12. Ona
Chciałam zaprosić Yoongiego do siebie, żeby obejrzeć razem jakiś film, ale chłopak niestety musiał lecieć do pracy. Z tego względu, zaczęłam przygotowywać się powoli do wesela, które miało się odbyć za 3 tygodnie. Ming i Hari już nie mogli się doczekać.
Miałam już wyprasowaną sukienkę, przyszykowane obcasy i piękne, czarne rajstopy. Prezent dla Minga miałam już zapakowany. Zawsze chciał dostać najdroższą gofrownicę na świecie. Stać mnie było na 2 najdroższą gofrownicę, ale dodatkowo kupiłam mu maszynę do lodów.
Pakowałam właśnie sukienkę dla Hari, kiedy to zadzwoniła do mnie przyszła szwagierka.
-Halo?
-Hej Yuwon.
-Cześć kochana. Jak tam się miewasz?
-Jest wspaniale. Właśnie dzwonię, ponieważ ma do Ciebie dwie sprawy. Pierwsza jest taka, żeby chciałabym zaprosić Ciebie na mój wieczór panieński.
-Wow. Bardzo chętnie przyjdę.
-Wspaniałe. Szczegóły wyślę Ci za chcwilkę sms'em.
-A druga sprawa?
-Z tego względu, że muszę na 2 tygodnie wyjechać z Korei za parę godzin, nie miałabym czasu Ciebie zapytać, czy zostałabyś moją druchną.
Bardzo mile się zaskoczyłam. Jak na mnie i moje standardy.
-Naprawdę? To będzie dla mnie zaszczyt. Z wielką chęcią.
Kobieta, na moją odpowiedź, zaczęła piszczeć i się cieszyć razem ze mną.
-Wspaniale. Gdyby coś, mam dla ciebie piękną sukienkę, a jak będziesz chciała, po ślubie, będziesz mogła ją zmienić na swoją.
Pogadałyśmy jeszcze chwilkę przez telefon, a kiedy skończyłam, skończyłam pakować ten prezent.
Była godzina 21.02. Chciałam przygotować sobie lekką kolację. Kroiłam sobie właśnie warzywa, kiedy to usłyszałam głośne pukanie w drzwi i dźwięk dzwonka. Odłożyłam nóż i podeszłam do drzwi wejściowych. Kiedy tylko je otworzyłam, zobaczyłam Yoongiego stojącego w wejściu, po czym szybko wszedł do środka. Chłopak był zdyszany i trzymał się za bark. Zamknął szybko drzwi i zakluczył na wszystkie zamki.
-Suga? Co Ty tu robisz? Co się stało?
Chłopak podszedł do mnie i zakrył mi usta dłonią.
-Cicho!-Powiedział szeptem.-Niech Cię nie usłyszą!
Nagle rozległy się dźwięki kroków i pisków jakiś dziewczyn. Jakieś 2,5 minuty późnień, odgłosy ucichły. Chłopak mnie puścił i zdiął maseczkę z twarzy i odetchnął z ulgą.
-Jakie szczęście...dzięki, że mnie wpuściłaś...
-Czy to były twoje fanki?
-Tak. Zauważyły mnie w sklepie, a jedyne najbliższe miejsce, gdzie mogłem się schować, to twoje mieszkanie.
Popatrzyliśmy chwilkę na siebie, a ja dość szybko poczułam jak po cichu dygoczą mi nogi.
-Chciesz może zjeść ze mną kolacje?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro