9. Ona
Podeszłam do Donga.
-Stary. Nie warto.-Zaczęłam coś do niego szeptać.- I tak sam by nie trafił. Do rzucania za trzy trzeba mieć technikę.
-A myślisz, że ja bym trafił?
-Nie sądzę. Musiałbyś zapytać się Sory.
Uśmiechnęłam się pod nosem, ruszając brwiami. Popatrzył na mnie, rozumiejąc co miałam na myśli.
-Narim mi się udało.
-Tak i jest tą ostatnią.
-Skąd wiesz?
-No...Nie od dziś jestem twoją szwagierką. Wiem, co ludzie gadają.
Mężczyzna popatrzył na mnie z uśmiechem i zaśmiał się wykończony. Zaczęłam się cicho, ale maniakalnie śmiać, kiedy zobaczyłam jego zabawny wyraz twarzy. Zgięłam się w pół. Zaczęłam powoli wracać na swoje miejsce.
-Co Ty mu powiedziałaś, że się uspokoił?- Zapytała po chwili moja mama, patrząc z uśmieszkiem na mnie.
-Nic takiego...Jak będzie chciał, to Ci powie.-odparłam, przetarłam oczy z łez, po czym popatrzyłam na grających mężczyzn na boisku. W pewnej chwili, kiedy odwróciłam głowę w stronę ławki rezerwowych, by popatrzeć na mojego brata, zauważyłam Yoongiego. Nie wiedziałam, że gra w kosza, w dodatku w tej samej drużynie co Ming. Mile mnie to zaskoczyło. Gdy tylko zauważyłam, że na mnie patrzy, pomachałam mu. Uśmiechnął się do mnie i odmachał najszybciej jak potrafił. Jego promienny uśmiech sprawił, że moje zimne i „wredne" jak kamień serduszko, zaczyna się śmiać i bić mocniej
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro