5.
Nastał chyba najgorszy dzień mojego życia. Dzień spotkania z diabłem.
Mimo że był już późny poranek nie miałam najmniejszej ochoty nawet otwierać oczu. Przedtem nigdy nie miałam z tym problemów, ale dzisiaj było to wyjątkowo trudne. W końcu zrozumiałam co czują osoby, które tak narzekają na poranne wstawanie.
Leżałam tak jeszcze dobrą godzinę, myśląc o wszystkim i o niczym. Najbardziej dołowała mnie myśl, o tym z kim dzisiaj mam się spotkać. Od samego myślenia o tym głowa mnie bolała. Miałam ochotę wstać i uderzyć głową o ścianę z bezsilności jaka mnie opętała. Chciałam tutaj zostać i przeleżeć całe to spotkanie. Niestety było to niemal niemożliwe. Jeśli bym nie stawiła się, on zapewne i tak by po mnie przyszedł. To byłoby tylko odwlekaniem tego co i tak miało się wydarzyć. Prędzej czy później wylądowałabym z nim. A on byłby tylko zirytowany. Wolałam go nie wkurzać. Zobaczyć jakie ma zamiary wobec mnie i dopiero wtedy obmyślić plan jak się od niego uwolnić.
W końcu zebrałam siły i wstałam z łóżka.
Na szafce nocnej, która stała obok mojego łóżka leżała mała karteczka. Zmrużyłam oczy i przeczytałam staranny napis:
"Pod klubem Galaxy
20
Twój największy koszmar"
Tylko tyle.
Twój największy koszmar. Powtórzyłam w myślach. Tak to do niego pasowało chociaż nie jest tylko moim największym koszmarem.
Nienormalny psychopata, gwałciciel chce mnie poznać, więc zaprasza mnie na randkę do klubu. Było to dosyć dziwne, ale on cały był dziwny. Chciał mnie upić. Jego celem było upicie mnie w klubie mojego ojca.
Wzięłam do ręki telefon. Była godzina 10.17. miałam dużo czasu. Prawie 10 godzin na przygotowanie się i dojście na miejsce. Zaczęłam przeglądać powiadomienia, które przyszły mi gdy jeszcze spałam. Zadziwiające jak wiele ich się zebrało.
Telefon zawirował gdy dostałam wiadomość na czacie grupowym naszej skromnej paczki. Był to Alex, który napisał, że spotykamy się za dwie godziny. Każde z nas wysłało mu uniesionego w górę kciuka na znak, że się zgadza.
Leniwie zeszłam na dół do kuchni, która była już, wysprzątana przez gosposię. Na blacie znalazłam karteczkę, na której była informacja o tym, że w lodówce jest śniadanie dla mnie. Zobaczyłam naleśniki, na które miałam ochotę. Wyciągnęłam je razem z nutellą, która leżała w szafce i zaczęłam je nią smarować.
Matka nie znosiła gdy jadłam takie śniadanie. Uważała, że jest niezdrowe, a ja żeby być piękna nie mogę takich rzeczy jeść. Mówiła, że nie powinnam przekraczać pewnej granicy wagi. Może czułam się przez to trochę urażona, ale rozumiałam ją. Kobieta, taka jak ja powinna być piękna. Moja mama nie znosiła jeszcze jednej rzeczy. Moich rudych włosów, ale to też rozumiałam, bo sama ich nie znosiłam. Były po prostu brzydkie i sprawiały, że i ja czułam się brzydsza. Zazdrościłam Sophii i Olivii, które miały piękne włosy.
Zjadłam naleśnika i poczułam się pełna. Nie byłabym w stanie wcisnąć w siebie chociażby jednego kęsa więcej. Po zjedzonym śniadaniu od razu poszłam do łazienki. Wzięłam naprawdę długi prysznic.
Za każdym razem gdy zamykałam oczy widziałam jego czarne tęczówki i długie rzęsy. Widziałam jego twarz. Sprawiało to, że miałam odruchy wymiotne. Obmyłam twarz z nadzieją, że woda sprawi, że z mojej głowy znikną te obrazy, ale to było na nic. On ciągle siedział w mojej głowie cały czas uświadamiając, że za parę godzin znowu poczuje bijący od niego chłód. Że za parę godzin znowu zobaczę te przerażające oczy, które będą wpatrywać się we mnie i śmiać z mojego strachu.
Byłam tak wystraszona, że gdy wyszłam z łazienki i chciałam przeczytać parę stron przed wyjściem nie byłam w stanie się skupić. Gdy tylko próbowałam przestać o nim myśleć, on mi na to nie pozwalał.
Gdy nadszedł już czas żebym wyszła ucieszyłam się. Może przyjaciele sprawią, że przestanę ciągle o nim myśleć.
Stawiałam kolejne kroki na chodniku w drodze do Alexa, którego nie widziałam od czasu imprezy. Miałam nadzieję, że nie będę musiała nigdzie z nimi później iść. Zresztą, ja i tak nie mogłam. Przecież miałam dzisiaj się spotkać z Niclasem. Ale to imię brzmi mrocznie. W całym nim był mrok. W jego oczach, włosach, twarzy, sylwetce, głosie, zachowaniu.
Kiedy przekroczyłam próg jego domu chłopak od razu mnie przywitał. Podbiegł do mnie i mocno przytulił ucieszony.
- Ale ja cię dawno nie widziałem, prawie zapomniałem jak ty wyglądasz!
Wyglądał tak jak zawsze. Blond włosy opadały mu lekko na czoło, oczy miał jak zawsze piwne. I jak zawsze był wesoły, pełen entuzjazmu.
- Wątpię byśmy się nie widzieli na tyle długo byś zapomniał jak wyglądam.
- Holly, wiesz... Dzisiaj jest kolejna impreza - zaczął, ale natychmiast mu przerwałam.
- Nie. Na żadną imprezę dzisiaj nie idę!
Byłam stanowcza. Tak jak sobie to obiecałam. Nawet gdybym nie miała się spotkać dzisiaj z Niclasem, to i tak nie poszłabym na tą imprezę. Nie miałam na nią najmniejszej ochoty. I nikt nie byłby w stanie mnie przekonać. To nie były moje klimaty, alkohol, seks i papierosy. To coś co w ogóle mnie nie interesowało, nawet w książkach. Poza tym, po co ja tam, skoro oni i tak będę bawić się sami, a ja jak zwykle będę siedzieć i nudzić się. Obserwować to co alkohol robi z ludźmi. Jak pijani zataczają się, niektórzy co chwilę się przewracają. Co takiego było w tym, że chcieli to pic. Nie smakowało to dobrze, a widząc ich zachowanie możnaby domyślić się, że nie sprawia, że można poczuć się lepiej.
Alex widząc moją stanowczość nie drążył już tematu.
Chwilę potem przyszła reszta paczki. Wszyscy wyglądali tak jak zwykle. Ucieszeni i podekscytowani tą dzisiejszą imprezą. Ich twarze nie pozmieniały się ani trochę.
Cieszyłam się, że miałam tak wiele. Do tej pory w moim życiu nie zmieniłam nic. Miałam przecież pieniądze, przyjaciół, kochających rodziców i piękny duży dom, wspaniałą przyszłość. Zawsze potrafiłam docenić to co mam. Teraz zmieniłabym tylko jedno. Usnunęłabym ze swojego życia szatyna. Liczyłam, że da mi spokój jak najszybciej, ale moje nadzieję wydawały się bezsensowne, bo przecież on nie był normalny. Mimo to, dalej wierzyłam, że w końcu da sobie spokój.
Rozsiedliśmy się na kanapie, naprzeciw której znajdował się wielki telewizor. Chłopak wyciągnął piwo z lodówki i podał każdemu z wyjątkiem mnie. Nie musiał nawet pytać, bo wiedział, że odmówię. Gdybym jednak postanowiła wypić tego wieczoru piwo wszyscy byliby pewnie nie małym a ogromnym szoku. Wtedy nawet i ja bym się zdziwiła. Każdy z nich je otworzył i upić łyka nawet się nie krzywiąc. Byli dziwni.
Alex włączył na telewizorze jakiś film. Byłam mu za to wdzięczna, bo w końcu przestałam myśleć o Nicholasie. Tym razem był to film o seryjnym mordercy. On był psychopatą. Wybierał ludzi, których zabije według siedmiu grzechów głównych. Nigdy nie rozumiałam i raczej nie udałoby mi się zrozumieć takich ludzi. Co musiało mu siedzieć w głowie, że potrafił posunąć się do takich okropnych rzeczy.
I tak minęło mi większość tego dnia. Na oglądaniu filmów z przyjaciółmi. Chciałabym by ten wieczór trwał już zawsze. Taki spokojny i zwyczajny. Bez żadnych imprez. Tylko nasza piątka.
Spojrzałam na zegarek i w jednej chwili wstałam od razu na nogi i wytłumaczyłam się szybko przyjaciołom, że obiecałam mamie, że wrócę dzisiaj wcześniej do domu. Prędko złapałam swój worek i pobiegłam do wyjścia.
Była 19.53.
Biegłam w stronę klubu, pod którym mieliśmy się spotkać. Biegłam ile sił miałam w nogach. Nie chciałam się spóźnić na spotkanie z nim. I nie dlatego że mi na nim zależało. Dlatego, że był psychopatą. Nie wiem czego powinnam się spodziewać po nim gdybym się spóźniła. Może wkurzyłby się tak bardzo, że uderzyłby mnie? On był człowiekiem, który bez problemu był w stanie kogoś skrzywdzić. Nie chciałam należeć do zapewne dużego grona osób, które zranił w fizyczny albo psychiczny sposób. Albo do tych, których postanowił po prostu wykończyć. Tak jakby byli nic nie warci.
Spojrzałam na godzinę na moim telefonie. 19.56.
Nie miałam czasu. Moja kondycja była w okropnym stanie. Biegłam parę minut, a już dyszałam tak jakbym miała zaraz wypluć swoje płuca. Nigdy nie lubiłam wf, a przede wszystkim momentów gdy nauczyciel kazał nam biegać. To było najgorsze co mogło być. Nie potrafię zrozumieć jak można uwielbiać taki wysiłek fizyczny. Przecież to jest wykańczające!
Omijałam ludzi na chodniku, którzy dziwnie na mnie patrzyli. Nie zwracałam uwagi na przejeżdżające obok samochody. Zatrzymywałam się jedynie przed pasami przez które musiałam przejść na drugą stronę ulicy. Miałam chwilę czasu na oddech. Ale to mi nie pomogło, a przeciwnie. Gdy musiałam już ruszać przed siebie, nie byłam w stanie biec. Spojrzałam znowu na godzinę. 20.01. Widząc tą godzinę od razu zaczęłam biec. Czy on musiał wybrać akurat takie miejsce, do którego mam dosyć daleko?!
Minęłam jeszcze parę zakrętów. I w końcu dotarłam. Widziałam rozmazanego Niclasa, który stał oparty o murek i palił papierosa. Podbiegłam do niego i od razu z braku wysiłku padłam na ziemię. Nie miałam siły spojrzeć na niego, ale za to usłyszałam ten jego przerażający śmiech.
- Ledwie parę dni się znamy, a ty już do loda klękasz?
- Spierdalaj! - wydyszałam. On przykucnął przy mnie.
- Chyba się zapominasz, że nie ty tutaj rządzisz.
Spojrzałam w te jego przepełnione mrokiem oczy. Były takie jak zawsze. Czarne. Dziwiło mnie jedno. Dlaczego ktoś tak piękny jest takim skurwielem? Musiałam przyznać, że mimo paskudnego charakteru, mimo zimna, które od niego biło był niesamowicie przystojny.
Wstałam na równe nogi. Przez chwilę kręciło mi się w głowie, ale ustało to. Było tu dziwnie cicho i pusto. Staliśmy właśnie przed klubem mojego ojca, w którym zawsze było pełno ludzi. Dzisiaj nie było widać ani jednej żywej duszy.
- Więc zmieniłeś plany i zanim mnie zabijesz postanowiłeś zabrać na randkę do klubu?
- Nie zadawaj pytań - powiedział krótko, dopalił papierosa i wyrzucił go gdzieś w trawę.
- Nie wyrzucaj niedopałków w trawę - powiedziałam patrząc w błysk w jego oku.
Czy on towarzyszył mu zawsze?
- A co mi zrobisz jak nie posłucham?
Nie odpowiedziałam. Prawda była taka, że nie mogłam nic zrobić. Ani wybrnąć z tej sytuacji ani zabronić mu robienia czegokolwiek. To on miał władze. Ja mogłam się jak na razie tylko podporządkować i być ostrożną. Nie mogłam pozwolić sobie by popełnić jakikolwiek błąd. On tylko na to czekał. Aby mieć powód by zrobić mi coś złego. Zastanawiało mnie, dlaczego jeszcze tego nie zrobił? Może czekał na idealną okazję do tego, która być może miała nadarzyć się dzisiaj? Albo przygotowywał coś, żebym nigdy o nim nie zapomniała. Może miało to być coś wyjątkowo bardzo złego, coś czego nigdy nie zrobił nikomu.
Parking był pusty. Nie było tu ani jednej żywej duszy. Przerażało mnie to. Może wiedział, że nikogo tutaj nie będzie o tej porze i dlatego kazał mi tutaj przyjść. Może chciał wyciągnąć mnie z domu, z miejsca, w którym ktoś usłyszałby moje krzyki. Może za chwilę miał nadejść moment, przez który nigdy nie uda mi się zapomnieć o Niclasie.
- Dlaczego palisz? - wypaliłam głupie pytanie. Chłopak na mnie spojrzał. Kącik jego ust drgnął. Nie wiedziałam co to oznacza.
- A co chcesz spróbować? - jedynie pokręciłam głową, ale on uśmiechnął się i kazał podejść - masz.
Podał mi papierosa.
- Nigdy nie paliłam i nie zamierzam - powiedziałam ostro. On się tylko uśmiechnął.
- W życiu trzeba spróbować wszystkiego.
Niechętnie wzięłam od niego papierosa. Nie chciałam tego robić. Nie chciałam palić, ale bałam się mu odmówić. Powoli włożyłam go do ust, a Niclas wyciągnął zapalniczkę z kieszeni i zapalił mojego papierosa. Zaciągnęłam się. Nie zdążyłam nawet wypuścić dymu z ust a zaczął mnie dusić okropny kaszel.
- To było okropne - krzyknęłam, a chłopak z uśmiechem na twarzy wziął ode mnie papierosa i włożył do swoich ust. Obserwowałam jak zaciąga się nim i delektuje dymem w płucach. Nie kaszlał, nawet nie drgał, a po chwili spokojnie wypuścił dym przez usta.
- Każdy pierwszy papieros jest okropny, kolejne, nie są takie złe.
Raczej wątpiłam w to, że tak nagle stałoby się to przyjemne. Dalej czułam w ustach ten dym papierosowy. To było okropne uczucie.
Niclas zachowywał się w miarę normalnie. Tak jakby był zwykłym człowiekiem. Zwykłym chłopakiem. On chyba nie miał wyrzutów sumienia. Mówił do mnie tak jakby nigdy nie zrobił nic złego. Śmiał się jakby nie cierpiał, a w jego oczach nie było widać czegoś takiego jak ból czy strach. W nich było widać rozbawienie, pewność siebie i mrok. Mrok, którym otaczał mnie.
Chciałam zapytać go czy przyszłam tutaj tylko po to, żeby zapalić z nim swojego pierwszego w życiu papierosa. Nie byłam w stanie, strach paraliżował mnie tak bardzo, że ciężko było mi cokolwiek mówić. Jeśli myślał, że ściągnie mnie na złą drogę, że nagle zacznę palić, imprezować i być jak większość nastolatków to nie wiedział jak bardzo błędne było jego myślenie.
- Opowiesz coś o sobie - usiadł na trawie. Wpatrywał się we mnie a ja nie wiedziałam co mam zrobić.
W końcu usiadłam naprzeciwko niego. Jego natarczywy wzrok nie dawał mi spokoju. Ciągle wiercił we mnie dziurę.
- Mam na imię Holly - przerwałam. Zastanawiałam się co mu powiedzieć. To było stresujące - dobrze się uczę, chcę zostać kimś ważnym.
- Kimś ważnym? - Niclas przerwał mi - czyli kim?
- Nie wiem, prawniczką, może lekarzem?
Zaczął się śmiać. Przeszył mnie dreszcz. Na dłoniach i nogach miałam gęsią skórkę.
- Jesteś taka prosta.
- Co niby prostego w tym, że chcę być kimś takim?
- To, że próbujesz sprostać oczekiwaniom innych. Mogę się założyć, że nawet nie interesujesz się prawem czy medycyną. Może wymyśl coś bardziej oryginalnego?
Drwił ze mnie, śmiał się ze mnie. Wyśmiewał moje cele, moje marzenia. Wyśmiewał to jaka jestem. A ja nie mogłam z tym nic zrobić. Byłam sama. Musiałam stanąć z nim twarzą w twarz. Kiedy ja byłam jak mała mysz stająca przed paszczą lwa. Chciał mnie pożreć. Chciał mnie skrzywdzić. Chciał zadać mi jak najwięcej bólu. A ja musiałam się mu poddać. Pozwolić mu śmiać się ze mnie. Ciągle sobie powtarzałam, że to nie potrwa długo, że w końcu mu się znudzi. W końcu odpuści. Przecież nie mógł dręczyć mnie do końca życia prawda?
- Może opowiesz mi coś ciekawego o sobie, o swoim życiu?
Nagle nie miałam pomysłu co powiedzieć. Moje życie nie było pełne ciekawości. Było spokojne i poukładane. W wolnym czasie czytałam książki, spędzałam czas z przyjaciółmi, a ostatnio nawet wychodziłam na imprezy. Ale co mam opowiedzieć o tych imprezach, skoro jedyne co na nich robię to siedzę i wpatruje się w gwiazdy albo pijanych ludzi.
- Lubię książki, ostatnio przeczytałam Władcę pierścieni, uwielbiam go! Był fascynujący - przerwałam na chwilę i zastanawiałam się co powiedzieć jeszcze - i ostatnio czasem chodzę na imprezy, jakiś czas temu widziałam jak jakiś chłopak zwymiotował w kwiatki.
To było jedyne co miałam, czyli nic co by go zaciekawiło.
- Jesteś taka nudna - zaśmiał się. Znowu poczułam się urażona - czyli mówisz, że jedyne co nadzwyczajnego i niebezpiecznego ostatnio zrobiłaś to przeczytałaś książkę, o krasnoludach, elfach i goblinach? Och zapomniałem, jeszcze wyszłaś na imprezę i to bez wiedzy rodziców!
Śmiał się głośno, gdy ja tylko siedziałam i patrzyłam na niego. Może i moje życie było według niego nudne, ale ja byłam z niego zadowolona. Ważne było dla mnie to, że nie robię nic co byłoby niebezpieczne. Poza tym dla mnie to była wystarczająca rozrywka. Nie potrzebowałam alkoholu, papierosów i seksu, żeby dobrze się bawić.
- Wstawaj, idziemy. Pokaże ci coś co jest fajne - posłuchałam.
Co on chciał zrobić? Dla niego fajne rzeczy to papierosy, alkohol, seks i krzywdzenie. To był ten moment. Teraz chciał mnie albo upić albo skrzywdzić. W moich oczach zapewne można było wyczytać przerażenie.
Zaczęliśmy się kierować do jego samochodu. Niclas otworzył bagażnik, wyjął z niego dwie bluzę, jedną z nich podał mi i kazał na sobie założyć. Byłam zdziwiona. Po co miałam mieć na sobie bluzę podczas gdy on będzie mnie krzywdził. Założyłam na siebie czarny materiał. Była ona dosyć ciepła. Nie było mi zimno. Czarny materiał był zbyt duży jak na mnie. Sięgała mi lekko przed kolano. Wyglądałam w niej co najmniej śmiesznie. Zakrywała moje jeansowe czarne spodenki. Nie miała żadnych logo ani napisów czy nadruków. Była po prostu czarna. Tak samo jak bluza, którą miał na sobie Niclas.
- Załóż kaptur - polecił.
Zrobiłam to co powiedział tak jakbym była zwykłą marionetką, która robi to co się jej każe.
Podał mi też rękawiczki. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem
- Na nagły wypadek - powiedział po czym je też założyłam - Gotowa?
Niepewnie przytaknęłam głową, mimo że nie wiedziałam co mnie czeka, nie byłam ani trochę gotowa. Ruszyliśmy w stronę klubu Galaxy, którego właścicielem był mój ojciec.
- Czemu tu tak pusto?
- Bo mają remont.
Podeszliśmy na jego tyły. Byłam przerażona. Zorientowałam się że mieliśmy właśnie się włamać. Nie mógł wybrać jakiegoś innego klubu, tylko akurat ten, którego właścicielem jest mój ojciec? Niclasowi chodziło o pieniądze, czy może chciał, pokazać mojemu ojcu jaka niegrzeczna jest jego córka? Może chciał mnie wrobić w to włamanie. Może ukradnie i zostawi mój telefon za barem, żeby całkiem przypadkiem znalazł go mój tata, a później nie mógł uwierzyć, że to jego córka włamała się do jego Baru.
Nichlas rozglądnął się do okoła. Ja tylko stałam z boku i obserwowałam co robi. On sięgnął do ziemi i podniósł jakiś większy kamień. Kazał mi się odsunąć co zrobiłam. Już po chwili usłyszałam trzask. Chłopak rozbił szybę w oknie. Adrenalina krążyła w moich żyłach. Jakby w nich pulsowała, jakby była dla mnie trucizną, której chciałam się pozbyć.
- Podsadzę cię - powiedział i pomógł mi wejść.
Przeciągnęłam się przez rozbite okno. Uważałam by nie skaleczyć się. Gdybym tutaj zostawiła ślady krwi mogliby mnie namierzyć. Byliśmy w pomieszczeniu, w którym były same półki z różnymi produktami. Było tutaj trochę chłodniej niż na zewnątrz, ale nie zimno. Podeszliśmy do podwójnych drzwi, które okazały się zamknięte. Chłopak znowu kazał mi się odsunąć.
Mocno kopnął drzwi, które od razu się otworzyły z głośnym hukiem. Miałam nadzieję, że nikt przypadkiem nie przyszedł tutaj akurat dzisiaj. Wyszliśmy na korytarz, którym poszliśmy prosto, w końcu znaleźliśmy się za barem.
- Niezła kolekcja - powiedział przyglądając się alkoholowi. Ja się na tym nie znałam. Nie wiedziałam, które z nich to rum, whiskey, czy wódka. Jedyne co miałam okazję pić to zwykłe piwo. Takie też tutaj mieli.
Chłopak wziął jedna z butelek. Otworzył ją i napił się sporego łyka prosto z butelki. Wyciągnął ją w moją stronę, ale odmówiłam. Alkohol to naprawdę nie była moja bajka. Poza tym gdybym nawet chciała coś takiego wypić kupiłabym sobie sama zamiast kraść.
- Pij - powiedział stanowczo z chłodem.
Bez namysłu wzięłam od niego butelkę. Przyłożyłam ją do swoich ust i upiłam małego łyka. Gorzki smak w mojej buzi sprawiał, że miałam ochotę to wypluć. To było takie ochydne. Jeszcze gorsze od piwa. Nie wiedziałam nawet co to było. Nie chciałam pić tego nigdy więcej.
- Ohydne - skrzywiłam się.
Chłopak uśmiechnął się i podszedł do mnie. Był znacznie wyższy ode mnie. Zaciągnęłam głowę w górę by spojrzeć na niego. On tylko chwycił moją dłoń, w której trzymałam alkohol i przyłożył do moich ust. Podniósł ją zmuszając do tego abym upiła kolejnego tym razem dużego łyka. To było jak tortura. Niemal od razu poczułam gorąco i krew płynąca w moich żyłach. W brzuchu zrodziło się przyjemne uczucie. Co to było?
- Wiesz, nie pije zbyt często - powiedział - ale czasem po prostu potrzebuje się odstresować.
Odłożyłam butelkę na blat baru.
Jego życie było stresujące. On w ogóle odczuwał jakieś nieprzyjemne emocje? Miałam wrażenie, że nie. Zawsze był zimny, taki bez uczuć. Jakby nie wiedział czym jest miłość.
- Nadałabyś się na dziwkę - powiedział bez emocji. Głosem, który zawsze mnie przerażał.
- Co?
- Masz ładny tyłek, chłopakom to się podoba.
Wybuchnęłam złością. Zupełnie zapomniałam w jakim położeniu się znajdowałam. Zresztą, przez chwilę to nie było ważne. Zeszło na drugi plan, tak jakby teraz ważniejsze było co innego - godność. Choćby nie wiem co, nie miałam zamiaru pozwolić sobie na takie teksty w moją stronę. Podniosłam rękę i otwartą ręką uderzyłam go w twarz. W jego oczach zobaczyłam ogień. Nie był on rozpalający, ogrzewający, a przeciwnie. Biło od niego chłodem i złością, która przeradzała się powoli w furię.
Szatyn złapał moje dłonie już trzeci raz od naszego poznania się i przycisnął mnie do znajdującej się niedaleko ściany. Znowu czułam się zamknięta, jakbym była w klatce, a na nadgarstkach miała ciężkie i ciasne kajdany, z których wychodziły łańcuchy przykute do jednej z krat. Byłam w niej uwięziona i mogłam jedynie czekać na śmierć w mękach.
Nie mogłam się ruszyć, nie tylko dlatego, że chłopak trzymał moje nadgarstki tuż nad głową w żelaznym uścisku a nogę włożył między moje nogi żebym nie mogła go kopnąć. Nie mogłam się ruszyć też dlatego, że moje ciało było jak sparaliżowane. Przez chwilę nie walczyłam, nie próbowałam się wydostać, a jedynie pozwoliłam uwięzić się. Moja głowa zaczęła pulsować od strachu, który mną zawładnął. Nigdy w życiu nie bałam się aż tak bardzo. Nawet wtedy gdy pierwszy raz Niclas wylądował na mnie swój gniew. Teraz ten strach sprawiał, że nie byłam w stanie wypowiedzieć nawet jednego słowa.
Wyglądał jakby był zachipnotyzowany, jakby jedyne o czym teraz myślał było to aby sprawić mi jak najwięcej bólu, aby pokazać kto tu rządzi, kto ma władzę i kto jest kim. Był jak wilkołak, drapieżny z ogromną siłą, ale też jak wampir, który zaraz miałby wyssać ze mnie krew co do ostatniej kropli. Jakby chciał mi odebrać życie i cieszyć się tym, że może zrobić co chcę.
- Myślałem, że jesteś spokojną dziewczynką, nie tolerująca podnoszenia na kogoś ręki, a jednak się zdziwiłem. Czy może to ten alkohol sprawił, że mnie uderzyłaś?
To twoje zachowanie, twoja kpina ze mnie sprawiła, że cię uderzyłam. Chciałam to powiedzieć, ale nie potrafiłam. Tak samo jak nie potrafiłam wydostać się z kłopotów, w które się wplątałam.
- Myślałem, że trochę się zabawimy, że trochę cię pomęcze, a ty będziesz wiedziała, żeby więcej nie zadzierać. Ale nie! Ty chcesz bym cię dręczył, sama do tego doprowadzasz. Prowokujesz mnie jak tylko możesz!
Krzyczał prosto w moją twarz, kiedy ja tylko milczałam i słuchałam. Nie wiedziałam co powinnam zrobić. Próbować się wydostać i uciekać? Gdzie? Kiedy drzwi były zamknięte, a zanim wyszłabym przez okno on by mnie złapał. Czy to będzie miejsce mojego gwałtu lub mojej śmierci? Niclas zrani mnie w klubie mojego ojca?
- Myślisz, że możesz wszystko - syczał przez zęby prosto w moją twarz. Nie zwracałam uwagi na zapach, który otaczał Niclasa, chciałam po prostu uciec i zniknąć, tak by on już nigdy mnie nie znalazł - Zupełnie tak samo jak twój ojciec.
- Bo co? Bo postanowił pójść na policję? Bo nie chciał na to pozwolić? Zastanów się, kto tutaj jest tym złym?
- O czym ty pierdolisz? Jakie psy? Na co pozwolić?
Udawał, że nie wiedział o co mi chodzi, ale po co? Chciał mnie przekonać o tym, że on jest tym dobrym, mimo że właśnie stał nade mną i syczał mi w twarz, mimo że upokarzał mnie, kpił ze mnie i wyśmiewał mnie. Chciał mnie zwieść. Namieszać w moim życiu, bym zwątpiła w swojego ojca. Ale ja umiałam rozpoznać dobro od zła. Zło nie było w moim domu, pod tym samym dachem co śpię, w tej samej jadalni, w której jadam. Zło było tuż przede mną. Patrzyłam w jego oczy i w myślach liczyłam na to, że odpuści mi. Że pozwoli mi żyć, że zostawi mnie w spokoju.
Nie odpowiedziałam nic. I on też nic już nie mówił. Tylko puścił moje obolałe nadgarstki, złapał butelkę z alkoholem i skierował się do magazynu. Zniknął w ciemnościach tego baru, jakby one go pochłonęły. Razem z jego odejściem zniknął otaczający mnie mrok. Pozostał już tylko strach przed tym, że on powróci. Przed tym, że jest zły bo powiedziałam prawdę. Nie odebrał ode mnie swojej bluzy ani rękawiczek, które pożyczył mi aby ukryć się przed niektórymi kamerami i nie pozostawić odcisków palców. Po prostu wyszedł, a mnie aż ulżyło.
Po chwili i ja skierowałam się do okna, przez które tutaj weszliśmy.
Na jego życzenie włamałam się do baru ojca. To pokazywało co strach może zrobić z człowiekiem. On sprawił, że posunęłam się do czegoś takiego.
Podstawiłam sobie krzesło, bo byłam za niska, żeby wdrapać się bez niego. Kiedy już przechodziłam poczułam przeszywający ból na brzuchu. Zobaczyłam krew. Moje serce zabiło szybciej i głośniej. Z małym trudem w końcu wydostałam się na zewnątrz. Okno było na tyle wysoko, że nie byłam w stanie obejrzeć się i zobaczyć ślady, które pozostawiłam po rozciętej ranie na brzuchu. Spojrzałam w dół i zobaczyłam krew. Nie było jej tak dużo, ale było to dosyć widoczne. Nie oglądając się za siebie pobiegłam w stronę domu mając nadzieję, że nikt niczego nie zauważy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro