Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

kara - k.nj + j.jg

Łzy powoli spływały po moich policzkach, kiedy skórzany bat spotykał na swojej drodze moją nagą skórę. Bolało mnie już totalnie wszystko. Każdy milimetr kwadratowy skóry, głowa, a nawet zęby, które z każdym kolejnym ciosem coraz mocniej zaciskały się na plastikowym kneblu. Z niektórych ran powoli zaczynała sączyć się krew.

Nie mogłem się ruszyć. Klęczałem na zimnej podłodze z przywiązanymi kończynami, a mężczyzna, który stał przedemną, potocznie zwany moim tatusiem, wymierzał coraz to nowe ciosy.

Sam nie wiedziałem co bolało bardziej. Kontakt fizyczny z nażędziem tortur czy świadomość, że osoba, na której mi zależy robi mi w tym momencie krzywdę. Namjoon powoli odliczał liczbę uderzeń. Był przy 22 z 50.

Za co dostałem taką karę? Cóż, próbowałem uciec. Ale nie tak zwyczajnie tylko z klasą. Kiedy tatusia nie było w domu, ogłuszyłem swojego ochroniarza wazonem, który potem się zobił i lekko pokaleczył mi nogi. Zabrałem kilka naważniejszych rzeczy i udałem się w stronę drzwi z zamiarem wyjścia. Jednak ku mojemu zdziwieniu po drugiej stronie stał równie zdezorientowany Namjoon. Już wtedy wiedziałem co mnie czeka, ale nie sądziłem, że ból będzie tak uciążliwy. Błagania o litość nie miały w tym momencie najmniejszego sensu.

Chociaż mogło być o wiele gorzej. Ale w pewnym sensie osiągnąłem swój cel. Chciałem uciec, bo tatuś przestał zwracać na mnie uwagę. Ignorował mnie, zaniedbywał. A ja nie potrzebowałem niczego innego jak jego obecności. Niczego innego jak czuć się kochanym. A nie umiałem inaczej. Nie potrafiłem podejść, wyżalić się, wypłakać. Więc wymyśliłem jak w inny sposób zdobyć zainteresowanie Namjoona. Myślałem, że gdy zauważy moją nie obecność zacznie mnie bardziej doceniać. Przestanie traktować jak lalkę, która po kilku miesiącach zabawy po prostu mu się znudziła.

A efekt wyglądał tak, że zamiast większej atencji zwyczajnie sobie nagrabiłem i MUSIAŁEM ponieść za to karę. W sumie nie mogłem się skarżyć. Namjoon dokładnie przedstwił mi wszystkie zasady, na które potem przystałem.

Wypuściłem przetrzymywane w płucach powietrze gdy tatuś wypowiedział zbawienną liczbę "50". Rzucił batem o podłogę, a ja wręcz podskoczyłem na ten gest. Namjoon spojrzał na mnie wzrokiem wyrażającym czystą obojętność i wyszedł z pomieszczenia zostawiając mnie samego. Kilka łez spłynęło jeszcze po moim policzku, ale oddech powoli zaczął się unormowywać. Przysunąłem się do pobliskiej ściany, oparłem się o nią plecami i zamknąłem oczy. Odetchnąłem z ulgą mając głęboką nadzieję, że to już koniec jego kary.

Po moim ciele przeszedł nie przyjemny dreszcz, kiedy usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Gwałtownie otworzyłem oczy i ujżałem przed sobą postać Namjoona spoglądającego w moją stronę. Skuliłem się jeszcze bardziej gdy owy mężczyzna powoli zaczął do mnie podchodzić. A ja siedziałem bezbronny, z nadal związanymi kończynami, żyjąc jedynie nadzieją, że więcej krzywdy już dzisiaj mi nie wyżądzi.

Niby nadzieja matką głupich, a jednak w tym wypadku się sprawdziła. Tatuś wziął do ręki mały kluczyk i zdjął ze mnie wszelkie kajdanki. Następnie opatulił mnie w mój ulubiony różowy kocyk i delikatnie wziął na ręce, po czym wyszedł z pomieszczenia.

Schodami na górę zaniósł mnie do swojego pokoju i ostrożnie położył na dwuosobowym łóżku. Na półce obok zauważyłem małą apteczkę, po którą Namjoon chwilę później sięgnął. Chwycił za gazik i namoczył go lekko w wodzie utlenionej.

- Mogę? - spytał patrząc prosto w moje oczy. Nie odezwałem się, a jedynie lekko pokiwałem głową.

Mężczyzna przyłożył gazik do jednej z ran na moim udzie co spotkało się z ostrym sykiem z mojej strony. Tatuś odczekał chwilę po czym przeczyścił tą ranę do końca. Jako, że nie była to jedyna rana jaka powstała na moim ciele przez kolejne 20 minut stękałem z odczuwanego bólu przy odkażaniu.

- To już wszystkie. - odpowiedział spokojnie mężczyna. Sięgnął ręką po leżace nie daleko bokserki i nie spotykając się z moją dezaprobatą ostrożenie je na mnie założył, tak aby zadać mi jak najmniej bólu.

- O twoim zachowaniu porozmawiamy sobie jutro. - powiedział wydychając powietrze z płuc. - Narazie idź spać, jesteś wyczerpany. - wstał i jeszcze przez chwilę patrzył na swojego chłopca, któremu zadał tyle bólu. Niechętnie obrucił się i zaczął kierować się w stronę wyjścia.

- Tatusiu, zostaniesz ze mną? Proszę - zapytałem. Nie po to dałem się poranić, żeby teraz i tak zostać sam.

- Oczywiście, kochanie. Jeśli tego chesz. - Namjoon wrócił się i zajął miejsce na łóżku tuż obok mnie.

W tuliłem się w niego i prawie od razu zasnąłem. Wydawało mi się, że usłyszałem ciche przepraszam, jednak równie dobrze mogło mi się to zwyczajnie przyśnić.

~~~~~
(J)Hope you enjoy ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro