Fire || JinMin
Pamiętacie może ten moment w "Szybkich i wściekłych" kiedy to dwaj rywale wsiadają do swoich maszyn i rozpoczyna się ten pełen emocji wyścig? Wtedy aż człowieka nosi i kibicuje z całych sił! A gdybyś ty był na moim miejscu i miał szansę na poprowadzenie takiej maszyny i zatraceniu się w tym doznaniu? Skusiłbyś się?
Wszystko zaczęło się gdy skończyłem 15 lat. Co prawda od małego interesowałem się motoryzacją, a co za tym szło... Zbierałem wszystko o tej tematyce. Książki, figurki, filmy. Dopiero w wieku tych nastu lat zacząłem wiązać przyszłość z autami. Nawet rodzice z tego skorzystali. Tata nie musiał wydawać pieniędzy na mechanika, bo gdy w aucie się cokolwiek zepsuło - ja to naprawiałem.
Gdy skończyłem 17 lat zorientowałem się, że w Busan odbywają się nielegalne wyścigi samochodowe. Grzechem byłoby, gdybym nie wykorzystał tego faktu. Pamiętam jak jeszcze tego samego dnia, gdy wypłynęła do mnie ta informacja, pobiegłem do wyznaczonego miejsca.
Obserwowałem wszystko z zapartym tchem. Dosłownie WSZYSTKO. Maszyny, kierowców i dziewczyny w miniówkach. Moja uwagę przykuł jednak jeden chłopak. Czarnowłosy z twarzą jak koń. Wpatrywałem się w jego osobę dopóki mnie nie zauważył i nie kazał do siebie podejść. Brawo Jimin! Dostaniesz opieprz!
- Hej młody - przywitał się - Jesteś tu nowy, mam rację?
- T-Tak - odparłem cicho - To mój pierwszy raz...
- Jung Hoseok - podał mi rękę - Pozwól, że cię oprowadzę...
- Park Jimin - uścisnąłem jego dłoń - Dziękuję i przepraszam za kłopot.
Hoseok okazał się prawdziwym zbawieniem. Dzięki jemu inicjatywie poznałem wielu ciekawych ludzi i nikt z pośród tam zgromadzonych już nie patrzył na mnie wilkiem. Miałem nawet szansę siedzieć obok niego, gdy ten miał wystartować w wyścigu, który potem jak się okazało - wygrał.
Pokochałem tą adrenalinę, więc nie powinno nikogo dziwić, że nie dawałem Hobiemu spokoju. Codziennie go odwiedzałem i kibicowałem mu z całych sił. Wszystko się jednak zmieniło kiedy stuknęła mi 20. Tak. Ten okres wiele mi namieszał w życiu.
***
Dzisiaj. Magiczna data, który każdy chce wykorzystać by zrobić coś szalonego, odmienić jakoś swoje życie. Moje dzisiaj też się zmieni. Po raz pierwszy będę brał udział w wyścigu. Bite trzy lata na to czekałem! I wreszcie nadszedł ten dzień!
Pilnie trenowałem pod okiem Hoseoka. Po naszym pierwszym spotkaniu, wytworzyła się między nami pewna więź. Zostaliśmy najlepszymi przyjaciółmi i Hosiek bardzo nalegał abym wystartował. Podobno mam potencjał. Jednak jestem stwierdzenia, że Jung po prostu miał dość mojego trajkotania za uchem kiedy jeździł.
Stresowałem się cholernie. Potrzebowałem się wtulić w ramiona Hyunga. Tak wiem, że dziwnie to brzmi. Jednak często się do siebie kleiliśmy jak pary z tanich romansideł. Warto jednak wspomnieć, że Hobi ma dziewczynę. I nie. To nie jest trójkącik. Hosek był dla mnie jak brat, dlatego normalne było to, że przytulałem się do niego i prosiłem o jakąkolwiek radę.
- Jiminnie! - usłyszałem głos przyjaciela - Przepraszam za spóźnienie. Sachi znowu miała mdłości.
- A to nie jest przypadkiem piąty miesiąc? - spytałem zdziwiony. Podobno nudności w ciąży to normalka, ale tylko przez pierwszy trymestr.
- No właśnie jest. Byliśmy z tym u lekarza, ale stwierdził, że nic na to nie można poradzić.
Westchnąłem i przytuliłem go. Cieszyłem się z jego widoku, ale też miałem mu ochotę walnąć w ten pusty łeb. Skoro był zajęty, mógł powiedzieć, a nie lecieć do mnie jakby się paliło. Zrozumiałbym przecież. Jednak nie! Hosiek musiał postawić na swoim! Mało mu problemów?
Nadal w głębi serca przeżywałem jego decyzję o wycofaniu się.Jung zrezygnował z rajdów w chwili, w której Sachi oznajmiła mu, że jest w ciąży. Obaj ciężko to przeżyliśmy. W sumie... To był też jeden z powodów, że miałem dzisiaj wystartować. Hosiek pilnie mnie uczył w międzyczasie chodząc do pracy i opiekując się swoją narzeczoną. Podziwiam go. Nie wiem czy ja byłbym gotów na takie poświęcenie.
Z moich rozmyślań wyrwało mnie nagłe zamieszanie w pobliżu linii startu. Podeszliśmy tam z Hobim. Co jak co, ale J-Hope jak na niego tu wołali, miał szacunek na dzielni - nawet po jego odejściu. Był tutaj najlepszy! Nigdy nie przegrał ani jednego wyścigu, ale nie afiszował się tym. Gdy tylko zbliżyliśmy się do tłumu, ludzie zrobili nam przejście.
Wtem ujrzałem przed sobą Jeona, który trzymał za fraki jakiegoś gościa. Z tego co wywnioskowałem był tu nowy. Szybko stanąłem między nimi, obserwując lalusia, który wtargnął na nasz teren.
- Co tu się dzieje? - spytałem odciągając Jeona jak najdalej. Jeszcze chwila, a przestawiłby tamtemu nos.
- Ten szczyl twierdzi, że prześcignie samego J-Hopa! - wyrywał się
- Tak? - spojrzałem na intruza - Niestety Hobi już nie bierze w tym udziału, ale ja chętnie sprawdzę twoje umiejętności. Co ty na to? Jestem jego "wychowankiem".
- Nie będę się ścigał z jakimś gówniarzem! Jestem lepszy niż wy wszyscy razem wzięci!
- Ach tak?! Jesteś pewien?
- Tak. Chcesz się przekonać?
- Proponujesz coś?
- Tak. Zakład. Jeżeli wygrasz przyznam ci rację, że nie jestem najlepszy. Jednak jeżeli to ja wygram - nie podskoczysz mi więcej ani ty ani twój koleżka. Pasuje?
- Jak najbardziej. Jednak dodałbym małą modyfikację. Jeżeli wygram to odejdziesz stąd i zapomnimy o swoim istnieniu. Ok?
- Ok. Jednak jeżeli jak już wcześniej wspomniałem, jako pierwszy dotrę do mety... Zrobisz wszystko co będę chciał.
Zgodziłem się na ten układ. W końcu... Nie wyglądał na takiego, który miał jakiekolwiek doświadczenie. W sumie ja też nie, ale ciii... W końcu musiałem bronić honoru Hoseoka!
Wsiadłem do swojego samochodu i podjechałem na linię startu. Spojrzałem na przyjaciela. Skinął mi głową w wyrazie aprobaty, a Jeon posłał mi pokrzepiający uśmiech. Nie mogłem tego przegrać! To byłby rychły koniec mojej kariery! A ona nawet się jeszcze nie zaczęła! Rady! Set! FIRE!
Wystartowaliśmy. Byłem na przodzie jednak nie zwalniałem. Cały czas w lusterku widziałem tego typa. Cały czas się zastanawiałem co go do nas przywiało. Jednak nie dane mi było dłuższe rozmyślanie nad tym. poczułem silne uderzenie w bok. Nie mogłem zapanować nad autem i wypadłem z toru. Przegrałem. Przegrałem przez moje roztargnienie. A co za tym szło... Hoseok stracił honor.
Wróciłem załamany do przyjaciół. Nie mogłem i spojrzeć w oczy. Wstydziłem się. Przed chwilą zapewniałem ich, że wygram, a jak przyszło co do czego to... Szkoda gadać.
Jung nic nie powiedział tylko przytulił mnie do siebie. Poczułem jak pod moimi powiekami zbierają się łzy. Zawiodłem go. Siebie. I wszystkich tu zebranych.
- Dziękuje - szepnął mi do ucha - Dziękuję, że walczyłeś o moje dobre imię.
Nie odezwałem się, tylko jeszcze mocniej się w niego wtuliłem. Jak ja się cieszę, że jest on moim przyjacielem! drugiego takiego jak on, nie ma w całej galaktyce!
Chwilą tą przerwało szarpnięcie mnie za ramię. A raczej ktoś, kto to robił. Niechętnie opuściłem ramiona przyjaciela. Ledwo to zrobiłem, a zostałem pociągnięty w stronę już dawno nie używanych garaży.
Ledwo co weszliśmy do jednego z nich, a ja już zostałem przyparty do zimnej ściany. Spojrzałem w oczy mojemu oprawcy.
- Mogę chociaż wiedzieć jak się nazywasz? Przecież muszę krzyczeć czyjeś imię podczas orgazmu - wiedziałem czego on chce.
- Szybko załapałeś złotko. Jin powinno być dla ciebie wystarczające.
- Hmm... Miło mi? Tak czy siak jestem Jimin.
Taaaa. Nie ma to jak przedstawianie się facetowi, który zamierza się z tobą pieprzyć w starym, opuszczonym garażu. Przecież każdy tak robi!
Nic więcej nie dane mi było powiedzieć. Zamiast tego poczułem usta Jina na swoich. Nie reagowałem jakoś szczególnie, jednak chłopaka zaczęło to irytować i zaczął mocniej na mnie napierać. Dało się wyczuć, że nie był doświadczony w kwestii dominacji. Nie umiał nawet dobrze utrzymać ciała partnera.
Szybko wykorzystałem okazję i obróciłem nas o 180 stopni. Teraz to czarnowłosy podpierał ścianę. Nie zamierzałem być na dole w tej relacji. Szybko zaatakowałem jego usta i zacząłem błądzić rękoma po jego ciele. Jin natomiast wskoczył na mnie i oplótł mnie nogami w pasie. Czyżby mu się podobało? Z resztą... Nieważne.
Przeniosłem swoje pocałunki na jego szyję. Następnie wsunąłem jedną dłoń pod jego koszulkę, a drugą złapałem za pasek od spodni. Nie ma to jak podzielność uwagi. Poniekąd miałem dosyć tej nudnej gry wstępnej. Chciał seksu? To go dostanie. Pozbyłem się naszej garderoby i naparłem swoją męskością na jego wejście. Nie patyczkowałem się z rozciąganiem. Bo w sumie to po co? Wszedłem w niego jednym, mocnym pchnięciem, a jego krzyk rozniósł się po opuszczonym pomieszczeniu.
Poruszałem się w nim szybko. Chyba mu się podobało, bo czułem jak na moich plecach pojawiają się czerwone ślady. Niechętnie to przyznam, ale było mi przyjemnie w jego wnętrzu. Był cholernie ciasny, co jeszcze bardziej mnie podniecało. No przepraszam, ok? jestem facetem i tez mam swoje potrzeby. Napatoczył się i okazał się byc dobrym sposobem na rozładowanie mojego ogromnego libida.
Doprowadziłem nas do spełnienia. Obaj byliśmy zadowoleni. On, bo wygrał i otrzymał seks jako "nagrodę", a ja pozbyłem się chcicy, która trzymała mnie od dłuższego czasu...
Wróciłem do przyjaciół, a za mną przyczłapał Jin. Pocałował mnie delikatnie i wsunął coś do tylnej kieszeni moich spodni. Hosiek i Jeon przypatrywali się tej scenie z wielkimi oczyma.
- No nieźle Jiminnie... Widzę, że był ogień... Kiedy powtórka z rozrywki? Chętnie usłyszę ciąg dalszy jęków i krzyków... - Jung widocznie wiedział co tam się działo - No co się tak patrzysz? Słychać was był na cały tor. I nie wiem czy wiesz,a le jest takie coś jak echo, więc było.... Hmm... Głośno.
Zdzieliłem mojego Hyunga po głowie, zmazując mu ten złośliwy uśmieszek z twarzy. Nawet nie patrząc na niego wyciągnąłem z kieszeni, wcześniej wręczona karteczkę i rozłożyłem.
"Czekam na ciąg dalszy, tego co zaczęliśmy. 061-xx-xx. Całuję, Jin"
~~~
Ayo ferajna!
Jak przeżyliście "Fire"? Ja osobiście gwałcę replay i za każdym razem zliczam zgona. Chłopakom się udało! Stąd też poniekąd pomysł na tego schocika xD
Mimo iż nie jestem Bóg wie jak wielką fanką Jina, to muszę stwierdzić, że w tym MV rozwalił system. I czy tylko ja uważam, że w blondzie mu do twarzy?
PS. Jeżeli macie jakieś skryte fantazje albo jakieś zamówienie, to piszcie! Nie bójcie się! Nie nie gryzę, ja tylko przytulam do piersi! ♥ xD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro