Hoseok dlaczego ty mi to robisz?! - Cycek (H/N; czyt.Kot) Citroen (H/N; sierżant) tu idzie... Znowu dostaniesz wciry (H/N; wpierdol xD)

- Hobi... Za jakie grzechy??? - zawyłem i leniwie podniosłem się do pozycji siedzącej.

Boże jak ja nienawidzę tego miejsca! Dlaczego nie mogę zrezygnować?! A no tak... Już wiem... To jest mój zasrany obowiązek.

Ledwo zwlokłem się z łóżka, a w drzwiach naszego - mojego i Hobiego - pokoju stał nie kto inny jak "uwielbiany" przeze mnie sierżant Kim Namjoon. Szczerze powiedziawszy, to jedyny człowiek, którego mógłbym zabić bez jakichkolwiek oporów! Ba! Nawet bym jeszcze zatańczył na jego grobie!

- A co tu się odpierdala? Szeregowy Jeon, a ty czemu nie umundurowany! W tej chwili wykonać! - Boże on się drze jak stare prześcieradło.

- Tak jest! - wymruczałem niemrawo.

- Nie słyszę!

- Tak jest Panie Sierżancie!

Wspomniałem już, że nienawidzę tego gościa? Tak? To powiem to jeszcze raz: Kurwa jak ja go nienawidzę!

Szybko się przebrałem i wybiegłem z pokoju na poranny apel. Dobiegłem do swojej jednostki i zająłem miejsce w szeregu.

- Baczność! W dwuszeregu zbiórka! - no jak mus to mus - Przedstawiciel kolejno brygady wystąp!

Dopiero po chwili namysłu i kilku tyrpnięciach przez chłopaków, zorientowałem się, że dzisiaj moja kolej. Nosz kurwa!

Ruszyłem przed siebie. Mam złe przeczucia... Oj Kook nie pękaj! Przecież nic nie odwalisz! Prawda?

Zająłem miejsce tuż obok reszty i grzecznie czekałem na swoją kolej. Nigdy nie bałem się zdawać raportu. Aż do dzisiaj. Dlaczego? Bo dzisiaj żądał tego od nas nie kto inny jak kto? Oczywiście Kim Namjoon. Ja i moje pierdolone szczęście. Dzięki życie... Nie wiem co ci zrobiłem, że tak mnie nienawidzisz, ale wiedz że z wzajemnością...

- A co my tu mamy? - Przejechał palcem wzdłuż mojego torsu. O co ci człowieku chodzi? - Szeregowy, wytłumacz mi...

- Tak jest Panie Sierżancie!

- Zaspałeś dzisiaj, prawda?

-Tak jest Panie Sierżancie!

-I ubierałeś się w pośpiechu?

-Tak jest Panie Sierżancie!

- I to dlatego masz krzywo zapięty mundur?

-Tak... Czekaj, co?

Spuściłem głowę chcą się przyjrzeć czy to aby na pewno prawda i przybiłem sobie mentalnego facepalm'a. Kurwa Kook, idioto! Przecież on w ten sposób sprawdza czy masz odpowiednie podejście... Ale chuj... Jeon Jeongukk musiał oczywiście o tym zapomnieć!

- Proszę, proszę, proszę... Czyżby bojkot i brak okazywania szacunku wyższym rangą?- Ten spokojny ton głosu zwiastował ciszę przed burzą. Oj Kook... Wkopałeś się!

Namjoon przejechał swoim "pejczem" (H/N; w sumie to taki bardziej lasko-pejcz, ale nie wiem jak to się fachowo nazywa xD) wzdłuż zapięcia kurtki i jednym zamachem sprawił, że guziki posypały się we wszystkich kierunkach. Natomiast sama kurtka zleciała mi z ramion, pozostawiając jedynie w samej czarnej koszulce na ramiączkach.

- Za karę 25 okrążeń wokół jednostki, wykonać!

- Tak jest Panie Sierżancie!

A żebyś ty kurwa zdechł!

~*~*~*~*~*~*~

- Możesz mi kurwa powiedzieć, co żeś zrobił, że wylądowałeś u mnie już 6 raz w przeciągu tygodnia?! - Jin, nasz konował (H/N: lekarz wojskowy) był mocno wkurwiony. W sumie to co się dziwić. Znowu musiał opatrywać mi rany i nastawiać wszystkie połamane kości.

- Jin! To miłość! Nie rozumiesz, że to przeznaczenie nas do siebie przyciąga? - powiedziałem podniosłym tonem i spojrzałem na niego z powagą by za chwilę wybuchnąć gromkim śmiechem.

- A tak na poważnie, to uderzyłeś się w głowę? Garnek (H/N: hełm) promieniuje głupotą? - również się zaśmiał.

- Żeby tylko... To wszystko wina Namjoona!

- Tak! W Polsce wszystko jest winą Tuska, a u nas Namjoona! Nieźle żeś se to wymyślił...

- A potem mi mówisz, że nie jestem kreatywny... Zobaczysz! Jeszcze wszyscy, którzy są na górze będę mi lambadę tańczyli!

SeokJin załamał się moją głupotą. No jak tak można?! Jeszcze zobaczy, że do tego dojdzie! Muszę tylko obmyślić skuteczny plan...

-Te Kook! Nie za wygodnie ci? Mój gabinet to nie hotel! - dźgnął mnie palcem w żebro. Syknąłem gdy okazało się, że natrafił na siniaka.

Boże dlaczego pokarałeś mnie takim niedojebańcem jakim jest Kim Namjoon i musiałeś go ustanowić sierżantem?! Przez niego wyglądam jak worek treningowy osiedlowego osiłka ze sterydami w bicepsach!!!

- Wiesz Jinnie... W sumie to mógłbyś mnie winogronem pokarmić albo bajkę na dobranoc poczytać. Tylko taką bez przemocy, bo mama mi zabrania... Żeby mi czasem nie odwaliło i nie zadźgał wszystkich patyczkiem do uszu...

Szybko podniosłem się z kozetki, na której wcześniej się położyłem i widząc, że Kim sięga po stetoskop szybko pobiegłem do wyjścia. W ostatniej chwili zamknąłem za sobą drzwi, tym samym chroniąc się przed sprzętem mojego przyjaciela, który najwyraźniej w świecie próbował dokonać na mnie morderstwa z premedytacją. Zaśmiałem się jeszcze i opuściłem skrzydło szpitalne...

~*~*~*~*~*~

Dlaczego ten człowiek mi to robi?! Przecież ja go omijam jak Snape szampon, a ten zawsze mnie udupi. Pierdolone zawsze! Teraz przez jego widzi mi się muszę obierać 12 kg ziemniaków na dzisiejszy obiad. Bo podobno źle czołgałem się podczas ćwiczeń! No co za człowiek! Nic mu kurwa nie pasuje! W takim razie niech mnie wywali! Obaj byśmy na tym skorzystali!

Zazgrzytałem zębami, poirytowany zachowaniem tego człowieka. Kończyłem właśnie to co nakazano mi robić. Na szczęście do obiadu została godzina, więc obejdzie się bez kolejnych kar. Chociaż tyle dobrze... Ale znając tego blond pajaca, to rożnie może być. Muszę być czujny jak frytka w oleju, bo szczerze to nie uśmiecha mi się mieć z nim więcej konfrontacji...

Wyszedłem z miejsca mojego zniewolenia i ruszyłem w stronę pokoju. Oczywiście jednak coś, a raczej ktoś musiał mnie powstrzymać przed dotarciem do pokoju.

Szedłem sobie spokojnie, aż nie poczułem jak moje ramię przez przypadek trąca przechodnia obok mnie.

- Przepraszam - rzuciłem przez ramię i kontynuowałem swoją wędrówkę.

- Hola, hola młodziku - poczułem jak ktoś szarpnął mną dość mocno, tak że znalazłem się twarzą w twarz z moim oprawcą jakim okazał się Park Jimin: największy postrach dzików (H/N: kadeci zaciągnięci do wojska na jesień) i ogółem całego kampusu. Zajebiście. Normalnie zajekurwabiście. Jeszcze tylko tego mi brakowało. - Myślisz, że ujdzie ci to płazem? Na kolana i błagaj o wybaczenie!

No jasne! Już zapierdalam! Normalnie zadzieram kiecę i lecę!

- Hyung... Spokojnie. Przecież przeprosiłem... Nie możemy jak dorośli ludzie zapomnieć o całej tej sytuacji i każdy ruszyć w swoim kierunku?

To był chyba błąd. Zaraz po wypowiedzeniu tych słów, poczułem jak coś ciężkiego uderza w mój brzuch. Jak mniemam jest to pięść rudowłosego. Świetnie! Jeszcze mi dzisiaj wpierdolu brakowało!

Zatoczyłem się kilka kroków w tył od siły uderzenia. No! Ma facet krzepę! Jednak jak przystało na prawdziwego faceta nie mogłem odpuścić i wziąłem odwet! Naparzaliśmy się, a wokół nas zgromadził się tłum gapiów, którzy kibicowali, skandując przyczyn nasze imiona. Żaden nawet nie wpadł na pomysł by nas rozdzielić. Usłyszałem nawet propozycje zakładu. Chłopaki, proszę was... My jesteśmy w wojsku czy w przedszkolu?

Nie wiem ile czasu minęło, aż w końcu ktoś raczył nas od siebie odciągnąć. Teraz dopiero adrenalina opadała i zorientowałem się, że mój nos zamienił się w fontannę z krwią, a łuk brwiowy domagał się szycia.

-Park! Jeon! W tej chwili do dowództwa! Ale już - krzyknął któryś narciarz (H/N: kapral)

Niechętnie udałem się we wskazanym kierunku. Miałem dosyć. Serio. Już nawet nie obchodzi mnie kara. Ja tylko się broniłem. Ale zapewne i tak dostanę ZOMZ'a (H/N: zakaz opuszczania miejsca zakwaterowania). W sumie to... Mam już wyjebane.

Zapukałem do olchowych drzwi i czekałem aż Generał Yoongi nakaże mi wejść. Korzystając z okazji rozejrzałem się po bierze dowództwa. Głownie przeważały zielenie i beże. Dlaczego mnie to dziwi? Przecież to chyba normalne, że wszystko tutaj będzie w podobnej kolorystyce.

- Wejść! - usłyszałem po chwili i otworzyłem jedyną przeszkodę, w postaci kawałka drewna.

- Czołem Generale! - przywitałem się jak na dobrze wychowanego żołnierza przystało.

- Słuchaj - westchnął - Ja już nie mam sił na to wszystko. Za stary już na to jestem. Nie wywalę cię bo jesteś dobrym żołnierzem, ale nie ominie cię kara. Po prostu prze tydzień będziesz pomocnikiem twojego przełożonego: Namjoona. To wszystko, możesz już iść.

Wyszedłem otępiały z pomieszczenia, nawet odpowiednio się nie żegnając. Dlaczego wszystko obraca się przeciwko mnie? Co ja takiego w życiu zrobiłem?! Zrezygnowany przeczesałem włosy  palcami i ruszyłem w stronę gabinetu mojego przełożonego, który mieścił się na końcu korytarza.

Zapukałem cicho i nie czekając na odpowiedź, wszedłem do środka. Zamknąłem za sobą drzwi i stanąłem jak wryty. Nie spodziewałem się zastać tam takiego widoku...

Otóż... Sam Kim Namjoon siedział na kanapie, ze spuszczonymi do kostek spodniami i swoim własnym sierżantem wystawionym na światło dzienne. Przerażeni patrzyliśmy po sobie. I wtedy w mojej głowie zrodził się plan. Wręcz zajebiście kurewski plan... Zatarłem dłonie w myślach i uśmiechnąłem się do siebie chytrze. Oj wynagrodzisz mi te wszystkie krzywdy Nam...

Otaksowałem go spojrzeniem by na dłużej zatrzymać się na ręce, która w tej chwili zatrzymała się w bezruchu na jego męskości. Boże Kook jesteś geniuszem!

- A co to się dzieje Panie Sierżancie? Czyżby koszarówka (H/N: dziwka zadająca się z żołnierzami) jednak do Pana nie przyszła i musiał sobie inaczej poradzić? - zapytałem słodkim głosem i ruszyłem w jego kierunku.

Usiadłem na nim okrakiem i perfidnie otarłem się o jego i tak mocno pobudzoną męskość. Blondyn patrzył na mnie z przerażeniem, ale wydobywał z siebie ciche jęki przyjemności gdy tylko powtarzałem ruchy biodrami. Cóż za ironia losu zostać przyłapanym na masturbacji przez swojego podopiecznego! Musiałem to wykorzystać!

Brutalnie wypiłem się w jego usta, korzystając również z faktu, że były uchylone w wyrazie szoku i wepchnąłem mu język do gardła niemal od razu pogłębiając pocałunek. O dziwo ten nie zrzucił mnie z siebie, a wręcz przeciwnie. Przyciągnął mnie bliżej siebie i odwzajemnił pieszczotę. Nie zabawiłem jednak długo na jego nogach, zaraz wstając i stając tuż przed nim. Klęknąłem, a moja twarz znalazła się na wysokości jego krocza.

Cały czas patrząc mu w oczy, przejechałem językiem po całej jego długości. Zassałem się na czubku jego członka, a ten wydał z siebie gardłowy pomruk zadowolenia. Wsunąłem go w siebie całego i rozpocząłem ruchy głowa. Najpierw powolne z subtelnym masażem jąder, by po chwili móc przyspieszyć tempo. Na przemian lizałem i podgryzałem jego delikatną skórę. Jednak po chwili znudziła mi się ta zabawa i zamieniłem usta na dłonie. Delikatnie masowałem jego przyjaciela upajając się widokiem bezbronnego przełożonego, jęczącego z przyjemności, która mu dawałem.

Składałem delikatne pocałunki, a jako małe urozmaicenie wkładałem język do cewki. Ponownie włożyłem go do ust, chcąc jeszcze trochę go podrażnić i nie pozwolić dojść. Jednak ten plan spełzł na niczym. W jednej chwili palce Kima wplotły się w moje włosy, i poruszając moja głową w tempie dla niego odpowiednim. Po chwili poczułem, że przyśpieszył. Czyli był bliski. Teraz pieprzył moje usta, miotając w moja stronę najrozmaitsze przekleństwa, obietnice, że kiedyś się doigram, pomieszane z groźbami i jękami przyjemności.

Doszedł w moje usta po kilku pchnięciach i opadł na oparcie kanapy, charcząc ze zmęczenia. Nie sadziłem, że otrzymam lepszy efekt niż zamierzałem.

Może jednak polubię wojsko?

~*~*~*~*~*~*

Soł... Więc mam pomysła na YoonMina, który raczej OneShotem nie będzie xD Dlatego mam do was takie zapytanie... Chcecie go mieć tutaj podzielonego na części czy wolicie osobne opowiadanie? Pytam bo liczę się z waszą opinia 😁

I... Przepraszam za użycie wojskowego żargonu ale był mi niezbędny do tego Shocika xD

Enjoy 💕👍🏻

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro