Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Grenade||VKook




"I'd catch a grenade for ya

Throw my hand on a blade for ya

I'd jump in front of a train for ya

You know I'd do anything for ya

I would go through all this pain,

Take a bullet straight through my brain,

Yes, I would die for ya baby,

But you won't do the same."

*V's pov*
Czy to możliwe aby zakochać się w najlepszym przyjacielu? Zwłaszcza kiedy ten nie wyobraża sobie was jako para? Ba! On nawet by o czymś takim by nie pomyślał! Dla niego zawsze będę jedynie „Hyungiem", z którym może porozmawiać, powygłupiać się i najwyżej wygadać się ze swoich problemów. Tak. Tylko do tego byłem mu potrzebny.

Głupi. Nawet nie wiedział, że każda próba fanservic'u była dla mnie jak drzazga pod paznokciem. Tak... Kocham go. I nie obchodzi mnie fakt, że JiKook jest głównym OTP dla większości  naszych ARMY's! Uwielbiam „nasze" dziewczyny, ale każdy parring, który nie brzmiał „VKook" bądź „TaeKook" był przeze mnie znienawidzony.

Tylko połączenie naszych imion dawało mi poczucie, że choć po części odwzajemnisz moje uczucia. Napawałem się każdą wspólną chwilą, twoim melodyjnym głosem i ciepłem twojego ciała, kiedy to postanowiłeś mnie objąć. Ale przecież nic nie trwa wiecznie...

Po raz kolejny starałem się powstrzymać cisnące się do oczu łzy. Byłem jak odbezpieczony granat. Za każdym razm gdy widziałem jak kleisz się do Park'a czy też, któregoś z chłopaków miałem ochotę rozpocząć drugi armagedon. Nieważne czy to był koncert, wywiad czy spokojne popołudnie w dormie.

Wyszedłem prawie niezauważalnie z salonu, w którym to napawaliśmy się dniem wolnym i oglądaliśmy jakąś dramę. Skierowałem swoje kroki do pokoju, który de facto dzieliłem z dwoma tancerzami. Zsunąłem się zrezygnowany po chłodnej ścianie i schowałem głowę między nogi. Boże dlaczego muszę go kochać? Akurat jego? Wszystko byłoby dobrze gdybym zapałał uczuciem do jakiejś fanki! Zdusiłbym je przynajmniej w zarodku, ale nie! Musiał mi się umyśleć JungKook!

Mimowolnie poczułem jak po moim policzku spływa pojedyncza łza. Nie! Nie mogłem sobie teraz pozwolić na płacz! Tyle wytrzymałem bez uronienia ani jednej łzy! Szybko starłem zbłąkaną kroplę z twarzy. Niestety, ale na jej miejscu pojawiły się nowe.

Zrezygnowałem z tamowania owej cieczy. Dam już upust moim uczuciom. No bo ile można trzymać to w sobie? Teraz moje oczy wyglądały jak wodospady. Dobrze jedna łza nie zleciała, a pojawiała się kolejna. I tak w kółko!

Uciszyłem spazmatyczny szloch. Jeszcze by tego brakowało aby wszyscy się zbiegli i zadawali pytania kontrolne! Niech nadal myślą, że jestem zmęczony i chciałem odpocząć.

Wstałem, czując nieprzyjemne uczucie zdrętwienia dolnych kończyn. Ugh! To takie uciążliwe! Nawet nogi nie można normalnie wyprostować, bo czujesz jakby ci mrówki po niej chodziły! Dopiero po chwili uczucie lekkiego paraliżu ustąpiło.

Przeniosłem się na swoje łózko. Siadłem w poprzek, a plecami oparłem się o ścianę. Sięgałem właśnie po słuchawki leżące na szafce nocnej, gdy do moich uszu dobiegł tak dobrze znany mi głos:

- Hyung, jesteś tam?

Zacisnąłem usta w wąską linię. Nie chciałem odpowiadać. Skończyłoby się to pewnie kolejna dawką łez.

Kook jednak nie odpuścił sobie tak łatwo. Zrobił wielkie „Wejście Smoka" na czym ucierpiała pobliska ściana , gdyż straciła kawałek swojego beżowego „ubranka". Rozejrzał się po pokoju, a jak tylko dostrzegł moją skromną osobę skuloną pod ścianą – zaraz do mnie podszedł. Mam nadzieję, że wyglądam w miarę przyzwoicie. Bądź co bądź nie chciałbym teraz przypominać chomika z przekrwionymi oczami.

Zajął miejsce tuż obok mnie i tępo wpatrywał się w jeden punkt. Czyżby coś go trapiło?

- Hyung – zamarłem jak tylko usłyszałem jego głos – Proszę, nie płacz. Nie wiem co się stało, ale nie rób tego więcej, bo nie wiem jak mam się wtedy zachować.

Uśmiechnąłem się pod nosem. Martwił się o mnie. To chyba dobrze. Tylko to nie był „ten" sposób martwienia się. Nie. Te słowa były skierowane do „V"- najlepszego przyjaciela, a nie do „Tae", który kocha go ponad wszystko.

Westchnąłem przeciągle. Co miałem mu powiedzieć? Że już nie będę? Przecież to absurd! Widok jak obejmuje innego poza mną jest przytłaczający, więc jakbym mógł w tej sytuacji nie beczeć jak dziecko, któremu zabrano lizaka?!

- Postaram się – odpowiedziałem cicho. Na nic innego nie mogłem się zdobyć.

- Dlaczego wyszedłeś? Źle się czujesz? Mam iść do Jin'a i spytać się go jakieś lekarstwo? Boli cię coś?

To mój Kookie. Gdy się czymś martwił to wypowiadał milion słów na minutę.

- Nic się nie stało. Po prostu jestem zmęczony i musiałem przemyśleć kilka spraw. To wszystko.

- Serio?

- Serio, serio – poczochrałem jego włosy, niszcząc przy tym starannie ułożoną fryzurę. Tyle razy je dotykałem, a ich miękkość ani razu mi się jeszcze nie znudziła.

- A nad czym tak myślałeś?

- O miłości, Króliczku. O tym, że kogoś kocham, a on nawet mnie nie zauważa. I to tak cholernie boli, bo nie wyobrażam sobie bez niego życia.

-„Niego"? – No to się w kopałem – To chłopak?

I co tu zrobić? Co tu zrobić? Skłamać? Czy może jednak powiedzieć prawdę?

- Tak... To chłopak. Moje kochanie. Idealny w każdym calu nie ważne czy śpi, trenuje czy wyżera pozostałości znajdujące się w lodówce. Kocham go całym sobą i wszystko byłoby dobrze, gdyby odwzajemnił moją miłość. Tylko najpierw musi się o niej dowiedzieć...

- Czekaj.... TO ON JESZCZE O NICZYM NIE WIE?!

- Nie... Za bardzo się boję jego reakcji. Zapewne mnie odrzuci, bo jak mniemam nie myśli o mnie w tych kategoriach.

Spojrzałem na Ciastka. Od dłuższej chwili się nie odzywał, co zaczynało mnie niepokoić.  Czyżby przeszkadzała mu moja orientacja? Tak? No to mam przejebane! Na pewno mnie pośle do wszystkich diabłów!

-  Jeżeli on faktycznie nie przyjmie twoich uczuć, to jest debilem. Mam nadzieję, że w końcu się zdecydujesz i wyznasz mu to. Życzę wam szczęścia, Hyung – odezwał się szeptem. Spojrzałem mu w oczy. Bił z nich smutek. I czy mnie się wydaję czy ujrzałem w nich ogniki, oznaczające granice pomiędzy łzami a możliwością normalnego spoglądania na świat?

Maknae zaczął się zbierać. Dobra, Tae! Teraz albo nigdy! Sam kazał mi się przemóc, więc mam zamiar zrobić to w tej chwili!

Chwyciłem go za nadgarstek i odwróciłem do siebie. Chłopak jednak nie spojrzał na mnie. Nie chciał mnie widzieć? Kim! Ogarnij się! Nie bądź ciota! Jedyne co teraz robisz to wlepiasz wzrok w Ciastka jak ciele w malowane wrota, a powinieneś działać! Już miałem coś powiedzieć, ale po raz kolejny zapomniałem języka w gębie.

Ssibal! Walić to! Co będzie to ma być! Już mnie nic nie obchodzi! Najwyżej odejdę z zespołu! Pociągnąłem go swoim kierunku. Młodszy wpadł w moje ramiona, nie wiedząc o co mi chodzi. Wykorzystałem moment, w którym uniósł na mnie wzrok, a ja zachłannie wpiłem się w jego usta.

Na początku nie zareagował, jednak gdy moja ręka znalazła się na jego karku, a ja stanowczo pogłębiłem pocałunek, zaczął się szarpać. Oderwał się ode mnie i spojrzał na mnie z wyrzutem, co sprawiło, że skuliłem się w sobie.

- Tae! Powinieneś to robić z kimś kogo kochasz! To nie jest śmieszne! Znowu założyłeś się o coś z Hobim?

Nie! To nie tak miało wyglądać! Dlaczego on mnie posądza o coś takiego?! Z każdym kolejnym słowem poczułem, że zaraz zrobię coś czego nie powinienem.

Ponownie chwyciłem chłopaka i przycisnąłem do ściany. Kolejny raz złączyłem nasze usta, tym razem będąc brutalny. Językiem rozchyliłem jego wargi, chcąc spenetrować jego jamę ustną. Miałem gdzieś to, że się wierzgał. Przygryzałem mu wargę, co dało mi niezłe pole do popisu. Rozkoszowałem się jego smakiem. Do niczego mi się nie spieszyło.

- Nic nie rozumiesz! To ty jesteś tym chłopakiem! – warknąłem w jego wargi, po czym znowu zacząłem go całować.

Na początku stał sparaliżowany i wpatrywał się we mnie szukając jakiekolwiek podpowiedzi. Ponowiłem wcześniejszą czynność mając cichą nadzieję, że mi uwierzył.

Teraz nie protestował. Oddawał każdy pocałunek. Przyparłem go bardziej do ściany. Było mi mało. Widocznie jemu też, bo jego ręce objęły mnie w pasie, zmniejszając odległość między nami.

- O kurwości! Ja też chcę! – przeszkodził nam znajomy głos

- Jimin... Wypierdalaj stąd w podskokach, dobrze ci radzę – warknąłem do niego zasłaniając sobą ciało mojego maknae.

- A jeśli nie, to...?

Nie dawał za wygraną. Boże, ale on jest czasami nierozgarnięty...

- JIN! – zawołałem najstarszego. Doskonale wiedział o moich uczuciach do naszego Króliczka, więc może ruszyłby swój zgrabny tyłek i uratował mnie, a w zasadzie nas z tej opresji w postaci Park'a Jimin'a...

- Co jest? – zapytał wchodząc. Widząc zaistniałą sytuację tylko uśmiechnął się w moim kierunku.

- Jimin – zaczął – Kiedy indziej spełnisz swoje fantazje o byciu w trójkącie z naszym Alienem i Kookie'm. A teraz marsz do salonu!

Nim ChimChim zdążył coś powiedzieć został wyciągnięty za fraki z pokoju. Wreszcie sami...

Dopadłem do drzwi i zamknąłem je z głośnym hukiem. Przekręciłem kluczyk w zamku i odwróciłem się do Ciastka. Niech wie, że nie mam zamiaru go stąd tak szybko wypuszczać. Chłopak posłał mi jedynie łobuzerski uśmiech i jak gdyby nigdy nic, rozłożył się wygodnie na moim łóżku.

Posłałem mu zdziwione spojrzenie i ruszyłem w jego kierunku. Usiadłem okrakiem na jego biodrach i wpatrywałem się w te czarne węgielki, w których królowała radość.

Pochyliłem się nad nim, chcąc złożyć delikatny pocałunek na jego kuszących usteczkach. Kook jednak wykorzystał okazję i obrócił nas o 180 stopni. Teraz to on wpił się moje wargi, a jedną rękę przeniósł na na moje krocze delikatnie je masując.

Jęknąłem cicho, czując że w spodniach pozostaje mi coraz mniej miejsca. Gdzie on się tego nauczył?

Maknae jednak nie zaprzestał zabaw i włożył rękę w moje bokserki. Zadrżałem gdy jego chłodna dłoń zacisnęła się wokół mojej męskości i zaczęła gładzić ją opuszkami palców.

Chwyciłem młodszego za koszulkę i zdarłem z niego materiał. Zaraz potem dobrałem się do jego spodni i ściągnąłem je wraz z bokserami. Nie mogłem dłużej czekać...

*Kook's pov*
Wyznanie Tae mocno mną wstrząsnęło... On? Gejem? Zawsze twierdziłem, że to Park jest ciepły, tylko sprytnie się ukrywał, a tu proszę! Jakie miłe zaskoczenie! Tak, ok. Przyznaję się... Kręcą mnie faceci i co w tym złego? Miłość to miłość, nie ważne pod jaką postacią...

Od zawsze podziwiałem Taehyung'a. Nie dość, że utalentowany, to przystojny i z poczuciem humoru. I jak tu go nie kochać?

Co prawda na początku czułem do niego tylko fizyczny pociąg, no ale... Nawet nie zdałem sobie sprawy kiedy to zakochałem się w tym Kosmicie.

Jednak chwila, w której powiedział mi, że kogoś kocha - zburzyła moje marzenia odnośnie NAS jak jeden gwałtowny ruch burzy domek z kart. Czułem, że stoję na przegranej pozycji, a nawet nie byłem na "starcie".

Obmyślałem właśnie strategię jak mógłbym zwrócić na siebie jego uwagę kiedy ten przyciągnął mnie do siebie i złączył nasze usta. Zaraz, zaraz... Złączył nasze usta? Czy jego już totalnie pogięło?! Przecież ma kogoś kogo kocha więc dlaczego mnie całuje? Czyżby założył się z Hobim? Znowu? Który to już raz? Siódmy? Już sam nie wiem... Pogubiłem się.

Jednak gdy chłopak zaprzeczył moim domysłom i pokazał mi ile dla niego znaczę - zmiękłem. Oddawałem każdy pocałunek całym sobą.

W chwili kiedy przerwał nam rudowłosy, w mojej głowie narodził się szatański plan. Gdy tylko Taehyung starał się mnie po raz kolejny pocałować, siedząc na mnie okrakiem, postanowiłem wykorzystać sytuację. Sprawnie nas obróciłem i teraz to ja byłem na górze.

Starszy jak w gorącej wodzie kąpany, starał się zerwać ze mnie ubrania. Przestał jednak gdy zacząłem poruszać rytmicznie dłonią, którą trzymałem w jego bokserkach. Szybko pozbyłem się jego garderoby, chcąc zobaczyć  go w całej okazałości.

Mam nadzieję, że Jin domyślił się, że należy wyprowadzić tą dzicz z domu na jakiś spacer. Inaczej to hmm... Mogliby mieć tu nieco głośno. No nie okłamujmy się. Miałem zamiar zrobić tu ostrą jazdę, więc nawet gdyby zostali to mieliby tu dźwięki niczym z najlepszego porno ever według kolekcji Park'a Jimin'a, którą dzielił z nikim innym jak z naszą najukochańszą Nadzieją.  Na szczęście trzask drzwi, uświadomił mi, że faktycznie opuścili nasze mieszkanie.

Teraz na spokojnie mogłem wkroczyć do akcji. Powoli zacząłem pozbywać się swoich ubrań. Szatyn przyglądał się moim poczynaniom z zadziornym uśmieszkiem. Tak chce się bawić? Wyciągnąłem z szafki Hobiego prezerwatywę i otworzyłem ją zębami. Podałem ją V i nachyliłem się nad nim. Złączyłem nasze usta, a chłopak niemal od razu pogłębił pocałunek. Naparłem na niego całym ciężarem, śmiejąc się w jego usta gdy ten próbował założyć prezerwatywę na mojego członka. Trochę nieudolnie mu to szło.

Oderwałem się od niego i skierowałem jego drżące ręce w odpowiednie miejsce. Widząc, że nie wie jak się za to zabrać, szepnąłem:

- Zrób to ustami...

Alien spojrzał na mnie wystraszony. Oblizałem seksownie usta, by zachęcić go do kontynuowania. Nie musiałem długo czekać. Już po chwili mogłem poczuć ciepły oddech w okolicach podbrzusza. Jęknąłem, gdy Tae przejechał językiem po całej mojej długości i  zagryzłem wargę z przyjemności, którą zafundował mi starszy. Pasowałby się odwdzięczyć...

Chwyciłem go za ramiona i poderwałem do pozycji stojącej. Popchnąłem go na łóżko, zaraz na nim siadając. Chwyciłem pasek leżący tuż obok i przywiązałem nadgarstki nad głową V. Teraz zaczynała się prawdziwa zabawa...

Zacząłem badać językiem, skórę starszego. Była niesamowicie miękka. Postanowiłem się z  nim podrażnić. Składałem motyle pocałunki, schodząc coraz niżej. Podgryzałem jego skórę, patrząc jak się szarpie, chcąc mnie dosięgnąć.

Ustami wytaczałem sobie ścieżkę do jego podbrzusza. Gdy dotarłem do celu, pocałowałem czubek jego męskości i powoli zacząłem pochłaniać jej centymetry. Taehyng'a przeszedł dreszcz w chwili, w której zassałem się na samym czubku. Słodkie jęki najmłodszego kim'a była najlepszą muzyką dla moich uszu. 

Chcąc również czerpać z tego przyjemność, włożyłem dwa palce w usta mojego towarzysza by choć trochę je zwilżył. Co jak co, ale nie chciałbym mu zrobić krzywdy...

Wyjąłem palce z ust Kosmity i zbliżyłem do jego wejścia. Zaprzestałem pieszczenia jego pulsującej już męskości i wepchałem język w jego gardło. Całowałem go z zaciekłością w między czasie pocierając ręką o jego wejście. W końcu zdecydowałem się włożyć jeden palec, a zaraz potem drugi. Starałem się go jak najlepiej przygotować. 

Szatyn wciąż jęczał w moje usta. Niestety przez brak tlenu, musiałem zaprzestać przeglądu dentystycznego. Chociaż... Muszę stwierdzić, że rozkraczony, jęczący moje imię z zamglonym przez pożądanie spojrzeniem, Taehyng wyglądał niesamowicie seksownie. 

Nie powstrzymywałem się dłużej. Zastąpiłem palce moim nabrzmiałym penisem. Obserwowałem leżącego pode mną chłopaka i odgarnąłem mu z czoła, mokrą grzywkę. Poczekałem aż przyzwyczai się do obcego ciała w swoim wnętrzu i zacząłem miarowo poruszać biodrami. 

Cały pokój był wypełniony naszymi jękami. Gdy obaj byliśmy blisko spełnienia, ponownie chwyciłem w dłoń przyjaciela starszego poruszałem ręką w górę i w dół zgodnie z moimi pchnięciami. Po chwili obaj doszliśmy, a ja ja przywarłem do ust V.

Opadłem zmęczony obok Aliena i położyłem go na swojej klatce piersiowej. Skoro obaj już wiemy, że nie jesteśmy sobie obojętni, możemy sobie na takie coś pozwolić. Przymknąłem oczy chcąc się rozkoszować chwilą, gdy poczułem na moich ustach, nad wyraz znajome wargi. Ochoczo oddałem pocałunek, znowu obracając nas tak bym był na górze. Pieściłem językiem podniebienie starszego, wydobywając tym samym ciche pomruki zadowolenia z jego strony.

Chyba nabrałem ochoty na jeszcze jedną rundę...

*** 

Cześć Misaki!

Miało być hard, ale czy wyszło... Zostawię to waszym opiniom xD A zwłaszcza @RikoAlienus,która uwierzyła w moje umiejętności i zasugerowała napisanie VKook'a xD Mam nadzieję, że się podoba ♥


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro