Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ain't Your Bitch || p.jm + k.nj



Miejski zgiełk przedostawał się do jednego z biur przez uchylone okno, irytując pewnego wysokiego blondyna, który wypalał właśnie trzeciego z rzędu papierosa. Nikotynowy dym, chemicznie aromatyzowany miętowym olejkiem, unosił się w całym pomieszczeniu. Owy smog przypominał swoją fakturą gęstą mgłę, w której od dłuższego czasu można się było zgubić. Jednakże w żadnym stopniu nie przeszkadzało to siedzącemu przy biurku biznesmenowi. Jemu już nic nie było w stanie przeszkodzić, nawet hałas, którego tak nie znosi, a który doprowadzgo niemal do furii i białej gorączki.

Aktualnie jego głowę zaprzątało jedno z najważniejszych zleceń dla jego firmy. Z którego niespodziewanie wycofał się jeden z udziałowców, nie zwracając nawet uwagi na to jak wielkie są tego koszty. Cała spółka mogła splajtować przez jego durne widzimisię, ale oczywiście nie brał tego pod uwagę. Był egoistycznym dupkiem i myślał tylko o sobie. Ważne żeby on miał pieniądze. Nie przejmował się ludźmi, którzy pracowali przy tym projekcie i w mgnieniu oka mogli zostać bez środków do życia przez bliżej nieokreślony czas.

- Nie pal tyle, bo na starość raka płuc dostaniesz, albo zostaniesz impotentem – do przestronnego gabinetu wszedł, średniego wzrostu, czarnowłosy mężczyzna, który przystanął tuż za fotelem swojego szefa i położył mu dłoń na ramieniu w przyjacielskim geście. – Nie martw się tyle, bo jeszcze przedwcześnie osiwiejesz. – zażartował - Zobaczysz firma wyjdzie z tego bez szwanku. W końcu nie z takich kłopotów nas wyciągałeś.

- Yoongi – ciche warknięcie odbiło się od ścian przestrzennego pomieszczenia, a powietrze nagle zgęstniało. Atmosfera zrobiła się wyczuwalnie cięższa, a słońce, jakby wyczuwając powagę sytuacji, schowało się za gęstymi, czarnymi chmurami, z których po chwili lunął siarczysty deszcz. Niemal idealnie odzwierciedlający stan emocjonalny wyższego. – Doskonale wiesz, że to poważny problem. Dlatego też racz skończyć pieprzyć głupoty i zajmij się czymś pożytecznym, dopóki ta firma jeszcze jakoś prosperuje.

- A propos pieprzenia – starszy mężczyzna jedynie wywrócił oczyma na irytujące warczenie blondyna, ponownie kładąc mu dłoń na ramieniu. – Tobie by się takie przydało. Idź ty do klubu, wyrwij kogoś i sobie ulżyj, a nie wyżywaj się na niewinnych pracownikach. – stwierdził z teatralnym westchnieniem czarnowłosy - Powiedz no mi... Kiedy ostatni raz komuś wkładałeś?

- Hyung, to żenujące!

- Zadałem pytanie, więc na nie, z łaski swojej odpowiedz.

- Ugh. Dawno. Z pół roku temu. O ile nie więcej. Ale to przez nawał obowiązków. Nie miałem po prostu czasu!

- No właśnie! Dlatego słoneczko ty moje, jestem u ciebie w mieszkaniu równo o dziewiątej i idziemy w miasto! I nie ma wymówek! Musisz się rozerwać! – to powiedziawszy, Min Yoongi wyszedł z gabinetu prezesa, przy akompaniamencie głośnego trzasku drzwi, które dość niefortunnie uderzyły o futrynę, osypując trochę kolorowego tynku z jednej ze ścian gabinetu.

Zaraz potem można było usłyszeć ogłuszający grzmot jak i zobaczyć również błyskawicę, która rozświetliła grafitowe niebo, upewniając blondyna w fakcie, że to będzie bardzo ciężki wieczór.

O nocy nie wspominając.


xxx

Głośna muzyka dudniła w uszach, zagłuszając myśli każdego, kto przebywał akurat w pomieszczeniu, a kolorowe światła raziły w oczy, co powodowało zwężenie się źrenic. Jednak sądząc po ilości osób znajdujących się na parkiecie nie był to aż tak wielki problem. Duchota oraz rosnące pożądanie biło od tańczących, którzy byli zbyt pochłonięci sobą aby zwracać uwagę na to co dzieje się wokół nich. Nie spostrzegli nawet unoszącego się wokół dymu, sztucznie aromatyzowanego olejkiem o zapachu piżma, który oblepiał ich pogrążone w tańcu ciała, niczym macki. Jaskrawe neony oświetlały ich poruszające się w takt muzyki sylwetki, między którymi nie było nawet centymetra wolnej przestrzeni.

Wysoki blondyn przemierzał właśnie jeden z licznych, ale przy tym jakże ciemnych i zatłoczonych, korytarzy, gdzie jak zwykle roiło się od migdalących się par. Poszukiwał bowiem męskiej toalety, a korytarz był jedyną drogą do upragnionego celu. Zupełnie ignorował fakt, że niektóre ręce były na tyle chciwe, że pomimo zajmowania się osobą naprzeciwko, to jakimś dziwnym cudem zawsze znalazły drogę do jego pośladków, lędźwi, ud czy krocza aby móc je zmacać chociaż przez chwilę.

- Co za niewyżyte zwierzęta – westchnął cierpiętniczo, by po chwili oprzeć się dłońmi o względnie czystą umywalkę i przenieść swoje zmęczone spojrzenie na własne odbicie w lustrze. Nie trwało to jednak długo, bo czując ogarniającą go apatię postanowił odkręcić zimną wodę i zanurzyć pod nią całą swoją głowę.

Przyjemne, ale zarazem chłodne dreszcze rozchodziły się po jego ciele, zmuszając go tym samym do cichego westchnienia ulgi. Wreszcie czuł się spokojny i w miarę zrelaksowany. Yoongi miał rację – pomyślał – potrzebowałem chwilę odsapnąć od firmy. Brakuje mi jeszcze tylko osoby, z którą spędzą wieczór oraz noc, aby ten wypad zaliczyć do udanych.

Wtem, jak na zawołanie, tuż obok niego rozległo się ciche trzaśnięcie metalowych drzwiczek. Niemal natychmiast zerwał się do poprzedniej pozycji, chlapiąc przy tym wodą po całym pomieszczeniu jak i drobnym rudowłosym chłopaku, który stał tuż obok niego i skończył właśnie wymieniać rolkę ręcznika papierowego.

- Najmocniej przepraszam – miękki i skruszony głos rozbrzmiał w uszach NamJoona, który stwierdził że był bardzo przyjemny dla ucha, nawet mimo wyczuwalnej w nim nutki strachu. Dlatego też wyprostował bardziej swoje plecy, odgarniając mokrą grzywkę z czoła, chcąc się przy tym prezentować przyzwoicie, ale i niezwykle pociągająco. Zmrużył lekko oczy i uśmiechnął się pod nosem, lustrując wzrokiem sylwetkę speszonego rudzielca, specjalnie zatrzymując się na wąskich biodrach, wokół których został przewiązany barmański fartuszek. Przenosząc go kolejno na dobrze prezentujący się tors w obcisłej koszulce, na szerokie i wyraźnie umięśnione ramiona. By chwilę później zatrzymać się na jego dziecięcej twarzyczce, pulchnych policzkach, zapewne pokrytych jeszcze dziecięcym tłuszczykiem, przerażonym spojrzeniu, w którym schowały się konstelacje gwiazd, skończywszy na pełnych, malinowych ustach, które teraz będąc lekko rozchylone prezentowały się niewinnie, ale i niezwykle kusząco. A NamJoon nabrał niepohamowanej ochoty by sprawdzić czy faktycznie są tak miękkie jak podpowiadała mu jego wyobraźnia. – Nie chciałem pana wystraszyć.

- Ależ nic się nie stało – wymruczał z filuternym uśmiechem, opierając się biodrem o ceramiczną, umywalkę. W głowie właśnie układał plan jak poderwać tego niezwykle uroczego, rudowłosego jegomościa. Toteż ponownie przeczesał swoje tlenione kosmyki palcami i ostentacyjnie oblizał swoje wargi, natarczywie obserwując speszoną twarz rozmówcy. – I nie Pan. Nazywam się Kim NamJoon – uśmiechnął się zawadiacko i wyciągnął do niego swoją dłoń w geście przywitania, a gdy ta dużo mniejsza i nad wyraz delikatna rączka odwzajemniła uścisk, odnotował w swojej głowie małe zwycięstwo.

- Ji... Jimin. Park Jimin – szepnął cicho zaraz po krótkim zająknięciu, co blondyn odebrał jako cholernie rozkoszne. I zapewne gdyby nie fakt, że nie chciał spłoszyć, a tym bardziej zrazić go do swojej osoby, to zaraz zamknąłby się z nim w jednej z kabin lub ewentualnie wycałował go całego na środku tej, nawet nie tak obskurnej, łazienki.

- Jimin – powtórzył blondyn jakby chciał sprawdzić jak to imię smakuje w jego ustach i jaki dokładnie ma wydźwięk – Wybacz mi bycie takim bezpośrednim, ale o której kończysz?

- Za piętnaście minut, a czy coś się stało? – zapytał nieśmiało

- Tak, stało się. Chciałbym cię zaprosić na drinka.

- No nie wiem. W sumie cię nie znam i...

- Hej – blondyn uśmiechnął się delikatnie – zaprosiłem cię dlatego, że chcę cię poznać. To chyba nic złego, prawda?

- No niby nie – rudzielec widocznie się wahał czy aby na pewno zaakceptować tą propozycję – Niech będzie. Czekaj na mnie przed wejściem. Muszę się jeszcze przebrać.

xxx

Przyjemna dla ucha muzyka wypływała z podwieszanych głośników, idealnie wtapiając się w ciche rozmowy wszystkich tu zgromadzonych. Mały, schowany w podziemiach, przydrożny bar okazał się strzałem w dziesiątkę na pierwszą „randkę" – o ile tak można było nazwać chęć zaliczenia danej jednostki, bo nie ukrywajmy iż to właśnie biznesmen miał w planach. Ściany pokryte drewnem, na których wisiały ramki z ususzonymi kwiatami jak i ciepłe światło dawane przez lampy wraz z uśmiechniętą i niezwykle miłą obsługą, wprowadzało przyjemną atmosferę i sprawiało, że chciało się tu wrócić po raz kolejny.

- W takim razie, Jimin – niezręczną ciszę postanowił przerwać blondyn, który w tej chwili upił pierwszy łyk jasnego, pełnego, jęczmiennego piwa – Czym się zajmujesz na co dzień?

- Jestem studentem trzeciego roku na tutejszym ASP, na wydziale malarstwa – rudzielec uśmiechnął się nieśmiało i żeby jakoś nie czuć się nieswojo, zaczął chrupać solone orzeszki, które stały dokładnie pomiędzy nimi na niskim, dębowym stoliku w szklanej miseczce, która kształtem przypominała niepełną kulę. Stała zaraz obok porcelanowej popielniczki, w której znalazło się kilka petów po mentolowych papierosach należących do wyższego. – A w klubie dorabiam jako barman. Dobra fucha, nie płacą źle i można poznać kilka ciekawych osób.

- Uważasz, że jestem ciekawy? – NamJoon zaśmiał się cicho i pochylił się nieco nad stołem, aby kciukiem jednej ręki wytrzeć kącik ust niższego z nieestetycznych okruszków. W końcu jego potencjalny partner musiał się jakoś prezentować. No i oczywiście nie mógł sobie odmówić, aby nie przejechać palcem po dolnej wardze Jimina, chcąc chociaż przez chwilę zbadać ich strukturę.

I szczerze powiedziawszy było warto, bo zaraz na policzkach młodszego wykwitł dorodny rumieniec, który zdecydowanie nie był spowodowany wypitym alkoholem.

- Nie mówiłem konkretnie o tobie! – student pisnął cicho, jeszcze bardziej się czerwieniąc na twarzy, co w mniemaniu blondyna wyglądało cholernie uroczo. – Chodziło mi o ogół... Każdy człowiek jest interesujący na swój własny sposób – starał się wybronić, ale nie wiedział, że w ten sposób wkopał się jeszcze bardziej.

- Czyli jestem ciekawy? - Kim zapytał jeszcze bardziej rozbawiony

- HYUNG!

xxx

Światło ulicznych latarni, zupełnie jak blask gwiazd, rozświetlało mrok chłodnej nocy. Głucha cisza była przerywana trzepotem skrzydeł wystraszonych ptaków, jak i nierównomiernym stukotem butów dwóch nieco podpitych mężczyzn. Ich donośny śmiech roznosił się echem, kiedy to próbowali skoordynować ze sobą swoje ruchy i o własnych siłach zatańczyć wolnego, co skończyło się to oczywiście podeptaniem siebie nawzajem i niespodziewaną wywrotką na mokrą trawę.

I w sumie to był punkt kulminacyjny tego spotkania. Teraz gdy obaj tak leżeli, mogli śmiało stwierdzić, że świat się dla nich zatrzymał. Bez skrępowania skanowali wzrokiem swoje twarze, nie zwracając uwagi na to, że pierwsze krople deszczu zaczęły skapywać na ziemię. W tej chwili liczyli się tylko oni. Leżący na NamJoonie, Jimin, który zestresowany raz po raz oblizywał swoje spierzchnięte wargi, a od których blondyn nie mógł odciągnąć wzroku. Ile razy by nie próbował, ten zawsze wracał na te pełne, malinowe i z pewnością aksamitne usta. Aż w końcu nie wytrzymał. Działając pod wpływem nagłego impulsu, lub po prostu dziecięcej zachcianki, uniósł głowę z zimnego podłoża i przyłożył swoje suche usta do tych rudzielca.

Nie oczekiwał niczego. Chciał to po prostu zrobić, nim wyrzuty sumienia kompletnie zajęłyby jego myśli na resztę nocy i jutrzejszy dzień. Nie wiedział czy ten nagły przypływ odwagi był spowodowany wypitym wcześniej alkoholem czy kilkoma papierosami, które wypalił po drodze na spółkę z rudzielcem. To stało się tak nagle. W jednej chwili leżał, a w drugiej już cmoknął usta rudego. Szczerze to nie wiedział co go bardziej zdziwiło. To, że zdecydował się na tak radykalny krok czy to, że Jimin po prostu westchnął słodko i najnormalniej w świecie oddał niewinne muśnięcie, inicjując kolejną pieszczotę. Tym razem nieco śmielszą. Zwinnie usiadł na biodrach wyższego i poruszył nieśmiało wargami, dając tym samym do zrozumienia, że chce kontynuować. A blondyn nie namyślając się zbyt długo, przystał na tą propozycję.

Niemal natychmiast pogłębił pieszczotę, zamieniając się z rudowłosym miejscami, dłonią unosząc jego udo, które po chwili zaczął delikatnie masować. Nigdzie się nie śpieszył. Leniwie całował jego usta, z których co chwila wydobywało się rozkoszne westchnięcie. Smakował go dokładnie, chcąc zapamiętać jego smak na długo. Miętowy papieros pomieszany z piwem i słodkim, wiśniowym balsamem do ust, działał na blondyna jak narkotyk, zachęcając go do dalszych poczynań. Drobna dłoń wplątana w jego tlenione kosmyki tylko dodatkowo go nakręcała, sprawiając iż usta starszego w jednym momencie przeniosły się na szyję i obojczyki niższego, które wystające spod luźnej koszulki zaczął zdobić czerwono – fioletowymi śladami, doprowadzając tym samym do cichych jęknięć ze strony młodszego.

- Zamówmy taksówkę, proszę – Jimin westchnął, odchylając głowę w tył, domagając się więcej pieszczot w tamtym właśnie miejscu i nieświadomie otarł się lekko o krocze blondyna, swoją jeszcze nie do końca pobudzoną erekcją.

A NamJoonowi niewiele było trzeba. Szybko wyjął ze swojej kieszeni telefon i cicho sapiąc pod napływem pocałunków ze strony niższego, zamówił taksówkę, którą chwilę później jechali do mieszkania młodszego, obściskując się na tylnym siedzeniu zupełnie nie zwracając uwagi na zdegustowane spojrzenia kierowcy.

xxx

Dwa przyklejone do siebie ciała na przemian uderzały o niefortunnie ustawione meble i sztalugi, szukając drogi do sypialni w małym mieszkanku Jimina. Byli zbyt zajęci sobą i pochłaniającym ich pożądaniem aby zarejestrować w pamięci, że któryś z nich przewrócił otwartą puszkę z zieloną farbą, która rozlała się na jasnym parkiecie. Ani, że do którejś, najprawdopodobniej, wpadła koszulka.

Ciche westchnienia przyjemności, przeplatane ze słodkimi jękami, przerywały wszechobecną ciszę panującą w przytulnej sypialni studenta. Równomierne pchnięcia starszego doprowadzały ich do ekstazy, a poruszające się w ich rytm łóżko było symbolem towarzyszącej im rozkoszy, oświetlonej jedynie światłem małej lampki nocnej, stojącej na szafce obok. Całości dopełniały rozchylone, proszące o kolejne zażarte pocałunki, usta rudowłosego - teraz napuchnięte i w odcieniu intensywnej czerwieni. Splecione ze sobą palce świadczące o delikatności stosunku oraz dwa ciała tak idealnie ze sobą współgrające.

Odgłosy uderzających o siebie ciał wymieszane z charakterystycznym mlaskaniem przybierały na sile tak samo jak piski Jimina, proszącego o szybsze i dokładniejsze pchnięcia. Czując, że jest coraz bliżej spełnienia. Skamlał cicho wprost w usta blondyna, drapiąc paznokciami jego kark i plecy, po których na pewno zostaną ślady.

Potem już wszystko działo się szybko. Park doszedł obficie, drżąc w ramionach starszego, który zaraz po osiągnięciu spełnienia zdjął z siebie prezerwatywę i po zawiązaniu jej końca, cisnął nią do kosza na śmieci. Zaraz potem wygrzebał ze swoich, porzuconych na podłodze spodni, paczkę papierosów i podszedł do okna, otwierając je na oścież. Przysiadł na szerokim parapecie, sprawnie odpalając używkę i zaciągnął się trującym dymem. Natomiast rudowłosy malarz aż otworzył szerzej oczy, mając koncepcję na kolejny obraz.

Jednym ruchem otworzył szufladę, w której trzymał blok i zestaw ołówków, zaczynając szkicować sylwetkę wyższego. Ciepłe światło małej, niepozornej lampki nocnej idealnie współgrało z oliwkową skórą starszego, tworząc na niej ciekawą kompozycję cieni, nadając tym samym dziełu aurę tajemniczości pomieszanej z romantyzmem. Żar papierosa delikatnie oświetlał jego rysy twarzy, czyniąc go jeszcze przystojniejszym niż był wcześniej, a stanowcze spojrzenie, które posłał artyście, wywołało w studencie elektryzujące dreszcze.

Jimin miał wizje na swój nowy obraz, który miał nadzieję, że odda jako pracę egzaminacyjną. Rysikiem odpowiedniego ołówka zażarcie szkicował dobrze zbudowane ciało NamJoona, chcąc je potem niemal równie idealnie odwzorować na płótnie. Doskonale wiedział jakich barw użyje aby uzyskać idealną harmonię, nie przerysowując tego w żadnym stopniu. W wyobraźni wiedział już gdzie nałożyć jaką barwę, w którym miejscu należy zblendować kolory, chcąc w ten sposób uzyskać estetyczne przejście, a gdzie należy się ograniczyć do niewyraźnego roztarcia, tworząc tym samym coś unikalnego i nie do podrobienia. Bowiem każdy styl jest inny, indywidualny dla poszczególnych jednostek i trzeba się naprawdę natrudzić aby go w jakimś stopniu skopiować. I to jeszcze tak aby nikt się w tym nie zorientował.

Godziny leciały, ciemna noc dawała upust kolejnemu rankowi, a ci dwaj trwali w swoich pozycjach zaabsorbowani obserwowaniem siebie nawzajem i obmyślaniem strategii jak dopuścić do kolejnego, niby „przypadkowego" spotkania. Bo to było wyczuwalne w powietrzu, że ta dwójka w pewien sposób stała się dla siebie ważna.

xxx

Miesiące mijały, a „związek" prezesa wielkiej firmy ze studentem malarstwa nabrał oficjalnego wydźwięku. Spotykali się już regularnie, nie tylko na seks, ale i na zwykłą rozmowę czy też niewinne czułostki, których zawsze było im mało. A które przeważnie kończyły się w sypialni jednego, bądź drugiego...

Tego wieczoru była akurat ich szósta z kolei miesięcznica. Dlatego też Jimin chciał aby wszystko było idealne i zapięte na przysłowiowy „ostatni guzik". Wysprzątał swoje malutkie aczkolwiek bardzo przytulne mieszkanko oraz zatroszczył się o catering, mający im towarzyszyć podczas romantycznej kolacji. Oprawą muzyczną też się zajął. Z małych głośników stojących obok telewizora wydobywały się łagodne dźwięki pianina, a dokładniej jeden z nokturnów Chopina, nadając temu wieczorowi osobliwego uroku. Waniliowe świeczki stojące i od niedawna zapalone na idealnie nakrytym stole, wprowadzały romantyczną atmosferę wraz z małym bukietem polnych kwiatów, stojącym dokładnie na środku mebla. Całość uzupełniało zgaszone światło, które zastąpiono lampkami choinkowymi porozwieszanymi wzdłuż sufitu. Ich ciepłe światło dodawało magii temu miejscu, któremu w tej chwili brakowało tylko jednej rzeczy.

A mianowicie blondwłosego biznesmena, który spóźniał się już trzeci kwadrans z rzędu. Nie trzeba chyba wspominać, że rudowłosy zaczął się szczerze niepokoić. Zdążył już zadzwonić z pięćdziesiąt razy do swojego chłopaka, jednak za każdym razem słyszał głos automatycznej sekretarki, co doprowadziło go do kilku łez bezradności, bo jak to u artystów bywa – miał bujną wyobraźnie, która podpowiadała mu, że NamJoon leży zakrwawiony w jakimś rowie. Był nawet skłonny rzucić te całe przygotowania w cholerę i wybiec na śnieg i mróz w samej koszuli i spodniach, w które był ubrany żeby zacząć poszukiwania starszego.

Na szczęście okazało się, że takie postąpienie jest zbyteczne. Bo gdy Jimin po raz sześćdziesiąty wybrał numer Kima, odchodząc przy tym od zmysłów, ten raczył się zjawić oznajmiając to donośnym pukaniem do drzwi. I nawet nie zwlekając ani chwili dłużej Park zerwał się z kanapy i zamaszyście otworzył wejście, zastając w nim nonszalancko opartego o futrynę blondyna, który uśmiechał się leniwie, lustrując wzrokiem sylwetkę młodszego.

- Pięknie wyglądasz – mruknął cicho i objął rękoma talię swojego chłopaka, by zaraz potem słodko ucałować jego usta – Przepraszam za spóźnienie. Telefon mi padł i nie miałem jak do ciebie zadzwonić.

- Piłeś – niższy mruknął zdegustowany i odsunął się od blondyna, kierując swoje kroki do kuchni, chcąc podgrzać wcześniej przygotowaną kolację. Zaraz za nim podążył Namjoon, nieco podchmielony, który nie mogąc się powstrzymać, ułożył mu dłonie na biodrach, a ustami zaczął wyznaczać na jego karku ścieżkę z mokrych pocałunków – Mogę chociaż wiedzieć gdzie byłeś, skoro ja siedziałem tutaj i odchodziłem od zmysłów ?

- Kochanie, przecież mówiłem – mruknął cicho, zasysając się w miejscu za jego uchem, a dłońmi wjeżdżając pod jego prześwitującą koszulę – Telefon mi padł. A chcieliśmy uczcić z Yoongim udany przetarg, więc poszliśmy na drinka. Przepraszam, że nie dałem ci znać.

- A nie mogłeś zadzwonić od Mina? – sapnął, zaciskając palce na mahoniowym blacie, czując jak zwinne dłonie blondyna odnalazły jego krocze, mocno je ściskając. – NamJoon, przestań i to w tej chwili.

- No nie pomyślałem o tym – zaśmiał się, przygryzając skórę na szyi Jimina – Ale dlaczego mam przestać ? Nie masz ochoty? – mruknął, masując przyrodzenie ukochanego przez materiał spodni.

- Nie jestem twoją dziwką aby mieć zawsze ochotę – warknął młodszy, wyrywając się z objęć swojego chłopaka i przyjmując postawę obronną.

- No to kurwa szkoda – fuknął blondyn – Szkoda, że nie jesteś moją dziwką. Wtedy nie musiałbym się użerać z tymi romantycznymi bzdetami jak teraz! Przeruchałbym cię, zostawił kasę i miałbym z głowy! A nie! Teraz muszę czekać aż panicz będzie miał nagłą chcicę i sam do mnie przyjdzie! – krzyknął, wyrzucając ręce w górę, a dopiero po chwili dotarło do niego to co powiedział – Jimin... To nie tak – szepnął, podchodząc do niego, chcąc zamknąć w swoich ramionach – Ja tak nie myślę, przecież wiesz.

- Zostaw mnie – rudzielec pisnął, nie chcąc dać po sobie poznać, że zaraz rozpłacze się jak małe dziecko i odsunął się na drugi koniec pomieszczenia, chcąc być jak najdalej od starszego – Zostaw mnie i wyjdź!

- Kochanie, daj mi wytłumaczyć...

- Tu nie ma nic do tłumaczenia, a teraz wyjdź z tego mieszkania i więcej się w nim nie pokazuj! – krzyknął, a gdy tylko za blondynem zamknęły się drzwi – zaniósł się niepohamowanym płaczem, który stojącemu na korytarzu NamJoonowi aż rozszarpał serce na tysiące malutkich kawałeczków.

Ten wieczór nie miał tak wyglądać. Zdecydowanie....

xxx

- No stary –Yoongi zaśmiał się na głupotę swojego najlepszego przyjaciela i ściągnął swój bordowy krawat, odkładając go na stolik w salonie blondyna – Zjebałeś to po całości. Co ci strzeliło do głowy aby mu tak powiedzieć?

- No przecież, kurwa wiem, że zjebałem –NamJoon warknął, krążąc po pokoju i zaciągając się papierosem. – Szczerze powiedziawszy, to nie wiem czemu tak mu wtedy powiedziałem. Przecież on nie zrobił nic złego. Boże, jaki ja jestem głupi.

- Jesteś, to akurat jest pewne. Teraz musisz go jakoś przeprosić. Najlepiej bardzo efektownie. Wtedy masz gwarancję, że na bank ci wybaczy. Bo on cię kocha, idioto. Ufa ci jak dziecko i nie widzi świata poza tobą.

- Ja jego też! Ale co ja mam zrobić skoro on nawet nie chce odebrać ode mnie telefonu, a co dopiero widzieć?

- O to, to ty się nie martw. Już moja w tym głowa. Tylko będziesz się musiał trochę wykosztować.

xxx

Kilka miesięcy po pamiętnym zdarzeniu, a dokładniej w czerwcu następnego roku, tłum ludzi przyszedł oglądać wernisaż niejakiego Park Jimina. Malarza, który przez polecenie swojego profesora z uczelni jak i anonimową dotację na rzecz jego twórczości, mógł w końcu po kilku latach pochwalić się elicie swoimi pracami. Bo w końcu ktoś docenił jego ciężką pracę oraz poświęcony czas, kiedy to tworzył i doskonalił swój warsztat. Bowiem nie ma nic lepszego niż zachwyt w oczach i słowach gości oglądających obrazy, kiedy to wyrzekał się snu i innych przyjemności by ślęczeć po nocach zgłębiając lekturę podręczników, z których poznawał więcej technik malarskich.

I szczerze powiedziawszy nie żałował ani jednej nieprzespanej nocy. Był nawet z siebie dumny. W końcu stworzył coś na miarę prawdziwego artysty i zaczął być doceniany. Zawdzięczał wszystko sobie i swojemu ciężkiemu wysiłkowi. No i może jeszcze hojnemu darczyńcy, bez którego na pewno nie przechadzałby się teraz między tymi wszystkimi ludźmi. Niektórzy z nich byli dla niego kompletnie anonimowi, a niektórzy byli ikonami w świecie sztuki: krytykami, znawcami, dziennikarzami, od których zależała sława młodego artysty oraz właściciele muzeów narodowych, którzy z wielkim zaangażowaniem przyglądali się każdemu pociągnięciu pędzlem.

- Przepraszam? – Do zamyślonego Parka podszedł niewysoki, będący nieco przy kości, mężczyzna. Chwycił młodego artystę pod rękę i podprowadził do największego obrazu na wernisażu. Do tego, który przedstawiał akt NamJoona palącego papierosa po ich pierwszym stosunku. To był jego najlepszy obraz. Najbardziej dopracowany. Wszystkie przejścia były idealne, nie było na nim ani jednej skazy. – Za ile mogę kupić ten obraz?

Jimin zacisnął usta w wąską kreskę, patrząc na starszego człowieka zbolałym wzrokiem. Nie chciał sprzedawać tego obrazu. To właśnie on zapoczątkował rozkwit jego talentu. I w sumie to właśnie Kimowi, malarz zawdzięczał ten sukces. Gdyby nie to, że odkąd zostali parą malował jak oszalały, chcąc się wyrazić chociażby na płótnie, na którym odzwierciedlał każde uczucie towarzyszące mu przy blondynie. Nawet te podczas pocałunku czy najzwyklejszego dotyku. Te wspomnienia były dla niego tak inspirujące, że namalował jeszcze kilka dzieł z motywem starszego, skupiając się na poszczególnych częściach jego ciała.

Jedno płótno poświęcone było ustom biznesmena: rozchylonym, spomiędzy których wystawał odpalony papieros roznosząc wokół siebie dym. Drugie zaś przedstawiało szerokie plecy i umięśnione ramiona, pokryte kilkoma tatuażami, układającymi się w jedną, starochińską sekwencję. Zaś trzecie, ostatnie, ukazywało część wyrzeźbionego brzucha, wyrobione uda oraz wyeksponowane w całej okazałości krocze blondyna. To był właśnie jeden z jego ulubieńców, ponieważ namalował go z pamięci, a każdemu detalowi poświęcał długie godziny.

I Jimin już otwierał wargi aby odmówić bogatemu mężczyźnie, kiedy ubiegł go znajomy, męski głos oraz stanowczy dotyk na jego talii.

- Proszę wybaczyć – NamJoon pojawił się zupełnie znikąd, roszcząc sobie prawa do obrazu jak i jego twórcy – Ale ten obraz nie jest na sprzedaż – niemal warknął, patrząc wrogo na dużo starszego od siebie faceta i całując policzek rudzielca. – Prawda, kochanie?

Kochanie?!

- Tak – odpowiedziało mu ciche mruknięcie, a potem nie zwracając uwagi na niezadowolenie klienta, zaciągnął młodszego na dobrze ukryty balkon, gdzie miał zamiar z nim odbyć chwilę rozmowy.

- Gratuluję debiutu – zaczął niemrawo, drapiąc się po karku – wiedziałem, że ci się uda. Masz talent.

- Co ty tu do cholery robisz? – Jimin warknął, odsuwając się na bezpieczną odległość od blondyna. – Przecież się rozstaliśmy.

- To już nie mogę przyjść na wystawę, którą sam sfinansowałem?

- Żartujesz? Czemu niby to zrobiłeś? Nie masz na co pieniędzy wydawać?

- Zrobiłem to bo chciałem cię przeprosić, ok? – blondyn fuknął, w trzech krokach pokonując dzielący, Parka i jego osobę, dystans zaraz zamykając go w szczelnym uścisku. – Wiem, że spieprzyłem sprawę po całości. Ale co miałem zrobić skoro nie odbierałeś moich telefonów, a jak tylko przychodziłem do twojego mieszkania, to udawałeś że cię w nim nie ma? Wyłożenie pieniędzy, było jedynym wyjściem abym mógł cię zobaczyć i porozmawiać z tobą na spokojnie.

- A potem powiedzieć, że szkoda że nie jestem twoją dziwką – Jimin, szepnął smutno, starając się wydostać z krępującego uścisku. – Daruj sobie tą szopkę NamJoon. Jeżeli jesteś tu tylko po to aby uprzykrzyć mi życie już do końca, to idź bo nie chcę cię oglądać. Zostaw mnie i moje obrazy. Powiedz mi tylko ile mam ci oddać za organizację całego widowiska.

- Nie wygłupiaj się – Kim padł przed nim na kolana i przytulił twarz do jego brzucha – Jestem całkowicie poważny. Chcę to wszystko naprawić. Proszę, daj nam jeszcze jedną szansę. Ostatnią – spojrzał na niego z dołu, wzrokiem zbitego psa.

- Ale ostatnią – rudzielec mruknął groźnie, choć tak naprawdę w środku cieszył się jak dziecko, że osoba którą kocha postanowiła zawalczyć o ich uczucie. – A teraz wstań z tych kolan i mnie pocałuj.

A blondynowi nie trzeba było dwa razy powtarzać, bowiem zaraz zerwał się na równe nogi i porwał w ramiona swojego chłopaka, całując go długo, obiecując w ten sposób, że między nimi już nigdy nie wystąpią żadne nieporozumienia.

a/n: Witam Was bardzo serdecznie, miśki! I oczywiście ślę moc uścisków do @Tomoko26 , która była na tyle cudowna i kochana, że poprawiła wszystkie czające się tu błędy. Zwłaszcza moją nieumiejętność w zdanie pojedyncze :') 

Także brawa dla niej, ponieważ odwaliła kawał dobrej i solidnej roboty! <3

No i uwaga, bo mam ogłoszenia parafialne. Niestety, ale od września zaczynam klasę maturalną i wiadomo... Pasowałoby zacząć się uczyć :") Dlatego też moja aktywność tutaj będzie naprawdę znikoma o ile w ogóle będzie. Jednakże don't worry, bo wrócę do Was! Nie ma tak dobrze. Nie pozbędziecie się mnie tak łatwo xD

Buziaki,
Hachiko_Hach 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro