Gimmie More || m.yg + p.jm + j. jg
♥ co by nadrobić wszelkie zaległości @Wilcze_Ziele
♥ pod shotem drobna notateczka z wytłumaczeniem, z jakiej racji tak długo nie dawałam znaku życia :(
Brzęczenie, które wydobywało się z ledowych lamp w naszej sali ćwiczeń, jak i w sumie w całym obiekcie doprowadzało mnie powoli do szału, a zapętlona na komputerze piosenka tylko świerzbiła rękę, żeby ją wyłączyć i dać wytchnienie zmęczonym mięśniom. Chciałem tylko odrobiny odpoczynku. Nie wiem, pospać trochę dłużej niż trzy godziny, albo nie spać w ogóle i poczuć się jak każdy współczesny, młody dorosły czy też ewentualnie mieć tak zwany "dzień wolny" i przesiedzieć go z chłopakami w dormie, nie przejmując się niczym i grając przy tym na naszej wiekowej już konsoli. Ta, bynajmniej. Niestety, ale wcześniej wspomniany termin, już od dość długiego czasu nie figurował w słowniku naszej siedmioosobowej ekipy. Jeżeli funkcjonował w nim w ogóle. Lecz co poradzić skoro sami tego chcieliśmy i dążyliśmy do tego pomimo koszmarnej ilości wyrzeczeń, o których wiedzieliśmy od samego początku naszej rzekomej kariery.
Jednakże muszę przyznać, że pomimo że wiedziałem o tym i zgodziłem się na taki obrót spraw bezwarunkowo, to i tak jestem już tym wszystkim trochę zmęczony. Bo wraz z biegiem czasu stwierdziłem, że bycie idolem zwłaszcza w takim państwie jak Korea, to ciężki kawałek chleba. Czasami tak jak moi rówieśnicy, czy inni faceci chciałbym się przejść z moim słodkim chłopcem czy też dziewczyną ulicami Seulu, będąc zupełnie niezauważonym, a zwłaszcza żeby na każdym kroku nie towarzyszył nam szereg paparazzich, którzy puściliby tą wiadomość w eter. Za co Bang najpewniej by nas zabił, a nawet jeżeli nie zabił, to przynajmniej powiesił na suchej gałęzi i kazał tak czekać aż to wszystko się nie uspokoi. Kochałem nasze wszelkiej narodowości dziewczyny, potocznie nazwane naszym fandomem, rozsiane po całym świecie, ale to był inny rodzaj miłości niż ten, którym darzyłem pewnego kochanego kociaka, czyli pana groźnego rapera z Daegu. Oczywiście za nazywanie go tak pieszczotliwie w jego obecności dostałbym mocno po głowie, ale tak między nami wiem, że tak naprawdę on to uwielbia, tylko się nie przyzna, bo image by się nie zgadzał.
Ale wracając... O naszym związku wiedział tylko Bang, przed którym naprawdę ciężko byłoby to ukryć, który i tak się o tym dowiedział przez czysty przypadek. No tak wyszło, ok? Po prostu w pewnym momencie zbyt mocno nas poniosło, ale zdarza się, co nie? Jesteśmy tylko ludźmi, więc wszystko się może zdarzyć. Chyba. Może. Tak. Raczej. No na pewno w tym musi coś być.
Jednakże może zacznijmy od tego jak to wszystko się zaczęło, czyli od samego początku.
Pewnie myślicie, że to stało się nagle. Po prostu pewnego razu podczas koncertu złapaliśmy się za ręce, a po naszych dłoniach przeszedł elektryzujący dreszcz. Wówczas wtedy spojrzeliśmy sobie w oczy, w tle wybrzmiewały ostatnie akordy Young Forever wymieszane z wiwatami naszych fanów, Jung Hoseok wraz z Park Jiminem odwalali jakiś tani szajs, a Yoongi uśmiechnął się do mnie w ten najcudowniejszy sposób, przez który zmiękły mi kolana i aż miałem ochotę go wycałować na tej scenie wśród tych ludzi, którzy najprawdopodobniej zeszliby na zawał, w tym ja, nie przejmując się nimi zupełnie ani nic w tym rodzaju.
Otóż...
To wcale nie było tak, jak myślicie.
Albo jakbyście chcieli myśleć.
Whatever... Czy coś...
Jak się okazało, na wszystko potrzebowaliśmy czasu. By po prostu w pewnym momencie to wszystko wybuchło, tak że żaden z nas się tego w życiu nie spodziewał. Czyli prościej mówiąc... To wszystko zaczęło się wtedy, kiedy najmniej się tego wszystkiego spodziewaliśmy. Było to wówczas na jakiejś niesamowicie ważniej gali, chociaż gwoli ścisłości to bardziej po niej niż na niej, na której to dostaliśmy niesamowicie prestiżową nagrodę, której nazwy teraz nie mogę sobie zbytnio przypomnieć. Cóż widocznie, to jednak nie jest takie ważne, żeby o tym pamiętać. Robiliśmy wtedy live'a, na którym wznosiliśmy toast i tutaj chyba niczym was nie zaskoczę, ale wypiliśmy troszkę za dużo, przez co wszystko co robiliśmy wydawało nam się niesamowicie śmieszne i jakże zabawne. Tak też doszło do tego, że niezwykle podchmielony Yoongi usadowił się na moich kolanach, ponieważ stwierdził one są dużo bliżej, niż fotel na drugim końcu stolika. Uwalił się wówczas na mnie tak wygodnie, że zamiast siedzieć to bliżej mu było do leżenia na mnie, ale no co zrobisz jak nic nie zrobisz.
I to właśnie w tym momencie, jakże niesamowity śmieszek jakim jest zupełnie zdrowy i w pełni władz umysłowych osobnik, którego potocznie nazywają Jung Hoseokiem, wypalił z tym jakże wybitnym i głębokim, które w sumie było bardziej pijackim bełkotem, ale w tamtym momencie nikt nie był trzeźwy, więc nie będę się sprzeczał, zdaniem:
- Ale by było wykurwiście, gdybyście się teraz pocałowali!
E... Taa...
No tak dokładnie.
Przynajmniej tak wtedy myślałem.
I śmiało możecie mi wierzyć na słowo, lub nie, ale szedłem o zakład, że Min Yoongi... TEN MIN YOONGI, groźny raper z Daegu, nazywany również Agustem D, zbyje to machnięciem ręki i salwą tego charakterystycznego śmiechu. Co było dla niego typowe w takich kwestiach. Lecz jak bardzo się myliłem w tamtej chwili... To jest aż nieprawdopodobne!
Otóż... Wcześniej wspomniany Min Yoongi nie zrobił tego o co go podejrzewałem, że zrobi. Nie, nie, moi drodzy. Wówczas on wtedy posłał swój pijacki, całkowicie słodki i rozmiękczający serce, ale w dalszym ciągu pijacki, uśmiech, zarzucając mi przy tym swoje ręce na kark i wygodniej siadając na moich nogach, i jak gdyby nigdy nic przycisnął swoje wargi do moich, od razu nimi poruszając.
Czekaj chwila moment co?
Czy ja się właśnie całuję z tym o to tu?
Jak to możliwe? Lol? How?
Przynajmniej tak myślałem w pierwszej chwili.
Jednakże jak się potem okazało... Ja, niejaki wspaniały Jeon JeongGuk, byłem tym tak zaabsorbowany i jakże przyćmiony alkoholem, że jak każdy normalny facet, lub człowiek, ze zbyt dużą ilością buzujących hormonów, najzwyczajniej w świecie, zupełnie odruchowo odwzajemniłem pieszczotę. I chyba szło mi to całkiem sprawnie, bo Hyung uśmiechnął się delikatnie w moje usta, zaczynając się bawić moimi włosami na karku, a warto dodać, że nigdy wcześniej tego nie robiłem, więc tak trochę mi to schlebiało. I to tak bardzo, że chcąc się bardziej wykazać, pogłębiłem pocałunek, czego nikt z tutaj zgromadzonych się nie spodziewał, a zwłaszcza sam Hosoek, który w tejże chwili najpierw wydał z siebie damski okrzyk zaskoczenia, a następnie najprawdopodobniej zaczął się dusić, bo jak przez mgłę słyszałem jak próbował coś odkaszlnąć.
I zapewne to przedstawienie trwałoby dużo dłużej, gdyby nie Kim SeokJin oraz jego wejście smoka...
- IT'S BRITNEY BITCH!
No i to by było na tyle z całowanka moi mili. Nie żebym jakolwiek and tym ubolewał, ale no może jednak tak troszkę odrobinkę?
No ale mniejsza z tym. Przecież show must go on, a teraz za główną atrakcję robił Jin, więc po co się wychylać?
xxx
Niestety, ale jak się z czasem okazało, to nie pocałunek był problemem, lecz sama osoba Min Yoongi'ego. Ponieważ odkąd pierwszy stan upojenia alkoholowego minął, a w tym przysłowiowy kac, wówczas ten osobnik zaczął mnie unikać niczym diabeł święconej wody. Kiedykolwiek nie chciałbym z nim porozmawiać zawsze znalazł tysiąc wymówek, aby tylko nie spędzić ze mną odrobiny czasu, czego osobiście nie rozumiałem. Przecież ten pocałunek to nie było nic wielkiego, prawda? Zwykłe, pijackie wygłupy, ot co. A może jednak się mylę? Już sam nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Jestem przecież prostym chłopakiem, z jeszcze prościej skonstruowanym procesem myślowym jak i całą psychiką, więc takie szopki naprawdę nie są dla mnie. Uraziłem go czymś? Sprawiłem mu przykrość? Lub co gorsza...
Fatalnie całowałem?!
Nie, to na pewno nie może być to. W końcu jestem Jeon JeongGuk, człowiek wielu talentów. Człowiek współczesnego renesansu! Da Vinci mógłby się ode mnie uczyć, a nie jakiś Człowiek Witruwiański mu się marzył. Czy jakoś tak to szło.
Jak już mówiłem. Jestem prostym człowiekiem z prostego Busan, który swoje proste życie zamienił na blask fleshy i nieposkromione piski fanek oraz wieczną sławę. No bo gdzie indziej miałbym się znaleźć, jak nie tutaj z moim jakże wspaniałym talentem i niesamowitą skromnością.
Dlatego naprawdę chciałbym wiedzieć, co się do cholery, stało. A nie zachodzić w głowę, jak ostatni idiota, czy wówczas śmierdziało mi z buzi czy też może po prostu starszy sobie coś ubzdurał pod tą swoją czupryną, bo no ludzie! Szanujmy się!
Pomijam tutaj fakt, że podczas występów nie szanuję swoich fanek, chcąc je sponiewierać jak Szatan zakonnice, czy też Skaza Mufasę, ale umówmy się, bo Króla Lwa to trzeba szanować, więc nie krzyczcie po mnie i nie bijcie za to stwierdzenie.
Jednakże, wracając.
Ciepłe wieczory, mają zwykle to do siebie, że są ciepłe i duszne. Oraz przeważnie zwiastują deszcz, ale to przeważnie. Czyli reasumując... Potrafią być zmienne, jak kobieta w trakcie okresu, stężenie ozonu w atmosferze, poziom wody w oceanach, garderoba Nicki Minaj czy jak sam Min Yoongi, do którego odnosi się ta metafora! Tak dokładnie. Myślałem, że przeżyłem w swoim życiu już chyba wszystko. Napady psychofanek na lotnisku, twerkowanie Jina w rytm piosenek Ariany Grande, niesamowicie nieśmieszne żarty Bang PD Nima, słone bułeczki mojej mamy, które zawsze zdecydowanie są zbyt słone, a nawet naukę angielksiego z zupełnie niekompetentnym nauczycielem w liceum, który nie wiem jakim cudem dostał tę posadę, ale nie przeszkadzało mu to w zbytnio w podrywaniu młodych, przyszłych idolek. Ale chyba jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło, żeby zobaczyć jak Min zanosi się niesamowicie nieatrakcyjnym i żałosnym szlochem, siedząc samotnie przy naszym stole w kuchni.
I to zupełnie nie tak, że byłem jakoś mega ciekawy tego, co wywołało w nim tak strasznie skrajne emocje... No, ale jednak tak.
No ale nie mogłem przecież tak o, po prostu zagadać "No co tam Hyung? Płaczesz, że nie wygrałeś w totka? No szkoda, bo pokaźna komulacja była".
Nie... To zdecydowanie nie tak.
Zdecydowanie.
Może jakoś inaczej... O! Już wiem!
- Hyung? - zebrałem się w sobie na odwagę. A nuż może coś z tego wyjdzie. - czy mogę jakoś pomóc?
- Nie sądzę, żeby taki dzieciak jak ty mógłby mi w tym pomóc, młody.
NO TY CHYBA SOBIE KURWA ŻARTUJESZ...
- Już nie taki dzieciak, wypraszam sobie - mruknąłem nieprzekonany jego próbą spławienia mnie i spokojnie podszedłem do lodówki, aby wyciągnąć z niej butelkę z mlekiem bananowym. Nawet nie patrząc w jego stronę, odkręciłem ją jednym, sprawnym ruchem i upiłem kilka łyków, by następnie odłożyć naczynie na kuchenny blat.
- I mówi to osoba, pijąca mleko bananowe.
- No cóż, Hyung. Z pewnych rzeczy się nie wyrasta. Nawet ty... Widać, że w dzieciństwie nie dawali ci multi sanostolu, bo twój wzrost można śmiało określić jako karłowaty. - zaśmiałem się w duchu ze swojej jakże trafnej uwagi i spojrzałem w kierunku starszego, w którego oczach mogłem jedynie dostrzec czystą chęć mordu.
Zdecydowanie niedobrze. Tego się nie spodziewałem. A tym bardziej się nie spodziewałem, że ten postanowi do mnie podejść, tym samym odcinając mi drogę ucieczki.
- Czy ty - zaczął, powoli spuszczając głowę w dół, przez co nie mogłem widzieć jego załzawionych oczu. - czy ty byłeś kiedykolwiek zakochany? Tak, że serce ci przyspieszało na widok tej osoby? Że chciałeś uczynić ją najszczęśliwszą na świecie? Zrobić wszystko, aby tylko zobaczyć jej uśmiech? Po prostu przy niej być i towarzyszyć jej w codziennych czynnościach, takie jak gotowanie? Albo sprzątanie?
- Hyung, ale ty nie gotujesz.
- BYŁEŚ?!
- Iron Man się liczy?
- Nie.
- No to... Nie.
- Wiedziałem - westchnął ciężko, odsuwając się ode mnie. - dlatego, jak już mówiłem nie możesz mi pomóc, skoro nawet nie wiesz czym jest miłość.
- Hyung, a czy da się jej nauczyć?
Brawo Jeon, głupszego pytania chyba nie mogłeś zadać.
- Co? Tak. Chyba tak.
- W takim razie naucz mnie, Hyung. - szepnałem, zupełnie nieświadomy swoich słów, podchodząc do starszego i oplatając ramiona wokół jego talii. Nie wiem, co mną wówczas kierowało. Może zwykła ciekawość ewentualnie chęć zrobienia mu drobnego psikusa, ale oprócz tego, że przytuliłem go najdelikatniej jak potrafię, swoją twarz schowałem w jego szyi i prawie niewyczuwalnie cmoknąłem go w tamtym miejscu, uśmiechając się przy tym jak głupi. I szczerze? Było warto, bo ten straszny raper spłonął dorodnym rumieńcem, chcąc uciec z tej opresji. -Naucz mnie, jak to jest być zakochanym. Abym mógł razem z tobą dzielić te wszystkie odczucia.
I tak właśnie się to zaczęło moi drodzy. Aktualnie męczymy się ze sobą, na tej bardziej intymnej płaszczyźnie, od dłuższego czasu, ale oczywiście w tym pozytywnym znaczeniu. Bo jeżeli mam być szczery Min Yoongi wpasowywał się w moje ramiona idealnie i nie chciałbym go zamienić na kogokolwiek innego. Chciałbym móc oglądać jego uśmiech bez przerwy, zwłaszcza wtedy kiedy ja sam byłbym jego powodem. Dla niego specjalnie zacząłem wstawać wcześniej, żeby zaraz potem zaparzyć mu świeżej kawy i patrzeć na niego podczas snu oraz czekać aż otworzy swoje piękne oczęta, które jeszcze wtedy nie ogarniały otaczającej ich rzeczywistości. Ugh, zdecydowanie Min Yoongi zrobił ze mnie rozmiękłą kluchę, która zupełnie nie przypominała tego emo dzieciaka, którym kiedyś byłem.
Tak było też i tym razem. Kiedy spokojnie leżeliśmy sobie u mnie na łóżku, raz po raz wymieniając się słodkimi całusami i co rusz śmiejąc się z historii naszych znajomych. Było nam tak zwyczajnie sielsko, że chociaż przez moment przestaliśmy się czuć jak gwiazdy estrad i wielkich scen, ale jak dwójka zakochanych chłopaków, którzy coraz poważniej myśleli o tym, że chcieliby ze sobą spędzić resztę życia. Dlatego też chyba normalnym było, że przez nieco przytłaczające nas uczucia, nieco się zagalopowaliśmy, a nasze niewinne czułostki nieco przybrały na sile, czego dowodem mogła być garderoba, której pozbywaliśmy się z siebie coraz to chętniej.
Niestety ta decyzja nie była zbyt dobrze przemyślana, bo kiedy mój słodki chłopiec, właśnie był tak cholernie rozpalony i chętny, aby nabić się na mnie tak dokładnie jak chyba jeszcze nigdy, to drzwi do mojego pokoju, otworzyły się z trzaskiem, a wraz z nimi pojawił się nie kto inny jak szanowny Pan Park kurwa ja cię zaraz zabiję Jimin.
- Guk, nie wiesz może gdzie... CO KURWA?! - zachłysnął się śliną w pierwszej chwili z zaskoczenia, jednakże nie przeszkodziło mu to w otaksowaniu wzrokiem pięknego ciała mojego chłopca i bezwstydnemu oblizywaniu przy tym ust. Hola hola panie Park, ale to cudeńko jest zajęte, znajdź sobie własne.
- Kurwa, puka się - warknął Yoongi, chowając się za kołdrą, która to wymiętolona leżała niedaleko naszych ciał. I całe szczęście, bo temu mikrusowi zaczynało się powstanie w spodniach na widok mojego słodkiego kochanie! - mamusia kulturki nie nauczyła?
- Puknąć to ja mogę jedynie ciebie, bae - stwierdził elokwentnie i jak gdyby nigdy nic, wszedł w głąb pokoju, zamykając za sobą cicho drzwi.
Przepraszam kurwa co?
- Chłopcy, chłopcy, chłopcy - westchnął, przysiadając obok mnie na łóżku, kładąc mi przy tym rękę na udzie, którą zaczął sunąć w górę i w dół. Ekhem, nie przypominam sobie, abym wyrażał na to zgodę. A już w szczególności kiedy ta dłoń w pewnym momencie, złapała mojego i zaczęła niesamowicie wolno go stymulować, ale na tyle żeby podniecenie było nadal odczuwalne. -przedstawię sprawę następująco... Otóż. Bang chyba nie byłby zadowolony, gdyby wiedział że w jego złotym zespole jest para, zwłaszcza jeżeli byłby w niej Golden Maknae, prawda?
- Czego chcesz? - warknąłem niezbyt uprzejmie, mając w głębokim poważaniu honoryfikowanie starszego kolegi. Teraz liczyło się dobre samopoczucie mojego chłopaka, który bacznie obserwował poczynania młodszego od siebie chłopaka.
- Ujmę to tak... Albo robimy trójkącik, albo lecę z tym wszystkim do menadżera i on się wami zajmie.
- Nie ośmielisz się! - uniosłem się nieco za bardzo, odtrącając przy tym jego wścibskie ręce, które zdecydowanie sobie pofolgowały i zaczęły się zapędząć nie w te rejony co trzeba. - Ty mały, podstępny, wredny...
- A i owszem - zaśmiał się z wyższością, wyciągając z kieszeni swój telefon - zobacz już wybieram numer. Wystarczy teraz tylko wcisnąć zieloną słuchawkę i gotowe. Więc jak?
- Zgoda. - teraz głos zabrał Min, który zrzucił z siebie całą kołdrę na podłogę, prezentując się przy tym w całej okazałości. - Niech już ci będzie, tylko się pospiesz, bo potem chciałbym jeszcze czas spędzić ze swoi chłopakiem.
- O nie moi drodzy. Jeżeli się zabawaimy to na moich zasadach. A wyglądają one następująco. Będzie ostro, szybko i może trochę boleśnie, stwierdził, wyciągając pasek ze spodni.
Bez najmniejszego oporu wtedy chwycił dłonie Yoongiego, wiążąc je dokładnie, by zaraz po tym nachylić się nad nim i wpić się bezceremonialnie w jego usta, co w ogóle mi się nie podobało. Ten cały pomysł, już od samego początku wydawał mi się beznadziejny, ale przecież nie mogliśmy się wydać przed zespołem, wytwórnią i całym światem, ponieważ oznaczałoby ty koniec BTS i załamanie serc naszym przyjaciołom. A tego zdecydowanie byśmy nie chcieli.
Dlatego też chcąc czy też nie, a uwierzcie robiłem to z wielkimi oporami, postanowiłem dołączyć do tego cyrku. Więc zebrałem się w sobie i zaraz po zdjęciu z Jimina zbędnej garderoby nachyliłem się nad penisem mojego chłopca, chcąc się nim odpowiednio zająć, drugą ręką, wędrując między pośladki Parka, chcąc go odpowiednio przygotować do penetracji. W tym czasie słyszałem, jak on mruczy gardłowo w co chwila wzdychające usta mojego chłopaka, a kątem oka mogłem zauważyć, jak blade dłonie Mina, dość mocno skrepowane, pocierają o jego przyrodzenie, chcąc pobudzić je jeszcze bardziej. I jak mam być szczery, to wyglądało tak dobrze, że aż sam siebie nie poznawałem w tamtym momencie.
I chyba im obu też było dobrze, bo Yoongi zaraz w jednym momencie, został przewrócony na plecy, a jego ręce zostały szybko przywiązane do ramy łóżka, a Park ze swoich bokserek wyjął kulki Gejszy, które nie mam pojęcia, co tam robiły, ale włożył je w najstarszego od razu włączając na najsilniejsze wibracje, przez co po moim pokoju rozchodziły się rozochocone jęki mojego pięknego chłopca. Który jak wiadomo, nie miał sobie jak ulżyć, a to wywołało w Jiminie jeszcze większą ekscytację niż wcześniej, dlatego też właśnie postanowił zająć się moją osobą. No i ok, wiedziałem, że to nastąpi ale nie spodziewałem się, że nasz pocałunek, który sam zainicjował, będzie pełen śliny, obijających się o siebie zębów, podgryzań i sapnięć, ale uwierzcie mi na słowo, to jednak było coś.
A jeszcze większym coś było, kiedy Jimin tak po prostu przerwał naszą pieszczotę, opadając ciałem, na wijącego się w rozkoszy Mina, który co rusz podkurczał nogi z przyjemności, jaka nim targała, i zaczął się o niego ocierać tak cholernie mocno, że szelest pościeli i charakterystyczny dźwięk sunących po sobie ciał, aż odbijał się echem w mojej głowie.
Och czy mógłbym chcieć więcej?
Zdecydowanie tak. Dlatego dłużej nie przypatrywałem się tej dwójce, która radziła sobie dobrze, ale ze mną będą sobie radzić jeszcze lepiej. Toteż więc klęknąłem za Jiminem, wchodząc w niego cały niemal od razu i poruszając się w nim na tyle mocno i szybko, że zsynchronizowaliśmy się razem i w jednym tempie zaspokajałem zarówno jego, jak i mojego chłopca, który powoli zaczął kwilić z powodu zbliżającego się orgazmu. I jakby to ująć. Łóżko skrzypiało niemiłosiernie, agresywnie odbijając się ściany, na której zapewne zostaną ślady, aż dziw że reszta chłopaków tego nie usłyszała, natomiast ja kreśliłem czerwone znaki na tej dwójce, starając się jak najszybciej i jak najdokładniej poruszać biodrami, aby sprawić nam wszystkim niezapomnianą przyjemność.
Co nie było nawet takie trudne, bo szczytowanie nastąpiło niedługo potem, ale jedyne co z niego pamiętam, to to, że było mi tak cholernie dobrze, ale jeszcze lepiej, kiedy zauważyłem, że Yoongi opada bez sił na łóżko z tym wspaniałym, rozanielonym uśmiechem. Pozbawiony zupełnie paska z rąk, ułożył się wygodnie, wtulając się w moją klatkę piersiową, kiedy jego plecy przytulał równie szczęśliwy Jimin, składający gdzieniegdzie pocałunki na jego karku. A ja widząc to wszystko ucałowałem lekko wargi najstarszego, przytulając go jeszcze bliżej siebie, abyśmy wymęczeni mogli oddać się w objęcia Morfeusza.
a/n: jak podaje mi wattpad, ostatnia aktualizacja tutaj była ponad rok temu, a w innych pracach trochę mniej ale wciąż rok to rok :( za co chciałabym was tak strasznie przeprosić, ale wiem, że nawet jeżeli obiecałabym Wam poprawę, to ona i tak nie byłaby taka, jak powinna. Na swoje wytłumaczenie mam tyle, że przez ten rok działo się u mnie niezwykle dużo... zgłębiałam tajniki studenckiego życia, ale nie tych fajnych alternatyw, tylko te bardziej przymusowe... w międzyczasie była także praca, z której postanowili mnie niestety zwolnic, przez wzgląd na jakże wspaniałe niedziele niehandlowe... do tego doszły drobne problemy w domu, jak i w końcu sam remont, który ciągnie się po dziś dzień, a którego mam serdecznie dosyć.
niemniej jednak liczę, że nie jesteście na mnie źli, bo tego zdecydowanie bym nie chciała. co to to nie!
co do shota, to zdecydowanie nie jest on moim ulubionym. w sumie nie czuję, że to ja go napisałam, ale starałam się dzielnie z nim walczyć dlatego też wyszło co wyszło. pomysłem na tak potoczną wersję był live Guka, który świetnie pewnie pamiętacie, bo właśnie na nim pił wino :p aczkolwiek to wam zostawiam te wypociny pod ocenę, bo jak teraz na nie patrzę to ich zdecydowanie nie czuję...
mimo wszystko, cieszę się, że wróciłam. Nawet jeżeli na krótką chwilkę ♥
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro