Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Bitter Sweet Memories || JiHope

Głośna muzyka odbijała się echem od śnieżno białych ścian, a ja obserwowałem jak twoje mięśnie odznaczają się pod materiałem czarnej, luźnej koszulki. Uwielbiałem na ciebie spoglądać, gdy oddawałeś swojej największej pasji. Taniec był dla ciebie ważniejszy niż tlen i nawet ja nie mogłem z nim konkurować. Nie miałem prawa żeby stawać między tobą, a tym co kochasz.

Poznaliśmy się przypadkiem, na przesłuchaniu na wytwóni. Nawet nie sądziłem wtedy, że los sprawi, że kiedykolwiek ponownie się spotkamy. A tym bardziej, że będziemy w jednym zespole. Wspólne koncerty, próby, rozmowy, a nawet i pokój w dormie. Prawdziwa bajka, nieprawdaż? Spełnialiśmy swoje marzenia, a cena wtedy jeszcze dla nas nie grała roli.

Przynajmniej do czasu.

Do czasu, w którym wszystko się skomplikowało...

Comeback z "Blood sweat & teras" był chyba najlepiej przyjętym przez nas samych jak i ARMY's. Już od razu po wydaniu przez wytwórnię MV wiedziałem, iż odniesiemy sukces. Bo w końcu to właśnie ty pomagałeś obmyślić koncept jak i samą choreografię. Byłem z ciebie dumny, dlatego też w pierwszy wolny dzień, przed ruszeniem w trasę, zaproponowałem wspólny wypad. Niby nic nieznaczący, ale po nim wszystko uległo diametralnej zmianie.

Tylko my dwaj, sami, może nie tak całkowicie, ale jednak. Podrzędny pub, stolik na uboczu i dwa kieliszki wypełnone soju. Przyjemna rozmowa, śmiechy, wygłupy - czyli to co nam towarzyszyło od zawsze. Jednak coś się zmieniło. Nie tyle coś, co twoje spojrzenie na moją osobę. twoje podejście do mnie, a nawet ton i wydźwięk rozmowy. 

Peszyłeś się moją osobnością? Wstydziłeś się ze mną pokazać? Uraziłęm cię czymś? Zrobiłem coś nie tak?

Do tej pory zostałem bez odpowiedzi...

Chcąc wiedzieć co ci dolega i co tak naprawdę się z tobą dzieje, zmieniłem swoje miejsce. Usiadłęm obok ciebie, a ty odsunąłeś się jakbym był trędowaty. Zignorowałeś moje zdziwione spojrzenie, a następnie jak gdyby nigy nic, polałeś nam po kolejnym kieliszku. Wzniosłeś toast za udany singiel, a ja jedynie posłałem ci swój firmowy uśmiech, nadal nic z tego nie rozumiejąc.

Szybkie przechylenie kieliszka i opróżnienie jego zawartości nie sprawiło mi szczególnej trudności. Tobie zresztą też nie. Po prostu piliśmy, ignorując siebie nawzajem. Nie zamieniając ze sobą już ani jednego słowa. A potem wyszliśmy. Razem, ale jednak osobno.

Nie odzywałeś się, a ja nie chciałem naciskać. Maszerowaliśmy wspólnie. Ramię w ramię. Równym krokiem. Nawet nasze oddechy się zsynchronizowały. Przynajmniej do czasu, aż nie potknąłem się na prostej drodze, a twoje silne ramiona nie objęły mnie w pasie. I w sumie ani ty ani ja nie mieliśmy zamiaru przerywać tej chwili.

Staliśmy tak w tym marazmie i obserwowaliśmy siebie nawzajem. Ty utkwiłeś we mnie swój wzrok, a ja zacząłem tonąć w głebi twoich oczu; wiecznie wesołych, z iskierkami dobroci je wypełniającymi, a które teraz były tak niesamowicie skupione na mojej osobie. Nie rozumiałem twojego nagłego zainteresowania moją osobą. Nawet nie wiedziałem czemu twoja twarz, tak szybko znalazła się w zbyt małej odległości od mojej.

Mogłem wyczuć twój drżący oddech oraz obserwować jak twój język nerwowo nawilża suche i spierzchnięte wargi. I gdybyśmy byli bohaterami jakiegoś komiksu, nawet tego podrzędnego, to mógłbym zobaczyć nad twoją głową dymek, który pokazałby mi o czym tak naprawdę myślisz.

Lecz nic takiego nie miało miejsca. Staliśmy w bezruchu i zapewne nadal byśmy tak trwali, gdyby nie pisk przechądzącej nieopodal dziewczyny. Po okazywanaych spazmach i piskach, mogłem się domyśleć, że mieliśmy do czynienia z naszą fanką. Dlatego niemal od razu zerwaliśmy się do biegu, chcąc jak najszybciej uciec z tamtego miejsca. Ale najbardziej od wydarzenia, które mogło mieć tam miejsce.

Biegliśmy ile sił w nogach, aż nawiedziło mnie uczucie nostalgi. Przypomniało mi się kręcenie teledysku do "Run" i to jak wtedy potrafiłeś do mnie podejść i porozmawiać. Czemu to uległo zmianie? Wyjaśnisz mi kiedyś?

Nie zwracaliśmy dokładnie uwagi na to, gdzie się znajdujemy. Po prostu naszego nogi same wiedziały dokąd mają iść. Ot tak zaprowadziły nas w jakieś zapuszczone miejce, gdzie oprócz pustych budynków nie było nic. Zupełnie. 

Zgubliśmy się. Nie wiem czy byłeś tego świadomy, ale ja tak. Zacząłem panikować. jeszcze nigdy się tak nie bałem. Byliśmy sami, w zupełnie obcym miejscu, bez dostępu do światła i komunikacji miejskiej. Było ciemno i zaczynało się ochładzać. Ostatnia latarnia była w odległości piędziesięciu metrów od nas, a jej światło nawet do nas nie docierało, co było w sumie logiczne.

Wokół nas były opuszczone, stare budynki. I nic więcej. A na domiar złego zaczęło padać. Rozpętała się burza, której tak okropnie się boję. Zacząłem się trząść, a ty, najprawdopodobniej pod wpływem impulsu, przytuliłeś mnie do siebie najmocniej jak umiałeś. Zapewne wyczuwałeś jak drżę, bo uniosłeś mnie z niezwykłą łatwością, a następnie skierowałeś swoje kroki do najbezpieczniej wyglądającego budynku.

Nie przyglądałęm mu się jednak. Zamiast tego wolałem wtulić swoją twarz w twoją szyję i zaciągnąć się twoim przyjemnym zapachem. Nie przeszkadzał mi  nawet pot, który był wynikiem wysiłku, którego się podjąłeś. W końcu do najlżejszych nie należałem. Miałem tego pełną świadomość, ale byłem ci wdzięczy na tę chwilę. Byłem przerażony głośnymi grzmotami i lśniącymi wszędzie błyskawicami. Zapewne gdyby nie ty, to już dawno osunałbym się na ziemię w przerażeniu.

Zatrzymałeś nas w jakimś przestronnym pomieszczeniu. Po rozstawieniu ogromych luster domysliłem się, że znajdujemy się w sali tańce, w opuszczonej szkole. Odstawiłeś mnie na zadbany parkiet, którego nie dosięgnął jeszcze pryzmat czasu. Błyszczał pięknie w świetle, wpadającego tutaj przez okno, księżyca tworząc romantyczną atmosferę.

Jednak na co nam ona była, skoro my nawet nie potrafiliśmy się ze sobą normalnie komunikować. Nasze rozmowy zwykle ograniczały się do zwykłego "Hej, co tam?", więc czemu zaistniały takie, a nie inne okoliczności? Czemu nie mogliśmy tu wylądować całą siódemką? Przynajmniej wtedy chociaż jednen znalazłby wyjście z tej sytuacji?

Stałem w miejscu i obserwowałem twoją pogrążoną w ciemności sylwetkę. Stałeś w jednej pozycji, jakby zamyślony. Nie reagowałeś na żadne bodźce, a tym bardziej na żadne słowa, które opuszczały moje usta. Stałeś tam i byłeś dla mnie na wyciągnięcie ręki, więc dlaczego czułem się jakbyś był nieobecny? Jakbyś był wytworem mojej wyobraźni?

Nie zwróciłeś na mnie uwagi ani razu odkąd tylko opuściliśmy dorm. Naszę rozmowę w barze można było porównać do mojego monologu. Dlaczego? Dlaczego tak bardzo się ode mnie odsunąłeś skoro byliśmy najlepszymi przyjaciółmi?

Obserwowałem cię jak aktualnie przeszukiwałeś swój telefon w poszukiwaniu czegoś? Czyżbyś dzwonił do chłopaków albo menadżera aby po nas przyjechał? To by wiele wyjaśniało...

Nic takiego jednak nie miało miejsca. Zamiast sygnału połączenia z głośnika twojego telefonu, popłynęła spokojna piosenka. Dopiero w połowie jej intro raczyłeś na mnie spojrzeć. Jednak twoje spojrzenie się zmieniło. Już nie było niepewne i zagubione. Nie wyrażało żadnej emocji jaką znam i już chciałem cię o to zapytać, ale ty byłę szybszy. Podszedłeś do mnie pewnym krokiem, by potem pochwycić mnie w swoje ramiona.

Prowadziłeś mnie w tym chaosie, trzymając mnie tak jakbym miał zaraz uciec. Nie wybierałem się jednak nigdzie, byłem zbyt zaskoczony. Operowałeś moim ciłem, a ja byłem ci posłuszny jak kukiełka. Nasze buty piszczały na polerowanym parkiecie, a ja nie mogłem oderwać wzroku od twoich oczu, tak uparcie mnie obserwujących.

I wtedy nastąpiło coś czego nikt się nie spodziewał. Twoje usta spoczęły na moich, a ja stanąłem jak sparaliżowany. Zupełnie nie wiedziałem co mam robić, a twoje dłonie zacieśniające się na moich biodrach juz kompletnie sprawiły, że zgłupiałem. Nie spodziewałem się takiego zagrania, nawet nie wiedziałem, że możesz coś do mnie czuć. Skrzętnie to ukrywałeś, a nawet pomomo faktu, że cię nam, to nie potrafiłem cię rozgryźć. Byłeś dla mnie zagadką, którą usilnie starałem się rozwiązać. I nawet nie wiedziałem, że odpowiedź mam tuż przed nosem.

Nad ranem wróciliśmy do dormu. Wymęczeni nocną przygodą, która nie zakończyła się tylko na pocałunku, usnęliśmy w swoich ramionach, na twoim łóżku. Chłopaków nie było, dlatego skorzystaliśmy z tego, by nacieszyć się swoją obecnością przez chociaż jedną chwilę...

Od tego momentu minęło piętnaście lat. BTS już dawno się rozpadło, a każdy z nas ruszył w swoją stronę. Jeon dalej podążał ścieżką wokalisty, tym razem solowego. TaeHyung i Jin zostali aktorami, a piersze nagrody w tej dziedzinie mieli już za sobą. Yoongi został światowej sławy producentem, a NamJoon nadal realizował się w rapie. 

Natomiast ty... Ty rozkochałeś mnie w sobie, by pewnego dnia zniknąc jak kamfora. Nikt z nas nie miał od ciebie wieści. Porzuciłeś mnie po tylu latach związku, a nawet bezgranicznej przyjaźni. Czy wiesz jak się wtedy poczułem, gdy obudziłem się rano i zamiast wtulić się w twój tors, zastałem zimne miejsce i mały bilecik wypełniony twoim pochyłym pismem.

"Niedługo wrócę" - tylko tyle tam było napisane.

A ja czekam kolejne minuty, godziny, a nawet lata na twój powórt. Oswoiłeś mnie ze sobą, a następnie odszedłęś bez słowa nie ponąsząc tego żadnych konsekwencji. Popadłem w dół, z którego wydostałem się tylko i wyłącznie przy pomocy naszych wspólnych przyjaciół. Bo ciebie nie było w pobliżu. Ale jednego jestem pewien, że kiedy wrócisz i kiedy by to nie było, to ci wybaczę. Nawet przywitam cię ze szczerym uśmiechem, łzami w oczach i szpecząc tylko najzwyklejsze "Witaj w domu, kochanie. Tęskniłem", a następnie rzucę ci się w ramiona, zapewniając o swojej szczerej miłości.

a/n: moja polonistka powiedziała mi, że nie umiem pisać, ale nie przeszkadza mi to w szukaniu bety... >.>

A Wam jak minął dzień?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro