Caleb
Krew była wszędzie.
Wylewała się z łazienki.
Lśniła na podłodze w przedpokoju.
Całe mieszkanie było pokryte złowieszczą czerwienią, a za oknem wciąż wybrzmiewał sygnał karetki.
Caleb wpatrywał się tępo w wannę. Jeszcze chwilę temu klęczała tu jego siostra, wypluwając z siebie krew. Jeszcze chwilę temu słyszał matkę, krzyczącą, by ktoś przysłał pomoc.
Teraz w mieszkaniu zapadła cisza.
Niepokojąca cisza.
Pełna strachu i niepokoju.
Caleb jak w transie zdjął spodnie. Przez chwilę patrzył na swoje uda, pokryte bliznami.
W jego ręku błysnął kawałek metalu.
A potem krwi było jeszcze więcej.
Biedny Caleb, jego siostra umiera, dobrze, że tak dzielnie to znosi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro